Mały problem
Moderator: modTeam
Mały problem
Zacznę może jak większość użytkowników forum. Mam problem...
Zanim poznałam mojego chłopaka, prowadziłam życie, z którego teraz nie jestem zadowolona. Zamiast wiązać się związki, ja wolałam układy, które nie miały wiele zobowiązań. Trochę szalałam, bawiłam się, żyłam chwilą. Powierzałam swoje zaufanie i serduszko, facetom nie bardzo zasługującym na to. Mimo to, nigdy nie pozwoliłam się im dotknąć. Poznałam mojego chłopaka i poczułam, że w końcu chce być z kimś na zawsze. Jest ode mnie trochę starszy. Przeżyłam z nim swój pierwszy raz, cierpliwie uczył mnie wszystkiego.
Zmienił moje życie o 180 stopni. Spoważniałam, zaczęłam się dobrze uczyć. Poświęcałam mu każdą wolną chwilę. Przyznam się szczerze, że niektóre moje cechy zostały dla niego zmienione, żebym choć trochę w jego oczach wydorośleć i nie być już taką rozwydrzoną dziewczynką.
Nie wiem w którym momencie przesadziłam z tą zmianą, ale chyba uzależniłam się od niego. Kiedy on wyjeżdża czy po samochód nowy, czy w jakieś delegacje z pracy, nie wiem co ze sobą zrobić. Dawno nie wyszłam gdzieś na miasto ze swoją przyjaciółką, nie mam hobby, którym mogłabym się zająć ani mani na jakimś punkcie żeby się fascynować. Tak jak on ma. Kocha samochody. Czasami spędza godziny opowiadając mi o silniku Wankla, hamowanicy itp.
Dlatego jak gdzieś wyjeżdża, czuje się bardzo sama. Trudno znaleźć mi wtedy jakieś zajęcie. Z przyjaciółmi się nie spotykam, cześć bowiem teraz mieszka bardzo daleko, a druga jakby poszła swoją drogą. Nie wiem co robić. Nie chcę się uzależniać bo wizja przyszłego domu z nim nie ma polegać na tym, że kiedy on wyjedzie do pracy, czy w ważnej sprawie na dłużej, ja będę siedzieć potulnie w domu, z brakiem chęci na jakiekolwiek zajęcie. Tak jak wcześniej szalałam, tak teraz nie robie nic, zero hobby, wyjść na miasto wieczorami (chyba, że z nim), kawki z koleżankami.
Nigdy nie usłyszałam żadnych sugestii typu: Zmień się. Spoważniej.
Pokochał mnie jako rozwydrzoną dziewczynkę, i kocha jako małego poważniaczka, którym stałam się samoistnie. Być może dla niego.
Mimo wszystko wiem, że nie można się od kogoś tak uzależniać. Proszę o wszelką poradę:(
Zanim poznałam mojego chłopaka, prowadziłam życie, z którego teraz nie jestem zadowolona. Zamiast wiązać się związki, ja wolałam układy, które nie miały wiele zobowiązań. Trochę szalałam, bawiłam się, żyłam chwilą. Powierzałam swoje zaufanie i serduszko, facetom nie bardzo zasługującym na to. Mimo to, nigdy nie pozwoliłam się im dotknąć. Poznałam mojego chłopaka i poczułam, że w końcu chce być z kimś na zawsze. Jest ode mnie trochę starszy. Przeżyłam z nim swój pierwszy raz, cierpliwie uczył mnie wszystkiego.
Zmienił moje życie o 180 stopni. Spoważniałam, zaczęłam się dobrze uczyć. Poświęcałam mu każdą wolną chwilę. Przyznam się szczerze, że niektóre moje cechy zostały dla niego zmienione, żebym choć trochę w jego oczach wydorośleć i nie być już taką rozwydrzoną dziewczynką.
Nie wiem w którym momencie przesadziłam z tą zmianą, ale chyba uzależniłam się od niego. Kiedy on wyjeżdża czy po samochód nowy, czy w jakieś delegacje z pracy, nie wiem co ze sobą zrobić. Dawno nie wyszłam gdzieś na miasto ze swoją przyjaciółką, nie mam hobby, którym mogłabym się zająć ani mani na jakimś punkcie żeby się fascynować. Tak jak on ma. Kocha samochody. Czasami spędza godziny opowiadając mi o silniku Wankla, hamowanicy itp.
