Miłość na odległość

Zagadnienia związane ze sferą uczuciową, a także z problemami dotyczącymi tematów miłosnych oraz kontaktów emocjonalnych z płcią przeciwną.

Moderator: modTeam

maja_chatuch
Początkujący
Początkujący
Posty: 9
Rejestracja: 30 maja 2007, 09:51
Skąd: Toruń
Płeć:

Postautor: maja_chatuch » 30 maja 2007, 18:40

mój facet juz mieszkał te 50 km ode mnie jak się poznaliśmy. a wyjeżdza bo taka ma prace. Firma go przerzuca .dzisiaj zielona góra za kilka lat inne miasto.
Awatar użytkownika
Pegaz
Weteran
Weteran
Posty: 2764
Rejestracja: 26 cze 2005, 16:58
Skąd: Kukuryku
Płeć:

Postautor: Pegaz » 30 maja 2007, 18:43

Zatem jedź z nim jeśli jesteś pełno letnia i świadoma.
Ile jest wart świat pełen grubych krat?
yohana
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 28
Rejestracja: 29 lis 2006, 21:13
Skąd: Poznań
Płeć:

spedzic cale zycie...

Postautor: yohana » 24 lip 2007, 22:06

niedawno rzucil mnie chlopak... ja mieszkam w poznaniu a on niedaleko londynu... wytrzymalismy na odleglosc prawie 9 miesiecy... najpiekniejsze 9 miesiecy w moim zyciu...

ja chcialam z nim spedzic cale zycie...




(devnet@wp.pl, jesli chcesz pogadac)
FrankFarmer

Postautor: FrankFarmer » 26 lip 2007, 02:41

yohana pisze:wytrzymalismy na odleglosc prawie 9 miesiecy... najpiekniejsze 9 miesiecy w moim zyciu...

No w twoim wieku... to tak :-) to czas na takie infantylne mżonki :)

Ja zawsze byłem przeciwny związkom na odległość i wszystkim, którzy mnie pytali o zdanie, odradzałem. No ale skoro niekórym sie udaje... Ciekawe jak to robią, bo nikt nie napisał. Przecież to wystarczy jak dziewczyna pojdzie sie pobawic z koleżankami naprawde... Wiem o tym wszystko będąc zarówno rzuconym w ten sposób, jak i skutecznym podrywaczem...
Stormy

Postautor: Stormy » 26 lip 2007, 12:57

FrankFarmer pisze:Przecież to wystarczy jak dziewczyna pojdzie sie pobawic z koleżankami naprawde...

yyyy, blad. ja bylam w zwiazku na odleglosc kilka miesiecy, chodzilam z kumpelami na imprezy, ale jakos skok w bok, nawet flirt nie wchodzily w gre. of coz, u mnie, bo moj ex mial inne podejscie :P stad ex:P wszystko zalezy d tego jak bardzo zaley nam na zwiazku i osobie z ktora jestesmy...
aktualnie moj zwiazek tez jest zwiazkiem na odleglosc - 3 miesiace bez siebie, dajemy rade, troche tesknoty nikomu nie zaszkodzilo. a to ze pojawia sie u mego lubego nutka zazdrosci to juz bosko :) ale co to sa 3 miechy w porownaniu z dluzszymi zwiazkami:)
Awatar użytkownika
Candy Killer
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 431
Rejestracja: 17 sie 2005, 17:14
Skąd: wro
Płeć:

Postautor: Candy Killer » 29 lip 2007, 11:46

5 miesiecy bez niego juz jestem...szlag mnie trafia ale we wrzesniu zjezdza:) ostatnio mialam kryzys i prawie bym to skonczyla ale sie uspokoilam;)damy radeee choc powiem wam ze czasami mam dosc tej odleglosci a wizja ze jeszcze z rok bedziemy w takich rozjazdach przeraza mnie..
Sansibar
Początkujący
Początkujący
Posty: 2
Rejestracja: 29 lip 2007, 12:29
Skąd: WLKP
Płeć:

