Samotność = ułomność??

Zagadnienia związane ze sferą uczuciową, a także z problemami dotyczącymi tematów miłosnych oraz kontaktów emocjonalnych z płcią przeciwną.

Moderator: modTeam

Awatar użytkownika
Koko
Weteran
Weteran
Posty: 1105
Rejestracja: 25 gru 2004, 00:31
Skąd: Małopolska
Płeć:

Postautor: Koko » 16 cze 2007, 01:54

Mona pisze:Jakikolwiek stan, dzięki któremu zrealizujemy swoje potrzeby jest naturalny dla nas, bo jest wybór, a skoro taki wybraliśmy, a nie inny...

Nie w podanym przeze mnie zestawieniu, czasoprzestrzeń, w której przebywam, a porządek społeczny.

Chciałabym jeszcze przypomnieć jeden temat: http://www.agnieszka.com.pl/forum_php/v ... php?t=7370
Wiem słowo jak krem
krem na zmarszczki w mojej głowie.
Awatar użytkownika
tank girl
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 483
Rejestracja: 21 gru 2005, 06:47
Skąd: inąd
Płeć:

Postautor: tank girl » 16 cze 2007, 09:35

shaman pisze:Z kim ja mogę się nie zgadzać... -_-
Mimo wszystko, wydaje mi się, że Twoja diagnoza, jak i zawarte w niej insynuacje (a fe) nie tyczą się społeczeństwa jako takiego, ale zawężonego do ludzi o poglądach... konserwatywnych? zaściankowych?

A myślisz, że jaka jest większość naszego sfołeczeństwa? Wyzwolona duchowo, rozbuchana intelektualnie i myśląca samodzielnie? :>

[...]Oraz do określonego pokolenia (powiedzmy: moich rodziców). Bo moje pokolenie w przytłaczającej większości nie ma nic przeciwko singlom, niezależnie od wieku. Pomijając wywołane przez Ciebie kwestie religijności, wieku... Tu też panuje pełna swoboda. I to nie jest kwestia otoczenia (moje a Twoje). Głęboko w to wierzę.

A ja nie wierzę. Ja widzę :/

shaman pisze:Podsumowując: moim zdaniem już się zmieniło. Przynajmniej w moim pokoleniu.

Pozory mylą. A pod powierzchnią tolerancji i wyzwolenia kryje się to samo, koserwatywne, skażone prowincjonalnymi przesądami wnętrze... :/

shaman pisze:A ono umrze później, niż reszta, więc bardziej się liczy <evilbat>

Teraz to żeś dał do pieca! <lol>
Umrze później, więc bardziej się liczy..? :> Trudno o bardziej kuriozalne, a zarazem błędne kryterium :| Przyjmij do wiadomości - wprawdzie młody wiek wiąże się z dużą ilością potencjalnych szans, ale szanse to jeszcze nie wszystko. Bynajmniej! Szansa nie jest równoznaczna z faktycznym sukcesem. A intelektualno-fizyczna degeneracja najmłodszych pokoleń to smutny fakt 8)

Mysiorek pisze:Zgodzę się z tym, pod warunkiem, że jest istotą społeczną. Wielu "po" jest jednostkami aspołecznymi, w takim razie - NIE chcą dzielić NA STAŁE życia z kimkolwiek :)

Prawda. Brudy tego świata potrafią uczynić z osoby bardzo przyjaznej i otwartej jednostkę izolującą się od reszty. Bo aspołeczność to chyba niewłaściwe określenie. Izolując się, czy nie, wielu samotników tęskni w skrytości za Nieosiągalnym :)

pani_minister pisze:Tyle osób powtarza bezrefleksyjnie ten truizm, a każdego dnia widać, jak bardzo staramy się innych nie dopuścić do siebie.

Fakt. Rozwój technologiczny sprawia, że ochrona własnej prywatności jest w dzisiejszych czasach trudniejsza niż tych 20 lat temu. Ale nieporządana obecność innych to nie to samo, co bliskość, inspiracja i zrozumienie, jakiego zwykle pragną ludzie :)

pani_minister pisze:Ostatnio jechałam autobusem, w którym było ze 20-25 osób i w chwili, kiedy uświadomiłam sobie porządnie ich obecność, gdy dotarło do mnie, że z każdym z nich mogłabym osiągnąć poziom bliskości porównywalny z tym, który osiągnęłam ze Suońcem, własną matką czy najlepszą przyjaciółką, że każdy z nich ma do zaoferowania całą swą osobę i ogrom możliwości - poczułam się potwornie osaczona.

Uczucie, które Cię dopadło to złudzenie. To nie jest tak, że z każdym można nawiązać autentyczny, bliski kontakt emocjonalno-intelektualny. Oczywiście zależy to od interesującego nas stopnia bliskości. I poziomu, na którym sami operujemy. O ile nie jest to jednak poziom absolutnie podstawowy, spotkania z ludźmi myślącymi podobnie są rzadkie i przez to bardzo cenne.

pani_minister pisze:Ach <aniolek> [Japończycy -] specjaliści od samotności w tłumie, wydzielania prywatności wbrew kłodom rzeczywistości rzucanym pod nogi. Tym niemniej mam wrażenie, że rzecz jest przede wszystkim o tęsknocie, samotność to tylko dodatek.

Tęsknota i samotność łączą się dość ściśle. A w tym konkretnym przypadku, czyż tęsknota pięknej kurtyzany nie ma swego źródła w samotności właśnie? :>

Mona pisze:Jakikolwiek stan, dzięki któremu zrealizujemy swoje potrzeby jest naturalny dla nas, bo jest wybór, a skoro taki wybraliśmy, a nie inny... :)

Z tym, że jak dla mnie, jest to wybór wtórny. Bo kto wybrałby samotne życie, mając sposobność bycia z kimś fascynującym? Ten wybór polega raczej na tym, że człowiek decyduje się być sam, rezygnując z towarzystwa osób przypadkowych i nie spełniających kryteriów, jakie wyznaczył.

