Dobra ale skończmy bo ten temat wałkowaliśmy już wielokrotnie
Co zrobić gdy najlepszy kolega kochał sie z twoją dziewczyną
Moderator: modTeam
- Lady_Jesika
- Uzależniony
- Posty: 464
- Rejestracja: 06 sty 2005, 19:13
- Skąd: Trójmiasto
- Płeć:
Chwilkę mnie nie było - a tu taki wysyp topików wiadomych...
Poczytałem i spróbuję powiedzieć co o tym myślę...
Zgadzam się w pełni z Jessiką i z Tymi, którzy Ją popierali.
A teraz najciekawsze - polemika :568: :
Wybacz Karolku miły, ale za ku*****o perfidny chwyt retoryczny uważam stawianie sprawy w ten sposób, że jeśli nie wybaczysz zdrady, to nie kochałaś/-eś prawdziwie.
To przede wszystkim zdradzający nie kocha prawdziwie - w moim rozumieniu - a zdradzony im bardziej kochał, tym bardziej będzie go boleć, tym trudniej wybaczyć.
Miłość się nie zmienia, trwa mimo wszystko napisałeś - i coś w tym jest, tylko przez zdradę nabiera cholernie gorzkiego smaku.... i albo jesteś w stanie z tym żyć, albo uciekasz od tego jak najszybciej i jak najmocniej potrafisz.
Trwa ta miłość, ale i tak zadajesz sobie pytanie - czy ten kto zdradził kochał?, czy Ty sam kochałeś? i co to w ogóle znaczy kochać?... i tyle - tu nie mam odpowiedzi.
Wydaje mi się jednak, że nie krzywdzić, nie zdradzać, to niezbędne minimum - bez tego traci się nawet szacunek do drugiej osoby - dodać emocje, miłość, która jakoś tam trwa i wychodzą potem takie określenia jak: q***, ch** itp. - i jestem je w stanie bardziej zrozumieć, niż zarzut zdradzającej/-go wobec partnera, iż czuł się niekochany.
Bo co zrobił do cholery, by się poczuć kochanym??? - zdradził.
Toż gdyby szanował partnera i samego siebie, to skończyłby związek, który jego zdaniem jest już martwy, a nie żerował na nim dalej opowiadając o tym jak to mu źle, jaki jest biedny i niekochany i jak to prawdziwa miłość trwa niezmienna i wybacza wszystko.
Poczytałem i spróbuję powiedzieć co o tym myślę...
Zgadzam się w pełni z Jessiką i z Tymi, którzy Ją popierali.
A teraz najciekawsze - polemika :568: :
Wybacz Karolku miły, ale za ku*****o perfidny chwyt retoryczny uważam stawianie sprawy w ten sposób, że jeśli nie wybaczysz zdrady, to nie kochałaś/-eś prawdziwie.
To przede wszystkim zdradzający nie kocha prawdziwie - w moim rozumieniu - a zdradzony im bardziej kochał, tym bardziej będzie go boleć, tym trudniej wybaczyć.
Miłość się nie zmienia, trwa mimo wszystko napisałeś - i coś w tym jest, tylko przez zdradę nabiera cholernie gorzkiego smaku.... i albo jesteś w stanie z tym żyć, albo uciekasz od tego jak najszybciej i jak najmocniej potrafisz.
Trwa ta miłość, ale i tak zadajesz sobie pytanie - czy ten kto zdradził kochał?, czy Ty sam kochałeś? i co to w ogóle znaczy kochać?... i tyle - tu nie mam odpowiedzi.
Wydaje mi się jednak, że nie krzywdzić, nie zdradzać, to niezbędne minimum - bez tego traci się nawet szacunek do drugiej osoby - dodać emocje, miłość, która jakoś tam trwa i wychodzą potem takie określenia jak: q***, ch** itp. - i jestem je w stanie bardziej zrozumieć, niż zarzut zdradzającej/-go wobec partnera, iż czuł się niekochany.
Bo co zrobił do cholery, by się poczuć kochanym??? - zdradził.
Toż gdyby szanował partnera i samego siebie, to skończyłby związek, który jego zdaniem jest już martwy, a nie żerował na nim dalej opowiadając o tym jak to mu źle, jaki jest biedny i niekochany i jak to prawdziwa miłość trwa niezmienna i wybacza wszystko.

I tu nikt nie ginie.
A jeździmy dalej, i nawet po tych samych drogach i tym samym autem.
Wszystko zależy od nas, od tego czego chcemy, co nam pasi, co mamy pod kopułą.
Skoczka, po ratowaniu, wsadza się od razu do samolotu, aby żył dalej tak jak do tej pory żył. Niektórzy ludzie, często, odpływają, niektórzy wybaczają, niektórzy przeczekują.
