Boję się własnej Kobiety.
Moderator: modTeam
- Machiaveli
- Bywalec
- Posty: 37
- Rejestracja: 14 cze 2007, 10:58
- Skąd: St. Petersburg
- Płeć:
Boję się własnej Kobiety.
Kiedyś myślałem, że to ja będę rządził w związku. Jestem zodiakalnym Lwem. Zatem jestem pewny siebie. Mam naturę przywódcy (Castro;Bonaparte) heheh; ufny w logiczność swych myśli. Nie tyle siebie szanuję; co bardziej kocham. Nie wybaczyłbym zdrady.
Ciężka jest Miłość w obecnych czasach. Drugie wakacje z rzędu spędzam sam. Ona wyjeżdza do rodziny, do pracy. Wiadomo, pieniądze. Jesteśmy stosunkowo młodzi, dlatego doskonale zdajemy sobie sprawę z ich wartości. Następnie każde z Nas pilnuje szkoły; korzystamy z każdej chwili, kiedy możemy razem "odpocząć". Dużo wzruszeń; dużo radości; czasem łzy. Nie ma nudy. Jest za to pełne zrozumienie i pełne oddanie. Wiemy co nam sprawia bół; wiemy jak tego unikać. Oboje zaborczy; zazdrośni - nie dopuszczamy nikogo z zewnątrz. I tu zaczyna się problem... związany z moją naturą i ze środowiskiem w którym wyrosłem.
Całe życie to dla mnie kumple. Wspólna zajawka. Wspólne przekręty. Ludzie, z którymi możesz konie kraść i ukradniesz wszystkie co do jednego. Kocham tych ludzi. A czasami mam ich dość. Ale oni znają mnie od dziecka. Przyzwyczaiłem się do tego, że zawsze mam się komu wygadać ze wszystkiego. Bo w istocie... im mogę powiedzieć wszystko... i nic.
To są dla mnie 2 światy. Moja dziewczyna nie zna tych ludzi, a Oni nie znają jej. Co prawda kiedyś wrócił jeden z moich towarzyszy ze swoją nową kobietą; i wspólnie z moją matką wpadli na pomysł, aby urządzić dla wszystkich ucztę. Towarzysze się pojawili; a ja z całych sił wspierałem swoją kobietę, aby przypadkiem nie poczuła się w tym gronie "samotnie". Rezultatem tej niepotrzebnej uczty była jej niezbyt pochlebna reakcja. Miała sporo zastrzeżeń, a może nawet współczucia dla mnie. Tym samym utwierdziłem się tylko w przekonaniu, żeby te 2 światy ze sobą nie kolidowały.
Ona mnie często denerwuje komentarzami na ich temat; sugerowaniem, że wciąż nasze wewnętrzne sprawy, wydobywam na zewnątrz - do nich; wciąż powtarza, że oni wszyscy mnie opuszczą, że takie jest życie. Zostaje tylko Miłość. Ona ma rację... ale żyję, jak żyję.
Jestem świadomy własnej zdrady. Swoje obawy, swoją złość? wolę oddać innym - nie Jej. Wszystko to jednak ma odwrotny skutek. Cały ten mój problem to kwestia... uczucia. Ja... wciąż o niej myślę... przed snem, w śnie, nad ranem, kiedy jem śniadanie, kiedy pracuję, kiedy czytam, kiedy słucham muzyki... Ona wciąż powraca. Wypełnia moją istotę. Teraz na dodatek przeżywamy rozłąke. Wciąż dzwoni.. wciąż mówi.. a ja tylko słucham. Nie potrafię tego co czuję zamienić na słowa. Nie słyszę tego co chcę usłyszeć, ale samo uczucie, że Ona do mnie mówi sprawia, że wychodzę z ciemności. Cóż... ona za kilka dni wróci. Będę chyba musiał powiedzieć jej, że nie wyobrażam sobie bez niej życia. Boję się pustki; a doskonały na tyle nie jestem, aby oddawać mi życie.