Postautor: Sansibar » 29 lip 2007, 12:43

Witam
Mam podobne oduczcia co Deep. Z moją dziewczyną jestem od początku maja tego roku. W połowie czerwca wyjechała do pracy do USA i wraca za miesiąc. Zanim wyjechała nasze półtora miesciąca było prawdziwą idyllą na ziemi, widywaliśmy się codziennie, pokochaliśmy się i w miarę upływu czasu rozumieliśmy sie coraz bardziej. Naprawdę był to dla mnie jak i dla niej raj na ziemi. Zwłaszcza dla niej bo ostatni 4 letni jej związek przezyła bardzo źle, chłopak traktował ją jak szmatę. U mnie znalazła spokój, szacunek i jak sama mi mówiła, jeszcze nikt nawet rodzice nie dali jej tyle dobra co ja, mówiła mi że nie może beze mnie wytrzymać ani chwili, że na myśl że wyjeżdża serce jej się kraje... w połowie czerwca wyjechała do USA... dziś mija 1,5 miesiąca, poznała tamte życie, nowych znajomych, podobnie jak Deepa dziewczyna, co rusz imprezy i zmieniła się...z czułej, otwartej osoby stała się oschła, zimna, niemiła czasem i co najgorsze na tyle jej się tam podoba że nie za bardzo chce wrócić do domu, do mnie. Mówi mi że mnie kocha, rozmawiamy 3 razy w tygodniu ale te rozmowy coraz bardziej mnie bolą, przypominają onbe bardziej rozmowę znajomych, ona mówi co u nieh słychać itd, nie ma w nich czułości, nie powie że tęskni, że chce wrócić. To boli najbardziej. Sama mówi że się oddaliła ode mnie i nie wie czemu. Dziś nie wiem co o tym myśleć. Tutaj było nam cudownie, gdy wyjechała pospuło się i jesteśmy daleko do siebie. Za miesiąc wraca ale Bóg sam wie co z nami będzie, czy zmieni się z powrotem na tamtą osobę którą pokochałem, czy nowi znajomi i USA zmieniły ją nieodwracalnie, i nasza wspólna przyszłość o któej wczesniej snuliśmy plany, rozmyje się gdzieś podobnie jak nasze uczucia...:(
FrankFarmer

Postautor: FrankFarmer » 29 lip 2007, 12:53

Sansibar
Nie liczyłbym na wiele. Przeczytaj mój post - właśnie dlatego uważam że takie "związki" nie mają sensu. Ale nikogo nie uało mi sie do tego przekonać :) Po długim czasie przychodzą i mówią że miałem rację :) Co gorsza osoby na których mi kiedyś zależało :/
Stormy

Postautor: Stormy » 30 lip 2007, 14:54

cofam swoj ostatni post. zwaizek mi sie zaczal walic, z mojej wlasnej glupoty. wczoraj npowiedzial ze ma dosc, ze wyssysam z niego energie, zaczal wyliczac wszystkie moje potkniecia, to co zrobilam zle. wiem co bylo nie tak, ale mialam nadeieje e uda mi sie to naprawic. teraz jestem w niemczech u ojca ktorego nie widzialam 6 lat, ciezko mi, i wiem ze zrobilam blad wyladowujac sie na R. bo "on nie zrozumie co czuje".i wiem ze to przewazylo czare. miesiac z dala od siebie i sie chrzani wszystko.wiem ze mnie kocha, ja go tez, powiedzial ze sprobujemy na nowych zasadach, i chce zeby sie udalo, oboje chcemy. boje sie ze przyjade we wrzesniu do szczecina, i albo nie bedzie NAS,bo znow sie poklocimy przez gg, esa,fona, albo bedzie to juz jakies dogorywanie.tesknie za nim jak szalona, brakuje mi przytulenia sie, jego ciepla, zwyklego trzymania sie za reke... jeszcze pare dni i oszaleje...
ps. sorry za lekki OT :( ale to sie badz co badz tyczy zwiazkow na odleglosc.. a mielismy dac rade, bez problemu... <chory>
Sansibar
Początkujący
Początkujący
Posty: 2
Rejestracja: 29 lip 2007, 12:29
Skąd: WLKP
Płeć:

