10 miesiecy temu byłam z pewnym chlopakiem, jest on ode mnie dwa lata starszy . idealny związek mozna powiedziec . starałsie jak mógł , czułam ze mnie kocha i oczywiscie to uczucie było odwzajemnione . po połowie roku wszystko sie skończyło , a jego powód : ' nie chce Cie ranic, teraz ide na studia i bedzie nas 120 km dzielilo' . bardzo źle przezyłam to rozstanie, mozna nawet powiedziec ze popadlam tak jakby w 'depresje' . nie miałam siły do życia, nie bylo dnia zebym nie płakałą,nie było minuty zebym o nim nie myslala , nawet miałąm mysli samobójcze i tak w nawiasie mowiac raz prawie by do tego doszlo gdyby moja przyjaciolka do mnie nie przybiegła .... po 3 miesiacach odezwał sie, zapytal czy mozemy sie spotkac, porozmawiac . zgodzilam sie . na spotkaniu powiedzial mi ze nie potrafi beze mnie zyc, ze chce sprobowac jeszcze raz i prosil mnie o jeszcze jedna szanse . powiedzialam mu wprost ze musi mi pokazac ze na prawde mu zalezy, ze juz sie na nim nie przejade kolejny raz , chociaz z chcecia chaialam rzucic mu sie na szyje i powiedziec ze go kocham . staral sie 2, 3 tygodnie, spotykalismy sie, spedzalismy razem czas itd . po tym czasie znowu cos sie stało i odzywal sie tylko wtedy jak czegos potrzebował lub chciał toche czułości . ale i to sie skonczyło, przestal sie wgl odzywac . nie wiedzialam co mam robic i do tej pory nie wiem ...mialam juz nadzieje ze jednak to uczucie mu nie przeszło , ze wszystko sie ułoży .... miłość do niego jest nieopisana , jeszcze nigdy w zyciu na nikim mi tak nie zależało . cały czas chodze przybita, rozmyslam nad tym wszystkim, chociaz znajomi mowia mi ze mam sobie dac spokoj , ale ja nie potrafie . bardzo proszę o pomoc
