Pełna rozsypka.
Moderator: modTeam
Pełna rozsypka.
Wiedziałam że tutaj jeszcze kiedyś napłodzę kolejny temat... Chyba już tak zawsze będzie gdy ktoś mnie rzuci, gdy ja kogoś rzucę, czy w ogóle rozejdziemy się bez orzekania o "winie".
Ale teraz to ja już nie wiem co jest ze mną nie tak, że faceci się mnie w ogóle nie trzymają. Czy ja mam jakąś skrzywioną psychikę że pakuję się w związki z niepewnymi? Czy w ogóle jestem taka straszna że po jakimś czasie ode mnie uciekają? Nie wiem, a chciałabym to zrozumieć.
Właśnie jestem w trakcie "choroby porozpadowej" (wiecie, płacz co chwila, rozmyślanie co się zrobiło źle, itp.).
Byłam z nim kilka m-cy, ale to w sumie nieważne, bo i tak przeżywam to trochę bardziej niż powinnam.
A to wszystko zaczęło się w sumie tydzień temu. On nie powiedział mi że przyjeżdża do niego "psiapsiuła" - jak to określił - z Krakowa na kilka dni - w sumie to dowiedzialam sie przez przypadek, bo zdecydowałam się do niego pojechać w czwartek wieczorem i mu to powiedziałam. On wtedy mi powiedział o niej, i że jeszcze ktoś przyjeżdża i że ma kłopot z noclegiem (ale żebym przyjechała - to się jakoś pomieścimy). Kiedy zapytałam się gdzie będzie spał, to stwierdził że z nią. No zdziebko mnie to zabolało i powiedziałam żeby wybił to sobie z głowy. Podobno się zgodził i spał w wannie. Przyjechałam w piątek rano, pobyłam trochę z nimi, trochę pogadaliśmy. W sobotę rano trochę porozmawialiśmy o tym jak się czuję zagrożona przez nią, o tym że jest mi źle, i że szlag by mnie trafił gdyby spał z nią w jednym łóżku.
A potem wieczorem zrobiliśmy mini-imprezkę. Był u nas jeszcze nasz wspólny kolega, no i ona. W trakcie czułam się zapomniana.... gdyby nie ten kolega, równie dobrze mogłabym patrzeć się w sufit, albo po prostu wyjść - ona i on w ogóle by tego pewnie nie zauważyli. Potem zobaczyłam że się przytulali w łazience (ona podobno ma jakieś kłopoty ze zdrowiem i sercowe). Kiedy ja odpadłam, odpadł kolega z picia i poszliśmy spać, oni przenieśli się do drugiego pokoju żeby nam nie przeszkadzać. Rano się budzę, a oni spali w jednym łóżku. On zobaczył mnie, próbował coś do mnie mówić, ale ja byłam w szoku i nie chciałam go słuchać. Poszedł spać, a ja po godzinie, dwóch pojechałam do domu, bez słowa. Od tamtego czasu się wszystko popsuło...
Niby mu na mnie zależy, niby mnie kocha... Ale nie wiem już co on tak naprawdę chce. Pisze że ma mętlik w głowie, że coś do niej poczuł, ale nie wie co (!), że nigdy nie rozwalił tak sobie życia, raniąc przy tym innych. że moja przyjaźń to byłby dar dla niego, na który nie zasługuje. I jeszcze kilka innych tekstów.
Wiem że to koniec. Ale nie rozumiem już tego. Jestem zagubiona, i w ogóle tak jakoś słabo się czuję. Pomóżcie mi go zrozumieć, żebym mogła odetchnąć, otworzyć się na leczenie...
Ale teraz to ja już nie wiem co jest ze mną nie tak, że faceci się mnie w ogóle nie trzymają. Czy ja mam jakąś skrzywioną psychikę że pakuję się w związki z niepewnymi? Czy w ogóle jestem taka straszna że po jakimś czasie ode mnie uciekają? Nie wiem, a chciałabym to zrozumieć.
