agnieszka.com.pl • Zdrada - Strona 24
Strona 24 z 29

: 22 cze 2009, 11:43
autor: Topp
Dzindzer pisze:
Najcześciej która zdradza bo się zakochała robi to, bo czegos jej brakuje w związku, związek, partner nie zaspokaja pewnych jej potrzeb często emocjonalnym, uczuciowych. wtedy szuka tego poza związkiem.



O tak...jakie biedactwo...czegoś brakuje. Wrażeń i guza chyba.
Tak więc widzisz stary. Zawsze to jest twoja wina. Biedactwu czegoś brakuje. kasy, kolejnego fiuta, uczuć, zainteresowania. Co chcesz. Bat się zawsze znajdzie, gdy szpara swędzi i ma sie problemy z ze zwykła ludzką lojalnością. Oh jaka ona biedna...Zaraz się rozpłaczę.


[za powyższe teksty - warn.
Będę wdzięczna za przedstawianie treści w mniej rynsztokowy sposób.
PS. "rzyć"
p_m]

: 22 cze 2009, 12:13
autor: lollirot
maz22 pisze:Ktos kiedys powiedzial ze w zwiazkach trzeba wybaczac i nawet skoki w bok nie musza tego niszczyc. Nie jestem pewien czy to prawda.

Wybaczać - zawsze, miłość to wybaczanie. Buńczuczność i duma nie pozwala tego pojąć niektórym. Jednak wybaczenie to jedno, a umiejętność przejścia ponad tym, ponownego zaufania, schowania do kieszeni urażonej dumy, niewypominania w ciężkich chwilach - drugie, i to to drugie może spowodować rozpad mimo wybaczenia.

Zanim mi spłynie na głowę wiadro pomyj, że druga strona jest bez winy i wszystko zależy od zdradzonego zaznaczę, że o drugiej stronie nie napisałam słowa.

: 22 cze 2009, 12:31
autor: Topp
lollirot pisze:Wybaczać - zawsze, miłość to wybaczanie. Buńczuczność i duma nie pozwala tego pojąć niektórym. Jednak wybaczenie to jedno, a umiejętność przejścia ponad tym, ponownego zaufania, schowania do kieszeni urażonej dumy, niewypominania w ciężkich chwilach - drugie, i to to drugie może spowodować rozpad mimo wybaczenia.


Nie no...jakieś chyba żarty sobie stroisz i pranie mózgu urządzasz.
Zadziwiający jest ten atawizm , który każe szukać winy zawsze w ofierze i wymagać od niej rozsądku, rezygnacji ze swojej dumy i swoich praw na rzecz podłych, nielojalnych elementów, które grosza złamanego by nie dały za tą drugą osobę. Za to tyle pięknych słów o miłości i wybaczaniu. To jest dokładnie takie samo myślenie które obarcza kobietę winą za to że została zgwałcona, tylko w drugą stronę. Ciekawe, strasznie ciekawe. Dlaczego to w jedną stronę zawsze działa? Niedobrze mi sie robi gdy to czytam.
Coś Ci się chyba pomyliło Lolli. Czy Ty w ogóle masz pojęcie o czym mówisz? Bo zdaje m się że nie bardzo. To jedna wielka hipokryzja
Jak ci wlezie wąż do domu, nie kładziesz sie na brzuchu i nie czolgasz się prosząc o jeszcze. Rozgniatasz łeb obcasem i  ścierwo w krzaki wyrzucasz.

: 22 cze 2009, 12:39
autor: Dzindzer
O tak...jakie biedactwo...czegoś brakuje. Wrażeń i guza chyba.

Poczytaj może o zdradzie, ale cos napisane przez kogoś kto poza żalami zranionego facecika ma jakies kompetencje do pisania o tym.
Bo to co piszesz jest smieszne

Topp pisze:Zawsze to jest twoja wina.

a czy ja tak napisałam ??

Każdy cos robi z jakiegoś powodu. Ja pisałam o możliwych powodach, a nie o winie. Czytaj wolniej i uważniej, może uda Ci się zrozumieć to co czytasz

Co Cie boli, że sie tak ekscytujesz. Facet który ma 27 lat powinien umieć panować nad emocjami

: 22 cze 2009, 12:46
autor: pani_minister
Topp pisze:Rozgniatasz łeb obcasem i ścierwo w krzaki wyrzucasz

Ja tam się nie zadaję ze ścierwami - zapewne dlatego zupełnie inaczej podchodzę i do zdrady, i do wybaczania.

