brak kontroli nad sobą

Zagadnienia związane ze sferą uczuciową, a także z problemami dotyczącymi tematów miłosnych oraz kontaktów emocjonalnych z płcią przeciwną.

Moderator: modTeam

Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 09 wrz 2008, 18:16

Dzindzer pisze:Jeśli ona nie uświadomi sobie, że ma poważny problem to żadna pomoc nic nie da. Żeby coś zmienić trzeba zdać sobie sprawę, że to nie jest dobre, trzeba chcieć tej zmiany.

Facet musi mysleć tez o sobie. Nie można w imię miłości dać sobą tak pomiatać

A więc zrozumiałem dokładnie. Podtrzymuję :)

[ Dodano: 2008-09-09, 18:21 ]
I nie, w imię miłości, a w imię tego, co mógłby reprezentować sobą, jako facet, dżentelmen, partner. I nie "dać pomiatać", tylko to, co napisałem wyżej.
Awatar użytkownika
Nemezis
Weteran
Weteran
Posty: 928
Rejestracja: 22 maja 2007, 00:40
Skąd: Dziki Wschód
Płeć:

Postautor: Nemezis » 09 wrz 2008, 19:24

No to ja znow sie wylamie.
Wydaje mi sie, ze autor po tym jak otrzasnal sie z tego "euforycznego uczucia" stwierdzil, ze to jednak nie jest TA kobieta. No i zaczelo sie - szukanie wad, problemow na miare tych 'rozwodowych', podkreslanie tego, co sam dla dobra sprawy czyni. Krotko mowiac -> zaczal sie etap usprawiedliwiania kolaczacej sie w glowie mysli o rozstaniu. Mysli, ktora poprze wiekszosc Forumowiczow, bo w koncu autor przedstawia sprawe w taki sposob, ze inaczej zareagowac nie mozna.

Zastanawiajace jest dlaczego autor glownie skupia sie na tym, jaki jest dobry i ze ta dobroc jest w pewnym sensie jego bledem. Wspomniane sniadania, wyprowadzanie pieska, "robienie czegos za kogos", odwalanie "lwiej czesci pracy" - to NIC nie ma do rzeczy jezeli chodzi o alkoholowy problem. Te teksty + te o poczuciu odpowiedzialnosci, checi pomocy i bezsilnosci sa tylko usprawiedliwieniem przed samym soba, ze najbardziej ma ochote:
click-else pisze:trzasnac drzwiami i powiedziec "pierdole to"


Dlaczego tak uwazam? Dlatego, ze:
1. autor jest doroslym facetem
2. sprawia wrazenie swiadomego i inteligentnego, a nie jakiegos gluptaka
3. sprawia tez wrazenie, ze wie, o co w zwiazku chodzi - a mimo wszystko najpierw rozmawia z nami, zamiast wyraznie i wprost powiedziec swojej kobiecie, ze
click-else pisze:każda taka akcja to stąpanie po cienkim lodzie
bo chyba to jest w tym przypadku najbardziej nie fair ?? Ze my wiemy, a ona nie bardzo. Szczera rozmowa w zwiazku to podstawa, nawet jak ma zabolec jedna ze stron. Dorosly i odpowiedzialny facet potrafi jasno stawiac sprawe, a nie na boku (czyt. na forum) szuka zapewnienia, ze zrobil juz wszystko, co mozna bylo i przy jakiejs wiekszej okazji slusznie powie "papa", bo przeciez "to nie wolontariat".

Dodam tez, ze sama rozmowa to za malo. Po odpowiednim zasygnalizowaniu calej sytuacji trzeba sie wspolnie postarac zmienic kilka rzeczy. Jezeli, ktoremus z Was nie bedzie sie chcialo starac - bedziesz mial odpowiedz, co dalej z Waszym zwiazkiem. I bez szukania usprawiedliwienia.
Awatar użytkownika
Miltonia
Weteran
Weteran
Posty: 1359
Rejestracja: 17 paź 2004, 22:45
Skąd: Warszawa
Płeć:

Postautor: Miltonia » 09 wrz 2008, 22:08

Ona zachowuje sie jak klasyczna alkoholiczka, Ty jak klasyczny wspoluzalezniony. Idz na pierwsze lepsze spotkanie dla rodzin uzaleznionych, a poczujesz sie jak w domu. Beda bite zony, ktore dostaja tylko raz na kilka miesiecy, wiec nie ma sprawy, za to koszule mezusiowi prasuja i sniadanka robia, beda mamusie, ktore splacaja pijackie dlugi synkow (Ty wypelniasz za nia jej zobowiazania) itd. Czy nie brzmi znajomo?

