kiedy wiadomo, ze to już koniec?

Zagadnienia związane ze sferą uczuciową, a także z problemami dotyczącymi tematów miłosnych oraz kontaktów emocjonalnych z płcią przeciwną.

Moderator: modTeam

Zadie
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 16
Rejestracja: 03 sty 2009, 17:28
Skąd: Polska
Płeć:

kiedy wiadomo, ze to już koniec?

Postautor: Zadie » 03 sty 2009, 17:50

Witajcie. Uprzedzę, doskonale wiem, że to z Nim powinnam porozmawiać, że nikt nie zna odpowiedzi na moje pytania z resztą chyba sama ich nie oczekuje. Właściwie nie wiem co pragnę otrzymać, może po prostu muszę się anonimowo wypisać.

Bo nie wiem co czuję, nie wyobrażam sobie stanąć przed nim i powiedzieć: wiesz kochanie, nie wiem czy Ciebie jeszcze kocham. Melodramatycznie brzmi i tandetnie ale nie to jest najistotniejsze, chodzi o to, że gdy wyjechał (musiał) poczułam pewną ulgę a gdy wrócił, narastał we mnie pewien stan irytacji na jego osobę.

Nie wiem czy to jakiś kryzys z mojej strony, czy po prostu rzeczywiście przestałam go kochać. Z resztą strasznie długo broniłam się nawet przed takimi myślami.

Przeżyłam z nim 4 lata. Wspaniałe z resztą. Byliśmy ze sobą naprawdę na dobre i na złe. Gdy najważniejsza osoba w moim życiu - mój ojciec zachorował i trafił do szpitala. Gdy on został wyrzucony z domu, gdy jego matka umierała długimi miesiącami. Razem weszliśmy w te dorosłe życie. Akurat gdy ja szłam na studia, podejrzewam że wiele osób myślało, iż w takiej sytuacji rozsypie się to wszystko. Ale tak się nie stało, szczerze mówiąc mieliśmy w końcu czas dla siebie.

On nie był moim pierwszym chłopakiem, ale dopiero z nim poczułam życie tak intensywne. Tylko z nim rozmawiałam do piątej nad ranem. Nauczył mnie pięknej rzeczy: wiary, że z każdej sytuacji jest wyjście. Zawsze patrzyliśmy w tą samą stronę - nie zmieniło się to. Odnaleźliśmy wspólne pasje, które stały się naszym celem życiowym. Zdumiewał mnie i nadal to robi, szanuje go i podziwiam, za to, że potrafił się odnaleźć w życiu mimo sytuacji w jakiej się znalazł. Postanowiłam iść za nim w zaparte, uwierzyłam, że musi się nam udać, uwierzyłam, że mu się musi udać. Z resztą nadal w to wierzę.

Kiedy myślę o przeszłości, zalewa mnie fala miłości. Jednocześnie z pewnymi aspektami minionymi nie potrafię sobie poradzić do dziś. Okazuje się, że to co przeżyłam i z czym musiałam zawalczyć, dopiero dziś rodzi pytania bez odpowiedzi i chyba strach. Emocje nigdy nie wygasają do końca. Chciałabym czuć to co kiedyś. Zastanawiam się czy to zmęczenie...

Trywialne pytanie, które wiem, że nie będzie odpowiedzią na moją sytuację, ale kiedy wiedzieliście, że miłość się skończyła?
Awatar użytkownika
Miltonia
Weteran
Weteran
Posty: 1359
Rejestracja: 17 paź 2004, 22:45
Skąd: Warszawa
Płeć:

Postautor: Miltonia » 03 sty 2009, 18:05

A co Cie w nim irytuje? Bo skoro byliscie jakis czas na odleglosc, to zmeczenie raczej nie nim, ale cala sytuacja. I jak rozumiem, Ty jestes na studiach, a on nie?
"a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
Awatar użytkownika
ksiezycowka
Weteran
Weteran
Posty: 12688
Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
Skąd: Wawa
Płeć:

Postautor: ksiezycowka » 03 sty 2009, 18:14

Pięknie piszesz o przyjaźni, ale gdzie w tym jest miłość partnerska?