: 22 cze 2009, 12:48
autor: Topp
<hahaha>

Jakie to typowe i przewidywalne. A tak. Mam 27 lat a nie 20, dlatego zupełnie mnie nie zaskoczyłaś. Teraz przeczytaj się i zastanów co napisałaś, a potem skonfrontuj z imidżem jaki tu próbujesz lansować.

[ Dodano: 2009-06-22, 12:53 ]
pani_minister pisze:
Topp pisze:Rozgniatasz łeb obcasem i ścierwo w krzaki wyrzucasz

Ja tam się nie zadaję ze ścierwami - zapewne dlatego zupełnie inaczej podchodzę i do zdrady, i do wybaczania.


Good for you.

Ja, mnie, mój, jestem. Aha. So what? Znów pisanie dla samego pisania?

: 22 cze 2009, 13:00
autor: Dzindzer
Topp pisze:Teraz przeczytaj się i zastanów co napisałaś,

Przeczytaj się ?
Przeczytaj siebie jakoś jeszcze bym zrozumiała, ale się ??
Mam przeczytać swoje posty ??
Nie rozumiem

Topp pisze:a potem skonfrontuj z imidżem jaki tu próbujesz lansować.

No i ??

Ja raczej po zdradzie nie chciałabym byc z kimś kto mnie zdradził, co nie znaczy, ze się nie da i nie znaczy to również, ze każdemu mam radzić by robił jak ja. wiesz odejść można zawsze, odejść można jak się jednak spróbuje ratować związek i to nie wyjdzie.
autor i jego kobieta mają dziecko, o nim tez należy pamiętać

: 22 cze 2009, 13:01
autor: maz22
No tak. Napisala ze zrobila mu dobrze. W ogole byla bardzo podniecona tym ze sie zakochala, ze sie calowali, wrecz zalowala, ze on nie chce isc w to dalej bo ma ciezko chora narzeczona... To ona jego uwiodla...

Z drugiej strony mowi ze zrobila tego bo mnie w jej zyciu nie bylo. Latalem do kumpli na piwo. Zdarzalo mi sie ostatnio co wieczor wyjsc i znalezc jakis pretekst zeby wyjsc. Malo rozmawialismy. Ale pytajac o rozwod, ona mowi "jak chcesz wziac ze mna rozwod to bierz". Pytam sie dokladnie co sie dzialo, a ona po chwili nie chcac mi ujawniac szczegolow pyta "ale co? chcesz rozwodu czy co?". Zupelnie jakby ONA chciala sie rozejsc. Najgorsze ze mamy mala coreczke. WIem ze nie mam szans na dziecko po rozwodzie. Chyba ze jakies wizyty...
Z jednej strony ona pyta czy ja w ogole nadal chce ratowac nasz zwiazek. Czy walczyc o to zeby cos zmienic i zaczac wszystko od poczatku. Z drugiej co chwila wspomina o rozwodzie. Nie wiem co mam myslec.

Chcialem zabic jego. Chcialem zabic ja. Sam chcialem sie zabic. Chaos mam w glowi. Nie wiem czy to wszystko w ogole do mnie juz doszlo. Wydaje mi sie ze nie widze tego. Ze nie chce widziec. Ze chce zeby bylo jak dawniej. Zeby cofnac czas. Zapobiec temu. Kocham moja corke, nie chce jej stracic. i... kocham moja zone, nie moge temu zaprzeczyc. I mysle, caly czas mysle... Czy moze jednak nie walczyc dalej o nas. Raz wybaczyc. Raz zapomniec <tylko czy dam rade>. I rozpoczac wszystko od nowa i byc szczesliwym. Kocham moja corke..........

