Miłość ---> Uczucia ---> Problemy
Moderator: modTeam
Miłość ---> Uczucia ---> Problemy
Witam,
Mam tylko myśli w głowie że nie wiem od czego zacząć <smutny2>
Długo zbierałam się z tym aby napisać na forum - ale już nie moge dać sobie rady z pewnymi sytuacjami - rzeczami...
Jestem z moim facetem 6 lat,mamy kochaną córę , oboje pracujemy i na pozór wszystko było by w porządku gdyby nie fakt iż przez większość czasu żyjemy nie ze sobą lecz obok siebie <:|>
Tydzień ma 7 dni - my napuszamy się na siebie przez 4-5 <smutny2>
Przez te wszystkie lata wiele kłopotliwych spraw narosło między nami, a co rodzi największe problemy to moja zazdrość wywołana brakiem zaufania do mojego mężczyzny <cegla>
Pewnie pomyślicie sobie - zołza - według niektórych zazdrość to choroba społeczna ale nie w tej sytuacji - po prostu nie potrafię zaufać po kilku wyskokach mojego faceta z przeszłości <smutny2>
Zranił mnie jeszcze gdy nie było naszej córki.Gdy się pojawiła pomyślałam - taraz wszystko będzie już dobrze - ale znów to zrobił - tym razem zdradził mnie psychicznie - ta dziewczyna która była przedmniotem jego zainteresowania nieomal sprawiła że nasza rodzina rozpadła się - a jego jedynym usprawiedliwieniem było to że chciał się sprawdzić czy jeszcze potrafi zdobyć - ale twierdzi że tylko tyle i nic więcej - a ja dowiedziałam się o tym nie od niego - to ta dziewczyna napisała mi maila - wysyłała maile jakie jej pisał - kiedy to czytałam myślałam że pęknie mi serce...ale przełknęłam to...wiele razy mogłam go zostawić ale nie zrobiłam tego bo nasza córka bardzo go kocha,bo jest dobrym ojcem - wiem że skrzywdziła bym ją gdybym tak po prostu odeszła.
To było 2 lata temu a ja nadal nie potrafię od tamtego czasu zaufać mu <smutny>
i pomimo tego że teraz nie mam podstaw oskarżać go o to że może mnie oszukiwać i tak to robię <smutny2>
A on twierdzi że nie ma zamiaru mnie przekonywać że nie ma nic na sumieniu bo albo mu ufam albo nie <smutny2> ale ja nie ufam...i cierpie przez to...bo nie umiem..
Wiele razy próbowałam,tłumaczyłam sobie że tak nie mogę bo zazdrością wszystko zniszczę ale nie mogę...nie umiem <:|>
I nadal zatruwam siebie i jego a on być może czuję się skrzywdzony takimi opiniami wiedząc że jest wobec mnie fair...
Nie wiem...nie mam już siły to takie toksyczne <smutny2>
On teraz celowo mnie unika - wychodzi do kumpli - robi co chce twierdząc ze nie musi mi się tłumaczyć bo nie jestem jego żoną - jedynie narzeczoną a przecież to do niczego nie zonowiązuje <smutny2>
Świadomie zadaje mi ból robiąc i mówiąc to wszystko co sprawia mi przykrość - on najlepiej wie jak uderzyć we mnie żeby zabolało mnie to psychicznie...nie chcę już robić tak dalej bo wiem że to do niczego dobrego nie doprowadzi ale z drugiej strony on wcale mi tego nie ułatwia - sam saje powody do wściekłości - do zazdrości <smutny>
Bywa w tym wszystkim tak okrutny i tak bezwzględny że czasem nienawidzę go...