Dla mnie miłość się nigdy nie kończy jeśli była, ale się zmienia.
Kiedy odczułam, że dobrą decyzję podjęłam jak rozstałam się z mężczyzną, którego kochałam? Kiedy po tygodniu nie wstawania z łóżka i wylewania łez dominującym uczuciem w moim sercu była ulga.
Zadie
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 16
Rejestracja: 03 sty 2009, 17:28
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: Zadie » 03 sty 2009, 18:15

Nie, nie byliśmy na odległość. Wyjechał na dwa tygodnie, gdy wrócił (widujemy się codziennie, a właściwie pomieszkujemy u siebie. właściwie od tych kilku lat czuję się jakbym miała dwa domy, dwie rodziny, dwa zobowiązania), po trzech dniach poczułam stan irytacji na jego osobę, na to by wyszedł, bym mogła się zająć czymś zupełnie innym. W innym momencie zapragnęłam by zaległa cisza, by nic nie mówił. Zapragnęłam być sama, bez niego.

I tak, ja studiuję.

Miłość, jak Ci mam ją opisać? Tego uczucia się chyba nie da opisać. Ja je czuję głęboko w środku. To momenty w których czułam że jesteśmy jedno. TO czas gdy leżeliśmy w nocy a ja czułam się szczęsliwa, najszczęśliwsza. To ogromny ból kiedy go bolało. Tęsknie za nim, dziś go nie ma. Ale gdy przychodzi ...to już sama nie wiem co czuję.
Ostatnio zmieniony 03 sty 2009, 18:18 przez Zadie, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Miltonia
Weteran
Weteran
Posty: 1359
Rejestracja: 17 paź 2004, 22:45
Skąd: Warszawa
Płeć:

Postautor: Miltonia » 03 sty 2009, 18:29

Mysle, ze sie po prostu rozmijacie zyciowo i Ty to juz widzisz. Zawsze mozesz poczekac, az juz nie dasz rady wytrzymac i problem sie sam rozwiaze. To tylko kwestia czasu.
"a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać

przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
Zadie
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 16
Rejestracja: 03 sty 2009, 17:28
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: Zadie » 03 sty 2009, 18:33

Czy możesz wytłumaczyć "rozmijanie się życiowo"?
Nie skupiałabym się na wykształceniu, doświadczenie nauczyło mnie, że nigdy nie należy robić łatek nikomu, ani tym bardziej szufladkować.

Sama nie mam sprecyzowanych planów życiowych. Nie wiem sama...
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 03 sty 2009, 20:29

księżycówka pisze:Pięknie piszesz o przyjaźni, ale gdzie w tym jest miłość partnerska?
Ja tam widziałem miłość właśnie.

Dlatego nie rozumie o co tak naprawdę autorce chodzi. Może zakochanie się skończyło i kochanie nie jest pewne czy ma się zacząć? Może przesyt związany z tym pomieszkiwaniem ciągłym? Za mało szczegółów.
Zadie
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 16
Rejestracja: 03 sty 2009, 17:28
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: Zadie » 03 sty 2009, 21:17

Sęk w tym, że sama nie wiem co się dzieje. Są chwile gdy mnie irytuje, są godziny w których przechodzi mi na myśl uczucie, że dobrze mi samej. bez niego. Zatrzymuje się i uświadamiam sobie, że irytowała mnie jego obecność, że nie tęsknie. Właściwie przeraża mnie to. Zawsze było mi za mało jego obecności. Nigdy jego obecność, czy mówienie nie sprawiały, że rosła we mnie złość. A to zdarzyło mi się ostatnio.

