rozstanie z Dziewczyną
Moderator: modTeam
-
- Zaglądający
- Posty: 11
- Rejestracja: 05 sty 2012, 14:52
- Skąd: Szczecin
- Płeć:
rozstanie z Dziewczyną
Przeczytałem wiele postów, a jak sami wiecie tego typu tematów na forach jest masa. Jednak mimo wszystko mam potrzebę napisania osobiście o swoim przypadku i usłyszenia tego co Wam przyjdzie do głowy. Może też chodzi o to, że mam potrzebę wylania swoich myśli, a jakoś nie wyobrażam siebie piszącego pamiętnik, heh.
Poznałem ją w lipcu 2011 (oboje rocznik 92) roku nad morzem. Ona sprzedawała gofry, ja byłem ratownikiem na plaży. Wszystko szybko się potoczyło, jeszcze nad morzem przeżyliśmy swój pierwszy raz. Oboje byliśmy ze Szczecina, piękna historia, można rzec. Wszystko się układało, widzieliśmy się prawie codziennie mimo, że mieszkaliśmy w 2 końcach miasta. Już nad morzem byłem o nią "zazdrosny", ale to były początki, więc to tak było w żartach trochę. Chodziło o kolesia (typowego podrywacza). We wrześniu pojawił się pierwszy incydent, na jej 18 stce dużo rozmawiała właśnie z tym kolesiem, nie podobało mi się to, że na imprezie osiemnastkowej mojej dziewczyny ona więcej spędza czasu z nim niż ze mną. Ale dobra, wyjaśniliśmy sobie, ona mnie przeprosiła, zrozumiała mnie, poprosiłem żeby raczej zerwała z nim kontakt, bo mam złe przeczucia. Pod koniec października przez przypadek przeczytałem smsy z nim (takie głębokie, podchodzące pod flirt, koleś ma "gadkę"), ona znów mnie przeprosiła, powiedziała, że rozumie i że to koniec relacji z nim. Mówię okej, przecież nie zdradziła mnie. Dodam, że związek był namiętny, często sobie mówiliśmy, że się kochamy, poważnie myśleliśmy o przyszłości chociaż ona była bardziej realistką (pewnie dlatego, że to był jej 3 poważny związek, mój pierwszy). I życie toczyło się dalej, byłem bardzo szczęsliwy, ona też. Mieliśmy problemy, jak wszyscy (w kwietniu postanowiła mnie zostawić, pewne rzeczy jej nie odpowiadały i autentycznie się złościła, ale na 2 dzień wróciła do mnie z płaczem). Po drodze były kłótnie, ale zawsze się godziliśmy płacząc i niosąc na ustach wyrazy miłości (najczęściej ją złościło moje pragnienie częstego spotykania się z nią - mieliśmy kilka maks. tyg. przerw z jej inicjatywy). W wakacje znów pojechaliśmy w to samo miejsce, w tym samym charakterze. Wróciliśmy, oczywiście będąc razem. Po wakacjach namiętność spadła, ale jakoś związek trwał, spotykaliśmy się coraz mniej. Ja godziłem się na mniejszą częstotliwość, a ona tym samym jakby chciała jeszcze rzadziej, ale nadal się kochaliśmy (takie były przynajmniej deklaracje, ja ją kochałem, choć może nie tak jak kiedyś i zacząłem coraz bardziej dostrzegać jej wady, ale z czasem tak chyba jest z reguły?). Listopad i grudzień - wtedy mieliśmy kilka razy kryzys w postaci poważnych wątpliwości z jej strony i myśli o rozstaniu. Ale zawsze jakoś dochodziliśmy do porozumienia i znów decydowaliśmy, że istniejeMY. I przyszedł nieszczęsny Nowy rok. Z jej inicjatywy sylwestra spędziliśmy osobno (argumentem było to, że na imprezie u moich znajomych ona będzie się źle bawiła i na odwrót - podobnie), argumentacje przyjąłem, oboje się zgodziliśmy, że to świadczy o dojrzałości naszego związku. Po 1 stycznia chciałem się spotkać, ona napisała, że ma gorączkę i niestety. Mnie coś tknęło i zgadując hasło ujrzałem na jej profilu FB wielogodzinne rozmowy z chłopakiem, z którym zdradziła swojego chłopaka jej dobra przyjaciółka. Rozmawiała z nim bo on się dowiadywał od mojej dziewczyny co u tej przyjaciółki i ogólnie kręcili ze sobą - on z przyjaciółką mojej dziewczyny (ta przyjaciółka miała "stałego" chłopaka, biła się z myślami, którego wybrać), a moja dziewczyna była "pośredniczką". Ten koleś też - typowy podrywacz ( ). Rozmowy mojej dziewczyny z nim, też bardzo "niefajne". Sam fakt, że rozmawiali czasami do 3 w nocy (fakt, że kiedy mi napisała już "dobranoc" jest dla mnie nie do zniesienia, ale takich faktów jest wiele. Np., że z tych rozmów dowiedziałem się, że okłamała mnie mówiąc, że ma gorączkę, aby się ze mną nie spotkać. Ale żeby było jasne, nie spotkała się z nim nigdy, właściwie cały czas w tle była ta przyjaciółka, tyle, że o niej było jakieś kilka % tych rozmów. Z jej FB dowiedziałem się też, że utrzymywała kontakt z tym pierwszym kolesiem, wiem na pewno, że raz odwiózł ją do domu (ja mam tylko prawo jazdy, ale nie mam czym jeździć ehh ), nie wiem nic więcej, myślę, że mimo wszystko to były koleżeńskie relacje. Ale boli mnie to, że apropo niego wprost mnie okłamywała, bo pytałem o niego, intuicja mi coś podpowiadała, a ona zapewniała mnie, że nic, żadnych kontaktów.
Ufff... ktoś to w ogóle czyta? Reasumując, moja pierwsza miłość (nadal ją kocham) na 99% mnie nie zdradziła, na pewno nie było ze mną szczera w kilku kwestiach co mnie boli co najmniej tak samo jak to, że mnie zostawiła. Ale znam ją dobrze i wiem (a może chce wiedzieć?), że nie jest czarnym charakterem, który mnie wykorzystywał. Autentycznie mnie kochała (myślę, że nadal trochę - a może tylko mam nadzieję?) i nadal uważam, że jest cudowna. Problemem jest to, że jest jedynaczką, wychowała się tylko z mamą, jest samodzielna, ma cechy przywódcze, może jest trochę egocentryczna. Myślę, że z tych powodów robiła rzeczy, których nie powinna. Potrzebowała koleżeńskich relacji, może powinienem tutaj trochę bardziej wyluzować i bardziej zaufać (chciałem, nie potrafiłem), chociaż ona była bardzo cięta na "moje koleżanki" i w tej chwili praktycznie nie posiadam żadnych relacji z płcią przeciwną, w przeciwieństwie do niej.
Wiem, byłem trochę pantoflem, podporządkowałem się jej, ale uważam, że jest tego warta. W dniach rozstania prosiła, żebym poczekał choć trochę na nią. Że może sobie coś uświadomi, może doceni to co miała, uzna, że ja > wolność i niezależność i ja poczekam, cierpliwie czekam na rozwój sytuacji. Ale bądźcie spokojni, jeśli mielibyśmy do siebie wrócić to zaczęlibyśmy wszystko od nowa, musiałaby odbudować moje zaufanie do niej, które zostało poważnie nadszarpnięte, a ja musiałbym mieć pewność, że tym razem będzie ze mną do końca szczera.
Nie wiem co będzie, o 1 w nocy myślę, że znów do mnie wróci, doceni to co miała, a o 2 w nocy już jestem święcie przekonany, że przez ostatnie miesiące przygotowywała sobie grunt pod rozstanie i już układa sobie stosunki z jej adoratorami i "na dniach" będzie się z nimi "pieprzyć" (boże, kiedy o tym myślę..). Niestety, przeważają myśli i przeczucia, że nie wróci, że już mnie nie kocha wystarczająco, że "wolność, niezależność, flirtowanie" zwyciężają nad pięknym, stałym związkiem. "Zainwestowałem" w ten związek bardzo wiele, znajomych, kolosalną cząstkę siebie, masę nerwów i poświęceń i nie mogę się pogodzić się z tym, że to wszystko przepadnie. Nie potrafię się pogodzić z tym, że za jakiś czas ktoś ją będzie miał, będzie ją przytulał, drapał po główce i pleckach (tak jak zawsze ja), przecież to jest moja kochana dziewczyna, jakim prawem ja się pytam?! Boże ona jest taka piękna, cudowna, atrakcyjna, seksowna, inteligentna, powabna, słodka, delikatna, zaradna, miałem ją, już nie mam, ten cudowny skarb teraz będzie należał do kogoś innego.. Ja się na to nie zgadzam
Bardzo mało śpię, prawie w ogóle nie jem, mam problemy trawienno - żołądkowe, dużo płaczę. Spotykałem się już z kumplami, ale to niewiele pomaga, nawet byłem w klubie, widzialem kilkanaście bardzo ładnych dziewczyn, ale co z tego? One nie są Nią! A to jej pragnę. Byłem na obiedzie u babci, ale zachowywałem się jak zombie.
Piszcie co wam ślina na język przyniesie.
Poznałem ją w lipcu 2011 (oboje rocznik 92) roku nad morzem. Ona sprzedawała gofry, ja byłem ratownikiem na plaży. Wszystko szybko się potoczyło, jeszcze nad morzem przeżyliśmy swój pierwszy raz. Oboje byliśmy ze Szczecina, piękna historia, można rzec. Wszystko się układało, widzieliśmy się prawie codziennie mimo, że mieszkaliśmy w 2 końcach miasta. Już nad morzem byłem o nią "zazdrosny", ale to były początki, więc to tak było w żartach trochę. Chodziło o kolesia (typowego podrywacza). We wrześniu pojawił się pierwszy incydent, na jej 18 stce dużo rozmawiała właśnie z tym kolesiem, nie podobało mi się to, że na imprezie osiemnastkowej mojej dziewczyny ona więcej spędza czasu z nim niż ze mną. Ale dobra, wyjaśniliśmy sobie, ona mnie przeprosiła, zrozumiała mnie, poprosiłem żeby raczej zerwała z nim kontakt, bo mam złe przeczucia. Pod koniec października przez przypadek przeczytałem smsy z nim (takie głębokie, podchodzące pod flirt, koleś ma "gadkę"), ona znów mnie przeprosiła, powiedziała, że rozumie i że to koniec relacji z nim. Mówię okej, przecież nie zdradziła mnie. Dodam, że związek był namiętny, często sobie mówiliśmy, że się kochamy, poważnie myśleliśmy o przyszłości chociaż ona była bardziej realistką (pewnie dlatego, że to był jej 3 poważny związek, mój pierwszy). I życie toczyło się dalej, byłem bardzo szczęsliwy, ona też. Mieliśmy problemy, jak wszyscy (w kwietniu postanowiła mnie zostawić, pewne rzeczy jej nie odpowiadały i autentycznie się złościła, ale na 2 dzień wróciła do mnie z płaczem). Po drodze były kłótnie, ale zawsze się godziliśmy płacząc i niosąc na ustach wyrazy miłości (najczęściej ją złościło moje pragnienie częstego spotykania się z nią - mieliśmy kilka maks. tyg. przerw z jej inicjatywy). W wakacje znów pojechaliśmy w to samo miejsce, w tym samym charakterze. Wróciliśmy, oczywiście będąc razem. Po wakacjach namiętność spadła, ale jakoś związek trwał, spotykaliśmy się coraz mniej. Ja godziłem się na mniejszą częstotliwość, a ona tym samym jakby chciała jeszcze rzadziej, ale nadal się kochaliśmy (takie były przynajmniej deklaracje, ja ją kochałem, choć może nie tak jak kiedyś i zacząłem coraz bardziej dostrzegać jej wady, ale z czasem tak chyba jest z reguły?). Listopad i grudzień - wtedy mieliśmy kilka razy kryzys w postaci poważnych wątpliwości z jej strony i myśli o rozstaniu. Ale zawsze jakoś dochodziliśmy do porozumienia i znów decydowaliśmy, że istniejeMY. I przyszedł nieszczęsny Nowy rok. Z jej inicjatywy sylwestra spędziliśmy osobno (argumentem było to, że na imprezie u moich znajomych ona będzie się źle bawiła i na odwrót - podobnie), argumentacje przyjąłem, oboje się zgodziliśmy, że to świadczy o dojrzałości naszego związku. Po 1 stycznia chciałem się spotkać, ona napisała, że ma gorączkę i niestety. Mnie coś tknęło i zgadując hasło ujrzałem na jej profilu FB wielogodzinne rozmowy z chłopakiem, z którym zdradziła swojego chłopaka jej dobra przyjaciółka. Rozmawiała z nim bo on się dowiadywał od mojej dziewczyny co u tej przyjaciółki i ogólnie kręcili ze sobą - on z przyjaciółką mojej dziewczyny (ta przyjaciółka miała "stałego" chłopaka, biła się z myślami, którego wybrać), a moja dziewczyna była "pośredniczką". Ten koleś też - typowy podrywacz ( ). Rozmowy mojej dziewczyny z nim, też bardzo "niefajne". Sam fakt, że rozmawiali czasami do 3 w nocy (fakt, że kiedy mi napisała już "dobranoc" jest dla mnie nie do zniesienia, ale takich faktów jest wiele. Np., że z tych rozmów dowiedziałem się, że okłamała mnie mówiąc, że ma gorączkę, aby się ze mną nie spotkać. Ale żeby było jasne, nie spotkała się z nim nigdy, właściwie cały czas w tle była ta przyjaciółka, tyle, że o niej było jakieś kilka % tych rozmów. Z jej FB dowiedziałem się też, że utrzymywała kontakt z tym pierwszym kolesiem, wiem na pewno, że raz odwiózł ją do domu (ja mam tylko prawo jazdy, ale nie mam czym jeździć ehh ), nie wiem nic więcej, myślę, że mimo wszystko to były koleżeńskie relacje. Ale boli mnie to, że apropo niego wprost mnie okłamywała, bo pytałem o niego, intuicja mi coś podpowiadała, a ona zapewniała mnie, że nic, żadnych kontaktów.
