Marissa pisze:I jak tu nie mówić o chudnięciu żeby potem móc znaleźć sobie partnera.
Jezeli facet mialby ze mna byc tylko dlatego, ze mialabym wymaiary 90-60-90 (ba, przepraszam, w dzisiejszych czasach to juz jest otylosc- powinno byc 60-40-60
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
) to moze mnie pocalowac w moja gruba dupe.
Czemu kobiety nie maja
zadnej wiary w siebie? Zadneego poczucia wlasnej wartosci? Czy chec posiadania faceta zaslepia tak, zeby zmieniac sie drastycznie? Tu nie chodzi tylko o wage czy wyglad a o caloksztalt. Czy samotnosc az tak doskwiera, ze trzeba wpier***** marchewke na sniadanie, obiad i kolacje a pozniej nia zygac, zeby przypadkiem ne przytyc?
Ja wiem, ze to skrajnosci ale to taki maly obrazek psychicznego wygiecia i poddania sie wzrokowi ludzi, wstydowi i negowaniu samego siebie.
W kobiecie jest wartosc uniwersalna, ktorej nie zmieni zaden rozmiar czy ksztalt. A to, ze ktos ma jakis gust i cos jest modne nie oznacza, ze caly swiat ma taki byc.
Nie rozumiem jak mozna chciec cos zmieniac
tylko po to, zeby znalezc partnera. Dla mnie to jest chore. Mozna chudnac dla zdrowia, ale mi starczy 1-2 kg tygodniowo- tak, jak zaleca lekarz. Ale pakowac w siebie srodki przeczyszczajace i chudnac 5-7 kg tygodniowo? Dziekuje, probowalam za pomoca innych srodkow i wiem jak to sie odbija na zdrowiu.
Dla mnie ksztalt mojego ciala to wlasna satysfakcja. Jezeli ja sie sobie podobam to zawsze znajda sie ludzie, ktorym ja sie bede podobala. Takie to moje myslenie. Jestem czym jestem i jak ktos nie moze sie pogodzic z tym, kim dana osoba jest to trudno.
Nie jest to bron Boze usprawiedliwiane siebie, czy tam kto co jeszcze moze powiedziec. Bo ja sie nie mam z czego usprawiedliwiac. Ot taka gadka, prosta dosc.