Walczyć o kobietę
Moderator: modTeam
jesteś dla niej bezpieczną przystanią .. ostoją (miałem tak ja TY) .. a ona po prostu się bawi bo czuje grunt pod nogami ...
Ja zrobiłem tak.
Jak się dowiedziałem, że się spotyka z jakim gościem ... była awantura .. wybaczyłem (podobno tylko 3 nic nie znaczące spotkania ... no powiedzmy
) postawiłem konkretne warunki termin wykonania (pozamykania spraw) trzymałem się konsekwentnie ...
No niestety nie dostosowała się i dopiero jak ją wywaliłem z mieszkania , łącznie ze wszystkim nawet z wacikami , przestałem odbierać smsy telefony ... pomogło po jakimś miesiącu ... wtedy odebrałem tel. i już była całkiem inną osobą ... no i wtedy znów obiecanki cacanki ... ze kocha ze się zmieni itp. No ale ja już byłem z inna ....
Ja zrobiłem tak.
Jak się dowiedziałem, że się spotyka z jakim gościem ... była awantura .. wybaczyłem (podobno tylko 3 nic nie znaczące spotkania ... no powiedzmy

No niestety nie dostosowała się i dopiero jak ją wywaliłem z mieszkania , łącznie ze wszystkim nawet z wacikami , przestałem odbierać smsy telefony ... pomogło po jakimś miesiącu ... wtedy odebrałem tel. i już była całkiem inną osobą ... no i wtedy znów obiecanki cacanki ... ze kocha ze się zmieni itp. No ale ja już byłem z inna ....
Czy moja walka o nią ma jeszcze sens?
Witam. Wywód bedzie nieco dlugi.
Moja sytuacja jest raczej skomplikowana. Potrzebuje rady ludzi bardziej doswiadczonych co robic, sam niestety nie wiem.
Otoz bylem z 2 lata. Pochodzimy z dwoch roznych swiatow, ona wywodzi sie z rodziny patologicznej, nie utrzymuje praktycznie konatkow z rodzina itp. To moze miec jakis wplyw na dalszy wywod. Cale zycie nie byla kontrolowana. Ja jestem czlowiekiem z przecietnej polskiej rodziny, a wiec niczym szczegolnym sie nie wyrozniam jesli chodzi o sytuacje rodzinna.
Poznalismy sie w maju 2007 na 1 roku studiow. Ona byla wtedy zabujana w asystencie
Ale po dwoch tygodniach od poznania sie zostalismy parą. Bylo cudownie, przynajmniej z mojej strony. Zakocham sie strasznie, w pazdzierniku powidzialem jej, ze kocham
Tak to czulem. Ona nie odwzajemnila tego. I postanowilem zerwac, ale nazajutrz wrocilismy do siebie. Zeby nie przedluzac, to postaram sie to skrocic: takich rozstan i powrrotow bylo kilka, jak teraz dobrze licze - 10. Wszystkie spowodowane glownie przeze mnie, z roznych powodow: a to chodzenie beze mnie na , a to za rzadkie spotkania itp. W grudniu 2007 dowiedzialem sie tez w jej rozmowie z bratem, ze "wielkiej milosci to z tego nie bedzie". Ale pomimo tych rozstan, prowkowanych przeze mnie, to glownie ona zawsze chciala wrocic. Czas mijal, w wakacje 2008 bylismy razem w Anglii przez dwa miesiace, naprawde udany czas. Sadzilem, ze jej zalezy, mimo tego jak ja traktowalem [te rozstania].
Nastepnie w styczniu 2009 znowu kryzys. Tym razem ona uwazala, ze poswiecam jej za malo uwagi, ze za rzadko sie spotykamy itd. Pewnie byla to prawda, musialem sie wtedy uczyc i troche ja zaniedbalem. Ale minelo pare dni, oboje to przemyslelismy i znowu do siebie wrocilismy.
Przez ostatnie 3 miesiace bylo naprawde ok. Az do ostatniego czwartku. Wtedy ona zamiast byc ze mna na waznym dla mnie meczu, wolala isc z kolezankami na impreze. Do tego doszly w pewnym sensie zale z jej strony, ze "nie chodze z nia na imprezy", chociaz bylismy umowieni na nastpeny dzien.
Nie wytrzymalem i napisalem jej smsa, ze nie pasujemy do siebie i zaluje, ze w tym styczniu wrocilismy do siebie. Rozstalismy sie po raz kolejny.