Alkoholik to ten, ktory nie kontroluje swojego picia, czestotliwosc jest niewazna. Alkoholik zawala wazne rzeczy w zyciu przez alkohol, u Twojej dziewczyny sa tego poczatki.

Nie ma tu wielkiej filozofii, zadnych dylematow na temat odpowiedzialnosci, milosci. Zawsze wyglada to tak samo, zawsze tak samo sie konczy.

Nie wroze Wam przyszlosci, rozleci sie to tak czy siak, tyko Twoje psychiczne koszty rosna z dnia na dzien. Jestes DDA i klasycznie sie zachowujesz, wiec bedziesz ja "ratowal" na swoj sposob i kosztem siebie. Moze sie po tym czgos nauczysz, a moze nie. W najgorszym wypadku zostaniesz po latach z dzieckiem czy dwoma, bo mamusia pojdzie w dluga.
"a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
click-else
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 15
Rejestracja: 09 wrz 2008, 09:07
Skąd: Centrum
Płeć:

Postautor: click-else » 09 wrz 2008, 22:20

Dziekuję za kolejny wartosciowy post.

No to ja znow sie wylamie.
Wydaje mi sie, ze autor po tym jak otrzasnal sie z tego "euforycznego uczucia" stwierdzil, ze to jednak nie jest TA kobieta. No i zaczelo sie - szukanie wad, problemow na miare tych 'rozwodowych', podkreslanie tego, co sam dla dobra sprawy czyni. Krotko mowiac -> zaczal sie etap usprawiedliwiania kolaczacej sie w glowie mysli o rozstaniu. Mysli, ktora poprze wiekszosc Forumowiczow, bo w koncu autor przedstawia sprawe w taki sposob, ze inaczej zareagowac nie mozna.


Ciekawie podchodzisz do tematu jednak znasz go tylko z krótkiego opisu tu na forum, a cala sprawa ma wymiar wielopłaszczyznowy. I tu nie chce relatywizować Twojego punktu widzenia - tak, myślę o rozstaniu, zresztą nie pierwszy raz. Nie mam prawa tak myśleć ? Dlaczego ?
Wad nie znajduje celowo. Wady znajdują się same, w ostatnim czasie (odstęp tygodnia) dwie po których miałem serdecznie dość bycia w takim związku. censored się na boku, przeczekałem - wróciłem. Przecież miał być ostatni raz, obiecała. Tydzień później, czuje jak z obietnic nici bo analogiczna sytuacja ma miejsce. Co mam myśleć ?

To nie usprawiedliwienie dla tego że chciałbym z nią zerwać. Mogłem to zrobić już kilka razy, ale za każdym razem - "będzie dobrze" i faktycznie jest - dopóki ona nie wypije.
To jest problem -reszta jest tłem w tym wypadku.

Zastanawiajace jest dlaczego autor glownie skupia sie na tym, jaki jest dobry i ze ta dobroc jest w pewnym sensie jego bledem. Wspomniane sniadania, wyprowadzanie pieska, "robienie czegos za kogos", odwalanie "lwiej czesci pracy" - to NIC nie ma do rzeczy jezeli chodzi o alkoholowy problem. Te teksty + te o poczuciu odpowiedzialnosci, checi pomocy i bezsilnosci sa tylko usprawiedliwieniem przed samym soba, ze najbardziej ma ochote:
click-else napisał/a:
trzasnac drzwiami i powiedziec "pierdole to"



Zrozum ze też mam prawo reagować emocjonalnie i w takim stanie byłem rano pisząc tego posta. Ktoś przegina pałę i w pewnym momencie sobie uswiadamiasz że coś z tym związkiem nie tak i wtedy musisz zmierzyć się ze wszystkimi problemami tego zwiazku. Inwestujesz w to mase czasu i serca a po każdej imprezie masz jazdę za nic.