Być może już rzeczywiście jestem zmęczona. Z resztą znaliśmy się już wcześniej, ot zwykłe cześć. Musiały minąć dwa lata, by nasze drogi znów się skrzyżowały. Od początku spotykaliśmy się dość intensywnie, po kilka czy kilkanaście godzin dziennie. Fruwałam nad ziemią. Patrzę teraz na nas i myślę sobie, że strasznie podobni jesteśmy do siebie a jednocześnie tak różni. Mam wspaniałą rodzinę, uwielbiam ich wady, kocham natrętną wścibskość i nigdy nie zapomnę wyrzutów, mamy "że mam przecież dom", "że matura przede mną". TO było czyste szaleństwo. Tak nagle potem i szybko musiałam dorosnąć. Jego mama okazała się...osobą "troszkę" niezrównoważoną, która doprowadziła mnie na sam skraj. A mimo to pamiętam jak dziś, jak w rozmowie z nią próbowałam ją przekonać do tego, by starała się na spokojnie z nim porozmawiać. Tak bardzo chciałam łagodzić jego gniew na nią. A teraz to już przeszłość. Jeszcze tak niedawno, musiał wyprowadzać się z domu, potem miesiące gdy ona leżała w szpitalu. Tego dnia gdy wraz z nim zapalaliśmy znicze, dokładnie kilka godzin później biegłam to mojego taty do szpitala.
Z całą pewnością jestem zmęczona przenoszeniem rzeczy z jednego mieszkania do drugiego. I niemych wyrzutów, z obu stron które rozumiem, że nie ma mnie tu a jestem tam.
Od dawna zastanawialiśmy się nad wspólnym mieszkaniem, ale nie wiem czy to można nazwać rozwiązaniem. Nie wiem, czy to, że odczuwam takie a nie inne uczucia można "zwalić" na zmęczenie, na takie "rozdwojenie". Ostatnią rzeczą jaką bym chciała zrobić to go skrzywdzić.
Ostatnio zmieniony 03 sty 2009, 21:18 przez Zadie, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 03 sty 2009, 22:05

Zadie pisze:Od dawna zastanawialiśmy się nad wspólnym mieszkaniem, ale nie wiem czy to można nazwać rozwiązaniem.
A jakby tak przeciwnie - pomieszkać osobno i spotykać się znowu na randkach, a nie na kilkunastogodzinnych (dniowych) pomieszkiwaniach?
astoreth
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 17
Rejestracja: 25 gru 2008, 16:03
Skąd: soldav
Płeć:

Postautor: astoreth » 04 sty 2009, 12:26

Według mnie powinniście odpocząć od siebie, bo wygląda na to, że to po prostu znudzenie sobą. Przecież świat nie może się ograniczać tylko do partnera. Spędzaj więcej czasu z rodziną, zajmuj się hobby. Jednak jeśli nie jesteś pewna, że juz nic do niego nie czujesz, to z nim nie zrywaj. Nie ma co przedwcześnie robić taki zamęt. Poczekaj, może czas sam rozjaśni, co do niego czujesz.
Zadie
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 16
Rejestracja: 03 sty 2009, 17:28
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: Zadie » 05 sty 2009, 15:41

Czy znudzenie? Chyba trudno by o to było w tym sensie jakim ja to rozumiem, kiedy on pracuje (ma dwie zupełnie różne prace), ja się uczę, odbywam praktyki i w 3 różnych instytucjach odbywam wolontariat. To oczywiście nie zajmuje całego dnia (czy nawet tygodnia, ot kilka godzin w tygodniu), ale sprawia, że człowiek ma do czynienia z różnymi środowiskami. Mamy wspólną pewną pasję i ona rzeczywiście tworzy kolejny krąg ludzi - i faktycznie czasem nawet pracujemy ze sobą. Choć z drugiej strony, gdy są wolne dni spędzamy je całe ze sobą. Chyba, że któreś ma swoje męskie/babskie zgrupowanie.