Czy ktoś z Was czuję coś podobnego? Czy ten mój romantyzm to nie jest przypadkiem przesada? Ta miłość wypełnia cały mój umysł. Nie potrafię się wyluzować. Nie potrafię brać jej na dystansie. Kiedy się kłócimy? Kiedy Ona jest na mnie zła? Połykam serce na myśl, że Ona mnie kiedyś będzie miała w końcu dość. Chciałem być pasterzem, a jestem jak owca.
Ciężka jest Miłość w obecnych czasach. Drugie wakacje z rzędu spędzam sam. Ona wyjeżdza do rodziny, do pracy. Wiadomo, pieniądze. Jesteśmy stosunkowo młodzi, dlatego doskonale zdajemy sobie sprawę z ich wartości. Następnie każde z Nas pilnuje szkoły; korzystamy z każdej chwili, kiedy możemy razem "odpocząć". Dużo wzruszeń; dużo radości; czasem łzy. Nie ma nudy. Jest za to pełne zrozumienie i pełne oddanie. Wiemy co nam sprawia bół; wiemy jak tego unikać. Oboje zaborczy; zazdrośni - nie dopuszczamy nikogo z zewnątrz. I tu zaczyna się problem... związany z moją naturą i ze środowiskiem w którym wyrosłem.
Całe życie to dla mnie kumple. Wspólna zajawka. Wspólne przekręty. Ludzie, z którymi możesz konie kraść i ukradniesz wszystkie co do jednego. Kocham tych ludzi. A czasami mam ich dość. Ale oni znają mnie od dziecka. Przyzwyczaiłem się do tego, że zawsze mam się komu wygadać ze wszystkiego. Bo w istocie... im mogę powiedzieć wszystko... i nic.
To są dla mnie 2 światy. Moja dziewczyna nie zna tych ludzi, a Oni nie znają jej. Co prawda kiedyś wrócił jeden z moich towarzyszy ze swoją nową kobietą; i wspólnie z moją matką wpadli na pomysł, aby urządzić dla wszystkich ucztę. Towarzysze się pojawili; a ja z całych sił wspierałem swoją kobietę, aby przypadkiem nie poczuła się w tym gronie "samotnie". Rezultatem tej niepotrzebnej uczty była jej niezbyt pochlebna reakcja. Miała sporo zastrzeżeń, a może nawet współczucia dla mnie. Tym samym utwierdziłem się tylko w przekonaniu, żeby te 2 światy ze sobą nie kolidowały.
Ona mnie często denerwuje komentarzami na ich temat; sugerowaniem, że wciąż nasze wewnętrzne sprawy, wydobywam na zewnątrz - do nich; wciąż powtarza, że oni wszyscy mnie opuszczą, że takie jest życie. Zostaje tylko Miłość. Ona ma rację... ale żyję, jak żyję.
Jestem świadomy własnej zdrady. Swoje obawy, swoją złość? wolę oddać innym - nie Jej. Wszystko to jednak ma odwrotny skutek. Cały ten mój problem to kwestia... uczucia. Ja... wciąż o niej myślę... przed snem, w śnie, nad ranem, kiedy jem śniadanie, kiedy pracuję, kiedy czytam, kiedy słucham muzyki... Ona wciąż powraca. Wypełnia moją istotę. Teraz na dodatek przeżywamy rozłąke. Wciąż dzwoni.. wciąż mówi.. a ja tylko słucham. Nie potrafię tego co czuję zamienić na słowa. Nie słyszę tego co chcę usłyszeć, ale samo uczucie, że Ona do mnie mówi sprawia, że wychodzę z ciemności. Cóż... ona za kilka dni wróci. Będę chyba musiał powiedzieć jej, że nie wyobrażam sobie bez niej życia. Boję się pustki; a doskonały na tyle nie jestem, aby oddawać mi życie.