: 22 cze 2009, 13:04
autor: pani_minister
Topp pisze:Ja, mnie, mój, jestem

Tak. Bo piszę w swoim imieniu, nie uzurpując sobie praw do pisania w czyimś i o kimś, to zdaje się Twoja domena.
Jeśli ktoś zadaje się ze ścierwem - Twoja ścieżka będzie dobra.
Jeśli zadaje się z człowiekiem (choćby i kochanym), ale chce mentalnie przestawić się na traktowanie go jak ścierwo - też wybierze Twoje podejście, najłatwiejsze jest w końcu.
A jeśli zadaje się z kochanym człowiekiem i nadal chce się jak człowiek względem człowieka zachowywać - ścierwo mu przez gardło nie przejdzie i przez myśl. To nie zwrotnica, którą przestawi się jednym palcem w minutę.


maz, ona zdaje się nie chce tego w ogóle ratować, zero refleksji, zero perspektywicznego myślenia, roszczeniowa postawa za to w rozkwicie (wnioskując na podstawie tego, co piszesz i zakładając, że nie pomijasz niczego istotnego). Jak następnym razem zapyta się, czy chcesz rozwodu, powiedz, że chcesz, nawet, jeśli tak nie myślisz. I zacznij wyciągać wnioski z jej reakcji.

: 22 cze 2009, 13:15
autor: Topp
Aleś się wpieprzył bracie... Włos mi się jeży na samą myśl.
Nie daj sobie tylko wmówić winy, chociaż już sobie dałeś. A to forum tylko Cię w tym umocni (edit: przyznaje wniosek za szybko wyciągnięty).
Facet...ona się teraz Tobą bawi. Im to sprawia jakąś dziwną, seksualną przyjemność. Zaraz okaże się że ją biłeś chociaż nic nie pamiętasz. Nie wiem, zbieraj kwity, nagrywaj rozmowy, zbieraj zaświadczenia od psychologów rodzinnych, dziecięcych. Bo jak dojdzie co do czego w sądzie, spór o prawo do opieki, to oskarżenia o molestowanie dziecka będą z gatunku tych lżejszych.
To oczywiście czarny scenariusz i teraz brzmi dla Ciebie jak bajki o żelaznym wilku, ale takie scenariusze zadziwiająco często się zdarzają.
Dobrze radzę, zacznij o tym mysleć. Poszukaj stowarzyszeń na rzecz równouprawnienia mężczyzn i obrony praw ojca. Jest kilka takich i prężnie działają, oferują pomoc prawną i pomocną dłoń i słowo. Bądź mężczyzną, masz dziecko, które Ciebie potrzebuje. Nie daj go sobie odebrać i nie pozwól odebrać mu ojca tylko dlatego, że mama lubi jak sie jej ręce kleją.

: 22 cze 2009, 14:06
autor: Hyhy
maz22 pisze:ze on nie chce isc w to dalej bo ma ciezko chora narzeczona...
to ladnie wspiera swoja kobiete. Podsumowujac sa siebie warci, a Ty, maz22, skup sie lepiej na tym:
maz22 pisze:Kocham moja corke..........
i na tym
Topp pisze:Nie wiem, zbieraj kwity, nagrywaj rozmowy, zbieraj zaświadczenia od psychologów rodzinnych, dziecięcych.
itp. tez :)

: 23 cze 2009, 14:12
autor: Andrew
Topp pisze:Kopnij szuje w żyć. Ale tak żeby poczuła. Wybaczać?!!! Człowieku...miej szacunku trochę do siebie. Jak nie kopniesz jej teraz, to skończony jesteś, załatwi cię na amen i jeszcze będzie smiała ci się w twarz, jedną ręka waląc konia tamtemu.

Musze napisac stary i głupi - kolejny czlek u którego duma przewyzsza rozum .

[ Dodano: 2009-06-23, 14:16 ]
Topp pisze:<hahaha>

Jakie to typowe i przewidywalne. A tak. Mam 27 lat a nie 20, dlatego zupełnie mnie nie zaskoczyłaś. Teraz przeczytaj się i zastanów co napisałaś, a potem skonfrontuj z imidżem jaki tu próbujesz lansować.


Ja, mnie, mój, jestem. Aha. So what? Znów pisanie dla samego pisania?

Ty faktycznie gupi jestes , albo urazony przez kobiete - nie widzisz , ze to co piszesz jest niczym rozumowanie 18 latka ? co chcesz udowodnic ?