Dlatego jak gdzieś wyjeżdża, czuje się bardzo sama. Trudno znaleźć mi wtedy jakieś zajęcie. Z przyjaciółmi się nie spotykam, cześć bowiem teraz mieszka bardzo daleko, a druga jakby poszła swoją drogą. Nie wiem co robić. Nie chcę się uzależniać bo wizja przyszłego domu z nim nie ma polegać na tym, że kiedy on wyjedzie do pracy, czy w ważnej sprawie na dłużej, ja będę siedzieć potulnie w domu, z brakiem chęci na jakiekolwiek zajęcie. Tak jak wcześniej szalałam, tak teraz nie robie nic, zero hobby, wyjść na miasto wieczorami (chyba, że z nim), kawki z koleżankami.
Nigdy nie usłyszałam żadnych sugestii typu: Zmień się. Spoważniej.
Pokochał mnie jako rozwydrzoną dziewczynkę, i kocha jako małego poważniaczka, którym stałam się samoistnie. Być może dla niego.
Mimo wszystko wiem, że nie można się od kogoś tak uzależniać. Proszę o wszelką poradę:(
Nie szukaj na siłę, bo nic nie znajdziesz. Jeśli chodzi o pasje, to pewnie zrobi się temat kto ma jakie (każdy będzie zachwalał i doradzał swoje). Ale trudno.
Ja więc polecam kurs tańca albo strzelanie się ASG
Dobre na każdą porę roku. Nie wiem, obejrzyj klasykę; polskie filmy sprzed 1990, Kurosawę, Bergmana i Felliniego. To powinno zając Ci parę lat/miesięcy.
A tak realnie: nie przeciwstawiaj się czemuś, co naturalne. Jeśli uzależniasz się od niego, to taka jesteś, taki jest ten związek i niewiele możesz z tym zrobić. Samo przejdzie pewnie.
Ja więc polecam kurs tańca albo strzelanie się ASG

A tak realnie: nie przeciwstawiaj się czemuś, co naturalne. Jeśli uzależniasz się od niego, to taka jesteś, taki jest ten związek i niewiele możesz z tym zrobić. Samo przejdzie pewnie.
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Anivi, odnowic kontakty ze znajomymi. Zaczac wychodzic na t o miasto i sie t ez bawic. Pojsc do kina czy na kawe. Czy to takie trudne?
I nie kiedy on pojedzie. Kiedy bedzie tez!I nie musisz chodzic z nim! Odetnij się troszke emocjonalnie od niego.
Z hobby ci nie doradze bo cale zycie szukam i nadal nie znalazlam.
I nie kiedy on pojedzie. Kiedy bedzie tez!I nie musisz chodzic z nim! Odetnij się troszke emocjonalnie od niego.
Z hobby ci nie doradze bo cale zycie szukam i nadal nie znalazlam.
JA tez tak mialam wczesniej. Z Moim, jeszcze jak bylam w liceum. Czulam sie strasznie uzalezaniona, zaniedbalam znajomych i wlasne zainteresowania.
Ale poszlam na studia, które pokrywaja sie z moimi zainteresowaniami , mam mase znajomych, imprezy, teraz idzie wiosna i mam zamiar uprawiac jakis sport juz tak konkretniej, w wolnym czasie czytam ksiazki, ogladam moje ulubione filmy, slucham muzyki. Juz nie wszystko wiaze sie z nim. I dobrze.
Zaczelam od nabrania dystansu. Mi pomogla w tym odleglość.
Ty... mysle,ze powinnas odnowic kontakty z przyjaciolmi. Przeciez kiedys byli. I na pewno chociaz kilka osob jest gdzies na miejscu.
Pomysl sobie co by z Toba bylo jakbyscie nie byli teraz razem. Pewnie zgubilabys sie w tym wielkim swiecie, siedziala sama i rozpaczala nad soba. I ta myśl to musi byc Twoja motywacja do odnalezienia siebie. Nie mozesz dopuścić do takiego rozwoju sytuacji. Nie badz kobieta - bluszczem. Pusc go i zacznij oddychac
Ale poszlam na studia, które pokrywaja sie z moimi zainteresowaniami , mam mase znajomych, imprezy, teraz idzie wiosna i mam zamiar uprawiac jakis sport juz tak konkretniej, w wolnym czasie czytam ksiazki, ogladam moje ulubione filmy, slucham muzyki. Juz nie wszystko wiaze sie z nim. I dobrze.