I nie proszę Was o rady w stylu - zostaw go bo on na Ciebie nie zasługuje,
Ja na prawdę chcę aby wszystko było w porządku, bo widzę że jemu zależy , że kocha dziecko , dla mnie też jest dobry i wiem że może być wszystko w porządku jeśli tylko nauczę się żyć bez tej szczeniackiej zazdrości - ale jak <smutny2>
Widzę że on na prawdę się stara zatrzeć te błędy z przeszłości i zbudować ze mną rodzinę,dom,a ja cały czas skutecznie torpeduję to co juz się zbudowało - wiem że gdybym potrafiła ugryźć się w język już dawno wszystko było by tak jak być powinno - ale ja - (gdy już jest dobrze po kilku dniach nie odzywania się ) - potrafię na niego wyskoczyć z kolejnymi wybuchami pretensji i zazdrości - tak mi głupio <smutny2>
Tylko o pomoc i rady jak ułożyć sobie życie w zgodzie i zbudować szczęśliwy dom bez tych wszystkich zardzewiałych spraw z przeszłości - żyby zostawić to wszystko za sobą i ruszyć do przodu,budować ,nie niszczyć <smutny2>
Proszę o pomoc bo sama nie daję sobie z tym rady <smutny>
Mam tylko myśli w głowie że nie wiem od czego zacząć <smutny2>
Długo zbierałam się z tym aby napisać na forum - ale już nie moge dać sobie rady z pewnymi sytuacjami - rzeczami...
Jestem z moim facetem 6 lat,mamy kochaną córę , oboje pracujemy i na pozór wszystko było by w porządku gdyby nie fakt iż przez większość czasu żyjemy nie ze sobą lecz obok siebie <:|>
Tydzień ma 7 dni - my napuszamy się na siebie przez 4-5 <smutny2>
Przez te wszystkie lata wiele kłopotliwych spraw narosło między nami, a co rodzi największe problemy to moja zazdrość wywołana brakiem zaufania do mojego mężczyzny <cegla>
Pewnie pomyślicie sobie - zołza - według niektórych zazdrość to choroba społeczna ale nie w tej sytuacji - po prostu nie potrafię zaufać po kilku wyskokach mojego faceta z przeszłości <smutny2>
Zranił mnie jeszcze gdy nie było naszej córki.Gdy się pojawiła pomyślałam - taraz wszystko będzie już dobrze - ale znów to zrobił - tym razem zdradził mnie psychicznie - ta dziewczyna która była przedmniotem jego zainteresowania nieomal sprawiła że nasza rodzina rozpadła się - a jego jedynym usprawiedliwieniem było to że chciał się sprawdzić czy jeszcze potrafi zdobyć - ale twierdzi że tylko tyle i nic więcej - a ja dowiedziałam się o tym nie od niego - to ta dziewczyna napisała mi maila - wysyłała maile jakie jej pisał - kiedy to czytałam myślałam że pęknie mi serce...ale przełknęłam to...wiele razy mogłam go zostawić ale nie zrobiłam tego bo nasza córka bardzo go kocha,bo jest dobrym ojcem - wiem że skrzywdziła bym ją gdybym tak po prostu odeszła.
To było 2 lata temu a ja nadal nie potrafię od tamtego czasu zaufać mu <smutny>
i pomimo tego że teraz nie mam podstaw oskarżać go o to że może mnie oszukiwać i tak to robię <smutny2>
A on twierdzi że nie ma zamiaru mnie przekonywać że nie ma nic na sumieniu bo albo mu ufam albo nie <smutny2> ale ja nie ufam...i cierpie przez to...bo nie umiem..
Wiele razy próbowałam,tłumaczyłam sobie że tak nie mogę bo zazdrością wszystko zniszczę ale nie mogę...nie umiem <:|>
I nadal zatruwam siebie i jego a on być może czuję się skrzywdzony takimi opiniami wiedząc że jest wobec mnie fair...
Nie wiem...nie mam już siły to takie toksyczne <smutny2>
On teraz celowo mnie unika - wychodzi do kumpli - robi co chce twierdząc ze nie musi mi się tłumaczyć bo nie jestem jego żoną - jedynie narzeczoną a przecież to do niczego nie zonowiązuje <smutny2>
Świadomie zadaje mi ból robiąc i mówiąc to wszystko co sprawia mi przykrość - on najlepiej wie jak uderzyć we mnie żeby zabolało mnie to psychicznie...nie chcę już robić tak dalej bo wiem że to do niczego dobrego nie doprowadzi ale z drugiej strony on wcale mi tego nie ułatwia - sam saje powody do wściekłości - do zazdrości <smutny>
Bywa w tym wszystkim tak okrutny i tak bezwzględny że czasem nienawidzę go...