[ Dodano: 2009-06-23, 14:21 ]
Topp pisze: Zaraz okaże się że ją biłeś chociaż nic nie pamiętasz. Nie wiem, zbieraj kwity, nagrywaj rozmowy, zbieraj zaświadczenia od psychologów rodzinnych, dziecięcych. Bo jak dojdzie co do czego w sądzie, spór o prawo do opieki, to oskarżenia o molestowanie dziecka będą z gatunku tych lżejszych.
To oczywiście czarny scenariusz i teraz brzmi dla Ciebie jak bajki o żelaznym wilku, ale takie scenariusze zadziwiająco często się zdarzają.
Dobrze radzę, zacznij o tym mysleć. Poszukaj stowarzyszeń na rzecz równouprawnienia mężczyzn i obrony praw ojca. Jest kilka takich i prężnie działają, oferują pomoc prawną i pomocną dłoń i słowo. Bądź mężczyzną, masz dziecko, które Ciebie potrzebuje. Nie daj go sobie odebrać i nie pozwól odebrać mu ojca tylko dlatego, że mama lubi jak sie jej ręce kleją.

acha!!!! tu cie boli wiec jednak ! <hahaha> dobrze Ci tak poniekąd . Bo gdybym był kobieta i druga strona potraktowala by mnie nie tak jak bym sobie tego zyczył a to ja bym zdradził !! a druga strona by fikała , to po prostu bym ja zniszczył , a ja , a i kobiety to potrafią !! [:D] Człek to czlek ! wszystko powinien rozwiazywac na spokojnie ! zdradziła zdradził ?? wielkie mi co ... nie podoba sie odchodze - pozwalam odejsc jesli zyc razem sie nie da ! Ty kazesz kopac w dupe ? kogo sie pytam ? kogos kogo kochasz ? normalnym ty jesteś ? no tak ... zapomnialem to cala rzesza innych jest nienormalna , bo na zdradze tylko działania kopnac w dupe są normalne .

: 23 cze 2009, 15:22
autor: Topp
Weź człowieku pisz po polsku, a nie jak pokemon, bo za nic nie da się ciebie rozczytać. Nie złapałeś co napisałem, to twój problem. Stary a takie wióry sadzi jakby się wczoraj urodził.

: 23 cze 2009, 16:50
autor: shaman
lollirot pisze:Wybaczać - zawsze, miłość to wybaczanie. Buńczuczność i duma nie pozwala tego pojąć niektórym.

Dla mnie miłosć to przede wszystkim stan, kiedy permanentnie i nieskończenie nie mam czego wybaczać.

maz22 pisze:ona mowi "jak chcesz wziac ze mna rozwod to bierz". Pytam sie dokladnie co sie dzialo, a ona po chwili nie chcac mi ujawniac szczegolow pyta "ale co? chcesz rozwodu czy co?". Zupelnie jakby ONA chciala sie rozejsc. Najgorsze ze mamy mala coreczke. WIem ze nie mam szans na dziecko po rozwodzie. Chyba ze jakies wizyty...
Z jednej strony ona pyta czy ja w ogole nadal chce ratowac nasz zwiazek. Czy walczyc o to zeby cos zmienic i zaczac wszystko od poczatku. Z drugiej co chwila wspomina o rozwodzie. Nie wiem co mam myslec.

Bada teren. Wygląda, jakby szukała potwierdzenia dla jednej ze skrajności:
- że jesteś beznadziejny, a rozwód konieczny. i najlepiej żebyś wtedy to ty go zainicjował, by mogła wyjść na ofiarę, by złagodzić/oszukać sumienie.
- że nagle się zmienisz, penis i portfel powiększą ci się dwukrotnie, nauczysz się oddychać uszami i chodzić z językiem między jej nogami.

Przy czym nie ma dla niej znaczenia, dla której skrajności znajdzie dowody.

Ja bym walczył o rozwód z jej winy. Zabrałbym dziecko. Potencjał na to jest.

Ty nie tolerujesz zdrady, ona wydaje się mieć niemałe tendencje. Wybaczać można i w nieskończonosć, walczyć czy stać się nielownikiem drugiej osoby również. Ale kiedy jest dziecko, to dążenie do własnego szczęścia staje się obowiązkiem, a nie prawem. Szczęśliwy rodzic to szczęśliwe dzieciństwo. Jesli ona odejdzie z córką - licho wie jak, z kim i z iloma jej się będzie układać. Zważając na obecne postępowanie - nie da się spodziewać szczęścia i harmonii.