Ot, to wszystko pokręcone. Ale wszystko zależy od nas samych.
:564:
Edit:
Miłość, kochać...- to pojęcia subiektywne, których znaczenie ewoluuje przez całe życie.
:564:
A jeździmy dalej, i nawet po tych samych drogach i tym samym autem.
Wszystko zależy od nas, od tego czego chcemy, co nam pasi, co mamy pod kopułą.
Skoczka, po ratowaniu, wsadza się od razu do samolotu, aby żył dalej tak jak do tej pory żył. Niektórzy ludzie, często, odpływają, niektórzy wybaczają, niektórzy przeczekują.
Ot, to wszystko pokręcone. Ale wszystko zależy od nas samych.
:564:
Edit:
co to w ogóle znaczy kochać?... i tyle - tu nie mam odpowiedzi
Miłość, kochać...- to pojęcia subiektywne, których znaczenie ewoluuje przez całe życie.
:564:
KOCHAJ...i rób co chcesz!
Karolu - opowiem więc jak to było... gdy dowiedziałem się o zdradzie, gdy dwukrotne próby wybaczenia rozbiły się o kolejne oszustwa, po prostu nie wytrzymałem i to ja ją wywaliłem z domu - oczywiście zrobiłem to najłagodniej jak potrafiłem, ale nie zmienia to samego faktu.
A żal, złość, poczucie zawodu i takby (nawet gdyby ona wtedy przyjęła moje wybaczenie, zerwała z tamtym kontakt itp.) pozostało i wcale nie wiem czy bym sobie z tym poradził...
Patrząc z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że był taki czas, kiedy byłem gotów jeszcze raz spróbować - gdy opadły emocje - jakiś tydzień, dwa po fakcie trwający przez kolejne jakieś dwa tygodnie - potem to już tylko miotanie się, próba oszukiwania samego siebie i wreszcie jakiegoś odnalezienia się w nowej sytuacji.
Sęk jednak w tym, że nie w porządku jest mówienie zdradzonemu, że nie kochał, jeśli nie wybaczył.
A co byś powiedział, gdyby było tak, że bym jeszcze raz z nią spróbował wtedy - ona zaangażowałaby się, ale ja po jakimś czasie stwierdziłbym że jednak nie potrafię zaufać ponownie - też, że jej nie kochałem prawdziwie...
?
Nie godzę się na takie stawianie sprawy - jasne że tyle sytuacji, ile ludzi, ale zdrada jest po prostu zdradą... i trudno obwiniać o nią przede wszystkim tego, kto nie zdradził, doszukiwać się przede wszystkim u niego braku miłości itd.
:564:
ps - dzięki, że zniosłeś mój emocjonalny ton w poprzednim poście - troszkę mnie poniosło, ale aura dziś paskudna :565:
A żal, złość, poczucie zawodu i takby (nawet gdyby ona wtedy przyjęła moje wybaczenie, zerwała z tamtym kontakt itp.) pozostało i wcale nie wiem czy bym sobie z tym poradził...
Patrząc z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że był taki czas, kiedy byłem gotów jeszcze raz spróbować - gdy opadły emocje - jakiś tydzień, dwa po fakcie trwający przez kolejne jakieś dwa tygodnie - potem to już tylko miotanie się, próba oszukiwania samego siebie i wreszcie jakiegoś odnalezienia się w nowej sytuacji.
Sęk jednak w tym, że nie w porządku jest mówienie zdradzonemu, że nie kochał, jeśli nie wybaczył.
A co byś powiedział, gdyby było tak, że bym jeszcze raz z nią spróbował wtedy - ona zaangażowałaby się, ale ja po jakimś czasie stwierdziłbym że jednak nie potrafię zaufać ponownie - też, że jej nie kochałem prawdziwie...
Nie godzę się na takie stawianie sprawy - jasne że tyle sytuacji, ile ludzi, ale zdrada jest po prostu zdradą... i trudno obwiniać o nią przede wszystkim tego, kto nie zdradził, doszukiwać się przede wszystkim u niego braku miłości itd.
:564:
ps - dzięki, że zniosłeś mój emocjonalny ton w poprzednim poście - troszkę mnie poniosło, ale aura dziś paskudna :565:

Ale ja wlasnie o tym mówie ! co by było gdyby było , wiec co by było jak by Ci sama powiedziała ze Cie raz zdradziła czy dwa razy i ze tak jest jej z tym zle , ze przeprasza , prosi o wybaczenie , ze kocha !???
Rozumiem ze w Twojej sytuacji postapił bym byc moze tak samo , ja naprawde rozumiem , inaczej naswietlam problem , ot wszystko ?! :564:
Rozumiem ze w Twojej sytuacji postapił bym byc moze tak samo , ja naprawde rozumiem , inaczej naswietlam problem , ot wszystko ?! :564:
Troche omineliscie pewna rzecz.
