Otóż moja półtoraroczna partnerka wycięła mi ostatnio niezły numer. Zaproponowała spacer, więc się z nią spotkałem. Potem usiedliśmy, a ona wyskoczyła z tym, że chce się rozstać, że mnie już nie kocha i żebym sobie poszedł. Ja zacząłem pytać, co jest nie tak, bo przecież wszystko układało się między nami dobrze. Ona na to, że nie musi mi się z niczego tłumaczyć.
Że już nic nie znaczy to wszystko, że to co już było nie ma znaczenia. Mówiła to w niezłych złościach.
I tak około pół godziny się przegadywaliśmy i ja odpuściłem. Ja poszedłem w jedną, ona w drugą stronę. Po 5 minutach dostaje SMS: "żartowałam
Wieczorem po tym jeszcze z nią rozmawiałem i powiedziała, żebym sobie tego nie brał do siebie, bo żartowała. A zapytana dlaczego, odpowiedziała, że chciała sprawdzić czy ją kocham i czy mi zależy. Nie rozumiem tego, bo miałem ochotę jej wygarnąć to zachowanie, ale jakoś się powstrzymałem, bo jestem nad wyraz opanowanym człowiekiem.
Powiedzcie co o tym wszystkim myśleć?