Właśnie jestem w trakcie "choroby porozpadowej" (wiecie, płacz co chwila, rozmyślanie co się zrobiło źle, itp.).
Byłam z nim kilka m-cy, ale to w sumie nieważne, bo i tak przeżywam to trochę bardziej niż powinnam.
A to wszystko zaczęło się w sumie tydzień temu. On nie powiedział mi że przyjeżdża do niego "psiapsiuła" - jak to określił - z Krakowa na kilka dni - w sumie to dowiedzialam sie przez przypadek, bo zdecydowałam się do niego pojechać w czwartek wieczorem i mu to powiedziałam. On wtedy mi powiedział o niej, i że jeszcze ktoś przyjeżdża i że ma kłopot z noclegiem (ale żebym przyjechała - to się jakoś pomieścimy). Kiedy zapytałam się gdzie będzie spał, to stwierdził że z nią. No zdziebko mnie to zabolało i powiedziałam żeby wybił to sobie z głowy. Podobno się zgodził i spał w wannie. Przyjechałam w piątek rano, pobyłam trochę z nimi, trochę pogadaliśmy. W sobotę rano trochę porozmawialiśmy o tym jak się czuję zagrożona przez nią, o tym że jest mi źle, i że szlag by mnie trafił gdyby spał z nią w jednym łóżku.
A potem wieczorem zrobiliśmy mini-imprezkę. Był u nas jeszcze nasz wspólny kolega, no i ona. W trakcie czułam się zapomniana.... gdyby nie ten kolega, równie dobrze mogłabym patrzeć się w sufit, albo po prostu wyjść - ona i on w ogóle by tego pewnie nie zauważyli. Potem zobaczyłam że się przytulali w łazience (ona podobno ma jakieś kłopoty ze zdrowiem i sercowe). Kiedy ja odpadłam, odpadł kolega z picia i poszliśmy spać, oni przenieśli się do drugiego pokoju żeby nam nie przeszkadzać. Rano się budzę, a oni spali w jednym łóżku. On zobaczył mnie, próbował coś do mnie mówić, ale ja byłam w szoku i nie chciałam go słuchać. Poszedł spać, a ja po godzinie, dwóch pojechałam do domu, bez słowa. Od tamtego czasu się wszystko popsuło...
Niby mu na mnie zależy, niby mnie kocha... Ale nie wiem już co on tak naprawdę chce. Pisze że ma mętlik w głowie, że coś do niej poczuł, ale nie wie co (!), że nigdy nie rozwalił tak sobie życia, raniąc przy tym innych. że moja przyjaźń to byłby dar dla niego, na który nie zasługuje. I jeszcze kilka innych tekstów.
Wiem że to koniec. Ale nie rozumiem już tego. Jestem zagubiona, i w ogóle tak jakoś słabo się czuję. Pomóżcie mi go zrozumieć, żebym mogła odetchnąć, otworzyć się na leczenie...
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Przykro mi, ale ja takich rzeczy nigdy nie zrozumiem chyba. Rozumiem, że nawet będąc z kimś można poczuć coś do innej osoby, zdarza się. Nie pojmę za to takiego zachowania, świadomego jak jasna cholera (rozmawialiście wprost o tym, że czujesz się przez nią zagrożona) za oczach ludzi, którzy są ponoć dla nas ważni. To jest świństwo po prostu.Marissa pisze:Pomóżcie mi go zrozumieć, żebym mogła odetchnąć, otworzyć się na leczenie...
no i niestety czymś takim określił czego od Ciebie oczekuje.Marissa pisze:że moja przyjaźń to byłby dar dla niego, na który nie zasługuje
Już sytuację Twoją poznałam ostatnio i Marisso, wiesz dobrze, ze nie ma sensu moim zdaniem ciągnąc czegokowliek z facetem, który tak Cię traktuje. Chyba, że by naprawdę znalazł sensowne argumenty na wyjaśnienie tego.
