przestał kochać....
Moderator: modTeam
przestał kochać....
chciałabym coś zrozumieć jeżeli chodzi o kochanie...
jak już pisałam zostawił mnie chłopak po 3 latach... zrywając ze mną płakał że mi to robi że mnie tak krzywdzi.... itd....
i dzisiaj się dowiedziałam że on te wątpliwości miał jakieś 6 tyg(czy mnie kocha itd) i właśnie o to chodzi czy nie uważacie że 6 tygodni to bardzo mało żeby przekreślić 3 letni związek... jak to jest jak to uczucie się wypala ? chciałabym wiedzieć od tej str właśnie jak ktoś przestaje kochać chciałabym to zrozumieć...
jak już pisałam zostawił mnie chłopak po 3 latach... zrywając ze mną płakał że mi to robi że mnie tak krzywdzi.... itd....
i dzisiaj się dowiedziałam że on te wątpliwości miał jakieś 6 tyg(czy mnie kocha itd) i właśnie o to chodzi czy nie uważacie że 6 tygodni to bardzo mało żeby przekreślić 3 letni związek... jak to jest jak to uczucie się wypala ? chciałabym wiedzieć od tej str właśnie jak ktoś przestaje kochać chciałabym to zrozumieć...
Szczęście robi dobrze ciału, ale smutek rozwija siłę umysłu.
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Nie. Czasem wystarczy dzień.selena177 pisze:czy nie uważacie że 6 tygodni to bardzo mało żeby przekreślić 3 letni związek...
No chyba powinnaś wiedzieć. Normalnie. To jest koniec.selena177 pisze:jak to jest jak to uczucie się wypala ?
Masz 20 lat. Pewnie jeszcze tego doświadczysz.selena177 pisze:chciałabym wiedzieć od tej str właśnie jak ktoś przestaje kochać chciałabym to zrozumieć...
A to już żałosneselena177 pisze:zrywając ze mną płakał że mi to robi że mnie tak krzywdzi.... itd....

Gdy się zakochujesz mózg (konkretnie móżdżek czy tak przydafka ;p) pobudza orgamizm do intensywniejszej produkcji 3 hormonów, dzięki którym czujesz się z tym dobrze. Trwa to 2-4 lata, po czym organizm przestaje sobie radzić, więc mózg spowalnia, wraca do normalnego poziomu intensywności. Wtedy organizm czuje zawód i się denerwuje. Następuje kryzys. Kończy się zakochanie a zaczyna miłość. Lub następuje rozstanie.selena177 pisze:chciałabym wiedzieć od tej str właśnie jak ktoś przestaje kochać chciałabym to zrozumieć...
Czasem wystarcza 2 minuty, ale jesli chodzi o uczucie to normalne sa wzloty i upadki. A w 6 tygdni mozna poznac ze to nie zwykly upadek a koniec.księżycówka pisze:Nie. Czasem wystarczy dzień.
Dokladnie tak samo jak zaczyna tylko odwrotnieselena177 pisze:chciałabym wiedzieć od tej str właśnie jak ktoś przestaje kochać chciałabym to zrozumieć...
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Zrozumiec będzie ci trudno, zresztą czy jest sens analizowania czegoś co sie skończyło. Czasem gdy człowiek za dużo myśli zaczyna szukać dziury tam gdzie jej nie ma. W rozpadzie wina jest zawsze po środku chocbyśmy nie wiem jak strasznie sie z tym nie zgadzali. Nic nie bierze sie z powietrza o tyle zawsze na gorszej pozycji jest ten którego rzucono niż ten co rzuca. To kwestia konfortu psychicznego po prostu. Przeważnie rzucamy dla kogoś więc ... nie ma bólu ale nowa euforia
Zawsze po nocy jest dzień i z czasem zrozumiesz że tak po prostu jest lepiej. Jeśli ktoś kogos kocha to nawet nie wiem jak powazny konflik nigdy nie naruszy podstaw związku na jakim został zbudowany - miłości i szacunku. I co najważniejsze nie ma sie wątpliwosci że to jest ta właśnie odpowiednia osoba.
I nic nie wiem i nic nie rozumiem
I
iąż wierzę biednymi zmysłami
Ze ci ludzie na drugiej półkuli
Muszą chodzić do góry nogami
"Julian Tuwim"
I

