Czasem warto zaryzykowac?!
Moderator: modTeam
Czasem warto zaryzykowac?!
Pewnie nie najlepszy temat na to forum, ale w sumie nawet jesli nikt nie odpowie to i tak mi ulzy jak sie wypisze;-)
Chodzi o to, ze mam powazny dylemat. Dzis jestem prawie szczesliwa osobka. Jestem sobie po pierwszym roku studiow. Mam genialnych przyjaciol. I tych nowych, z uczelni, i tych, ktorych "nabylam" przez 20 prawie lat swojego zycia. Jest tu moja rodzina, raz lepiej raz gorzej nam sie uklada, ale jest i zawsze moge na nia liczyc. No i sa moje koniki, moj klub jezdziecki. Do pelni szczesci brakuje mi tylko mojego faceta, ktory jest setki kilometrow ode mnie. I w tym miejscu zaczyna sie moj dylemat.
Mianowicie rozwazam czy by sie do niego nie przeprowadzic. Studiowalabym tam na kierunku, ktory jest mi nawet blizszy niz obecny, z tym ze zaocznei (dzis dziennie). Pracowalabym (nawet On twierdzi, ze nie musze, ale nie chce byc w 100% od niego zalezna). Nie mielibysmy najmniejszego problemu z utrzymaniem i studiow i siebie, gdyz moj facet ma dobra prace. Tylko ze musialabym sie pozegnac z calym moim zyciem. A nie chce tego, nie teraz!
Przypuszczam, ze jako ze na forum wiekszosc romantykow jest to uslysze "idz za glosem serca", ale... to nie takie proste. Ryzykuje naprawde wszystko. Rzucam obecne studia i zaczynam inne od poczatku. Rodzice mnie wydziedzicza, bo dla nich moja decyzja to bedzie najwiekszy blad wychowawczy (bo nie trawia Go, najchetniej spakowaliby Go do paczki i wyslali do Honolulu zapewnie uprzednio kastrujac). Zosatwiam przyjaciol. Tam sama, tylko (aż?) z nim. Pakuje sie w szara i brutalna rzeczywistosc. Praca, dom, praca, dom... weekendami nauka. Wiem, ze taki stan rzeczy jest nieuchronny, ale chcialabym sobie jak najdluzej przedluzc mlodosc. Ci co studiuja dziennie wiedza o czym mowie. Niezapomniane czasy. niezapomniane imprezy.
Wszystko to strace. Na drugiej szali jest moj ukochany. Wiem, ze to i tak bedzie tylko moja decyzja, ale myslicie, ze warto ryzykowac?
Chodzi o to, ze mam powazny dylemat. Dzis jestem prawie szczesliwa osobka. Jestem sobie po pierwszym roku studiow. Mam genialnych przyjaciol. I tych nowych, z uczelni, i tych, ktorych "nabylam" przez 20 prawie lat swojego zycia. Jest tu moja rodzina, raz lepiej raz gorzej nam sie uklada, ale jest i zawsze moge na nia liczyc. No i sa moje koniki, moj klub jezdziecki. Do pelni szczesci brakuje mi tylko mojego faceta, ktory jest setki kilometrow ode mnie. I w tym miejscu zaczyna sie moj dylemat.
Mianowicie rozwazam czy by sie do niego nie przeprowadzic. Studiowalabym tam na kierunku, ktory jest mi nawet blizszy niz obecny, z tym ze zaocznei (dzis dziennie). Pracowalabym (nawet On twierdzi, ze nie musze, ale nie chce byc w 100% od niego zalezna). Nie mielibysmy najmniejszego problemu z utrzymaniem i studiow i siebie, gdyz moj facet ma dobra prace. Tylko ze musialabym sie pozegnac z calym moim zyciem. A nie chce tego, nie teraz!