: 23 cze 2009, 17:43
autor: pani_minister
shaman pisze:Dla mnie miłosć to przede wszystkim stan, kiedy permanentnie i nieskończenie nie mam czego wybaczać.

Znaczy się totalna afirmacja i akceptacja, niezależnie od działań drugiej strony?
Podoba się [:D]

: 23 cze 2009, 22:39
autor: PFC
pani_minister pisze:Znaczy się totalna afirmacja i akceptacja, niezależnie od działań drugiej strony?


To już chyba bardziej pod naiwność podchodzi. :D

: 23 cze 2009, 22:59
autor: lollirot
pani_minister pisze:Znaczy się totalna afirmacja i akceptacja, niezależnie od działań drugiej strony?
Podoba się

Też mi się podoba, ale nieco to oderwane od rzeczywistości. Jak do tej pory uważałam to pytanie za nie na miejscu, tak teraz sama spytam: shaman, byłeś kiedyś w związku? <szczerbaty>

: 23 cze 2009, 23:29
autor: shaman
Dla mnie miłosć to przede wszystkim stan, kiedy permanentnie i nieskończenie nie mam czego wybaczać.

Jeśli ktoś nie daje mi powodu, to co mam wybaczać? Tak trudno pojąć, że chodziło o wiernosć, a nie jakieś ślepe zaufanie, któe wzięliście z kosmosu?

Z całym szacunkiem i sympatia, ale jak kto czyta, takie wnioski wyciąga. Kontekst był mocny, wypowiedzi towarzyszył cytat. Ale już sza, bo tak łopatologiczne objaśnienia mogą sugerować kiepskie zdanie o obiorcach. Kto ciekaw cofnie się o stronę, przeczyta jeszcze raz i się zastanowi.

: 24 cze 2009, 02:12
autor: pani_minister
eśli ktoś nie daje mi powodu

To po prostu nie daje powodu, pobudki mogą być różne. Mieszanie w to miłości - czy w ogóle jakichkolwiek uczuć - drugiej osoby jest bezcelowe i bezzasadne.

: 24 cze 2009, 13:04
autor: shaman
pani_minister pisze:To po prostu nie daje powodu, pobudki mogą być różne.
Pisałem o wierności, której pobudką jest miłość. To jest zbyt proste, by tyle o tym pisać.

: 24 cze 2009, 13:11
autor: pani_minister
To nie jest proste. Bo wg tego założenia jeśli Ty kochasz - druga osoba nie zdradzi. A to nie tylko jest proste, ale najzwyczajniej błędne.

Chyba, że piszesz o drugiej osobie, jej miłości, jej niezdradzaniu wynikającemu z tejże miłości. Wówczas logiczniejsze - ale też odleglejsze od tematu.

: 24 cze 2009, 13:26
autor: PFC
pani_minister pisze:Chyba, że piszesz o drugiej osobie, jej miłości, jej niezdradzaniu wynikającemu z tejże miłości. Wówczas logiczniejsze - ale też odleglejsze od tematu.


I to również nie do końca prawdziwe, bo ponoć są "różne rodzaje miłości", a do tego niektórzy relatywiści doszli już do takiej perfekcji, iż bez problemu rozdzielają sferę uczuć wyższych od czysto fizycznych i tym sposobem pojęcie "zdrady" zanikło u nich zupełnie (przy zachowaniu "miłości"), chociaż dokonuje się ona w sensie materialnym. :D

: 24 cze 2009, 17:03
autor: shaman
pani_minister pisze: piszesz o drugiej osobie, jej miłości, jej niezdradzaniu wynikającemu z tejże miłości. Wówczas logiczniejsze - ale też odleglejsze od tematu.
Dla mnie na tym właśnie polega miłość. Między innymi. Kocham więc nie zdradzam, szanuję, miłuję, pożądam etc etc. Nie stwarzam sytuacji, kiedy partnerka musi mi coś wybaczać (brak szacunku, zdrada itd).