Mysiorek pisze:ja mówię o innej samotności, o tej prawdziwej, gdy nic nie musisz :)

Prawda, samotność uwalnia człowieka od wielu obowiązków i otwiera wiele możliwości. Ale samotność to nie tylko "nie muszę". To również "nie mogę".
I niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda, dla katów, szpiclów, tchórzy... :] (Zbigniew Herbert)
Awatar użytkownika
mrt
Weteran
Weteran
Posty: 3354
Rejestracja: 31 lip 2004, 22:44
Skąd: Wawa
Płeć:

Postautor: mrt » 16 cze 2007, 10:27

tank girl pisze:Bo kto wybrałby samotne życie, mając sposobność bycia z kimś fascynującym?
Ktoś cholernie zasadniczy, kto wcześniej postanowił być sam i jest konsekwentny.
tank girl pisze:Izolując się, czy nie, wielu samotników tęskni w skrytości za Nieosiągalnym
Pewnie tak, ale wolą tęsknotę za tym Nieosiągalnym niż samo Nieosiągalne. Bo może właśnie to ustawili jako sedno swojego bycia. I być może to pozwala im np. tworzyć, myśleć tak a nie inaczej, pozostawać na pozycji obserwatora.

[ Dodano: 2007-06-16, 10:29 ]
tank girl pisze:A w tym konkretnym przypadku, czyż tęsknota pięknej kurtyzany nie ma swego źródła w samotności właśnie?
Samotność może wynikać z potrzeby odczuwania tęsknoty - wtedy jest to niejako pozytywna samotność, a odwrotna - negatywna, bo wymuszona.

[ Dodano: 2007-06-16, 10:38 ]
tank girl pisze:A myślisz, że jaka jest większość naszego sfołeczeństwa? Wyzwolona duchowo, rozbuchana intelektualnie i myśląca samodzielnie?
Ja już od dawna postrzegam społeczeństwo (każde) jak mrowisko. Liczy się funkcjonalność, dlatego inne rzeczy nie mają znaczenia i nie istnieją. To, że ktoś się ukulturalnia i czyta książki, oznacza tylko tyle, że ładuje akumulatory, aby móc prawidłowo nadal spełniać swoją funkcję w pracy, w domu, bloku i jako obywatel. Bo ludzie tak naprawdę nie żyją intelektualnie, lecz wegetują, a im bardziej ktoś naciska, że praca to on i spędza w korporacji 20 godzin na dobę, tym bardziej jest bezmyślną mrówką. Jak u mnie w pracy. Jedyną wartością jest wynik finansowy, a wszyscy tyrają na ten wynik i zasuwają jak w fabryce. I każdemu się wydaje, że jest mądry, zdolny, z potencjałem, interesujący i firma go dlatego kocha. A dla firmy nie liczy się on, tylko jego efektywność - liczba, która stanowi element na drodze do wykręcania wyniku.

Elementy społeczeństwa nie myślą, one spełniają swoją funkcję. Mało kto nie wsiadł do tego pociągu. Ale też jest i druga strona medalu - nie wsiadł, ale korzysta z tego cyrku jak najbardziej. Pasożytuje jednym słowem, na tym, że mrówki zasuwają. Ktoś przecież, do cholery, musi tyrać w tym wszystkim <aniolek>
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 16 cze 2007, 12:55

tank girl pisze:Pozory mylą. A pod powierzchnią tolerancji i wyzwolenia kryje się to samo, koserwatywne, skażone prowincjonalnymi przesądami wnętrze...

Więc po prostu ja trafiam wybitnie często na ich przeciwieństwa :-) Szczęściarz ze mnie. Ale to jeden typ. Drugi opisałaś powyżej. Trzeci opisała mrt. I myślę, że taka typologia jest coraz bliższa kompletności. Cały czas mówię o rocznikach 71'-86' (pi razy drzwi)
neo7
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 334
Rejestracja: 08 cze 2007, 22:18
Skąd: ze 100-licy
Płeć:

Postautor: neo7 » 16 cze 2007, 14:07

Koko pisze:Prościej: mówię komuś dzień dobry, jeśli ten ktoś nada mi podmiotowość odpowie na moje powitanie, jeśli zaś mi jej nie nada, znaczy, że lubię gadać z powietrzem


A jakie to ma w gruncie rzeczy znaczenie, czy ktoś ci odpowie na "dzień dobry", że niby nada Ci podmiotowość? Ty już w tej chwili jesteś podmiotem, jesteś a raczej możesz być całym światem dla siebie, wychodzę tutaj z założenia, że rodzimy sie sami (pomijając bliźniaków jednojajowych itp. :) ) i umieramy sami. To my tworzymy swój świat, a inni ludzie są istotami, od których możemy się ewentualnie czegoś nauczyć.
Ostatnio zmieniony 16 cze 2007, 15:26 przez neo7, łącznie zmieniany 2 razy.
sometimes saying nothing says all
soulvibrates
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 187
Rejestracja: 19 lis 2006, 11:05
Skąd: skatowni
Płeć:

Postautor: soulvibrates » 16 cze 2007, 14:08

Mam podobne zdanie jak c-f.Nie czuje sie ulomna z tego powodu, ze jestem sama,i nie jestem samotna tylko wlasnie sama.Bez chlopa po prostu.Wczesniej juz napisalam ze jest czasmi zle,i fajnie by bylo miec kogos przy sobie,ale posiadanie faceta nie jest moim priorytetem w zyciu.Nie mam potrzeby aby realizowac sie w roli matki i zony.Wole to robic w pracy ,nauce moich pasjach czy hobby.
Awatar użytkownika
Koko
Weteran
Weteran
Posty: 1105
Rejestracja: 25 gru 2004, 00:31
Skąd: Małopolska
Płeć:

Postautor: Koko » 16 cze 2007, 14:49

neo7 pisze:Ty już w tej chwili jesteś podmiotem, jesteś a raczej możesz być całym światem dla siebie,

Uprasza się o czytanie ze zrozumieniem :|
Przeczytaj raz jeszcze moją wypowiedź, później kilka następnych, jak choćby Marty i może zakumasz. Po drodze proponowałabym jeszcze odwiedzić podanego przeze mnie linka.

soulvibrates pisze:Wole to robic w pracy ,nauce moich pasjach czy hobby.