Natomiast pytanie Shamana, sprawiło, że na te dwa dni postanowiłam parę rzeczy przemyśleć i chyba trochę wyszłam na prostą. Najgorzej czasem to za dużo myślec...
Awatar użytkownika
Mijka
Weteran
Weteran
Posty: 2895
Rejestracja: 22 sie 2005, 23:44
Skąd: Śląsk
Płeć:

Postautor: Mijka » 05 sty 2009, 19:36

Trudne pytanie zdałaś.
Jakiś czas temu też męczył mnie ten problem, tylko ja miałam dodatkowy bodziec - poznałam kogoś zupełnie innego, kto trochę otworzył mi oczy na to co mam, a co naprawdę chciałabym mieć. Ale początek był taki sam, tęskniłam za nim jak się nie widzieliśmy, a przy każdym spotkaniu mnie irytował, coraz bardziej i bardziej. Zaczęłam wybierać samotność i z czasem - przestało mi go brakować - ale tak jak mówię, to też miało związek z przelaniem uczuć na kogoś innego - zresztą nieszczęśliwe bardzo. Z drugiej strony 4 lata to sporo, całkiem uzasadnione wątpliwości czy to ten na całe życie...
kokieteria to zachowanie, które ma dać drugiej osobie do zrozumienia, że spółkowanie jest możliwe, ale ta możliwość nie może być pewnością.
selena177
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 74
Rejestracja: 03 gru 2008, 12:53
Skąd: z daleka...
Płeć:

Postautor: selena177 » 07 sty 2009, 16:25

Zadie napisz czy już coś się zmieniło u Ciebie?
Szczęście robi dobrze ciału, ale smutek rozwija siłę umysłu.
Awatar użytkownika
Mysiorek
Weteran
Weteran
Posty: 5887
Rejestracja: 14 lip 2004, 11:22
Skąd: z wykopalisk
Płeć:

Postautor: Mysiorek » 07 sty 2009, 20:40

No proste - odwrócić sytuację i zobaczyć czego brak bez niego.
KOCHAJ...i rób co chcesz!
Zadie
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 16
Rejestracja: 03 sty 2009, 17:28
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: Zadie » 08 sty 2009, 18:12

Mysiorek myślę, że nie zawsze wszystko jest takie proste. Co do mnie dałam sobie czas "spokoju" na ten tydzień, jakoś mi lżej. Zdarzyła nam się w międzyczasie bardzo spora kłótnia, po niej (o dziwo) jakby atmosfera się oczyściła.
Myślę, że wiele procesów które zachodzą między ludźmi jest zbyt skomplikowanych by mówić o poprawach z dnia na dzień.
Przede wszystkim przestałam się zadręczać (non stop myśleć o jednym), trochę posłuchałam rady Shamana, na swój własny sposób.
Dużo rzeczy dzieje się u mnie na uczelni i poza nią. Jest mi po prostu lepiej.
Ostatnio zmieniony 08 sty 2009, 18:14 przez Zadie, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Mysiorek
Weteran
Weteran
Posty: 5887
Rejestracja: 14 lip 2004, 11:22
Skąd: z wykopalisk
Płeć:

Postautor: Mysiorek » 08 sty 2009, 20:23

Zadie pisze:Zdarzyła nam się w międzyczasie bardzo spora kłótnia, po niej (o dziwo) jakby atmosfera się oczyściła.

Uuu... czyli nie rozmawiacie ze sobą?
Rozmowa zawsze zbliża, w sensie: z kim ja jestem. Gdy się nie gada, wtedy trzeba "głębszej" rozmowy, w sensie: kłótnia. Też dobre, tylko po co, skoro można gadać ciągle. Nie o pierdołach jeno.
Zadie pisze:nie zawsze wszystko jest takie proste

I zapamiętaj: wszystko jest proste!
KOCHAJ...i rób co chcesz!
Awatar użytkownika
Andrew
Weteran
Weteran
Posty: 12396
Rejestracja: 23 lis 2003, 14:38
Skąd: z domu
Płeć:

Postautor: Andrew » 09 sty 2009, 07:58

Mysiorek pisze:I zapamiętaj: wszystko jest proste!

