Życie zbyt serio
Moderator: modTeam
Życie zbyt serio
Obserwuję na forum zatrważającą liczbę osób zbyt serio podchodzących do życia. Ja akurat jestem przedstawicielką tej grupy, która jakieś tam cele ma (nawet jeśli chwilowo się pogubi), natomiast relacje z ludźmi nawiązuje niejako przypadkiem. Czyli nie jest nastawiona na to, że przede wszystkim miłość, przyjaźń, nie rozpacza tak bardzo, kiedy kogoś w życiu zabraknie, ewentualnie dość szybko staje na nogi. Jeśli ktoś już się przez to przedrze, to bardzo, bardzo powoli i niezauważalnie jakoś wnika w ten świat i jest, ale na zasadzie współuczestnictwa. Żyjemy razem, ale to nie jest fundamentem naszego życia. Fundamenty są gdzie indziej, natomiast my jesteśmy razem, bo nam po drodze i chcemy.
Obserwuję, że sporo osób ma inaczej: fundamentem są inni. Wokół związku nabudowują wszystko i jeśli kogoś zabraknie, jest koniec świata. Ciężko im się wylizać z tej zapdani emocjonalnej, a samym trudno żyć. Miotają się, nie do końca wiedząc, jaki kierunek obrać, i dopiero kiedy pojawia się nowy partner na horyzoncie - życie zaczyna nabierać barw i sensu. Takie osoby rozpaczają długo, bo przyjaciółka skłamała, bo facet zdradził i poszedł w cholerę. Zbyt serio podchodzą do życia, a właściwie do relacji, w których współuczestniczą. Tak serio, że aż życie bez nich nie ma sensu.
Jak jest z Wami i co myślicie o tych innych?
[ Dodano: 2007-02-24, 15:45 ]
Czy mogę prosić kogoś o przeniesienie tego do działu o uczuciach? Pierwotnie miało pasować tu, ale wyszło jak wyszło
Obserwuję, że sporo osób ma inaczej: fundamentem są inni. Wokół związku nabudowują wszystko i jeśli kogoś zabraknie, jest koniec świata. Ciężko im się wylizać z tej zapdani emocjonalnej, a samym trudno żyć. Miotają się, nie do końca wiedząc, jaki kierunek obrać, i dopiero kiedy pojawia się nowy partner na horyzoncie - życie zaczyna nabierać barw i sensu. Takie osoby rozpaczają długo, bo przyjaciółka skłamała, bo facet zdradził i poszedł w cholerę. Zbyt serio podchodzą do życia, a właściwie do relacji, w których współuczestniczą. Tak serio, że aż życie bez nich nie ma sensu.
Jak jest z Wami i co myślicie o tych innych?
[ Dodano: 2007-02-24, 15:45 ]
Czy mogę prosić kogoś o przeniesienie tego do działu o uczuciach? Pierwotnie miało pasować tu, ale wyszło jak wyszło
Im kochana MRT sie tylko tak wydaje w zancznej wiekszosci tak jest i ide o to o zakład .
Ja tam jestem odporny, w kazdej sytuacji sie znalesc potrafie , czy też odnalesc .
Ale .....? przede wszystkim - miłosc !
Tyle , ze ja wiem , ze nie raz mozna tylko w swym zyciu kochac .
Ja tam jestem odporny, w kazdej sytuacji sie znalesc potrafie , czy też odnalesc .
Ale .....? przede wszystkim - miłosc !
Tyle , ze ja wiem , ze nie raz mozna tylko w swym zyciu kochac .
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
mrt pisze:Jak jest z Wami i co myślicie o tych innych?
Hmmm no poważne podejście do życia nie zaprzecze..
Od jakiegoś czasu wyznaczam sobie cele które osiągam stopniowo..
Nie stać mnie na życie chwilą..może czasem..ale wszystko musi się że tak brzydko powiem kupy trzymać..bo jak nie to robi się nieciekawie..
Inni.. może to troszke egoistyczne ale inni są tylko otoczeniem Nikomu krzywdy nie robie ale też nie przywiązuje się do innych.. Z jednym wyjątkiem.
Uważam że takie jest życie - jedne znajomości się kończą inne rozpoczynają.. trzeba iść do przodu..
