Ból miłości - fizyczny
Moderator: modTeam
Ból miłości - fizyczny
Witajcie
Tak się zastanawiam od czego zaczac. Wlasciwie to chyba tylko wypisac sie musze, bo nawet nie mam z kim pogadac.
Dreczy mnie takie pytanie - czy mozna odczuwac milosc fizycznie? tzn, nie chodzi o seks ani o cielesne uciechy, ale o samo uczucie - czy ma ono wplyw na nasze zdrowie psychofizyczne.
Ostatnio nie najlepiej sie wiedzie w moim zyciu - stracilem dwie bliskie mi osoby - ex-dziewczyna, znalazla sobie faceta i zerwala ze mna kontakt, a obecna dziewczyna.. coz, z racji ze nie mieszkalismy spory kawal czasu razem, dala sie poderwac innemu facetowi, przez co stala sie moja ex.
Dziwnie sie czuje - przyznam ze stosuje rady z poradnika zrywania - to naprawde dobry tekst.
moje obawy zwiazane sa z odczuwaniem milosci - czy samo uczucie moze powodowac bol fizyczny?
z faktu ze zostalem sam, i chyba troche z zazdrosci, ze byla ex-znalazla faceta (a wlasciwie wrocila do swojego ex-faceta, wiem zakrecone troche to, ale wciaz Ją kocham...) zaczelo mnie bolec serce.. ciezej mi sie oddycha.. jakby nagle na klatke ktos mi rzucil takie dobre 100kg
ciezko mi z tego powodu - staram sie nie myslec o tym, ale bol fizyczny jakos nie pozwala mi sie skupic na niczym..
czy powinienem pojsc do lekarza? czy to ze jestem slaby psychicznie moze zle sie odbic na moim zdrowiu? troche sie martwie..
jak uspokoic kolatanie serca? jak "porzegnac" sie z przeszloscia do ktorej nie ma powortu?
Uciszanie uczucia milosci jest naprawde trudne..
Nie mam mysli samobojczych, tylko tak cholernie mi ciezko sie zrobilo..
Tak się zastanawiam od czego zaczac. Wlasciwie to chyba tylko wypisac sie musze, bo nawet nie mam z kim pogadac.
Dreczy mnie takie pytanie - czy mozna odczuwac milosc fizycznie? tzn, nie chodzi o seks ani o cielesne uciechy, ale o samo uczucie - czy ma ono wplyw na nasze zdrowie psychofizyczne.
Ostatnio nie najlepiej sie wiedzie w moim zyciu - stracilem dwie bliskie mi osoby - ex-dziewczyna, znalazla sobie faceta i zerwala ze mna kontakt, a obecna dziewczyna.. coz, z racji ze nie mieszkalismy spory kawal czasu razem, dala sie poderwac innemu facetowi, przez co stala sie moja ex.
Dziwnie sie czuje - przyznam ze stosuje rady z poradnika zrywania - to naprawde dobry tekst.
moje obawy zwiazane sa z odczuwaniem milosci - czy samo uczucie moze powodowac bol fizyczny?
z faktu ze zostalem sam, i chyba troche z zazdrosci, ze byla ex-znalazla faceta (a wlasciwie wrocila do swojego ex-faceta, wiem zakrecone troche to, ale wciaz Ją kocham...) zaczelo mnie bolec serce.. ciezej mi sie oddycha.. jakby nagle na klatke ktos mi rzucil takie dobre 100kg
ciezko mi z tego powodu - staram sie nie myslec o tym, ale bol fizyczny jakos nie pozwala mi sie skupic na niczym..
czy powinienem pojsc do lekarza? czy to ze jestem slaby psychicznie moze zle sie odbic na moim zdrowiu? troche sie martwie..
jak uspokoic kolatanie serca? jak "porzegnac" sie z przeszloscia do ktorej nie ma powortu?
Uciszanie uczucia milosci jest naprawde trudne..
Nie mam mysli samobojczych, tylko tak cholernie mi ciezko sie zrobilo..
Ostatnio zmieniony 15 wrz 2010, 21:30 przez Nok3310, łącznie zmieniany 1 raz.
Nok3310 pisze:zaczelo mnie bolec serce.. ciezej mi sie oddycha.. jakby nagle na klatke ktos mi rzucil takie dobre 100kg
Dolegliwości fizyczne są jak najbardziej na miejscu w takiej sytuacji. Pewne przysłowie mówi wręcz: "Gdy cierpi dusza, krzyczy ciało"... Nie przywiązywałbym do tego zbyt wielkiej wagi, o ile trwa krótko.