A z tą wanną to zabawne, że jak Ciebie nie było to spał w wannie a jak Ty w mieszkaniu byłaś to spał z nią

"To jest tak, że gdy mam co chcę,
Wtedy więcej chcę.
Jeszcze."
Wtedy więcej chcę.
Jeszcze."
SaliMali pisze:Chyba, że by naprawdę znalazł sensowne argumenty na wyjaśnienie tego.
Tutaj nie ma argumentów. Bo co ma mi wytłumaczyć? Spił się jak świnia i poszedł spać? Ok. ale jak już ma wytłumaczyć to, jak się zachowuje później, po tym zdarzeniu, w ciągu tych kilku dni. Nie ma wyjaśnienia. A to boli, bo ja się zastanawiam, bo ja przeżywam i chcę poznać chociażby najgorszą prawdę. A tego mi na razie nie dał.
księżycówka pisze:Nie pojmę za to takiego zachowania, świadomego jak jasna cholera (rozmawialiście wprost o tym, że czujesz się przez nią zagrożona) za oczach ludzi, którzy są ponoć dla nas ważni.
No ja też tego nie pojmuje. A jeszcze wieczorem, kiedy miałam dosyć bolesne skurcze, był przy mnie, tulił mnie, nadstawiał się, żebym to jego ściskała, a nie barierkę, i zapewniał że "naprawdę mnie kocha". To boli.
dobrze, że chociaż wiesz czego oczekujesz, chociaż sama sobie zdajesz sprawę, ze to koniec właściwie, bo takie postępowanie jest niedopuszczalne.Marissa pisze:A to boli, bo ja się zastanawiam, bo ja przeżywam i chcę poznać chociażby najgorszą prawdę. A tego mi na razie nie dał.
"To jest tak, że gdy mam co chcę,
Wtedy więcej chcę.
Jeszcze."
Wtedy więcej chcę.
Jeszcze."
Marissa pisze:W sobotę rano trochę porozmawialiśmy o tym jak się czuję zagrożona przez nią, o tym że jest mi źle, i że szlag by mnie trafił gdyby spał z nią w jednym łóżku.
Choćbyś nie wiem jak się czuła zagrożona z powodu innej kobiety, nie okazuj tego. Zachowaj trochę klasy i okaż, że jesteś wartością samą w sobie, a jak On tego nie widzi, to trudno...
Marissa pisze:że moja przyjaźń to byłby dar dla niego, na który nie zasługuje.
Skoro nie zasługuje, to nie zasługuje.
Pomóżcie mi go zrozumieć, żebym mogła odetchnąć, otworzyć się na leczenie...
Ehhh, dziewczyno. Jak bym widziała siebie przed laty.
Wiesz co powinnaś zrobić? Napiszę to, czego ja nie zrobiłam, a co było trzeba:
1. Zerwij z Nim na razie kontakt. Zawsze zaraz po rozstaniu musi minąć jakiś czas, aż ochłoniecie. Teraz nie jest dobry czas na żadne rozmowy.
2. Płacz, wyj, chodź po ścianach ile wlezie, ale tylko w samotności.
3. Jak tylko odchorujesz to, co się stało, najlepiej od razu właduj się w jakiś związek. Ja wiem, że ciężko zaufać i takie tam. Ale kto nie ryzykuje, ten nic nie ma, a Ty teraz nic nie masz do stracenia. Najlepszym lekarstwem na nieszczęśliwą miłość jest inna miłość. Ja się władowałam w jakieś dziwne układy z innymi facetami i przez to teraz jestem sama-nie potrafię z kimś być...
I weź się w garść dziewczyno! Żebyś potem zawsze z dumą patrzyła na swoje odbicie w lustrze!
"Miarkuj złość.
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
Marissa pisze:zapewniał że "naprawdę mnie kocha". To boli.