Fajnie, tylko utrzymujesz to wszystko bardziej w tonie usprawiedliwienia niż przekonań.
Nikt Ci nie każe być żoną czy matką, co nie zmieniu faktu, że myślę jeszcze zmienisz zdanie. Przez chłopa właśnie.
Wiem słowo jak krem

krem na zmarszczki w mojej głowie.
Awatar użytkownika
pani_minister
Administrator
Administrator
Posty: 2011
Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: pani_minister » 16 cze 2007, 15:28

Koko pisze:Bo w tym truiźmie wcale o to nie chodzi.

Z tym truizmem jest jak z tą rzeką, co się dwa razy do niej nie wchodzi: z lekka okaleczony został. I kiedy słyszę go po raz kolejny, zwykle wyraźnie widzę w tle wypowiedzi nie to, co Ty opisałaś, ale właśnie stan naturalny i pierwotny pierwowzór.

Mysiorek pisze:Realizujesz TYLKO w tym przypadku, gdy chcesz żyć. Tu i Teraz i z Tymi

Nie tylko. Niektórzy potrzeby mają inaczej poukładane i na przykład wystarcza im samo Tu. Albo Ten/Ta, a resztę ignorują. Selekcjonują sobie elementy układu istotne, resztę pomijając, niech będzie jaka bądź. I nie zapominałabym, że niektórzy nie chcą żyć wolicjonalnie, że to tak określę, po prostu życie się im jakoś przydarza. I też się jakoś sami dla siebie realizują.
tank girl pisze:Uczucie, które Cię dopadło to złudzenie

Wszystko jest złudzeniem :] Ale uczucia akurat najbardziej realnym. I konkretu tego uczucia nie podważysz, jest dla mnie dotykalne jak kamień czy drzewo.
tank girl pisze:To nie jest tak, że z każdym można nawiązać

Pewnie, że można. Tylko się nam nie chce zwykle. A nie chce się, bo społeczni (mentalnie, nie organizacyjnie) nie do końca jesteśmy, wolimy siebie od innych.
tank girl pisze:spotkania z ludźmi myślącymi podobnie są rzadkie i przez to bardzo cenne.

Myślący podobnie są dość nudni. Myślący odmiennie to majątek :] I nie należy zapominać o nie-myślących, też bywają ciekawi.
tank girl pisze:Ale nieporządana obecność innych

Właśnie o to mi chodzi. Dlaczego jest niepożądana? Dlaczego nie chcemy innych, skoro niby społeczni jesteśmy? A tu kopytami się zapieramy, żeby ich do światka wewnętrznego nie wpuścić - a wpuszczonych zdystansować.
tank girl pisze:Tęsknota i samotność łączą się dość ściśle

Tak. Jeżeli zaistnieje samotność, może powstać tęsknota lub nie, jednocześnie tęsknota powstanie wtedy i tylko wtedy, gdy wcześniej powstała samotność. Ciągle pozostaje jednak ta opcja, kiedy samotność zaistnieje - ale zajdzie ta opcja po "lub", kiedy tęsknoty brak. I to jest porządna samotność, a nie li tylko osamotnienie. A jednoczesnie wszystko to pozostaje cholernie niewyraźne przy próbach określenia, bo najczęściej mamy na myśli jedno i to samo, używając zamiennie słów tęsknota, osamotnienie, samotność. Misz masz semantyczny, jak zwykle gdy przychodzi do uczuć.
tank girl pisze:To również "nie mogę".

Takie "nie mogę" zachodzi przy każdym wyborze - bo nie możesz zwykle wybrać wszystkich dostępnych opcji. Jeśli wybierasz samotność (w sensie bez człowieka obok) - nie możesz jednocześnie wybrać związku. Jeśli wybierasz samotność w związku - nie możesz fizycznie pozostawać osobna.

mrt pisze:Pasożytuje

Pasożyty też mają swoje funkcje :D Pozwalają na przykład mrówkom w ustaleniu własnej tożsamości na zasadzie przeciwieństwa. Dobra mrówka zwykle odczuwa dumę, że nie jest pasożytem, lecz praworządnym trybikiem z całą jego celowością :D
soulvibrates
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 187
Rejestracja: 19 lis 2006, 11:05
Skąd: skatowni
Płeć:

Postautor: soulvibrates » 16 cze 2007, 16:05

Koko pisze:Nikt Ci nie każe być żoną czy matką, co nie zmieniu faktu, że myślę jeszcze zmienisz zdanie.

o ta tematyke zahaczyla tank girl i tak mnie naszlo z tym wywodem , a co do zmiany zdania... modle sie aby to nigdy sie nie zmienilo :)
Koko pisze:Fajnie, tylko utrzymujesz to wszystko bardziej w tonie usprawiedliwienia niż przekonań.

nie to jest ton przekonan wlasnie :)
Awatar użytkownika
tank girl
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 483
Rejestracja: 21 gru 2005, 06:47
Skąd: inąd
Płeć:

Postautor: tank girl » 16 cze 2007, 17:21

mrt pisze:Ktoś cholernie zasadniczy, kto wcześniej postanowił być sam i jest konsekwentny.