I nie proszę Was o rady w stylu - zostaw go bo on na Ciebie nie zasługuje,
Ja na prawdę chcę aby wszystko było w porządku, bo widzę że jemu zależy , że kocha dziecko , dla mnie też jest dobry i wiem że może być wszystko w porządku jeśli tylko nauczę się żyć bez tej szczeniackiej zazdrości - ale jak <smutny2>
Widzę że on na prawdę się stara zatrzeć te błędy z przeszłości i zbudować ze mną rodzinę,dom,a ja cały czas skutecznie torpeduję to co juz się zbudowało - wiem że gdybym potrafiła ugryźć się w język już dawno wszystko było by tak jak być powinno - ale ja - (gdy już jest dobrze po kilku dniach nie odzywania się ) - potrafię na niego wyskoczyć z kolejnymi wybuchami pretensji i zazdrości - tak mi głupio <smutny2>
Tylko o pomoc i rady jak ułożyć sobie życie w zgodzie i zbudować szczęśliwy dom bez tych wszystkich zardzewiałych spraw z przeszłości - żyby zostawić to wszystko za sobą i ruszyć do przodu,budować ,nie niszczyć <smutny2>
Proszę o pomoc bo sama nie daję sobie z tym rady <smutny>
Wrapped around somebody's finger
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
Kiedy nie robię mu wymówek z byle powodu
I tak to wygląda...ząb za ząb...
pani_minister pisze:on na prawdę się stara zatrzeć te błędy z przeszłości i zbudować ze mną rodzinę,dom
Kiedy on jest bogu ducha winny i chce mi dopiecwychodzi do kumpli - robi co chce twierdząc ze nie musi mi się tłumaczyć bo nie jestem jego żoną
I tak to wygląda...ząb za ząb...

Wrapped around somebody's finger
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
Iwo_Iwona pisze:A on twierdzi że nie ma zamiaru mnie przekonywać że nie ma nic na sumieniu
Podwójna (dobrze rozumiem?) zdrada to nic?
Heh.
Pan Wygodnicki, nie chciałby aby mu wypominano
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
Jak się zachowywał, kiedy to wszystko wyszło na jaw?
Ostatnio zmieniony 22 wrz 2009, 21:32 przez pani_minister, łącznie zmieniany 1 raz.
Dzindzer pisze:A na to wszystko patrzy i karmi sie płynącymi z tego emocjami niewiele rozumiejąca córeczka
Wybacz,ale nigdy nie była śwaidkiem ani jednej naszej kłótni <zly1>
zawsze trzymamy ją z dala od problemów świata dorosłych.
Abstrachując ona jest bardzo mądra i wszystko rozumie a od tego co jest źle trzymam ją z daleka!
Wrapped around somebody's finger
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
Iwo_Iwona pisze:Wybacz,ale nigdy nie była śwaidkiem ani jednej naszej kłótni <zly1>
zawsze trzymamy ją z dala od problemów świata dorosłych.
Abstrachując ona jest bardzo mądra i wszystko rozumie a od tego co jest źle trzymam ją z daleka!
Serio w to wierzysz
Może i Twoje dziecko jest madre, moze na swój wiek wiele rozumie, ale to dziecko nie rozumie wszystkiego. A dziecko bardzo chłonie emocje i wie, widzi wiecej niz myslisz, wiecej niz byś chciała. a że jest to skrywane to własnie wtedy nie wszystko rozumie.
pani_minister pisze:Jak się zachowywał, kiedy to wszystko wyszło na jaw?
Przyszedł do domu ze spuszczonym łbem , popatrzył na mnie i zapytał "Co,pewnie nie chcesz mnie widzieć"
Popatrzyłam na niego i zaczęłam płakać.
Poprosił mnie więc usiadłam z nim i powiedziałam żeby wyjaśnił mi dlaczego tak zrobił.
Tłumaczył że chciał tylko sprawdzić czy coś w nim jeszcze jest i że czuł się przeze mnie niedoceniany,jednak że zdaje sobie sprawę z tego co ryzykował i że gdyby mu na nas nie zależało to po prostu odszedł by nie tumacząc.