Ufff... ktoś to w ogóle czyta? Reasumując, moja pierwsza miłość (nadal ją kocham) na 99% mnie nie zdradziła, na pewno nie było ze mną szczera w kilku kwestiach co mnie boli co najmniej tak samo jak to, że mnie zostawiła. Ale znam ją dobrze i wiem (a może chce wiedzieć?), że nie jest czarnym charakterem, który mnie wykorzystywał. Autentycznie mnie kochała (myślę, że nadal trochę - a może tylko mam nadzieję?) i nadal uważam, że jest cudowna. Problemem jest to, że jest jedynaczką, wychowała się tylko z mamą, jest samodzielna, ma cechy przywódcze, może jest trochę egocentryczna. Myślę, że z tych powodów robiła rzeczy, których nie powinna. Potrzebowała koleżeńskich relacji, może powinienem tutaj trochę bardziej wyluzować i bardziej zaufać (chciałem, nie potrafiłem), chociaż ona była bardzo cięta na "moje koleżanki" i w tej chwili praktycznie nie posiadam żadnych relacji z płcią przeciwną, w przeciwieństwie do niej.
Wiem, byłem trochę pantoflem, podporządkowałem się jej, ale uważam, że jest tego warta. W dniach rozstania prosiła, żebym poczekał choć trochę na nią. Że może sobie coś uświadomi, może doceni to co miała, uzna, że ja > wolność i niezależność i ja poczekam, cierpliwie czekam na rozwój sytuacji. Ale bądźcie spokojni, jeśli mielibyśmy do siebie wrócić to zaczęlibyśmy wszystko od nowa, musiałaby odbudować moje zaufanie do niej, które zostało poważnie nadszarpnięte, a ja musiałbym mieć pewność, że tym razem będzie ze mną do końca szczera.
Nie wiem co będzie, o 1 w nocy myślę, że znów do mnie wróci, doceni to co miała, a o 2 w nocy już jestem święcie przekonany, że przez ostatnie miesiące przygotowywała sobie grunt pod rozstanie i już układa sobie stosunki z jej adoratorami i "na dniach" będzie się z nimi "pieprzyć" (boże, kiedy o tym myślę..). Niestety, przeważają myśli i przeczucia, że nie wróci, że już mnie nie kocha wystarczająco, że "wolność, niezależność, flirtowanie" zwyciężają nad pięknym, stałym związkiem. "Zainwestowałem" w ten związek bardzo wiele, znajomych, kolosalną cząstkę siebie, masę nerwów i poświęceń i nie mogę się pogodzić się z tym, że to wszystko przepadnie. Nie potrafię się pogodzić z tym, że za jakiś czas ktoś ją będzie miał, będzie ją przytulał, drapał po główce i pleckach (tak jak zawsze ja), przecież to jest moja kochana dziewczyna, jakim prawem ja się pytam?! Boże ona jest taka piękna, cudowna, atrakcyjna, seksowna, inteligentna, powabna, słodka, delikatna, zaradna, miałem ją, już nie mam, ten cudowny skarb teraz będzie należał do kogoś innego.. Ja się na to nie zgadzam
Bardzo mało śpię, prawie w ogóle nie jem, mam problemy trawienno - żołądkowe, dużo płaczę. Spotykałem się już z kumplami, ale to niewiele pomaga, nawet byłem w klubie, widzialem kilkanaście bardzo ładnych dziewczyn, ale co z tego? One nie są Nią! A to jej pragnę. Byłem na obiedzie u babci, ale zachowywałem się jak zombie.
Piszcie co wam ślina na język przyniesie.
Blad! Wlasnie dlatego ze jest tego warta nie powinienes tego robic! Wiesz jak ja to widze? Przygotowywala sobie grunt pod nowy zwiazek. Z kims innym. Jak nie wyszedl to wrocila z placzem. Za drugim razem prosila o to bys poczekal bo tez sie bala ze nie wyjdzie.szczepaneq pisze:Wiem, byłem trochę pantoflem, podporządkowałem się jej, ale uważam, że jest tego warta.
Przestales dla niej byc atrakcyjny jako mezczyzna.
Jest pewien sposob by ja odzyskac, ale musialbys sam sobie zadac pytanie: czy warto? Oczywiscie odpowiesz ze warto, a to kurde blad! Masz sie powaznie nad tym pytaniem zastanowic. Bylem kilka razy w sytuacji jak Twoja i o dziwo zawsze znalazla sie jakas kobieta ktora mnie zafascynowala. Byla INNA niz poprzednia. Nigdy nie znajdziesz takiej samej. Znajdziesz INNA. Ale musisz zrozumiec, ze to iz ta nowa jest INNA to plus. Nie szukaj w innych kobietach tego co bylo w niej bo nie znajdziesz. Za to przegapisz cala mase pozytywnych, fajnych i zaje...tych rzeczy jakich ta Twoja nie miala, a maja inne.
Poza tym widze ze nie umiesz sie obchodzic z kobietami. Poczytaj o uwodzeniu, poogladaj filmiki na YT. Mozesz kupic kilka ksiazek o tym, wiele znajdziesz za darmo na forach warezowych w postaci PDFa. Wyslij mi na priv swojego maila to Ci je podesle. Te z for, bo tego co ja kupilem i mam na dysku nie wysle Musisz sam kupic
I na koniec: pewnie interesuje Cie co to za sposob na odzyskanei jej? to jeden z tych poradnikow ktorych Ci nie moge wyslac. Ale opiera sie on na tym co sam odrzucasz. Jestes tak nia zafascynowany ze nie widzisz swiata poza nia. A to kurde blad! Kobiety ciagnie do ciekawych facetow, a nie rozbeczanych pantofli. Zgadzasz sie z tym lub nie, ale jesli chcesz ja odzyskac musisz sie zmienic na lepsze, na atrakcyjniejsze dla kobiet. Musisz spotykac sie z innymi, budowac swoja wartosc. I musisz przestac myslec o przeszlosci, a zaakceptowac fakt ze w chwili gdy to czytasz ona moze polyka po robieniu laski innemu! Zabolalo? Mnie to juz nie boli. Kiedys - owszem, teraz nie. Naucz sie, iz to ze oddychasz dodaje wartosci swiatu. Kobiety przychodza i odchodza, pozostajesz Ty. I musisz w siebie zainwestowac tyle bys znal swoja wartosc. A jak ktos tego nie docenia to jego strata.
Ostatnio zmieniony 07 sty 2012, 01:26 przez Maverick, łącznie zmieniany 1 raz.
szczepaneq pisze: Chodziło o kolesia (typowego podrywacza). We wrześniu pojawił się pierwszy incydent, na jej 18 stce dużo rozmawiała właśnie z tym kolesiem, nie podobało mi się to, że na imprezie osiemnastkowej mojej dziewczyny ona więcej spędza czasu z nim niż ze mną. Ale dobra, wyjaśniliśmy sobie, ona mnie przeprosiła, zrozumiała mnie, poprosiłem żeby raczej zerwała z nim kontakt, bo mam złe przeczucia.
Niesłusznie. To obniża Twoją wartość w jej oczach. Pokazujesz, że boisz się, że odejdziesz. Powinieneś mieć wyrąbane na to z kim gada i co robi i samemu świetnie bawić się z innymi, w tym z jej koleżankami.
szczepaneq pisze: Pod koniec października przez przypadek przeczytałem smsy z nim (takie głębokie, podchodzące pod flirt, koleś ma "gadkę"), ona znów mnie przeprosiła, powiedziała, że rozumie i że to koniec relacji z nim.
Nigdy nie czytaj cudzych smsów. To do niczego dobrego nie prowadzi, pokazuje brak zaufania i twoją "niezdrową" ciekawość.
szczepaneq pisze:najczęściej ją złościło moje pragnienie częstego spotykania się z nią
Jak często się spotykaliście ? Optymalna ilość to mniej więcej 3xtyg, no chyba, że zmierzacie do narzeczeństwa Nadrzędna zasada to to, żebyś ty chciał spędzać z nią MINIMALNIE mniej czasu niż ona z Tobą. Jeśli widzisz, że ona ma już lekko dość, automatycznie należy zrobić STOP i zająć się sobą. W przeciwnym wypadku, na dłuższą metę, zaczyna się jazda.
(argumentem było to, że na imprezie u moich znajomych ona będzie się źle bawiła i na odwrót - podobnie)
Pfff... bulszit
szczepaneq pisze: Mnie coś tknęło i zgadując hasło ujrzałem na jej profilu FB
To samo co SMSów tyczy się FB Nie rób tego.
szczepaneq pisze:Np., że z tych rozmów dowiedziałem się, że okłamała mnie mówiąc, że ma gorączkę, aby się ze mną nie spotkać.
Brzydko z jej strony, kłamać nie wolno. Punkt dla Ciebie.
szczepaneq pisze:wiem na pewno, że raz odwiózł ją do domu (ja mam tylko prawo jazdy, ale nie mam czym jeździć ehh )
Nie przejmuj się tym. To że nie masz auta nie czyni Ciebie w niczym gorszym od kolesia, który je ma. Zlej to.
szczepaneq pisze:Wiem, byłem trochę pantoflem, podporządkowałem się jej
Samoświadomość to podstawa, punkt dla Ciebie.
szczepaneq pisze:uważam, że jest tego warta
Nikt nie jest tego wart. Poza tym im bardziej zachowujesz się jak "łajza" tym bardziej ona będzie od Ciebie uciekać. Działa to wbrew logice, ale niestety to prawda.
szczepaneq pisze:W dniach rozstania prosiła, żebym poczekał choć trochę na nią. Że może sobie coś uświadomi, może doceni to co miała, uzna, że ja > wolność i niezależność i ja poczekam, cierpliwie czekam na rozwój sytuacji
Klasyka - buduje sobie furtkę na wypadek, gdyby jej się odwidziało bądź nie udało z kimś innym. Chcesz być wyjściem zapasowym ? Nie sądzę.
szczepaneq pisze:"Zainwestowałem" w ten związek bardzo wiele, znajomych, kolosalną cząstkę siebie, masę nerwów i poświęceń i nie mogę się pogodzić się z tym, że to wszystko przepadnie.
Nigdy nie powinieneś poświęcać siebie, swoich zainteresowań i pasji, czy relacji z innymi ludźmi dla kobiety. Obniżasz swoją atrakcyjność w jej oczach i sam bardzo wiele tracisz. Kobiety przychodzą i odchodzą, a wszystko inne zostaje z Tobą.
szczepaneq pisze:Bardzo mało śpię, prawie w ogóle nie jem, mam problemy trawienno - żołądkowe, dużo płaczę. Spotykałem się już z kumplami, ale to niewiele pomaga, nawet byłem w klubie, widzialem kilkanaście bardzo ładnych dziewczyn, ale co z tego? One nie są Nią! A to jej pragnę. Byłem na obiedzie u babci, ale zachowywałem się jak zombie.
To normalne w Twojej sytuacji.
Reasumując - po pierwsze kolego doskonale rozumiem co czujesz i jak mocno to przeżywasz. Czujesz się totalnie zniszczony, ale to normalny objaw po rozpadu związku w którym kochałeś "za bardzo". Nie będę czarował, będzie Ci cholernie ciężko, ale mogę obiecać, że nie będzie to trwało wiecznie. Wszystko co opisałeś tutaj pokazuje, że działasz w 100% pod kontrolą emocji. To NIGDY do niczego dobrego nie prowadzi.
Co możesz zrobić żeby poprawić swoją sytuację ? Zero kontaktu z byłą, kasujesz wszystko co z nią związane w okolicy. Wybij sobie z głowy możliwość powrotu, zacznij myśleć tylko i wyłącznie o sobie i o budowania swojego życia bez niej.
Co możesz zrobić, żeby zachęcić ją do powrotu ? Przestań myśleć o powrocie Zacznij budować swoje życie bez niej ! Życie, w którym masz fajnych znajomych, pasje, ciekawe zainteresowania i masę innych rzeczy poza nią które możesz robić bez niej. Zajmij się sobą, pływaj jak najwięcej, idź na siłkę. Zastanów się nad swoim życiem - co chcesz osiągnąć ? Kim chcesz być ? Ułóż plan.
Przeczytaj dwa razy to co napisał Maverick. Ze swojej strony również zachęcam Ciebie zainteresowaniem się poprawą Twojego stosunku do budowania relacji z kobietami. Pisałeś w negatywnym kontekście o innych "podrywaczach" - dlaczego ty nie masz mieć takiej swobody jak oni ?
Od siebie polecam Ci "Księgę związków, podrywu i seksu dla mężczyzn" Krzysztofa Króla. Kosztuje niewiele, a gwarantuje, że wywróci Twoje widzenie świata do góry nogami. Po więcej informacji zapraszam na priv.