Szczecin Floating Garde 2050 Project.
Nok3310 pisze:zaczelo mnie bolec serce..
To nie serce. Ze zwykłego stresu i nerwów potrafią boleć okolice serca. Podobnie z tym ciężkim oddychaniem. Zwykle mam tak, gdy mnie coś przytłacza. Jeżeli bardzo Ci to dokucza to kup sobie w aptece magnez i stosuj go przez jakiś czas
A tak w ogóle to zgadza się - ciało reaguje na ból duszy. Jeżeli na własne życzenie się w tym nie pogrążasz (np. bezsensowne rozpamiętywania, oglądanie wspólnych zdjęć, czy chociażby śledzenie kogoś w necie) to niedługo przejdzie. Tu potrzebny jest czas.
PFC pisze:Nie przywiązywałbym do tego zbyt wielkiej wagi, o ile trwa krótko.
roznie mozna rozumiec pojecie krotko. Obecny stan trwa od ubieglego piatku, czyli niecaly tydzien.. Kiedy mija termin by zaczac sie martwic i pojsc do lekarza... i do jakiego?
psychicznego, czy normalnego pierwszego kontaktu?
[ Dodano: 2010-09-15, 21:39 ]
Nemezis pisze:eżeli na własne życzenie się w tym nie pogrążasz (np. bezsensowne rozpamiętywania, oglądanie wspólnych zdjęć, czy chociażby śledzenie kogoś w necie)
czy jesli serce nadal kocha - mozna tego uniknac? niemal wszystko wokol przypomina o przeszlosci. net nieodlaczne narzedzie codziennosci...
hmm... kilka sesji z piwem na wieczor i moze bedzie dobrze..
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Zwykle w chwili, kiedy zaczynasz to poważnie rozważać.Nok3310 pisze:Kiedy mija termin by zaczac sie martwic i pojsc do lekarza... i do jakiego?
Na mój charakter pomaga uczucie strachu. Bardzo nie lubię go czuć, a łatwo mi go samemu wywołać. Otóż jeśli mam jakiś problem (z jakiejkolwiek dziedziny - studia, praca, perspektywy, rodzina, uczucia, pieniądze, cokolwiek) i zamartwiam się zamiast dażyć prosto do jego rozwiązania - myślę sobie jakie życie jest krótkie, jakim może być syfem, jak może być piękne i jak bardzo to ode mnie zależy.
I wychodzi mi, że zamartwiając się, panikując czy marudząc - zabieram sobie czas piękny na rzecz syfu. Jak debil. A ja bardzo boję się bycia debilem.
I wszystko jak ręką odjął.
Jak zatem sprowadzic z powrotem harmonie w sowim zyciu, skoro ciezko jest nie zyc przeszloscia. wiele rzeczy wokol przypomina mi o dawnym zyciu. Nie umiem sie ich ot tak pozbyc.. ciezko mi to rozlozyc na "zadania mniej skomplikowane"..
czy zdjec naprawde trzeba sie pozbywac? wiem, ze nie powinienem na nie patrzec, ale...
blednie zalozylem, ze przywolanie dobrych momentow pomoze mi zlagodzic bol.
Serce boli jednak caly czas. dochodzi bol glowy.. pluca niemal zgniecione.. czasem boje sie ze tak mi zostanie.
zjadlem kolacje, ale czuje ze.. noc chyba nie bedzie ciekawa..
Panikuje? chyba troche.. jak na doroslego faceta, zachowuje sie raczej bardzo dziecinnie..
coz, brak mi doswiadczenia. Boje sie samotnosci, a jednak podswiadomie do niej daze..
Nie wiem dlaczego taki jestem - czego sie nie dotkne - wszystko niszcze.
czy w wieku 34 lat mozna zaczac jeszcze wszystko od nowa?
czy zdjec naprawde trzeba sie pozbywac? wiem, ze nie powinienem na nie patrzec, ale...
blednie zalozylem, ze przywolanie dobrych momentow pomoze mi zlagodzic bol.
Serce boli jednak caly czas. dochodzi bol glowy.. pluca niemal zgniecione.. czasem boje sie ze tak mi zostanie.
zjadlem kolacje, ale czuje ze.. noc chyba nie bedzie ciekawa..

Panikuje? chyba troche.. jak na doroslego faceta, zachowuje sie raczej bardzo dziecinnie..
coz, brak mi doswiadczenia. Boje sie samotnosci, a jednak podswiadomie do niej daze..