+
Marissa pisze:Pisze że ma mętlik w głowie, że coś do niej poczuł, ale nie wie co (!), że nigdy nie rozwalił tak sobie życia, raniąc przy tym innych. że moja przyjaźń to byłby dar dla niego, na który nie zasługuje. I jeszcze kilka innych tekstów.
=
Nie kocha Cię, wie o tym dobrze, głupio mu z tym, więc stara się swoim zachowaniem przekonać przede wszystkim samego siebie, że to Ty jesteś no 1.
Z tym, że gdy przyjeżdża do niego tamta, już trudniej mu to udawać. Bo miłości ukryć się nie da. Tak samo jak wygasłej miłości. A on ma w sobie i jedno i drugie.
W takich sytuacjach trudno nie wyjść na dupka. Co jednak nie usprawiedliwia faktu, że wyszedł na dupka.
- Wujo Macias
- Maniak
- Posty: 750
- Rejestracja: 24 paź 2006, 05:06
- Skąd: 3miasto
- Płeć:
Odbijajac troche- on strasznie glupawy musi byc. To trzeba miec albo niezbyt halo w glowie, zeby tak sie wkopac; albo byc strasznie wyrachowanym.
Tak czy siak w sumie zerowa strata. Ja wiem, ze teraz to jest dramat i nie mam zamiaru nakrzaczyc tu Ci komunalow, ale na dluzsza mete to chyba dobrze, ze juz nie jestes z nim.
Tak czy siak w sumie zerowa strata. Ja wiem, ze teraz to jest dramat i nie mam zamiaru nakrzaczyc tu Ci komunalow, ale na dluzsza mete to chyba dobrze, ze juz nie jestes z nim.
"księżycówka, napisałem Ci priva"
Olivia pisze:3. Jak tylko odchorujesz to, co się stało, najlepiej od razu właduj się w jakiś związek. Ja wiem, że ciężko zaufać i takie tam. Ale kto nie ryzykuje, ten nic nie ma, a Ty teraz nic nie masz do stracenia. Najlepszym lekarstwem na nieszczęśliwą miłość jest inna miłość. Ja się władowałam w jakieś dziwne układy z innymi facetami i przez to teraz jestem sama-nie potrafię z kimś być..
Czyli ma robić to, co dotychczas? Z deszczu w deszcz?
- Wujo Macias
- Maniak
- Posty: 750
- Rejestracja: 24 paź 2006, 05:06
- Skąd: 3miasto
- Płeć:
Wujo Macias pisze:To trzeba miec albo niezbyt halo w glowie, zeby tak sie wkopac; albo byc strasznie wyrachowanym.
sedno sprawy.
I jeszcze jedno - faceci to świnie i w ogóle

Marissa, ja Ci bardzo współczuję. Ja na Twoim miejscu nie chciałabym go znać. Wiem to straszne, ale dobre rozwiązanie. Skończ to, bo on, jak widać nie potrafi.
--------------
[size=7]kochanie, w razie jakbyś kiedyś czytał, to to o tych facetach to nie o Tobie :
Ostatnio zmieniony 03 kwie 2008, 16:21 przez Grace, łącznie zmieniany 3 razy.
Faceci to swinie ? a ta co mu do łózka wlazła i z ktróra spał to jest wiewiórką
Otwórzcie oczy ! i to szeroko !
Dzieją sie tam rzeczy, które dziac sie nie powinny, owe rzeczy skutkują zachowaniem takim, a nie innym.
Czas na zmiany - zrozumiec ? przeciez Ty doskonale rozumiesz! tylko nie dopuszczasz tego do siebie.

Otwórzcie oczy ! i to szeroko !

Czas na zmiany - zrozumiec ? przeciez Ty doskonale rozumiesz! tylko nie dopuszczasz tego do siebie.