Nie bardzo to sobie wyobrażam mimo wszytko. Samotność dla zasady. Gdy jest się zakochanym i nie ma żadnych przeszkód. To się chyba często nie zdarza.

mrt pisze:Pewnie tak, ale wolą tęsknotę za tym Nieosiągalnym niż samo Nieosiągalne. Bo może właśnie to ustawili jako sedno swojego bycia. I być może to pozwala im np. tworzyć, myśleć tak a nie inaczej, pozostawać na pozycji obserwatora.

Nieosiągalnego nie można zdobyć. Na tym polega właśnie jego Nieosiągalość. Nie jest to więc tak naprawdę wybór, tylko jedyna dostępna opcja (kompromis uczuciowy wyłączając).

mrt pisze:Samotność może wynikać z potrzeby odczuwania tęsknoty - wtedy jest to niejako pozytywna samotność, a odwrotna - negatywna, bo wymuszona.

Zgadza się. W tym konkretnym przypadku natomiast, kurtyzanę rozdzielono z jej kochankiem, jest więc to zatem samotność zdecydowanie negatywna. Co zresztą widać bardzo wyraźnie, kiedy ogląda się ten fragment.

mrt pisze:Ja już od dawna postrzegam społeczeństwo (każde) jak mrowisko. Liczy się funkcjonalność, dlatego inne rzeczy nie mają znaczenia i nie istnieją. To, że ktoś się ukulturalnia i czyta książki, oznacza tylko tyle, że ładuje akumulatory, aby móc prawidłowo nadal spełniać swoją funkcję w pracy, w domu, bloku i jako obywatel.

To z punktu widzenia tworu, jakim jest społeczeństwo. Z punktu widzenia jednostki zaś - niekoniecznie :)

Ludzie tak naprawdę nie żyją intelektualnie, lecz wegetują.

Dlaczego tak uważasz?

mrt pisze:Im bardziej ktoś naciska, że praca to on i spędza w korporacji 20 godzin na dobę, tym bardziej jest bezmyślną mrówką. Jak u mnie w pracy. Jedyną wartością jest wynik finansowy, a wszyscy tyrają na ten wynik i zasuwają jak w fabryce. I każdemu się wydaje, że jest mądry, zdolny, z potencjałem, interesujący i firma go dlatego kocha. A dla firmy nie liczy się on, tylko jego efektywność - liczba, która stanowi element na drodze do wykręcania wyniku.

Masz bardzo dużo racji, ale są różne rodzaje pracy. Nie każdy tyra dla bezdusznej, gargantuicznej korporacji. A i nawet tyrając dla takowej, można zachować indywidualność i spójność swoich celów. Wide np. różnego rodzaju prywatne firmy militarne zatrudniające ex-żołnierzy. Ci faceci całe życie poświęcają na trening i doskonalenie swoich umiejętności. Ich praca to oni. I uwielbiają ją. A że ktoś na tym zarabia grube miliony, to już inna rzecz.

mrt pisze:Elementy społeczeństwa nie myślą, one spełniają swoją funkcję. Mało kto nie wsiadł do tego pociągu. Ale też jest i druga strona medalu - nie wsiadł, ale korzysta z tego cyrku jak najbardziej. Pasożytuje jednym słowem, na tym, że mrówki zasuwają. Ktoś przecież, do cholery, musi tyrać w tym wszystkim <aniolek>

A i owszem. Ot, np. żony biznesmenów, którym czas mija na rozmyślaniach o tym, jaki zestaw wazoników podkreśli najlepiej charakter nowej półeczki ;d

Cóż, życie. Zawsze tak było i zawsze tak będzie :)

pani_minister pisze:Wszystko jest złudzeniem :] Ale uczucia akurat najbardziej realnym. I konkretu tego uczucia nie podważysz, jest dla mnie dotykalne jak kamień czy drzewo.

Może nieprecyzyjnie się wyraziłam. Uczucie jest jak najbardziej prawdziwe, ale jego źródło to złudzenie. Tak jak w przypadku stanów lękowych i myśli prześladowczych. Rejestrujesz coś, czego nie ma i to, czego nie ma wywołuje uczucia jak najbardziej prawdziwe i niepodważalne.

pani_minister pisze:
To nie jest tak, że z każdym można nawiązać

Pewnie, że można. Tylko się nam nie chce zwykle. A nie chce się, bo społeczni (mentalnie, nie organizacyjnie) nie do końca jesteśmy, wolimy siebie od innych.

Mówimy o dwóch różnych rzeczach. Nie każdy może nawiązać bliski duchowy, emocjonalny i intelektualny kontakt z każdym. Gdyby tak było różnice np. w wykształceniu nie stanowiłyby przeszkody w procesie wiązania się ludzi w pary. I co i rusz można by trafić na układy typu prosty robotnik emigrant + pani doktor filozofii. Tak się jednak nie dzieje.

pani_minister pisze:Myślący podobnie są dość nudni. Myślący odmiennie to majątek :] I nie należy zapominać o nie-myślących, też bywają ciekawi.

W dyskusji - tak. W życiu - nie do końca. Poza tym, napisałam: "myślący podobnie", nie zaś "identycznie". Myślę, że wiesz o czym mowa. Chodzi o stan nazywany nadawaniem na podobnej fali. Ale nie tylko o to. Ważne są bowiem także wspólne cele i podobna wizja życia. Maniak sportów extremalnych marzący o szalonych podróżach po świecie nie stworzy harmonijnego, duchowego związku z prostą krawcową z Kresów Wschodnich, której życie kręci się wokół rodziny i tego, co napisali w Tinie :)

pani_minister pisze:Właśnie o to mi chodzi. Dlaczego [obecność] jest niepożądana? Dlaczego nie chcemy innych, skoro niby społeczni jesteśmy? A tu kopytami się zapieramy, żeby ich do światka wewnętrznego nie wpuścić - a wpuszczonych zdystansować.