Nie wiem dlaczego taki jestem - czego sie nie dotkne - wszystko niszcze.
czy w wieku 34 lat mozna zaczac jeszcze wszystko od nowa?
Andrew pisze:Nie ! miłosc nie powoduje bólu cokolwiek sie stanie, nie fizycznego!!
czyli to bardziej stres, zazdrosc, nerwy, strach, bezradnosc powoduja moj obecny stan?
jak uspokoic rozchwiany organizm?
przyznam sie ze w obecnym tempie rozwijania sie dolegliwosci i ich nasilania boje sie ze moge nie doczekac tych 3-4 miesiecy...
umre?
Ja osobiście naprawdę niewiele muszę (prócz oddychania), za to mnóstwo rzeczy chcę. Polecam, żyje się przyjemniej.Nok3310 pisze:czy zdjec naprawde trzeba sie pozbywac?
Otóż k***wa to!Nemezis pisze:Chce Ci się wyć, to wyj.
Nie. Powinno się pozbywać. Jeśli się tego chce. Jeśli się nie chce, to nie. Po co komplikujesz?Nok3310 pisze:czy zdjec naprawde trzeba sie pozbywac?
O widzisz. Po dramatach miłosnych dobrze jest rzucić się w wir pracy i pasji. Masz na nie czas, dusza wtedy rozkwita, człowiek staje się lepszym, same korzyści. Jak dobrze pójdzie to i w krew wejdzie i już nigdy nie będziesz taką ***** jak teraz. Na początek naucz się gotować.Nok3310 pisze:zjadlem kolacje, ale czuje ze.. noc chyba nie bedzie ciekawa..
Skoro człowiek człowiekowi wilkiem a zombie zombie zombie - nie ma rzeczy niemożliwych.Nok3310 pisze:czy w wieku 34 lat mozna zaczac jeszcze wszystko od nowa?
Życie w XXI w. to już nie kwestia przetrwania, tylko PRZEżycia (go w odpowiedni sposób).Nok3310 pisze:przyznam sie ze w obecnym tempie rozwijania sie dolegliwosci i ich nasilania boje sie ze moge nie doczekac tych 3-4 miesiecy...
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
księżycówka pisze:Nok3310, nie musisz zdjęć całkowicie wyrzucać, ale nie trzymaj ich w domu - poproś o przechowanie kumpla, matkę. Żebyś dostępu do nich nie miał.
A teraz zostaje Ci tylko pogodzić się z tym, że te dwa etapy ex są za Tobą i przenigdy już nie wrócą. Na to nie ma leku.
w dobie wszechobecnego internetu, ciezko jest sie odciac od zdjec, ktore i tak w wiekszosci istnieja jako elektroniczne pliki.
moj bol fizyczny chyba bardziej jest spowodowany stresem. w sercu nadal kluje, a na klacie dzis chyba ze 200kg..
chyba macie racje - boje sie stawic czola temu ze musze zamknac etapy ex. wciaz chyba mysl ze to sen i wkrotce sie obudze i bedzie jak dawniej.
boje sie ze sam moge nie dac rady.w pewnej chwili myslalem ze serce po prostu nie wytzyma i mi sie samo zatrzyma takiego tempa nabralo.
jakies sposoby na obnizenie poziomu stresu? czy mozna w ogóle zapomniec kogos kto byl/jest/bedzie miloscia waszego zycia. Zawsze staralem sie dbac o dobro innych, nie zwracajac uwagi na siebie - ot do czego doszedlem. sam na drugim koncu kontynentu bez przyjaciol.
Teraz, gdy chcialbym wreszcie cos dobrego dla siebie zrobic, po prostu nie mam ochoty, nie cieszy mnie to juz, nie mam dobrych chwil z kim dzielic.
Zycie to umiejetnosc dawkowania i umiaru we wszystkim. Ja chyba ta rownowage zachwialem i ciezko jest przywrocic prawidlowy balans.
Martwie sie tylko tymi objawami fizycznymi, czy serce wytrzyma, czy sie nie udusze jak mi ciezko oddychac..
Wczoraj mialem sen erotyczny.. jak tu uciec od tego wszystkiego ...
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
księżycówka pisze:Nok3310, Ty przeżywasz to co średnio 16 czy 17 latek niemal co rok czy pół tylko się ciućkasz ze sobą jak panienka. Przestań.
mozesz troche rozwinac ten temat? Czy to zle, ze mam wrazliwa dusze?