Przypuszczam, ze jako ze na forum wiekszosc romantykow jest to uslysze "idz za glosem serca", ale... to nie takie proste. Ryzykuje naprawde wszystko. Rzucam obecne studia i zaczynam inne od poczatku. Rodzice mnie wydziedzicza, bo dla nich moja decyzja to bedzie najwiekszy blad wychowawczy (bo nie trawia Go, najchetniej spakowaliby Go do paczki i wyslali do Honolulu zapewnie uprzednio kastrujac). Zosatwiam przyjaciol. Tam sama, tylko (aż?) z nim. Pakuje sie w szara i brutalna rzeczywistosc. Praca, dom, praca, dom... weekendami nauka. Wiem, ze taki stan rzeczy jest nieuchronny, ale chcialabym sobie jak najdluzej przedluzc mlodosc. Ci co studiuja dziennie wiedza o czym mowie. Niezapomniane czasy. niezapomniane imprezy.
Wszystko to strace. Na drugiej szali jest moj ukochany. Wiem, ze to i tak bedzie tylko moja decyzja, ale myslicie, ze warto ryzykowac?
Tak jak napisałaś będzie to tylko Twoja decyzja. Nie wiem ile lat się znacie i jak dobrze. Mimo, że też jestem spontaniczny i robię wiele rzeczy kierująć się "serduszkiem" wstrzymałbym się jeszcze a najważniejsze pogadał z rodziną. Jest sporo do stracenia a niewiadomo co do zyskania. Idylla może się skończyć w każdej chwili a rodzina mimo wszystko to rodzina.
Ale... jak to czujesz - zaryzykuj. Mimo wszystko ja bym chyba zaryzykował.
Ale... jak to czujesz - zaryzykuj. Mimo wszystko ja bym chyba zaryzykował.
Jak powiem rodzicom to mnie predzej przykuja do kaloryfera niz puszcza z czystym sumieniem. Raz: ze to wlasnie do niego sie wprowadzam a oni maja uprzedzenia, dwa: dla nich mieszkac z chlopakiem to od razu zaraz dziecko, pieluchy itp.
Znamy sie 4 lata i od razu przyjaznilismy. Od 2 lat jestesmy ze soba. Znamy sie mysle, ze bardzo dobrze, duzo razem przeszlismy, z tym ze on ostatnie 9 m-cy mieszka w Gdansku (ja Lublin) co powaznie ogranicza nam kontakty, choc widujemy sie tak dosyc czesto i solidnie :-), rozmawiamy ze soba codziennie niemal.
Przypuszczam, ze wlasciwie zadna sila nas nie rozdzieli i finalnie bedziemy zawsze razem. Ale mozemy byc juz jutro wlasciwie NAPRAWDE RAZEM, albo ewentuaalnie za 4 lata, kiedy skoncze studia...
Znamy sie 4 lata i od razu przyjaznilismy. Od 2 lat jestesmy ze soba. Znamy sie mysle, ze bardzo dobrze, duzo razem przeszlismy, z tym ze on ostatnie 9 m-cy mieszka w Gdansku (ja Lublin) co powaznie ogranicza nam kontakty, choc widujemy sie tak dosyc czesto i solidnie :-), rozmawiamy ze soba codziennie niemal.
Przypuszczam, ze wlasciwie zadna sila nas nie rozdzieli i finalnie bedziemy zawsze razem. Ale mozemy byc juz jutro wlasciwie NAPRAWDE RAZEM, albo ewentuaalnie za 4 lata, kiedy skoncze studia...
Dobra rada
zostan Ty se przy rodzicach
masz 19 lat , uwierz pojmowanie swiati i wielu spraw jest znacznie inne nizli powinno ! nie mówie ze złe , by wszystko było jasne!!
I co wam sie tak wszystkim spieszy do ozenku , to mozna zrobic zawsze !!! tylko po co ? by miec dokument przynaleznosci kogos do siebie
dajcie temu czas ,on najlepszym doradcą 


I co wam sie tak wszystkim spieszy do ozenku , to mozna zrobic zawsze !!! tylko po co ? by miec dokument przynaleznosci kogos do siebie

poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
tutaj chyba wyjdzie na jaw to ze jestem straszna asekurantka, ale osobiscie nie wiem czy zaryzykowałabym podjac taka decyzje.....ostatecznie nigdy nie znalazłam sie w takiej sytuacji i jeszcze dłuuuugo w takowej nie bede,nie wiem jak zyłoby mi sie zdala od mojego misia majac swiadomosc ze mozemy byc razem......
decyzja nalezy do ciebie,ale moze krzys ma racje ze lepiej poczekac co czas pokaze
zycze powodzenia!!
decyzja nalezy do ciebie,ale moze krzys ma racje ze lepiej poczekac co czas pokaze
zycze powodzenia!!
