Ciagle obrazanie sie...
: 15 wrz 2007, 13:29
Mam problem z moim facetem. Powiedzialabym, ze infantylny problem
. Chlopak ma 20 lat i zachowuje sie jak dziecko...Jestesmy ze soba prawie 8 miesiecy, czasami jest cudownie, a czasami wrecz fatalnie. Chlopak sie ciagle o cos obraza i...przestaje odzywac. I oczywiscie ja pierwsza musze sie odezwac. Podobno na poczatku zwiazku to ja mialam takie odchyly. Ale niewazne. Oto, co sie wydarzylo ostatnimi czasy:
Zaczelo sie od tego, ze nagle (w zasadzie od rozpoczecia roku) przestal byc czuly, nie dostawalam zadnych smsow, na gg sie do mnie nie odzywal, zawsze to ja musialam zaproponowac spotkanie...Po prostu zaczal mnie olewac. Bylo mi z tym zle, zaczelam na to narzekac, ale on sie wypieral i powtarzal, ze on sie zachowuje normalnie. Po kilku dniach nie wytrzymalam, bylo mi tak zle, ze aby to wszystko rozwiazac, podjelam szybka decyzje- jade do niego. Przyjechalam, on zszedl na dol, pobeczalam mu, on ciagle byl jakis taki obojetny. Wrocilam z niczym. Dalam mu do zrozumienia, ze nie wytrzymuje tego i jesli tak dalej bedzie, to go rzuce. No i momentalnie sie zmienil (dajac mi przy tym na swoim blogu do zrozumienia, ze mu sie taka grozba nie podobala i ze nie radzi mi tak sobie grozic)- wieczorem wyslal mi sliczny, slodki wierszyk (sciagniety z neta
), caly czas cos do mnie pisal, ciagle sie chcial ze mna spotykac i na spotkaniu mnie przeprosil za to, ze byl taki zimny. Stwierdzil, ze to przez stres przed egzaminem (ktory mial kilka dni potem), a poza tym mial do mnie pewna skrywana uraze od jakiegos czasu. No ale wszystko mu nagle minelo i bylo bosko. Za to pewnego dnia byl u mnie, zostalo mu 10 minut i ja chcialam, zebysmy spedzili ten czas, przytulajac sie do siebie. Ale on akurat cos instalowal na moim kompie, ktory go ciagle o cos pytal, i moj chlopak musial biegac co chwile odpowiadac. Caly czas mowil 'juz, juz', w koncu jednak nie przyszedl sie przytulic, tylko ciagle przy tym kompie. Wkurzylam sie i wylaczylam komputer. No i tu sie skonczylo. Obrazil sie...I od wtorku sie do mnie nie odzywa. A ja jestem zbyt subiektywna i nei wiem nawet, na ile ma racje, a na ile to ja mam racje. Moze faktycznie zbyt ostro zareagowalam, ostatecznie robil cos dla mnie na tym kompie. Ale nawet jesli tu ma racje, to przeciez takei obrazanie sie jest idiotyczne
. I teraz pytanie- co mam z nim zrobic? Brakuje mi go. Znowu to ja mam przelamac milczenie? Czy lepiej poczekac, az sam stwierdzi, ze przesadzil (choc znajac go, nie stwierdzi tak)?
Zaczelo sie od tego, ze nagle (w zasadzie od rozpoczecia roku) przestal byc czuly, nie dostawalam zadnych smsow, na gg sie do mnie nie odzywal, zawsze to ja musialam zaproponowac spotkanie...Po prostu zaczal mnie olewac. Bylo mi z tym zle, zaczelam na to narzekac, ale on sie wypieral i powtarzal, ze on sie zachowuje normalnie. Po kilku dniach nie wytrzymalam, bylo mi tak zle, ze aby to wszystko rozwiazac, podjelam szybka decyzje- jade do niego. Przyjechalam, on zszedl na dol, pobeczalam mu, on ciagle byl jakis taki obojetny. Wrocilam z niczym. Dalam mu do zrozumienia, ze nie wytrzymuje tego i jesli tak dalej bedzie, to go rzuce. No i momentalnie sie zmienil (dajac mi przy tym na swoim blogu do zrozumienia, ze mu sie taka grozba nie podobala i ze nie radzi mi tak sobie grozic)- wieczorem wyslal mi sliczny, slodki wierszyk (sciagniety z neta