Bzdura ! albo inaczej ...tylko wtedy kiedy dbamy o wlasną dupę - to tak , wszystko jest proste .
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Zadie
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 16
Rejestracja: 03 sty 2009, 17:28
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: Zadie » 09 sty 2009, 14:56

Może inaczej patrzymy na życie Mysiorek.
Uważam, że ideałów nie ma. A jak już są jakieś byty doskonałe, to na ziemi ich nie ma. Dlatego, każdej parze zdarzają się kłótnie i kryzysy. Z resztą, spoglądając na to z jakiegoś ludzkiego spojrzenia, najcenniejsze są te "egzemplarze", które mają skazy. Normalnie wizerunek prezydenta z trzecim okiem jest do wyrzucenia, dla kolekcjonerów staje się bezcenny.
Poza tym można rozmawiać ciągle, a kłócić się o pierdoły ;)
Odnoszę wrażenie, iż myślisz, że kłótnia dotyczyła tego co tu napisałam. Muszę Cię wyprowadzić z błędu. Choć podejrzewam, iż wysuniesz tezę, że podszyta ta kłotnia mogła być zupełnie czymś innym niż o to co poszło...Za parę lat powiem Ci jak było naprawdę...
Co do mnie, mój stan irytacji minął. Nakreśliłam sobie troszkę inne "zasady", w myśl że "można zmieniać tylko siebie. Innych jedynie kochać". Dziś taki optymistyczny mam dzień.
Awatar użytkownika
runeko
Weteran
Weteran
Posty: 1457
Rejestracja: 29 gru 2005, 21:31
Skąd: Chicago
Płeć:

Postautor: runeko » 12 sty 2009, 05:07

Zadie pisze:kiedy wiedzieliście, że miłość się skończyła?

Ja poznałam po tym, że coś w środku, w mojej głowie "pękło". Z długich miesięcy bycia w pełni kontent, poprzez wątpliwości aż do tego momentu, gdzie czujesz, że coś się wypaliło i wiesz, że cokolwiek od tej chwili nie zrobisz- będzie to tylko oszukiwaniem siebie. Zaczyna się myślenie o tym jak to wszystko dobrze zakończyć, jak nie zranić za bardzo tej osoby, długie nieświadomie nachodzące na Ciebie rozważania "za i przeciw". Kiedy musisz o związku myśleć w kategorii "za i przeciw", wtedy jest już koniec.
Ainsi sera, groigne qui groigne.
Grumble all you like, this is how it is going to be.
Awatar użytkownika
Andrew
Weteran
Weteran
Posty: 12396
Rejestracja: 23 lis 2003, 14:38
Skąd: z domu
Płeć:

Postautor: Andrew » 12 sty 2009, 08:07

miłosc nigdy sie nie konczy , jesli to ma miejsce to znaczy iż tylko My myslelismy ze to była ona , a tak naprawde to jej nie było
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Zadie
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 16
Rejestracja: 03 sty 2009, 17:28
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: Zadie » 12 sty 2009, 17:12

czyli kocha się tylko raz? a miłość jest wieczna?
To co w takim razie, gdy druga połowa umiera? A człowiek zakocha sie drugi raz, to nie jest już miłość? miłość nie kończy się wraz z odejściem partnera wg twojej koncepcji. Czyli co? Można kochać wiele osób? Ale jeżeli tak, to są różnie odcienie miłości...z resztą uczucia się zmieniają ewoluują. Ludzie również się zmieniają - może rozstania są wynikiem, nie tego żeby to była "nie-miłość", ale że właśnie osoba, którą kochaliśmy się zmieniła - "odeszła".
Ostatnio zmieniony 12 sty 2009, 17:14 przez Zadie, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
lollirot
Weteran
Weteran
Posty: 3294
Rejestracja: 02 maja 2005, 00:52
Skąd: ...
Płeć:

Postautor: lollirot » 12 sty 2009, 18:03

Andrew pisze:miłosc nigdy sie nie konczy , jesli to ma miejsce to znaczy iż tylko My myslelismy ze to była ona , a tak naprawde to jej nie było