Jest to relatywnie proste, zwłaszcza jeśli brać pod uwagę (co jest konieczne tylko w dyskusjach akademickich lub żartobliwych) ewentualną zasadność teoryj o których wspomina PFC (stojących na tej samej półce co 70/30, 99/1 czy inne 89/66).

Umocowane jest w kontekście cytowanej przeze mnie wypowiedzi lolli, któa z kolei odniosła się do innego użytkownika forum. W takiej formie, jak w poście który zapoczątkował obecną dyskusję nt "o co mu chodziło". Na pewno nie chodziło o ryzykowanie niejasnego przekazu, o którym dyskusja mogłaby rozmyć istotę tematu, co jednak się stało, nad czym ubolewam.

Mam nadzieję, że zdanie Dla mnie miłosć to przede wszystkim stan, kiedy permanentnie i nieskończenie nie mam czego wybaczać. stało się niniejszym najlepiej zrozumianym zdaniem w historii forum ;-)

: 24 cze 2009, 17:40
autor: pani_minister
Wystarczyło wstawić "stan emocjonalny drugiej osoby" i byłoby z głowy :]
Ale w takiej formie, w jakiej było - było znacznie bardziej interesujące :)


Ale: co z sytuacjami, które od Ciebie są niezależne? Przejedziesz kotka ukochanej czy coś. Albo, idąc za fatalistyczną koncepcją miłości - zakochasz się w jej siostrze. Jak wtedy wygląda ta opozycja miłość:wybaczenie?

: 24 cze 2009, 18:23
autor: PFC
pani_minister pisze:Ale w takiej formie, w jakiej było - było znacznie bardziej interesujące :)


Uhm... A tak, to dosyć górnolotny truizm z tego wyszedł. :) ...Tyle tylko, że do tego nie potrzeba aż miłości - wystarczy solidny kawałek szacunku do samego siebie i człowiek nie będzie się puszczał, ranił innych czy też prowokował jakiekolwiek sytuacji, mogących wzbudzić powszechne zgorszenie. Czyli miłość w ujęciu Shama nie musi się okazywać czymś nadzwyczajnym - ot przeniesieniem na drugą osobę umotywowania naszych codziennych, normalnych wyborów. Trochę mało. <aniolek> ...No chyba, że ktoś był wcześniej bad boyem w ujęciu Blazejowskim. Wtedy co innego, bo dla takiej osoby to faktycznie wyzwanie może być. :D

: 24 cze 2009, 18:31
autor: shaman
Miłość i wybaczenie nie stoją u mnie w opozycji do siebie.

pani_minister pisze:za fatalistyczną koncepcją miłości - zakochasz się w jej siostrze.
Obie jej siostry są świetne, ale jakoś przez wszystkie te lata z nią spędzone, ten problem nie wystąpił. Ale miła ta koncepcja, bo podbija moje akcje - u mnie rodzeństwa niet. Śmiało można ze mną ten teges i nie tylko, bez strachu.

pani_minister pisze:co z sytuacjami, które od Ciebie są niezależne?

Moja droga, nie prowokuj i nie nabijaj się proszę. Toż ja piszę wyraźnie: nie stwarzam sytuacji, w których musiałaby mi partnerka wybaczać. Sytuacje niezależne ode mnie tworzy los, inny człowiek, albo jej kotek wbiegający nagle pod koła. Nie związałbym się z kobietą, która obwiniałaby mnie za sytuacje ode mnie niezależne. Mnie inteligencja pociąga [nie chodzi tu o okulary + warkocz]

pani_minister pisze: Przejedziesz kotka ukochanej
Pójdę w zaparte, że to nie ja;p

[ Dodano: 2009-06-24, 18:41 ]
PFC pisze:Trochę mało
Bez urazy, ale wyrywanie myśli z kontekstu, pomijanie zwrotów jak "między innymi", ignorowanie przymiotników - jest niegrzeczne. A gdy permanentne - najpierw powoli irytuje, później wyklucza taką osobę z rozmowy. A po cóż nam to.

Proszę uprzejmie już nie pierwszy raz w tym tylko temacie o minimum rzetelności w czytaniu i odpowiadaniu innym. Ja piszę o skrawku zbioru definiującego moje wyobrażenie miłości - Ty analizujesz biorąc to za całość. Niepotrzebny bałagan się robi, którego powoli nie nadążam prostować.