Ile jest wart świat pełen grubych krat?
mrt pisze:zyli nie jest nastawiona na to, że przede wszystkim miłość,
mrt a jakie masz inne wartości?a moze inaczej co dla Ciebie jest ważne skoro
??mrt pisze:bo nam po drodze i chcemy
tak pytam z ciekawości
Ci którzy żyją z zbyt serio może zazdroszczą Tobie takiego podejścia do ŻYCIA tyle,że to jedna chwila skad wiesz czy jutro się obudzisz? ;]
mrt pisze:Tak serio, że aż życie bez nich nie ma sensu.
też byłam taka silna dopóki jeśli ktoś mnie zranił szybko stawałam na nogi i znów na nowo z optymizmem do wszystkich i wszystkiego jednak kiedy mój ojciec umarł ta "mocna strona została wyparta przez rozpacz"-sprowadzenie zwłok z Francji było nie zwykle kosztowne i trudne,od tego momentu zaczeło sie wszystko sypać,mama bez męża i itd. bo właśnie stawiali na MIŁOŚĆ tego mnie nauczyli.... czesto zazdroszcze tego podejścia do życia zwłaszcza tak jak pisze o sobie mrt - ale chwile póxniej się zastanawiam co dla Niej jest ważniejsze? Mrt odpowiesz mi
Ostatnio zmieniony 24 lut 2007, 16:28 przez ammeszka, łącznie zmieniany 1 raz.
"Najważniejsze w życiu to nauczyć się, które mosty przekraczać, a które palić."
Ja nie wiem, czy inni sa fundamentem mojego swiata, ale wiem, ze bez tych niektorych innych wlasnie moje zycie nie byloby pelne Rodzina na przyklad jest dla mnie bardzo istotna, w zasadzie ta najblizsza rodzina (obecna i przyszla mam nadzieje, jak juz sie rozmnoze). Ale relacje z ludzmi nie stanowia centrum mojego swiata, tzn. nie jest tak, ze cale zycie wokol tego buduje, chociaz to bardzo istotny element. Nieykluczone, ze to dlatego, ze moj swiat raczej nie ma centrum... No, ma jakies tam wazniejsze osrodki, ale bardziej jest to na zasadzie wspolrzednosci niz hierarchii. Poza tym bez mocnych uczuc zycie byloby smutne
Bo to chyba o to ostatnie chodzi: ludzie nie potrafia sami zyc, nie wiem, czuja sie niepewnie, nie potrafia sie zdefiniowac bez drugiego czlowieka. Poza tym maja za malo wlasnych zainteresowan Jak ktos sam ze soba nic nie robi, to zeby wypelnic jakos czas i energie, wtlacza ja w zwiazki z innymi osobami.
Natomiast nie wiem, czy ma to zwiazek z podchodzeniem serio do zycia. To znaczy: jezeli czlowiek podchodzi do zycia z lekka doza niepowagi, to nie bedzie pakowac sie w takie pogmatwane historie, tu zgoda. Ale nie wiem, czy w druga strone tez to dziala.
mrt pisze:Obserwuję, że sporo osób ma inaczej: fundamentem są inni. Wokół związku nabudowują wszystko i jeśli kogoś zabraknie, jest koniec świata. Ciężko im się wylizać z tej zapdani emocjonalnej, a samym trudno żyć.
Bo to chyba o to ostatnie chodzi: ludzie nie potrafia sami zyc, nie wiem, czuja sie niepewnie, nie potrafia sie zdefiniowac bez drugiego czlowieka. Poza tym maja za malo wlasnych zainteresowan Jak ktos sam ze soba nic nie robi, to zeby wypelnic jakos czas i energie, wtlacza ja w zwiazki z innymi osobami.
Natomiast nie wiem, czy ma to zwiazek z podchodzeniem serio do zycia. To znaczy: jezeli czlowiek podchodzi do zycia z lekka doza niepowagi, to nie bedzie pakowac sie w takie pogmatwane historie, tu zgoda. Ale nie wiem, czy w druga strone tez to dziala.
