Jak to jest z tym uporem w zdobywaniu partnera/partnerki ?
Moderator: modTeam
Jak to jest z tym uporem w zdobywaniu partnera/partnerki ?
Witam serdecznie wszystkich. Zwracam się z nurtującym mnie pytaniem, zagadnieniem, czy jak to tam zwą...
Obserwując wiele związków , rozmawiając z ludźmi zauważyłem jak wiele osób połączyło się dzięki uporowi jednej ze stron, gdy jeszcze nic nie było wiadomo. Najczęściej ów upór przejawiają mężczyźni, ale u również się to zdarza. Patrząc na to od strony , bardzo często wygląda to tak ,że kobieta adorowana przez niego wycofuje się. Czasem trwa to bardzo długo. Dochodzi wręcz do sytuacji kiedy ona mówi mu stanowcze nie, a on się nie poddaje. Przeczekuje i próbuje dalej po czym coś zaczyna się zmieniać w myśleniu . Mija trochę czasu i oto stają się parą. Dla mnie wciąż pozostaje totalną zagadką jak to się udaje ? Z jednej strony widzę wokół siebie mnóstwo takich przykładów. Z drugiej, radząc się kogoś słyszę - jak ona mówi stanowcze nie, to uszanuj to i daj sobie spokój . Czy strona adorowana nieświadomie oczekuje "dowodów na wytrwałość" i sama nie zdaje sobie sprawy kiedy następuje ten moment ,że przekonuje się do wytrwałego adoratora ?
Od razu zaznaczam ,że mam na myśli dobrze przemyślane wytrwałe zdobywanie, a nie bezmyślne natręctwo.
Obserwując wiele związków , rozmawiając z ludźmi zauważyłem jak wiele osób połączyło się dzięki uporowi jednej ze stron, gdy jeszcze nic nie było wiadomo. Najczęściej ów upór przejawiają mężczyźni, ale u również się to zdarza. Patrząc na to od strony , bardzo często wygląda to tak ,że kobieta adorowana przez niego wycofuje się. Czasem trwa to bardzo długo. Dochodzi wręcz do sytuacji kiedy ona mówi mu stanowcze nie, a on się nie poddaje. Przeczekuje i próbuje dalej po czym coś zaczyna się zmieniać w myśleniu . Mija trochę czasu i oto stają się parą. Dla mnie wciąż pozostaje totalną zagadką jak to się udaje ? Z jednej strony widzę wokół siebie mnóstwo takich przykładów. Z drugiej, radząc się kogoś słyszę - jak ona mówi stanowcze nie, to uszanuj to i daj sobie spokój . Czy strona adorowana nieświadomie oczekuje "dowodów na wytrwałość" i sama nie zdaje sobie sprawy kiedy następuje ten moment ,że przekonuje się do wytrwałego adoratora ?
Od razu zaznaczam ,że mam na myśli dobrze przemyślane wytrwałe zdobywanie, a nie bezmyślne natręctwo.
Ostatnio zmieniony 19 kwie 2009, 13:30 przez Bumbler, łącznie zmieniany 1 raz.
Chrzanicie. Mój obecny adorował mnie niecałe 4 lata zanim do czegoś doszło. Mimo, że byłam "zajęta" (nie lubię tego określenia), między nami zawsze w większym lub mniejszym stopniu coś iskrzyło. Zapierałam się, że to tylko przyjaźń, aż pewnego razu zaczęło się dziać coś, czego wytłumaczyć do dziś nie umiem....
Na to nie ma reguły. Moje Szczęście za mną łaziło, łaziło i wyłaziło
Inteligentnie, bez natręctwa i po męsku.
Na to nie ma reguły. Moje Szczęście za mną łaziło, łaziło i wyłaziło
Ostatnio zmieniony 19 kwie 2009, 13:51 przez Nemezis, łącznie zmieniany 1 raz.
Przypuszczam, iż niemal każdy natręt uważa siebie za wytrwałego zdobywcę.
Być może, ale w moim przypadku nie zawsze oznaczało nie i do chwili obecnej za dobrze na tym nie wychodzę. Mam zakodowane nie narzucanie się, próbuję trochę zmienić sposób myślenia w tej kwestii.