To była długa i trudna rozmowa



Ciężko mi jest - ciągła walka ze samą sobą o udzielenie "kredytu zaufania"

Może powiecie mi że jestem idiotką ale ja też wtedy czułam się w tym wszystkim trochę winna - nie układało się nam wtedy - nie szanowałam jego obecności i dawałam mu wprost do zrozumienia że jest zbędnym elementem mojego życia - choć tak nie było

Mój największy problem to fakt iż zaufanie nie jest u mnie źródłem odnawialnym...a bynajmniej jego pokłady są blisie wyczerpania

[ Dodano: 2009-09-22, 21:47 ]
Dzindzer pisze:A dziecko bardzo chłonie emocje i wie, widzi wiecej niz myslisz, wiecej niz byś chciała. a że jest to skrywane to własnie wtedy nie wszystko rozumie
Mówisz tak bo sama masz dziecko,czy wiesz z autopsji??
[ Dodano: 2009-09-22, 21:48 ]
shaman pisze:Nieważne. Partner jest od tego, żeby mówić miłe rzeczy.
Oj gdyby na tym związek się opierał tak łatwo było by być razem...
Wrapped around somebody's finger
Mnie w tym wszystkim jedno zastanawia, a mianowicie, jak ktoś, kto doprowadza matkę swojego dziecka do łez i dręczy ją psychicznie może być nazwany "dobrym ojcem"
Dzindzer nie ma, ale ja mam, trójkę, i mogę potwierdzić to, iż nie chodzi o to, że dziecko rozumie sytuację domową tak jakby to zrozumiała osoba dorosła, ale czuje po swojemu/dziecinnie (logiczne) i przede wszystkim, póki co, wyczuwa wszystko sercem.
Widać, że facet zachowuje się jak duże dziecko, które ciągle musi być w centrum uwagi i swoich zachowaniem, nawet złym, sprawia, że go zauważasz.

Iwo_Iwona pisze:Mówisz tak bo sama masz dziecko,czy wiesz z autopsji??
Dzindzer nie ma, ale ja mam, trójkę, i mogę potwierdzić to, iż nie chodzi o to, że dziecko rozumie sytuację domową tak jakby to zrozumiała osoba dorosła, ale czuje po swojemu/dziecinnie (logiczne) i przede wszystkim, póki co, wyczuwa wszystko sercem.
Iwo_Iwona pisze:Przyszedł do domu ze spuszczonym łbem , popatrzył na mnie i zapytał "Co,pewnie nie chcesz mnie widzieć"
Widać, że facet zachowuje się jak duże dziecko, które ciągle musi być w centrum uwagi i swoich zachowaniem, nawet złym, sprawia, że go zauważasz.
"Cause we all have wings, but some of us don’t know why"
Joe Cocker
Joe Cocker
Iwo_Iwona pisze:Mnie w tym wszystkim jedno zastanawia, a mianowicie, jak ktoś, kto doprowadza matkę swojego dziecka do łez i dręczy ją psychicznie może być nazwany "dobrym ojcem"
Wiesz jak ma sie do głowy wbite, ze nie wazne jaki jest facet wazne by dziecko miało ojca w domu to tak jest.
Mona pisze:Dzindzer nie ma, ale ja mam, trójkę, i mogę potwierdzić to, iż nie chodzi o to, że dziecko rozumie sytuację domową tak jakby to zrozumiała osoba dorosła, ale czuje po swojemu/dziecinnie (logiczne) i przede wszystkim, póki co, wyczuwa wszystko sercem.
Zgadza się. To miałam na mysli.
Dzieci nie mam, rodziców miałam kochajacych siebie i szanujących się. kilka lat opiekowałam sie mała dziewczynka, miedzy jej rodzicami bywało rówznie, czasami fatalnie. Od jej matki wiem, ze oni tez starali sie trzymać dziecko z daleka od tego. a mała chłonęła emocje, odczucia i widać to po niej było.
Iwo_Iwona pisze:Tłumaczył że chciał tylko sprawdzić czy coś w nim jeszcze jest i że czuł się przeze mnie niedoceniany,jednak że zdaje sobie sprawę z tego co ryzykował i że gdyby mu na nas nie zależało to po prostu odszedł by nie tumacząc.