W taki sposób przelatują mi myśli przez głowę, jest problem główny, i kilka innych które nie daja spokoju. Ty nie rozważasz nigdy decyzji ? Nie analizujesz problemu i nie starasz się jakoś poszukać rozwiązania ? Staram się dbać o związek tak bardzo jak mogę, jeśli komuś sprawia przyjemność zjedzenie śniadania rano, to jestem w stanie się na taki gest zdobyć. I wiesz dlaczego ? Bo to było na zasadzie zachęty - "nie podoba mi sie ze palisz, zmień to a ja bedę zmywał naczynia" - rozumiesz ? Nie wiem czy by licencjat skończyła gdybym jej nie motywował przy pisaniu pracy. Co jednak gdy ktoś nie jest w stanie się zdobyć na jakikolwiek wysiłek ? Tak trudno jest się nie upić równo w tydzień po tym jak się obiecało że się będzie uważać ? Jak byś się poczuła na moim miejscu ?


I teraz - czy moje podejście jest błędne ?
A może zmienić metod powinienem i oddać jej jak następnym razem będzie chciała mnie uderzyć ? Chciałem po prostu od razu zaznaczyć tym postem ze to nie tak "ty sie nie starasz to ona tez nie"


Dlaczego tak uwazam? Dlatego, ze:
1. autor jest doroslym facetem
2. sprawia wrazenie swiadomego i inteligentnego, a nie jakiegos gluptaka
3. sprawia tez wrazenie, ze wie, o co w zwiazku chodzi - a mimo wszystko najpierw rozmawia z nami, zamiast wyraznie i wprost powiedziec swojej kobiecie, ze
click-else napisał/a:
każda taka akcja to stąpanie po cienkim lodzie
bo chyba to jest w tym przypadku najbardziej nie fair ?? Ze my wiemy, a ona nie bardzo. Szczera rozmowa w zwiazku to podstawa, nawet jak ma zabolec jedna ze stron. Dorosly i odpowiedzialny facet potrafi jasno stawiac sprawe, a nie na boku (czyt. na forum) szuka zapewnienia, ze zrobil juz wszystko, co mozna bylo i przy jakiejs wiekszej okazji slusznie powie "papa", bo przeciez "to nie wolontariat".


Z jakiegoś powodu nie umiem zrezygnować z tego związku i nie wiem dlaczego ... hmm uczucia się to chyba nazywa... Ale czuję się źle w pewnych momentach, nie mam nadzieji na zmianę, przynajmniej jak dotąd sygnalizowane były jedynie "chęci".... Bardziej jednak się boję tych momentów w których nie wiem z kim tak naprawdę mam do czynienia. Rozmawialas kiedys ze schizofrenikiem ? To mniej wiecej takie uczucie. W jendej sekundzie to towja dziewczyna, chwile później - sam nie wiesz kto - dostajesz z liscia a ona nic nie pamieta....

I nie wiem dlaczego napisałaś "najpierw rozmawia z nami". zanim napisałem sprawa już była w toku, choć nie mielismy możliwosci usiąść i porozmawiać w 4 oczy, bo wcześnie wstaje do pracy...
Za godzinę będziemy się widzieć. Do tego czasu dzięki przeczytaniu tych wszystkich postów w jakiś szerszy sposób mogłem na całą sytuację spojrzeć, przedyskutować ze samym sobą i przygotować się merytorycznie do rozmowy i wiem ze rozmowa będzie rzeczowa i spokojna...

Tyle tylko ze niepokojącym jest fakt, że to już nie pierwsza tego typu rozmowa, na której padnie wiele wielkich słów i deklaracji ale po raz kolejny mam zamiar uwierzyć że coś jeszcze jesteśmy w stanie dla siebie zrobić...

Dziękuję wszystkim za posty, możne za jakiś czas napiszę jak wypadła rozmowa.
Pozdrawiam

[ Dodano: 2008-09-09, 22:21 ]
Dziekuję za kolejny wartosciowy post.

No to ja znow sie wylamie.
Wydaje mi sie, ze autor po tym jak otrzasnal sie z tego "euforycznego uczucia" stwierdzil, ze to jednak nie jest TA kobieta. No i zaczelo sie - szukanie wad, problemow na miare tych 'rozwodowych', podkreslanie tego, co sam dla dobra sprawy czyni. Krotko mowiac -> zaczal sie etap usprawiedliwiania kolaczacej sie w glowie mysli o rozstaniu. Mysli, ktora poprze wiekszosc Forumowiczow, bo w koncu autor przedstawia sprawe w taki sposob, ze inaczej zareagowac nie mozna.