[/quote]
Ostatnio zmieniony 19 kwie 2009, 13:51 przez Bumbler, łącznie zmieniany 1 raz.
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
A dlaczego miałoby to czasem nie działać? W życiu zdobywanego / zdobywanej mogą przecież zajść jakieś zmiany, może po paru miesiącach / latach być już w zupełnie innym miejscu, niż wcześniej, inne sobie potrzeby uświadomić i podejście zmienić. Także zdobywający nie stoi zwykle w miejscu i zmienia się, ewoluuje, zwłaszcza, jeśli mówimy o ludziach plus minus dwudziestoletnich. Zawsze mogą się w którymś punkcie te potrzeby obustronne spotkać nagle.
Oczywiście chodzi też o to, że niektórzy na akwizycję są nieodporni i wystarczy odpowiednio długo ich pomęczyć, a w końcu towar kupią
Oczywiście chodzi też o to, że niektórzy na akwizycję są nieodporni i wystarczy odpowiednio długo ich pomęczyć, a w końcu towar kupią

Ostatnio zmieniony 19 kwie 2009, 13:53 przez pani_minister, łącznie zmieniany 2 razy.
Nemezis pisze:Chrzanicie. Mój obecny adorował mnie niecałe 4 lata zanim do czegoś doszło. Mimo, że byłam "zajęta" (nie lubię tego określenia), między nami zawsze w większym lub mniejszym stopniu coś iskrzyło. Zapierałam się, że to tylko przyjaźń, aż pewnego razu zaczęło się dziać coś, czego wytłumaczyć do dziś nie umiem....![]()
Na to nie ma reguły. Moje Szczęście za mną łaziło, łaziło i wyłaziłoInteligentnie, bez natręctwa i po męsku.
Mam podobną sytuację - przyjaciółka ,która podoba mi się od 4 lat... na razie wolna
To mnie właśnie zastanawia - gdzie leży granica między zamęczeniem kogoś a wytrwałym jak woda drążaca skałę, zdobywaniu ?
Ostatnio zmieniony 19 kwie 2009, 14:01 przez Bumbler, łącznie zmieniany 1 raz.
Nemezis pisze:Moje Szczęście za mną łaziło, łaziło i wyłaziłoInteligentnie, bez natręctwa i po męsku.
Jak wygląda łażenie za kobietą po męsku przez 4 lata?
pani_minister pisze:Oczywiście chodzi też o to, że niektórzy na akwizycję są nieodporni i wystarczy odpowiednio długo ich pomęczyć, a w końcu towar kupią
Tylko pozostaje pytanie czy warto sobą ludzi zamęczać dla na ogół krótszej lub dłuższej, ale jednak tylko chwili tryumfu?

Szczecin Floating Garde 2050 Project.
Nemezis pisze:Chrzanicie. Mój obecny adorował mnie niecałe 4 lata zanim do czegoś doszło
To Ty i Twój adorator. Ja wiem kogo nie chce i nie zechce, natreci mnie irytują. I bardzo rosze ni pisac, ze chrzanie tylko daletgo, ze Ty masz inaczej
Nemezis pisze:między nami zawsze w większym lub mniejszym stopniu coś iskrzyło
a ja pisałam o sytuacji, kiedy ktos nie odpowiada mi i nic nie iskrzy. To inna sytuacja.
ale takiego kilkuletniego iskrzenia bym nie chciała
pani_minister pisze:może po paru miesiącach / latach być już w zupełnie innym miejscu, niż wcześniej, inne sobie potrzeby uświadomić i podejście zmienić.
Bardzo mozliwe, ze za pare lat innym okiem spojrzałabym na dawnego adoratora, ale musiałabym stracić go z oczu na te kilka lat
Jedną z najciekawszych historii jakie słyszałem, była sytuacja ,w której mój wuj zdobywał ciocię będącą w związku z kimś innym. On przychodził codziennie do jej mieszkania i siedział w kuchni z cioci rodzicami. Ona w pewnym momencie zaczęła mówić ,że go nienawidzi, ma totalnie dość. Na dodatek gdy on przychodził, ona często przebywała w drugim pokoju z chłopakiem. Wujek jako bardzo spokojny człowiek po prostu siedział. Wszystko się zmieniło, gdy tamten chłopak popił na jakiejś zabawie i zrobił niezłe zamieszanie. Ciotka bardzo się na nim zawiodła, nie znała wczesniej czlowieka z takiej strony. Po jakimś czasie okazało się, że tamtego rzuciła, a zaczęła chodzić z wujaszkiem. Historia jak najbardziej prawdziwa 
Bumbler pisze:Mam podobną sytuację - przyjaciółka ,która podoba mi się od 4 lat...