Umiesz liczyć ? Licz na siebie.
szvczepaneq, nie łam się! W zeszłym roku miałem podobną sytuację, bo rozpadał się mój związek w który byłem mocno zaangażowany (fakt, że trwał nieco dłużej bo ok. 3 lata). Także wiem doskonale, co czujesz - czytając te twoje płacze pod koniec tekstu przypomniałem sobie jak sam reagowałem. Jeśli chcesz przez to przejść w miarę gładko, to posłuchaj:
Po pierwsze, to TY powinieneś zerwać. Powiedz jej, że między wami wszystko skończone. Jeśli coś do ciebie czuje, to jakoś zareaguje. W przeciwnym wypadku czekasz tylko (męcząc sie okropnie) na jej decyzję o rozstaniu. Rok temu też dałem byłej czas do namysłu i przez te 3-4 tygodnie łatwo nie było. Nie ma sensu tego przeciągać. Ona już podjęła decyzje, może podświadomie ale podjęła. Bądź mężczyzną i zerwij z nią jak najszybciej.
Po drugie, jeśli po zerwaniu nie będziesz widział u niej żadnych sygnałów, że może jednak coś z tego będzie (poproś przyjaciół o pomoc w ocenie, bo ciężko teraz myśleć racjonalnie w takim stanie), to KONIEC. Wasz związek się skończył. Zanim to zaakceptujesz, miną 3-4 miesiące ale żeby ułatwić sobie sprawę, powinieneś:
1) wywalić wszystkie rzeczy z nią związane (maile, wiadomości na fb, smsy - żeby się nie zapętlić w ciągłe czytanie i wspominanie; prezenty, pamiątki itd.)
2) usuń jej nr telefonu, wywal ze znajomych na fb itd. - jeśli będzie ci naprawdę ciężko; jeśli nie, to patrz pkt 3)
3) powstrzymaj się od jakichkolwiek kontaktow z nią przez co najmniej 2 miesiące - żadnych telefonów, smsów, rozmawiania się - NIC
4) wszystkie powyższe punkty wykonaj elegancko a nie jak cham - tzn. zerwij face to face a nie przez telefon, przed usunięciem ze znajomych napisz, że usuwasz ponieważ tak będzie ci łatwiej itd. Trzeba zachować klase nawet w takich momentach
Po trzecie - tak, naprawdę tak powinieneś zrobić. To, co napisałem, może brzmieć dla ciebie brutalnie ale uwierz mi, miałem prawie identyczną sytuację w zeszłym roku i gdybym zrobił tak jak piszę powyżej od razu, a nie w ciągu 2 miesięcy, to znacznie szybciej doszedłbym do siebie.
Po czwarte - ból w końcu minie. Teraz może wydawać się to niewiarygodne ale za pół roku - rok będziecie w stanie nawet uciąć sobie krótką rozmowę bez żalu i sentymentów. Czas leczy rany, naprawdę. Ale żeby było łatwiej, to polecam OGARNĄĆ SIĘ. Zacznij chodzić na basen (pewnie lubisz pływać) albo siłownię, przebywaj więcej z przyjaciółmi, skup się na swojej pracy/szkole. Nie daj się zwariować - przez pierwsze dni jeśli będziesz siedzieć sam i ciągle o tym myśleć to spoko, to jest naturalny okres żałoby. Ale po pierwszym tygodniu zacznij wychodzić do ludzi bo inczej przez następny miesiąc będziesz tylko to rozpamiętywał i jeszcze się rozchorujesz (nie ma po co niszczyć sobie żołądka).
Uświadom to sobie - będziesz miał kurewsko ciężko. Ale tylko na początku, potem będzie lepiej. Możesz albo zamknać sprawę szybko albo babrać się w tym i pół roku. Twój wybór - korzystasz z powyższych punktów i za 2 miesiące jest znacznie lepiej albo olewasz to, co napisalem i wtedy możesz cierpieć znaacznie dłużej.
Życzę Ci wytrwałości, odpornosci na cierpienie i odwagi. Każdy przez to przechodzi i nigdy nie jest łatwo ale to konieczne. Tak jak każde narodziny to w końcu pogrzeb, tak każdy związek oznacza prędzej czy później rozstanie. Takie jest życie. W końcu to zaakceptujesz i zrozumiesz, że prawdziwe szczęście można znaleźć tylko w sobie, a nie w innych.
Dasz radę. Powodzenia!
P.S. Pewnie czytałeś ale jeśli nie to przeczytaj - http://agnieszka.com.pl/poradnik_zrywania.htm
Po pierwsze, to TY powinieneś zerwać. Powiedz jej, że między wami wszystko skończone. Jeśli coś do ciebie czuje, to jakoś zareaguje. W przeciwnym wypadku czekasz tylko (męcząc sie okropnie) na jej decyzję o rozstaniu. Rok temu też dałem byłej czas do namysłu i przez te 3-4 tygodnie łatwo nie było. Nie ma sensu tego przeciągać. Ona już podjęła decyzje, może podświadomie ale podjęła. Bądź mężczyzną i zerwij z nią jak najszybciej.
Po drugie, jeśli po zerwaniu nie będziesz widział u niej żadnych sygnałów, że może jednak coś z tego będzie (poproś przyjaciół o pomoc w ocenie, bo ciężko teraz myśleć racjonalnie w takim stanie), to KONIEC. Wasz związek się skończył. Zanim to zaakceptujesz, miną 3-4 miesiące ale żeby ułatwić sobie sprawę, powinieneś:
1) wywalić wszystkie rzeczy z nią związane (maile, wiadomości na fb, smsy - żeby się nie zapętlić w ciągłe czytanie i wspominanie; prezenty, pamiątki itd.)
2) usuń jej nr telefonu, wywal ze znajomych na fb itd. - jeśli będzie ci naprawdę ciężko; jeśli nie, to patrz pkt 3)
3) powstrzymaj się od jakichkolwiek kontaktow z nią przez co najmniej 2 miesiące - żadnych telefonów, smsów, rozmawiania się - NIC
4) wszystkie powyższe punkty wykonaj elegancko a nie jak cham - tzn. zerwij face to face a nie przez telefon, przed usunięciem ze znajomych napisz, że usuwasz ponieważ tak będzie ci łatwiej itd. Trzeba zachować klase nawet w takich momentach
Po trzecie - tak, naprawdę tak powinieneś zrobić. To, co napisałem, może brzmieć dla ciebie brutalnie ale uwierz mi, miałem prawie identyczną sytuację w zeszłym roku i gdybym zrobił tak jak piszę powyżej od razu, a nie w ciągu 2 miesięcy, to znacznie szybciej doszedłbym do siebie.
Po czwarte - ból w końcu minie. Teraz może wydawać się to niewiarygodne ale za pół roku - rok będziecie w stanie nawet uciąć sobie krótką rozmowę bez żalu i sentymentów. Czas leczy rany, naprawdę. Ale żeby było łatwiej, to polecam OGARNĄĆ SIĘ. Zacznij chodzić na basen (pewnie lubisz pływać) albo siłownię, przebywaj więcej z przyjaciółmi, skup się na swojej pracy/szkole. Nie daj się zwariować - przez pierwsze dni jeśli będziesz siedzieć sam i ciągle o tym myśleć to spoko, to jest naturalny okres żałoby. Ale po pierwszym tygodniu zacznij wychodzić do ludzi bo inczej przez następny miesiąc będziesz tylko to rozpamiętywał i jeszcze się rozchorujesz (nie ma po co niszczyć sobie żołądka).
Uświadom to sobie - będziesz miał kurewsko ciężko. Ale tylko na początku, potem będzie lepiej. Możesz albo zamknać sprawę szybko albo babrać się w tym i pół roku. Twój wybór - korzystasz z powyższych punktów i za 2 miesiące jest znacznie lepiej albo olewasz to, co napisalem i wtedy możesz cierpieć znaacznie dłużej.
Życzę Ci wytrwałości, odpornosci na cierpienie i odwagi. Każdy przez to przechodzi i nigdy nie jest łatwo ale to konieczne. Tak jak każde narodziny to w końcu pogrzeb, tak każdy związek oznacza prędzej czy później rozstanie. Takie jest życie. W końcu to zaakceptujesz i zrozumiesz, że prawdziwe szczęście można znaleźć tylko w sobie, a nie w innych.
Dasz radę. Powodzenia!
P.S. Pewnie czytałeś ale jeśli nie to przeczytaj - http://agnieszka.com.pl/poradnik_zrywania.htm
Ostatnio zmieniony 07 sty 2012, 10:33 przez Panek, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Zaglądający
- Posty: 11
- Rejestracja: 05 sty 2012, 14:52
- Skąd: Szczecin
- Płeć:
Maverick pisze:Blad! Wlasnie dlatego ze jest tego warta nie powinienes tego robic! Wiesz jak ja to widze? Przygotowywala sobie grunt pod nowy zwiazek. Z kims innym. Jak nie wyszedl to wrocila z placzem. Za drugim razem prosila o to bys poczekal bo tez sie bala ze nie wyjdzie.
Jeśli masz na myśli pierwsze jej zostawienie mnie, to nie. Wtedy zostawiła mnie o 18, a na drugi dzień o 16 napisała smsa żebym przyjechał i wróciliśmy do siebie.
Co do bycia pantoflem, w tym rzecz, że właśnie od ostatnich wakacji starałem się to zmienić, zacząłem się jej stawiać i na nie wszystko zgadzać. Kilka osób mi to uświadomiło, że jestem strasznym pantoflem. Do tego doszło, że od października sam zacząłem mieć takie wewnętrzne wątpliwości i byłem pewien, że kocham ją mniej, że to nie jest już taki stan odurzenia. Kiedyś kiedy się złościła wpadałem w panikę, przepraszałem nie patrząc na to po czyjej stronie jest wina, bo myśl o jej stracie mnie paraliżowała. Od kilku dobrych miesięcy trochę to zmieniłem i w takiej sytuacji mówiłem "dobra okej" i czekałem aż przejdzie. I przechodziło! Może jej świadomość, że nie jestem już tak po uszy zakochany, że stałem się trochę realistą, tak ja ona kiedyś miała wpływ na to, że mnie zostawiła. Natomiast to ona jakieś parę miesięcy temu miała momenty że mówiła o naszej przyszłości jak kiedyś ja, może to był mój błąd. Mimo wszystko uważam, że zaniedbałem, jakoś przegapiłem ostatnie miesiące.
Maverick pisze:Przestales dla niej byc atrakcyjny jako mezczyzna.
Też o tym myślałem w tym sensie, że np. nie rozmawiałem z nią "flirtując" prawie w ogóle, na pewno brakowało jej tego. Dużo mniej rozmawialiśmy też o naszej sferze seksualnej.
Maverick pisze:Poza tym widze ze nie umiesz sie obchodzic z kobietami. Poczytaj o uwodzeniu, poogladaj filmiki na YT. Mozesz kupic kilka ksiazek o tym, wiele znajdziesz za darmo na forach warezowych w postaci PDFa. Wyslij mi na priv swojego maila to Ci je podesle. Te z for, bo tego co ja kupilem i mam na dysku nie wysle Musisz sam kupic
Myślę, że nie jest z tym aż tak źle Przed nią miałem kilka dziewczyn które osobiście(!) poderwałem, ale jak mówiłem, to nie było nic poważnego. Odkąd z nią byłem (czyli 17 miesięcy) na pewno nie szlifowałem tego warsztatu, wręcz przeciwnie, zawsze w otoczeniu dziewczyn miałem na czole tabliczkę z napisem "zajęty, nie zbliżać się", bo ona wiele razy była zazdrosna, a ja nie chciałem jej stracić. Jak mówiłem, zrezygnowałem nawet z koleżeńskich relacji z płcią przeciwną.
Maverick pisze:Zgadzasz sie z tym lub nie, ale jesli chcesz ja odzyskac musisz sie zmienic na lepsze, na atrakcyjniejsze dla kobiet. Musisz spotykac sie z innymi, budowac swoja wartosc. I musisz przestac myslec o przeszlosci, a zaakceptowac fakt ze w chwili gdy to czytasz ona moze polyka po robieniu laski innemu! Zabolalo? Mnie to juz nie boli. Kiedys - owszem, teraz nie. Naucz sie, iz to ze oddychasz dodaje wartosci swiatu. Kobiety przychodza i odchodza, pozostajesz Ty. I musisz w siebie zainwestowac tyle bys znal swoja wartosc. A jak ktos tego nie docenia to jego strata.
Dobry akapit, dzięki.
Junak pisze:Niesłusznie. To obniża Twoją wartość w jej oczach. Pokazujesz, że boisz się, że odejdziesz. Powinieneś mieć wyrąbane na to z kim gada i co robi i samemu świetnie bawić się z innymi, w tym z jej koleżankami. Nigdy nie czytaj cudzych smsów. To do niczego dobrego nie prowadzi, pokazuje brak zaufania i twoją "niezdrową" ciekawość.
To nie było tak, że monitorowałem jej telefon codziennie. Jakoś po miesiącu przez przypadek zobaczyłem te smsy w jej obecności. Uważam, że miałem powody, aby być zazdrosnym, w zdrowym tego słowa znaczeniu. Jestem pewien, że ona się mu podobała, jej się dobrze z nim gadało, wiedziałem, że jest typowym podrywaczem, jak tu nie być zazdrosnym? Fakt, że ukrywała przede mną rozmowy z nim podniecił moją zazdrość. Nie mam nic przeciwko typowo koleżeńskim relacjom, nawet mogła by się z nim kontaktować, ale wolałbym żeby przede mną tego nie ukrywała. Ponadto ona też czasem sięgała po mój telefon, z wieloma koleżankami wolała żebym w ogóle nie rozmawiał. Wyznaję zasadę związku na równych zasadach, chyba się zgodzicie
Junak pisze:Jak często się spotykaliście ? Optymalna ilość to mniej więcej 3xtyg, no chyba, że zmierzacie do narzeczeństwa Nadrzędna zasada to to, żebyś ty chciał spędzać z nią MINIMALNIE mniej czasu niż ona z Tobą. Jeśli widzisz, że ona ma już lekko dość, automatycznie należy zrobić STOP i zająć się sobą. W przeciwnym wypadku, na dłuższą metę, zaczyna się jazda.
