Andrew pisze:napisz
badz sobą ! a nie zgrywasz sie na kogos innego - to nic nie da !
Heh, w sumie racja.
Ostatnio mój wyjechał na 3 tygodnie. W połowie pierwszego zadzwonił.
Potem wysłałam mu jakiegoś smsa, nie odpowiadał, to w kolejnych dniach poszło parę innych i już lekkie nerwy (szczególnie, że to początek związku, człowiek by się większego zainteresowania spodziewał).
Raz zadzwoniłam, ale nie odbierał, więc u mnie już paranoje "co się stało?".
Dzień później oddzwonił i wytłumaczył, że smsy mu się nie wysyłają z jakiegoś powodu (za granicą siedzi) i stąd całe zamieszanie.
Przyznam, czułam się głupio już w momencie wysyłania wiadomości, ale...
Tak sobie stwierdzam ostatnio, że nie ma co się zadręczać. No i co? Taka jestem. Wymagam uwagi i się buntuję jak jej nie otrzymuję. I zamartwiam się jak się nie mogę z kimś skontaktować. Pal to licho. Jak mu się to nie podoba, to lepiej, żeby wyszło teraz, niż za 5 lat, ja się raczej nie zmienię.
Swoją drogą, jak kolega z pracy się w pracy nie pojawił i nie mogłam się z nim skontaktować to pół firmy na nogi postawiłam. W końcu dał znak życia - chory był, coś z telefon się stało i ogólnie w porządku. Ze mnie się trochę pośmiali w firmie, ale ja tam swoje wiem
Mieszkam sama, i nie chciałabym, żeby moje ciało znaleziono po tygodniu, jakbym tak walnęła głową w kaloryfer po kąpieli
Ah... podsumowując.
Pysia, możesz się postarać trochę ograniczyć, ale bez przesady. Jeśli Twoje narzucanie się nie jest chorobliwe, to może taka jesteś. Więc pisz, jak czujesz taką potrzebę. Oczywiście, wnioskując z opisu, jest duża szansa, że jemu się to nie podoba i Wasz związek się rozpadnie. Ale czy jesteś gotowa udawać osobę nie-narzucającą się całe życie? Jeśli nie - to lepiej teraz, niż później.