Nie jstem pewien czy ta to właśnie Ta.
: 10 lis 2007, 21:35
Witam.
Temat zapewne na forum nieraz sie przewijał, jednak na pewno pisząc o swojej sytuacji wniosę coś nowego.
Jakieś 2 lata temu byłem sam. Jakoś tak mi sie życie układało czasem samotność mi dokuczała a czasem nie.
W pewnym momencie wszystko sie zmieniło. Kiedyś mój przyjaciel zadzwonił do mnie z prośba, by pomóc jego koleżance skręceniu nowych mebli.
I to było to. Poznałem ją, wydawała mi się ciekawą osobą. Nasze spotkania był częste jednak coś było w nich nie tak. Pewnego dnia nie wytrzymałem i spytałem się o co chodzi. Przyznała mi się, ze ma faceta. (spotykaliśmy się ok 5 mieś.) Jej facet wyjechał do pracy i dla tego to nie wyszło na jaw.
Dałem jej do zrozumienia, że jeśli chce się ze mną spotykać musi wybrać, bo ja nie mam zamiaru być 2 modelem. Przez długi czas nie decydowała się. W końcu zerwała z tamtym gościem jak on dał jej jednoznacznie do zrozumienia, ze nie wróci do polski i ze jak ona chce być z nim to ma wyjechać za granicę.
Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Zaczęliśmy się spotykać, jednak cały czas miałem wrażenie, że jej pomagam we wszystkim i że ona czerpie sporo korzyści z bycia ze mną.
Po jakimś czasie nadszedł pierwszy nasz pocałunek itp...
Jesteśmy razem. Przez jakiś czas ją kochałem i kocham nadal. Jednak nie wiem czy to jest to. Po jakimś 5 miesiącach od momentu kiedy jesteśmy ze sobą zacząłem się zastanawiać czy to jest to.
Jest to miła dziewczyna, lubi dzieci, jednak ma wady jakie mnie nie cieszą nie lubi gotować, czasem się obraża o pierdoły, nie rozumie tego, że życie daje w tyłek. Czasem jest tak niezaradna, ze zastanawiam się czy ona mnie nie traktuje jak swojego ojca.
Zdaję sobie sprawę, że dziewczyna mnie kocha. Myśli o małżeństwie ze mną.
Jednak im dłużej z nią jestem tym częściej zadaje sobie pytanie: "co mi daje bycie z nią?"
Ni nie umiem sobie na nie odpowiedzieć. Jesteśmy z 2 różnych światów. Ja umysł ścisły (ekonomista) ona humanistka (filologia polska). Często ona nie rozumie mojego podejścia do świata. Nie wiem czy taka kobieta jest dla mnie partnerem. Po prostu sam już nie wiem co o tym myśleć.
W pracy mam sporo koleżanek. One są inne, są zaradne i żyją w normalnym świecie. Najwięcej refleksji wzbudza u mnie obserwowanie innych kobiet i porównywanie ich z moja kobietą. Im więcej widzę tym bardziej się zastanawiam czy na pewno ona to moja jedyna.
Dodam, że nigdy nie zdradzałem mojej dziewczyny i ze zawsze byłym jej wierny.
Czy tez miewacie takie problemy? Jak sobie z nimi radzicie? Czy może powinienem odpocząć od tej znajomości, która bywa dla mnie absorbująca...
Z góry dziękuje za odpowiedź,
Joe
Temat zapewne na forum nieraz sie przewijał, jednak na pewno pisząc o swojej sytuacji wniosę coś nowego.
Jakieś 2 lata temu byłem sam. Jakoś tak mi sie życie układało czasem samotność mi dokuczała a czasem nie.
W pewnym momencie wszystko sie zmieniło. Kiedyś mój przyjaciel zadzwonił do mnie z prośba, by pomóc jego koleżance skręceniu nowych mebli.
I to było to. Poznałem ją, wydawała mi się ciekawą osobą. Nasze spotkania był częste jednak coś było w nich nie tak. Pewnego dnia nie wytrzymałem i spytałem się o co chodzi. Przyznała mi się, ze ma faceta. (spotykaliśmy się ok 5 mieś.) Jej facet wyjechał do pracy i dla tego to nie wyszło na jaw.
Dałem jej do zrozumienia, że jeśli chce się ze mną spotykać musi wybrać, bo ja nie mam zamiaru być 2 modelem. Przez długi czas nie decydowała się. W końcu zerwała z tamtym gościem jak on dał jej jednoznacznie do zrozumienia, ze nie wróci do polski i ze jak ona chce być z nim to ma wyjechać za granicę.
Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Zaczęliśmy się spotykać, jednak cały czas miałem wrażenie, że jej pomagam we wszystkim i że ona czerpie sporo korzyści z bycia ze mną.
Po jakimś czasie nadszedł pierwszy nasz pocałunek itp...
Jesteśmy razem. Przez jakiś czas ją kochałem i kocham nadal. Jednak nie wiem czy to jest to. Po jakimś 5 miesiącach od momentu kiedy jesteśmy ze sobą zacząłem się zastanawiać czy to jest to.
Jest to miła dziewczyna, lubi dzieci, jednak ma wady jakie mnie nie cieszą nie lubi gotować, czasem się obraża o pierdoły, nie rozumie tego, że życie daje w tyłek. Czasem jest tak niezaradna, ze zastanawiam się czy ona mnie nie traktuje jak swojego ojca.
Zdaję sobie sprawę, że dziewczyna mnie kocha. Myśli o małżeństwie ze mną.
Jednak im dłużej z nią jestem tym częściej zadaje sobie pytanie: "co mi daje bycie z nią?"
Ni nie umiem sobie na nie odpowiedzieć. Jesteśmy z 2 różnych światów. Ja umysł ścisły (ekonomista) ona humanistka (filologia polska). Często ona nie rozumie mojego podejścia do świata. Nie wiem czy taka kobieta jest dla mnie partnerem. Po prostu sam już nie wiem co o tym myśleć.
W pracy mam sporo koleżanek. One są inne, są zaradne i żyją w normalnym świecie. Najwięcej refleksji wzbudza u mnie obserwowanie innych kobiet i porównywanie ich z moja kobietą. Im więcej widzę tym bardziej się zastanawiam czy na pewno ona to moja jedyna.
Dodam, że nigdy nie zdradzałem mojej dziewczyny i ze zawsze byłym jej wierny.
Czy tez miewacie takie problemy? Jak sobie z nimi radzicie? Czy może powinienem odpocząć od tej znajomości, która bywa dla mnie absorbująca...
Z góry dziękuje za odpowiedź,
Joe