Z początku bardzo często, prawie codziennie, ja się do tego przyzwyczaiłem i było mi z tym bardzo dobrze, cudownie. Ona potem chciała mniej, ja wolałem więcej ale nie robiłem jej awantur, to było na zasadzie że namawiałem ją, że chodź jednak przyjade do Ciebie, będzie fajnie. I teraz wiem, to był błąd. Ona jest osobą, która potrzebuje własnej przestrzeni i czasu dla siebie. Wiele razy o tym mówiła i ja też to widzę. Dodam, że w ostatnich miesiącach widzieliśmy się wtedy kiedy chciała, a ja już nawet nie nakłaniałem jej do częstszych spotkań.
Junak pisze:To samo co SMSów tyczy się FB Nie rób tego.
Pewnie cię zaskoczę, ale ona miała hasło do mojego FB przez całe 17 miesięcy, zdecydowanie chciała tego, a ja się zgodziłem.
Junak pisze:Nie przejmuj się tym. To że nie masz auta nie czyni Ciebie w niczym gorszym od kolesia, który je ma. Zlej to.
Heh, spokojnie, z przymrużeniem oka to napisałem. Ale jakby się głębiej zastanowić. Ona często powtarzała mi "no weź miej to auto" i ja to rozumiem. W tych czasach w pewnym sensie chłopak powinien coś takiego dziewczynie zapewnić. Nie mówię, że zostawiła mnie, bo nie mam auta, ale gdzieś na szarym końcu szeregu czynników może się to znajdować i mieć minimalny wpływ.
Junak pisze:Nikt nie jest tego wart. Poza tym im bardziej zachowujesz się jak "łajza" tym bardziej ona będzie od Ciebie uciekać. Działa to wbrew logice, ale niestety to prawda.
Tak, ale pantoflem byłem coraz mniej. Moim zdaniem pewne skutki płynące z tego, że jestem pantoflem jej odpowiadały, a pewne nie.
Junak pisze:Nigdy nie powinieneś poświęcać siebie, swoich zainteresowań i pasji, czy relacji z innymi ludźmi dla kobiety. Obniżasz swoją atrakcyjność w jej oczach i sam bardzo wiele tracisz. Kobiety przychodzą i odchodzą, a wszystko inne zostaje z Tobą.
Nadal miałem jakieś pasje i zainteresowania. W tym rzecz, że większość z nich jej nie odpowiadała. Bardzo interesuje się muzyką, praktycznie każdy gatunek. Np. kupuje czasem jakieś płyty, mam ich kilkadziesiąt, ona temu była przeciwna, uważała, że to strata pieniędzy. Pewną muzykę oboje lubiliśmy, ale ja jestem pasjonatem, a ona tylko słuchaczką. Np. dubstepu czy polskiego rapu zdecydowanie nie trawi, a ja uwielbiam
Dzięki za resztę słów, wszystko dokładnie przeczytałem kilka razy i przyjąłem.
Panek pisze:Po pierwsze, to TY powinieneś zerwać. Powiedz jej, że między wami wszystko skończone. Jeśli coś do ciebie czuje, to jakoś zareaguje. W przeciwnym wypadku czekasz tylko (męcząc sie okropnie) na jej decyzję o rozstaniu. Rok temu też dałem byłej czas do namysłu i przez te 3-4 tygodnie łatwo nie było. Nie ma sensu tego przeciągać. Ona już podjęła decyzje, może podświadomie ale podjęła. Bądź mężczyzną i zerwij z nią jak najszybciej.
Ona już mnie zostawiła, już się rozstaliśmy. W tej chwili czekam na ewentualną zmianę z jej strony.
Panek pisze:Po drugie, jeśli po zerwaniu nie będziesz widział u niej żadnych sygnałów, że może jednak coś z tego będzie (poproś przyjaciół o pomoc w ocenie, bo ciężko teraz myśleć racjonalnie w takim stanie), to KONIEC. Wasz związek się skończył.
Po rozstaniu są tego typu sygnały z jej strony, ale nie wiem na ile to jest jej troska o mnie, pocieszanie mnie, dawanie złudnej nadzieji a na ile rzeczywista szansa na to, że zdecyduje się ze mną spróbować to odbudować. Rozmawialiśmy o ewentualnym odbudowywaniu, zgodziliśmy się, że gdyby to miało miejsce to zaczęlibyśmy wszystko od zera, na nowo, bo też na nowo musiałbym jej zaufać. Zobaczymy, ja nie potrafię ocenić jak ta szansa jest duża.
Panek pisze:Zacznij chodzić na basen (pewnie lubisz pływać) albo siłownię, przebywaj więcej z przyjaciółmi, skup się na swojej pracy/szkole. Nie daj się zwariować - przez pierwsze dni jeśli będziesz siedzieć sam i ciągle o tym myśleć to spoko, to jest naturalny okres żałoby. Ale po pierwszym tygodniu zacznij wychodzić do ludzi bo inczej przez następny miesiąc będziesz tylko to rozpamiętywał i jeszcze się rozchorujesz (nie ma po co niszczyć sobie żołądka).
Wiem, wiem, zamierzam tak zrobić.
Panek pisze:Uświadom to sobie - będziesz miał kurewsko ciężko. Ale tylko na początku, potem będzie lepiej. Możesz albo zamknać sprawę szybko albo babrać się w tym i pół roku. Twój wybór - korzystasz z powyższych punktów i za 2 miesiące jest znacznie lepiej albo olewasz to, co napisalem i wtedy możesz cierpieć znaacznie dłużej.
Póki co zamierzam się z nią spotkać za jakiś tydzień, ale nie będę się zachowywał jak "porzucony piesek". Pokażę jej, że daję radę, że potrafię ułożyć sobie życie bez niej, postaram się pokazać, że jestem atrakcyjny (jak na początku naszej znajomości), może jeśli zachowała trochę miłości do mnie to zdecyduje się spróbować jeszcze raz.
Panek pisze:Tak jak każde narodziny to w końcu pogrzeb, tak każdy związek oznacza prędzej czy później rozstanie. Takie jest życie. W końcu to zaakceptujesz i zrozumiesz, że prawdziwe szczęście można znaleźć tylko w sobie, a nie w innych.
Dziękuje wszystkim za te słowa. Myślę, że mi już jest lepiej, a ból jest nieco mniejszy, choć nadal mam momenty kryzysu i pojawiają się łzy. Chyba jestem po prostu wrażliwy, mój brat też bardzo przeżywał rozstanie z dziewczyną, mam to w genach Mama mi powiedziała, że jej dziadek i ona sama mają to samo, bardzo się przywiązują.
Może napiszę jeszcze z jakiego powodu odczuwam straszny ból (poza tym, że ją po prostu kocham), wg mnie:
1) Była to moja pierwsza poważna dziewczyna
2) Niesamowicie mocno się zaangażowałem
3) Przeżyłem z nią swój pierwszy raz
4) Jest niesamowicie atrakcyjna, śmiało mogę powiedzieć, że wielu o takiej marzy. Zanim ją poznałem, nawet nie wyobrażałem sobie, że będę miał tak cudowną dziewczynę. To, że ją miałem, na pewno podnosiło znacznie moją wartość.
5) z poprzedniego punktu wynika to, że ona z ogromną łatwością znajdzie innego, będzie mogła sobie wręcz wybierać, co mnie cholernie boli, zwłaszcza to, że jej nowi będą mieli skarb który ja miałem, a straciłem.
6) Boli mnie też to, że nie była ze mną szczera, wręcz mnie okłamywała w ważnych dla mnie kwestiach, choć może z dobrej woli. Szkoda, że dowiedziałem się o tym akurat teraz, "mniej wiesz, lepiej śpisz".
7) Moją sytuację pogarsza to, że od wakacji mam nietypowy ale możliwe że poważny problem zdrowotny. W kilku miejscach stopy, czasem kolano, generalnie stawy, choć to też nie jest przesądzone, bolą mnie. Na tyle mocno, że czasami mocno kuleje. Odwiedziłem już wielu lekarzy, byłem w klinice reumatogicznej, nic z tego nie wynikło (wstępnie wykluczono m.in. RZS). To pogarsza sytuację, bo w związku z tym nie mogę uprawiać wielu sportów które bym chciał, nie mogę być aktywny fizycznie jakbym chciał, nie mam ochoty być w ogóle aktywny jakbym chciał, ze względu na ból. Wiem, że to brutalne, ale być może miało to jakiś wpływ na jej decyzję. Jak pisałem, ona może mieć prawie każdego, zdrowego, z samochodem, w lepszej sytuacji materialnej. I tu nie chodzi o moją niską samoocenę. Patrzę realnie. Wiele rzeczy lubię w sobie i uważam, że są moimi atutami, ale nie chcę się oszukiwać, wiele rzeczy związanych ze mną mogło jej nie odpowiadać, ale nie mam na nie wpływu, choć może nie do końca. Gdybym bardziej przycisnął ojca, kupiłby mi auto, wiele razy o tym mówił, ale ja jakoś nie potrafię tego na nim wymusić. Gdybym więcej poświecił lekarzom i swojej sprawie zdrowotnej to może byłoby lepiej w tej kwestii. Ehh.
Będzie brakowalo kontaktu fizycznego z nią.. była cudowna, ahh. I znów, teraz ktoś inny będzie przeżywał to co ja przeżywałem..
Junak pisze:Pisałeś w negatywnym kontekście o innych "podrywaczach" - dlaczego ty nie masz mieć takiej swobody jak oni ?
Może jestem trochę "konserwa" i mało "liberal", ale uważam, że "podrywacze" dziewczyny w związku powinni zostawić w spokoju. Pomijając przypadki, że dziewczynie w związku jest skrajnie źle, a jej chłopak siłą ją do związku zmusza.
Ostatnio zmieniony 07 sty 2012, 15:53 przez szczepaneq, łącznie zmieniany 4 razy.
szczepaneq pisze:Jeśli masz na myśli pierwsze jej zostawienie mnie, to nie. Wtedy zostawiła mnie o 18, a na drugi dzień o 16 napisała smsa żebym przyjechał i wróciliśmy do siebie.
A dlaczego ty TY miałeś do niej przyjechać, skoro to ONA chciała się rozstać? Z perspektywy wygląda to tak, że dziewczyna pstryka palcami i ty już jedziesz. A to niedobrze.
szczepaneq pisze:Jak mówiłem, zrezygnowałem nawet z koleżeńskich relacji z płcią przeciwną.
Niesłusznie. Masz prawo mieć zarówno koleżanki jak i kolegów, to wzbogaca Twoje życie. Zazdrość w takim wypadku to tylko i wyłącznie jej problem. Odcinając się od innych kobiet pokazujesz, że jesteś dla niej w stanie rzucić wszystko, a to na pożądanie działa jak kubeł wody na palące się ognisko.
szczepaneq pisze: Jestem pewien, że ona się mu podobała, jej się dobrze z nim gadało, wiedziałem, że jest typowym podrywaczem, jak tu nie być zazdrosnym? Fakt, że ukrywała przede mną rozmowy z nim podniecił moją zazdrość. Nie mam nic przeciwko typowo koleżeńskim relacjom, nawet mogła by się z nim kontaktować, ale wolałbym żeby przede mną tego nie ukrywała. Ponadto ona też czasem sięgała po mój telefon, z wieloma koleżankami wolała żebym w ogóle nie rozmawiał. Wyznaję zasadę związku na równych zasadach, chyba się zgodzicie
I tu odwrotnie. Jeśli Tobie skacze gula na myśl o tym, że Twoja kobieta podoba się jakiemuś facetowi, to jest to tylko wyłącznie rozgrywka pomiędzy Tobą a Twoim poczuciem własnej wartości. Jesteś zajebistym kolesiem, nie masz konkurencji w tym, co robisz. Czym masz się przejmować ? Ten koleś pisze sobie z nią smski, a ty z nią sypiasz. Kto jest lepszy ? Co do równych zasad, to zgadzam się z Tobą, ale warto pamiętać o tym, że im więcej dasz jej wolności, tym chętniej będzie do Ciebie wracać. Wyznacz zdrowie zgranice i niech robi co chce.
szczepaneq pisze:Ona potem chciała mniej, ja wolałem więcej ale nie robiłem jej awantur, to było na zasadzie że namawiałem ją, że chodź jednak przyjade do Ciebie, będzie fajnie. I teraz wiem, to był błąd. Ona jest osobą, która potrzebuje własnej przestrzeni i czasu dla siebie. Wiele razy o tym mówiła i ja też to widzę. Dodam, że w ostatnich miesiącach widzieliśmy się wtedy kiedy chciała, a ja już nawet nie nakłaniałem jej do częstszych spotkań.
Super, fajnie, że to skumałeś. Tak trzymaj
szczepaneq pisze:Ona często powtarzała mi "no weź miej to auto" i ja to rozumiem. W tych czasach w pewnym sensie chłopak powinien coś takiego dziewczynie zapewnić. Nie mówię, że zostawiła mnie, bo nie mam auta, ale gdzieś na szarym końcu szeregu czynników może się to znajdować i mieć minimalny wpływ.
Słyszałem nie jedną opowieść o tym, jak kobiety uciekały od ułożonych facetów z kasą z menelem z gitarą więc... tu się nie zgodzę Jeśli zapewnisz jej odpowiednie emocje to możesz jeździć nawet na składaku. Autko fajnie mieć, ale wg. mnie to nie ma żadnego znaczenia, a jeśli rzeczywiście dziewczyna uważa Ciebie za gorszego faceta, bo nie masz auta, to nie jest warta Twojego czasu.
szczepaneq pisze:Moim zdaniem pewne skutki płynące z tego, że jestem pantoflem jej odpowiadały, a pewne nie.