Bo bycie istotą społeczną nie zakłada braku prywatności, która również jest jedną z potrzeb podstawowych :)

Takie "nie mogę" zachodzi przy każdym wyborze - bo nie możesz zwykle wybrać wszystkich dostępnych opcji. Jeśli wybierasz samotność (w sensie bez człowieka obok) - nie możesz jednocześnie wybrać związku. Jeśli wybierasz samotność w związku - nie możesz fizycznie pozostawać osobna.

Chodzi mi o to, że częstokroć wybór samotności wynika z tego, że nikt odpowiedni się po prostu nie trafia. I wtedy staje się przed dylematem - być z kimkolwiek, czy być samemu. W tym sensie samotność wiąże się z niemożnością. I także w tym, że poziomy pozostają dostępne tylko dla tych, którzy są razem.
Ostatnio zmieniony 16 cze 2007, 17:50 przez tank girl, łącznie zmieniany 1 raz.
I niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda, dla katów, szpiclów, tchórzy... :] (Zbigniew Herbert)
Awatar użytkownika
pani_minister
Administrator
Administrator
Posty: 2011
Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: pani_minister » 16 cze 2007, 17:43

tank girl pisze:jego źródło to złudzenie

Obecność tych ludzi wokół mnie także była realna. Po prostu w którymś momencie tej obecności była dla mnie subiektywnie za dużo. Normalna reakcja, podobna na przykład tej, że w którymś momencie czujesz, że w pomieszczeniu jest dla Ciebie za jasno, mimo, że pięć minut wcześniej było ok.
tank girl pisze:Nie każdy może nawiązać bliski duchowy, emocjonalny i intelektualny kontakt z każdym

Ja wychodzę z założenia, że może. Tylko zwykle nie chce :] A co do tych par... nawet te, które już zaistniały, nie tak znowu często mają ten "bliski kontakt". A ogromnej większości ludzi po prostu się nie chce go nawiązywać i nie chcą nawet próbować. To tak, jak np. z robieniem pompek - większość ludzi (nie licząc tych poważnie ruchowo upośledzonych) jest w stanie wykonać z 20 pompek, nawet jeśli nie w danym momencie życia, to po dwóch tygodniach ćwiczeń na pewno. Jednocześnie większość tego nie robi. Nie dlatego, że nie potrafi, lecz dlatego, że nie chce.
tank girl pisze:Myślę, że wiesz o czym mowa.

Wiem, wiem. Tylko dla mnie amplituda tej "podobnej fali" jest ogromna :D

tank girl pisze:wybór samotności wynika z tego, że nikt odpowiedni się nie po prostu trafia

To żaden wybór wszak wtedy, lecz po prostu akceptacja stanu zaistniałego.
Awatar użytkownika
tank girl
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 483
Rejestracja: 21 gru 2005, 06:47
Skąd: inąd
Płeć:

Postautor: tank girl » 16 cze 2007, 17:57

pani_minister pisze:Obecność tych ludzi wokół mnie także była realna. Po prostu w którymś momencie tej obecności była dla mnie subiektywnie za dużo.

Aha. W takim razie źle Cię zrozumiałam. Mnie chodziło o iluzoryczność poczucia, że z każdym można nawiązać bliski i autentyczny kontakt.

pani_minister pisze:
Nie każdy może nawiązać bliski duchowy, emocjonalny i intelektualny kontakt z każdym

Ja wychodzę z założenia, że może. Tylko zwykle nie chce :]

A zatem każda z nas mówi o czym innym. Przy czym ja nie wychodzę z założenia, tylko wiem. Bo akurat jestem dość konkretnie zainteresowana tematem. Co oczywiście nie oznacza, że ze mną nie może być inaczej niż z większością ludzi.

A co do tych par... nawet te, które już zaistniały, nie tak znowu często mają ten "bliski kontakt". A ogromnej większości ludzi po prostu się nie chce go nawiązywać i nie chcą nawet próbować.

Prawda. Ja bym nawet powiedziała, że większość ludzi nie wie w ogóle, że coś takiego istnieje.

To tak, jak np. z robieniem pompek - większość ludzi (nie licząc tych poważnie ruchowo upośledzonych) jest w stanie wykonać z 20 pompek, nawet jeśli nie w danym momencie życia, to po dwóch tygodniach ćwiczeń na pewno. Jednocześnie większość tego nie robi. Nie dlatego, że nie potrafi, lecz dlatego, że nie chce.

Bynajmniej. Twoje porównanie może się odnosić do poziomu bardzo podstawowego. Bo owszem, jestem w stanie z niemal każdym szczerze i serdecznie porozmawiać. Jestem w stanie wysłuchać drugiego człowieka, a także opowiedzieć mu o sobie. Jestem w stanie uczynić jego sprawy moimi. Ale to nie jest autentyczna bliskość duchowo-emocjonalno-intelektualna. To zaledwie poziom bazowy. Grunt, na którym czasami powstają niezdobyte fortece :)
I niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda, dla katów, szpiclów, tchórzy... :] (Zbigniew Herbert)
Awatar użytkownika
lollirot
Weteran
Weteran
Posty: 3294
Rejestracja: 02 maja 2005, 00:52
Skąd: ...
Płeć:

Postautor: lollirot » 16 cze 2007, 18:12

nie czułam się ułomna będąc singlem O__o kwestia podejścia i tego, jak się najpierw człowiek sam ze sobą czuje, potem z innymi.
pan nie jest moim pasterzem
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 16 cze 2007, 18:17

tank girl pisze:firmy militarne zatrudniające ex-żołnierzy. Ci faceci całe życie poświęcają na trening i doskonalenie swoich umiejętności. Ich praca to oni. I uwielbiają ją. A że ktoś na tym zarabia grube miliony, to już inna rzecz.