Zastanawiam się, dlaczego ten wyświechtany slogan zdobył taką popularność :)
pan nie jest moim pasterzem
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
Zadie
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 16
Rejestracja: 03 sty 2009, 17:28
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: Zadie » 12 sty 2009, 19:58

Zastanawiam się, dlaczego ten wyświechtany slogan zdobył taką popularność :)
to jeszcze pokłosie romantyzmu przecież. A nieszczęsna epoka siedzi nam strasznie w głowach. Wydaje mi się też, że wielu ludziom służy ona do właśnie "przywiązywania" partnera do siebie i to przed czym broni się Andrew (przynajmniej tak rozumiem go po przejrzeniu forum) zawłaszczenia partnera czy też jego uprzedmiotowienia.
Awatar użytkownika
runeko
Weteran
Weteran
Posty: 1457
Rejestracja: 29 gru 2005, 21:31
Skąd: Chicago
Płeć:

Postautor: runeko » 13 sty 2009, 04:38

Zadie pisze:To co w takim razie, gdy druga połowa umiera? A człowiek zakocha sie drugi raz,

Nie trzeba nawet uciekać się do tak drastycznego wyjścia jak śmierć. Jest też taki slogan, że "każda miłość jest pierwsza".
Można kochać parę razy, za każdym razem inaczej. Może być ta jedna miłość, która stwarza jakąś definicję i jest najlepiej wspominana, co nie znaczy, że może istnieć tylko ona jedna.
Ainsi sera, groigne qui groigne.
Grumble all you like, this is how it is going to be.
Awatar użytkownika
Andrew
Weteran
Weteran
Posty: 12396
Rejestracja: 23 lis 2003, 14:38
Skąd: z domu
Płeć:

Postautor: Andrew » 13 sty 2009, 08:17

Dokładnie - MATKA kocha wszystkie swe dzieci - kazde inaczej , ale wszystkie kocha nawet jak jest ich 7 - o wyjatkach wspominac nie bedę bo te zdarzaja sie w kazdej dziedzinie zycia !
Wiesz Lolli Byc moze Ty jesli mówisz do swojego "kocham cie " to i jest to sloganem ! Byc moze i jemu owa sciema wystarczy , rózni ludzie, rózne potrzeby !

Uprzedmiotowienie ///?? [:D] wiele jeszcze zrozumiec musisz ...

Zadie pisze:czyli kocha się tylko raz? a miłość jest wieczna?

odpowiedz masz wyzej - tak jest wieczna jesli jest ! szczegulne przypadki bardzo zadkie zdarzenia mogą ją zabic.
Zadie pisze:To co w takim razie, gdy druga połowa umiera?
nic ! a co by mialo byc , dalej ja kochasz ....
Zadie pisze: miłość nie kończy się wraz z odejściem partnera wg twojej koncepcji.

Dokładnie tak !
Zadie pisze: Czyli co? Można kochać wiele osób?

a niby co ... tylko jedną ?
Zadie pisze:z resztą uczucia się zmieniają ewoluują.

uczucia tak - miłosc NIE
Zadie pisze:- może rozstania są wynikiem, nie tego żeby to była "nie-miłość", ale że właśnie osoba, którą kochaliśmy się zmieniła - "odeszła".

Tu zgoda .... kochamy osobe jaką była , a nie jaką jest ...
Ostatnio zmieniony 13 sty 2009, 08:24 przez Andrew, łącznie zmieniany 2 razy.
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Zadie
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 16
Rejestracja: 03 sty 2009, 17:28
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: Zadie » 13 sty 2009, 10:12

ogólnie to się z Tobą nie zgadzam, poza tym każdy musi się uczyć przez całe życie, ty również. Dlatego może pewnego pięknego dnia, to ty będziesz musiał przyjąć koncepcję innych.

Skoro miłości są różne, to jak miłość może być jedna? Moim zdaniem miłość dojrzewa, przecież człowiek musi się w którymś momencie zakochać, potem wiele zależy od nas. A skoro kochamy osobę jaką była, jej zmiana może doprowadzić (nie musi) do tego, że miłość do aktualnej osoby już nie zaistnieje, choć nadal na pewien szczególny sposób będziemy do niej czuli pewien rodzaj miłości.

