Tak się zastanawiam czasami, że pewne przyzwyczajenia naprawdę ciężko zmienić. Jak zawsze mówi moja matka - biorąc swoją kobietę za żonę, bierzesz ją z całym dobrodziejstwem inwentarza. Również z rodziną. I jej złymi, jak i dobrymi przyzwyczajeniami. Moja kobieta jest bardzo rodzinną osobą. Ma z nimi świetny kontakt. Podobnie jak jej siostra. Ta, np, nie wyobraża sobie dnia chociażby bez telefonu do swoich rodziców. I wizyty co 3 dni, chociażby. Miłe to jest, nie przeczę,ale zdaje sobie jednocześnie sprawę,iż przesadzone, na dłuższą metę może być męczące i może zacząć przeszkadzać. I wiem,że może to mi przeszkadzać. Rodzina najważniejsza, wiem. A przyszła, którą tworzysz z kochającą Cię osobą?
I tak rozkminiam,że moja lepsza połowa, tak dobra, tak zawsze skora zawsze do pomocy siostrze czy reszcie familii mogłaby liczyć na zwrotną pomoc i zainteresowanie w takim natężeniu, jakie daje z siebie, a daje ogromnie wiele. Śmiem osobiście wątpić, dlatego stopniowo staram się leczyć ją z tego przesadzonego altruizmu.
A jak Wy takie sytuacje postrzegacie, coś z autopsji?