Jezeli kogos sie kocha i on zdradzi, mozna mu wybaczyc - raz. Chociaz sprobowac. Jezeli zdradzi po raz kolejny to dowidzenia. I nie chodzi tu o to ze sie nie kocha, ze sie nie wybaczylo. Bo mozna kochac, mozna wybaczyc i mimo to sie rozstac. Dlaczego? Bo po prostu tak nie ma sensu. Czlowiek zasluguje na szczescie, a w tamtym zwiazku by go nie zaznal. tak samo jezeli kochamy jednostronnie i druga osoba na tym zeruje. Mozna kochac i odejsc. Dlaczego tego nie bierzecie pod uwage?
Jezeli kogos sie kocha i on zdradzi, mozna mu wybaczyc - raz. Chociaz sprobowac. Jezeli zdradzi po raz kolejny to dowidzenia. I nie chodzi tu o to ze sie nie kocha, ze sie nie wybaczylo. Bo mozna kochac, mozna wybaczyc i mimo to sie rozstac. Dlaczego? Bo po prostu tak nie ma sensu. Czlowiek zasluguje na szczescie, a w tamtym zwiazku by go nie zaznal. tak samo jezeli kochamy jednostronnie i druga osoba na tym zeruje. Mozna kochac i odejsc. Dlaczego tego nie bierzecie pod uwage?
Maverick pisze:Troche omineliscie pewna rzecz.
Jezeli kogos sie kocha i on zdradzi, mozna mu wybaczyc - raz.
Maverick to co napisales zalezy od indywidualnego podejscia. Pisałem juz w temacie zdradza o tym - mialem identyczne zdanie, ale do czasu - uwierz mi - nie wazne jakim uczuciem bys obdarzyl ta osobę - znienawidzisz ja i zapomnisz nawet najmilsze chwile.
Ja mialem do czynienia ze zdrada na "skale przemysłową" - dowiedzialem sie po pol roku.
Mam nadzieje ze rzeczywistosc nigdy nie zweryfikuje Twojego zdania bo nikomu tego nie zycze. :564:
Byłaś jedna na milion 

No wlaśnie. Ktos, kto kocha, zdrad może sporo wybaczac. Do czasu. Wszystko ma swoje granice, choć u każdego te granice są inne - ot, i rozwiązanie problemu. A odchodzi się nie zawsze dlatego, że się nie kocha. Czasem po prostu nie da się już z drugą osobą zyć. Z roznych powodów, nie tylko zdrad.
Ciekawe, gdzie są moje granice...
Ciekawe, gdzie są moje granice...
Miłość to jedno a zdrowy rozsądek to drugie, jeśli ktoś jest ślepo zakochanyw drugiej osobie to pewnie jest w stanie dużo wybaczyć, bo będzie sobie starał wytłumaczyć jej/jego zachowanie (był pijany/pijana, został wykorzystany/wykorzystana itp), ale w pewnym momencie do głosu serca dochodzi głos rozsądku, i mimo że się kocha to się odchodzi 
Cuda się zdarzają. Co potwierdzi każdy programista
pozdrawiam
pozdrawiam
mozna kochac, mozna wybaczyc i mimo to sie rozstac
:564: :564: :564:
Powiem więcej... można kochać, można NIE wybaczyć, można rozstać, można wrócić!!!
:564:
Ktos, kto kocha, zdrad może sporo wybaczac. Do czasu. Wszystko ma swoje granice, choć u każdego te granice są inne
Są inne. I u wybaczającego i u zdradzającego... bo z iloma ludźmi można zdradzać i jaki jest cel owej zdrady. Kiedyś jest tego kres!
:564:
KOCHAJ...i rób co chcesz!
- Sir Charles
- Weteran
- Posty: 3146
- Rejestracja: 02 wrz 2004, 11:38
- Skąd: sponad chaosu
- Płeć:
a ja wam powiem tak - jestem (tak mi sie wydaje) ofiara jednostronnej milosci (milosci! nie zauroczenia) i wcale nie czuje sie zazdrosny o to z kim spi ta druga osoba... wiec dlaczego mialbym byc nagle zazdrosny gdybym byl z nia w zwiazku...
Jezeli ktos kocha jest w stanie wybaczyc wszystko - to druga osoba ma sie pilnowac, bo w prawdziwym dojrzalym zwiazku nikt sie nie bedzie bawil w policjanta.
I nie zrozumcie mnie przypadkiem zle
Jezeli ktos kocha jest w stanie wybaczyc wszystko - to druga osoba ma sie pilnowac, bo w prawdziwym dojrzalym zwiazku nikt sie nie bedzie bawil w policjanta.
I nie zrozumcie mnie przypadkiem zle

soul of a woman was created below
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 247 gości