Twoja teoria niestety sprawia, że jeśli miłość naszego życia umrze, to już nie odnajdziemy tej drugiej miłości, bo przecież tamta odeszła. Tamta największa, czyli kolejna nie będzie największa, będzie tylko marnym następstwem.

Ja wierzę, że z wieloma osobami można stworzyć udany związek. Wiele jest osób o podobnych predyspozycjach, miłość rodzi się natomiast z pracy nad tym związkiem. Rodzice kochają dzieci, bo są częścią ich samych, są wysiłkiem który weń włożyli, dzieci kochają rodziców za całą tą opiekę...miłość jest wypracowywana co w cale nie oznacza, że jest interesowna i że kocha się za coś. Ale nie jest ona jaką siłą kosmiczną, która zjawia się znikąd.
Awatar użytkownika
lollirot
Weteran
Weteran
Posty: 3294
Rejestracja: 02 maja 2005, 00:52
Skąd: ...
Płeć:

Postautor: lollirot » 13 sty 2009, 10:37

Andrew pisze:iesz Lolli Byc moze Ty jesli mówisz do swojego "kocham cie " to i jest to sloganem ! Byc moze i jemu owa sciema wystarczy , rózni ludzie, rózne potrzeby !

Po co piszesz "lolli", skoro nie odniosłeś się do mojej wypowiedzi? <hmm>
pan nie jest moim pasterzem
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
Awatar użytkownika
Mijka
Weteran
Weteran
Posty: 2895
Rejestracja: 22 sie 2005, 23:44
Skąd: Śląsk
Płeć:

Postautor: Mijka » 13 sty 2009, 15:04

lollirot pisze:Andrew napisał/a:
miłosc nigdy sie nie konczy , jesli to ma miejsce to znaczy iż tylko My myslelismy ze to była ona , a tak naprawde to jej nie było

Ja się z tym nie zgadzam, bywa, że miłość się kończy tak jak wszystko inne. Ludzie się zmieniają, chcą czegoś innego,mają inne cele i priorytety, bywa, że druga osoba zaczyna hamować nasz rozwój lub oddala się, rozstają się, ale co, to znaczy, że nigdy nie kochali? nie. Nie mogłabym powiedzieć, że nie kochałam swojego bylego, po prostu po kilku latach nasze drogi się rozeszły. Widujemy się, sentyment pozostał, ale miłości już w tym nie ma.
kokieteria to zachowanie, które ma dać drugiej osobie do zrozumienia, że spółkowanie jest możliwe, ale ta możliwość nie może być pewnością.
Awatar użytkownika
Andrew
Weteran
Weteran
Posty: 12396
Rejestracja: 23 lis 2003, 14:38
Skąd: z domu
Płeć:

Postautor: Andrew » 13 sty 2009, 19:06

lollirot pisze:
Andrew pisze:iesz Lolli Byc moze Ty jesli mówisz do swojego "kocham cie " to i jest to sloganem ! Byc moze i jemu owa sciema wystarczy , rózni ludzie, rózne potrzeby !

Po co piszesz "lolli", skoro nie odniosłeś się do mojej wypowiedzi? <hmm>
właśnie że się odniosłem , a cytować cię wcale nie muszę. Sentyment to coś innego niż miłosć
Ostatnio zmieniony 14 sty 2009, 12:17 przez Andrew, łącznie zmieniany 2 razy.
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Awatar użytkownika
lollirot
Weteran
Weteran
Posty: 3294
Rejestracja: 02 maja 2005, 00:52
Skąd: ...
Płeć:

Postautor: lollirot » 13 sty 2009, 20:04

Andrew pisze:właśnie że się odniosłem

Nie nazwałam słów "kocham cię" sloganem, Ty mi to zarzuciłeś - nie, nie odniosłeś się.
Ostatnio zmieniony 13 sty 2009, 20:04 przez lollirot, łącznie zmieniany 1 raz.

Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 141 gości