Ze ci ludzie na drugiej półkuli
Muszą chodzić do góry nogami
"Julian Tuwim"
Wiesz chodzi o to że ja tak naprawdę rozumiem, że tak musiało być przecież niechce żeby ktoś był ze mną z litości... i też uważam że wina leży po środku... jeżeli chodzi o moją wine to mogłabym powiedzieć że robiłam wszytsko dla niego... na każdym kroku pokazywałam jak go kocham... potrafiłam zrezygnować dla niego z wielu rzeczy i myślę że to był błąd. Chociaż on mówi mi cały czas że po mojej stronie niema żadnej winy że to jego uczucia są skopane... ale ja patrze na to tak że wina musi być i po mojej stronie bo to on mnie przestał kochać nie kogoś innego tylko mnie ! czyli musi być coś nie tak bo jakbym była taka bez winy to by mnie kochał dalej...
Wiesz jest sens w analizowaniu bo może mój przyszły związek(o ile w ogóle będzie) będzie o tyle lepszy że nie będę popełniać błędów... ale ten strach przed porzuceniem myślę że będzie mi towarzyszył już zawsze...
i przede wszystkim wiem że aby zamknąć ten rozdział muszę całkowicie się odizolować od tego co było... nie pisać do niego ani nic..
ale to już 10 dzień a tylko raz udało mi się nie pisać... on mówi że mogę pisać jak mi to pomaga.... ale ja cholera wiem że mi to nie pomoże... Tak jak napisałeś szilkert szukam dziury w całym szukam czego ? hmm niewiem może jakiejś nadziei? jestem rozdarta pomiędzy moim rozsądkiem a sercem
Wiesz jest sens w analizowaniu bo może mój przyszły związek(o ile w ogóle będzie) będzie o tyle lepszy że nie będę popełniać błędów... ale ten strach przed porzuceniem myślę że będzie mi towarzyszył już zawsze...

i przede wszystkim wiem że aby zamknąć ten rozdział muszę całkowicie się odizolować od tego co było... nie pisać do niego ani nic..
ale to już 10 dzień a tylko raz udało mi się nie pisać... on mówi że mogę pisać jak mi to pomaga.... ale ja cholera wiem że mi to nie pomoże... Tak jak napisałeś szilkert szukam dziury w całym szukam czego ? hmm niewiem może jakiejś nadziei? jestem rozdarta pomiędzy moim rozsądkiem a sercem