: 24 cze 2009, 18:57
autor: pani_minister
shaman pisze:Miłość i wybaczenie nie stoją u mnie w opozycji do siebie

Wobec tego użyję słowa stosunek, zamiast opozycja. Która do tej pory kojarzyła mi się tak bardziej astronomicznie, chodzi o umiejscowienie obiektów względem siebie, nie ich proste przeciwstawianie.
Po prostu: zgrzyta mi trochę proste równanie, że miłość = brak koncepcji wybaczania. We wszechświecie gdzie jest miłość nie istnieje wybaczenie? Nie ma na nie miejsca, nie pojawia się w żadnej konfiguracji? A to takie piękne dopełnienie miłości, wraz z akceptacją i afirmacją...

shaman pisze:Moja droga, nie prowokuj i nie nabijaj się proszę

Nie nabijam się. Mnie to autentycznie zainteresowało, wychodząc od pierwszego paradoksalnego zdania, poprzez kolejne uzupełnienia.
shaman pisze:Nie związałbym się z kobietą, która obwiniałaby mnie za sytuacje ode mnie niezależne

To fajnie brzmi. Ale gdzie kończą się sytuacje zależne? Czy na przykład potężny nałóg to jeszcze sfera wolnej woli i świadomych decyzji, czy zapączkuje tutaj jakiś element wybaczenia - czy też na przykład nałóg to już warunek zewnętrzny i wybaczanie nie ma racji bytu, trzeba zaakceptować i już, bez pretensji? Poza tym spójrz: narzucając podobny sposób myślenia odmawiasz tak naprawdę drugiej osobie prawa do naturalnego żalu, który nie musi wcale być logiczny (a z którego zaprzestaniem wybaczenie jest nierozerwalnie związane). Choćby żalu za tym rozjechanym kotkiem - bo przecież to nie Twoja wina była i kobieta powinna to zrozumieć.

: 24 cze 2009, 19:24
autor: Andrew
shaman pisze:Dla mnie miłosć to przede wszystkim stan, kiedy permanentnie i nieskończenie nie mam czego wybaczać.

Jeśli ktoś nie daje mi powodu, to co mam wybaczać? Tak trudno pojąć, że chodziło o wiernosć, a nie jakieś ślepe zaufanie, któe wzięliście z kosmosu?


Ponieważ jest tu napisane "Dla mnie" wiele mi to wyjasnia.
Ale to mi wyglada na miłosc jej do Ciebie - wtedy tak, a gdzie miłosc Ciebie do niej ? Tu podaleś warunki kiedy ona (miłosc ) bedzie - wtedy kiedy druga strona bedzie idealna, a takich nie ma.
Wychodzi mi tutaj, ze kocha sie za coś, a nie mimo wszystko.

: 24 cze 2009, 20:44
autor: Mona
Wtrącka:

shaman pisze:Dla mnie miłosć to przede wszystkim stan, kiedy permanentnie i nieskończenie nie mam czego wybaczać. stało się niniejszym najlepiej zrozumianym zdaniem w historii forum ;-)

Myślę, że to jest w ogóle najlepsze zdanie na tym forum :)

A propos, skoro już wtrącka, to można do tego dodać: jak kochasz, to nie musisz przepraszać <browar>

: 24 cze 2009, 20:51
autor: shaman
pani_minister pisze:Po prostu: zgrzyta mi trochę proste równanie, że miłość = brak koncepcji wybaczania. We wszechświecie gdzie jest miłość nie istnieje wybaczenie? Nie ma na nie miejsca, nie pojawia się w żadnej konfiguracji?
Wywlekasz ze mnie szczegóły jakbyś kuraka skubała (nie mylić z Kurakiem).
Oczywiście, że istnieje. Przypominam: Dla mnie miłosć to przede wszystkim stan, kiedy permanentnie i nieskończenie nie mam czego wybaczać.