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
- Vito Corleone
- Bywalec
- Posty: 33
- Rejestracja: 14 sty 2007, 21:39
- Skąd: NY/Corleone
- Płeć:
i tak komplementy możecie sobie do jutra prawic
:P
A co do tematu, to koleś jakiś niepoważny olej typa. Po pierwsze to powiedziałbym dziewczynie że koleżanka będzie u mnie nocować albo coś w tym stylu, ale na pewno bym powiedział że w domu będzie spała "obca" dziewczyna. A po drugie chodź bym był pijany nie wiadomo jak to na pewno nie poszedłbym "spać" z koleżanką, jak w pokoju obok jest moja dziewczyna (ukochana), jak bym nie doszedł to bym się doczołgał do niej. Typ poleciał sorry ze słowo w pręta.
A co do tematu, to koleś jakiś niepoważny olej typa. Po pierwsze to powiedziałbym dziewczynie że koleżanka będzie u mnie nocować albo coś w tym stylu, ale na pewno bym powiedział że w domu będzie spała "obca" dziewczyna. A po drugie chodź bym był pijany nie wiadomo jak to na pewno nie poszedłbym "spać" z koleżanką, jak w pokoju obok jest moja dziewczyna (ukochana), jak bym nie doszedł to bym się doczołgał do niej. Typ poleciał sorry ze słowo w pręta.
Vito Corleone pisze:osia... napisał/a:
I jeszcze jedno - faceci to świnie i w ogóle
co za bzdura, a kobiety to wyrachowane suki?, no offence
jeju, proszę pana, coś ty taki poważny. Nawet ja czasem żartuję.
Samurai pisze:Po pierwsze to powiedziałbym dziewczynie że koleżanka będzie u mnie nocować
no niemały nietakt. Ale jak już Wujo napisał - albo wyrachowany albo gówniarz po prostu.
Olivia pisze:Skoro nie zasługuje, to nie zasługuje.
Owszem, nie zasługuje. I choćby nie wiem gdzie miała spać (bo to się wszystko zaczęło od tego że nocowałam u niego na czas zjazdów), nie będę jeździć. Po co? Ja wiem, że on szybko się pocieszy z inną.
W sumie to rady Olivii bardzo mi się podobają. Oprócz tej 3, ale z tym płaczem to nawet nie próbuję go powstrzymywać, bo wiem że musi minąć kilka dni w totalnej rozsypce, żeby potem było już lepiej. Już jest nawet trochę lepiej. Po prostu muszę się wypłakać.
shaman pisze:Nie kocha Cię, wie o tym dobrze
Bardziej myślę, że on nie wie co to jest "miłość". Zauroczył się, zabujał. Bo czy poważnie można traktować kogoś kto po tygodniu razem mówi że "kocha"? Na początku traktowałam to z przymrużeniem oka, ale potem już uwierzyłam...
Andrew pisze:tylko nie dopuszczasz tego do siebie.
Andrew... ja dopuszczam do siebie że to jest koniec. Pogodziłam się z tym. Teraz tylko muszę ochłonąć.
A tej dziewczynie chętnie bym napisała czy fajnie się rozwala czyjeś związki, ale wiem że to nie ma sensu, poza tym jakąś klasę trzeba jeszcze zachować...
Gosia... pisze:Wiem to straszne, ale dobre rozwiązanie. Skończ to, bo on, jak widać nie potrafi.
Nie, on chyba lubi kolekcjonować swoje byłe jako przyjaciółki...
Nie wiem... w sobotę mam zabrać od niego rzeczy, ale jakoś tak mi się nie chce go widzieć. Miał mi też wytłumaczyć co i jak. Ale wtedy istnieje możliwość że znów się rozchwieje. Ale chyba zasługuję na prawdę.
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Tak. Ja po 2 usłyszałam i wiem, że to była i jest prawdaMarissa pisze:czy poważnie można traktować kogoś kto po tygodniu razem mówi że "kocha"?
Ae Andrew chyba nie o tym pisałMarissa pisze:Andrew... ja dopuszczam do siebie że to jest koniec. Pogodziłam się z tym. Teraz tylko muszę ochłonąć.