Moze powinienem rozpic sie, przeleciec pare panienek z burdelu - to zapomne?
tylko ze ja taki nie chce byc. to nie moja wina ze wierze w Wielka Milosc.
naprawde jestem wewnetrznie romantykiem nie pasujacym do tych czasow...
Kolego trzeba się mocno zaprzeć w sobie. Ja także jestem w takiej sytuacji. Zakończył się mój 6 letni związek i też cierpię, czuje się jak zgaszony pet na ulicy... ALE jeśli będziemy się sami dogniatać do ściany to i tak nic nam to nie da, a nasze zdrowie strasznie ucierpi przez ten znanym wszystkim stres.
Wracając do poradnika zrywania to myślę że bym inaczej napisał.
-Pozdrawiam
Wracając do poradnika zrywania to myślę że bym inaczej napisał.
-Pozdrawiam
coś musi się skończyć by coś nowego mogło się zacząć...
Wrażliwość duszy nie ma tu znaczenia. Ja w poprzednim poście nazwałem Cię debilem (gdybyś nie zauważył), a wrażliwość mam ponadprzeciętną.Nok3310 pisze:mozesz troche rozwinac ten temat? Czy to zle, ze mam wrazliwa dusze?
Nie Ty jeden. Zrozum jednak, że:Nok3310 pisze:Moze powinienem rozpic sie, przeleciec pare panienek z burdelu - to zapomne?
tylko ze ja taki nie chce byc. to nie moja wina ze wierze w Wielka Milosc.
naprawde jestem wewnetrznie romantykiem nie pasujacym do tych czasow...
a) to nie usprawiedliwia Pisania Wielkimi Literami Bez PotrzeBY
b) nie Ty jeden jesteś romantykiem nie pasującym do swoich czasów
c) nie myl pojęć - romantyk może się szybko zakochać, odkochać, zrobić w imię uczucia coś szalonego, mieć gest, być nieprzewidywalnym. Romantyk jest pełen życia, on kocha życie, bo jest wspaniale przepełnione miłością. Ty pasujesz raczej na malkontenta. I tu Cię zmartwię - to najpowszechniejszy z typów w naszych czasach. Idealnie pasujesz do McCultury. Jeszcze ten żal "ile to ja zrobiłem dla innych a teraz jestem sam" - jesteś wprost podręcznikowy, jak na nasze czasy.
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Raczej z niedorozwinięciem emocjonalnym czy infantylnością.
_________________
znow mi pojechaliscie ;>
chociaz moze to racja - pierwszy raz zakochalem sie w wieku 25 lat, czyli to co przezywa statystyczny 16-17 latek, ja zaczalem przezywac blisko 10 lat pozniej...
tak jestem opozniony w rozwoju...
Ostatnio zmieniony 17 wrz 2010, 08:40 przez Nok3310, łącznie zmieniany 1 raz.
Tak, jesteś. Ale nie dlatego, że zakochałeś się po raz pierwszy w wieku 25 lat, ale dlatego, że w prymitywny sposób determinujesz tym faktem tezę o swojej niedojrzałości. To tak nie działa.Nok3310 pisze:chociaz moze to racja - pierwszy raz zakochalem sie w wieku 25 lat, czyli to co przezywa statystyczny 16-17 latek, ja zaczalem przezywac blisko 10 lat pozniej...
tak jestem opozniony w rozwoju...
shaman pisze:Tak, jesteś. Ale nie dlatego, że zakochałeś się po raz pierwszy w wieku 25 lat, ale dlatego, że w prymitywny sposób determinujesz tym faktem tezę o swojej niedojrzałości. To tak nie działa.
no, dobra. podaj zatem recepte na dorosniecie - jak mam "dogonic" te stracone lata?
Czy to pomoze mi uporac sie z fizycznym odczuwaniem bolu po rozstaniu?
Najbardziej to jednak sie martwie tym bolacym sercem i tym uciskiem na klate.. noz, kurde ile mozna wytrzymac..
Ostatnio zmieniony 18 wrz 2010, 00:45 przez Nok3310, łącznie zmieniany 1 raz.
Kolego Nok3310 tak jak napisałem wcześniej jestem w identycznej sytuacji jak Ty i też cierpię ale buduję w sobie taki jakby fundament żeby się nie załamać i nie paść na deski. Też mi aż głowa paruje od tego myślenia ( a może to ja coś zrobiłem źle... a może coś...) pamiętaj że każdego dnia się robisz silniejszy. Nie ma żadnego leku na ból związany z zawodem miłośnym, pozostaje jedynie czas który bardzo wolno leci. Rozumiem Cię doskonale jak Ci jest ale musimy czekać!!
coś musi się skończyć by coś nowego mogło się zacząć...