To wcale nie musi byc prawda.
Iwo_Iwona pisze:Może powiecie mi że jestem idiotką ale ja też wtedy czułam się w tym wszystkim trochę winna - nie układało się nam wtedy - nie szanowałam jego obecności i dawałam mu wprost do zrozumienia że jest zbędnym elementem mojego życia - choć tak nie było
Nie uwazam Cie za idiotkę. A zdrada nie bierze się z niczego. zachowanie zdarzdanej osoby, sytuacja w związku przyczyniają się do zdrady.
Iwo_Iwona pisze:Mój największy problem to fakt iż zaufanie nie jest u mnie źródłem odnawialnym...a bynajmniej jego pokłady są blisie wyczerpania
Wydaje mi sie, ze to nie do końca tak. Może gdyby on starał sie nad odbudową więzi, starał sie odbudowac zaufanie to byłoby inaczej.
Nie wiem czy Wasz związek ma dalej sens. Nie wiem czy zycie z kims komu nie mozna zaufać jest dobre dal Was wszystkich.
Może dobrze byłoby iśc do jakiejs poradni np. dla małżeństw. Kiedyś czytałam, ze oni przyjmuja równiez ludzi którzy małżeństwami nie sa. możne jakas taka pomoc kompetentnej osoby z zewnątrz Wam pomoże.
A może warto brac pod uwage rozstanie
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Dla mnie to jest jedno wielkie krzywdzenie tej małej.
Nawet jeśli teraz starasz się ją trzymać z dala od Waszych spraw to nie zawsze będziesz mogła. Dla dziecka lepiej by było żyć tylko z jednym rodzicem czy później mieć macochę/ojczyma niż latami patrzeć na kłótnie, awantury i nienawiść wzajemną swoich rodziców.
Ty nie potrafisz mu zaufać, on Cię nie szanuje. Gdyby nie dziecko pewnie już 100 razy by Cię zostawił. I czy Ty czasem nie zasłaniasz się też małą żeby mimo wszystko być z nim?
Nie powinniście brać tego ślubu, jesteście młodzi, jeszcze możecie spotkać miłość.
Nawet jeśli teraz starasz się ją trzymać z dala od Waszych spraw to nie zawsze będziesz mogła. Dla dziecka lepiej by było żyć tylko z jednym rodzicem czy później mieć macochę/ojczyma niż latami patrzeć na kłótnie, awantury i nienawiść wzajemną swoich rodziców.
Ty nie potrafisz mu zaufać, on Cię nie szanuje. Gdyby nie dziecko pewnie już 100 razy by Cię zostawił. I czy Ty czasem nie zasłaniasz się też małą żeby mimo wszystko być z nim?
Nie powinniście brać tego ślubu, jesteście młodzi, jeszcze możecie spotkać miłość.
To, że sie nie kłoci przy dziecku to za malo. Dobra wyzywacie sie na osobności, a przy małej co, miłośc, podziw szacunek i wzajemne zaufanie az paruja z Was
Myslisz, ze to wszystko nie przenosi sie na Waszą codzienność
Sama piszesz, ze przez 4-5 dni napuszacie się na siebie.
Do tego to jak on cie w kwestiach finansowych traktuje. Poniza za to, ze za mało zarabiasz. A Ty sie dajesz, wpędzasz sie w poczucie winy, zapierniczasz pod przymusem. Ogarnij sie trochę.
a ona by odeszła
Myslisz, ze to wszystko nie przenosi sie na Waszą codzienność
Sama piszesz, ze przez 4-5 dni napuszacie się na siebie.
Do tego to jak on cie w kwestiach finansowych traktuje. Poniza za to, ze za mało zarabiasz. A Ty sie dajesz, wpędzasz sie w poczucie winy, zapierniczasz pod przymusem. Ogarnij sie trochę.
księżycówka pisze:Gdyby nie dziecko pewnie już 100 razy by Cię zostawił
a ona by odeszła
Iwo_Iwona w temacie praca (dokładnie jej brak ) konfliktem w związku ? pisze:Ale gdybyśmy byli wolni i bez zobowiązań na pewno nie tkwiła bym w takim układzie gdzie pieniądze determinują być albo nie być...dlatego zapierniczam,studiuję,podnoszę kwalifikację i tak na prawdę robię to dla córki żeby miała normalny dom,z biologicznym ojcem <smutny2>
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Dzindzer pisze:Piszesz tak jakby to ona ciagle cos wyprawiała a on był święty i wspaniały
Ja tak nie piszę, ty tak interpretujesz.