"Mój panie, na cóż tłumaczyć durniowi, że jest durniem. Przecież jego dureństwo na tym właśnie polega, że nie ma o nim pojęcia."
hmmm wydaje mi sie ze takie podejscie do zycia moze wynikac z tego jak ludzie byli wychowani....jakie widzieli postawy gdy dorastali, w jaki spoosób ich bliscy rozwiazywali problemy, w jaki sposób mówili o relacjach z innymi....moze to z tego wynika...
a jesli chodzi o mnie.....jestem raczej osoba samodzielna jestem w zwiazku ale troche juz z moim chłopakiem przeszłam i doskonale wiem ze sama tez dobrze sobie radze.... nie uwazam ze posiadanie faceta swiadczy o wartosci dziewczyny i trzeba go miec bo inaczej wszystko traci sens....po prostu bywaja rózne czasy w zyciu i jak dla mnie kazdy ma swoje plusy....
a jesli chodzi o mnie.....jestem raczej osoba samodzielna jestem w zwiazku ale troche juz z moim chłopakiem przeszłam i doskonale wiem ze sama tez dobrze sobie radze.... nie uwazam ze posiadanie faceta swiadczy o wartosci dziewczyny i trzeba go miec bo inaczej wszystko traci sens....po prostu bywaja rózne czasy w zyciu i jak dla mnie kazdy ma swoje plusy....
Nie no, rodzina ma dla mnie bardzo duże znaczenie. Właśnie rodzina, a nie później zawiązywane relacje. Czyli mama, brat, dziadkowie, wujek - to jest tak naprawdę to, co mnie zniewala, że aż wyć się chce, a z drugiej strony pazurami bronić będę i jak trwoga, to do nich. Potem ewentualnie jedną osobę dopuszczam, ale to też musi w mojej rodzinie się odnaleźć.
Co dla mnie ważne? To, co dotyczy mnie i mojej sytuacji materialnej i... no nie wiem, jak to określić. Tego co w głowie?
Co dla mnie ważne? To, co dotyczy mnie i mojej sytuacji materialnej i... no nie wiem, jak to określić. Tego co w głowie?
- Sir Charles
- Weteran
- Posty: 3146
- Rejestracja: 02 wrz 2004, 11:38
- Skąd: sponad chaosu
- Płeć:
Z jednej strony mogę przyłączyć się do klubu ludzi, dla których relacje z innymi są "wypełnieniem", nie "szkieletem" życia, doceniających drugą osobę w zasadzie o tyle, o ile może być towarzyszem - częstszym lub rzadszym - na mojej indywidualnie wytyczonej ścieżce (co oczywiście nie oznacza, że w pewnych sytuacjach, nie mogę JA towarzyszyć komuś...). Z drugiej strony nie jestem pewien tego co piszę, ponieważ w zasadzie nigdy jeszcze nikogo ważnego nie straciłem, a nawet jeśli tak się działo, to w ostatecznym rozrachunku ten ktoś okazywał się wcale nie tak ważny, jak mogło mi się wcześniej wydawać. I teraz należałoby zapytać samego siebie - czy to rzeczywiście obiektywny, długo-jak-na-razie-dystansowy fart do utrzymywania znajomości ważnych i konstruktywnych, czy też może coś w rodzaju mrtowego wańkowstańkizmu...
Chociaż... Straciłem moją najukochańszą, najwspanialszą babcię, przez którą jestem w dużej mierze wychowany...
Mrt? A co z rodziną? Tą przyrodzoną, nie wykreowaną samemu?
[ Dodano: 2007-02-24, 16:32 ]
Ok, zdążyłaś odpowiedzieć zanim zapytałem
Chociaż... Straciłem moją najukochańszą, najwspanialszą babcię, przez którą jestem w dużej mierze wychowany...
Mrt? A co z rodziną? Tą przyrodzoną, nie wykreowaną samemu?
[ Dodano: 2007-02-24, 16:32 ]
Ok, zdążyłaś odpowiedzieć zanim zapytałem
soul of a woman was created below
U mnie sytuacja podobna była, tylko że moi chyba nie stawiali na miłość (mimo że się kochali). Mama się pozbierała jakoś i żyje jej się całkiem, całkiem Po drodze nawet mój brat zdążył się urodzić.ammeszka pisze:wszystkiego jednak kiedy mój ojciec umarł ta "mocna strona została wyparta przez rozpacz"-sprowadzenie zwłok z Francji było nie zwykle kosztowne i trudne,od tego momentu zaczeło sie wszystko sypać,mama bez męża i itd. bo właśnie stawiali na MIŁOŚĆ
Miłość to bonus, nie fundament - takie mam podejście.
