Ja mowilem o delikatnej olewce, taiej, ze ja nie szukam kontaktu, sam raczej sie nie odzywam, chyba, ze naprawde czegos potrzebuje, nie interesuje sie specjalnie co u tej drugiej osoby slychac, ale jednoczesnie jestem do niej pozytywnie nastawiony, nie zachowuje sie tak, jak bym jej nie znal. Mialem opisac moje spotkanie z byla... no to jedziemy:)
Umowilismy sie w parku przy fontannie, przyszedlem troche wczesniej, rozwalilem sie na lawce i czekalem, co ciekawe... byla minute przed czasem

cieplo cholernie na dworzu. Jak tylko sie zobaczylismy, z daleka od razu usmiech na obu twarzach

Z poczatku mialem taka nerwowke, ale trwalo to doslownie pare chwil i zaraz przeszlo. rozmawialismy normlanie, tak jak przyjaciele, bylo troche smiechu, troche powazniejszych tematow. Ona jest raczej osoba obdarzona mala pewnoscia siebie, mimo tego, ze jest solistka, spiewa na weselach i jeszcze w jednym zespole. Dzis, troche z nia o tym pogadalem, i nastawilem ja bojowo, chyba nabrala troche pewnosci siebie co do niektorych rzeczy (chodzi o to, ile placa jej za spiewanie na weselach, dziewczyna ma talent, zrywa gardlo, a zarabia tylko 200 zeta za wesele, co jest wrecz smieszna suma w tym wypadku) i postanowila byc twardsza i bardziej pewna siebie jesli chodzi o wyklucanie sie o to ile ma dostac kasy za wesele. Na forum nie bede ukrywal, ze mimo tego, ze juz nic do niej nie czuje, to... chcial bym byc z nia znowu, bo to naprawde fajna dziewczyna. A wiec, na naszym spotkaniu, pokazalem sie chyba z dobrej strony, taki jaki jestem, a nie taki jakim proboje byc, a nie jestem (kto czytal historie mojego rozstania wie o co chodzi), jednoczesnie pokazalem tez, ze naprawde stalem sie bardziej pewny siebie (mam nadzieje...). Nie pokazalem jednak w zadnej chwili naszego spotkania (trzy i pol godziny), ze jestem jakos na nia napalony, chce wrocic itp. Co tez jest plusem, w moim mniemaniu, bo z moich doswiadczen wynika, ze dziewczyny nie lubia takich sliniacych sie prosiakow, tylko facetow, o ktorych wzgledy trzeba troche powalczyc. Co ciekawe, zaprosila mnie jako osobe towrzyszaca na slub jej brata, zgodzilem sie, bo szczerze mowiac lubie jej rodzine, i nie zamierzam tez, przegapic okazji, do dobrej zabawy. Tak wiec, za 4 tygodnie jade na weselisko, a z moja byla mam sie jeszcze spotkac, moze w tym tygodniu nawet. Nie robie sobie nadzieji, ze cos z tego bedzie poza dobra znajomoscia (bron boze przyjaznia, to nie wchodzi w gre), ale jesli cos sie rozwinie, to zajebiscie (oczywiscie, jesli bede widzial, ze jest jakas szansa, to juz ja sie postaram o to, by sie cos rozwinelo).
Taka moja rada dla autora tematu: Mowi sie, ze nie wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki, ja sie pod tym podpisuje, bo nie wchodze drugi raz do tej samej rzeki, wchodze do niej jako nowy JA, mysle, ze wylapalem wiekszosc bledow jakie popelnialem, wiecej ich nie mam zamiaru popelniac, stalem sie pewniejszy siebie, mam gdzies opinie ludzi, ktorych nie szanuje, ktorych nie znam, stalem sie cholernym indywidualista, a wiec... do tej rzeki, nie wchodzi ten stary, ale ten nowy. Wiec jesli Ty nie stales sie lepszy, nie poprawiles w sobie tych wad, ktore sie przyczynily do rozstania, jesli nie czujesz sie na silach i pewnosc siebie nie wyplywa z ciebie uszami, oczami, nosem i wszystkimi innymi otworami w ciele, to nie polecam zaczynac czegos na nowo, bo znowu sie szybko szkonczy. AMEN