Kariera a związek
Moderator: modTeam
-
- Początkujący
- Posty: 9
- Rejestracja: 28 lut 2009, 03:07
- Skąd: Polska
- Płeć:
Kariera a związek
Witam wszystkich, to mój pierwszy post na tym forum, jednak do napisania go skłoniły mnie pewne okoliczności, które od jakiegoś czasu nie dają mi spać...
Poznałem się ze swoją dziewczyną kilka lat temu i układało się nam zawsze świetnie, dogadujemy się niemal we wszystkich sprawach poza jedną: ona ma zupełnie inne postrzeganie życia w związku niż ja. Ona jest typem skromnej dziewczyny, której niewiele potrzeba do szczęścia, cieszy się z każdego drobiazgu, najbardziej ceni sobie spokojne życie rodzinne bez większego przemęczania się (czyli żeby zarobić na zwyczajne życie i się nie przejmować za bardzo). Natomiast ja jestem typem bardziej światowym, pociągają mnie ambitne wyzwania, nie stawiam sobie w życiu żadnych granic, chciałbym w życiu osiągnąć coś konkretnego i wybić się ponad przeciętność. Problem w tym, aby coś osiągnąć trzeba dużo nad tym pracować, sukces niestety nie przychodzi sam. Moja dziewczyna jest o tyle dziwna, że z jednej strony bardzo się jej podoba moja wizja (m.in. duży dom na przedmieściach, nurkowanie w Egipcie, własny jacht, podróże po całym świecie), ale z drugiej strony jakby nie zdawała sobie sprawy, że tego nie można osiągnąć normalną pracą od 7 do 15 i trudno jej zaakceptować, że moja praca będzie wymagała dyspozycyjności do 19-20, podróżowania, delegacji itp. Jest ode mnie młodsza i ma przed sobą kilka lat studiów, ja już jestem na wylocie i powoli czas podjąć pracę. Moja wymarzona praca wiąże się z wyjazdem do innego miasta i jest to raczej wymagająca praca (10-12 godzin dziennie ale weekendy wolne), ale daje zarobki 3-4 krotnie lepsze niż zwykła praca w miejscu w którym mieszkam i niesamowite możliwości rozwoju praktycznie na całym świecie. Dopóki ona nie skończy studiów możemy się widywać praktycznie we wszystkie weekendy i w zasadzie nic to nie zmienia w naszych stosunkach, bo i tak zwykle widywaliśmy się tylko w weekendy (studiujemy w innych miastach). Jednak moja dziewczyna boi się, że już stamtąd nie wrócę, a ona nie chce opuszczać swoich rodzinnych stron i że popadnę w pracoholizm a ona nie chce takiego życia, że mąż wraca do domu z pracy o 20. Wydaje mi się, że dopóki nie jest się małżeństwem i nie ma się dzieci, to warto poświęcić czas na karierę tak do 30-32 roku życia, a później nieco zwolnić tempo życia. Nie mam tylko pojęcia jak ją do tego przekonać, bo ja naprawdę nie potrafię zrezygnować z marzeń i pogodzić się z tym, że będę przysłowiowym "Kowalskim", z drugiej strony bardzo Ją Kocham i nie chcę jej stracić:( Nie wiem tylko kto jest bardziej egoistyczny, ona próbując odwieźć mnie od realizacji marzeń i planów, czy ja wybierając karierę rzekomo jej kosztem i ze szkodą dla związku... Czy jest jakieś wyjście z takiej sytuacji, czy mogę jakoś na Nią wpłynąć i uzmysłowić Jej jak duży wpływ to będzie miało na całe Nasze życie?
Miło gdyby wypowiedziały się osoby doświadczone życiowo w takich tematach, praktyczne rady są dla mnie najcenniejsze;)
Poznałem się ze swoją dziewczyną kilka lat temu i układało się nam zawsze świetnie, dogadujemy się niemal we wszystkich sprawach poza jedną: ona ma zupełnie inne postrzeganie życia w związku niż ja. Ona jest typem skromnej dziewczyny, której niewiele potrzeba do szczęścia, cieszy się z każdego drobiazgu, najbardziej ceni sobie spokojne życie rodzinne bez większego przemęczania się (czyli żeby zarobić na zwyczajne życie i się nie przejmować za bardzo). Natomiast ja jestem typem bardziej światowym, pociągają mnie ambitne wyzwania, nie stawiam sobie w życiu żadnych granic, chciałbym w życiu osiągnąć coś konkretnego i wybić się ponad przeciętność. Problem w tym, aby coś osiągnąć trzeba dużo nad tym pracować, sukces niestety nie przychodzi sam. Moja dziewczyna jest o tyle dziwna, że z jednej strony bardzo się jej podoba moja wizja (m.in. duży dom na przedmieściach, nurkowanie w Egipcie, własny jacht, podróże po całym świecie), ale z drugiej strony jakby nie zdawała sobie sprawy, że tego nie można osiągnąć normalną pracą od 7 do 15 i trudno jej zaakceptować, że moja praca będzie wymagała dyspozycyjności do 19-20, podróżowania, delegacji itp. Jest ode mnie młodsza i ma przed sobą kilka lat studiów, ja już jestem na wylocie i powoli czas podjąć pracę. Moja wymarzona praca wiąże się z wyjazdem do innego miasta i jest to raczej wymagająca praca (10-12 godzin dziennie ale weekendy wolne), ale daje zarobki 3-4 krotnie lepsze niż zwykła praca w miejscu w którym mieszkam i niesamowite możliwości rozwoju praktycznie na całym świecie. Dopóki ona nie skończy studiów możemy się widywać praktycznie we wszystkie weekendy i w zasadzie nic to nie zmienia w naszych stosunkach, bo i tak zwykle widywaliśmy się tylko w weekendy (studiujemy w innych miastach). Jednak moja dziewczyna boi się, że już stamtąd nie wrócę, a ona nie chce opuszczać swoich rodzinnych stron i że popadnę w pracoholizm a ona nie chce takiego życia, że mąż wraca do domu z pracy o 20. Wydaje mi się, że dopóki nie jest się małżeństwem i nie ma się dzieci, to warto poświęcić czas na karierę tak do 30-32 roku życia, a później nieco zwolnić tempo życia. Nie mam tylko pojęcia jak ją do tego przekonać, bo ja naprawdę nie potrafię zrezygnować z marzeń i pogodzić się z tym, że będę przysłowiowym "Kowalskim", z drugiej strony bardzo Ją Kocham i nie chcę jej stracić:( Nie wiem tylko kto jest bardziej egoistyczny, ona próbując odwieźć mnie od realizacji marzeń i planów, czy ja wybierając karierę rzekomo jej kosztem i ze szkodą dla związku... Czy jest jakieś wyjście z takiej sytuacji, czy mogę jakoś na Nią wpłynąć i uzmysłowić Jej jak duży wpływ to będzie miało na całe Nasze życie?