Ostatnio zmieniony 24 lut 2007, 16:33 przez mrt, łącznie zmieniany 1 raz.
- Sir Charles
- Weteran
- Posty: 3146
- Rejestracja: 02 wrz 2004, 11:38
- Skąd: sponad chaosu
- Płeć:
katerina pisze:ludzie nie potrafia sami zyc, nie wiem, czuja sie niepewnie, nie potrafia sie zdefiniowac bez drugiego czlowieka. Poza tym maja za malo wlasnych zainteresowan Jak ktos sam ze soba nic nie robi, to zeby wypelnic jakos czas i energie, wtlacza ja w zwiazki z innymi osobami.
<browar>
[ Dodano: 2007-02-24, 16:34 ]
mrt pisze:Miłość to bonus, nie fundament - takie mam podejście.
No to mamy takie samo
soul of a woman was created below
mrt pisze:Co dla mnie ważne? To, co dotyczy mnie i mojej sytuacji materialnej i... no nie wiem, jak to określić. Tego co w głowie?
czyli jak byś miała to wszystko poukładać co byś postawiła na pierwszym miejscu?sytuację materialną?zapewnienie sobie bytu?jeśli źle się zbuduje związek to rodzina póxniej cierpi stąd tez "zbyt poważne podejscie do zycia" za tym idzie szereg konsekwencji ;]
[ Dodano: 2007-02-24, 16:37 ]
mrt pisze:Mama się pozbierała jakoś i żyje jej się całkiem, całkiem
dlaczego chyba?odnosnie tego ze "chyba nie stawiali na miłość" ?
to że się urodził brat po drodze to fajne pasuje do tego:
)Andrew pisze:Tyle , ze ja wiem , ze nie raz mozna tylko w swym zyciu kochac .
Ostatnio zmieniony 24 lut 2007, 16:40 przez ammeszka, łącznie zmieniany 1 raz.
"Najważniejsze w życiu to nauczyć się, które mosty przekraczać, a które palić."
Raczej tak. Bo tylko na tej bazie można cokolwiek zbudować sensownego, a przynajmniej mieć wolny wybór w nawiązywaniu relacji. Tyle że niekoniecznie sprowadzałabym to do spraw finansowych.ammeszka pisze:czyli jak byś miała to wszystko poukładać co byś postawiła na pierwszym miejscu?sytuację materialną?zapewnienie sobie bytu?
[ Dodano: 2007-02-24, 16:40 ]
Bo świat jej się nie zawalił, jak go zabrakło, czyli na czymś innym budowała.ammeszka pisze:dlaczego chyba?
O! I to własnie - jak dla mnie - chore. DLA kogoś. Kogoś zabraknie i koniec, bo o sobie się zapomniało. Dlatego JA przede wszystkim.ammeszka pisze:no moja nie bardzo-zyje jeszcze dla mnie,miała nas dwie :-)
mrt pisze:Kogoś zabraknie i koniec, bo o sobie się zapomniała.
bo w sumie to ma sie czas dla siebie zawsze a kiedy są już dzieci zyje sie dla nich dopóki nie dorosną...a później no właśnie kiedy dzieci odchodzą - i tu pewnie mozna by było napisać,że to jest chore.
troche egoizm przez CIebie przemawia nie wydaje Ci się?za wszelką cene JA? ;] hmmm.... ciekawe
Ostatnio zmieniony 24 lut 2007, 16:45 przez ammeszka, łącznie zmieniany 1 raz.
"Najważniejsze w życiu to nauczyć się, które mosty przekraczać, a które palić."
mrt pisze:Dlaczego za wszelką cenę? Po prostu JA. Przecież bez JA niczego nie zbudujesz, a o miłości nie ma mowy. Bez zdrowego JA może i stworzysz związek, ale chory. JA to podstawa.