Zaczelam od nabrania dystansu. Mi pomogla w tym odleglość.
Ty... mysle,ze powinnas odnowic kontakty z przyjaciolmi. Przeciez kiedys byli. I na pewno chociaz kilka osob jest gdzies na miejscu.
Pomysl sobie co by z Toba bylo jakbyscie nie byli teraz razem. Pewnie zgubilabys sie w tym wielkim swiecie, siedziala sama i rozpaczala nad soba. I ta myśl to musi byc Twoja motywacja do odnalezienia siebie. Nie mozesz dopuścić do takiego rozwoju sytuacji. Nie badz kobieta - bluszczem. Pusc go i zacznij oddychac
Heh, Kochani, to jeszcze nie wszystko. Mam 18 lat, on 28. Zdarzają się nam często rozmowy o przyszłym życiu, o dzieciach, o mieszkaniu. Co za tym idzie również o małżeństwie, które tak na oko planowane jest za dwa lata. Ja będę miała wtedy 20, nawet nie zdarzę poczuć czym są studia, zresztą i tak idę na zaoczne:P Chcę zostać jego żoną, mimo iż takie decyzję w tym wieku spotykane są jedynie z dezaprobatą. Albo ludzie myślą, że jak dziewczyna wychodzi za mąż w wieku 19-20 lat, to albo jest w ciąży, albo nie do końca rozumie swoją decyzję. U mnie tak nie jest. Nie są to decyzję bezpodstawne. Kocham go i strasznie się cieszę, że będę jego żoną, a to czy w tym wieku? No cóż, są za i przeciw. Mimo wszystko jednak boje się, jeżeli już będziemy małżeństwem, to spełni się wizja wiecznego siedzenia w domu, czekania na niego. A tak nie chcę. Czuje po prostu, że jak czegoś z tym teraz nie zrobię, to później będzie jeszcze trudniej.
Anivi pisze:Mimo wszystko jednak boje się, jeżeli już będziemy małżeństwem, to spełni się wizja wiecznego siedzenia w domu, czekania na niego.
nie rozumiem, dlaczego miala bys siedziec w domu i czekac. Przeciez mozesz studiowac, chodzic do pracy, na kursy, spotykac sie ze znajomymi. Dlaczego myslisz ze bedziesz musiała siedziec w domu
Boje się, że po prostu uzależniam się od niego. Każdą chwilę wolną poświęcam jemu. Mówiąc brutalnie, kiedy mam do wyboru iść na miasto z dziewczynami czy iść do niego. To idę do niego. I taki wybór podejmowany jest zawsze. Stanę się jego żoną, to boję się, że mój tok myślenia się nie zmieni. Dziewczyny zapomną, że miały kiedyś taką koleżankę jak ja, a ja nie mając żadnych zainteresować, będę siedzieć w domu.
przeżyłam bardzo podobną sytuację. z rozrywkowej brunetki stałam się przygaszoną, smętną szatynką. co z tego że schudłam dla niego kolejne x kg, że może i z zewnątrz jakoś lepiej wyglądałam, skoro zostałam praktycznie sama z nim, w którym zresztą też już od dawna nieczułam oparcia ale też chciałam szybko ślub, dzieci, wszystko. paradoksalnie...
owinęłam się jak bluszcz a jaki dramat kiedy on odszedł? oczywiście nie życzę Ci jego odejścia ale czasami coś się między ludźmi. co potem?
znajomi go nie znosili, więc zostałam praktycznie sama.
i?
i minęło trochę czasu. dostałam kopa. wróciłam do czytania tygodnikow opiniotworczych, czytania o fashoningu, ogladania anime ktore kiedys naprawde uwielbialam. zapisalam sie na tance (moge polecic kazdemu
). wielu znajomych dalej ma dystans, ale poznalam nowych i zawiazalam wieksze kontakty z wieloma z ktorymi bylam tylko na 'czesc'.