Czy ktoś z Was czuję coś podobnego? Czy ten mój romantyzm to nie jest przypadkiem przesada? Ta miłość wypełnia cały mój umysł. Nie potrafię się wyluzować. Nie potrafię brać jej na dystansie. Kiedy się kłócimy? Kiedy Ona jest na mnie zła? Połykam serce na myśl, że Ona mnie kiedyś będzie miała w końcu dość. Chciałem być pasterzem, a jestem jak owca.
o fuck - jakbym widział siebie jakiś czas temu
Zakochałeś sie po uszy, świata po za nią nie widzisz, minie Ci z czasem, różowe okularki spadną i zobaczysz świat w innej barwie - rzeczywistość
Co do kumpli - kurcze normalnie toczka w toczke to samo, niestey sam sobie musisz uzmysłowić że każdy wkońcu pójdzie swoją drogą (moi najlepsi kumple "przyjaciele" wyjechali z tego kontynentu i nie wiem kiedy powrócą, mam tylko z nimi kontakt mailowy). Nie mozesz odciać się od kumpli bo jej się oni nie podobają - sory taka prawda
Zakochałeś sie po uszy, świata po za nią nie widzisz, minie Ci z czasem, różowe okularki spadną i zobaczysz świat w innej barwie - rzeczywistość
Co do kumpli - kurcze normalnie toczka w toczke to samo, niestey sam sobie musisz uzmysłowić że każdy wkońcu pójdzie swoją drogą (moi najlepsi kumple "przyjaciele" wyjechali z tego kontynentu i nie wiem kiedy powrócą, mam tylko z nimi kontakt mailowy). Nie mozesz odciać się od kumpli bo jej się oni nie podobają - sory taka prawda
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Oj stary, zupelnie zle podejscie jesli chodzi o kumpli. Jak sie troche zastanowisz, to sam dojdziesz do wniosku, ze ONA nie ma prawa wybierac Ci kolegow. Moze ich nie lubic. Ale nie moze Ci zabronic sie z nimi kumplowac. Co z tego, ze niedlugo moga wyjechac, czy cos, skoro TERAZ SA? Az strach pomyslec... co z kolezankami? Jak tylko sie dowie, ze jakas masz to natychmiast ja lokalizuje i zakopuje w ogrodku?
Przejdzie Ci to zauroczenie, emocje opadna, i jak jestes troche rozumny, to sie czegos nauczysz.
Przejdzie Ci to zauroczenie, emocje opadna, i jak jestes troche rozumny, to sie czegos nauczysz.
A gdy dorosne, chce zostac owocem jogobelli...
- Machiaveli
- Bywalec
- Posty: 37
- Rejestracja: 14 cze 2007, 10:58
- Skąd: St. Petersburg
- Płeć:
Ardaniss pisze:Az strach pomyslec... co z kolezankami? Jak tylko sie dowie, ze jakas masz to natychmiast ja lokalizuje i zakopuje w ogrodku?
Przejdzie Ci to zauroczenie, emocje opadna, i jak jestes troche rozumny, to sie czegos nauczysz.
Jest tak jak mówisz. Nie mam prawa mieć koleżanek. Ona zaś nie ma prawa zawierać koleżeńskich układów z facetami. Nie dopuszczamy nikogo z zewnątrz.
To nie jest zauroczenie. Jedno jej skinienie, a skoczyłbym w Ogień.
- Wujo Macias
- Maniak
- Posty: 750
- Rejestracja: 24 paź 2006, 05:06
- Skąd: 3miasto
- Płeć:
Machiaveli pisze:Ardaniss pisze:Az strach pomyslec... co z kolezankami? Jak tylko sie dowie, ze jakas masz to natychmiast ja lokalizuje i zakopuje w ogrodku?
Przejdzie Ci to zauroczenie, emocje opadna, i jak jestes troche rozumny, to sie czegos nauczysz.
Jest tak jak mówisz. Nie mam prawa mieć koleżanek. Ona zaś nie ma prawa zawierać koleżeńskich układów z facetami. Nie dopuszczamy nikogo z zewnątrz.
To nie jest zauroczenie. Jedno jej skinienie, a skoczyłbym w Ogień.
Fakt, niektorym zwiazkom bardzo pasuje taki uklad. NIelicznym, ale jednak.
Mialem podobnie, choc nie tak drastycznie i bylo w sumie fajnie. Ale jesli kiedykolwiek zwiaze sie z kims, to nie mam zamiaru powtorzyc schematu "tylko ja i ona". Bo to nie jest zdrowe.
Ile Wy macie lat?
"księżycówka, napisałem Ci priva"
Machiaveli pisze:Nie mam prawa mieć koleżanek. Ona zaś nie ma prawa zawierać koleżeńskich układów z facetami. Nie dopuszczamy nikogo z zewnątrz.