Racja. Nie da sie budowac jakichkolwiek sensownych relacji z innym czlowiekiem, dopoki samemu sie siebie nie zdefiniuje. Przynajmniej w zarysach
"Mój panie, na cóż tłumaczyć durniowi, że jest durniem. Przecież jego dureństwo na tym właśnie polega, że nie ma o nim pojęcia."
mrt pisze:Dlaczego za wszelką cenę?
tak owszem niczego nie zbuduje się bez JA ale troche dziwie mnie to sformułowanie
czyli dla Ciebie tak jakby miłosci by mogło by nie być?byle by tylko było dobrze-czyli powiedzmy masz prace dom Jesteś zawodowo z siebie zadowolona i nie potrzeba Ci miłości-a jesli już sie trafi to dobrze niech sobie bedzie?mrt pisze:my jesteśmy razem, bo nam po drodze
"Najważniejsze w życiu to nauczyć się, które mosty przekraczać, a które palić."
mrt pisze:No można niby próbować definiować się przez drugiego człowieka, ale to zgubne, choć niektórzy tak robią. Drugiego wetnie, a Ty... znikasz
Definiowanie przez innych jest niepelne. Ma sie ograniczony zbior mozliwosci, do kotrych sie odnosisz. W zwiazku z czym relacja z drugim czlowiekiem bedzie lekko wypaczona, a poza tym moze byc uciazliwa dla drugiej strony chyba.
"Mój panie, na cóż tłumaczyć durniowi, że jest durniem. Przecież jego dureństwo na tym właśnie polega, że nie ma o nim pojęcia."
Dokładnie tak, mogłoby nie być.ammeszka pisze:czyli dla Ciebie tak jakby miłosci by mogło by nie być?
Jeśli już się trafi, to censored!ammeszka pisze:a jesli już sie trafi to dobrze niech sobie bedzie?
[ Dodano: 2007-02-24, 16:58 ]
Może, pod warunkiem, że partner sobie zdaje z tego sprawę. Wtedy czuje się obciążony zbyt wielką odpowiedzialnością, może się zacząć dusić i zwiać. Ale... sporo osób nieźle się kamufluje i udaje, że wcale tak nie jest i że sami w sobie są świetni. Choć to nieprawda, bo druga osoba potrzebna im do życia jak tlen. Istne wampiry, z reguły marnie kończące.poza tym moze byc uciazliwa dla drugiej strony chyba.
_________________
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
mrt pisze:Jak jest z Wami
Z nami jest tak, że ja jestem o krok czy dwa od bycia socjopatką, a Suońce jest po prostu egocentryk. Jakim w ogóle sposobem udało nam się do miłości dotrzeć, pozostaje dla mnie zagadką.
A bycie przede wszystkim dla siebie jest chyba łatwiejsze w życiu, bo nie trzeba rzeźbić w tak niepodatnym materiale, jakim są inni.
Ja to chyba jestem jak ameba. Taki niezdefiniowany. Nie potrafię się zadeklarować po żadnej stronie, ani tych, którzy definiują siebie przez innych, ani tych dla których ja jest najważniejsze. U mnie funkcjonuje to jak dwa naczynia na tej samej szalce wagi. Można przelewać z jednego do drugiego, a równowaga pozostaje. Równie dobrze funkcjonuję realizując siebie, jak i rezygnując z przeważającej część własnego życia dla rodziny. Ważne dla mnie jest, bym widział, że to co robię ma jakiś sens, mówiąc językiem biblijnym ,,jest dobre''.
Równie dobrze czułem się sam, czy w luźnych, krótkotrwałych związkach, kiedy miałem mnóstwo czasu dla siebie, na swoje hobby i na realizację swoich marzeń, jak i w małżeństwie, kiedy większość czasu poświęcałem na utrzymanie rodziny i codzienne domowe sprawy, którymi gdy byłem sam w ogóle nie zawracałem sobie głowy, a dla siebie mam go minimalną ilość. I jedno i drugie ma dla mnie plusy, co dziwniejsze, dla mnie obydwie sytuacje mają więcej plusów niż minusów, tak, że ciężko mi nawet powiedzieć, co lepsze. Po prostu to są dwa sposoby życia, u mnie zupełnie różne, ale równoważne pod względem pozytywnych wartości, które ze sobą niosą.