Miło gdyby wypowiedziały się osoby doświadczone życiowo w takich tematach, praktyczne rady są dla mnie najcenniejsze;)
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Do 19-20 to raczej ta praca żeby spokojnie żyć tylko. Nie wiem czym chcesz się zajmować, ale dla mnie to też trochę bujasz w obłokach jak i ona.
Postawmy sprawę jasno - jesteś z dzieckiem, które nie ma wyobrażenia żadnego. Uświadom jej, że w dzisiejszych czasach wracanie po 12 h pracy do domu to STANDARD, a nie Twoje widzimisię. Niech zejdzie na ziemię, może sama pracy poszuka.
A Tobie jak marzą się jachty własne - czemu dopiero teraz pracę zaczynasz?
Naprawdę sądzisz, że kariera to do 30-32 roku życia?
Wtedy się może raczej rozkręcić dopiero
Trochę brutalne, ale - zadbaj przede wszystkim o siebie, bo kariera jest ważniejsza od niej. Kobiety przychodzą i odchodzą, a ciężko na swoje się pracuje całe życie.
Ja z byłym też mieliśmy inne wizje - nasze drogi się więc rozeszły, bo jeśli się nie da czegoś pogodzić wystarczająco to nawet jak się kocha to nie ma sensu.
Postawmy sprawę jasno - jesteś z dzieckiem, które nie ma wyobrażenia żadnego. Uświadom jej, że w dzisiejszych czasach wracanie po 12 h pracy do domu to STANDARD, a nie Twoje widzimisię. Niech zejdzie na ziemię, może sama pracy poszuka.
A Tobie jak marzą się jachty własne - czemu dopiero teraz pracę zaczynasz?

Naprawdę sądzisz, że kariera to do 30-32 roku życia?

Trochę brutalne, ale - zadbaj przede wszystkim o siebie, bo kariera jest ważniejsza od niej. Kobiety przychodzą i odchodzą, a ciężko na swoje się pracuje całe życie.
Ja z byłym też mieliśmy inne wizje - nasze drogi się więc rozeszły, bo jeśli się nie da czegoś pogodzić wystarczająco to nawet jak się kocha to nie ma sensu.
-
- Początkujący
- Posty: 9
- Rejestracja: 28 lut 2009, 03:07
- Skąd: Polska
- Płeć:
Nie no nie przesadzajmy wciąż wiele ludzi pracuje do 15-16 (szczególnie w mniejszych firmach i urzędach), aczkolwiek widać wyraźnie tendencję do coraz późniejszego kończenia pracy, w korporacjach 17-18 to takie minimum nawet na zwykłych stanowiskach operacyjnych, wcześniej raczej nikt nie wychodzi do domu... Moja dziewczyna wychowała się w rodzinie gdzie wszyscy pracują do 15-16 w urzędach, szkołach itp i ona sobie nie wyobraża że można wracać z pracy do domu np. o 20, jawi się jej to jak coś chorego i patologicznego. Niestety realia są takie 50-godzinny tydzień pracy to już takie minimum w korporacjach na decyzyjnych stanowiskach, w branży która mnie interesuje średni tydzień pracy to 55-60h i tam pracy nigdy nie się kończy wcześniej niż 19-20 a i zdarza się zostać w pracy do 22-23 jak jest potrzeba:/
Co do kariery do 30-32 roku życia to może źle się wyraziłem, bo bardziej miałem na myśli to, że do tej pory trzeba być elastycznym i godzić się na najbardziej wymagające warunki pracy i ten okres 5-8 lat po studiach najbardziej determinuje naszą przyszłość, później można trochę przystopować i samemu zacząć stawiać warunki, nie trzeba już się godzić na wszystko, to raczej inni zaczynają się liczyć z naszym zdaniem i wymaganiami. Mamy też wystarczające doświadczenie, aby założyć własny biznes i przynajmniej po jakimś czasie przenieść część obowiązków na innych ludzi a samemu zająć się przyjemnościami.
Mam nadzieję, że uda mi się na Nią jeszcze wpłynąć i z czasem zrozumie jak są realia, bo ona naprawdę, żyje w innym świecie... jestem po prostu ciekawy czy da się pogodzić związek dwóch osób, z których jedna nastawia się na 30-40 godz tydz pracy (np. w szkole) a druga na 50-60 godz tydz pracy (np. w korporacji) i wraca do domu na kolację a nie na obiad. Czy kobiety akceptują to, że facet w tygodniu wraca do domu wieczorami mimo, że one wracają np. o 15? Czy może lepiej gdy oboje partnerów pracuje w podobnym biznesie i obojga nie ma cały dzień w domu? Jak rozmawiać z taką oporną dziewczyną?
Co do kariery do 30-32 roku życia to może źle się wyraziłem, bo bardziej miałem na myśli to, że do tej pory trzeba być elastycznym i godzić się na najbardziej wymagające warunki pracy i ten okres 5-8 lat po studiach najbardziej determinuje naszą przyszłość, później można trochę przystopować i samemu zacząć stawiać warunki, nie trzeba już się godzić na wszystko, to raczej inni zaczynają się liczyć z naszym zdaniem i wymaganiami. Mamy też wystarczające doświadczenie, aby założyć własny biznes i przynajmniej po jakimś czasie przenieść część obowiązków na innych ludzi a samemu zająć się przyjemnościami.
Mam nadzieję, że uda mi się na Nią jeszcze wpłynąć i z czasem zrozumie jak są realia, bo ona naprawdę, żyje w innym świecie... jestem po prostu ciekawy czy da się pogodzić związek dwóch osób, z których jedna nastawia się na 30-40 godz tydz pracy (np. w szkole) a druga na 50-60 godz tydz pracy (np. w korporacji) i wraca do domu na kolację a nie na obiad. Czy kobiety akceptują to, że facet w tygodniu wraca do domu wieczorami mimo, że one wracają np. o 15? Czy może lepiej gdy oboje partnerów pracuje w podobnym biznesie i obojga nie ma cały dzień w domu? Jak rozmawiać z taką oporną dziewczyną?
Ostatnio zmieniony 28 lut 2009, 10:45 przez consultant, łącznie zmieniany 1 raz.