Odpowiadały jej, bo byłeś podatny na manipulacje. Jak chciała, żebyś robił, tak miała. Niestety ma to zły wpływ na Twoją atrakcyjność. Jesteś facetem, myślisz za siebie i sam za siebie decydujesz. Szanujesz jej zdanie, bierzesz je pod uwagę, ale robisz to, co dla Ciebie najlepsze.
szczepaneq pisze:Nadal miałem jakieś pasje i zainteresowania. W tym rzecz, że większość z nich jej nie odpowiadała. Bardzo interesuje się muzyką
I cudownie ! Masz fajne zainteresowania, a to, że Twoja kobieta ich nie podziela, to nawet lepiej. Masz pole do popisu, możesz ją czymś zaciekawić, zaskoczyć, opowiedzieć coś czego nie wie. Nawet jeśli będziesz zbierał nakrętki od słoików, a będziesz robił to z błyskiem w oku i ubierzesz to w odpowiednie słowa, to kobiety będą mogły słuchać Ciebie godzinami
szczepaneq pisze:W tej chwili czekam na ewentualną zmianę z jej strony.
Zamęczysz się tym kolego. Nie możesz stać w rozkroku, bo pękniesz w środku. Będziesz myślał o niej, tęsknił, czekał i płakał. Albo w jedną, albo w drugą, inaczej sobie tego nie poukładasz.
szczepaneq pisze:Póki co zamierzam się z nią spotkać za jakiś tydzień, ale nie będę się zachowywał jak "porzucony piesek". Pokażę jej, że daję radę, że potrafię ułożyć sobie życie bez niej, postaram się pokazać, że jestem atrakcyjny (jak na początku naszej znajomości),
To spotkanie może być bolesne, więc uważaj. Propaganda sukcesu w takiej sytuacji może jednak zdziałać cuda. Uśmiech, humor, opowiedz jej jak to Ci się teraz fajnie żyje, jakie masz plany i co chcesz osiągnąć. Zobaczy co straciła i pęknie.
szczepaneq pisze:Dziękuje wszystkim za te słowa. Myślę, że mi już jest lepiej, a ból jest nieco mniejszy, choć nadal mam momenty kryzysu i pojawiają się łzy. Chyba jestem po prostu wrażliwy, mój brat też bardzo przeżywał rozstanie z dziewczyną, mam to w genach Mama mi powiedziała, że jej dziadek i ona sama mają to samo, bardzo się przywiązują.
Spoko, rozumiem To żaden wstyd. Jest nas więcej Masz poukładane w głowie.
Może jestem trochę "konserwa" i mało "liberal", ale uważam, że "podrywacze" dziewczyny w związku powinni zostawić w spokoju. Pomijając przypadki, że dziewczynie w związku jest skrajnie źle, a jej chłopak siłą ją do związku zmusza.
Pewnie, źle się zrozumieliśmy. Uważam, że dobieranie się do zajętych kobiet jest żenujące. Po co to robić, skoro po tym świecie chodzi tak dużo wolnych i atrakcyjnych kobiet ? Po co krzywdzić innych, skoro sami nie chcemy by nam się to przytrafiło ? Miej swobodę w kontaktach z WOLNYMI kobietami, poznawaj je, ucz się ich. To niesamowite istoty
Ostatnio zmieniony 07 sty 2012, 16:58 przez Junak, łącznie zmieniany 1 raz.
Umiesz liczyć ? Licz na siebie.
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
szczepaneq pisze:W tych czasach w pewnym sensie chłopak powinien coś takiego dziewczynie zapewnić.
"No weź miej to auto?"
szczepan, przecież na to jest tylko jedna dobra odpowiedź: "jak chcesz mieć auto - to sobie kup".
Ja myślę, że ona jest jeszcze młodziutka, egoistyczna i nieudolnie manipulować chce. Za pięć lat będzie w tym dużo lepsza, cieszyłabym się, że wtedy już kto inny z nią będzie
Ludzie na siłe chca cos naprawiac - obserwuję to od dawna .
Zaangażowałem sie , przezyłem swój pierwszy raz z nią /nim ... itd. itd.
A wszystko kwestią wychowania - potem mamy takie klocki .
Swiat nie konczy sie na jednej konkretnej kobiecie ! nie ta to bedzie inna , a tylko tobie sie wydaje , ze to... nie bedzie juz to !
Karmią nas od małego o wielkiej milosci i zyciu do smierci w cudownym kochajacym sie zwiazku, a to mrzonka az w 80%
szkod tylko ,ze uswiadamiamy sobie to dopiero w wieku starszym
Zaangażowałem sie , przezyłem swój pierwszy raz z nią /nim ... itd. itd.
A wszystko kwestią wychowania - potem mamy takie klocki .
Swiat nie konczy sie na jednej konkretnej kobiecie ! nie ta to bedzie inna , a tylko tobie sie wydaje , ze to... nie bedzie juz to !
Karmią nas od małego o wielkiej milosci i zyciu do smierci w cudownym kochajacym sie zwiazku, a to mrzonka az w 80%
szkod tylko ,ze uswiadamiamy sobie to dopiero w wieku starszym
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
-
- Zaglądający
- Posty: 11
- Rejestracja: 05 sty 2012, 14:52
- Skąd: Szczecin
- Płeć:
Junak pisze:A dlaczego ty TY miałeś do niej przyjechać, skoro to ONA chciała się rozstać? Z perspektywy wygląda to tak, że dziewczyna pstryka palcami i ty już jedziesz. A to niedobrze.
Noo, bez przesady To już kwestia czy się poświęcę i wsiąde w autobus i przyjadę. Poprosiła, pojechałem, nie żałowałem i nie żałuję, ale wiem co masz na myśli, rozumiem.
Junak pisze:I tu odwrotnie. Jeśli Tobie skacze gula na myśl o tym, że Twoja kobieta podoba się jakiemuś facetowi, to jest to tylko wyłącznie rozgrywka pomiędzy Tobą a Twoim poczuciem własnej wartości. Jesteś zajebistym kolesiem, nie masz konkurencji w tym, co robisz. Czym masz się przejmować ? Ten koleś pisze sobie z nią smski, a ty z nią sypiasz. Kto jest lepszy ? Co do równych zasad, to zgadzam się z Tobą, ale warto pamiętać o tym, że im więcej dasz jej wolności, tym chętniej będzie do Ciebie wracać. Wyznacz zdrowie zgranice i niech robi co chce.
Z mojej strony to nie była kwestia, że ona z nim pisze więc jest fajniejszy ode mnie. Po prostu chyba bałem się, że ją omami co skończy się tym, że ją stracę. Prawie nikt chyba nie chce żeby ktoś podrywał jego dziewczynę, to chyba oczywiste, przynajmniej dla mnie. :p
Junak pisze:Słyszałem nie jedną opowieść o tym, jak kobiety uciekały od ułożonych facetów z kasą z menelem z gitarą więc... tu się nie zgodzę Jeśli zapewnisz jej odpowiednie emocje to możesz jeździć nawet na składaku. Autko fajnie mieć, ale wg. mnie to nie ma żadnego znaczenia, a jeśli rzeczywiście dziewczyna uważa Ciebie za gorszego faceta, bo nie masz auta, to nie jest warta Twojego czasu.
Jednocześnie nigdy nie słyszałem historii odwrotnej? Wiesz, ja miałem na myśli, że to i tego typu rzeczy siedzą w podświadomości dziewczyn i z tej pozycji mają wpływ ich decyzję, a nie że tak dosłownie o tym myślą i rozrysowują za i przeciw na kartce papieru. Ale może za daleko odpłynąłem..
Junak pisze:Zamęczysz się tym kolego. Nie możesz stać w rozkroku, bo pękniesz w środku. Będziesz myślał o niej, tęsknił, czekał i płakał. Albo w jedną, albo w drugą, inaczej sobie tego nie poukładasz.
Nie zamierzam też czekać w nieskończoność, maksymalnie kilka tygodni i to pod warunkiem, że będzie jakaś realna nadzieja, narazie jest, więc nie zamierzam o niej zapominać, chaotycznie szukać innej, a potem tego żałować. Myślę, że dam sobie z tym radę. Jeśli uznam, że to mnie przerasta to przełączę się na tryb całkowitego zapomnienia i wyleczenia się z Niej.
Junak pisze:To spotkanie może być bolesne, więc uważaj. Propaganda sukcesu w takiej sytuacji może jednak zdziałać cuda. Uśmiech, humor, opowiedz jej jak to Ci się teraz fajnie żyje, jakie masz plany i co chcesz osiągnąć. Zobaczy co straciła i pęknie.
Tak zamierzam, chcę pokazać, że jest we mnie energia do życia, jak i do ewentualnego odbudowywania związku. Że mam pomysł na nasz związek. Też wiele teraz zrozumiałem, co robiłem źle, o tym też postaram się ją uświadomić.
pani minister pisze:"No weź miej to auto?"
szczepan, przecież na to jest tylko jedna dobra odpowiedź: "jak chcesz mieć auto - to sobie kup".
Nie, heh. Ja to napisałem w totalnym skrócie myślowym. To było bardziej na zasadzie "szkoda, że nie masz auta" i tak w pozytywnym tonie i to rozumiem. Ona mieszka na obrzeżach miasta, dojazd to często katorga, sam to przerabiam (przerabiałem), a dochodzi tez kwestia tego, że z pewnych przyczyn powrót z pętli autobusem do domu może być niebezpieczny, nawet kupiłem jej ostatnio gaz pieprzowy
Andrew pisze:Karmią nas od małego o wielkiej milosci i zyciu do smierci w cudownym kochajacym sie zwiazku, a to mrzonka az w 80%
Pewnie w tym co piszesz jest dużo racji, ale też nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Jest wiele przypadków związków, które się utrzymują dziesiątki lat i wszystko się układa, a ludzie są szczęśliwi. Nie jest to jakaś totalna egoztyka. Też uważam, że prawdopodobieństwo bycia szczęśliwym i spełnionym człowiekiem jest większe u boku drugiej osoby. To wybór indywidualny. Ktoś może być singlem i skakać z kwiatka na kwiatek i ok, ale należy przy tym pamiętać aby robić wszystko aby nikogo nie skrzywdzić (choć uważam, że to jest niemożliwe w 100%, bo w końcu trafi się taka, która się zakocha po 2-3 spotkaniu) i nie podrywać zajętych dziewczyn ! Osobiście uważam, że lepiej jest mi w związku, być może jestem do tego stworzony, tak czuję na tą chwilę i nie zamierzam "nie naprawiać" kiedy mam świadomość, że naprawa jest możliwa.
Ostatnio zmieniony 07 sty 2012, 22:54 przez szczepaneq, łącznie zmieniany 2 razy.
Bzdura - ale myslic sie tez moge - naprawiac nie warto, a dlaczego sam sie dowiesz jezeli bedziesz w takim naprawionym zwiazku .
Nie podrywac zajetych dziewczyn ? kolejna - kazda nie zamezna jest wolną jesli taka od niej dostane informacje zwrotną
10 lat i sie układa ? co sie układa ? o czym ty piszesz , i choc jakis procent faktycznie taki istnieje , jest to tylko jakis procent , a nie wiekszosc .
Zas szczescie hmmm to " tysiace drobiazgów skladajace sie w mozaikę dnia codziennego "
Nie podrywac zajetych dziewczyn ? kolejna - kazda nie zamezna jest wolną jesli taka od niej dostane informacje zwrotną
10 lat i sie układa ? co sie układa ? o czym ty piszesz , i choc jakis procent faktycznie taki istnieje , jest to tylko jakis procent , a nie wiekszosc .
Zas szczescie hmmm to " tysiace drobiazgów skladajace sie w mozaikę dnia codziennego "
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Przyjacielu ! Patrzysz na życie z perspektywy młodego człowieka wierzącego w ludzką dobroć, miłość, która przezwycięży wszystko i za wszelką cenę jesteś w stanie bronić swoich ideałów. To szlachetne i godne podziwu. Chciałbym, żeby świat taki był. Chciałbym naprawiać to, co się psuje. Chciałbym, żeby inni ludzie zawsze mieli na uwadze, że ktoś inny cierpi przez ich zachowanie. Chciałbym, żeby za uczciwą pracę czy to nad związkiem czy gdziekolwiek indziej przychodziła uczciwa zapłata.
Niestety ten idylliczny obraz ma niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Mam jednak nadzieję, że to nie jest ta chwila w Twoim życiu, w której przyjdzie czas na brutalną konfrontację z rzeczywistością.
Są to cenne lekcje, ale bardzo dużo kosztują i płaci się za nie własnym zdrowiem. I nikt nie da Ci nagrody za dobre sprawowanie.
Niestety ten idylliczny obraz ma niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Mam jednak nadzieję, że to nie jest ta chwila w Twoim życiu, w której przyjdzie czas na brutalną konfrontację z rzeczywistością.
Są to cenne lekcje, ale bardzo dużo kosztują i płaci się za nie własnym zdrowiem. I nikt nie da Ci nagrody za dobre sprawowanie.
Umiesz liczyć ? Licz na siebie.
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
Ale dlaczego na chorych zasadach? To okrutnie głupie, zabierać komuś intymność jaką jest jego skrzynka mailowa, komunikator, komórka, listy czy kuferek pod łóżkiem. To najwyższy i najbardziej dziecinny stopień niedojrzałości, pasujący jednak do Ciebie, o czym poniżej.szczepaneq pisze:Wyznaję zasadę związku na równych zasadach, chyba się zgodzicie
Jak sam piszesz potrafisz "wyrwać" dziewczynę, ale kompletnie nie potrafisz z nią być jak widać. Nie potrafisz nawet kochać. Tym związkiem karmiłeś jedynie kompleksy, potrzebę ciągłego uznania w czyichś oczach oraz zabijałeś strach przed samotnością. Byłeś sobą jedynie na krótko po poderwaniu obecnej już ex. Później stałeś się bezosobową, upierdliwą maskotką niepewną siebie i pełną strachu.