Z jednym się zgodzę: Jeżeli ktoś nie potrafi żyć dla siebie, nie będzie też umiał dla drugiej osoby. Kto nie potrafi nienudzić się w swoim towarzystwie, będzie nudził innych i nie znajdzie w nich inspiracji dla siebie. Wydaje mi się, że czując, że jest mu źle gdy jest sam, uważa, że w związku będzie mu lepiej. Ale będąc w związku i nie mając dla niego alternatywy wcale nie będzie czuł się szczęśliwszy. Będzie mu równie źle w związku, gdy będzie lustrem drugiej osoby, jak i bez niego.
Równie dobrze czułem się sam, czy w luźnych, krótkotrwałych związkach, kiedy miałem mnóstwo czasu dla siebie, na swoje hobby i na realizację swoich marzeń, jak i w małżeństwie, kiedy większość czasu poświęcałem na utrzymanie rodziny i codzienne domowe sprawy, którymi gdy byłem sam w ogóle nie zawracałem sobie głowy, a dla siebie mam go minimalną ilość. I jedno i drugie ma dla mnie plusy, co dziwniejsze, dla mnie obydwie sytuacje mają więcej plusów niż minusów, tak, że ciężko mi nawet powiedzieć, co lepsze. Po prostu to są dwa sposoby życia, u mnie zupełnie różne, ale równoważne pod względem pozytywnych wartości, które ze sobą niosą.
Z jednym się zgodzę: Jeżeli ktoś nie potrafi żyć dla siebie, nie będzie też umiał dla drugiej osoby. Kto nie potrafi nienudzić się w swoim towarzystwie, będzie nudził innych i nie znajdzie w nich inspiracji dla siebie. Wydaje mi się, że czując, że jest mu źle gdy jest sam, uważa, że w związku będzie mu lepiej. Ale będąc w związku i nie mając dla niego alternatywy wcale nie będzie czuł się szczęśliwszy. Będzie mu równie źle w związku, gdy będzie lustrem drugiej osoby, jak i bez niego.
Jest dobrze i tak trzymać!
Życie zbyt serio...
Życie zbyt serio one same mnie tego oduczy i zaznam spokoju wewnętrznego...
Pani Minister Ty socjopatką ?!? Brak norm i sumienia ? Nieprzystosowanie społeczne ?!!! Chyba Ci się coś pomyliło
A w temacie mam tyle do powiedzenia:
Życie jest cholernie ciekawe. W każdym razie moje
A w temacie mam tyle do powiedzenia:
Dobrze jest
Jeżeli w życiu widzisz głębszy sens
Jeżeli robisz coś ze wszystkich sił
Byś dobrze żył
Dlatego poddaj się
Pragnieniu, które w Twoim sercu jest
Pokusie odkrywanej raz po raz
Na jakiś czas
Nasze życie będzie jak poemat
Trzeba tylko znaleźć dobry temat
Trzeba się odnaleźć w każdej chwili
Trzeba być
Tyle jeszcze drogi jest przed nami
Z tym, ze trasę wyznaczymy sami
Po co dalej w miejscu tkwić
Trzeba żyć
O ile łatwiej jest
Jeżeli wiesz co dalej robić chcesz
Jeżeli w swoim sercu serce masz
To jest Twój czas
I wtedy będzie tak
Jakby się nigdy miał nie skończyć świat
Jakby się nigdy miał nie skończyć dzień
Bo masz swój cel
Nasze życie będzie jak poemat
Trzeba tylko znaleźć dobry temat
Trzeba się odnaleźć w każdej chwili
Trzeba być
Tyle jeszcze drogi jest przed nami
Z tym, ze trasę wyznaczymy sami
Po co dalej w miejscu tkwić
Kiedy trzeba żyć
Nie rezygnujmy ze swych marzeń
Kto to wie co jeszcze czas pokaże
Kto to może wiedzieć co się staje choćby dziś
Nasze życie będzie jak poemat
trzeba tylko znaleźć dobry temat
Trzeba się odnaleźć w nim - aby być
Życie jest cholernie ciekawe. W każdym razie moje
Ostatnio zmieniony 25 lut 2007, 00:35 przez nadia, łącznie zmieniany 1 raz.
świetne podsumowanie :-)nadia
tylko czy w zyciu codzinnym to wszystko jest takie łatwe jak w tej piosence?
no właśnie,że nie............ dlatego czesto przekładamy wszystko nad pozostałe a mianowicie miłość dobrze jak jest - a jak jej nie ma trudno...... ;] oczywiście nie wszyscy :-)
"Najważniejsze w życiu to nauczyć się, które mosty przekraczać, a które palić."