Ciekawie podchodzisz do tematu jednak znasz go tylko z krótkiego opisu tu na forum, a cala sprawa ma wymiar wielopłaszczyznowy. I tu nie chce relatywizować Twojego punktu widzenia - tak, myślę o rozstaniu, zresztą nie pierwszy raz. Nie mam prawa tak myśleć ? Dlaczego ?
Wad nie znajduje celowo. Wady znajdują się same, w ostatnim czasie (odstęp tygodnia) dwie po których miałem serdecznie dość bycia w takim związku. censored się na boku, przeczekałem - wróciłem. Przecież miał być ostatni raz, obiecała. Tydzień później, czuje jak z obietnic nici bo analogiczna sytuacja ma miejsce. Co mam myśleć ?

To nie usprawiedliwienie dla tego że chciałbym z nią zerwać. Mogłem to zrobić już kilka razy, ale za każdym razem - "będzie dobrze" i faktycznie jest - dopóki ona nie wypije.
To jest problem -reszta jest tłem w tym wypadku.

Zastanawiajace jest dlaczego autor glownie skupia sie na tym, jaki jest dobry i ze ta dobroc jest w pewnym sensie jego bledem. Wspomniane sniadania, wyprowadzanie pieska, "robienie czegos za kogos", odwalanie "lwiej czesci pracy" - to NIC nie ma do rzeczy jezeli chodzi o alkoholowy problem. Te teksty + te o poczuciu odpowiedzialnosci, checi pomocy i bezsilnosci sa tylko usprawiedliwieniem przed samym soba, ze najbardziej ma ochote:
click-else napisał/a:
trzasnac drzwiami i powiedziec "pierdole to"



Zrozum ze też mam prawo reagować emocjonalnie i w takim stanie byłem rano pisząc tego posta. Ktoś przegina pałę i w pewnym momencie sobie uswiadamiasz że coś z tym związkiem nie tak i wtedy musisz zmierzyć się ze wszystkimi problemami tego zwiazku. Inwestujesz w to mase czasu i serca a po każdej imprezie masz jazdę za nic.

W taki sposób przelatują mi myśli przez głowę, jest problem główny, i kilka innych które nie daja spokoju. Ty nie rozważasz nigdy decyzji ? Nie analizujesz problemu i nie starasz się jakoś poszukać rozwiązania ? Staram się dbać o związek tak bardzo jak mogę, jeśli komuś sprawia przyjemność zjedzenie śniadania rano, to jestem w stanie się na taki gest zdobyć. I wiesz dlaczego ? Bo to było na zasadzie zachęty - "nie podoba mi sie ze palisz, zmień to a ja bedę zmywał naczynia" - rozumiesz ? Nie wiem czy by licencjat skończyła gdybym jej nie motywował przy pisaniu pracy. Co jednak gdy ktoś nie jest w stanie się zdobyć na jakikolwiek wysiłek ? Tak trudno jest się nie upić równo w tydzień po tym jak się obiecało że się będzie uważać ? Jak byś się poczuła na moim miejscu ?


I teraz - czy moje podejście jest błędne ?
A może zmienić metod powinienem i oddać jej jak następnym razem będzie chciała mnie uderzyć ? Chciałem po prostu od razu zaznaczyć tym postem ze to nie tak "ty sie nie starasz to ona tez nie"


Dlaczego tak uwazam? Dlatego, ze:
1. autor jest doroslym facetem
2. sprawia wrazenie swiadomego i inteligentnego, a nie jakiegos gluptaka
3. sprawia tez wrazenie, ze wie, o co w zwiazku chodzi - a mimo wszystko najpierw rozmawia z nami, zamiast wyraznie i wprost powiedziec swojej kobiecie, ze
click-else napisał/a:
każda taka akcja to stąpanie po cienkim lodzie
bo chyba to jest w tym przypadku najbardziej nie fair ?? Ze my wiemy, a ona nie bardzo. Szczera rozmowa w zwiazku to podstawa, nawet jak ma zabolec jedna ze stron. Dorosly i odpowiedzialny facet potrafi jasno stawiac sprawe, a nie na boku (czyt. na forum) szuka zapewnienia, ze zrobil juz wszystko, co mozna bylo i przy jakiejs wiekszej okazji slusznie powie "papa", bo przeciez "to nie wolontariat".