Taa... Sam rok temu miałem podobnie i dzisiaj uważam, że był to z mej strony debilizm.
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
Bumbler pisze:gdzie leży granica między zamęczeniem kogoś a wytrwałym jak woda drążaca skałę, zdobywaniu ?
Między Dzindzer a Nemezis.

[ Dodano: 2009-04-19, 14:11 ]
Bumbler pisze:Ciotka bardzo się na nim zawiodła, nie znała wczesniej czlowieka z takiej strony. Po jakimś czasie okazało się, że tamtego rzuciła, a zaczęła chodzić z wujaszkiem. Historia jak najbardziej prawdziwa
Jak najbardziej prawdziwy schemat... Ale czy to takie słuszne: siedzieć i czekać aż ktoś inny się wyłoży i załapać się na zasadzie kontrastu? Cóż... Zapewne bywa skuteczne, ale to jednak droga na skróty.

Szczecin Floating Garde 2050 Project.
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Ja czegoś takiego nie lubię strasznie. Kojarzy mi się to z fałszywością.
Sama miałam takiego kolegę. Z 1,5 roku czy 2 lata znajomość trwała. Od początku dawał mi sygnały, że chce czegoś więcej, ale ja od razu dałam do zrozumienia, że nic z tego. Przez ten czas 3 razy dałam mu wprost kosza, ale on po każdym utrzymywał, że ok rozumie i możemy się dalej kumplować i odpuszcza. Kiedy w końcu do niego dotarło, że ja nie zmienię zdania to olał całą znajomość. No bo przecież on chciał tylko to wychodzić, udawał kumpla, licząc na co innego. Od razu postawiłam na nim krzyżyk w tym momencie. Nie interesują mnie tacy ludzie nawet w kontekście znajomych.
U mnie się nie da wychodzić. Nie znaczy nie. Ale nie wykluczam, że to się zdarza czasem, że się udaje takie coś. Tak jak u Nemezis:
Sama miałam takiego kolegę. Z 1,5 roku czy 2 lata znajomość trwała. Od początku dawał mi sygnały, że chce czegoś więcej, ale ja od razu dałam do zrozumienia, że nic z tego. Przez ten czas 3 razy dałam mu wprost kosza, ale on po każdym utrzymywał, że ok rozumie i możemy się dalej kumplować i odpuszcza. Kiedy w końcu do niego dotarło, że ja nie zmienię zdania to olał całą znajomość. No bo przecież on chciał tylko to wychodzić, udawał kumpla, licząc na co innego. Od razu postawiłam na nim krzyżyk w tym momencie. Nie interesują mnie tacy ludzie nawet w kontekście znajomych.
U mnie się nie da wychodzić. Nie znaczy nie. Ale nie wykluczam, że to się zdarza czasem, że się udaje takie coś. Tak jak u Nemezis:
to może mieć szansę, ale jeśli dla mnie facet nie jest w ogóle atrakcyjny (nie mówię tylko o fizyczności) to nagle mi się to nie odmieni. Tym bardziej jeśli znam go nie od dziś.Nemezis pisze:między nami zawsze w większym lub mniejszym stopniu coś iskrzyło
Bumbler pisze:Mam podobną sytuację
Wiesz, ja dopiero jak poczułam się zagrożona - znaczy się, gdy myślałam, że go stracę - coś mnie tchnęło
Proponuję stworzyć miłą, swobodną atmosferę z małą ilością alkoholu. Jeżeli coś jest na rzeczy, dziewczynie łatwiej przyjdzie to okazać. A Twój kontakt z nią nie może być nastawiony na ciągłą (i nie ważne, że nienatrętną) adorację.
PFC pisze:Jak wygląda łażenie za kobietą po męsku przez 4 lata?![]()
Uwierz mi, że da się.