Istotne jest czy taka sytuacja trwa permanentnie, czy sa okresy "lzszejsze". Moja kobieta pracuje "normalnie" (czyli ok 40h tygodniowo), ja bardziej zrywami. Przy zamkaniu projektow zdarzaly sie i tygodnie po 90h+. Z mojego doswiadczenia wynika jednak, ze dopoki zrywy nie trwaja kilka miesiecy, a po tym okresie wzmozonej pracy przychodzi lekkie odprezenie (najlepiej urlop w cieplych krajach
, to mozna to sobie jakos poukladac.
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Za ile? Śmieszne 1500 zł?consultant pisze:wciąż wiele ludzi pracuje do 15-16 (szczególnie w mniejszych firmach i urzędach)
W mojej bywa i koniec o 2 w nocy, a 20-21 to standard najzwyklejszy. To samo jak praca w czasie choroby czy nawet formalnie mając urlop.consultant pisze:w branży która mnie interesuje średni tydzień pracy to 55-60h i tam pracy nigdy nie się kończy wcześniej niż 19-20 a i zdarza się zostać w pracy do 22-23 jak jest potrzeba:/
Oczywiście, że tak. A ludzie z większych firm to wszyscy samotni albo mają kogoś w podobnych miejscach pracujących? Nie. Ale to od ludzi zalezy czy potrafią się ze sobą dogadać i tak żyć. Bo to nie tyle, że jest stały powrót późno, co praca porządna wymaga często właśnie elastyczności. Nie ma "mam wolne i wyłączam komórkę" i mamy czas dla siebie. Mnie potrafiono budzić przed świtem i kazać jechać do pracy, po czym i tak miałam jeszcze nadgodziny np do 22. Pytanie czy druga strona to będzie chciała zrozumieć i znosić.consultant pisze:jestem po prostu ciekawy czy da się pogodzić związek dwóch osób, z których jedna nastawia się na 30-40 godz tydz pracy (np. w szkole) a druga na 50-60 godz tydz pracy (np. w korporacji) i wraca do domu na kolację a nie na obiad.
Pytasz obcych ludzi, na forum w internecie jak TY masz rozmawiać ze SWOJĄ dziewczyną?consultant pisze:Jak rozmawiać z taką oporną dziewczyną?

Tak, da sie to pogodzic jak najbardziej. Tylko watpie, czy uda Ci sie to z Twoja partnerka.
Milosc to podobno patrzenie w ta sama strone. U Was tego nie ma. Ona ma postawe typowo malomiasteczkowo - praca do 15, jakis maly samochodzik, troche sie pomieszka z rodzicami, pozniej sie pomysli, dzieci sa najwazniejsze, trzeba urodzic i jakos sie wychowa, rodzice pomoga. "Knajpa, kosciol, widok z mostu". Niby chce sie wiecej, ale to tylko marzenia i maja nimi zostac.
Ty chcesz czegos wiecej i raczej zdajesz sobie sprawe z ceny tego, godzisz sie na ta cene. Nie mozna w zwiazku caly czas walczyc, trzeba sie wspierac. Tego raczej nie dostaniesz. Jak bedziesz sie skarzyl, ze jestes zmeczony, ona powie, ze przeciez tak wybrales, to teraz cierp. Rozpadnie sie to sila rzeczy, bo poznasz ludzi podobnych do siebie, ambitnych, dla ktorych praca i rozwoj zawodowy sa wazne, ale ktorzy nie rezygnuja ze wszystkiego.
Mozna miec wszystko, ale ma to swoja cene. Jesli ona tego wszystkiego nie chce, albo mysli ze jest to za darmo, to Wasze drogi sie rozejda.
Mysle tez, ze ona sie boi wlasnie opisanego przeze mnie scenariusza. Ze nie bedzie Ci wystarczac, ze poznasz inny, ciekawy dla Ciebie swiat, ze on Cie wciagnie. I tak bedzie, tak zawsze jest. Poznasz atrakcyjne kobiete, ktore odniosly sukces, dla ktorych nie jest problemem praca do 20, ktore maja czas i pieniadze zeby zadbac o siebie, zeby sie bawic.
Moim zdaniem to Twoja dziewczyna musialaby zmienic myslenie. Male szanse na to, wiec Wasz zwiazek sie skonczy, czego innego oczekujecie od zycia i od siebie. Nie jest wiec tak, jak pisales, ze zgadzacie sie we wszystkim. Zgadzaliscie sie, a teraz zaczyna sie prawdziwe zycie. Nie zgadzacie sie w jednej z wazniejszych rzeczy.
Milosc to podobno patrzenie w ta sama strone. U Was tego nie ma. Ona ma postawe typowo malomiasteczkowo - praca do 15, jakis maly samochodzik, troche sie pomieszka z rodzicami, pozniej sie pomysli, dzieci sa najwazniejsze, trzeba urodzic i jakos sie wychowa, rodzice pomoga. "Knajpa, kosciol, widok z mostu". Niby chce sie wiecej, ale to tylko marzenia i maja nimi zostac.
Ty chcesz czegos wiecej i raczej zdajesz sobie sprawe z ceny tego, godzisz sie na ta cene. Nie mozna w zwiazku caly czas walczyc, trzeba sie wspierac. Tego raczej nie dostaniesz. Jak bedziesz sie skarzyl, ze jestes zmeczony, ona powie, ze przeciez tak wybrales, to teraz cierp. Rozpadnie sie to sila rzeczy, bo poznasz ludzi podobnych do siebie, ambitnych, dla ktorych praca i rozwoj zawodowy sa wazne, ale ktorzy nie rezygnuja ze wszystkiego.
Mozna miec wszystko, ale ma to swoja cene. Jesli ona tego wszystkiego nie chce, albo mysli ze jest to za darmo, to Wasze drogi sie rozejda.
Mysle tez, ze ona sie boi wlasnie opisanego przeze mnie scenariusza. Ze nie bedzie Ci wystarczac, ze poznasz inny, ciekawy dla Ciebie swiat, ze on Cie wciagnie. I tak bedzie, tak zawsze jest. Poznasz atrakcyjne kobiete, ktore odniosly sukces, dla ktorych nie jest problemem praca do 20, ktore maja czas i pieniadze zeby zadbac o siebie, zeby sie bawic.
Moim zdaniem to Twoja dziewczyna musialaby zmienic myslenie. Male szanse na to, wiec Wasz zwiazek sie skonczy, czego innego oczekujecie od zycia i od siebie. Nie jest wiec tak, jak pisales, ze zgadzacie sie we wszystkim. Zgadzaliscie sie, a teraz zaczyna sie prawdziwe zycie. Nie zgadzacie sie w jednej z wazniejszych rzeczy.
"a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
przed nia jeszcze studia są, kto wie kogo pozna, myslenie sie zmienic moze.Miltonia pisze:Moim zdaniem to Twoja dziewczyna musialaby zmienic myslenie.