Postautor: Sansibar » 17 cze 2008, 00:50

Witam.
Od mojego ostatniego postu minął prawie rok, choć widzę temat umarł być może dodam trochę otuchy tym, których miłość została wystawiona na ciężką próbę dłuższej czy krótszej rozłąki.
Jak pisałem wyżej moja dziewczyna wyjechała w ub. roku do USA na 3 miesiące do pracy na basenie. W niedzielę minął dokładnie rok od jej wyjazdu. Wyjazd ten zmienił ją całkowicie, na gorsze niestety. Miesiąc przed powrotem straciliśmy już ze sobą całkowicie kontakt. Do Polski wróciła 15 września, na lotnisko nie pojechałem, nie dała mi nawet znać kiedy wraca, rzecz jasna że nie mogłem postąpić inaczej. 3 dni po powrocie zadzwoniła do mnie spotkaliśmy się, formalnie zakończyliśmy nasz związek, którego już dawno nie było. Zupełnie się zmieniła, jak wszyscy co wracają stamtąd po dłuższym czasie. Nie dało się z nią rozmawiać, wszytsko w Polsce ją denerwowało, irytowało, mówiła mi że niedługo tam wraca, tam chce żyć. Na przełomie lipca i sierpnia poznała tam pewnego filipińczyka... i z czasem zostali parą :/ Widziała w nim odbicie swego pprzedniego faceta, paskudnego idiotę, którego jednak kochała i przestać o nim nie mogła. Tak więc kiedy ja w kraju myślałem o niej i o nas, ona po prostu zaczęła prowadzić sobie życie z innym gościem :/ szlak mnie trafił jak się o tym dowiedziałem. 1,5 miesiąca nie mogła mi o tym powiedzieć, gdy ja jeszcze sie łudziłem. Podczas tego spotkania powiedziałem jej tylko że nie chcę jej więcej znać, kasuję jej gg, skype, wywalam wszytskie zdjęcia i wszytsko co mi się z nią kojarzy i nie chcę z nią utrzymywać żadnego kontaktu. Płakała, choć była tak mocno nakręcona przez styl i łatwość życia w USA że myślami wiem że była już tam. Pierwsze dni były dla mnie trudne. Potrzebowałem gdzieś wyjechać. Kupiłem bilet na samolot i 2 miesiące później poleciałem wraz z dwójką znajomych odżyć do Szkocji, do siostry i szwagra. I odżyłem. Wróciłem inny, wesoły i miałem znów chęć do życia. Tuż przed Bożym Narodzeniem widziałem się z Anią. Pomagała mi zorganizować dary dla domu dziecka na święta. Nie wyjechała z powrotem do stanów, zerwała z tamtym gościem i skupiła się na życiu w Polsce. Jej rodzice którzy bardo byli mi przychylni "prostowali" ją cały czas by wróciła do tamtej dawnej Ani. Skutki już dostrzegałem. W drugi dzień Świąt moi rodzice zaprosili jej rodziców do nas do domu, bo zaprzyjaźnili się już wcześniej. Ania przyjechała z nimi. Było wesoło choć wcale z nią nie rozmawiałem. 2 dni później zaprosiła mnie na jubileusz ślubu swoich dziadków. Impreza była udana, a podczas niej pod wpływem alkoholu, zaczęliśmy się przytulać i rozmawiać. Wszytsko to było trochę dziwne a zarazem wspaniałe. Nie wiedzieliśmy oboje co będzie dalej.... dziś mija pół roku od tego czasu, jesteśmy cały czas ze sobą, miesiąc temu się zaręczyliśmy. Wybaczyłem jej to co zrobiła, bo wiem i widzę że bardzo tego żałuje, i jak jej źle z tym. Wiem że bardzo mnie kocha i ja ją też, bo bez tego nie potrafiłbym wybaczyć.
Wiem że mój post przerodził się w opowiadanie, ale wniosek dla tych wszytskich co żyją w rozłące ze swoimi ukochanymi, że jeśli to miłość to na pewno przetrwa. Wiem że jest być może czasem jest ciężko, czasem nie ma już nadziei ale kiedyś przyjdzie taki dzień gdy i Wasze rozterki się skończą i poczujecie to wspaniałe uczucie że jednak miłość istnieje i jest tak silna że przetrwa miesiące, że przetrwa niepowodzenia życiowe i życie znów będzie cudowne i znów będzie warto żyć. Wiem co znaczy miłość na odległość, wiem już co znaczy gdy czujesz że straciłeś gdzieś za oceanem swoją ukochaną, wiem co znaczy tygodnie i miesiące niepewności i bólu, ale i wiem co znaczy szczęście i dzięki temu doceniam to co mam, że jednak to poświęcenie nie było daremne. Powodzenia wszytskim i trzymam i za Was kciuki.
FrankFarmer