W piatek postanowilem isc do , bo generlanie moje zachowanie odbiega nieco od normy w stosunku do innych ludzie. Stwierdził zaburzenie osobowosci, tzw. osobowość paranoidalną. W sobotę, czyli wczoraj, napisalem do mojej dziewczyny maila, gdzie to wszystko wytlumacyzlem. Ze poczulem sie odsuniety na boczny tor, jakby miala mnie gdzies. Ze w pewnych sytuacajch nie potrafie powstrzymac nielogicznego myslenia i gore biora negatywne mysli, co spowodowane jest wlasnie tymi zaburzeniami. Napisalem, ze chce podjac terapie i walczyc o siebie, o nią i ten zwiazek. Ona odpisala, ze nie ma juz siły. Ze chce odpoczac i ze to wyglada tak, że ja ją rzucam, potem chce wracać, a ona sie godzi na te błazenade i koniec z tym. Ma racje, nie szanowalem jej i jej godności. Żałuje tego i wyrazilem chec zmiany, bo ja kocham. Ale ona odpowiedziala juz tlyko, ze chce odpoczac i byc sama. Odpowiedzialem, ze sama tez pewnie nie jest bez winy i ze nie bede sie narzucał, niech odpoczywa.
Od tego czasu minely niecale 24 godziny. Nie moge sie z tym pogodzic, bo chce o nia walczyc, chce sie dla niej zmienic, kocham ją. Tylko wydaje mi sie, ze przegralem juz swoja szanse. Była chłodna i oschła, chociaz pisalismy przez mail i smsy - nie bylem w stanie sie wczoraj z nia spotkac [dopiero zaproponowalem to po wyslaniu maila, ale sie nie zgodzila], za bardzo przezywalem swoje problemy psychologiczne, musialem ochlonac. Ale wiedzialem, ze mi na niej i chce ja odzyskac.
Nie wiem, co robic. Czy probowac o niej zapomniec, czy jechac jeszcze raz do niej dzis i starac sie pogadac. Czy prosic, zeby mi poweidziala prosto w twarz, ze mnie nie kocha i mam dac jej spokoj. A moze ona juz to wyraznie powiedziala, ale ja nie chce tego dostrzec? Fatalnie sie czuje, nie jem, nie spie, nie moge przestac o niej myslec.
Prosze o rade Was, ludzi bardziej doswiadczonych. Sam mam zamiar za pare godzin wsiasc w samochod, jechac i jeszcze raz postarac sie jej to wytlumacyzc, prosto w oczy.
Moja sytuacja jest raczej skomplikowana. Potrzebuje rady ludzi bardziej doswiadczonych co robic, sam niestety nie wiem.
Otoz bylem z 2 lata. Pochodzimy z dwoch roznych swiatow, ona wywodzi sie z rodziny patologicznej, nie utrzymuje praktycznie konatkow z rodzina itp. To moze miec jakis wplyw na dalszy wywod. Cale zycie nie byla kontrolowana. Ja jestem czlowiekiem z przecietnej polskiej rodziny, a wiec niczym szczegolnym sie nie wyrozniam jesli chodzi o sytuacje rodzinna.
Poznalismy sie w maju 2007 na 1 roku studiow. Ona byla wtedy zabujana w asystencie


Nastepnie w styczniu 2009 znowu kryzys. Tym razem ona uwazala, ze poswiecam jej za malo uwagi, ze za rzadko sie spotykamy itd. Pewnie byla to prawda, musialem sie wtedy uczyc i troche ja zaniedbalem. Ale minelo pare dni, oboje to przemyslelismy i znowu do siebie wrocilismy.
Przez ostatnie 3 miesiace bylo naprawde ok. Az do ostatniego czwartku. Wtedy ona zamiast byc ze mna na waznym dla mnie meczu, wolala isc z kolezankami na impreze. Do tego doszly w pewnym sensie zale z jej strony, ze "nie chodze z nia na imprezy", chociaz bylismy umowieni na nastpeny dzien.
Nie wytrzymalem i napisalem jej smsa, ze nie pasujemy do siebie i zaluje, ze w tym styczniu wrocilismy do siebie. Rozstalismy sie po raz kolejny.