Oczywiście, że można połączyć przyjemne z pożytecznym. Ale w tym przypadku może być i tak, że wciąż liczy się wynik, ilość zarobionych przez nich pieniędzy. Nieważne, że ktoś kocha swoją pracę, bo ona jest jednocześnie jego hobby czy "jedyną rzeczą, kórą tak naprawdę potrafi (kocha)". Przyjdzie ktoś lepszy i tak czy siak gorszy zostanie zwolniony, bez względu na jego miłość do pracy.

tank girl pisze:Jestem w stanie wysłuchać drugiego człowieka, a także opowiedzieć mu o sobie. Jestem w stanie uczynić jego sprawy moimi. Ale to nie jest autentyczna bliskość duchowo-emocjonalno-intelektualna. To zaledwie poziom bazowy. Grunt, na którym czasami powstają niezdobyte fortece

To niekoniecznie jest umiejętność, to może być równie dobrze cecha.
Awatar użytkownika
tarantula
Weteran
Weteran
Posty: 978
Rejestracja: 06 cze 2006, 18:50
Skąd: zoo
Płeć:

Postautor: tarantula » 16 cze 2007, 18:33

lollirot pisze:nie czułam się ułomna będąc singlem


Ile mialas wtedy lat? 20-19-18?W tym wieku to zadna sztuka nie czuc sie ulomnym z powodu bycia singlem.

[ Dodano: 2007-06-16, 18:41 ]
Dziwi mnie ,ze wszyscy na sile chca tu przekonac "singli" ,ze dobrze jest byc singlem.Jednemu jest z tym dobrze innemu nie.Jeden ma syndrom mnicha buddyjskiego, ktos inny mocno stadny.Nie wkladajmy wszystkich do jednego koryta bo czlowiek to jednak "zlozona" i "trudna" jednostka.Komus kto cale zycie byl sam jak np:Blazej na nic tego typu rady.Czy to jego wina czy zlosliwosc losu mniejsza z tym.Chodzi o fakt - zle mi bo jestem sam przez cale zycie nie przez miesiac,rok ,dwa.
"Babcia Weatherwax nigdy się nie gubiła.
Zawsze doskonale wiedziała, gdzie się znajduje,
czasem tylko nie była pewna, gdzie jest wszystko
inne."
Awatar użytkownika
przemek21
Bywalec
Bywalec
Posty: 55
Rejestracja: 02 maja 2007, 12:33
Skąd: Śląsk
Płeć:

Postautor: przemek21 » 16 cze 2007, 19:28

@tarantula

Jest tak ponieważ wiekszosc ma kogos i niema takich problemow z znalezieniem sobie kogos, zainteresowac kogos i dla nich wydaje sie to temat blachy, "wymyslony" a nawet "smieszny" i tak to tu jest traktowane przez osoby majace powodzenie u plci przeciwnej od dluzszego czasu... nierozumieja tych ktorzy nieumieja sobie nikogo znalezdz i nikogo niemieli...

I stad tez powstal ten temat.

Tak osoby samotne milosciowo sa spostrzegane...

Czytam tutaj tematy i dobzre to widac. Wystarczy poszukac podobnych topików.
Awatar użytkownika
pani_minister
Administrator
Administrator
Posty: 2011
Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: pani_minister » 16 cze 2007, 19:43

tank girl pisze:autentyczna bliskość duchowo-emocjonalno-intelektualna

Wychodzi głównie od Ciebie, nie jest stuprocentowo zależna od przymiotów drugiej osoby. Bliskość / zrozumienie / miłość jako uczucia nasze, własne, tak naprawdę pożywkę znaleźć mogą na gruncie wydawałoby się niepodatnym, ta pani krawcowa i podróżnik z Twojego przykładu mogą doskonale się porozumiewać, jeśli tego zapragną, bo bilet do Mongolii i roczna rozłąka nawet nie zarysuje porządnej bazy, kiedy raz już zostanie zbudowana. I to jest właśnie przytłaczające, jak w moim przykładzie z autobusem: potencjalność głębokiego kontaktu z każdym niemal. Bo czym my sie tak właściwie różnimy? Kilkoma połączeniami synaptycznymi. Jeśli jesteś w stanie kochać / rozumieć jedną osobę, jesteś w stanie zrobić to z każdym. Ale to już monstrualna perspektywa dla kogoś od dziecka karmionego ideą indywidualizmu, wyjątkowości i niepowtarzalności jednostki. I z wygody (albo i obaw, w moim przypadku to pewnie też ma wpływ) decydujemy się racjonować ten kontakt, w imię właśnie społecznych mechanizmów opisanych przez Koko. Bo społeczeństwo jako całość też żyje w kulcie lenistwa i ułatwiania sobie życia, większość wynalazków temu służy :]

A wspomniana przez Ciebie rozmowa to tylko naskórkowy kontakt, nawet jako baza nie zawsze się nadaje.
Awatar użytkownika
tarantula
Weteran
Weteran
Posty: 978
Rejestracja: 06 cze 2006, 18:50
Skąd: zoo
Płeć:

Postautor: tarantula » 16 cze 2007, 21:04

przemek21 pisze:Jest tak ponieważ wiekszosc ma kogos i niema takich problemow z znalezieniem sobie kogos, zainteresowac kogos i dla nich wydaje sie to temat blachy, "wymyslony" a nawet "smieszny" i tak to tu jest traktowane przez osoby majace powodzenie u plci przeciwnej od dluzszego czasu... nierozumieja tych ktorzy nieumieja sobie nikogo znalezdz i nikogo niemieli...