Postautor: FrankFarmer » 17 cze 2008, 02:12

Gratuluje ci! Jednak twoj przypadek to 1 na 200 a do tego przyczyniło sie wiele "akuratnych" okolicznosci. Przykładowo: gdyby nie znajomosc rodziców, nie byłoby szans na spotkanie i inczej by sie potoczyło. Morał: nie roztaczałbym nadziei pozostałym 199 przypadkom.
Awatar użytkownika
Andrew
Weteran
Weteran
Posty: 12396
Rejestracja: 23 lis 2003, 14:38
Skąd: z domu
Płeć:

Postautor: Andrew » 17 cze 2008, 07:58

złudne to wszystko , a najgrsze to to , ze autor przekonany jest .... [:D]
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Stormy

Postautor: Stormy » 17 cze 2008, 12:25

Sansibar pisze:jednak miłość istnieje i jest tak silna że przetrwa miesiące, że przetrwa niepowodzenia życiowe

wyjechala i o milosci zapomniala. ja tu żadnego przetrwanie nie widze. Ty też yjechałeś do Szkocji i zapomniałeś...

Frank ma rację, że gdyby wasi rodzice (a szczegolnie jej, ktorzy musieli jej mowic jaka z ciebie dobra partia) to nic by z tego nie bylo, pytanie dlaczego nie pojechala z powrotem do USa: chciala zostac w polsce, bo ty tu jestes, bo tamten ją rzucil czy bo po prostu nie wypalilo?

Fajnie, że wam si euklada ale nie znioslabym mysli ze jestem nagroda pocieszenia, a zwiazek "skutkiem ubocznym" a nie powodem dla ktorego ona zostala
Awatar użytkownika
Lina
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 319
Rejestracja: 04 paź 2006, 11:50
Skąd: Poznań
Płeć:

Postautor: Lina » 21 cze 2008, 19:59

Stormy pisze:wyjechala i o milosci zapomniala. ja tu żadnego przetrwanie nie widze. Ty też yjechałeś do Szkocji i zapomniałeś...


No niestety racja. Wasza miłość być może i odżyła, ale nie przetrwała...
Nie wierzę w miłość na odległość. Człowiek zaczyna żyć własnym życiem. Nawet jeśli nie dojdzie do zdrady związek zamiera...jak widać można go odbudować, ale to zawsze wymaga czasu i cierpliwości
Wiem, że mem ograniczone prawo głosu, bo każdy jest inny, a ja sama w takiej sytuacji nie byłam, ale obserwując pary żyjące w związkach na odległość wnioski nie są optymistyczne
Pod Gwiazdą będę czekać
Zawołam i dostanę odpowiedź
Awatar użytkownika
Dzindzer
Moderator
Moderator
Posty: 7882
Rejestracja: 16 lis 2005, 20:01
Skąd: Z Twoich Snów
Płeć:

Postautor: Dzindzer » 23 cze 2008, 09:42

Lina pisze:Nie wierzę w miłość na odległość. Człowiek zaczyna żyć własnym życiem.