Tylko ze ja buduje w sobie codziennie wiekszy mur nienawisci. sam nie wiem dlaczego - pierwsza reakcja - uciekamy od tego czego sie boimy, czego nie rozumiemy, a ja pale za soba most, moze nawet podpalilem ten na ktorym sie wlanie znajduje.
Szukam w sobie takiej sily, ze w sytuacji gdy spotkam swoja ex, bede w stanie spojzec jej w oczy i powiedziec po prostu czesc. Na razie zlosc bierze gore. Wiem,ze chcialbym sie po prostu przytulic na przywitanie, ale tym wbilbym sobie tylko kolejny gwozdz do trumienki. Udawac ze nic sie nie stalo? ze sie nie znamy..
Macie racje - dziecinne zachowanie - nic nie poradze, brakuje mi doswiadczenia..
a moze wlasnie przez caly czas boje sie przed soba przyznac ze karmie sie zludzeniem ze jeszcze moze kiedys COS.. (o ile w ogóle) na to spojzec obiektywnie.
Dzis emocje - niekoniecznie te dobre biora gore.
Szukam w sobie takiej sily, ze w sytuacji gdy spotkam swoja ex, bede w stanie spojzec jej w oczy i powiedziec po prostu czesc. Na razie zlosc bierze gore. Wiem,ze chcialbym sie po prostu przytulic na przywitanie, ale tym wbilbym sobie tylko kolejny gwozdz do trumienki. Udawac ze nic sie nie stalo? ze sie nie znamy..
Macie racje - dziecinne zachowanie - nic nie poradze, brakuje mi doswiadczenia..
a moze wlasnie przez caly czas boje sie przed soba przyznac ze karmie sie zludzeniem ze jeszcze moze kiedys COS.. (o ile w ogóle) na to spojzec obiektywnie.
Dzis emocje - niekoniecznie te dobre biora gore.
Po raz trzeci i ostatni - to nie jest determinowane doświadczeniem. Można radzić sobie w życiu z sytuacjami zaistniałymi po raz pierwszy, można też powtarzać stare błędy do końca życia. Tu chodzi o to, jaki jesteś, a nie ile przeżyłeś.Nok3310 pisze:Macie racje - dziecinne zachowanie - nic nie poradze, brakuje mi doswiadczenia..
A po ostatnim poście widać że zwyczajnie żal d... ściska i to w niekoniecznie pozytywnym znaczeniu. Co tym bardziej demotywuje mnie do wspierania.
shaman pisze:Tu chodzi o to, jaki jesteś, a nie ile przeżyłeś.
jaki wiec jestem? moze ja tego po prostu niewidze?
[quote=]po ostatnim poście widać że zwyczajnie żal d... ściska i to w niekoniecznie pozytywnym znaczeniu. Co tym bardziej demotywuje mnie do wspierania.[/quote]
mozesz mi to wytlumaczyc? przeciez niekoniecznie musze byc kozakiem, co wszystko bez mrugniecia okiem przyjmie na klate i po nim tylko splynie jak po falochronie.
Mysle ze takiego obycia nabiera sie wraz z doswiadczeniem.
Nok3310 pisze:Mysle ze takiego obycia nabiera sie wraz z doswiadczeniem.
Cały czas zasłaniasz się tym, że nie masz doświadczenia. I co z tego? Mnie takie tłumaczenia nie przekonują za bardzo. Pora się nauczyć brać na klatę takie niepowodzenia. To, że jakaś Cię nie chce, nie świadczy o tym, żeś beznadziejny ale po prostu O ODMIENNYM ZDANIU - po prostu nie chce być z Tobą, nie chce dać szansy, z jakichkolwiek powodów. Uszanuj to i nie trać czasu na płacz i rzyganie.
Żyję tym co czuję, z życia biorę to, co mi smakuje.
Szukam i znajduję. Nie dołuję, kiedy mi brakuje.
Lubię, siebie lubię, co chcę robię i co myślę mówię.
Prostą idę drogą i niczego już nie boję się.
Szukam i znajduję. Nie dołuję, kiedy mi brakuje.
Lubię, siebie lubię, co chcę robię i co myślę mówię.
Prostą idę drogą i niczego już nie boję się.
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 216 gości