Amazonko... a poczekaj Ty jeszcze trochę. Gdybyś była pewna swego to by nie było tego pytania. Czyli jednak coś Cię trzyma, a skoro trzyma... daj temu CZAS.
CO ma być to będzie.
Rodzina uwazam ma racje, chce li tylko Twego dobra, chyba sie im nie dziwisz...
I ja równiez nie spieszyłabym się do tak szybkiego angażowania się w "poważne" życie. Masz jeszcze czas, a przede wszystkim młodosć i uroki zycia studenckiego. Kto tego nie zazyje moze sie rozchorowac w przyszlosci...
Uwazaj i poczekaj- ot moja rada.
CO ma być to będzie.
Rodzina uwazam ma racje, chce li tylko Twego dobra, chyba sie im nie dziwisz...
I ja równiez nie spieszyłabym się do tak szybkiego angażowania się w "poważne" życie. Masz jeszcze czas, a przede wszystkim młodosć i uroki zycia studenckiego. Kto tego nie zazyje moze sie rozchorowac w przyszlosci...
Uwazaj i poczekaj- ot moja rada.
... you bleed just to know you're alive ...
Ja też póki co polecam ci zostać. Samej trudno mi się wypowiedzieć czy na twoim miejscu rzuciłabym tak wszystko i wyjechała, nie wiem czy bym się odważyła. Pewnie nie, ale jeżeli mocno bym kochała to nie wiem. To jest niewątpliwie strasznie trudna decyzja i mimo wszystko sama musisz ją podjąć. Nie oglądaj się na innych, posłuchaj zarazem serca swojego i umysłu. Zrób sobie liste plusów i minusów takiego wyjazdu. Na koniec jedynie co ci moge powiedzieć to tylko powodzenia z decyzją.
"Wczuj się w smutek usychającej gałązki, gasnącej gwiazdy i konającego zwierzęcia,
lecz przede wszystkim odczuj ból i smutek człowieka"
lecz przede wszystkim odczuj ból i smutek człowieka"
Powiem Ci, choc na pewno Cie to nie pocieszy, ze za rok bede miala podobny dylemat. Mianowicie moje wymarzone studia znajduja sie w Warszawie niemal nie wyobrazam sobie studioania gdzie indziej ale moj chlopak z ktorym bede juz w tedy 3 lata nie wyobraza sobie wyjazdu do stolicy bo nieznosi tego miasta i chce studiowac u nas we Wrocławiu. nie wiem jak to wszystko sie potoczy ale moze los sam za mnie wybierze i np. nie dostane sie na te studia albo finanse nie pozwola mi wyjechac i sie tam utrzymywac. No ale zostawmy tam moj problem moze powroce z nim za rok na forum
A czy Twoj chlopak nie mialby mozliwosci przyjechac do Ciebie? wiem ze on ma prace ale moze da rade zalatwic podobna u Ciebie w miescie. Dlaczego koniecznie Ty masz odrzucic cale dotychczasowe zycie?
Jak dla mnie to napisalas b. jasno:
skoro nie teraz to poczekaj jak kocha to poczeka i 4 lata az skonczysz studia, zwłaszcza, ze jak piszesz:
wiec nie beda to 4 lata totalnej rozłąki.
Wiadomo, ze cobysmy tu nie napisali to i tak zdecydujesz sama wiec zycze Ci udanej decyzji i zebys nigdy jej nie pozalowala, jaby ona nie byla.

A czy Twoj chlopak nie mialby mozliwosci przyjechac do Ciebie? wiem ze on ma prace ale moze da rade zalatwic podobna u Ciebie w miescie. Dlaczego koniecznie Ty masz odrzucic cale dotychczasowe zycie?
