Małżeńskie problemy...
: 23 wrz 2010, 03:39
Witam wszystkich!
Co o tym myślicie? Jestem z moją żoną ok 4.5 roku po ślubie i oboje bardzo się kochamy. Nie mamy dzieci. Okazujemy sobie nawzajem dużo uczucia i troskliwości ale jest jeden problem: notoryczny brak seksu i zainteresowania nim z jej strony. Własciwie to od samego początku naszego zwiazku było to dla mnie problemem ale teraz osiągnął on punkt zenitu. Kochamy sie ok 5 razy na miesiąc a dla mnie to stanowczo za mało. Rano jak ją próbuję zachęcić do seksu to się wkurza, że albo spi, albo jeszcze się nie obudziła. Ale jak już się obudzi to mówi: "A może wieczorkiem co?" Ok spoko poczekam. Ale już wieczorkiem mówi, że jest zmęczona, że musi wczesnie wstać do pracy. Nawet jak już dojdzie do tego, że wylądujemy w łóżku to zawsze dla niej jest coś nie tak a to pozycja nie wygodna a to ją coś boli w środku itd itp. Zawsze okazuję jej wyrozumiałość i biorę to na spokojnie. W całym tym okresie, może 6 razy kochaliśmy sie namiętnie i wiecie tak "gorąco". Zawsze dbałem o to, żeby ją przygotować do bzykanka czyli długa gra wstępna nawet z 30 minut. Bardzo często najpierw ją doprowadzam do orgazmu języczkiem czy też paluszkiem świntuszkiem a dopiero potem przechodzę do sedna. Ale wszystko na marne bo zawsze jej coś tam nie pasuje. Zauważyłem, że przez to wszystko coraz częściej mam problemy z erekcją. po prostu stresuję się tym, że zamiast przynosić jej przyjemność to sprawiam jej ból a to rodzi we mnie wyrzuty sumienia, że zachowuję się jak jakiś nie wyżyty pies. Czasami kochamy się bez gry wstępnej ale rzadko. Zawsze to JĄ mam na uwadze we wszystkim. Wiele razy próbowałem z nią o tym wszystkim porozmawiać ale na trudne tematy bardzo ciężko się z nią rozmawia. Zaraz się denerwuje i odbiera to jako atak na jej osobę, choć staram się jak najdelikatniej wyłożyć co mnie boli. Gdyby to była moja pierwsza partnerka to pewnie myślałbym, że tak powinno być i już. Ale pamiętam jak kochałem się z moją poprzednią. Do bladego świtu, jak zające! Na maksa, namiętnie i ostro! Kilka razy dziennie. Coraz częściej myślę o rozwodzie i mam ciągłe doły i depresje z tego wszystkiego. Co mam z tym zrobić..... Do seksuologa to ona nie pójdzie. Pozdrawiam wszystkich. Z góry dziękuję za MĄDRE wypowiedzi.
Co o tym myślicie? Jestem z moją żoną ok 4.5 roku po ślubie i oboje bardzo się kochamy. Nie mamy dzieci. Okazujemy sobie nawzajem dużo uczucia i troskliwości ale jest jeden problem: notoryczny brak seksu i zainteresowania nim z jej strony. Własciwie to od samego początku naszego zwiazku było to dla mnie problemem ale teraz osiągnął on punkt zenitu. Kochamy sie ok 5 razy na miesiąc a dla mnie to stanowczo za mało. Rano jak ją próbuję zachęcić do seksu to się wkurza, że albo spi, albo jeszcze się nie obudziła. Ale jak już się obudzi to mówi: "A może wieczorkiem co?" Ok spoko poczekam. Ale już wieczorkiem mówi, że jest zmęczona, że musi wczesnie wstać do pracy. Nawet jak już dojdzie do tego, że wylądujemy w łóżku to zawsze dla niej jest coś nie tak a to pozycja nie wygodna a to ją coś boli w środku itd itp. Zawsze okazuję jej wyrozumiałość i biorę to na spokojnie. W całym tym okresie, może 6 razy kochaliśmy sie namiętnie i wiecie tak "gorąco". Zawsze dbałem o to, żeby ją przygotować do bzykanka czyli długa gra wstępna nawet z 30 minut. Bardzo często najpierw ją doprowadzam do orgazmu języczkiem czy też paluszkiem świntuszkiem a dopiero potem przechodzę do sedna. Ale wszystko na marne bo zawsze jej coś tam nie pasuje. Zauważyłem, że przez to wszystko coraz częściej mam problemy z erekcją. po prostu stresuję się tym, że zamiast przynosić jej przyjemność to sprawiam jej ból a to rodzi we mnie wyrzuty sumienia, że zachowuję się jak jakiś nie wyżyty pies. Czasami kochamy się bez gry wstępnej ale rzadko. Zawsze to JĄ mam na uwadze we wszystkim. Wiele razy próbowałem z nią o tym wszystkim porozmawiać ale na trudne tematy bardzo ciężko się z nią rozmawia. Zaraz się denerwuje i odbiera to jako atak na jej osobę, choć staram się jak najdelikatniej wyłożyć co mnie boli. Gdyby to była moja pierwsza partnerka to pewnie myślałbym, że tak powinno być i już. Ale pamiętam jak kochałem się z moją poprzednią. Do bladego świtu, jak zające! Na maksa, namiętnie i ostro! Kilka razy dziennie. Coraz częściej myślę o rozwodzie i mam ciągłe doły i depresje z tego wszystkiego. Co mam z tym zrobić..... Do seksuologa to ona nie pójdzie. Pozdrawiam wszystkich. Z góry dziękuję za MĄDRE wypowiedzi.