i jestem z kim kto jest tak niesamowicie zajety ze pomimo checi ma dla mnie obiektywnie nieduzo czasu. sila rzeczy zeby nie siedziec w domu wychodze z kolezankami, albo sama ide do kawiarni i dosiadam sie do jakis znajomych. daje mi to szanse zeby po raz kolejny sie nie zbluszczyc bo mam taka glupia osobowosc niestety.
i tak ma byc. polecam, droga autorko wlasnie te tance. naprawde dodaja pewnosci siebie ;D
owinęłam się jak bluszcz a jaki dramat kiedy on odszedł? oczywiście nie życzę Ci jego odejścia ale czasami coś się między ludźmi. co potem?
znajomi go nie znosili, więc zostałam praktycznie sama.
i?
i minęło trochę czasu. dostałam kopa. wróciłam do czytania tygodnikow opiniotworczych, czytania o fashoningu, ogladania anime ktore kiedys naprawde uwielbialam. zapisalam sie na tance (moge polecic kazdemu
i jestem z kim kto jest tak niesamowicie zajety ze pomimo checi ma dla mnie obiektywnie nieduzo czasu. sila rzeczy zeby nie siedziec w domu wychodze z kolezankami, albo sama ide do kawiarni i dosiadam sie do jakis znajomych. daje mi to szanse zeby po raz kolejny sie nie zbluszczyc bo mam taka glupia osobowosc niestety.
i tak ma byc. polecam, droga autorko wlasnie te tance. naprawde dodaja pewnosci siebie ;D
Tongue is dumb from all the drugs
Thank God! I Can't react!
Thank God! I Can't react!
coz widac ze problem nie jest odosobniony....ja tez tak zrobiłam z własnej nie przymuszonej woli...ale potem gdy zaczeło mi brakowac znjomych, chwili dla siebie usłyszalam ze poprzewracało mi sie w głowie, ze on juz nie jest dla mnie wazny itp. zaczełam sie straszliwie dusic w zwiazku, zaczeły sie kłótnie...uciekłam.....przez 4 miesiace byłam cała dla siebie swoich pasji.... ale jakos tak sie stało ze jednak wrocilismy do siebie bo on zrozumiał ze to ze daze do bycia z innymi ludzi mi znaczy ze nie chce byc z nim, zrozumiał ze dla spotkan z nim rezygnowałam z tego co lubie...wiec zaczał to bardziej doceniac...
mysle ze jesli tylko zaczynasz czuc ze tak dłuzej byc nie moze, ze zaczyna ci brakowac tego co robiłas zanim pojawił sie on musisz po prostu zaczac działac, odezwij sie do przyjaciółki umówicie sie na kawkę (nawet wtedy gdy mogłabys umówic sie z nim). Pokaż sama sobie ze są jeszcze inne rzeczy na swiecie niz facet!
mysle ze jesli tylko zaczynasz czuc ze tak dłuzej byc nie moze, ze zaczyna ci brakowac tego co robiłas zanim pojawił sie on musisz po prostu zaczac działac, odezwij sie do przyjaciółki umówicie sie na kawkę (nawet wtedy gdy mogłabys umówic sie z nim). Pokaż sama sobie ze są jeszcze inne rzeczy na swiecie niz facet!
KAROLA pisze:(moge polecic kazdemu )
KAROLA pisze:polecam, droga autorko wlasnie te tance. naprawde dodaja pewnosci siebie ;D
No to masz już dwie osoby, które Ci to doradzają. To zmienia życie, człowiek jest ciekawszy, pewniejszy i wreszcie będziesz chodziła wyprostowana. Niewiele osób to zauważa, ale ludzie ogólnie strasznie się garbią

Korzystaj z dobrych rad

Anivi pisze:Boje się, że po prostu uzależniam się od niego. Każdą chwilę wolną poświęcam jemu. Mówiąc brutalnie, kiedy mam do wyboru iść na miasto z dziewczynami czy iść do niego. To idę do niego. I taki wybór podejmowany jest zawsze.