Jak dla mnie to napisalas b. jasno:
nie chce tego, nie teraz!
skoro nie teraz to poczekaj jak kocha to poczeka i 4 lata az skonczysz studia, zwłaszcza, ze jak piszesz:
widujemy sie tak dosyc czesto i solidnie , rozmawiamy ze soba codziennie niemal.
wiec nie beda to 4 lata totalnej rozłąki.
Wiadomo, ze cobysmy tu nie napisali to i tak zdecydujesz sama wiec zycze Ci udanej decyzji i zebys nigdy jej nie pozalowala, jaby ona nie byla.
- taka_jedna
- Maniak
- Posty: 648
- Rejestracja: 29 kwie 2004, 23:49
- Płeć:
ja bym rzuciła wszystko, ale to dlatego że niewiele mnie łączy z tym miejscem. Ale jeśli masz przyjaciół, studia ktore lubisz, rodzinę - radzę zostac.
Sarah - za rok też mnie to czeka...ja chcę do KRakowa ale moj chłopak za nic w swiecie nie chce wyjezdzac...ale to tylko 250 km..bedzie dobrze:)
I jesli nie jestes pewna..nie ryzykuj:)
Sarah - za rok też mnie to czeka...ja chcę do KRakowa ale moj chłopak za nic w swiecie nie chce wyjezdzac...ale to tylko 250 km..bedzie dobrze:)
I jesli nie jestes pewna..nie ryzykuj:)
"Bierz od świata to, co Ci daje, ale nie domagaj się tego, czego Ci dać nie chce. Natomiast prosić możesz zawsze."
Amazanko,
masz 19 lat, przewaznie takie dezyzje o porzuceniu wszystkiego sa blędne, zwlaszca, ze masz dylematy, jesli sie kochacie prztrwacie jeszcze ta rozłokę, a teraz mozesz żyć dalej, tak tak naprawde może będzie cudownie, ale gorzej jesli naprawde się nie ułoży, wiem, że niewarto myśleć pesymistycznie, ale jestem uprzedzona do takich poświęceń przez przyjaciółkę, która teraz cierpi.
masz 19 lat, przewaznie takie dezyzje o porzuceniu wszystkiego sa blędne, zwlaszca, ze masz dylematy, jesli sie kochacie prztrwacie jeszcze ta rozłokę, a teraz mozesz żyć dalej, tak tak naprawde może będzie cudownie, ale gorzej jesli naprawde się nie ułoży, wiem, że niewarto myśleć pesymistycznie, ale jestem uprzedzona do takich poświęceń przez przyjaciółkę, która teraz cierpi.
teraz wszystko zalezy od ciebie ale zastanów sie czy rzeczywiscie nie przetrwacie wiecej czasu zyjac na dwóch krancach Polski ,zeby sie potem nie okazało ze wspólne zycie w nowym miejscu było sielanka tylko na poczatku.Pamietaj twój chłopak sie tam juz zadomowił a Ty masz rzucic wszytsko i zaczynac od nowa. Powiedz mu o swoich wątpliwosciach jak kocha to poczeka i do niczego nie bedzie cie zmuszac!!
wytrzymalisice dlugo w takiej rozlace ..to mysle ze wytrzymacie jeszcze...
diametralnie zmieni to wszystko...wszystko co sobie ukladalas przez 20 lat zycia...a jesli jedna z tych rzeczy (przepraszam ze tak to nazywam) nie wyjdize ...to ciezko i z opuszczona glowa bedziesz wracac do domu...
diametralnie zmieni to wszystko...wszystko co sobie ukladalas przez 20 lat zycia...a jesli jedna z tych rzeczy (przepraszam ze tak to nazywam) nie wyjdize ...to ciezko i z opuszczona glowa bedziesz wracac do domu...