Dobrze widać, że nieświadomie ale skutecznie grałeś na jej wrażliwości poprzez obietnice wielkiej nieskończonej miłości. Dziewczyna może i lubiąca niezależność ale jak każda inna właśnie takiej w głębi szukająca nie była w stanie zamienić "szalejącego z zazdrości ukochanego" na "toksycznego dupka" mimo że z boku patrząc było to oczywiste.
Dobra informacja jest taka, że dawanie ciała w pierwszym związku i jeszcze płakanie za jego anty-idealnością jest dosyć powszechne. Pierwszy związek to nauka, by kolejne były lepsze.
Andrew pisze:Ludzie na siłe chca cos naprawiac - obserwuję to od dawna .
Zaangażowałem sie , przezyłem swój pierwszy raz z nią /nim ... itd. itd.
A wszystko kwestią wychowania - potem mamy takie klocki .
Swiat nie konczy sie na jednej konkretnej kobiecie ! nie ta to bedzie inna , a tylko tobie sie wydaje , ze to... nie bedzie juz to !
Karmią nas od małego o wielkiej milosci i zyciu do smierci w cudownym kochajacym sie zwiazku, a to mrzonka az w 80%
szkod tylko ,ze uswiadamiamy sobie to dopiero w wieku starszym
To samo!
Ja nie rozumiem, czemu ludzie na siłę próbuja z kimś budować zwiazek.
Tzn, do pewnego momentu wiadomo, jeszcze można nie widzieć co się dzieje, ale Ty już widzisz, opisałeś, tylko nie potrafisz wyciagnać wniosków.
Nie będzie między wami nic fajnego (przynajmniej na ten moment). Ona podejmuje decyzje, a Ty za nimi podażasz, czy się z nimi zgadzasz czy nie. Układ kompletnie bez sensu.
W zwiazku można (a wręcz należy) iść na pewne ustępstwa. Natomiast jeśli już na poczatku rozjeżdżacie się w kwestiach tak banalnych jak "jak często się mamy spotykać", to zawsze ktoś będzie poszkodowany. I nie chodzi o to, że ona chce się spotykać za rzadko, albo że Ty chcesz się spotykać za często, nie ma norm. Chodzi o to, żeby dwoje ludzi się dopasowało. Wierz mi, na kompromisy przyjdzie czas później, bo para może być świetnie dopasowana, ale w życiu na poważnie i tak zawsze znajda się problemy do ogarnięcia.
Czym dłużej tkwisz przy nieodpowiedniej osobie (nawet jeśli tylko emocjonalnie) tym mniej czasu zostawiasz sobie na szukanie tej właściwej.
Reszta została powiedziana:
Czytanie cudzych smsów i grzebanie na facebooku? Fe.
Zazdrość o pogawędki z jakimś facetem? Fe. (nawet jeśli masz "złe" przeczucia - jest duża szansa, że ściemniła Ci, że się z nim jużnie kontaktuje, bo tego od niej oczekiwałeś, też tak robiłam.)
To że ona miała napady zazdrości i próbowała ograniczać Twój kontakt z koleżankami - jej problem. To że Ty się na to godziłeś? Fe.
Spędzanie sylwestra osobno świadczy o "dojrzałości zwiazku"? Serio? W niektórych przypadkach może i tak, ale oczywiste jest to, że to była znowu JEJ decyzja, nie Wasza wspólna, więc o żadnej dojrzałości nie ma mowy. Dziewczyna chciała się pobawić, a chyba czuła, że przy Tobie się już nie bardzo da (bo pewnie łaziłeś za nia jak cień i przeprowadzałeś poważne rozmowy w temacie, z którym facetem może się kontaktować).
I co, dziewczyna jest warta Twoich poświęceń, warta bycia pantoflem, bo co? Ma ładna buzię i może do tego jest niegłupia? Tego kwiatu jest pół światu:) Klucz do sukcesu: celuj w takie, które nie wymagaja od Ciebie poświęceń ani złotych gór, a chca, kochaja i biora Cię takiego jaki jesteś
"Look, in my opinion, the best thing you can do is find a person who loves you for exactly what you are. Good mood, bad mood, ugly, pretty, handsome, what have you, the right person is still going to think the sun shines out your ass. That's the kind of person that's worth sticking with. "
-
- Zaglądający
- Posty: 11
- Rejestracja: 05 sty 2012, 14:52
- Skąd: Szczecin
- Płeć:
shaman, dzięki, że napisałeś, ale jednak uważam, że nie masz racji w tym co piszesz jeśli konkretnie odnosisz to do mojego przypadku. Nie wiem czy dokładnie i ze zrozumieniem przeczytałeś mój pierwszy długi post, ale jak czytałem Twoje przemyślenia to miałem wrażenie, że nie Tzn. no mam do siebie wiele zastrzeżeń o których pisałem, ale jednak moim skromnym zdaniem trochę za daleko pojechałeś w mojej ocenie
Rozumiem Twoje argumenty, ale kiedy Ty (i inni) piszesz, że jak można ograniczać, być zazdrosnym o koleżanki, kontakt z niektórymi "innymi" (i w ogóle prezentujecie "liberalizm", wręcz "anarchię" w związku) to nie dziwię się, że dla Was bardzo długi związek jest prawie niemożliwy i że to wszystko to "mrzonki".
Może się mylę, ale wydaje mi się, że ponad połowa związków rozpada się właśnie przez takie niewinne rozmowy, spotkania z "innymi", a zdrady? 100% zaczyna się właśnie od tego.
Ale spokojnie, nie jestem psycholem, rozsądny też raczej jestem. Umiem rozróżnić fanatyczną zazdrość, ograniczenie czyjejś wolności do absolutnego minimum i tak dalej. Mojej ex to był 3 poważny związek, a mój pierwszy, a mimo to to ona bardziej wpisywała się w to wszystko "fe" o którym mówisz. Dlaczego? Nie wiem. Dlaczego ja byłem zazdrosny i nie chciałem żeby utrzymywała kontakt z kimś kto ją podrywa? Nie wiem. Pewnie oboje robiliśmy to z miłości, czy słusznie? Też nie wiem, na pewno robiliśmy to odruchowo i mieliśmy taką autentyczną wewnętrzną potrzebę.
Reausumując, nie można jednoznacznie określić gdzie stoi racja, gdzie stoi granica. Ale nie mam wątpliwości, że wiele związków "nie potrzebnie" rozpada się przez zdradę. Zdradzony ma złamane serce, zdradzający żałuje tego czynu. Gdyby do tego nie doszło może byliby razem do końca i takich związków o których mówicie, że jest mało (weryfikuje to rzeczywistość) byłoby więcej. A mogło by do takiej niepotrzebnej zdrady nie dojść gdyby zdradzony był uważniejszy właśnie na takie rozmowy, spotkania z "innymi".
Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi
alamakota pisze:Reszta została powiedziana:
Czytanie cudzych smsów i grzebanie na facebooku? Fe.
Zazdrość o pogawędki z jakimś facetem? Fe. (nawet jeśli masz "złe" przeczucia - jest duża szansa, że ściemniła Ci, że się z nim jużnie kontaktuje, bo tego od niej oczekiwałeś, też tak robiłam.)
To że ona miała napady zazdrości i próbowała ograniczać Twój kontakt z koleżankami - jej problem. To że Ty się na to godziłeś? Fe.
Rozumiem Twoje argumenty, ale kiedy Ty (i inni) piszesz, że jak można ograniczać, być zazdrosnym o koleżanki, kontakt z niektórymi "innymi" (i w ogóle prezentujecie "liberalizm", wręcz "anarchię" w związku) to nie dziwię się, że dla Was bardzo długi związek jest prawie niemożliwy i że to wszystko to "mrzonki".
Może się mylę, ale wydaje mi się, że ponad połowa związków rozpada się właśnie przez takie niewinne rozmowy, spotkania z "innymi", a zdrady? 100% zaczyna się właśnie od tego.
Ale spokojnie, nie jestem psycholem, rozsądny też raczej jestem. Umiem rozróżnić fanatyczną zazdrość, ograniczenie czyjejś wolności do absolutnego minimum i tak dalej. Mojej ex to był 3 poważny związek, a mój pierwszy, a mimo to to ona bardziej wpisywała się w to wszystko "fe" o którym mówisz. Dlaczego? Nie wiem. Dlaczego ja byłem zazdrosny i nie chciałem żeby utrzymywała kontakt z kimś kto ją podrywa? Nie wiem. Pewnie oboje robiliśmy to z miłości, czy słusznie? Też nie wiem, na pewno robiliśmy to odruchowo i mieliśmy taką autentyczną wewnętrzną potrzebę.
Reausumując, nie można jednoznacznie określić gdzie stoi racja, gdzie stoi granica. Ale nie mam wątpliwości, że wiele związków "nie potrzebnie" rozpada się przez zdradę. Zdradzony ma złamane serce, zdradzający żałuje tego czynu. Gdyby do tego nie doszło może byliby razem do końca i takich związków o których mówicie, że jest mało (weryfikuje to rzeczywistość) byłoby więcej. A mogło by do takiej niepotrzebnej zdrady nie dojść gdyby zdradzony był uważniejszy właśnie na takie rozmowy, spotkania z "innymi".
Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi
shaman, dzięki, że napisałeś, ale jednak uważam, że nie masz racji w tym co piszesz jeśli konkretnie odnosisz to do mojego przypadku
Ma rację. Inwigilacja to inwigilacja.
szczepaneq pisze:Rozumiem Twoje argumenty, ale kiedy Ty (i inni) piszesz, że jak można ograniczać, być zazdrosnym o koleżanki, kontakt z niektórymi "innymi" (i w ogóle prezentujecie "liberalizm", wręcz "anarchię" w związku) to nie dziwię się, że dla Was bardzo długi związek jest prawie niemożliwy i że to wszystko to "mrzonki".
Ja nie jestem zazdrosna o koleżanki męża, mąż o moich kolegów. Z tym człowiekiem od lat jestem w związku. I da się bez chorych jazd.
a zdrady? 100% zaczyna się właśnie od tego.
Czyli co, żeby nie było zdrady należy kontrolować z kim partner rozmawia ?
To chyba jakies kpiny.
szczepaneq pisze:alamakota pisze:Reszta została powiedziana:
Czytanie cudzych smsów i grzebanie na facebooku? Fe.
Zazdrość o pogawędki z jakimś facetem? Fe. (nawet jeśli masz "złe" przeczucia - jest duża szansa, że ściemniła Ci, że się z nim jużnie kontaktuje, bo tego od niej oczekiwałeś, też tak robiłam.)
To że ona miała napady zazdrości i próbowała ograniczać Twój kontakt z koleżankami - jej problem. To że Ty się na to godziłeś? Fe.
Rozumiem Twoje argumenty, ale kiedy Ty (i inni) piszesz, że jak można ograniczać, być zazdrosnym o koleżanki, kontakt z niektórymi "innymi" (i w ogóle prezentujecie "liberalizm", wręcz "anarchię" w związku) to nie dziwię się, że dla Was bardzo długi związek jest prawie niemożliwy i że to wszystko to "mrzonki".
Nie mam zupełnie liberalnego (anarchistycznego?) podejścia do zwiazku. Zdrady fizycznej, jakbym się o niej dowiedziała, nie daruje. Zdrada emocjonalna jest bezsensu, wyczułabym i odeszła.
Dlaczego długi zwiazek miałby być niemożliwy? Moje dotychczasowe zwiazki rozpadały się z różnych powodów, głównie z tego, że były bezsensu. Nigdy dlatego, że byłam "za mało" zazdrosna.
szczepaneq pisze:Może się mylę, ale wydaje mi się, że ponad połowa związków rozpada się właśnie przez takie niewinne rozmowy, spotkania z "innymi", a zdrady? 100% zaczyna się właśnie od tego.
Zdecydowanie się mylisz.
Większość zwiazków rozpada się przez to, że ludzie byli po prostu niedopasowani. Nie ma sensu ciagnać czegoś, co sensu nie ma. Dobrze, jeśli to się dzieje właśnie na poczatku zwiazku. Czasem ludzie musza dojrzeć do decyzji latami (czasem nigdy nie dojrzewaja) wtedy jest ciężej.
Następnie jest kategoria ludzi, którzy odpuścili dbanie o zwiazek po iluś tam latach.
Zdrada jest zwykle wynikiem problemów w zwiazku, a nie samym problemem. Ludzie szczęśliwi w zwiazku _raczej_ się nie zdradza. A już z pewnościa pilnowanie siebie nawzajem i zabranianie kontaktu z konretnymi osobami Ci nie pomoże. Jak ktoś chce zdradzić i ma takie zapędy, to zdradzi niezależnie od Twoich starań. A jak ktoś nei chce zdradzić i sam się pilnuje, to nie zdradzi. Twoja kontrola może byćco najwyżej czynnikiem irytujacym.
szczepaneq pisze:Ale spokojnie, nie jestem psycholem, rozsądny też raczej jestem. Umiem rozróżnić fanatyczną zazdrość, ograniczenie czyjejś wolności do absolutnego minimum i tak dalej. Mojej ex to był 3 poważny związek, a mój pierwszy, a mimo to to ona bardziej wpisywała się w to wszystko "fe" o którym mówisz. Dlaczego? Nie wiem. Dlaczego ja byłem zazdrosny i nie chciałem żeby utrzymywała kontakt z kimś kto ją podrywa? Nie wiem. Pewnie oboje robiliśmy to z miłości, czy słusznie? Też nie wiem, na pewno robiliśmy to odruchowo i mieliśmy taką autentyczną wewnętrzną potrzebę.