Choc ja prace do 20 uwazam za wyzysk. nie po to zyje zeby charowac calymi dniami. Chce miec cos z zycia, spokoj, czas na spacer po poludniu. I chyba wole to niz czas raz do roku spedzony na jakiejs wycieczce a w zamian nie widywanie najblizszych przez reszte roku i przegapianie ich zycia. Choc mnie raczej taki rozklad dnia raczej czeka jesli chce pracowac w czyms co sie z zawodem wiaze i miec co do garnka wlozyc.
Ale nikt nie mowi, ze takie zycie jest fajne. Tylko po prostu tak jest. Kazdy byc chcial pracowac 3 godziny dziennie za 20 tys, ale niewielu moze. Tu chodzi o wybor i zdawanie sobie sprawy z realiow. Nie o mowienie, ktore z nich robi lepiej, bo nie da sie tego porownac.
"a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
To okrutnie durne pytanie. Chyba że nie jesteś świadom istnienia związków, w któych meżczyzna np pracuje na statku. I wraca na kolację po kilku latach.consultant pisze:jestem po prostu ciekawy czy da się pogodzić związek dwóch osób, z których jedna nastawia się na 30-40 godz tydz pracy (np. w szkole) a druga na 50-60 godz tydz pracy
Że można się dogadać, ułożyć życie - to truizm.
Ty pytasz, czy Tobie z nią się uda. Oczywiście, że jest szansa. Wszystko zależy od was.
Dziwi mnie jednak, że to taki problem jeszcze przed początkiem Twojej kariery. Teraz powinny być wzajemne zapewnienia, deklaracje, także porządkowanie priorytetów i ogólne przewidywanie połączone z tym deklaracjami właśnie. A nie "słuchaj, jak będę duży to z pracy o 21; Ty byś chciała o 15, mamy problem, ale ja chcę jacht - fikasz?"
Shaman, bo ten zwiazek sie sypie juz na etapie powazniejszych, bardziej realnych marzen i planow, podejscia do zycia. Nie tylko o sama prace tu chodzi, ale o oczekiwania od zycia, ktore sa zupelnie inne juz teraz. Dlatego napisalam o patrzeniu w ta sama strone.
"a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
- Wujo Macias
- Maniak
- Posty: 750
- Rejestracja: 24 paź 2006, 05:06
- Skąd: 3miasto
- Płeć:
A pewno, ze takie zycie jest lepsze. Niemniej consultant woli inna sciezke, wiec nie ma co tu gdybac.Stormy pisze:Choc ja prace do 20 uwazam za wyzysk. nie po to zyje zeby charowac calymi dniami. Chce miec cos z zycia, spokoj, czas na spacer po poludniu. I chyba wole to niz czas raz do roku spedzony na jakiejs wycieczce
a w zamian nie widywanie najblizszych przez reszte roku i przegapianie ich zycia
To sie tak latwo mowi gdy nie trzeba samemu wybierac, ale ja na Twoim miejscu postawilbym jednak na kariere. Moon ma racje- wieksza szansa na zwrot zainwestowanego czasu i wysilku w wypadku kariery, niz kobiety.
Za 1500 netto to ja bym w reke pocalowal i bogom dziekowal za taka kupe szmalu.Za ile? Śmieszne 1500 zł?

Ostatnio zmieniony 28 lut 2009, 13:35 przez Wujo Macias, łącznie zmieniany 1 raz.
"księżycówka, napisałem Ci priva"
księżycówka pisze:że w dzisiejszych czasach wracanie po 12 h pracy do domu to STANDARD, a nie Twoje widzimisię
jesteś z dzieckiem, które nie ma wyobrażenia żadnego.
księżycówka pisze:zadbaj przede wszystkim o siebie, bo kariera jest ważniejsza od niej. Kobiety przychodzą i odchodzą, a ciężko na swoje się pracuje całe życie.
powiedział biedny wyzyskiwany warszawski robocik wielkiego ucisku.
księżycówka pisze:Mnie potrafiono budzić przed świtem i kazać jechać do pracy, po czym i tak miałam jeszcze nadgodziny np do 22
Ja za 3 godziny dostaję tyle $ co ty. Niektórzy faktycznie nie maja wyobrażenia, a zabieraja głos. No ale 22 lata to dziecko.
shaman pisze:meżczyzna np pracuje na statku. I wraca na kolację po kilku latach.
buahaha nastepny bez pojęcia o swiecie <lol2>
Jednym słowem sami eksperci.
Do autora: czas pokaże - jej nie przekonasz. Czas.
Ten związek nie ma szans.
Miltonia ma tu rację. Dla jej dobra i twojego spokoju radziłabym Ci zająć się pracą. (zwłaszcza, że koniec studiów to trochę późno na rozpoczęcie kariery)
Tak jak pisze Miltonia:
Miltonia pisze:Mysle tez, ze ona sie boi wlasnie opisanego przeze mnie scenariusza. Ze nie bedzie Ci wystarczac, ze poznasz inny, ciekawy dla Ciebie swiat, ze on Cie wciagnie. I tak bedzie, tak zawsze jest. Poznasz atrakcyjne kobiete, ktore odniosly sukces, dla ktorych nie jest problemem praca do 20, ktore maja czas i pieniadze zeby zadbac o siebie, zeby sie bawic.
Miltonia ma tu rację. Dla jej dobra i twojego spokoju radziłabym Ci zająć się pracą. (zwłaszcza, że koniec studiów to trochę późno na rozpoczęcie kariery)
Tak jak pisze Miltonia:
. Moim zdaniem to filar każdego związku, jeśli tego nie ma to jakim kolosem by ta miłość nie była, zawsze będzie stała na glinianych nogach. I runie, z większym lub mniejszym hukiem.Miltonia pisze:Milosc to podobno patrzenie w ta sama strone.
- Wujo Macias
- Maniak
- Posty: 750
- Rejestracja: 24 paź 2006, 05:06
- Skąd: 3miasto
- Płeć:
Ale Grace ma racje, to trochę późno, nier za późno. Teraz większość studiujących pracuje, zdobywa doświadczenie. Po studiach ma ja co wpisać do cv, maja jako takie pojecie gdzie by mogli pracować, co jest a co nie jest dla nich. Maja papier i jakieś doświadczenie, często z racji tego, ze mieli prace czyli kasę maja pokończone dobre kursy.
Nie znaczy to, że ten kto zaczyna dopiero po studiach nie ma szans, jest skreślony.