Szczęście robi dobrze ciału, ale smutek rozwija siłę umysłu.
szilkret pisze: W rozpadzie wina jest zawsze po środku chocbyśmy nie wiem jak strasznie sie z tym nie zgadzali.
Zawsze to jest tak, że jedno płacze a drugie po nim skacze. "Wina zawsze pośrodku" to mit, który służy tym co niszczą i uczucie i emocje drugiego człowieka, niezależnie od tego czy się porzuca czy zostaje rzuconym.
Nie ma takiego wagonika, którego nie da się odczepić, jak to mówią.
selena177 pisze:i właśnie o to chodzi czy nie uważacie że 6 tygodni to bardzo mało żeby przekreślić 3 letni związek...
To masakryczne dużo czasu. Ja bym pewnie w tydzień zakończyła, ale ja jestem dość świadoma tego co czuję
księżycówka pisze:selena177 napisał/a:
zrywając ze mną płakał że mi to robi że mnie tak krzywdzi.... itd....
A to już żałosne
Żałosne i to bardzo. Tak sobie myślę, że jak bym była w kimś zakochana bez pamięci i silne emocjonalnie uzależniona i była taka emocjonalna masochistka to bym chciała by tak ze mną zerwano. Poważnie. zaraz bym szacunek straciła, a za takim do którego szacunku brak się raczej nie płacze
selena177 pisze:nie podoba mi sie to bo to tak jakby kazdy zwiazek po maks 4 latach musial sie rozpasc.... ehhhh
Związek bez miłości, oparty na zakochaniu, fascynacji, namiętności. Taki raczej upadnie
A bardzo wielu ludzi myli miłość z czymś co miłość przypomina, z czymś co ma pewne cechy wspólne
Topp pisze:"Wina zawsze pośrodku" to mit, który służy tym co niszczą i uczucie i emocje drugiego człowieka, niezależnie od tego czy się porzuca czy zostaje rzuconym.
Nie znam przypadku w którym winna była by tylko jedna strona.
a stwierdzenie kto rzuca ten winny jest tłumaczeniem ludzi których nikt na dłuższą metę nie chce
Dzindzer pisze:Nie znam przypadku w którym winna była by tylko jedna strona.
a stwierdzenie kto rzuca ten winny jest tłumaczeniem ludzi których nikt na dłuższą metę nie chce
No widzisz. Ja znam ich conajmniej kilka. I w każdym z nich było tak, że ktoś płakał, a ktoś inny po nim skakał. Przez winę nie rozumiemy, mam nadzieję, tego, że, trywializując, ktoś nie ma brzdęku, żeby zabierać wybrankę na lody do najbardziej lansiarskiej lodziarni lub też ktoś ma małe cycki, a koleżanka ma fajniejsze, hmmm?
Ktoś tutaj stwierdził, że winny zawsze jest ten kto porzuca? czy coś mi umknęło?
Nie ma takiego wagonika, którego nie da się odczepić, jak to mówią.
Jesli tyle zrozumiałaś z tego com napisał, to będziesz ciężkie życie miała.selena177 pisze:nie podoba mi sie to bo to tak jakby kazdy zwiazek po maks 4 latach musial sie rozpasc.... ehhhh
Ani to, ani to.selena177 pisze:czy to jest tak ze do milosci trzeba dojzec? a moze inaczej albo ona jest albo jej niema i niema sie na to wplywu?
szilkret pisze:czy jest sens analizowania czegoś co sie skończyło.
Luiz Felipe Scolari nie zadaje tego pytania i wygrywa. Więc tak, jest sens.
Nie rozumiesz. Po zakochaniu okazuje się, czy będzie z tego miłość czy nie. To nie jest w pełni zależne od nas. Można zrobić maraton kroków i nigdzie z tym nie dojść; czasami zaś wystarczy jeden symboliczny kroczek. Od wielu czynników to zależy. Nie na wszystkie mamy wpływ. Dlatego nie szukaj swojej winy "dla zasady". Jeśli już musisz, to rób to z własnej, szczerej potrzeby analizy. Jak Scolari.selena177 pisze:po zakochaniu trzeba zrobic krok do przodu i zaczac kochac ale nie wszyscy potrafia zrobic ten krok
ja to mam inne zdanie na ten temat może i nie rozumiem ale wydaje mi się że ile ludzi tyle też opinii na ten temat.... bo tak naprawdę nikt nie potrafi sprecyzować co to jest ta miłość przecież człowieka można kochać na wiele sposobów. Ja tam jestem zdania że miłość trzeba pielęgnować nie wystarczy ją odkryć bo jedynie odkryta skazana jest na klęskę. I wg mnie właśnie jak ktoś przestaje kochać to po prostu nie był w stanie tej miłości wypielęgnować w sobie...
hmmm niewiem może i głupoty piszę ale takie moje zdanie całkiem możliwe ze za parę lat będę rozumieć wiecej.
hmmm niewiem może i głupoty piszę ale takie moje zdanie całkiem możliwe ze za parę lat będę rozumieć wiecej.
Szczęście robi dobrze ciału, ale smutek rozwija siłę umysłu.
selena177 pisze: Ja tam jestem zdania że miłość trzeba pielęgnować nie wystarczy ją odkryć bo jedynie odkryta skazana jest na klęskę. I wg mnie właśnie jak ktoś przestaje kochać to po prostu nie był w stanie tej miłości wypielęgnować w sobie...
.
Nie ..

poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
selena177 pisze:Wiesz chodzi o to że ja tak naprawdę rozumiem, że tak musiało być przecież niechce żeby ktoś był ze mną z litości... i też uważam że wina leży po środku... jeżeli chodzi o moją wine to mogłabym powiedzieć że robiłam wszytsko dla niego... na każdym kroku pokazywałam jak go kocham... potrafiłam zrezygnować dla niego z wielu rzeczy i myślę że to był błąd. Chociaż on mówi mi cały czas że po mojej stronie niema żadnej winy że to jego uczucia są skopane... ale ja patrze na to tak że wina musi być i po mojej stronie bo to on mnie przestał kochać nie kogoś innego tylko mnie ! czyli musi być coś nie tak bo jakbym była taka bez winy to by mnie kochał dalej...
Wiesz jest sens w analizowaniu bo może mój przyszły związek(o ile w ogóle będzie) będzie o tyle lepszy że nie będę popełniać błędów... ale ten strach przed porzuceniem myślę że będzie mi towarzyszył już zawsze...![]()
i przede wszystkim wiem że aby zamknąć ten rozdział muszę całkowicie się odizolować od tego co było... nie pisać do niego ani nic..
ale to już 10 dzień a tylko raz udało mi się nie pisać... on mówi że mogę pisać jak mi to pomaga.... ale ja cholera wiem że mi to nie pomoże... Tak jak napisałeś szilkert szukam dziury w całym szukam czego ? hmm niewiem może jakiejś nadziei? jestem rozdarta pomiędzy moim rozsądkiem a sercem
Nie pomoże na pewno wrecz przeciwnie, dajesz mimowolnie jeszcze lepszy komfort psychiczny bylemu. Fajnie jest tak jako osoba której nie chcemy zabiega o nas. Jego decyzja jest niezmienna a nawet jeśli ta nadzieja by się pojawiła (czytaj litość) to nic dobrego by z tego nie wyszło, dla Ciebie.
Pytanie jest jeszcze jedno a skąd wiesz że kochał cię w ogóle
Trudny jest wybor miedzy sercem a rozsądkiem a pogodzić je czasem to rzecz niemożliwa. Ale wtedy dobrze by było spojrzec na sprawę z innej perspektywy i dopiero wtedy zdecydować. Z mojej perspektywy za bradzo idziesz mu na rękę i poniżasz sie by uslyszeć od niego troche ciepłych słów które powinny ci się należeć jak psu zupa i to bez błagania o to. Szacunek dla samej siebie jest wyznacznikiem jak inni będą nas widzieć. Ty jesteś najwazniejsza i twoje dobro

