Równouprawnienie? Bzdura... Ludzie są tylko ludźmi, a świat rządzi się własnymi prawami...
Kiedy skończyłam studia (czytaj politologia) szukałam zajęcia w swoich fachu (specjalność ustrojowa, co mi niewiele dało). Najęłam się do pracy w różnych sztabach, biurach, organizacjach, które miały za zadanie przede wszystkim informować społeczność o takich a nie innych przedsięwzięciach, a kiedy przychodziły wybory to już wiadomo... Pertraktacje jak najbardziej wskazane... i co? Konkurowało ze mną kilku Panów... nie dostali posady. A dlaczego? Bo kobieta ma większą siłę perswazji, poza tym lepiej wygląda

(rzeczywisty argument). No cholera... nieważne, ze mam studia, niewazne, ze ktoś moze byc dobry... Ważne jaki jest i co rzeczywiscie potrafi sobą zaprezentować. Zmierzam do tego, iz w roznych sytuacjach zyciowych (mniej lub bardziej) napotykamy się na roznych ludzi, od ktorych osobistych poglądów zalezy jak zostaniemy potraktowani.. i ch (za przeproszeniem) gówno obchodzi co to równouprawnienie.
Poza tym- może byc kobieta macho, moze byc kobieta kwiat, moze być kobieta inzynier, informatyk etc., ale nikt mi nie powie, iz nie jest domeną kobiet dziecko, dom, troska, opieka i tym podobny łańcuszek wartości.
BO KAŻDA PŁEĆ MA SWOJE OKREŚLONE WALORY, z ktorym niesposób dyskutować!
A kiedy podajemy przykład np. Arabii Saudyjskiej to kraje rządzące się własnymi prawami, religią, światopoglądem... złożoność tamtejszych stosunków nijak się ma do ogolnikowego "rownouprawnienia".
Zyj tak zeby Tobie bylo dobrze i w zgodzie z samym sobą... a wtedy nie bedzie Cie obchodzic jakies tam zrównanie w prawach, bo ono jest... trzeba sie tylko postarać i nie rozdrabniać na schetamty, bo jemu czy jej to wolno, a dlaczego mu/jej wolno, a dlaczego nie ....
Ach...

... you bleed just to know you're alive ...