Dzindzer pisze:I bardzo rosze ni pisac, ze chrzanie
to było z przymrużeniem oka
Dzindzer pisze:takiego kilkuletniego iskrzenia bym nie chciała
Na pewno się nie dłużyło
Ale owszem, różni są ludzie i nie zawsze scenariusz ich szczęścia musi wyglądać tak samo.
PFC pisze:Takie znajomości często do niczego nie prowadzą, a stają się w konsekwencji niczym więcej, jak stratą czasu
Bo Ty nic nie robiłeś w tym kierunku, by było to czymś więcej niż strata czasu. Samo z nieba nic nie spada.
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Rozumiem, że to jakiś znajomy rodziny był czy coś? Bo jak ot po prostu kolega co się wpraszał do cudzego domu to bym pognała na 4 wiatry.Bumbler pisze:On przychodził codziennie do jej mieszkania i siedział w kuchni z cioci rodzicami. Ona w pewnym momencie zaczęła mówić ,że go nienawidzi, ma totalnie dość. Na dodatek gdy on przychodził, ona często przebywała w drugim pokoju z chłopakiem. Wujek jako bardzo spokojny człowiek po prostu siedział.
Uwierz mi, że da się.
Wierzę na słowo.
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
Nemezis pisze:Bo Ty nic nie robiłeś w tym kierunku, by było to czymś więcej niż strata czasu. Samo z nieba nic nie spada.
Nie powiedziałbym, że nic, ale faktycznie - robiąc więcej - zapewne szybciej miałbym sprawę z głowy. Jest to dla mnie nauczka na przyszłość.
Szczecin Floating Garde 2050 Project.
księżycówka pisze:Rozumiem, że to jakiś znajomy rodziny był czy coś? Bo jak ot po prostu kolega co się wpraszał do cudzego domu to bym pognała na 4 wiatry.Bumbler pisze:On przychodził codziennie do jej i siedział w kuchni z cioci rodzicami. Ona w pewnym momencie zaczęła mówić ,że go nienawidzi, ma totalnie dość. Na dodatek gdy on przychodził, ona często przebywała w drugim pokoju z chłopakiem. Wujek jako bardzo spokojny człowiek po prostu siedział.
No rodzice znali go i lubili chłopaka bo pracowity i zaradny był
Nemezis pisze:to było z przymrużeniem oka
Słabo się zmrużyłas, nie zauwazyła, ale jesli tak to spoko
I jest to niesamowite uczucie, jak człowiek kipi namiętnością i pożąda partnera ze zdwojoną mocą, uiszczając swoje nagromadzone fantazje.
Lubie jak cos tam we mnie kipi, ale jak mam jakies widoki na eksplozje tego, bo tak to nie dla mnie
Nemezis pisze:Działania ogólnie męskiego faceta zwykle są postrzegane jako męskie. Na ciapowatych/zniewieściałych reaguję alergicznie.
Daruję sobie bardziej szczegółowy komentarz.
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)

Szczecin Floating Garde 2050 Project.
PFC pisze:Daruję sobie bardziej szczegółowy komentarz.![]()
Tak, wiem - Ty znasz Mojego z nieco innej strony, ale to był tylko wypadek przy pracy

O męskości faceta naprawdę dużo można pisać, nie widzę bardzo sensu rozwijać tematu, tym bardziej, że dla każdego może znaczyć co innego. Mimo tego, co sobie wyobrażasz zapewniam Cię, że Tom jest jednym z najbardziej męskich facetów, jakich znam
Jak jest fajna pupcia to można trochę pozbiegać. Ale wiadomo musi mieć dobre wymiary, ładne piersi i cudowną anielską twarz no i koniecznie kręcone długie bujne włosy. Zdrowa, soczyste usta i jędrne ciało. Wtedy to bym polatał ale bez przesady jakby nie chciała dać to brałbym pierwszą lepszą jej przyjaciółkę która by mi współczuła, że tak sie staram a tu nic 

Gdy w Rycerzu gaśnie duch, trza wykonać sexy ruch!