Ja nie wnikam w to jaki on jest, bo to steki truizmów. Odnoszę się tylko do TREŚCI TOPIKU, czyli co zrobić by to się nie rozleciało, bo autorka chce go na ojca, ale zachowuje się przy tym w sposób równie nie do wytrzymania jak on.
Ostatnio zmieniony 23 wrz 2009, 14:34 przez FrankFarmer, łącznie zmieniany 1 raz.
Dzindzer pisze:Tu trzeba pracy z obu stron, szczerości i wielu kompromisów
Wiedzę to ty i może masz, ale z dopasowaniem tego do realiów to już znacznie gorzej. Takie uwagi kieruj sobie do pary 35-letniej pary damy z dżentelmenem, a nie do siusiumajtków, co zeszli się dlatego, że ktoś miał szluga albo postawił browara.
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
FrankFarmer pisze:co zeszli się dlatego, że ktoś miał szluga albo postawił browara
Albo dziecko urodził
![.[:D]. [:D]](./images/smilies/zadowolony.gif)
FrankFarmer pisze:ale właśnie dlatego że nie odszedł to trzeba to też umiec docenić
Ja bym zaczęła od docenienia tego, że ona go nie kopnęła w zad po powtarzających się zdradach.
A w tym związku nie będzie się dobrze dziać, dopóki nie zamkną na dobre tego bajzlu, co się ciągnie. Autorka nawet by i chciała - ale ze strony partnera takiej chęci nie widać. On uważa, że skoro już wszystko wyszło na jaw i ona z nim została, to sprawa zamknięta. A to nie tak, dopóki autorka nie poczuje psychicznie, że w jakiś tam czy inny sposób jej zadośćuczyniono za krzywdę wyrządzoną - będzie się to wlokło i wlokło we wzajemnych pretensjach. A tutaj na razie sytuacja wygląda tak, że on jej łaskawie zadośćuczynił tym, że został. Jeszcze by mu się podziękowanie przydało

Ostatnio zmieniony 23 wrz 2009, 15:32 przez pani_minister, łącznie zmieniany 1 raz.
Ja na ich miejscu zakończyłabym ten zwiazek który unieszczesliwia trzy osoby. Skoro oni chca lub łudzą sie, ze chcą ratować to musza sie za to zabrac jakos porządnie. bo od samego trwania i wiecznych kłótni to nic sie nie naprawi.
Maja o tyle gorzej bo podstawy, fundamenty tego związku powstały kiedy oni byli bardzo młodzi i chyba zbyt mało dojrzali na taka odpowiedzialność. Kolejnym filarem tego zwiazku jest kiepsko pojęte dobro dziecka.
Naprawa związku odbywa sie tak jakby pod przymusem zapewnienia pełnej rodziny dziecku. a nie bo on kocha ja, chce by mu ufała a ona wybacza i pragnie byc z nim bo kocha dojrzale i wie, ze on na to zasługuje.
Czuje, ze ten facet jest w stanie zdradzić kolejny raz. Bo w sumie czemu nie. Przecież ona trzyma to w kupie kurczowo dla dobra dziecka.
Nie zakończenie tego zwiazku po jego zdradach to był bład. Ani on nie szanował jej na tyle by pracować na zaufanie, ani ona nie umiała zaufać. A co to za związek bez szacunku i zaufania.
Maja o tyle gorzej bo podstawy, fundamenty tego związku powstały kiedy oni byli bardzo młodzi i chyba zbyt mało dojrzali na taka odpowiedzialność. Kolejnym filarem tego zwiazku jest kiepsko pojęte dobro dziecka.
Naprawa związku odbywa sie tak jakby pod przymusem zapewnienia pełnej rodziny dziecku. a nie bo on kocha ja, chce by mu ufała a ona wybacza i pragnie byc z nim bo kocha dojrzale i wie, ze on na to zasługuje.