To nie jest zauroczenie. Jedno jej skinienie, a skoczyłbym w Ogień.
prawdę mówiąc, IMO to przesada
http://www.facebook.com/LKSPogonLwow
Reaktywowany w 2009 r. Razem przywróćmy świetność tej historycznej drużynie!
http://www.piotrlabuz.pl/
http://michalpasterski.pl/
http://www.mateuszgrzesiak.pl/
Reaktywowany w 2009 r. Razem przywróćmy świetność tej historycznej drużynie!
http://www.piotrlabuz.pl/
http://michalpasterski.pl/
http://www.mateuszgrzesiak.pl/
ojojojoj skad ja to znam....troche sie kisiłam w takim zwiazku...wiadomo na początku super fajnie, tylko my, wspolne wypady, niekonczące sie rozmowy......czas wciąz płynął za szybko....az pewnego dnia powiedziałam, że mam inne plany na wieczor spotykam sie ze znajomymi i od tego dnia wiedziałam ze albo on, albo znajomi.....i od razuu wiedziałam "oj kochany nie ze mna te numery", wbrew niemu spotykałam sie z innymi ludzmi za kazdym razem słysząc ze skoro musze sie spotykac z innymi to znaczy ze on juz mi nie jest potrzebny...biedak nie rozumiał ze swiat to nie tylko my....
dzięki temu związkowi nauczyłam sie wiele...poznałam siebie i wiem jak sie nie zachowywac:)
Pewnie któregos dnia zauroczenie minie..... mogłabym powiedzieć ze są ludzie którym taki zwiazek hermetycznie zamkniety odpowiada, ale z tego co pisze autor topicu to on sie do tych osób nie zalicza!
dzięki temu związkowi nauczyłam sie wiele...poznałam siebie i wiem jak sie nie zachowywac:)
Pewnie któregos dnia zauroczenie minie..... mogłabym powiedzieć ze są ludzie którym taki zwiazek hermetycznie zamkniety odpowiada, ale z tego co pisze autor topicu to on sie do tych osób nie zalicza!
- slonko 105
- Bywalec
- Posty: 43
- Rejestracja: 08 cze 2007, 09:33
- Skąd: z domku :)
- Płeć:
kml pisze:Zakochałeś sie po uszy, świata po za nią nie widzisz, minie Ci z czasem, różowe okularki spadną i zobaczysz świat w innej barwie - rzeczywistość
Dokładanie.
Jak dla mnie taki związek jest chory. Partnerowi/partnerce moga nie odpowiadac Twoi znajomi, ale musi zaakceptowac to, ze sa to Twoi przyjaciele, że łączy Cię z nimi wieloletnie zażyłość. Bycie z drugą osobą nie może ograniczać się tylko do relacji "Ty i ja". W związku kazda z osoób powinna mieć czas także dla siebie, dla swoich znajomych. Nie nalezy poświęcać całego swojego życia drugiej osobie, trzeba mieć także swoją odskocznie, bo co będzie gdy nagle jej się znudzisz? ona stwierdzi, że już nie chce z Tobą być? Chyba nie chcesz zostać potem sam na lodzie?
Wiadomo, że z czasem rozchodza się drogi z przyjaciółmi, rzadziej się z nimi widuje, czy rozmawia. Zawsze jednak to beda przyjaciele, którym mimo, że się poświęca mniej czasu (bo to logiczne), warto czasem wyjść na spacer, piwo aby obgadać problemy.
"Dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz.
Dzisiaj mnie pragniesz, jutro się wstydzisz"
Dzisiaj mnie pragniesz, jutro się wstydzisz"
- unlucky_sink
- Maniak
- Posty: 739
- Rejestracja: 06 maja 2005, 15:42
- Skąd: ...
- Płeć:
bzdura-miłość do rodziców? psa, kota? jaka milosc zostaje? opuszczą, a może i nie-niestety,ale stosunki z przyjaciółmi też trzeba pielęgnować .Machiaveli pisze:wciąż powtarza, że oni wszyscy mnie opuszczą, że takie jest życie. Zostaje tylko Miłość.
skonczysz jak werter pewnie...Machiaveli pisze:Czy ten mój romantyzm to nie jest przypadkiem przesada?