W piatek postanowilem isc do , bo generlanie moje zachowanie odbiega nieco od normy w stosunku do innych ludzie. Stwierdził zaburzenie osobowosci, tzw. osobowość paranoidalną. W sobotę, czyli wczoraj, napisalem do mojej dziewczyny maila, gdzie to wszystko wytlumacyzlem. Ze poczulem sie odsuniety na boczny tor, jakby miala mnie gdzies. Ze w pewnych sytuacajch nie potrafie powstrzymac nielogicznego myslenia i gore biora negatywne mysli, co spowodowane jest wlasnie tymi zaburzeniami. Napisalem, ze chce podjac terapie i walczyc o siebie, o nią i ten zwiazek. Ona odpisala, ze nie ma juz siły. Ze chce odpoczac i ze to wyglada tak, że ja ją rzucam, potem chce wracać, a ona sie godzi na te błazenade i koniec z tym. Ma racje, nie szanowalem jej i jej godności. Żałuje tego i wyrazilem chec zmiany, bo ja kocham. Ale ona odpowiedziala juz tlyko, ze chce odpoczac i byc sama. Odpowiedzialem, ze sama tez pewnie nie jest bez winy i ze nie bede sie narzucał, niech odpoczywa.
Od tego czasu minely niecale 24 godziny. Nie moge sie z tym pogodzic, bo chce o nia walczyc, chce sie dla niej zmienic, kocham ją. Tylko wydaje mi sie, ze przegralem juz swoja szanse. Była chłodna i oschła, chociaz pisalismy przez mail i smsy - nie bylem w stanie sie wczoraj z nia spotkac [dopiero zaproponowalem to po wyslaniu maila, ale sie nie zgodzila], za bardzo przezywalem swoje problemy psychologiczne, musialem ochlonac. Ale wiedzialem, ze mi na niej i chce ja odzyskac.
Nie wiem, co robic. Czy probowac o niej zapomniec, czy jechac jeszcze raz do niej dzis i starac sie pogadac. Czy prosic, zeby mi poweidziala prosto w twarz, ze mnie nie kocha i mam dac jej spokoj. A moze ona juz to wyraznie powiedziala, ale ja nie chce tego dostrzec? Fatalnie sie czuje, nie jem, nie spie, nie moge przestac o niej myslec.
Prosze o rade Was, ludzi bardziej doswiadczonych. Sam mam zamiar za pare godzin wsiasc w samochod, jechac i jeszcze raz postarac sie jej to wytlumacyzc, prosto w oczy.
Ostatnio zmieniony 26 kwie 2009, 06:39 przez Łuka, łącznie zmieniany 1 raz.
W pewnym stopniu miałem podobną sytuacje. W zasadzie byłem z dziewczyną ponad 4 lata i kilka tygodni temu mnie zostawiła. Dodam że przez ten okres bycia razem też ze mną zrywała. W sumie 3 razy. Pomiędzy dwoma pierwszymi zerwaniami nie byliśmy ze sobą zawsze około dwóch miesięcy. Na początku też "walczyłem", tylko teraz nie wiem po co. Doszedłem do wniosku że im bardziej sęe starałem ona miała to jeszcze bardziej gdzieś. Za każdym razem wracała do mnie jak całkowicie zrywałem z nią kontakt i zajmowałem się swoim życiem.
Jak to jest tylko jakiś foch z jej strony to może jej przejdzie, ale żeby zatęskniła musisz na jakiś czas zniknąć. Sam zobaczysz że czas pokaże
Jak to jest tylko jakiś foch z jej strony to może jej przejdzie, ale żeby zatęskniła musisz na jakiś czas zniknąć. Sam zobaczysz że czas pokaże
Nie wytrzymalem i napisalem jej smsa, ze nie pasujemy do siebie i zaluje, ze w tym styczniu wrocilismy do siebie. Rozstalismy sie po raz kolejny.
Ale Ty masz klasę

Łuka pisze:Tylko wydaje mi sie, ze przegralem juz swoja szanse.
Raczej z 10 szans, z 10 razy zrywałeś. może miała już dość.
Kobiety z patologicznych rodzin pchają się w niestabilne związki, z facetami którzy nie wiedza czego chcą, nie można byc pewnym, czy za tydzień nie zerwie. Jednak wiele takich kobiet w końcu ma dość. Może ona w końcu zmądrzała
Ale po co Ci ona, po to by za jakis czas znowu zerwać
To jest normalne, ze ludzie tyle razy ze sobą zrywają
Dzindzer - jasne, ze to nie jest normalne. Ale potrzebowalem dopieropomocy specjalisty, zeby to dostrzec i zdac sobie sprawe z wlasnych ograniczen. DOpiero po fakcie zrozumialem, ze naprawde ja kocham. Postaram sie dac jej czas, sam zajme sie terapia i poczekam. Tak chyba bedzie najlepiej, chociaz ciezkojest.
