Opowiem wam cała historię od początku, może będzie przynudzanie ale wszystko tutaj jest ważne.
Pierwsza dziewczyna z jaką się spotkałem była fajna, zaczęliśmy chodzić ze sobą po tygodniu znajomości, potem po kilku miesiącach zdecydowaliśmy się na współżycie, jak to pierwsze wiadomo nie zawsze udane, w końcu doszło do pełnego stosunku, jak się potem okazało dziewczyna była ode mnie o 7 lat młodsza ja wówczas miałem 21. Związek nasz się zakończył po ok 2 latach, znalazła sobie innego, w między czasie potem wyszło że spotykała się pod koniec naszego związku ze starszym ode mnie o 7 lat czyli 14lat starszy od niej. Ciesze się, że się skończyło. Tylko szkoda ze fakt wieku wyszedł tak późno na jaw.
Druga dziewczyna (5 lat młodsza) była też miła, sympatyczną i fajną dziewczyną, poznaliśmy się bliżej, okazało się że niedawno jej związek się rozpadł, skończyła z chłopakiem który jest narkomanem, spędziliśmy w zasadzie całe wakacje, dużo wyjazdów, zwiedzania, żyć nie umierać, po wakacjach związek się zakończył, wróciła do poprzedniego chłopaka (jest z nim do dziś). w tym związku nie doszło do zbliżenia - jedynie petting
Trzecia dziewczyna (w moim wieku) na początku też była fajna, spotykaliśmy się było miło i fajnie potem spotkania zaczęły wyglądać dziwnie, zaczęła wcześniej wychodzić ze spotkań rzekomo do pomocy koledze którego zostawiła żona przy wychowywaniu dziecka. Związek z nią też nie trwał długo, 4 miesiące, sama skończyła jak się potem okazała była w tym czasie w 6 miesiącu ciąży z tym że kolegą co mu pomagała pilnować dziecka, tutaj związek był naprawdę dziwny, nie doszło do zbliżenia, nie było nawet przejawu jakichś uczuć czy coś w tym stylu, taki zupełnie luźny związek.
Czwarta dziewczyna a zarazem obecna żona. Poznaliśmy się przez internet. W niedługim czasie od poznania zaczęliśmy spędzać bardzo dużo czasu razem, któregoś dnia zaprosiła mnie koleżanka żeby pomóc przy komputerze, oczywiście poszedłem z dziewczyną, zeszło się dłużej niż przypuszczałem wiec zostaliśmy u nich, no i zaczęła się cała historia....... Tej nocy żona straciła swój skarb, cała noc była nasza, bez ograniczeń, zahamowań itp. (pytała czy była pierwszą - powiedziałem że tak - SKŁAMAŁEM, wypomina mi to przy każdej kłótni) znaliśmy się wtedy ok. miesiąca, przyznam że nigdy nie czułem się tak jak wtedy, od razu wiedziałem ze jest to inna sytuacja, inna osoba, całkiem inaczej się rozmawiało, bratnia dusza. Do zbliżeń dochodziło coraz częściej, pragnęliśmy się na wzajem, po ok 2 miesiącach naszej znajomości zaszła w ciąże, nie zabezpieczaliśmy się od początku. Postanowiliśmy być razem, wychować nasz wspólny owoc. W niedługim czasie wzięliśmy ślub, ślub konkordatowy, zamieszkaliśmy u jej rodziców (u moich nie było warunków, za małe) życie normalnie się toczyło, ja pracowałem (serwis), ona była po technikum ,chciała dalej kontynuować, ale była w ciąży. Narodziny naszego dziecka były już coraz bliższe, spędzaliśmy możliwe jak najwięcej czasu razem, czas z rodziną oczywiście jej, bo ta rodzina jest najbliższa z uwagi że mieszkamy razem, moi rodzice mieszkają na drugim końcu miasta, jeździliśmy do jej rodziców na działkę, nad wodę, po prostu suuuuuuper rodzinka, na świat przyszła nasza córka i powiem wam mimo że 13 i w piątek to jest to najszczęśliwszy dzień moim życiu, przez cały czas przed porodem i w trakcie porodu byłem przy niej, nawet jak córka wychodziła na świat to zaglądałem i patrzyłem czy nie dzieje się jej jakaś krzywda. Potem w domu wszystko było ok, wspólnie nie przespane noce, kołysanie, karmienie, tulenie. Moja praca wymagała czasami zostania po godzinach w pracy bądź wcześniejszego w niej bycia, na początku nie przeszkadzało to nikomu, w końcu jakoś trzeba zarobić na utrzymanie rodziny, wszystko było dobrze do czasu... od czasu urodzenia się dziecka żona bardzo się zmieniła, po ok. pół roku od urodzenia się dziecka żona nagle wybuchła i zaczęła mnie pakować, na początku protestowałem, potem nawet zacząłem jej pomagać w tym momencie nie wiedziała co robić i zaczęła mnie prosić żebym został, teściu mówi że tak, to jest jej wina że teraz chce się wyprowadzić, zaczęłaś pakować to teraz płacz. Sprawa przycichła po 2 dniach. wszystko było ok przed rok, po roku żona znów zaczęła mnie pakować, dobrze zgodziłem się i wyprowadziłem, mieszkałem najpierw u rodziców, potem znalazłem sobie stancje, sytuacja ta zaczęła się w okolicach miesiąca sierpnia, po dwóch miesiącach rozłąki żona w końcu napisała czy przypadkiem nie mam zamiaru odwiedzić dziecka itd, owszem zgodziłem, pojechałem, pobawiłem się z dzieckiem wszystko było dobrze, zapytałem jak dalej sobie to wyobraża ten nasz związek, przemilczała to, było wiele odwiedzin dziecka i żony, ale zawsze ten temat pozostawał tematem tabu, w styczniu jej brat się żenił, jakoś powoli, powoli zeszliśmy się znowu, zakupiłem auto, nie jest to szczyt techniki, ale na jaki mnie stać, taki jeżdżę, ważne że nie trzeba nogami przebierać i na głowę się nie leje, (Escort 91r). Znowu wszystko wróciło do normy, zaczął się następny rozdział w naszym życiu, dziecko dorastało, my cały czas u jej rodziców, klika razy odwiedzaliśmy moich, na wiosnę i i na początku lata dużo wyjazdów rodzinnych, Kazimierz, Bałtów, tylko tym razem ja zabierałem swoich rodziców, co było je nie za bardzo na rękę, bo wszędzie ONI ale ok jakoś to przeżyliśmy, było fajnie, czas spędzany z rodziną. Wtedy pracowałem w firmie u siostry, praca ta sama, tylko inny szef
![.[:D]. [:D]](./images/smilies/zadowolony.gif)
Drodzy forumowicze pomóżcie mi!!
Wiem że ją kocham, że kocham dziecko chcę być razem z nimi tylko jak można to załatwić, chcę mieć pełną i kochająca rodzinę.
Wszystkie sugestie będą mile widziane, ale proszę o normalne wypowiedzi.
Dziękuj i pozdrawiam.