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
A ja my sle ze u mnie to od dnia zalezy
Generalniew mojej hierarchii jestem ja a potem wszyscy inni. Buchajaca arogancja, egoizm i pyskowanie.
Ale z drugiej strony to nie bylo by zadnego JA bez t ych najblizsych mi ludzi jak mama tata brat ciotlka babcia kuzynowstwo moj i moja M.
Nie chodzi nawet ze sie jakos tam definiuje czy cos.
Chodzi o to ze bez nich to moje zycie to bylby sam nedzny szkielet. To oni daja mi zycie.
Nie wyobrazam sobie bez nich zycia.
A takie bylo minelo zpozamiatane jest dla mnie jakie stakie po prostu nieludzkie...
[ Dodano: 2007-02-24, 23:27 ]
ps. mozliwe ze napislam nie na temat, bo juz niezbyt rozumiem co czytam.
Generalniew mojej hierarchii jestem ja a potem wszyscy inni. Buchajaca arogancja, egoizm i pyskowanie.
Ale z drugiej strony to nie bylo by zadnego JA bez t ych najblizsych mi ludzi jak mama tata brat ciotlka babcia kuzynowstwo moj i moja M.
Nie chodzi nawet ze sie jakos tam definiuje czy cos.
Chodzi o to ze bez nich to moje zycie to bylby sam nedzny szkielet. To oni daja mi zycie.
Nie wyobrazam sobie bez nich zycia.
A takie bylo minelo zpozamiatane jest dla mnie jakie stakie po prostu nieludzkie...
[ Dodano: 2007-02-24, 23:27 ]
ps. mozliwe ze napislam nie na temat, bo juz niezbyt rozumiem co czytam.
u mnie jest to tak:najważniejsza jestem ja i moje pasje,potem cała reszta.podzielam pogląd niektórych,że miłość nie jest sensem życia,a jedynie dodatkiem.i żal mi np. kobiet,których cały świat się kręci tylko wokół ich misia,a kiedy ten misiu znika,to nie wiedzą co ze sobą zrobić-nie mają żadnych zainteresowań,przyjaciół,bo przecież ŻYŁY DLA NIEGO.ja tam wolę żyć dla siebie samej,co nie oznacza,że jestem samotna i niekochana-chodzi o to,że w życiu jest oprócz miłości dużo innych fajnych rzeczy,które mogą nas uszczęśliwić.
Chaos is a friend of mine
Re: Życie zbyt serio
W spawach sercowych zawsze opcja numer 2. Zresztą ja tego nie wybierałem - taki już jestem.mrt pisze:Obserwuję na forum zatrważającą liczbę osób zbyt serio podchodzących do życia. Ja akurat jestem przedstawicielką tej grupy, która jakieś tam cele ma (nawet jeśli chwilowo się pogubi), natomiast relacje z ludźmi nawiązuje niejako przypadkiem. Czyli nie jest nastawiona na to, że przede wszystkim miłość, przyjaźń, nie rozpacza tak bardzo, kiedy kogoś w życiu zabraknie, ewentualnie dość szybko staje na nogi. Jeśli ktoś już się przez to przedrze, to bardzo, bardzo powoli i niezauważalnie jakoś wnika w ten świat i jest, ale na zasadzie współuczestnictwa. Żyjemy razem, ale to nie jest fundamentem naszego życia. Fundamenty są gdzie indziej, natomiast my jesteśmy razem, bo nam po drodze i chcemy.
Obserwuję, że sporo osób ma inaczej: fundamentem są inni. Wokół związku nabudowują wszystko i jeśli kogoś zabraknie, jest koniec świata. Ciężko im się wylizać z tej zapdani emocjonalnej, a samym trudno żyć. Miotają się, nie do końca wiedząc, jaki kierunek obrać, i dopiero kiedy pojawia się nowy partner na horyzoncie - życie zaczyna nabierać barw i sensu. Takie osoby rozpaczają długo, bo przyjaciółka skłamała, bo facet zdradził i poszedł w cholerę. Zbyt serio podchodzą do życia, a właściwie do relacji, w których współuczestniczą. Tak serio, że aż życie bez nich nie ma sensu.