Ogolnie zgadzam sie z Toba, tylko:
przemek21 pisze:osoby majace powodzenie u plci przeciwnej


nie tyle powodzenie, co raczej to ,ze sa w zwiazkach.Poza tym masz racje <aniolek>
"Babcia Weatherwax nigdy się nie gubiła.

Zawsze doskonale wiedziała, gdzie się znajduje,

czasem tylko nie była pewna, gdzie jest wszystko

inne."
soulvibrates
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 187
Rejestracja: 19 lis 2006, 11:05
Skąd: skatowni
Płeć:

Postautor: soulvibrates » 16 cze 2007, 21:09

Popieram i tarantule i przemka21.Wydaje mi sie ,ze w tym topicu wypowiadaja sie ludzie przewaznie w zwiazkach.
tarantula pisze:Dziwi mnie ,ze wszyscy na sile chca tu przekonac "singli" ,ze dobrze jest byc singlem

Raczej,ze to wymyslony problem.
tarantula pisze:Chodzi o fakt - zle mi bo jestem sam przez cale zycie nie przez miesiac,rok ,dwa.

a co ze samotnoscia w zwiazku?
neo7
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 334
Rejestracja: 08 cze 2007, 22:18
Skąd: ze 100-licy
Płeć:

Postautor: neo7 » 16 cze 2007, 21:13

soulvibrates pisze:tarantula napisał/a:
Chodzi o fakt - zle mi bo jestem sam przez cale zycie nie przez miesiac,rok ,dwa.

a co ze samotnoscia w zwiazku?


Wówczas mówienie o tej relacji jako o związku jest nieporozumieniem. To nie jest wtedy żaden związek. Jest to raczej spędzanie czasu w swoim towarzystwie z określonych względów.
sometimes saying nothing says all
Awatar użytkownika
pani_minister
Administrator
Administrator
Posty: 2011
Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: pani_minister » 16 cze 2007, 21:18

tarantula pisze:Dziwi mnie ,ze wszyscy na sile chca tu przekonac "singli" ,ze dobrze jest byc singlem

Żadni wszyscy. Ja nie przekonuję Błażeja, że ma być mu dobrze, ale dlaczego nie wolno mi napisać, że jak byłam sama, to było mi dobrze? Bo teraz akurat nie jestem siglem? A 20 lat z kawałkiem przestaje się liczyć w chwili, gdy zacznę się z kimś zadawać?
Było mi dobrze samej. Teraz jest mi dobrze z kimś, może zostanę na tym etapie, a może znów będzie mi dobrze samej. Nie oznacza to, że każdy ma tak mieć, ale nie zgodzę się też z tezą, że samotni wypowiadający się tutaj mają ustalać jakąś powszechną normę. Bo wypowiadają się głównie Ci samotnością sfrustrowani. Sama napisałaś, że ludzie są różni.

A ja dodam jeszcze, że z tego, co widzę, ludzi, którzy dobrze radzą sobie sami, dobrze radzą sobie też z innymi. I może dlatego ci, dla których samotność nie jest dopustem bożym, łatwiej znajdują sobie partnerów.
Awatar użytkownika
tarantula
Weteran
Weteran
Posty: 978
Rejestracja: 06 cze 2006, 18:50
Skąd: zoo
Płeć:

Postautor: tarantula » 16 cze 2007, 21:20

pani_minister pisze:widzę, ludzi, którzy dobrze radzą sobie sami,


Co przez to rozumiesz?

Nie wiem jak inni ale ja dobrze sobie radze sama.Mam dobra prace ktora daje mi duzo satysfakcji i pozwala zyc na dobrym poziomie.Mam znajomych z ktorymi dobrze sie czuje,mam przyjaciol do ktorych moge zadzwonic o 3w nocy.Mam swoje zainteresowanie ktore pochlaniaja mi duzo wolnego czasu.To wszystko nie zmienia jednak tego ,ze czasem nachodzi mnie smutek ,ze fajnie byloby z kims byc.
"Babcia Weatherwax nigdy się nie gubiła.

Zawsze doskonale wiedziała, gdzie się znajduje,

czasem tylko nie była pewna, gdzie jest wszystko

inne."
Awatar użytkownika
Nola
Maniak
Maniak
Posty: 696
Rejestracja: 15 gru 2006, 21:55
Skąd: zachód
Płeć:

Postautor: Nola » 16 cze 2007, 21:27

pani_minister pisze:A ja dodam jeszcze, że z tego, co widzę, ludzi, którzy dobrze radzą sobie sami, dobrze radzą sobie też z innymi.


no bo jak komuś samemu z sobą jest dobrze, to znaczy, że lubi siebie. i tylko wtedy umie też dobrze żyć z innymi.

pani_minister pisze: I może dlatego ci, dla których samotność nie jest dopustem bożym, łatwiej znajdują sobie partnerów.


bo z takiego, któremu samotność doskwiera, frustracja wprost emanuje. rozpaczliwe szukanie partnera i ogromne ciśnienie "żeby nie być singlem" jest wyczuwane natychmiast i po prostu odstrasza.
Chaos is a friend of mine
soulvibrates
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 187
Rejestracja: 19 lis 2006, 11:05
Skąd: skatowni
Płeć:

Postautor: soulvibrates » 16 cze 2007, 21:27

tarantula pisze:Nie wiem jak inni ale ja dobirze sobie radze sama.Mam dobra prace ktora daje mi duzo satysfakcji i pozwala zyc na dobrym poziomie.Mam znajomych z ktorymi dobrze sie czuje,mam przyjaciol do ktorych moge zadzwonic o 3w nocy.Mam swoje zainteresowanie ktore pochlaniaja mi duzo wolnego czasu.To wszystko nie zmienia jednak tego ,ze czasem nachodzi mnie smutek ,ze fajnie byloby z kims byc.