Czuje, ze ten facet jest w stanie zdradzić kolejny raz. Bo w sumie czemu nie. Przecież ona trzyma to w kupie kurczowo dla dobra dziecka.
Nie zakończenie tego zwiazku po jego zdradach to był bład. Ani on nie szanował jej na tyle by pracować na zaufanie, ani ona nie umiała zaufać. A co to za związek bez szacunku i zaufania.
Iwo_Iwona pisze:Pewnie pomyślicie sobie - zołza - według niektórych zazdrość to choroba społeczna ale nie w tej sytuacji - po prostu nie potrafię zaufać po kilku wyskokach mojego faceta z przeszłości <smutny2>
Zranił mnie jeszcze gdy nie było naszej córki.Gdy się pojawiła pomyślałam - taraz wszystko będzie już dobrze - ale znów to zrobił - tym razem zdradził mnie psychicznie
Według mnie jak ktoś raz zdradzi to potem kolejny raz zdradzić jest mu prościej tymbardziej jeśli pierwsza zdrada zostanie wybaczona i obedzie się bez większych konsekwencji (np odejścia osoby zdradzonej). Dziecko na pewno nic nie zmieni, nie naprawi. Jak związek jest słaby to dziecko go nie wzmocni a nawet bardziej prawopodobne że rozbije.
Iwo_Iwona pisze:a jego jedynym usprawiedliwieniem było to że chciał się sprawdzić czy jeszcze potrafi zdobyć - ale twierdzi że tylko tyle i nic więcej
Może to kwestia wieku ale strasznie szczeniackie podejście

Iwo_Iwona pisze:kiedy to czytałam myślałam że pęknie mi serce...
Mysle że wiem dokładnie co poczułaś (sama miałam "przyjemnośc" tego doświadczyć).
Iwo_Iwona pisze:wiele razy mogłam go zostawić ale nie zrobiłam tego bo nasza córka bardzo go kocha,bo jest dobrym ojcem - wiem że skrzywdziła bym ją gdybym tak po prostu odeszła.
Wiem że nie prosiłaś o taką radę ale jednak najlepsze co mogłaś zrobić to właśne go zostawić. To że Wy nie bylibyście razem nie zmieni przecież faktu że Wasza córeczka go kocha a on jest/byłby dla niej dobrym ojcem. Ja też kiedyś myślałam że pełna rodzina za wszelką cenę to najlepsze dla dziecka. Nie jest to jednak prawda. Pełna rodzina tak ale pod warunkiem że szcześliwa. Taka w której brak miłości, porozumienia, szacunku nie jest wcale super miejscem do rozwoju dziecka.
Iwo_Iwona pisze:On teraz celowo mnie unika - wychodzi do kumpli - robi co chce twierdząc ze nie musi mi się tłumaczyć bo nie jestem jego żoną - jedynie narzeczoną a przecież to do niczego nie zonowiązuje <smutny2>
Świadomie zadaje mi ból robiąc i mówiąc to wszystko co sprawia mi przykrość - on najlepiej wie jak uderzyć we mnie żeby zabolało mnie to psychicznie...
Iwo_Iwona pisze:Ja na prawdę chcę aby wszystko było w porządku, bo widzę że jemu zależy , że kocha dziecko , dla mnie też jest dobry i wiem że może być wszystko w porządku jeśli tylko nauczę się żyć bez tej szczeniackiej zazdrości - ale jak <smutny2>
Naprawde uważasz że on zachowując się w taki sposób jest dla Ciebie dobry, że mu zależy? Zastanów się czy właśnie tak zachowuje się osoba która chce uratować związek...
Iwo_Iwona pisze:Widzę że on na prawdę się stara zatrzeć te błędy z przeszłości i zbudować ze mną rodzinę,dom,a ja cały czas skutecznie torpeduję to co juz się zbudowało
Z tego co napisałas to wcale sięnie stara. Czy to przez przypadek nie są jego słowa że torpedujesz swoim zachowaniem to co udaje Wam się zbudować?