No bo wszystko zależy od dwóch osób. To, że wcześniej nie byłeś zazdrosny, może wynikać z dwóch rzeczy:
Albo Ci nie zależało, a teraz pokazujesz swoja prawdziwa naturę.
Albo z natury zazdrosny nie jesteś (dobrze), ale po prostu podświadomie nie ufałeś tej konkretnej dziewczynie. Z opisu wynika, że raczej to drugie. Możesz sobie pisać, że to "facet był podrywacz" i jemu nie ufasz. Madra dziewczyna nie da się złapać na głupoty. Wg mnie dziewczyna wyraźnie wysyłała Ci sygnały, że nie jest Toba zainteresowana tak, jakbyś chciał. Rozmawia z innymi w sposób, który podświadomie odbierasz jako niekomfortowy dla Ciebie. Niestety, zamiast poradzić sobie z tym jak facet z jajami, poddałeś się zazdrości i próbie kontroli. Silny facet nie potrzebuje takich rzeczy.
szczepaneq pisze:Reausumując, nie można jednoznacznie określić gdzie stoi racja, gdzie stoi granica. Ale nie mam wątpliwości, że wiele związków "nie potrzebnie" rozpada się przez zdradę. Zdradzony ma złamane serce, zdradzający żałuje tego czynu. Gdyby do tego nie doszło może byliby razem do końca i takich związków o których mówicie, że jest mało (weryfikuje to rzeczywistość) byłoby więcej. A mogło by do takiej niepotrzebnej zdrady nie dojść gdyby zdradzony był uważniejszy właśnie na takie rozmowy, spotkania z "innymi".
Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi
Niezależnie od tego, że nie masz racji...
Twoja kontrola nie spowoduje, że dziewczyna Cię nie zdradzi. Spowoduje co najwyżej Twoje paranoje, i jej irytacje.
Powtórzę - zdrada nie jest problemem w zwiazku. Zdrada jest wynikiem problemów w zwiazku.
Andrew pisze:A wszystko kwestią wychowania - potem mamy takie klocki .
Do pewnego wieku można opierać się na tym stwierdzeniu, ale jeśli dorosły człowiek dalej ma to za podstawę swoich niepowodzeń, to coś jest nie halo
Dziecko może mieć mały wpływ na pewne decyzje, ale dorosły osobnik już sam za siebie odpowiada i sam dokonuje wyborów.
"Cause we all have wings, but some of us don’t know why"
Joe Cocker
Joe Cocker
szczepaneq pisze:Rozumiem Twoje argumenty, ale kiedy Ty (i inni) piszesz, że jak można ograniczać, być zazdrosnym o koleżanki, kontakt z niektórymi "innymi" (i w ogóle prezentujecie "liberalizm", wręcz "anarchię" w związku) to nie dziwię się, że dla Was bardzo długi związek jest prawie niemożliwy i że to wszystko to "mrzonki".
Jak najbardziej wierzę w wieloletnie w szczęśliwe związki, mam świetny przykład zarówno po stronie rodziców jak i teściów, a nie przeszkadza mi to z obrzydzeniem patrzyć na jakiekolwiek formy inwigilacji, kontroli i zakazów powodowanych zazdrością. Brrr.
pan nie jest moim pasterzem
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
Bo jest inna niż Ty. Bo ma inny charakter i określony charekter miały te poprzednie związki. Ona wyniosła z tego takie doświadczenie, że będąc w związku potrzebuje określonej przestrzeni tylko dla siebie. Ty potrzebujesz mniej oraz potrzebujesz, by partnerka nie potrzebowała jej zbyt wiele dla siebie. Tak więc wy nie jesteście dla siebie.szczepaneq pisze:Mojej ex to był 3 poważny związek, a mój pierwszy, a mimo to to ona bardziej wpisywała się w to wszystko "fe" o którym mówisz. Dlaczego? Nie wiem.
To nie kwestia kontroli, recept na postępowanie w związku czy podtrzymywanie własnej atrakcyjności. Udany związek to kwestia zupełnie przypadkowego dopasowania się potrzeb dwojga ludzi. Dlatego ludzie się schodzą i rozchodzą i dlatego pierwsze związki zwykle się rozpadają - wtedy sami jeszcze nie wiemy czego chcemy w związku, bo skąd niby mamy wiedzieć. Pierwszy związek za Tobą, czas dorosnąć i zaakceptować powyższe.
[ Dodano: 2012-01-11, 13:45 ]
BTW: z powyższego wynika również recepta na pozbycie się chorej zazdrości. Skoro tak ja jak i moja kobieta mamy za sobą jakieś związki i oboje rozumiemy dokładnie dlaczego w nie wchodziliśmy i z nich wychodziliśmy, to prowadzi to do prostej acz genialnej konkluzji
[zrobię enter, będzie Ci łatwiej]
iż mimo że na świecie jest mnóstwo gorących kobitek, kilka z nich znam, uwielbiam, z paroma byłem, chętnie i z safysfakcją zwyobracałem nie raz, tak samo jak i ona paru facetów; jakkolwiek każda z nich ma w sobie coś niezaprzeczalnie świetnego od ciała po poczucie humoru, tak tylko z osobą, z którą jesteśmy tu i teraz chcemy być tak for life.
To prowadzi do wymarzonej dla większości relacji, w której mogę bez żenady ślinić się oglądając Bubble Pop a partnerka kupować bilety na Mission Impossible mimo że jej ulubionym jest Duma i Uprzedzenie. O ile chwytasz.
-
- Zaglądający
- Posty: 11
- Rejestracja: 05 sty 2012, 14:52
- Skąd: Szczecin
- Płeć:
shaman pisze:Bo jest inna niż Ty. Bo ma inny charakter
Mi chodziło o zwyczajną zazdrość bo mam wrażenie, że w tym była do mnie podobna, nie dawała mi danej przestrzenii, tak jak i ja nie dawałem, wydaje mi się, że tu na prawdę się nie różniliśmy zbytnio. Różniliśmy się tym, że ona bardziej potrzebowała tej przestrzenii niż ja (ja byłem gotowy łatwo ją poświęcić dla niej) i zdecydowanie bardziej jej broniła, tego także jestem pewien. Ale wiem, że to źle świadczy o mnie, nie o niej. O mnie, że nie broniłem własnej. Tzn., już rozumiem, że idealniej byłoby gdybyśmy oboje nawzajem sobie nie chcieli zabierać tej przestrzenii.
Ale nadal nie potrafię spojrzeć tak negatywnie na zabieranie pewnej ilości przestrzenii jak Wy. Bo nawet jak piszesz o zdrowym, np. swoim związku, to nie jest chyba tak, że nawzajem nie zabieracie sobie ani centymetra przestrzenii. Nie jest chyba tak, że nie wiesz co robi Twoja partnerka, a jak się pytasz "gdzie była" to ci odpowiada "Nie powinno Cię to obchodzić, to moja własna przestrzeń". Możemy sobie tak gdybać, która przestrzeń i ile można zabrać, ale zgadzam się z tym, że generalnie czytanie smsow, rozmów kiedy druga osoba o tym nie wie jest FE
Ale tak się zastanawiam ile zdrad by nie wyszło na jaw i ile ludzi którzy byli fair tkwiło by w związku w którym druga osoba notorycznie zdradza, gdybyśmy nigdy nie przekraczali granic o których mówimy. Czy jeśli poprzez przeczytanie smsa dowiemy się, że małżonek/małżonka nas zdradza to czy wtedy mamy się biczować bo zrobiliśmy coś strasznego i przeczytaliśmy smsa naszego partnera bez jego wiedzy?
Tak teraz mi wpadło do głowy, że jak Wy budujecie i na czym opieracie zaufanie skoro od początku związku druga połówka powinna mieć ogromną przestrzeń dla siebie?
shaman pisze:[zrobię enter, będzie Ci łatwiej]
iż mimo że na świecie jest mnóstwo gorących kobitek, kilka z nich znam, uwielbiam, z paroma byłem, chętnie i z safysfakcją zwyobracałem nie raz, tak samo jak i ona paru facetów; jakkolwiek każda z nich ma w sobie coś niezaprzeczalnie świetnego od ciała po poczucie humoru, tak tylko z osobą, z którą jesteśmy tu i teraz chcemy być tak for life.
To prowadzi do wymarzonej dla większości relacji, w której mogę bez żenady ślinić się oglądając Bubble Pop a partnerka kupować bilety na Mission Impossible mimo że jej ulubionym jest Duma i Uprzedzenie. O ile chwytasz.
Chcesz przez to powiedzieć, że aby zbudować związek taki for life trzeba najpierw zwyobracać parę poprzednich?
Ostatnio zmieniony 11 sty 2012, 15:36 przez szczepaneq, łącznie zmieniany 2 razy.
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
szczepaneq pisze:Czy jeśli poprzez przeczytanie smsa dowiemy się, że małżonek/małżonka nas zdradza to czy wtedy mamy się biczować
Tak.
Bo to, że zrobimy awanturę małżonkowi, rozstaniemy się z nim czy co tam jeszcze innego nastąpi - nie zaciera w niczym tego, że nie popisaliśmy się w szczególe do rozstania doprowadzającym. Co prawda to nie proces sądowy, gdzie bezprawnie użytych dowodów nie można użyć - ale bezprawność nadal pozostaje bezprawnością.
Tak więc: na przykład pozbyć się zdradzającego małżonka, jako priorytet.
Ale potem już, na spokojnie, zastanowić się nad sobą i nad tym, jak znowu nie wpakować się w sytuacje czy związek podobnych zagrywek wymagające.
szczepaneq pisze:jak Wy budujecie i na czym opieracie zaufanie
Na miłości w moim przypadku.
Kocham i ufam, nie ma co "budować" i kombinować, bo to zakłada jakiś proces i przesłanki. A to po prostu decyzja jest. Zerojedynkowa. Postanawiam ufać i trzymam się tego postanowienia.
Postanowienie oczywiście może zostać zweryfikowane pod wpływem różnych wydarzeń
Nope, that's not the point. FE jest niedogadanie się w tej i innych kluczowych kwestiach. Obustronne niezainteresowanie prywatną przestrzenią drugiej osoby jest tak samo OK jak traktowanie wszystkich smsów jako wspólne i czytanie ich świergotliwym głosem. OK jest to, co akceptują obie strony, cokolwiek by to nie było.szczepaneq pisze:Możemy sobie tak gdybać, która przestrzeń i ile można zabrać, ale zgadzam się z tym, że generalnie czytanie smsow, rozmów kiedy druga osoba o tym nie wie jest FE
Wy ustaliliście, że macie dostęp do swoich kont, ale przeoczyliście moment w którym z dzielenia intymnej przestrzeni zamieniło się to w narzędzie zazdrości.
Po swojemu. Ty masz swój sposób. Istotne jest tylko, aby wiedziała o nim i akceptowała go Twoja partnerka.szczepaneq pisze:jak Wy budujecie i na czym opieracie zaufanie skoro od początku związku druga połówka powinna mieć ogromną przestrzeń dla siebie?
Nie. Obie osoby muszą wcześniej zwyobracać kilka innych i być w chociaż jednym związku dłuższym. To zmienia perspektywę.szczepaneq pisze:Chcesz przez to powiedzieć, że aby zbudować związek taki for life trzeba najpierw zwyobracać parę poprzednich?
Jeśli docierają do Ciebie historie: moja przyjaciółka ostatnio spotkała cholernego księcia z bajki - wysoki brunet, młody, przystojny, ustawiony ale skromny, ambitny, zabawny, zaprzyjaźnił się z całą paczką i zrobił dla niej coś wielkiego bezinteresownie. Idealne spasowania, ona mądra dziewczyna a tu pach - "Nie daje mi spokoju myśl co on tam zwyobracał przede mną". Skąd takie głupoty? Nigdy wcześniej w długoterminowym związku nie była. Tylko to.
szczepaneq pisze:shaman pisze:Bo jest inna niż Ty. Bo ma inny charakter
Mi chodziło o zwyczajną zazdrość bo mam wrażenie, że w tym była do mnie podobna, nie dawała mi danej przestrzenii, tak jak i ja nie dawałem, wydaje mi się, że tu na prawdę się nie różniliśmy zbytnio. Różniliśmy się tym, że ona bardziej potrzebowała tej przestrzenii niż ja (ja byłem gotowy łatwo ją poświęcić dla niej) i zdecydowanie bardziej jej broniła, tego także jestem pewien. Ale wiem, że to źle świadczy o mnie, nie o niej. O mnie, że nie broniłem własnej. Tzn., już rozumiem, że idealniej byłoby gdybyśmy oboje nawzajem sobie nie chcieli zabierać tej przestrzenii.
szczepaneq pisze:Ale nadal nie potrafię spojrzeć tak negatywnie na zabieranie pewnej ilości przestrzenii jak Wy. Bo nawet jak piszesz o zdrowym, np. swoim związku, to nie jest chyba tak, że nawzajem nie zabieracie sobie ani centymetra przestrzenii. Nie jest chyba tak, że nie wiesz co robi Twoja partnerka, a jak się pytasz "gdzie była" to ci odpowiada "Nie powinno Cię to obchodzić, to moja własna przestrzeń". Możemy sobie tak gdybać, która przestrzeń i ile można zabrać, ale zgadzam się z tym, że generalnie czytanie smsow, rozmów kiedy druga osoba o tym nie wie jest FE
Przestrzeni nie można sobie nawzajem zabierać. Przestrzeń można sobie nawzajem oddawać.