I nic nie wiem i nic nie rozumiem
I
iąż wierzę biednymi zmysłami
Ze ci ludzie na drugiej półkuli
Muszą chodzić do góry nogami
"Julian Tuwim"
I

Ze ci ludzie na drugiej półkuli
Muszą chodzić do góry nogami
"Julian Tuwim"
wiesz co może i masz rację że się poniżam,ale nadal mi tak cholernie zależy!! to jest silniejsze ode mnie... wczoraj było ok nic nie pisałam do niego ani nic byłam z koleżanka w pubie i bawiłam się świetnie ale dzisiaj ... dzisiaj myślę tylko o nim i mnie skręca żeby do niego napisać... chce z nim rozmawiać
jakoś wszystko mnie teraz przeraża....
moje plany legły w gruzach po prostu wszystko jest teraz inne... a ja tak bardzo bym chciała wiedzieć co on robi i w ogóle...
a czy mnie kochał? w sumie ciężko powiedzieć bo jeżeli te zakochanie trwa do 4 lat to mógł być we mnie zakochany przez 2.5 roku....

moje plany legły w gruzach po prostu wszystko jest teraz inne... a ja tak bardzo bym chciała wiedzieć co on robi i w ogóle...
a czy mnie kochał? w sumie ciężko powiedzieć bo jeżeli te zakochanie trwa do 4 lat to mógł być we mnie zakochany przez 2.5 roku....
Szczęście robi dobrze ciału, ale smutek rozwija siłę umysłu.
selena177 pisze:jakoś wszystko mnie teraz przeraża....
moje plany legły w gruzach po prostu wszystko jest teraz inne...
Jest inne i dlatego Cię przeraża. Zazwyczaj jest tak, że nie przeżywa sie rozstania ze względu na jakąs "potworną rane w sercu", ale własnie ze strachu- ze strachu jak to jest być samemu, jak to jest tłumaczyć rodzinie/znajomym czemu się rozstaliście, ze strachu, że ciężko będzie pokochac kogoś inneg- bo przcież ten już miał być na całe zycie i basta, ze strachu czy ktoś taki w ogole się pojawi. Powody lęku mozna wymieniać prez najbliższe 3 godziny....
Tak jak i tłumaczyć Ci, że bedzie dobrze, ze zapomnisz, że poznasz kogoś, że jesteś silna.
Czas leczy rany. I tyle. Musisz trochę pobeczeć, trochę pocierpieć, nie ominiesz tego- nie zapijesz, nie "wytańczysz". Nie Ciebie pierwszą facet zostawił i nie ostatnią.
"(...) pomyśl... co za głupiec z niego-
mówi, że umiera z mego powodu....
zupełnie jakbym była chorobą"
mówi, że umiera z mego powodu....
zupełnie jakbym była chorobą"
tak to jest racja jest wszytstko zupełnie inne już zapomnialam jak to jest byc sama.... i jak moza sie cieszyc z zycia bedac sama... heh i ta potworna ilosc wolnego czasu... ale od stycznia zapisze sie na kurs tanca bo taki zawsze chcialam i czas na to teraz znajde
trzymam sie tego ze czas leczy wszytsko.... i bedzie dobrze
trzymam sie tego ze czas leczy wszytsko.... i bedzie dobrze
Szczęście robi dobrze ciału, ale smutek rozwija siłę umysłu.
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 294 gości