Przeczytałam Twoje posty i mimo że nie to chcesz usłyszeć to powiem że według mnie jedynym wyjściem jest odejść. Wiem że zwłaszcza mając dziecko cieżko jest podjąc taką decyzję ale czasami gdy jest już bardzo źle to jest to jedyne wyjście... Na poczatku nie jest łatwo ale uwierz że z czasem zaczyna się inaczej patrzeć na cała sytuację i docenia się podjęta decyzje
Rzeczy cennych nie zdobywa się prosto...
Widze że podczas mojej nieobecności rozgorzała dyskusja i dobrze,jestem wdzięczna Tym którzy potrafią doradzić - Sokolica - Dzindzer - na pewno macie rację w tym co mówicie jednak niektórzy widocznie tylko zbierają sobie gwiazdki w profilu by się dowartościować,
Widzisz to on powinien docenić że ja pozwoliłam mu zostać i nie dostał strzała po powrocie do domu tylko jedyne co otrzymał to otwartość na obronę swojego uczynku - mogłam zrobić zupełnie inaczej - a co takiego wyprawiam?Jestem zranioną kobietą a pomomo tego podniosłam się i powiedziałam sobie "ok-niechaj będzie ,każdy ma prawo popełniac błędy,na pewno było też trochę mojej winy w tym" - i potrafię się do tego przyznać.
A Twoja opinia jest tu chyba nie na miejscu...
To co ona takiego wyprawia - a co ona takiego wyprawia - daje szansę??Rozumie że potzreba jeszcze czasu??Stara sie na nowo obdarzyć zaufaniem??
A co powinnam zrobić - podkulić ogon i wycofać się tylko dla samego faktu??Otóż nie-będę starała się to ułożyć i choć czasem jest cholernie ciężko wierzę że to nie pójdzie na marne...może jestem naiwna ale dopóki jest nadzieja nie można jej zabić bo brakuje siły...dopóki ona jest...
Ja nie próbuję robić z siebie matki polski,cierpiącej - jedyne co chcę to przekonać się że zrobiłam wszystko co mogę dla tego związku abym nawet jeśli nam się nie uda mogła stanąć przed lustrem - spojrzeć sobie w oczy - i powiedzieć "Zrobiłaś wszystko aby to odbudować - nie udało się lecz nie masz sobie nić do zarzucenia...zrobiłaś wszystko co mogłaś ale nikt z drugiej strony nie chciał podać Ci ręki - jego strata..."
FrankFarmer pisze:Truizm.
Wiadomo, ze tak, ale właśnie dlatego że nie odszedł to trzeba to też umiec docenić i przestać wyprawiać to, co ona wyprawia.
Widzisz to on powinien docenić że ja pozwoliłam mu zostać i nie dostał strzała po powrocie do domu tylko jedyne co otrzymał to otwartość na obronę swojego uczynku - mogłam zrobić zupełnie inaczej - a co takiego wyprawiam?Jestem zranioną kobietą a pomomo tego podniosłam się i powiedziałam sobie "ok-niechaj będzie ,każdy ma prawo popełniac błędy,na pewno było też trochę mojej winy w tym" - i potrafię się do tego przyznać.
A Twoja opinia jest tu chyba nie na miejscu...
To co ona takiego wyprawia - a co ona takiego wyprawia - daje szansę??Rozumie że potzreba jeszcze czasu??Stara sie na nowo obdarzyć zaufaniem??
A co powinnam zrobić - podkulić ogon i wycofać się tylko dla samego faktu??Otóż nie-będę starała się to ułożyć i choć czasem jest cholernie ciężko wierzę że to nie pójdzie na marne...może jestem naiwna ale dopóki jest nadzieja nie można jej zabić bo brakuje siły...dopóki ona jest...
Ja nie próbuję robić z siebie matki polski,cierpiącej - jedyne co chcę to przekonać się że zrobiłam wszystko co mogę dla tego związku abym nawet jeśli nam się nie uda mogła stanąć przed lustrem - spojrzeć sobie w oczy - i powiedzieć "Zrobiłaś wszystko aby to odbudować - nie udało się lecz nie masz sobie nić do zarzucenia...zrobiłaś wszystko co mogłaś ale nikt z drugiej strony nie chciał podać Ci ręki - jego strata..."
Wrapped around somebody's finger
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 211 gości