Czyli ty
Nie znaczy to, że ten kto zaczyna dopiero po studiach nie ma szans, jest skreślony.
buahaha nastepny bez pojęcia o swiecie <lol2>
Czyli ty
- Wujo Macias
- Maniak
- Posty: 750
- Rejestracja: 24 paź 2006, 05:06
- Skąd: 3miasto
- Płeć:
Czesc tak, ale mniejszosc. Wiekszosc ludzi na studiach pracuje na promocjach, w knajpach, udziela korepetycji. 4 i 5 rok to okres, kiedy troche wiecej studentow uderza tam, gdzie chcialoby w przyszlosci pracowac, ale wciaz nie sa o jakies oszalamiajace rzesze. I glownie dotyczy to prawnikow oraz niektorych politechnicznych.Dzindzer pisze:Teraz większość studiujących pracuje, zdobywa doświadczenie. Po studiach ma ja co wpisać do cv, maja jako takie pojecie gdzie by mogli pracować, co jest a co nie jest dla nich. Maja papier i jakieś doświadczenie, często z racji tego, ze mieli prace czyli kasę maja pokończone dobre kursy.
Ktos mi pewnie zrzuci, ze zazdroszcze, bo jestem nikim itd. Nie, nie zazdroszcze i tak, jestem zerem. Ale kiedy patrze wokol siebie, a jednak mam wiecej kontaktu z ludzmi studiujacymi, to widze duze rozbieznosci miedzy tym co tu sie pisze, a tym co jest naprawde.
Ale z drugiej strony to dotyczy prawie kazdej kwestii pouszanej na tym forum.

"księżycówka, napisałem Ci priva"
Wujo Macias pisze:Czesc tak, ale mniejszosc.
Myślałam, ze większość, to tak patrząc po rodzinie, znajomych
Wujo Macias pisze:Ale kiedy patrze wokol siebie, a jednak mam wiecej kontaktu z ludzmi studiujacymi, to widze duze rozbieznosci miedzy tym co tu sie pisze, a tym co jest naprawde.
Zapewne masz wiekszy kontakt niż ja. Ja mam kilkoro studiujacych znajomych, trzy osoby z kuzynostwa oraz brata ( i jego kolegów) mniej więcej po równo rozkłada sie to między dziennych i zaocznych. Wiekszość pracuje, wiekszośc tej większości zaczepiła sie w miejscach w jakis sposób związanych z ich przyszła pracą/karierą.
Dzindzer pisze:to trochę późno, nie za późno.
dobrze ujęte. Niedostatecznie dobrze się wyraziłam wcześniej.
Wujo Macias pisze:Dzindzer napisał/a:
Teraz większość studiujących pracuje, zdobywa doświadczenie. Po studiach ma ja co wpisać do cv, maja jako takie pojecie gdzie by mogli pracować, co jest a co nie jest dla nich. Maja papier i jakieś doświadczenie, często z racji tego, ze mieli prace czyli kasę maja pokończone dobre kursy.
Część tak, ale mniejszość.
U mnie też mniejszość. Jeśli już, to jak piszesz - promocje, korki, sklepy i call centre. Zarabiają, ale z karierą taka praca nie ma nic wspólnego, inho.
Puste CV po studiach generalnie znaczy jedno - albo leń, albo chce zostać na uczelni, choć u mnie większość ludzi pracujących na uczelni pracowała/pracuje w dziedzinie, z której jego przedmiot się wywodzi. <ale to już chyba specyfika kierunku, mniejsza o to>
Wujo Macias pisze:Nie, nie zazdroszcze i tak, jestem zerem.
Maciek, na Boga! Płakać mi się chce, jak takie bzdury piszesz!!
Zeszliśmy trochę z tematu, choć ciekawy i bardzo na czasie. Myślę, ze wiele par boryka się z takim dylematami jak autor i jego partnerka. Tak z ciekawości, znacie pary, którym udaje się żyć razem, mimo takich różnic w ambicjach (? kurcze, nawet nie wiem jak to nazwać. Bo czuję, że niesprawiedliwie jest powiedzieć o dziewczynie Consultanta, że nie ma ambicji, bo nie zależy jej na karierze, tylko na rodzinie i spokojnym życiu. W każdym razie wolę sprecyzować swoje myśli, żeby nikogo tu nie obrazić)
FrankFarmer pisze:Jednym słowem sami eksperci.
Nie no ja się ekspertem nie czuję i chętnie poczytam, co tam inni napiszą, bo dopiero zaczynam jakąś tam ścieżkę kariery i słucham, co mówią tam i tu, żeby niecnie wyciągnąć z tego coś przydatnego dla siebie. Tak więc FrankuFarmerze nie oceniaj nas tak
Ostatnio zmieniony 28 lut 2009, 17:44 przez Grace, łącznie zmieniany 3 razy.
- Wujo Macias
- Maniak
- Posty: 750
- Rejestracja: 24 paź 2006, 05:06
- Skąd: 3miasto
- Płeć:
Grace pisze:U mnie też mniejszość. Jeśli już to jak piszesz - promocje, korki, sklepy i call centre. Zarabiają, ale z karierą taka praca nie ma nic wspólnego, inho.
a potem:
Grace pisze:choć u mnie większość ludzi na uczelni pracowała/pracuje w dziedzinie, z której jego przedmiot się wywodzi. <ale to już chyba specyfika kierunku, mniejsza o to>

Ale powiedzmy, ze wiem o co Ci chodzilo.
Gocha nie placz. Wystrczy, ze mi nie jest do smiechu.
"księżycówka, napisałem Ci priva"
Maćku, masz rację bez tego imiesłowu wyszło mi równanie sprzeczne. Dzięks
Optymizm i entuzjazm to najmocniejsze atuty, choć w CV ich nie widać, w życiu jest dzięki nim dużo łatwiej. Ja mam to drugie, Ty miej to pierwsze, razem możemy ukraść słońce, bo na księżyc chętni już się znaleźli
Deal?
Wujo Macias pisze:Gocha nie placz. Wystrczy, ze mi nie jest do smiechu.
Optymizm i entuzjazm to najmocniejsze atuty, choć w CV ich nie widać, w życiu jest dzięki nim dużo łatwiej. Ja mam to drugie, Ty miej to pierwsze, razem możemy ukraść słońce, bo na księżyc chętni już się znaleźli
Ostatnio zmieniony 28 lut 2009, 17:50 przez Grace, łącznie zmieniany 1 raz.
- Wujo Macias
- Maniak
- Posty: 750
- Rejestracja: 24 paź 2006, 05:06
- Skąd: 3miasto
- Płeć:
Grace pisze:Optymizm i entuzjazm to najmocniejsze atuty, choć w CV ich nie widać
- Ale pan wie, ze by objac posade orydantora neurochirurgii potrzebne jest wyksztalcenie medyczne i odpowiedni staz pracy?