Jak jest z Wami i co myślicie o tych innych?
Niebanalna formacja, niebanalna muza:
http://www.96project.cal.pl/
http://www.96project.cal.pl/
- jamaicanflower
- Maniak
- Posty: 567
- Rejestracja: 13 paź 2004, 15:43
- Skąd: Jamajka :D
- Płeć:
Promyczka mogłoby nie być, nigdy nie szukałam faceta i nie zastanawiałam się jakby to było razem iść przez życie wciąż z jakąś osoba u boku. Odkąd pamiętam w moich rozmyślaniach na temat przyszłości był tylko jeden stały punkt - ja, a tło się zmieniało. Ja dopiero teraz uczę się być z kimś i powoli wychodzę ze zdziwienia, że potrafię w ogóle pozostawać dłużej w normalnym związku.
Rodzina - liczą się dla mnie tylko rodzice, dziadkowie i jedna ciotka, reszta znaczy dla mnie tyle, co znajomi czyli niewiele.
Przyjaciele - bardzo ważni dla mnie ludzie i byłabym skłonna naprawdę dużo zrobić, by utrzymać te znajomości, ale dotychczas życie nie nie zmusiło mnie do zweryfikowania tego przekonania, a poza tym, obu stronom zalezy na ich podtrzymaniu.
Jestem świadoma tego, że kiedyś przesadnie troszczyłam się o moje pseudo-przyjaźnie, nie zaniedbywałam swojego zycia, ale za duzo poświęcałam dla nich, ze zbyt wielu swych cech rezygnowałam, by je za wszelka cenę zachować. I badzo przeżywałam, gdy przyjaźń się kończyła. Dziś wiem, że nie były to przyjaźnie i że o nie nie trzeba walczyć, w każdym razie nie tak, jak ja to robiłam. Jednak nadal nie są to dla mnie znajomości przypadkowe i nie przestają nimi być, gdy nagle nam nie po drodze, bo:
Także najważniejsze osoby w moim życiu: rodzice, Promyczek, rodzina bliższa, przyjaciele, SIM, rodzina dalsza i znajomi.
Rodzina - liczą się dla mnie tylko rodzice, dziadkowie i jedna ciotka, reszta znaczy dla mnie tyle, co znajomi czyli niewiele.
Przyjaciele - bardzo ważni dla mnie ludzie i byłabym skłonna naprawdę dużo zrobić, by utrzymać te znajomości, ale dotychczas życie nie nie zmusiło mnie do zweryfikowania tego przekonania, a poza tym, obu stronom zalezy na ich podtrzymaniu.
Jestem świadoma tego, że kiedyś przesadnie troszczyłam się o moje pseudo-przyjaźnie, nie zaniedbywałam swojego zycia, ale za duzo poświęcałam dla nich, ze zbyt wielu swych cech rezygnowałam, by je za wszelka cenę zachować. I badzo przeżywałam, gdy przyjaźń się kończyła. Dziś wiem, że nie były to przyjaźnie i że o nie nie trzeba walczyć, w każdym razie nie tak, jak ja to robiłam. Jednak nadal nie są to dla mnie znajomości przypadkowe i nie przestają nimi być, gdy nagle nam nie po drodze, bo:
moon pisze:takie bylo minelo zpozamiatane jest dla mnie jakie stakie po prostu nieludzkie...
Także najważniejsze osoby w moim życiu: rodzice, Promyczek, rodzina bliższa, przyjaciele, SIM, rodzina dalsza i znajomi.
// Life is...
zatraconyŚwiatNagichSłów,PudłoStarychMyśli,
WysypiskoLudzkichSił
iZałzawionyKrzakPytań
międzyMarzeniami,ASnem
chcęWiedziećPierwszaJakiJestŚwiatBezNocy
jakiŚwiatBezNocy
więcWyjęSzeptemDoWieczornegoMilczenia
...but a dream //
zatraconyŚwiatNagichSłów,PudłoStarychMyśli,
WysypiskoLudzkichSił
iZałzawionyKrzakPytań
międzyMarzeniami,ASnem
chcęWiedziećPierwszaJakiJestŚwiatBezNocy
jakiŚwiatBezNocy
więcWyjęSzeptemDoWieczornegoMilczenia
...but a dream //
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 390 gości