"Mężczyzna kolo 30 czy 40 nie wiąże się z mlodszą kobietą dla jej jędrnego ciala i przeklutego języka. To czysta propaganda. Wiąże się z nią, by móc stać się tym,kto spieprzy jej życie." T. Parsons
Re: Boję się własnej Kobiety.
Machiaveli pisze:K
Jestem świadomy własnej zdrady. Swoje obawy, swoją złość? wolę oddać innym - nie Jej. Wszystko to jednak ma odwrotny skutek. Cały ten mój problem to kwestia... uczucia. Ja... wciąż o niej myślę... przed snem, w śnie, nad ranem, kiedy jem śniadanie, kiedy pracuję, kiedy czytam, kiedy słucham muzyki... Ona wciąż powraca. Wypełnia moją istotę. Teraz na dodatek przeżywamy rozłąke. Wciąż dzwoni.. wciąż mówi.. a ja tylko słucham. Nie potrafię tego co czuję zamienić na słowa. Nie słyszę tego co chcę usłyszeć, ale samo uczucie, że Ona do mnie mówi sprawia, że wychodzę z ciemności. Cóż... ona za kilka dni wróci. Będę chyba musiał powiedzieć jej, że nie wyobrażam sobie bez niej życia. Boję się pustki; a doskonały na tyle nie jestem, aby oddawać mi życie.
Czy ktoś z Was czuję coś podobnego? Czy ten mój romantyzm to nie jest przypadkiem przesada? Ta miłość wypełnia cały mój umysł. Nie potrafię się wyluzować. Nie potrafię brać jej na dystansie. Kiedy się kłócimy? Kiedy Ona jest na mnie zła? Połykam serce na myśl, że Ona mnie kiedyś będzie miała w końcu dość. Chciałem być pasterzem, a jestem jak owca.
Nawet nie wyobrazasz sobie ile człowiek potrafi zniesc - przetrzymac , Młodzi jestescie , wiele sie jeszcze w waszym zwiazku zmieni , nastapią inne relacje inne postrzeganie itd. Zmiany u mnie trwały 20 lat , w drugim zwiazku 5 lat , skoro ja to potrafie przetrzymac -Ty też !
Problem jest tylko jeden - czy Ona bedzie gotowa na owe zmiany
- joj_sport87
- Maniak
- Posty: 514
- Rejestracja: 03 sie 2006, 23:30
- Skąd: Zamość
- Płeć:
ja tez swego czasu mialem prawie, ze tak samo - nie widzialem swiata poza swoja dziewczyna. Tez jestem lwem, ale czasami to nie odgrywa zadnej roli, bo nie zawsze mozna byc pewnym siebie.
Tez mialem dosyc kumpli, nie spotykalem sie z nimi i to byl WIELKI blad. Niedlugo przejrzysz na oczy i wszystko wroci do normy. Miej tylko nadzieje ze obudzisz sie wczesniej niz ja i nie bedzie jeszcze za pozno. Nie odwracaj sie, ani nie olewaj towarzyszy. Pamietaj - kumple i przyjeciele nie odchodza, a kobieta tak...
Tez mialem dosyc kumpli, nie spotykalem sie z nimi i to byl WIELKI blad. Niedlugo przejrzysz na oczy i wszystko wroci do normy. Miej tylko nadzieje ze obudzisz sie wczesniej niz ja i nie bedzie jeszcze za pozno. Nie odwracaj sie, ani nie olewaj towarzyszy. Pamietaj - kumple i przyjeciele nie odchodza, a kobieta tak...
Badz soba. Nie badz z kobieta ktorej sie boisz. Nie na tym polega zwiazek zeby sie bac ze sie zwiazek skonczy. Ja sie tego nauczylem po kilkumiesiecznym rozstaniu - kiedys sie balem ze nie bedziemy razem, teraz jak pomysle to sie z tego smieje
a moze nawet ciesze
tak jest o wiele lepiej
mowie Ci 
"Jest taka cierpienia granica, za ktora sie usmiech pogodny zaczyna...Hyhy "
hyhy e(L)o
hyhy e(L)o
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 140 gości