- Wiem.
- I spelnia pan te warunki?
- Ni chu..ja, ledwo podstawowke przeszedlem. Ale jestem optymista i mam nieprzerwany "antyweltschmerz".
-... Dobra, bierzemy pana.
"księżycówka, napisałem Ci priva"
Grace pisze:
Zeszliśmy trochę z tematu, choć ciekawy i bardzo na czasie. Myślę, ze wiele par boryka się z takim dylematami jak autor i jego partnerka. Tak z ciekawości, znacie pary, którym udaje się żyć razem, mimo takich różnic w ambicjach (? kurcze, nawet nie wiem jak to nazwać. Bo czuję, że niesprawiedliwie jest powiedzieć o dziewczynie Consultanta, że nie ma ambicji, bo nie zależy jej na karierze, tylko na rodzinie i spokojnym życiu. W każdym razie wolę sprecyzować swoje myśli, żeby nikogo tu nie obrazić)
Tak, znam takich ludzi, nawet wiekszosc moich znajomych. Zwykle to jedno z nich robi kariere, drugie pracuje, ale w "normalnej" pracy. Zwykle kariere robi mezczyzna, kobieta go wspiera. Czyli przygotowuje mu cale zaplecze - prowadzi dom, zalatwia sprawy, organizuje czas wolny, on tylko skupia sie na pracy. Jedna mi kiedys powiedziala "postawilismy na szybszego konia". Tam jest dosc jasny podzial rol, kazdy sie mniej czy bardziej na to zgadza. Mysle, ze zgrzyt bedzie, kiedy mezczyzni wejda w kryzys wieku sredniego, ale sie zobaczy.
Mysle, ze na dluzsza mete trudniej jest tworzyc zwiazek, w ktorym obydwoje chca robic kariere. Nie ma kto zajmowac sie cala logistyka domowa, a jest tego duuuuzo. Wtedy wlasnie nianie i gosposie rzadza.
No i wymaga to, zeby osoba zostajaca w domu, czy ta ktora ma mniej pracy, miala swoje hobby i nie siedziala pokrzywdzona w domu kiedy partner ma bizesowe kolacje, wyjazdy integracyjne, szkolenia wielotygodniowe itd.
Tak wiec da sie, ale wymaga to swiadomosci i wzajemnego wspierania.
Frank, nie wiem na jakim Ty swiecie zyjesz, ale pewnie zupelnie innym. To nie znaczy, ze ten opisany przez ksiezycowke jest nieprawdziwy, czyz nie?
Ostatnio zmieniony 28 lut 2009, 18:18 przez Miltonia, łącznie zmieniany 1 raz.
"a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
księżycówka pisze:Za ile? Śmieszne 1500 zł?
Ja pracuję do 14 i nie za śmieszne 1500 zł


księżycówka pisze:Trochę brutalne, ale - zadbaj przede wszystkim o siebie, bo kariera jest ważniejsza od niej. Kobiety przychodzą i odchodzą, a ciężko na swoje się pracuje całe życie.
I z tym się trzeba zgodzić. Pamiętaj, że im będziesz bardziej ponadprzeciętny, tym większą wartość będziesz miał, zwłaszcza dla kobiet ponadprzeciętnych.
Żyję tym co czuję, z życia biorę to, co mi smakuje.
Szukam i znajduję. Nie dołuję, kiedy mi brakuje.
Lubię, siebie lubię, co chcę robię i co myślę mówię.
Prostą idę drogą i niczego już nie boję się.
Szukam i znajduję. Nie dołuję, kiedy mi brakuje.
Lubię, siebie lubię, co chcę robię i co myślę mówię.
Prostą idę drogą i niczego już nie boję się.
Grace pisze:Tak z ciekawości, znacie pary, którym udaje się żyć razem, mimo takich różnic w ambicjach
znam jedną. moja bardzo dobra koleżanka: jest ambitna,ma czasochłonne studia,w tygodniu ma czas zajęty od 7 do 20- zajęcia w różnych częściach miasta, praktyki w szpitalu prawie codziennie, do tego dorabia pracując w przychodni i pomaga rodzicom w pracy przy sklepie. i co najlepsze ma do tego jeszcze stypendium naukowe :-) a jej facet? jakieś byle jakie zaoczne studia i pracuje wtedy kiedy mu się zachce(czyli rzadko).jej to jakoś bardzo nie przeszkadza,ale już są jakieś zgrzyty, bo on jest zazdrosny, że ona zarabia i to lepiej od niego, no i ciągle się czepia o brak czasu.innych przykładów jakoś nie mam.
Chaos is a friend of mine
Grace pisze:Nie no ja się ekspertem nie czuję i chętnie poczytam, co tam inni napiszą, bo dopiero zaczynam jakąś tam ścieżkę kariery i słucham, co mówią tam i tu, żeby niecnie wyciągnąć z tego coś przydatnego dla siebie. Tak więc FrankuFarmerze nie oceniaj nas tak
O części stałej gwardii forumowej tam przecież była mowa. Tej przemądrzałej co tylko na siku sprzed monitora idzie
![.[:D]. [:D]](./images/smilies/zadowolony.gif)
Miltonia pisze:Frank, nie wiem na jakim Ty swiecie zyjesz, ale pewnie zupelnie innym. To nie znaczy, ze ten opisany przez ksiezycowke jest nieprawdziwy, czyz nie?
Masz rację, wróciłem z zupełnie innego świata. A tamten opisany oczywiście że istnieje, ale ona wypisuje to takim tonem obrażając innych, jakby już nic innego jak 12h/dobe w Wawie się liczyło na świecie. I najgorsze, że ktoś jej może uwierzyć.
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Gdzie ja kogoś obraziłam niby? Proszę o pokazanie!FrankFarmer pisze:ona wypisuje to takim tonem obrażając innych, jakby już nic innego jak 12h/dobe w Wawie się liczyło na świecie. I najgorsze, że ktoś jej może uwierzyć.

Ton uważam zaś i tak za bardzo powściągliwy, bo o ludziach, którzy nie cenią ciężkiej pracy mam co najmniej kiepskie mniemanie.
Frank - fajnie, że masz taką pracę. Gratuluję.
Ale nie każdy ma/chce/może/marzy o takiej.
Nie jest tak jak piszę wszędzie i w każdej dziedzinie tu.
Mówię o tym co znam i widzę.
I dwie sprawy - nie masz pojęcia ile zarabiałam i głos mogę zabrać w każdej dyskusji z jakiej zechcę perspektywy.