Nie kombinuj! To swiadczy o tym, ze jest dla ciebie najwazniejszy! Nie twierdze, ze jest cos dobrego w braku posiadania jakiejkolwiek pasji czy hobby. Ale uzaleznienie sie od ukochanego to zupelnie normalna rzecz. Usychasz bez niego bo tesknisz. Mam zupelnie tak samo! Kochasz go, chcesz z nim dzielic kazda wolna chwile. Tesknota jeszcze nikomu krzywdy nie zrobila. Kazdy natomiast inaczej te tesknote przezywa. Jeden bedzie lezal plackiem i nic nie robil, drugi zajmie sie swoja pasja. Hobby akurat w tym przypadku to moim zdnaiem zupelnie inny temat. To ze ich nie masz nie jest wynikiem tego, ze "uzaleznilas" sie czy bardzo kochasz swojego chlopaka. Ale to juz watek na zupelnie inny temat.
ja mysle ze nie ma sie czym przejmowac wszystko zmieni czas wiem co mowie na pewno zmieni czy ty bedziesz tego chciała czy nie. Jestes młoda jeszcze masz takie myslenie a nie inne on jest starszy i dal ci moze to czego nie znalazłas w innych facetach w podobnym do twojego wieku. tylko pamietaj nie zatracaj sie wtym musisz wyjsc na zewnątrz bo sama to nie dasz rady ale i tak uwazam ze czas zmieni to u ciebie i to bardzo sam mam troche latek i juz znam takie sytuacje jak to sie mowi wszystko ma swoje prawa 

bartez pisze:ja mysle ze nie ma sie czym przejmowac wszystko zmieni czas wiem co mowie na pewno zmieni
Zgadzam sie w 100%!

Troszke zaniepokoiło mnie to co napisałaś bo wnioskuje z tego ze jestes od niego kompletnie uzalezniona i nie masz wlasnego prywatnego zycia tylko wszystko wiaze sie z nim.
Piszesz ze nei masz hobby. Moze przypomnij sobie co lubilas czym sie zajmowalas, interesowalas jak jeszcze z nim nie bylas. Wyjdz czasem z przyjaciolka na pogaduchy przy kawie. Spotkaj sie z przyjaciolmi. Przeciez nie mozesz byc ograniczona tylko do niego i jemu poswiecac wszystko. Masz tez swoje zycie i o tym nie wolno Ci zapominac.
Piszesz ze nei masz hobby. Moze przypomnij sobie co lubilas czym sie zajmowalas, interesowalas jak jeszcze z nim nie bylas. Wyjdz czasem z przyjaciolka na pogaduchy przy kawie. Spotkaj sie z przyjaciolmi. Przeciez nie mozesz byc ograniczona tylko do niego i jemu poswiecac wszystko. Masz tez swoje zycie i o tym nie wolno Ci zapominac.
reaguję na magiczne dźwięki i trzaski z winylowej płyty. Bob Marley śpiewa pieśń, Niesie treść pełną miłości,
Która wypełnia cale pomieszczenie. Nie zauważam wrogich spojrzeń, Nie słyszę złych słów - Rozmyta.
http://rycerze.wp.pl/?ac=vid&vid=176166738
Która wypełnia cale pomieszczenie. Nie zauważam wrogich spojrzeń, Nie słyszę złych słów - Rozmyta.
http://rycerze.wp.pl/?ac=vid&vid=176166738
Anivi pisze:znaleźć umiar między sobą, a nim.
Dokładnie!
Nie jesteś sama jak widzisz,kilka osób miało podobnie. Jak miałam 19 lat zamiaszkłam z facetem,zaręczyłam sie i świata poza nim nie widziałam. Też odcięłam sie od znajomych,przewiaznie chodzilismy tylko do wspólnych,rzadko na jakieś imprezy. Znajomi traktowali mnie troche jak zjawe jak juz sie gdzieś pojawiłam. Po pewnym czasie to sie zmieniło ponieważ mój facet pojechał na kilka miesięcy na zagraniczną praktyke po studiach a ja zostałam sama i też nie wiedziałam co ze sobą zrobić,przez pierwszy miesiąc dosłownie siedziałam i gapiłam sie w sufit,potem przyszło otrzeźwienie,zaczęłam wychodzić,znalazłam prace,zrobiłam prawko,zajęłam sie szukaniem auta i przez to wszystko nie miałam czasu na tęsknote. Co prawda po jego powrocie w krótkim czasie się rozstalismy ale przynajmniej dzięki temu rozstaniu miała okazje przejżeć na oczy,przemysleć wszystko i podjąć świadomą decyzje.