Być może byłoby lepiej, gdybyś najpierw popróbował terapii bez niej. Porozmawiaj z nią i powiedz, że chcesz z nią być ale może lepiej będzie jeżeli pierwszy miesiąc lub dwa terapii popracujesz nad sobą, bez ciężaru ratowania związku. Jeżeli ona jeszcze widzi potencjalną przyszłość i rozumie, że terapia jest czymś, co powinno Ci naprawdę pomóc- poczeka. Nie bierz się naraz za rozpoczynanie zbierania się do kupy i za bycie z nią bo jak pisałeś, ona potrzebuje towarzystwa, chodzenia na imprezy, itp. Dla Ciebie może to być na początku trudne i irytujące więc może uda się Wam znaleźć jakiś kompromis.
Ainsi sera, groigne qui groigne.
Grumble all you like, this is how it is going to be.
Grumble all you like, this is how it is going to be.
Czy walczyc czy czekac ?
Witam serdeczie. chcialem opisac swoja historie. wiem ze jest tutaj duzo podobnych, ale jednak kazdy przypadek jest inny.
Ostatnio zmieniony 23 paź 2009, 15:05 przez Maati, łącznie zmieniany 1 raz.
->Maati pisze:zakochany chyba nie jestem
Wpadłeś po uszy. Daj sobie z nią spokój, szkoda Twoich nerwów. Im dalej będziesz w to brnąć, tym bardziej będziesz nieszczęśliwy i tym boleśniejsze przeżyjesz rozczarowanie.Maati pisze:bardzo mi jej brakuje,tesknie, mysle co u niej , od 4 miesiacy nie rozmawiamy na zywo, tylko sms nie umiem juz tak, wiele kłotni przez to juz było ale ciagle sie przepraszamy i znowu piszemy, ale juz mam dosc tego
Wiem, że to bardzo trudne, 4 miesiące temu też wszyscy doradzali mi zerwać z moją ex i nie usłuchałem- i tak nie opłaciło się tego ciągnąć jak się później okazało. Po prostu beznadziejnych przypadków nie ma sensu ciągnąć dalej. Powiedz- ok, ale ja ją długo znam. Ja też ją długo znałem, dostałem od niej 2 kosze, zanim zechciała ze mną być. Znaliśmy się wcześniej prawie dwa lata. Life is brutal, ale doświadczenie zostaje.
BTW. Jak na 26 lat to Twoje podejście do problemu jest dość "młodzieńcze" (bez obrazy).
When I said that I love you I meant that I love you forever <3
-
- Uzależniony
- Posty: 391
- Rejestracja: 29 lip 2004, 14:14
- Skąd: W-Wa - okolice
- Płeć:
Na początku obydwoje się nie angażowaliście. Ale wychodzi na to, że Ty się jednak zaangażowałeś... A co się z nią stało? Tego nie wiemy, możemy jedynie spekulować że spotkało ją coś, co spowodowało że nie ma ochoty na kontakt z Tobą, a może w ogóle mężczyznami.
Pewna część mnie podpowiada, bym napisał Ci żebyś próbował dalej. Rozsądniej jednak byłoby gdybyś odpuścił.
Pewna część mnie podpowiada, bym napisał Ci żebyś próbował dalej. Rozsądniej jednak byłoby gdybyś odpuścił.
(...)
And when you turned to me and smile
You took my breath away
I have never had such a feeling
Such a feeling of complete and utter love
As I do tonight
(...)
Chris de Burgh - Lady in Red
And when you turned to me and smile
You took my breath away
I have never had such a feeling
Such a feeling of complete and utter love
As I do tonight
(...)
Chris de Burgh - Lady in Red
Ona nie traktuje Cię jak mężczyznę, tylko jak kumpla, z którym fajnie spędzała czas i na żywo i na sms'owaniu, o którego być może chce się dalej troszczyć. Ale sama troska, to nie pociąg do tej osoby, zapamiętaj.
Wycofała się i wątpię, by wróciła. Zrób to samo.
Wycofała się i wątpię, by wróciła. Zrób to samo.
Ostatnio zmieniony 22 paź 2009, 23:54 przez Nemezis, łącznie zmieniany 1 raz.
Nemezis pisze:Ona nie traktuje Cię jak mężczyznę, tylko jak kumpla, z którym fajnie spędzała czas i na żywo i na sms'owaniu, o którego być może chce się dalej troszczyć. Ale sama troska, to nie pociąg do tej osoby, zapamiętaj.
