Witam. Mam ostatnio problem z chlopakiem, przynajmnije tak mi sie wydaje. Jestesmy razem 13 miesięcy. Nasza znajomosc zostala zainicjowana przez niego - w sumie od poczatku za mna latal, chcial sie umawiac, ciagle mu bylo mnie malo. No i udalo sie

Przez ten czas bylismy w sobie bardzo zakochani - cale dnie razem, zrywalismy sie z zajec, troche upuscilismy w nauce, wspolne wakacje, wspolny spacer brzydka ulica byl cudownym przezyciem. Ale jak to bywa-dopadla nas rutyna. Tak mi sie przynajmniej wydaje. Musze tu zaznaczyc, ze jestem specyficzna osoba - potrzebuje mnostwo uwagi i cierpliwosci, mam humory. Moj chlopak czesto na to narzeka, ale stara sie jakos to znosic. Ja wiem jaka jestem, staram sie nad tym pracowac, no ale roznie to bywa... Zauwazylam, ze od pewnego czasu przeszlismy na tryb "normalnosci" - "chyba musisz juz wracac, bo musismy sie pouczyc", "chyba w ten weekend wyjade do domu, bo i tak kazdy weekend taki sam". Wystraszylam sie, ze sie po prostu mna znudzil. Wiem, ze mam tendencje do przesadzania, a on dalej jest dla mnie kochany przeciez, ale nie hcce bardziej zabiegajac o uwage sprawic, ze bedzie mnie po prostu mial dosyc
Zaczela mnie przesladowac mysl, ze to moze sie z jego strony skonczyc, ze nagle zacznie cos czuc do innej, a jeszce mi ostatnio powiedzial, ze zauwaza inne dziewczyny, czasem go pociagaja

Jestesmy ze soba bardzo szczezry, ale troche mnie to przeraza... Czy to znaczy, ze on powoli przestaje mnie kochac?

Wiem, ze to pytanie wytstraszonej nastolatki, ale ja bardzo go kocham i ta wizja nie daje mi spokoju...
Prosze o jakies konstruktywne rady - czy powinnam troche sie odsunac, dac mu odetchnac czy przeciwnie, starac sie znalezc jakies wspolne ciekawe ropzrywki?
buu pomozcie