A ja się właśnie jak już to głownie z odwrotną sytuacją spotykałam. Mężczyźni na co wyższych stanowiskach, stawiający na karierę raczej trwałych związków nie mieli, a jeśli już to oboje karierowicze. Inaczej kobiety - tu tez często oboje goniący za karierą i horrory z dziećmi, które raz na ruski rok ich widują, ale też dość często ona zapracowana, a on w normalnej pracy. Innymi słowy ona - praca, a on - praca i dom i/lub dzieci z większym naciskiem.Miltonia pisze:Tak, znam takich ludzi, nawet wiekszosc moich znajomych. Zwykle to jedno z nich robi kariere, drugie pracuje, ale w "normalnej" pracy. Zwykle kariere robi mezczyzna, kobieta go wspiera. Czyli przygotowuje mu cale zaplecze - prowadzi dom, zalatwia sprawy, organizuje czas wolny, on tylko skupia sie na pracy. Jedna mi kiedys powiedziala "postawilismy na szybszego konia". Tam jest dosc jasny podzial rol, kazdy sie mniej czy bardziej na to zgadza. Mysle, ze zgrzyt bedzie, kiedy mezczyzni wejda w kryzys wieku sredniego, ale sie zobaczy.
Aż dziw brał mnie czasem, jak bywają w tym wszystkim zgrani
FrankFarmer pisze:jakby już nic innego jak 12h/dobe w Wawie się liczyło na świecie.
Heh, to takie gadanie - praca 12h na dobę nie jest standardem i ... nie jest też receptą na sukces.
księżycówka pisze:I dwie sprawy - nie masz pojęcia ile zarabiałam i głos mogę zabrać w każdej dyskusji z jakiej zechcę perspektywy.
Tak na dobrą sprawę, tak samo ty i ja mamy niewielkie podług całego życia zawodowego doświadczenie, dlatego ja osobiście nie śmiałabym twierdzić, że mogę zająć stanowisko w każdej sprawie, bo znam ją z każdej strony. Bo to by świadczyło tylko o jednym, że tak naprawdę nie wiem w tej kwestii nic.
-
- Początkujący
- Posty: 9
- Rejestracja: 28 lut 2009, 03:07
- Skąd: Polska
- Płeć:
Jednym słowem mnie nie pocieszyliście, bo wygląda na to, że sytuacja jest do niczego patrząc w perspektywie kilku lat:/ Najgorsze jest to, że moją dziewczynę cała rodzina utwierdziła w przekonaniu, że od życia nie powinno się wiele wymagać i trzeba się cieszyć tym co się ma, nawet jeśli to jest niewiele, wpojono jej też pewien minimalizm, czyli pracuj tylko tyle żeby ci starczyło od 1 do 1 i żeby się nie napracować. Słyszałem, że perspektywa pieniędzy i lepszego życia każdego zmienia, ale ja obawiam się, że moja dziewczyna jest jedną z tych, które są nieczułe na argumenty finansowe, tzn. z jednej z strony chciałaby mieć lepiej i w marzeniach podróżuje ze mną po całym świecie na naszym jachcie ale z drugiej się boi że to nie dla niej, że nie jest godna lepszego życia, że to dla bogatych... Druga sprawa, że ona koniecznie chce być tak blisko swojej rodziny, że zupełnie nie akceptuje zamieszkania dalej niż 2 godz drogi od domu (aczkolwiek to już postęp, bo jeszcze 1-2 lata temu nie wyobrażałaby sobie mieszkać dalej niż 30 km od rodzinnej miejscowości). A ja żyję rozbity między 2 światy, z jednej strony jej sympatyczne życie małomiasteczkowe, które nie ukrywam jest całkiem przyjemne ale tylko na kilka dni w miesiącu, a z drugiej moje życie które coraz bardziej zmierza ku wielkiemu biznesowi (szczególny wpływ na to ma środowisko w którym się obracam). Owszem czasami sobie myślę, że mógłbym pójść na kompromis, nie wybierać najbardziej wymagającej kariery ze wszystkich i zrobić jak większość moich znajomych, których satysfakcjonuje praca za średnią krajową brutto i powolne wspinanie się po szczebelkach w często nudnej pracy z nadzieją, że za rok dostaną 500 zł podwyżki, uciułają na tydzień wakacji w Hiszpanii i kupią w końcu wymarzone mieszkanie 50m2 na kredyt na 30 lat. Owszem może i fajne jest to, że zbytnio się nie przemęczają, na zegarkach wybija 17.00 i wszyscy pędzą do domu i mają wszystko gdzieś do następnego dnia 9 rano, w weekend zapijają w wynajętych pokojach i tak się toczy syzyfowa praca, miesiąc za miesiącem... Może nawet są szczęśliwi, może nie marzą nawet o tym żeby kiedyś wyjechać na wyprawę do Chin, przejść kurs pilotażu samolotów i wyjechać z salonu dobrym autem a nie 10-letnim sprowadzonym z Niemiec, w końcu nie każdy do tego dąży. Też bym chciał żeby życie było prostsze, bo szczerze to wcale nie rajcuje mnie wizja spędzania w pracy 60 godz tyg a czasami więcej, też boję się, że na kilku latach się nie skończy i już wpadnę w wir pracoholizmu i tak zostanę, ale świat jest okrutny i nie mamy wyboru, ale chcemy coś osiągnąć i na to ciężko pracujemy albo godzimy się z losem, żyjemy lekko i przyjemnie ale też niewiele dostajemy od życia...
Księżycówka Twoje opowieści o pracy do 2 w nocy przypominają mi historie znajomych konsultantów ze znanej firmy doradztwa strategicznego, bo tam to normalka...
Co do tego, że po studiach jest za późno to się nie zgadzam, bo zależy kto co robił w międzyczasie, poza tym nigdzie nie napisałem, jakie mam doświadczenie itp, ale to nie jest portal o karierze i nie ma sensu o tym pisać...
Nie zmienia to faktu, że wciąż nie wiem co robić, bo z jednej strony wiem, że jeśli ktoś się poświęca dla kogoś i rezygnuje ze swoich marzeń to i tak będzie nieszczęśliwy i prędzej czy później nadejdzie kryzys w takim związku, ale ja nie chcę żeby tak było i wciąż się łudzę, że moja dziewczyna się zmieni, że jeśli tak bardzo mnie kocha to zrozumie, że bardzo mi na tym zależy i będzie mnie wspierać. Zanim zamieszkamy razem minie jeszcze kilka lat, więc do tej pory sporo może się zmienić, do tej pory przynajmniej nie będzie jej przeszkadzało ile pracuję w tygodniu (nawet nie musi tego wiedzieć) bo i tak będziemy mogli się widywać tylko w weekendy. Chyba nie pozostaje mi nic innego jak zacząć swoje i czekać co pokaże los i co z tego wszystkiego wyniknie... bo raczej nierozsądne byłoby obniżanie lotów i dławienie swojego potencjału zanim się w ogóle zaczęło. Chyba się ze mną zgodzicie w tej kwestii, że warto spróbować tej kariery jaka mi się marzy i zobaczyć co z tego wyniknie?