Mam tak samo , i w sumie stwierdzam ze jestem przez to bycie sama silniejsza niz gdybym byla z kims bo nie rozczulam sie kiedy cos mi nie wyjdzie w zyciu zbieram sie po prostu i ide dalej bo jestem sama i nikt mnie dalej nie pociagnie przez zycie jak nie ja sama
Awatar użytkownika
pani_minister
Administrator
Administrator
Posty: 2011
Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: pani_minister » 16 cze 2007, 21:32

tarantula pisze:Co przez to rozumiesz?

Emocjonalną niezależność w samotności. Tak czysto rynkowo podchodząc do sprawy ludzie ciągną do osób, które wydają się niezależne (wystarczy zwykle się wydawać, nie musi to być autentyczne) - bo mniej inwestować w nie trzeba. Jeśli ktoś wywiera wrażenie osoby samowystarczalnej i nieobarczonej problemami, potencjalnym zainteresowanym łatwiej jest się zdecydować, bo mniej się starać wtedy trzeba; zamiast zajmować się czyimiś problemami jest szansa, że naszymi się ktoś zajmie, skoro własnych nie ma. Pozostaje pytanie, czy warto wiązać się z osobami, które inwestować nie chcą i starać się im też za bardzo nie chce :] Tym niemniej start jest wtedy łatwiejszy.
Awatar użytkownika
tarantula
Weteran
Weteran
Posty: 978
Rejestracja: 06 cze 2006, 18:50
Skąd: zoo
Płeć:

Postautor: tarantula » 16 cze 2007, 21:33

c-f pisze:bo z takiego, któremu samotność doskwiera, frustracja wprost emanuje


Bys sie zdziwila.Takie wlasnie pisanie swiadczy tylko o tym jakie jest rownouprawnienie pomiedzy zwiazkowcami i singlami.Jesli juz jest ktos singlem to:
-nie lubi siebie i zapewne powiesi sie przed ukonczeniem 40.
-nie radzi sobie z samym soba
-jest frustratem
-napewno jest pod "cisnieniem" wiec trzeba wiac od takiego bo jeszcze przy nas wybuchnie.

[ Dodano: 2007-06-16, 21:35 ]
pani_minister pisze:udzie ciągną do osób, które wydają się niezależne


Nie zgadzam sie.Mezczyzn taka kobieta wrecz przeraza.
"Babcia Weatherwax nigdy się nie gubiła.

Zawsze doskonale wiedziała, gdzie się znajduje,

czasem tylko nie była pewna, gdzie jest wszystko

inne."
nadia
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 419
Rejestracja: 18 lut 2007, 17:53
Skąd: ze wschodu
Płeć:

Postautor: nadia » 16 cze 2007, 21:35

pani_minister pisze:ak w moim przykładzie z autobusem: potencjalność głębokiego kontaktu z każdym niemal. Bo czym my sie tak właściwie różnimy? Kilkoma połączeniami synaptycznymi. Jeśli jesteś w stanie kochać / rozumieć jedną osobę, jesteś w stanie zrobić to z każdym.


Tak :] Ja tę potencjalność głębokiego kontaktu z każdym niemal, to odczuwam, ale jedynie w czasie mego upojenia alkoholowego. Wtedy wydaje mi się, że wszystkich rozumiem/kocham i vice versa....

To mówisz, że całkiem na trzeźwo jechałaś w tym autobusie, Ministrówno ? :D
Awatar użytkownika
pani_minister
Administrator
Administrator
Posty: 2011
Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: pani_minister » 16 cze 2007, 21:37

Chcesz powiedzieć, że przeciętny mężczyzna woli tę stereotypową panienkę tęskniącą w swej wieży do rycerza na białym rumaku?

Demonizujesz. Mężczyźni nie są aż tak fatalni.

[ Dodano: 2007-06-16, 20:40 ]
nadia pisze:To mówisz, że całkiem na trzeźwo jechałaś w tym autobusie

Kropli wódki, jak babcię kocham :D
I mi się nie wydawało, że ja ich kocham, ja od tej perspektywy uciekłam, gdzie pieprz rośnie :D Za mała na takie zabawy jestem, nie pomieściłabym tego (jeszcze?).
Ostatnio zmieniony 16 cze 2007, 21:42 przez pani_minister, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Nola
Maniak
Maniak
Posty: 696
Rejestracja: 15 gru 2006, 21:55
Skąd: zachód
Płeć:

Postautor: Nola » 16 cze 2007, 21:42

tarantula pisze:Takie wlasnie pisanie swiadczy tylko o tym jakie jest rownouprawnienie pomiedzy zwiazkowcami i singlami.


sama jestem singlem :D
tarantula pisze:Jesli juz jest ktos singlem to:
-nie lubi siebie i zapewne powiesi sie przed ukonczeniem 40.
-nie radzi sobie z samym soba
-jest frustratem
-napewno jest pod "cisnieniem" wiec trzeba wiac od takiego bo jeszcze przy nas wybuchnie.


ja tylko pisałam o określonym przypadku osoby,której z samotnością źle.na pewno jest sporo singli,którym żyje się fajnie i nie są oni wcale frustratami :)
Chaos is a friend of mine
soulvibrates
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 187
Rejestracja: 19 lis 2006, 11:05
Skąd: skatowni
Płeć:

Postautor: soulvibrates » 16 cze 2007, 21:43

pani_minister pisze:Chcesz powiedzieć, że przeciętny mężczyzna woli tę stereotypową panienkę tęskniącą w swej wieży na rycerza na białym rumaku?

Demonizujesz. Mężczyźni nie są aż tak fatalni.

tak dodatkowo wpatrzona w niego maslanymi oczetami i wzdychajaca do niego caly czas,musi byc jeszcze raczej niekoniecznie inteligentna byleby bylo co pokazac przez znajomymi jaka to oni fajna d.upe wyhaczyli

Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 158 gości