"szczescia nie kupisz gdy klopoty pietrza sie po sufit"
Ryzykuje naprawde wszystko. Rzucam obecne studia i zaczynam inne od poczatku. Rodzice mnie wydziedzicza, bo dla nich moja decyzja to bedzie najwiekszy blad wychowawczy (bo nie trawia Go, najchetniej spakowaliby Go do paczki i wyslali do Honolulu zapewnie uprzednio kastrujac). Zosatwiam przyjaciol. Tam sama, tylko (aż?) z nim. Pakuje sie w szara i brutalna rzeczywistosc. Praca, dom, praca, dom... weekendami nauka. Wiem, ze taki stan rzeczy jest nieuchronny, ale chcialabym sobie jak najdluzej przedluzc mlodosc. Ci co studiuja dziennie wiedza o czym mowie. Niezapomniane czasy. niezapomniane imprezy.
Dziewczyno - sama sobie odpowiedzialas..
A facet..nie pierwszy - nie ostatni (bardzo prawdopodobne)
jakbys pomieszkala z nim na codzien, szybko kupilabys bilet powrotny.
znam z autopsji
Zgadzam sie wlasciwie z kazda z Waszych odpowiedzi. Faktycznie ryzyko jest ogromne i pewnie nawet zbyt duze jak na taka mloda osobke. A i owszem, jesli mamy byc ze soba to bedziemy mimo odleglosci. Jednak... zdecydowalam sie. Wyjezdzam jutro. Na razie na probe, we wrzesniu wroce tu lub nie.
Po glebszym przemyslenu nie trace tak naprawde nic wartosciowego. Studia podejme ciekawsze i zwiazane z tym, co naprawde chce z wyciu robic. Przyjaciol jesli byli prawdziwi nie strace mimo odleglosci, poza tym wyjzad predzej czy pozniej jest nieunikniony. Naucze sei samodzielnosci i oderwe od spodnicy mamy. W pelni sie usamodzielnie. No a przede wszystkim bede z facetem, ktorego kocham. Rodzina zawsze pozostanie moja rodzina, wiec nawte jesli na pocatku im sie pomysl nie podoba to sie pogodza z faktami. Moja pasja )konmi moge zajmowac sie wszedzie (ehh to juz nie bede TE, ale jednak...).
Trzymajcie kciuki!
Po glebszym przemyslenu nie trace tak naprawde nic wartosciowego. Studia podejme ciekawsze i zwiazane z tym, co naprawde chce z wyciu robic. Przyjaciol jesli byli prawdziwi nie strace mimo odleglosci, poza tym wyjzad predzej czy pozniej jest nieunikniony. Naucze sei samodzielnosci i oderwe od spodnicy mamy. W pelni sie usamodzielnie. No a przede wszystkim bede z facetem, ktorego kocham. Rodzina zawsze pozostanie moja rodzina, wiec nawte jesli na pocatku im sie pomysl nie podoba to sie pogodza z faktami. Moja pasja )konmi moge zajmowac sie wszedzie (ehh to juz nie bede TE, ale jednak...).
Trzymajcie kciuki!
-
- Uzależniony
- Posty: 330
- Rejestracja: 12 sty 2004, 01:02
- Skąd: Trójmiasto
- Płeć:
To poważna decyzja.
Dobrze by było porozmawiać o tym co czujesz ze swoim ukochanym i dowiedzieć sie co on o tym wszystkim sądzi.
Przeprowadzka to droga wyrzeczeń ale i droga do samodzielności jak mówisz. Nie przekonują mnie teksty jak kocha to poczeka. Nie ma takiego uczucia co wytrzyma duże odległości na długi czas. To są wyjątki, prawdziwe wyjątki.
Może to głupie ale zapytaj swoją sympatię czy dla ciebie przeprowadziłby sie do twojego miasta. Zobacz co odpowie jak zareaguje. Nie ma sie co śpieszyć, macie czas do namysłu i dużo czasu do podjęcia decyzji. Kwestia jest taka czy obie strony są na to zdecydowane w 100%. Podrekreślam obie strony.
Jedno jest pewne: którąkolwiek stronę wybierzesz będzie trudno, bardzo trudno.
Podro
Dobrze by było porozmawiać o tym co czujesz ze swoim ukochanym i dowiedzieć sie co on o tym wszystkim sądzi.
Przeprowadzka to droga wyrzeczeń ale i droga do samodzielności jak mówisz. Nie przekonują mnie teksty jak kocha to poczeka. Nie ma takiego uczucia co wytrzyma duże odległości na długi czas. To są wyjątki, prawdziwe wyjątki.