Wierzyć to ja wierze, bo komuś tam sie udaje. Ja bym mogła żyć w takim związku tylko jeśli konieczność rozłąki nastąpiła by w czasie kiedy już kocham. Inaczej nie dała bym rady i wcale bym dawać nie chciała. Zakochanie by mi nie wystarczyło.
Awatar użytkownika
*marzyciel*
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 62
Rejestracja: 10 lis 2006, 14:21
Skąd: ze snu
Płeć:

Postautor: *marzyciel* » 23 cze 2008, 12:31

u mnie taki związek zakończył się przysłaniem przez "ukochanego" zdjęć z własnego ślubu <maszynowka> :D
Przyjaciel to ten kto przychodzi, gdy inni wychodzą
Awatar użytkownika
a.b1
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 210
Rejestracja: 22 cze 2006, 15:31
Skąd: Kraków
Płeć:

Postautor: a.b1 » 23 cze 2008, 16:17

wierze w miłośc/związek na odległość......ale nie za dużą, taką max 100km
nie wierze w podtrzymywanie uczuć przez net, telefon, sms itp, to bardziej utrudnia kontakt i prowadzi do konfliktów
Awatar użytkownika
Lina
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 319
Rejestracja: 04 paź 2006, 11:50
Skąd: Poznań
Płeć:

Postautor: Lina » 23 cze 2008, 16:18

u mnie taki związek zakończył się przysłaniem przez "ukochanego" zdjęć z własnego ślubu <maszynowka>


To już graniczy z perwersją <hahaha> Ludzie za grosz wstydu nie maja. Mam nadzieję, że olałaś censored
Pod Gwiazdą będę czekać

Zawołam i dostanę odpowiedź
Awatar użytkownika
passion_flower
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 143
Rejestracja: 12 kwie 2008, 19:42
Skąd: Poznań
Płeć:

Postautor: passion_flower » 23 cze 2008, 17:20

a.b1 pisze:ale nie za dużą, taką max 100km
<szczerbaty>

To 115 km już jest skazane na porażkę? :P

Aż sobie sprawdziłam ile mnie z chłopem dzieliło przez 2 semestry: 264 km - chyba jednak można [:D]
Ale zgadzam się, nie na dłuższą metę
Awatar użytkownika
Marissa
Weteran
Weteran
Posty: 1864
Rejestracja: 30 maja 2006, 11:46
Skąd: XxX
Płeć:

Postautor: Marissa » 23 cze 2008, 20:11

passion_flower pisze:a.b1 napisał/a:
ale nie za dużą, taką max 100km
<szczerbaty>

To 115 km już jest skazane na porażkę? :P

Albo 100,1 km już są skazane na porażkę <chory>
Ja byłam z kimś, kto mieszkał ode mnie 200 km. I to szybko się rozpadło, ale wierze że komuś może się udać. Trzeba tylko trafić na takiego dla którego druga osoba będzie najważniejsza. I taki który będzie wierny i miał poukładane w głowie.
Anion
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 10
Rejestracja: 28 maja 2007, 23:13
Skąd: górny śląsk
Płeć:

Postautor: Anion » 23 cze 2008, 21:23

Ja wierzyć nie musze, mam w otoczeniu wystarczająco dużo przykładów, że takie związki mogą być udane, trwałe i kończyć się w pewnym procencie wspólnym zamieszkaniem i małżeństwem (z dziećmi i całym dobrodziejstwem). Gwarancji oczywiście nie ma, ryzyko rozstania jest być może wieksze, ale za to zwiazki, które przetrwają próbe odległości sa w jakis sposób sprawdzone i przez to, wydaje sie, odporniejsze na późniejsze zawirowania. Nie jest to na pewno układ dla wielbicieli częstych kontaktów i częstego seksu, nie wyobrażających sobie bez tego życia. Ale na pewnym etapie życia, pracując na spotkania ma się w zasadzie czas tylko w weekendy, a wtedy te kilkadziesiąt czy nawet 200km mozna podjechać. Można tak życ nawet pare lat, po prostu tempo poznawania sie jest wtedy inne, ale wiekszosc przyjemnosci typu weekendy, wspólne wyjazdy, wakacje itp spędza sie razem.
Więc dla ludzi z zasadami i pewna dozą samozaparcia do przejścia:)

Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 232 gości