Z jakiegoś powodu nie umiem zrezygnować z tego związku i nie wiem dlaczego ... hmm uczucia się to chyba nazywa... Ale czuję się źle w pewnych momentach, nie mam nadzieji na zmianę, przynajmniej jak dotąd sygnalizowane były jedynie "chęci".... Bardziej jednak się boję tych momentów w których nie wiem z kim tak naprawdę mam do czynienia. Rozmawialas kiedys ze schizofrenikiem ? To mniej wiecej takie uczucie. W jendej sekundzie to towja dziewczyna, chwile później - sam nie wiesz kto - dostajesz z liscia a ona nic nie pamieta....

I nie wiem dlaczego napisałaś "najpierw rozmawia z nami". zanim napisałem sprawa już była w toku, choć nie mielismy możliwosci usiąść i porozmawiać w 4 oczy, bo wcześnie wstaje do pracy...
Za godzinę będziemy się widzieć. Do tego czasu dzięki przeczytaniu tych wszystkich postów w jakiś szerszy sposób mogłem na całą sytuację spojrzeć, przedyskutować ze samym sobą i przygotować się merytorycznie do rozmowy i wiem ze rozmowa będzie rzeczowa i spokojna...

Tyle tylko ze niepokojącym jest fakt, że to już nie pierwsza tego typu rozmowa, na której padnie wiele wielkich słów i deklaracji ale po raz kolejny mam zamiar uwierzyć że coś jeszcze jesteśmy w stanie dla siebie zrobić... MAm tez nadzieje ze tym razme na obietnicach sie nie skonczy...

Dziękuję wszystkim za posty, możne za jakiś czas napiszę jak wypadła rozmowa.
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
PFC
Weteran
Weteran
Posty: 913
Rejestracja: 21 sie 2006, 19:14
Skąd: Szczecin/Poznań
Płeć:

Postautor: PFC » 09 wrz 2008, 22:21

Miltonia pisze:Nie ma tu wielkiej filozofii, zadnych dylematow na temat odpowiedzialnosci, milosci. Zawsze wyglada to tak samo, zawsze tak samo sie konczy.


Nieprawda. :) ...Miałem możliwość bardzo bliskiego obserwowania tego typu sytuacji i chociaż zasadniczo przez długi czas było w dużym stopniu tak jak w swym poście napisałaś, to po przysłowiowym sięgnięciu dnia (aczkolwiek pojęcie to dla różnych osób może oznaczać co innego, tj. różny stopień demoralizacji) nastąpiło porzucenie owych skłonności do chlania praktycznie z dnia na dzień. :| Tak naprawdę, to do dzisiaj nie potrafię zrozumieć jak to się stało, ale się stało. <niewiem> Tak więc wszystko zależy zawsze od danego człowieka, aczkolwiek na ogół bajki tego typu kończą się źle. <faja>

Miltonia pisze:Jestes DDA i klasycznie sie zachowujesz, wiec bedziesz ja "ratowal" na swoj sposob i kosztem siebie.


A to faktycznie nic nie daje... Jeśli coś się zmienia, to pod wpływem czynników daleko bardziej zewnętrznych. Pijakowi/pijaczce nie można pomóc. Sam musi pewne rzeczy zrozumieć, jeśli potrafi. Na ogół trwa to bardzo długo, lata całe, często nie dochodzi do tego wcale. <chory>
Ostatnio zmieniony 09 wrz 2008, 22:23 przez PFC, łącznie zmieniany 1 raz.
Szczecin Floating Garde 2050 Project.
Awatar użytkownika
Miltonia
Weteran
Weteran
Posty: 1359
Rejestracja: 17 paź 2004, 22:45
Skąd: Warszawa
Płeć:

Postautor: Miltonia » 09 wrz 2008, 22:36

No ale ja wlasnie o tym pisalam - zawsze wyglada tak samo, to znaczy, ze ktos musi siegnac swojego dna i sam sie odbic, ktos obok moze pomoc siegnac tego dna i pozniej pomoc odbic sie i utrzymac na powierzchni. I nie ma innej drogi, zawsze jest to wlsasnie tak.
"a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać

przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"

Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 274 gości