Teraz jestem w innym związku,a dzięki temtemu doświadczeniu wyciągnęłam wnioski. Każde z nas ma swoje hobby,ja nawet kilka,przyjaciół,swoje zajęcia i jestesmy szczęśliwi . Jestesmy od siebie w pewnie sposób emocjonalnie uzależnieni ale nie w takim duzym stopniu.
Znajdz sobie jakieś zajęcie,coś co lubiłaś wcześniej lub coś nowego,wypełnij sobie jakoś czas,spotkaj sie ze znajomymi itd. Dzieki temu poczujesz sie szczęśliwsza w związku ale i sama ze sobą!
Moje pasje to zwierzęta,książki i sport (bierny - jestem kibicem-fanatykiem
Prosiaczek wspiął się na paluszkach i szepnął:
- Puchatkuuu...
- Tak Prosiaczku...?
- Nic, nic - rzekł Prosiaczek, biorąc Puchatka za
łapkę... - Chciałem się tylko upewnić, że jesteś...
- Puchatkuuu...
- Tak Prosiaczku...?
- Nic, nic - rzekł Prosiaczek, biorąc Puchatka za
łapkę... - Chciałem się tylko upewnić, że jesteś...
Bycie w zwiażku nie polega na tym żeby żyć cudzym życiem, trzeba żyć swoim i jego częścią zrobic drugą osobę, a nie podporządkować jej wszystko. Jak dalej będziesz tak postepować to predzej czy poźniej bedzięsz tego załowac, taka prawda niestety
Cuda się zdarzają. Co potwierdzi każdy programista
pozdrawiam
pozdrawiam
-
- Entuzjasta
- Posty: 66
- Rejestracja: 16 sty 2007, 20:27
- Skąd: poznań
- Płeć:
ja tez uwazalam,ze mam taki problem.przekladalam chlopaka ponad wszystko.czasem sie gryzlam,ze stracilam znajomych,ale dzieki niemu zyskalam nowych...nei zaluje zadnej chwili z nim spedzonej,bo jest moim swiatelkiem.zapisalam sie na fitness,znalazlam sobie prace,zeby zarobic na studia..czuje,ze sie usamodzielniam...w gruncie rzeczy nie tracac z nim kontaktu. naprawde nie trudno sobie znalesc jakies pozyteczne zajecie.a to co nazywasz probleme w gruncie rzeczy nim nie jest,i latwo nauczyc sie jak sobie z nim radzic.
tygrysiaaa chyba jesteś wyjątkiem który potwierdza regułę, bo takie rzeczy dzieją się zwłaszcza po związkach
jeszcze dopiszę jak było ze mną - każdy mniej lub bardziej znajomy widzi, że odżyłam. wyobrażacie sobie kogoś kto uwielbia mówić, ma wyrobione zdanie i ciekawe argumenty na większość tematów itp. i jedyne co robi przy stole to... milczy? bo PanDrugaPolowka potem ma pretensje ze gada głupoty. a że właśnie on miał głupie i fundamentalistyczne, takie poglądy małomiasteczkowców posiłkujących się FAKTem i wszędzie wietrzących spiski zdarzało mi się w chwili nieuwagi wytykać mu przy wszystkich że no cóż, chyba nie ma racji.
jakie ja potem miałam awantury o lojalność! o to że żona powinna zawsze bronić męża niezależnie od sytuacji a ochrzaniać go może w domowym zaciszu. ja pierdzielę.
i radośnie dawałam się poniżać, sama robiłam z siebie ścierę do podłogi jeszcze bardziej żeby ten mój fatalny zakompleksiony Połówek się czuł dobrze. wszystko się posypało.
on zostawił mnie dla 1 dziewczyny która po prostu mu się narzuciła i to było wydarzenie mojego życia, codziennie to sobie uświadamiam. chociaż przez pierwszy tydzień chodziłam jak w amoku chociaż to chociaż tamto. ktoś podciął mi korzenie.