A tej dziewczynie chętnie bym napisała czy fajnie się rozwala czyjeś związki, ale wiem że to nie ma sensu, poza tym jakąś klasę trzeba jeszcze zachować...
Najgorsze w tej sytuacji jest to, że on Cię upokorzył. Nie dość, że musisz uporać się z rozstaniem to na dokładkę jeszcze dostałaś coś takiego.... współczuję, bo ból podwójny.
A co masz zrobić? Daj sobie czas... na wszystko: na łzy, rozpacz, nienawiść, złość, nie bój się takich emocji. Nie bój się łez i złości. Nie bój się nieprzesapnych nocy. Nie bój się bolesnych wspomnień. Musisz przez to przejść- nie ominiesz żadnego etapu- dlatego nie próbuj tego "przeskoczyć". Uważaj abyś się w czymś nie zatraciła- praca, obowiązki, koleżanki, imprezy, alkohol, nowy związek- owszem koją, ale one leczą tylko objawy. Przyczyny omijają szerokim łukiem.
Czas nas uczy pogody, banalne ale prawdziwe...
A co masz zrobić? Daj sobie czas... na wszystko: na łzy, rozpacz, nienawiść, złość, nie bój się takich emocji. Nie bój się łez i złości. Nie bój się nieprzesapnych nocy. Nie bój się bolesnych wspomnień. Musisz przez to przejść- nie ominiesz żadnego etapu- dlatego nie próbuj tego "przeskoczyć". Uważaj abyś się w czymś nie zatraciła- praca, obowiązki, koleżanki, imprezy, alkohol, nowy związek- owszem koją, ale one leczą tylko objawy. Przyczyny omijają szerokim łukiem.
Czas nas uczy pogody, banalne ale prawdziwe...
"(...) pomyśl... co za głupiec z niego-
mówi, że umiera z mego powodu....
zupełnie jakbym była chorobą"
mówi, że umiera z mego powodu....
zupełnie jakbym była chorobą"
Marissa pisze:shaman napisał/a:
Nie kocha Cię, wie o tym dobrze
Bardziej myślę, że on nie wie co to jest "miłość". Zauroczył się, zabujał. Bo czy poważnie można traktować kogoś kto po tygodniu razem mówi że "kocha"? Na początku traktowałam to z przymrużeniem oka, ale potem już uwierzyłam...
Chyba nie robi Ci to różnicy : ]
Wujo Macias pisze:Olivia, Ty moze lepiej jednak rad nie dawaj...
"Ja nie umiem dawać rad, sam się topię w swoich wadach..."
Wiem, co to znaczy płakać po nocach i dniach, cierpieć i chodzić po ścianach z tęsknoty. I wiem, co to znaczy wychodzić z deszczu w deszcz, zamiast do słońca...
Ja nie mówię o byciu z kim popadnie, kto się nawinie. Ale ja po rozstaniu spieprzyłam szansę na dobry związek, który by mnie wyleczył z ran. Jak to śpiewa Muniek: "miłość, która jest lekarstwem na ból".
I chyba źle mnie zrozumieliście, nie chodziło mi o akt desperacji. Jak dziewczyna przestanie płakać i wyjdzie z tej depresji, to powinna zacząć coś nowego. I nie powinna na siłę w tej depresji trwać.
"Miarkuj złość.
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
Olivia pisze:I chyba źle mnie zrozumieliście, nie chodziło mi o akt desperacji. Jak dziewczyna przestanie płakać i wyjdzie z tej depresji, to powinna zacząć coś nowego. I nie powinna na siłę w tej depresji trwać.
Ja Cię rozumiem doskonale, tylko zwracam uwagę na to, że z tego co autorka opisuje, to ona tak właśnie robi i nie przynosi to dobrych rezultatów. Co nie znaczy, że Twoja rada jest zła, nie - po prostu niepełna. Należy więc mimo wszystko wbić w głowę autorki większą ostrożność.
Zaczynamy

shaman pisze:Należy więc mimo wszystko wbić w głowę autorki większą ostrożność.