Dzindzer pisze:Nie znoszę natrętów. U mnie nie sprawdzi się chodził, chodził i wychodził.
ja też.odrzuca mnie czyjeś narzucanie się. co najlepsze w podobny sposób postępowały niektóre moje koleżanki,co było dla mnie nie do pomyślenia. narzucające się kobiety są jeszcze gorsze od narzucających się facetów.
księżycówka pisze:to może mieć szansę, ale jeśli dla mnie facet nie jest w ogóle atrakcyjny
(nie mówię tylko o fizyczności) to nagle mi się to nie odmieni. Tym bardziej jeśli znam go nie od dziś.
ja dosyć często widzę takie sytuacje, że facet stoi sobie z boku,adoruje i cierpliwie czeka i w końcu mu się udaje. u mnie by to nie przeszło-już kiedyś pisałam, że jak ktoś jest moim kolegą/kumplem,to nie ma szansy wyjśc z tej szufladki. albo mnie trafia od razu albo w ogóle.
Chaos is a friend of mine
nachodzenie jest w 90% złe i głupie ALE jak ktoś się tak walnął to nie znaczy odrazu, że szansę stracił na zawszę.
Przypadek z własnego życia - byłem młodszy i głupszy (mając tyle lat ile mam głupio powiedzieć młody i głupi) i za pewną dziewczyną się pouganiałem ale tak do zażygania. W końcu jakiś piorun z nieba mnie trafił "stary co ty robisz". Dziewczyna podobała mi się dalej ale na obecną chwilę poradzić już nic nie mogłem więc się powoli wycofałem. Ostatecznie na rok straciliśmy właściwie (jakieśtam przelotne ) ja popracowałem nad zmianą swego "image" (generalnie sposób się, rozmawiania, itp) i po roku kiedy przypadkiem ją spotkałem mi się na szyję i koniecznie chciała się spotkać, a po krótkiej rozmowie "te" iskierki w
Gdyby nie fakt, że przez ten rok poznałem już inną (za którą o zgrozo znowu zacząłem się jak debil uganiać - efekt do przewidzenia) to jestem w 95% pewien, że mógłbym to pociągnąć.
Plus mniej z własnego doświadczenia a bardziej z obserwacji - są które w odpowiednim wieku chcą się "wyszaleć" (zresztą faceci też) ale niedługo później spokojnie parę lat przed 30 wolą znaleźć faceta który jest spokojniejszy np. (lub czasami nawet na odwrót).
P.S. witam po długiej przerwie
Przypadek z własnego życia - byłem młodszy i głupszy (mając tyle lat ile mam głupio powiedzieć młody i głupi) i za pewną dziewczyną się pouganiałem ale tak do zażygania. W końcu jakiś piorun z nieba mnie trafił "stary co ty robisz". Dziewczyna podobała mi się dalej ale na obecną chwilę poradzić już nic nie mogłem więc się powoli wycofałem. Ostatecznie na rok straciliśmy właściwie (jakieśtam przelotne ) ja popracowałem nad zmianą swego "image" (generalnie sposób się, rozmawiania, itp) i po roku kiedy przypadkiem ją spotkałem mi się na szyję i koniecznie chciała się spotkać, a po krótkiej rozmowie "te" iskierki w
Plus mniej z własnego doświadczenia a bardziej z obserwacji - są które w odpowiednim wieku chcą się "wyszaleć" (zresztą faceci też) ale niedługo później spokojnie parę lat przed 30 wolą znaleźć faceta który jest spokojniejszy np. (lub czasami nawet na odwrót).
P.S. witam po długiej przerwie
Ostatnio zmieniony 20 kwie 2009, 10:41 przez Lonty, łącznie zmieniany 3 razy.
Lonty pisze:Plus mniej z własnego doświadczenia a bardziej z obserwacji - są które w odpowiednim wieku chcą się "wyszaleć" (zresztą faceci też) ale niedługo później spokojnie parę lat przed 30 wolą znaleźć faceta który jest spokojniejszy
O Jezu, nie powstrzymam się, muszę dopisać: ale z tym spokojnym facetem też będą lubiły czasem zaszaleć!!!!!
PS: Ktoś wie czy za seks podczas jazdy autem groził nam mandat?
![.[:D]. [:D]](./images/smilies/zadowolony.gif)
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 147 gości