P.S. Ja właśnie nie chciałem nigdy mieć żony karierowiczki, bo nie zależy mi na tym ile moja żona będzie zarabiać, niech to nawet i będzie 1000 zł, szczerze mam to gdzieś. Liczę po prostu na to, że mój potencjał wystarczy, a żona niech robi to na co ma ochotę, choćby i uczy dzieci w szkole albo pisze wiersze, których nikt nie kupi. Moim zdaniem związki gdzie 2 osoby to karierowicze, to najgorsze rozwiązanie, bo tacy ludzie zwykle są ze sobą w związku dla formalności i te dzieci pewnie też są później nieszczęśliwe.
Księżycówka Twoje opowieści o pracy do 2 w nocy przypominają mi historie znajomych konsultantów ze znanej firmy doradztwa strategicznego, bo tam to normalka...
Co do tego, że po studiach jest za późno to się nie zgadzam, bo zależy kto co robił w międzyczasie, poza tym nigdzie nie napisałem, jakie mam doświadczenie itp, ale to nie jest portal o karierze i nie ma sensu o tym pisać...
Nie zmienia to faktu, że wciąż nie wiem co robić, bo z jednej strony wiem, że jeśli ktoś się poświęca dla kogoś i rezygnuje ze swoich marzeń to i tak będzie nieszczęśliwy i prędzej czy później nadejdzie kryzys w takim związku, ale ja nie chcę żeby tak było i wciąż się łudzę, że moja dziewczyna się zmieni, że jeśli tak bardzo mnie kocha to zrozumie, że bardzo mi na tym zależy i będzie mnie wspierać. Zanim zamieszkamy razem minie jeszcze kilka lat, więc do tej pory sporo może się zmienić, do tej pory przynajmniej nie będzie jej przeszkadzało ile pracuję w tygodniu (nawet nie musi tego wiedzieć) bo i tak będziemy mogli się widywać tylko w weekendy. Chyba nie pozostaje mi nic innego jak zacząć swoje i czekać co pokaże los i co z tego wszystkiego wyniknie... bo raczej nierozsądne byłoby obniżanie lotów i dławienie swojego potencjału zanim się w ogóle zaczęło. Chyba się ze mną zgodzicie w tej kwestii, że warto spróbować tej kariery jaka mi się marzy i zobaczyć co z tego wyniknie?
P.S. Ja właśnie nie chciałem nigdy mieć żony karierowiczki, bo nie zależy mi na tym ile moja żona będzie zarabiać, niech to nawet i będzie 1000 zł, szczerze mam to gdzieś. Liczę po prostu na to, że mój potencjał wystarczy, a żona niech robi to na co ma ochotę, choćby i uczy dzieci w szkole albo pisze wiersze, których nikt nie kupi. Moim zdaniem związki gdzie 2 osoby to karierowicze, to najgorsze rozwiązanie, bo tacy ludzie zwykle są ze sobą w związku dla formalności i te dzieci pewnie też są później nieszczęśliwe.
Ostatnio zmieniony 01 mar 2009, 01:27 przez consultant, łącznie zmieniany 1 raz.
consultant pisze:Moim zdaniem związki gdzie 2 osoby to karierowicze, to najgorsze rozwiązanie, bo tacy ludzie zwykle są ze sobą w związku dla formalności i te dzieci pewnie też są później nieszczęśliwe.
Idąc tym torem twój związek powinien być idealny. Dlaczego zatem nie jest?
Te twoje opowiastki nasuwają mi jedno zasadnicze pytanie - pracujesz ty w ogóle czy zamierzasz pracować i na razie tak sobie tylko dywagujesz i rozmyślasz co, by było gdyby?
Jeszcze jedno - jeśli chcesz osiągnąć sukces, o którym tak piszesz nie powinieneś być ciut bardziej zdecydowany?Ja cię widzę jako marzyciela o nastawieniu bliżej nieokreślonym pt. "chciałbym, ale się boję, niech ktoś za mnie zdecyduje".
Ostatnio zmieniony 01 mar 2009, 01:43 przez Grace, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Początkujący
- Posty: 9
- Rejestracja: 28 lut 2009, 03:07
- Skąd: Polska
- Płeć:
Grace pisze:consultant pisze:Moim zdaniem związki gdzie 2 osoby to karierowicze, to najgorsze rozwiązanie, bo tacy ludzie zwykle są ze sobą w związku dla formalności i te dzieci pewnie też są później nieszczęśliwe.
Idąc tym torem twój związek powinien być idealny. Dlaczego zatem nie jest?
Te twoje opowiastki nasuwają mi jedno zasadnicze pytanie - pracujesz ty w ogóle czy zamierzasz pracować i na razie tak sobie tylko dywagujesz i rozmyślasz co, by było gdyby.
Jeszcze jedno - jeśli chcesz osiągnąć sukces, o którym tak piszesz nie powinieneś być ciut bardziej zdecydowany?Ja cię widzę jako marzyciela o nastawieniu bliżej nieokreślonym pt. "chciałbym, ale się boję, niech ktoś za mnie zdecyduje".
Widać o szczęściu związku decyduje wiele czynników, ja po prostu mam nadzieję, że 2 ludzi o zupełnie innych aspiracjach nie wyklucza udanego związku, ale może sobie to wmawiam i łudzę się, że tak jest. A co do związku 2 karierowiczów to ja osobiście raczej bym tak nie chciał, więc to moje spojrzenie na sprawę.
W tym momencie nie pracuję, ale mam już konkretne zaproszenia i oferty od kilku firm z branży, która mnie interesuje i tylko ode mnie zależy co dalej z tym zrobię, a mogę zacząć choćby i w tym miesiącu. Jedynym powodem dla którego mam wątpliwości jest moja dziewczyna, gdyby nie ona to pewnie w ogóle bym celował w karierę zagranicą nie w Polsce, ale wiem że w kraju też są ogromne możliwości, dlatego potrafię zrezygnować z emigracji bez większego bólu właśnie z myślą o Niej.
Ostatnio zmieniony 01 mar 2009, 01:49 przez consultant, łącznie zmieniany 1 raz.
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 138 gości