Pomimo, że znam go przeszło kilka lat, dostrzegłam go zupełnie przypadkowo. Po prostu któregoś dnia przyśniło mi się, że on jest moim chłopakiem
Przez okres ok trzech lat, od kiedy się znamy, jakieś 2,5 roku nasza znajomość polegała na "cześć-cześć", czasami, "Co słychać?". Pół roku temu zostałam wciągnięta w pewną ekipę ludzi, trzymających się ze sobą już dłuższy czas. On też jest w tej paczce. Moje początki wśród nowych znajomych były trudne, ponieważ potrzebowałam dłuższego czasu do zaaklimatyzowania się wśród ludzi już zgranych. Poza tym wśród nowych kumpeli i kumplów poznałam mojego byłego chłopaka, dla którego straciłam głowę. Zakochałam się ślepo. Znajomi to widzieli, widzieli też, że ten związek nie trwał długo i mnie bardzo pokaleczył. Ów ideał jest przyjacielem mojego byłego i znał sprawę od podszewki. Byłam mu wdzięczna, że nie roztrąbił tego po wszystkich.
Z czasem nawiązaliśmy lepszy kontakt. Zorientowałam się, że kiedy go o coś poproszę to zawsze pomoże, sam z siebie poniesie ciężki plecak, o wszystkich zawsze się zatroszczy. A do tego jest bardzo skromny. Od osoby trzeciej dowiedziałam się, że stanął w mojej obronie, kiedy ktoś obrażał mnie za moimi plecami. To było miłe. Jednak nigdy nie myślałam o nim jak o kandydacie na faceta, zawsze jak o kumplu. Wiedziałam, że kocha się w nim bardzo życzliwa mi osoba. Poza tym, jeżeli chodzi o sprawy damsko - męskie to jestem bardzo nieśmiała i nie potrafię się komuś narzucać. Raczej wolę jak chłopak przejmuje inicjatywę. Zresztą - miałam dość wylizywania się z nietrafionych uczuć na forum znajomych.
Teraz, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo ten człowiek jest wartościowy, mam mieszane uczucia. Ogromnie go podziwiam, ale nie, jezcze nie zakochałam się. Poza tym wiem, że i tak z tego nigdy by nic nie wyszło. On umie podobać się dziewczynom, wiem, że ma fanki, poza tym on był w kilku długich związkach i nawet nie wiem, czy teraz kogoś nie kocha.
To wszystko jest dziwne