O doskonale to rozumiem. A mimo to nie jestem ostrożna. Jestem głupia i tyle.
Porozmawialiśmy wczoraj na spokojnie. I wyszło, że gdybym nie przyjechała, gdybym nie była zazdrosna, gdybym.... Wychodzi na to, że to moja wina że się rozstaliśmy - tak teraz czuje. A on ma żal do mnie za to, że wolałam żeby spał w wannie. I w ogóle kocha mnie nadal, ale nie przeżyłby kolejnego takiego 'kryzysu", w którym tak bardzo zranił mnie i siebie. Ale to przecież nie był nawet kryzys, tylko 1 wielkie nieporozumienie - oboje siebie nie zrozumieliśmy i od razu rozpad? Teraz to przeżywam, ale nawet teraz wiem, że dobrze że to teraz się stało, a nie np za rok, czy dwa, albo kiedy bym się do niego wprowadziła (bo on poważnie myślał o tym związku).
Jawka, dziękuję, to co napisałaś jest bardzo prawdziwe i naprawdę nie mam zamiaru omijać żadnego z etapu.
Szukam dobrych stron tego - nie jem - może trochę schudnę, czegoś się nauczyłam - zostanie nauka na nowy związek (jeśli taki będzie).
Ale teraz muszę sobie poradzić z samą sobą - to mój cel.
Porozmawialiśmy wczoraj na spokojnie. I wyszło, że gdybym nie przyjechała, gdybym nie była zazdrosna, gdybym.... Wychodzi na to, że to moja wina że się rozstaliśmy - tak teraz czuje.
Ja tu twojej winny nie widzę i inni chyba też. Takie gdybanie z jego strony jest nie na miejscu po tym co zrobił
A on ma żal do mnie za to, że wolałam żeby spał w wannie
Żal? Mógł wybrać jeszcze podłogę albo fotel (jak ma), o to żalu do Ciebie nie powinien mieć. Nic w tym złego że nie życzysz sobie by twój chłopak spał w łóżku z inną.
I w ogóle kocha mnie nadal, ale nie przeżyłby kolejnego takiego 'kryzysu",
Gdyby Cię kochał to by takiego numeru nie wyciął! A co do kryzysu to nie kryzys tylko zwykła podłośc z jego strony.
Teraz to przeżywam, ale nawet teraz wiem, że dobrze że to teraz się stało, a nie np za rok, czy dwa, albo kiedy bym się do niego wprowadziła (bo on poważnie myślał o tym związku).
Co racja to racja, dobrze że zobaczyłaś na początku związku co może Cię czekać z jego strony, tak jak mówiłem olej typa i idź za radą Olivi
im więcej czytam tym bardziej niepoważny z niego facet mi sie wydaje. O akcji "na imprezie" to juz wszyscy pisali ale potem takie teksty?
"Jakbyś nie była o mnie zazdrosna to bym się nie tulił do innej"
żal.pl
To tak jak często zdradzający przyłapani partnerzy się tłumaczą: "zdradziłem/am Ciebie bo twoja miłość mnie przytłaczała"
Ale w sumie to tak najłatwiej nie czuć się w pełni winnym, pozwalac troche na druga osobę, przyjąć całe zajście za nieporozumienie...fakt potem łatwiej w lutro spojrzeć tylko na jak długo?
"Jakbyś nie była o mnie zazdrosna to bym się nie tulił do innej"

To tak jak często zdradzający przyłapani partnerzy się tłumaczą: "zdradziłem/am Ciebie bo twoja miłość mnie przytłaczała"

Ale w sumie to tak najłatwiej nie czuć się w pełni winnym, pozwalac troche na druga osobę, przyjąć całe zajście za nieporozumienie...fakt potem łatwiej w lutro spojrzeć tylko na jak długo?