Jest kilka kwestia. Ile przestrzeni Ty z natury oddajesz, ile z natury oddaje partner. Ile Ty oczekujesz, ile oczekuje partner. Jak się plus/minus dobieracie w tych kwestiach, to jest okejka, drobne różnice się doszlifowuje.
Ja oddaję dużo swojej przestrzeni. Można to oceniać dobrze lub źle, ja już to przestałam oceniać w takich kategoriach. Po prostu tak mam. Naturalnie przychodzi mi oczekiwać dużo również od partnera. Jeśli partner kompletnie tym nie jest zainteresowany, to nie będzie moim partnerem. Nie jest w moim interesie więzić kogokolwiek. Jedni lubia spędzać we dwoje noce i dnie, inni lubia widywać się parę wieczorów w miesiacu. Jedni lubia się spotkać z własnymi znajomymi sami, ini wszędzie targaja swoja połówkę. Żadna opcja nie jest zła i dobra sama w sobie.
Odpowiadajac na Twoje pytanie - jakby mój partner tak podchodził do sprawy - to nie byłby moim partnerem. I to nie z powodu jakiegoś focha, ale po prostu tak odmiennego podejścia do zwiazku, że niemożliwe jest ich pogodzenie.
Jedynie drobne różnice można doszlifowywać. My wcześniej różnic wielu nie mieliśmy w tych kwestiach. Teraz ze względu na mój "błogosławiony" stan się trochę rozjeżdżamy i musimy przegadywać sporo kwestii - dla faceta pewne rzeczy nie sa oczywiste
Jeśli byśmy się rozjeżdżali już na poczatku, to teraz mogłabym się chyba tylko ciać. Faceta szlag by trafiał od siedzenia w domu, albo ja bym ryczała co noc siedzac sama Czyli powrót do tego co pisałam wcześniej - na dostosowywanie się jest czas. Nawet jak na poczatku jest różowo, to życie swoje - w pewnym momencie trzeba iść na kompromisy, dostosowywać się, uczyć nawzajem. A jeśli na poczatku podstawowe rzeczy nie trybia, to z czasem będzie tylko gorzej.
szczepaneq pisze:Ale tak się zastanawiam ile zdrad by nie wyszło na jaw i ile ludzi którzy byli fair tkwiło by w związku w którym druga osoba notorycznie zdradza, gdybyśmy nigdy nie przekraczali granic o których mówimy. Czy jeśli poprzez przeczytanie smsa dowiemy się, że małżonek/małżonka nas zdradza to czy wtedy mamy się biczować bo zrobiliśmy coś strasznego i przeczytaliśmy smsa naszego partnera bez jego wiedzy?
Tak teraz mi wpadło do głowy, że jak Wy budujecie i na czym opieracie zaufanie skoro od początku związku druga połówka powinna mieć ogromną przestrzeń dla siebie?
A Ty budujesz zaufanie na sprawdzaniu smsów?
szczepaneq pisze:shaman pisze:[zrobię enter, będzie Ci łatwiej]
iż mimo że na świecie jest mnóstwo gorących kobitek, kilka z nich znam, uwielbiam, z paroma byłem, chętnie i z safysfakcją zwyobracałem nie raz, tak samo jak i ona paru facetów; jakkolwiek każda z nich ma w sobie coś niezaprzeczalnie świetnego od ciała po poczucie humoru, tak tylko z osobą, z którą jesteśmy tu i teraz chcemy być tak for life.
To prowadzi do wymarzonej dla większości relacji, w której mogę bez żenady ślinić się oglądając Bubble Pop a partnerka kupować bilety na Mission Impossible mimo że jej ulubionym jest Duma i Uprzedzenie. O ile chwytasz.
Chcesz przez to powiedzieć, że aby zbudować związek taki for life trzeba najpierw zwyobracać parę poprzednich?
W sumie - myślę, że to sporo pomaga. Trzeba by mieć naprawdę sporo szczęścia, żeby w wieku 17 lat trafić na osobę, z która można spędzić życie. Ale niestety nawet wtedy, to szczęście może być przekleństwem, w przypadku gdy jedna z osób jest po prostu ciekawa innych przeżyć.
Poprzednie zwiazki daja niezła perspektywe na obecny. Daja jakieś tam doświadczenie (z którego braku mogliśmy przykładowo spieprzyć poprzedni zwiazek). Pomagaja człowiekowi pozbyć się wizji "idealnych", idealnego zwiazku, idealnego partnera. I wiele innych rzeczy. Nie mówię, że jest to potrzebne aby budować zwiazek, ale wiem, że przykładowo ja bym nie dała rady ciagnać zwiazku z jedna osoba przez całe życie. Za bardzo chciałam wszystkiego popróbować ;} Popróbowałam, dużo się nauczyłam, dojrzałam troszkę i jestem teraz gotowa na pewne życiowe zobowiazania.
Z moim partnerem, co by się z nami nie działo, będziemy już teraz na zawsze w jakiś sposób połaczeni, więzia silniejsza niz jakieś tam obraczki ;D więc jest to spore zobowiazanie.
[ Dodano: 2012-01-11, 16:57 ]
shaman pisze:Nope, that's not the point. FE jest niedogadanie się w tej i innych kluczowych kwestiach. Obustronne niezainteresowanie prywatną przestrzenią drugiej osoby jest tak samo OK jak traktowanie wszystkich smsów jako wspólne i czytanie ich świergotliwym głosem. OK jest to, co akceptują obie strony, cokolwiek by to nie było.szczepaneq pisze:Możemy sobie tak gdybać, która przestrzeń i ile można zabrać, ale zgadzam się z tym, że generalnie czytanie smsow, rozmów kiedy druga osoba o tym nie wie jest FE
Mam ochotę wyśpiewać "Ejmen"
Ostatnio zmieniony 11 sty 2012, 16:16 przez Alamakota, łącznie zmieniany 1 raz.
szczepaneq pisze:Tak teraz mi wpadło do głowy, że jak Wy budujecie i na czym opieracie zaufanie skoro od początku związku druga połówka powinna mieć ogromną przestrzeń dla siebie?
Na założeniu, że jeśli chcę być z kimś, to ufam, inaczej to nie ma sensu. Czyli jest odwrotnie niż piszesz, nie ma budowania, którego wynikiem jest zaufanie. Jest zaufanie, które pod wpływem pewnych czynników może zostać zburzone. Ot, ryzyko
pan nie jest moim pasterzem
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
-
- Zaglądający
- Posty: 11
- Rejestracja: 05 sty 2012, 14:52
- Skąd: Szczecin
- Płeć:
pani_minister pisze:Tak więc: na przykład pozbyć się zdradzającego małżonka, jako priorytet.
Ale potem już, na spokojnie, zastanowić się nad sobą i nad tym, jak znowu nie wpakować się w sytuacje czy związek podobnych zagrywek wymagające.
Tak, ale tu już mówisz o czym innym, a mi chodzi o sam fakt sięgnięcia po telefon i przeczytania pikantnego smsa od kochanki. Co do tego, że trzeba się później zastanowić jak się nie wpakować znowu, pełna zgoda.
Ale nadal nie wyobrażam sobie sytuacji, że się biczujemy i powtarzamy sobie "jak ja mogłam zajrzeć w telefon, powinnam żyć w nieświadomości, że mój partner mnie zdradza, fe, fe!"
shaman pisze:Nie. Obie osoby muszą wcześniej zwyobracać kilka innych i być w chociaż jednym związku dłuższym. To zmienia perspektywę.
Właściwie to miałem na myśli, widocznie niezrozumiale napisałem Mój związek jest w tej chwili w rozsypce, nie wiem czy całkiem się nie skończy, ale już teraz wiem kiedy myślę o swojej przyszłości, że masz rację. Czuję się o wiele bogatszy i mądrzejszy w kwestii związków.
shaman pisze:Wy ustaliliście, że macie dostęp do swoich kont, ale przeoczyliście moment w którym z dzielenia intymnej przestrzeni zamieniło się to w narzędzie zazdrości.
Ustaliliśmy, że ona ma, a ja nie, w gwoli ścisłości Ja myślę, że chodziło o obie kwestie. Z jednej strony podzieliłem się swoją intymnością z nią (co jest ok), a z drugiej mogła mnie "monitorować" i ewentualnie być zazdrosna To, że miała dostęp do mojego konta, nie jest jednoznaczne. Ale generalnie taki układ trybił.
Cieszę się, że mówicie o tym, że wszystko zależy od pojedynczych związków i każdy układ jest OK jeśli jest dogadany w zdrowy sposób, właśnie o to mi chodziło, żeby nie potępiać jednoznacznie sytuacji czytania cudzych smsów, o ile jest aprobata z drugiej strony
Alamakota pisze:odmiennego podejścia do zwiazku
Ja mam chyba podobne podejście, nie wyobrażam sobie, aby wtedy gdy myśli się poważnie o związku, nie jest to jakaś otwarta, tymczasowa relacja, nie dzieli się niemałą częścią swojej prywatności i intymności z drugim partnerem. Dla mnie to chyba naturalne i niezbędnę w zbudowaniu czegoś fajnego i trwałego. Ale to kwestia indywidualna pewnie.
Alamakota pisze:A Ty budujesz zaufanie na sprawdzaniu smsów?
Źle się stało, że od początku naszego związku wokół niej kręcił się koleś o którego byłem zazdrosny, to chyba nie pozwoliło mi "zaryzykować" i w pełni zaufać od początku. A te smsy (które zobaczyłem niejako przypadkowo i przy jej obecności i jej świadomości) tylko dalej zahamowały proces mojego pełnego zaufania. Teraz myślę, że to było trochę pechowe, że gdyby przez praktycznie całe 17 miesięcy od czasu do czasu nie wracałby temat dotyczący "go" to byłoby zupełnie inaczej.
Bo może jeszcze powiedźcie mi. "Typowy podrywacz" często zagaduje do mojej dziewczyny, prawdopodobnie na nią leci, ona z reguły odpowiada na jego "zaczepki" w sposób sympatyczny, widać że go po prostu lubi, przypadkowo dowiaduje się o smsach z nim ocierających się o "flirt", ona mi o nich nie powiedziała mimo, że chciałem tego i wcześniej na spokojnie bez spiny zasugerowałem, że wolałbym gdyby urwała z nim kontakt. Czy mam prawo wtedy być zazdrosny tak w granicach rozsądku i w pewien sposób nadal wymagać, żeby zerwała z nim kontakt? Hah, wiem, że to infantylnie brzmi, ale tak z ciekawości pytam, bo założę się, że nie jest to rzadki przypadek, a raczej typowy :p
Rozjaśniliście mi trochę kwestię zaufania I faktycznie tego się nie buduje, ufa się albo nie, ale na pewno są pewne czynniki które wspomagają stan zaufania, np. to że czyta się wszystkie smsy wspólnie świergotliwym głosem
Ostatnio zmieniony 12 sty 2012, 01:24 przez szczepaneq, łącznie zmieniany 1 raz.
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
szczepaneq pisze:Ale nadal nie wyobrażam sobie sytuacji, że się biczujemy i powtarzamy sobie "jak ja mogłam zajrzeć w telefon, powinnam żyć w nieświadomości, że mój partner mnie zdradza, fe, fe!"
Dziwną kontynuację sobie przedstawiłeś.
Ja bym to widziała raczej tak:
"jak ja mogłam zajrzeć w telefon, przecież to głupie i niskie, jak to się stało, że do podobnej sytuacji doszło?"
Spróbuj oddzielić od siebie te dwie sprawy. Zdradę i sprawdzanie.
szczepaneq pisze:Czy mam prawo wtedy być zazdrosny tak w granicach rozsądku i w pewien sposób nadal wymagać, żeby zerwała z nim kontakt?
Przede wszystkim uważam, że w ogóle nie masz prawa wymagać, by zerwała kontakt z kimkolwiek. Nie jesteś jej rodzicem.
Flirt nie jest niczym złym, dla młodej dziewczyny jest wręcz naturalny, a Twoja postawa nie zachęca do szczerości.
pan nie jest moim pasterzem
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
Gdyby naturalnym było czytanie cudzych smsów, pary utrzymywałyby tylko jedną komórkę na spółę. Powszechnie. Tak się powszechnie nie dzieje. Dlaczego? Bo naturalnym dla nas jest, że nasza komórka = nasze smsy = nasze sprawy. Można się umówić na czytanie cudzych smsów, ale wtedy trzeba pamiętać o tym, że jeśli jakiegoś będziemy chcieli zachować dla siebie, partner zapyta "dlaczego? dlaczego akurat tego? co takiego w nim jest, że pokazujesz mi wszystkie inne, a tego nie?". I być gotowym na taką sytuację.
Ale to trochę obok tematu. Dlaczego? Bo to z Twojego punktu widzenia, a rzecz dotyczy owej dziewczyny, która jak już wiemy jest zupełnie inna. Ona z innych powodów pozwalała Ci czytać smsy, co do których była świadoma, że wzbudzą zazdrość. Dlaczego? Bo byłeś nadskakującym pieskiem kochającym do wyrzygu, co już po tygodniu jest nieznośnie nudne dla indywidualistek takich jak ona.
A zaufanie to nie jest ani zbudowana relacja ani wiara, tylko obie te rzeczy po trochu.
Ale to trochę obok tematu. Dlaczego? Bo to z Twojego punktu widzenia, a rzecz dotyczy owej dziewczyny, która jak już wiemy jest zupełnie inna. Ona z innych powodów pozwalała Ci czytać smsy, co do których była świadoma, że wzbudzą zazdrość. Dlaczego? Bo byłeś nadskakującym pieskiem kochającym do wyrzygu, co już po tygodniu jest nieznośnie nudne dla indywidualistek takich jak ona.
A zaufanie to nie jest ani zbudowana relacja ani wiara, tylko obie te rzeczy po trochu.
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 165 gości