Może to głupie ale zapytaj swoją sympatię czy dla ciebie przeprowadziłby sie do twojego miasta. Zobacz co odpowie jak zareaguje. Nie ma sie co śpieszyć, macie czas do namysłu i dużo czasu do podjęcia decyzji. Kwestia jest taka czy obie strony są na to zdecydowane w 100%. Podrekreślam obie strony.
Jedno jest pewne: którąkolwiek stronę wybierzesz będzie trudno, bardzo trudno.
Podro
- taka_jedna
- Maniak
- Posty: 648
- Rejestracja: 29 kwie 2004, 23:49
- Płeć:
gratuluję decyzji, chociaż na poczaku byłam przeciwna to po Twoich slowach wiem że sobie poradzisz
Mam nadzieję że wszystko będzie pięknie a jeśli chciałabyś wrocić, tu zawsze będzie dom 
"Bierz od świata to, co Ci daje, ale nie domagaj się tego, czego Ci dać nie chce. Natomiast prosić możesz zawsze."
Gratuluje decyzji. Można nawet powiedzieć, że podjełaś "męską" decyzje
.
A tak serio mówiąc to rzeczywiście można powiedzieć, że wszystko dobrze przemyślałaś. Widać po twoich słowach, że bardzo go kochasz. Z całego serca życze ci powodzenia tam z ukochanym. Mnie samej zastanawia to co się zmieni w moim życiu od października kiedy wyjade na studia. Czy nie strace kontaktu z przyjaciółką (ona będzie studiować w warszawie). Bo co do naszej paczki to zapewne się rozwali bo każdy studiujować będzie gdzie indziej. Ale pozna się nowych ludzi i może też będzie oki. Więc głowa do góry, wszystko może się ułożyć jeszcze bardzo dobrze.
A tak serio mówiąc to rzeczywiście można powiedzieć, że wszystko dobrze przemyślałaś. Widać po twoich słowach, że bardzo go kochasz. Z całego serca życze ci powodzenia tam z ukochanym. Mnie samej zastanawia to co się zmieni w moim życiu od października kiedy wyjade na studia. Czy nie strace kontaktu z przyjaciółką (ona będzie studiować w warszawie). Bo co do naszej paczki to zapewne się rozwali bo każdy studiujować będzie gdzie indziej. Ale pozna się nowych ludzi i może też będzie oki. Więc głowa do góry, wszystko może się ułożyć jeszcze bardzo dobrze.
"Wczuj się w smutek usychającej gałązki, gasnącej gwiazdy i konającego zwierzęcia,
lecz przede wszystkim odczuj ból i smutek człowieka"
lecz przede wszystkim odczuj ból i smutek człowieka"
amazonka pisze:Zgadzam sie wlasciwie z kazda z Waszych odpowiedzi. Faktycznie ryzyko jest ogromne i pewnie nawet zbyt duze jak na taka mloda osobke. A i owszem, jesli mamy byc ze soba to bedziemy mimo odleglosci. Jednak... zdecydowalam sie. Wyjezdzam jutro. Na razie na probe, we wrzesniu wroce tu lub nie.
Po glebszym przemyslenu nie trace tak naprawde nic wartosciowego. Studia podejme ciekawsze i zwiazane z tym, co naprawde chce z wyciu robic. Przyjaciol jesli byli prawdziwi nie strace mimo odleglosci, poza tym wyjzad predzej czy pozniej jest nieunikniony. Naucze sei samodzielnosci i oderwe od spodnicy mamy. W pelni sie usamodzielnie. No a przede wszystkim bede z facetem, ktorego kocham. Rodzina zawsze pozostanie moja rodzina, wiec nawte jesli na pocatku im sie pomysl nie podoba to sie pogodza z faktami. Moja pasja )konmi moge zajmowac sie wszedzie (ehh to juz nie bede TE, ale jednak...).
Trzymajcie kciuki!
Zła decyzja , do roku bedziesz sama o tym wiedziała i powiesz Krzys miał rację , obym sie mylił !!!
powodzenia
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 368 gości