Nie no, czuje się jak w tandetnej telenoweli teraz. On mnie kocha, ja go kocham, ale nie możemy być razem, bo on nie chce, bo się boi, że nie poradziłby sobie z tym, gdyby mnie znów skrzywdził (i siebie przy okazji). Nie potrafię go znienawidzić, ani źle o nim pisać. Nawet nie czuję się upokorzona... Choć może powinnam. Nawet przecież wybaczyłam mu to że spał z inną, pomimo tego, że ja tego nie chciałam. Żałuje natomiast bardzo tego co się stało, naprawdę gdybym mogła, w ogóle bym nie przyjeżdżała, bo przecież przyjeżdżając i nie dając mu kilku dni z tą przyjaciółką - która potrzebowała go w potrzebie - niby postawiłam go przed wyborem - albo ona albo ja. I wybrał. Pomimo zapewnień wcześniejszych że kocha, że nie pozwoli mi odejść. No ale przecież przyjaciółka czułaby się źle, gdyby on zajmował się mną, a nie nią. Bo to do niego specjalnie przyjechała. No tylko pogratulować jej takiego przyjaciela - pocieszając ją, rozpieprzył własny związek.
A jutro się z nim widzę - muszę wziąć swoje rzeczy. Nie wiem, jak ja to wytrzymam.
Zawsze się bałam nieszczęśliwej miłości i na taką natrafiłam, niestety. Ale swoje muszę przecierpieć, tylko chciałabym wiedzieć co jest ze mną nie tak, że nie potrafię utrzymać przy sobie żadnego faceta na dłużej.
Ale właśnie on się czuje w pełni winny, a przynajmniej tak to wyczytałam. Ale nie zmienia to faktu, że po tej rozmowie poczułam że to ja jednak byłam winna.
Ciężko olać, jeśli się coś nadal do niego czuje. Ale tutaj czas dużo może zdziałać.
No może źle się wyraziłam, jem ale bardzo mało. Znaczy wmuszam w siebie jedzenie. I pije dużo. Ale fakt faktem, że na głodzie myślę o głodzie a nie o nim. Ale doskonale wiem że nie tędy droga.
A jutro się z nim widzę - muszę wziąć swoje rzeczy. Nie wiem, jak ja to wytrzymam.
Zawsze się bałam nieszczęśliwej miłości i na taką natrafiłam, niestety. Ale swoje muszę przecierpieć, tylko chciałabym wiedzieć co jest ze mną nie tak, że nie potrafię utrzymać przy sobie żadnego faceta na dłużej.
Lonty pisze:Ale w sumie to tak najłatwiej nie czuć się w pełni winnym
Ale właśnie on się czuje w pełni winny, a przynajmniej tak to wyczytałam. Ale nie zmienia to faktu, że po tej rozmowie poczułam że to ja jednak byłam winna.
Samurai pisze:olej typa
Ciężko olać, jeśli się coś nadal do niego czuje. Ale tutaj czas dużo może zdziałać.
shaman pisze:Jeść trzeba.
No może źle się wyraziłam, jem ale bardzo mało. Znaczy wmuszam w siebie jedzenie. I pije dużo. Ale fakt faktem, że na głodzie myślę o głodzie a nie o nim. Ale doskonale wiem że nie tędy droga.
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
Marissa pisze:Żałuje natomiast bardzo tego co się stało, naprawdę gdybym mogła, w ogóle bym nie przyjeżdżała, bo przecież przyjeżdżając i nie dając mu kilku dni z tą przyjaciółką - która potrzebowała go w potrzebie - niby postawiłam go przed wyborem - albo ona albo ja.
Marissa pisze: poczułam że to ja jednak byłam winna.
Ale przecież celem Twojego przyjazdu nie było perfidne przeszkadzanie or somethin', right?
Więc pamiętaj: Ty dobra, zraniona,
On dupek, raniciel. NIEWART.
Weź jakiegoś kumpla na piwo - jak nie pomoże, to kupuję koszulkę z napisem I LOVE CHINA i jadę do Tybetu.
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Agnieszka i 258 gości