Określenie przede wszystkim nie wyklucza innych stanów. Jeśli zajdzie potrzeba wybaczenia czegoś - chyba wiesz, co chcę napisać :-) Piękne jest, kiedy "wiekami" nie ma czego wybaczać; pięknie jest gdy ludzie sobie wybaczają (prawdziwie, z miłości, bez zapominania, wypominania, z szacunkiem i zrozumieniem)kiedy już zajdzie taka potrzeba. Zgadzam się.

pani_minister pisze:Ale gdzie kończą się sytuacje zależne?
Są to wszystkie sytuacje niezaliczające się do zależnych ode mnie ;p

pani_minister pisze:Czy na przykład potężny nałóg to jeszcze sfera wolnej woli i świadomych decyzji, czy zapączkuje tutaj jakiś element wybaczenia - czy też na przykład nałóg to już warunek zewnętrzny i wybaczanie nie ma racji bytu, trzeba zaakceptować i już, bez pretensji?
To zależy od światopoglądu. Każdy ma własny; obie strony winny doskonalić studia nad poglądami partnera/ki. I ustalać takie rzeczy między sobą.

W moim przypadku? Wciąż trudno mi się wyzwolić od prostackiego przekonania, że to jacy jesteśmy, zależy "prawie tylko" od nas. ALE tu trochę abstrahujemy, bo co tu wybaczać? Że palę? Jak może ranić ten fakt? W którą stronę wydmuchuję; czy palę w obecności dziecka - zależy ode mnie.

Zostawię jednak przykłady, bo można je mnożyć w nieskończoność. Uniwersalnie:
- dowiedzieć się co zdaniem partnera jest od niego zależne, co nie
- dyskutować, jeśli jest różnica zdań (np ja powiem że hazard to konieczność, ona będzie polemizować)
- nie popadać w skrajności ("nienawidzę cię za apartheid!", "ależ ja nie przeżyję w świeżych skarpetkach codzień")

pani_minister pisze:narzucając podobny sposób myślenia

Nikomu nie narzucam, prezentuję swój. Przy wyborze partnerki szukam osoby o podobnych poglądach lub gotowej zaakceptować moje (bez uszczerbku na swoich).

pani_minister pisze:odmawiasz tak naprawdę drugiej osobie prawa do naturalnego żalu, który nie musi wcale być logiczny
Nie. Mam świadomość jego istnienia. Nie jest on jednak podstawą do obwinienia mnie. Szkoda kotka, fatalnie że go przejechałem, mnie również z tym źle, lecz w gruncie rzeczy oboje wiemy, że jakbym jechał 30 zamiast 35 i lepiej się wyspał przed jazdą, to możliwe że kotka i tak bym zmielił.

Andrew pisze:(miłosc ) bedzie - wtedy kiedy druga strona bedzie idealna, a takich nie ma.
Wychodzi mi tutaj, ze kocha sie za coś, a nie mimo wszystko.
Słuszna uwaga. Po pierwsze: druga strona nie musi być idealna, bo piszę o jednej konkretnej właściwosci jedynie. Ba, nie musi nawet w 100% przypadków wyczerpywać znamion zgodności z tym modelem - bo dla mnie liczą się również
a) intencje ("bardzo chciałabym przestać cię obwiniać za tego kotka")
b) forma ("ale mimo wiary w twoją odpowiedzialność i zamiar uniknięcia zmiażdżenia mu czaszki - po prostu w jakiejś części nie mogę")

Fakt, tutaj miłość jest szczęśliwa, spełniona. Albo inaczej - nie jest nieszczęśliwa. Łączy się więc ze związkiem, przyjaźnią, lub chociaż brakiem nieszczęścia czy patologii. Oczywiście możemy dyskutować - a co kiedy on bije, gwałci, zdradza, opuszcza, sprzedaje, zabija dziecko, a ona trwa, kocha i wierzy w przemianę? Takiej rozmowy wolałbym uniknąć. Jestem na to zbyt mało kompetentny wiekiem i mam opory przed kwalifikowaniem takich stanów do miłości. Dla mnie to patologiczne uzaleznienie, zniewolenie raczej.

I na marginesie: niejeden topic na tym forum pokazuje, jak tu brak truizmów, więc jeśli takowe zauważymy to już lepiej przytaknijmy, miast wypominać. W końcu to mała wojna truizmy vs skrajności. Ja wolę stać po stronie tych pierwszych.