Ten demotywator opisuje całą moją sytuację...
Kocham Ją, straszliwie mocno ale na ten moment juz wiem ze to nie jest osoba z którą chce spedzic reszte życia. Ale nie wiem co robić...
Pisałem o pewnej sytuacji już wczesniej. Potem bylo dobrze... Jednak w lipcu pojawila się inna akcja. Byliśmy pokłóceni 3 tygodnie.. W tym czasie wszyscy znajomi mówili mi żebym w końcu Ją zostawil, że Ona skrzywiła mi już psychike, zmieniła mnie, zawładnęła mną i wodzi mnie za nos, przez Nią czesciej jestem smutny niż szczesliwy, wykorzystuje mój charakter i moją miłość żeby postawić na swoim, że dla własnego dobra powinienem to zrobić etc. Kiedy pisaliśmy w ciągu tych trzech tygodni pisała do mnie tak jakby wszystko już było przesądzone, że Ona sama to skończy... Długo nad tym myślałem ale doszedlem do wniosku że jednak nie mogę już z Nią być, że już nie mam sił.
Też taką odczuwam. Jednak nie czułem jej wtedy... I to od jakiegoś czasu. W ogóle mnie nie rozumiała, moich oczekiwań i potrzeb. Wszyscy z zewnątrz mówili że jest bardziej zakochana w sobie niż we mnie. Ta sytuacja była kroplą która przelała czarę...Junak pisze:odczuwam ogromną potrzebę bliskości.
Spotkaliśmy się... Po długiej rozmowie oznajmiłem Jej że nie możemy być razem. Ale
wbrew moim oczekiwaniom i temu co mówiła Ona wpadła w płacz... "Jak Ona mogła być tak głupia? Jak mogła to wszystko zepsuć? To jej wina... Ona mnie kocha i nie daruje sobie tego że mnie straciła." Mniej wiecej takie teksty padały... Pozostałem nieugięty mimo obietnic poprawy, płaczu itd.. Lecz Ona od razu zapowiedziała mi że będzie o mnie walczyć, że pokaże że się zmieni i że będzie lepiej. Nie wierzyłem w to...
Nie byliśmy razem 2 miesiące. W tym czasie Ona cały czas próbowała... Udało Jej się. Zdobyłą mnie. Ta miłość do Niej którą próbowałem z siebie wyrzucić do końca ożyła na nowo.. Teraz Ona twierdzi że będziemy już razem do końca, że stworzymy parę idealną. Niestety moje zdanie jest zgoła odmienne... Nadal kocham ją tak samo mocno ale nie czuje już tego co czułem wcześniej. Czuję jakiś brak, od razu spisalem nas na straty i z góry wiem że nie będziemy razem. To nie daje mi spokoju... Kiedy jestem z Nią to czuję się szczęśliwy i spełniony ale kiedy tylko wracam do siebie to ogarnia mnie wyrzut, myśl że odwlekam tylko to co nieuniknione. Nie potrafię się znów zaangażować, boję się że znów mnie wykorzysta... Z jednej strony jestem szczęśliwy ale z drugiej nieszczęśliwy... Wiem że to co mówie wyklucza siebie nawzajem ale tak wlaśnie czuję. Jestem całkowicie rozerwany...
Pozostaje jeszcze kwestia tego że jesteśmy z dwóch różnych światów. Nie interesuje się moimi osiągnięciami sportowymi, nigdy nie ma Jej na moich zawodach choć tyle razy mówiłem jak chciałbym żeby była (była raz ale wtedy akurat nie byliśmy razem). Mówi mi wyłacznie tylko o "nowych newsach", fryzurach, kosmetykach, ciuchach etc (oczywiście to uogólnienie). Nie wspominam o tytule Mistrzyni Hipokryzji... ;/
Co mam robić? Trwać w tym? Możliwe że znów się "odblokuje" i będe w pełni szczęśliwy? Czy raczej pomyśleć o sobie i zakończyć to jak najszybciej? Prosze, pomóżcie bo ten stan rozerwania nie jest dla mnie dobry...