Wycofała się i wątpię, by wróciła. Zrób to samo.
pozwolę sobie zacytować:
"Przystojny dość był, inteligentny, na tematy różne rozmawialiśmy, nie powiem że nie, ale co z tego jak ja dla niego uczucia nie mam. To z nim zrywam, nie? Zresztą, miłość w naszych czasach nie istnieje, trzeba robić melanż i się nie przyzwyczajać, nie? Więc mu powiedziałam baj, fajnie było, fajne chwile przeżyliśmy, miłe zazwyczaj i dobre, ale no zrywam z nim, nie? "
Fuck it all! Fuck this world!...
Fuck everything that you stand for!...
Fuck everything that you stand for!...
Maati pisze:dodam ze na pewno nie ma chlopaka.
A ja na pewno spotkam św. Mikołaja.
Gdybym miał się już zakładać, to nie na pewno, ale raczej kim innym jest zainteresowana.
Maati pisze:od 4 miesiacy nie rozmawiamy na zywo, tylko sms
Za 2 lata bede musiał w sklepie smsa do takich sprzedawców wysyłać, jaki chce kupić chleb. Paranoja.
GodGryf pisze:Jak na 26 lat to Twoje podejście do problemu jest dość "młodzieńcze"
...dość...
Maati pisze:czy mam czekac az jej sie odwidzi, znowu da mi, nam szanse poznania sie i moze cos wiecej ?
Poczekaj ze 40 lat, albo zrozum, że w 1 dzień da się lepiej poznać w tramwaju niż wy przez te lata. Może coś więcej

- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Zgadzam się zupełnie z Frankiem. Choć może nie tyle co zainteresowana co po prostu kogoś poznała, zauroczyła się czy cokolwiek. To nie musi być coś wielkiego. Jedynie, że uświadomiła czymś takim sobie, że do Ciebie takich motylków czy innych ciem w brzuchu nijak nie czuje i jesteś kumplem jedynie. Dodatkowo jak sam piszesz wcześniej nikogo nie miała i trochę ciężko idzie jej wyjaśnienie sytuacji Tobie.FrankFarmer pisze:Gdybym miał się już zakładać, to nie na pewno, ale raczej kim innym jest zainteresowana.
Zachowaj się więc jak na 26latka przystało (bo czyta się to jakby to pisał 16latek) i zakończ to bądź sprowadź jedynie do zwykłej platonicznej znajomości jak z wieloma innymi osobami.
E tam baba jak baba
wez sie z nią umów , upij zaciagnij do łózka i zerżnij
a bedzie Twoja , facet jej potrzebny ,a nie baba. miałes swa szanse - przespałeś , a raczej przegadałeś ją .


Ostatnio zmieniony 23 paź 2009, 09:05 przez Andrew, łącznie zmieniany 1 raz.
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Andrew pisze:E tam baba jak baba wez sie z nią umów , upij zaciagnij do łózka i zerżnij a bedzie Twoja , facet jej potrzebny ,a nie baba. miałes swa szanse - przespałeś , a raczej przegadałeś ją
jest "szansa" na to, że już ktoś to zrobił za Autora, bo:
Maati pisze:wszystko zaczeło sie psuc jak poszła do pracy sezonowej, poczatkowo, bardzo tesknilismy za soba, non stop pisalismy, bardzo jej mnie brakowało, przyjezdzalem najczesciej jak mogłem ...... i nagle koniec bez podania przyczyn nagle zaczeła unikac ze mna kontaktu, pod pretekstem zmeczenia, kolezanki, imprezy , ze nie ma czasu etc, odrazu wiedzialem ze cos nie tak , ale cały czas mnie zapewniala ze wszytsko jest oki,
to jest jakiś schemat na tym forum, a za parę dni po takim wpisie wybucha bombka w postaci: no i przyznała się

Maati pisze:Dodam ze zakochany chyba nie jestem
A może po prostu kochasz ją

EDIT: a różnica wieku nie ma tutaj znaczenia, bo jest minimalna
Ostatnio zmieniony 23 paź 2009, 10:00 przez Mona, łącznie zmieniany 1 raz.
"Cause we all have wings, but some of us don’t know why"
Joe Cocker
Joe Cocker
No co ?
Chłopcy to dzis myslą , ze dziewczyny to mają wode nie krew , a znaczna wiekszosc dziewczyn jednak ma krew i to jeszcze jak ona im buzuje
Młodość robi swoje
I takiemu wydaje sie , ze jak sie zabierze za taką to zle na tym wyjdzie - spoko!! jakas garstka dziewczyn jest i taka , ale wiekszosc
Po co temperamentnej 20 latce facet ktory ja zagaduje - takie zreczy sie dzieją i sa mile widziane po 60 





poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 281 gości