skończyło się to tak: (i tu proszę czytać wszystkich którzy płaczą że on a częściej ona jest całym życiem - on pomimo że twierdzi ze Bóg dał mu szansę żeby pokochać od nowa blabla i że nie wróci już nigdy (a niechby! dostałby kopa) to wystarczy dłuższy kontakt żeby zaczynał żałować. słyszę że jestem piękna, kobieta, wspaniała, wartościowa (a do wszystkiego tego przyczepiał się w związku). i dostrzegł to dopiero teraz, kiedy poznałam kogoś innego. przede wszystkim mojego Słońce. no i... siebie, a nie mój cień kogoś uczepiony
także morał jest taki że nawet po rozdzierającej serce miłości można być szczęśliwym, zamiast marudzić 'on/ ona był/a całym moim światem'. obecnego Połówka poznałam kiedy właśnie tak przeżywał rozstanie prawie pół roku. zdarzają mu się jakieś dżezy jeszcze czasami, ale widzę po nim że rekonwalescencja jest możliwa.
trochę nie na temat, ale wyrzucenie tego wszystkiego w forumowy magiel bardzo mi pomogło <browar>
jeszcze dopiszę jak było ze mną - każdy mniej lub bardziej znajomy widzi, że odżyłam. wyobrażacie sobie kogoś kto uwielbia mówić, ma wyrobione zdanie i ciekawe argumenty na większość tematów itp. i jedyne co robi przy stole to... milczy? bo PanDrugaPolowka potem ma pretensje ze gada głupoty. a że właśnie on miał głupie i fundamentalistyczne, takie poglądy małomiasteczkowców posiłkujących się FAKTem i wszędzie wietrzących spiski zdarzało mi się w chwili nieuwagi wytykać mu przy wszystkich że no cóż, chyba nie ma racji.
jakie ja potem miałam awantury o lojalność! o to że żona powinna zawsze bronić męża niezależnie od sytuacji a ochrzaniać go może w domowym zaciszu. ja pierdzielę.
i radośnie dawałam się poniżać, sama robiłam z siebie ścierę do podłogi jeszcze bardziej żeby ten mój fatalny zakompleksiony Połówek się czuł dobrze. wszystko się posypało.
on zostawił mnie dla 1 dziewczyny która po prostu mu się narzuciła i to było wydarzenie mojego życia, codziennie to sobie uświadamiam. chociaż przez pierwszy tydzień chodziłam jak w amoku chociaż to chociaż tamto. ktoś podciął mi korzenie.
skończyło się to tak: (i tu proszę czytać wszystkich którzy płaczą że on a częściej ona jest całym życiem - on pomimo że twierdzi ze Bóg dał mu szansę żeby pokochać od nowa blabla i że nie wróci już nigdy (a niechby! dostałby kopa) to wystarczy dłuższy kontakt żeby zaczynał żałować. słyszę że jestem piękna, kobieta, wspaniała, wartościowa (a do wszystkiego tego przyczepiał się w związku). i dostrzegł to dopiero teraz, kiedy poznałam kogoś innego. przede wszystkim mojego Słońce. no i... siebie, a nie mój cień kogoś uczepiony

także morał jest taki że nawet po rozdzierającej serce miłości można być szczęśliwym, zamiast marudzić 'on/ ona był/a całym moim światem'. obecnego Połówka poznałam kiedy właśnie tak przeżywał rozstanie prawie pół roku. zdarzają mu się jakieś dżezy jeszcze czasami, ale widzę po nim że rekonwalescencja jest możliwa.
trochę nie na temat, ale wyrzucenie tego wszystkiego w forumowy magiel bardzo mi pomogło <browar>
Tongue is dumb from all the drugs
Thank God! I Can't react!
Thank God! I Can't react!
Kazdy to pewnie przechodzil w mniejszym i wiekszym stopniu i wedlug mnie im predzej sobie takowe 2 osoby uswiadomily gdzie sa granice a gdzie powinny byc i jak ma wygladac ich zycie, tym latwiej bylo to wszystko poukladac:) Niektorzy sadzac po postach wyzej w ogole nie chcieli nic ukladac
Mam tez taka kolezanke i jej nie rozumiem
Mala tez troche fiksuje czasem 
Mam tez taka kolezanke i jej nie rozumiem
"Jest taka cierpienia granica, za ktora sie usmiech pogodny zaczyna...Hyhy "
hyhy e(L)o
hyhy e(L)o
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 260 gości