Małomówność i niesmiałość...
Moderator: modTeam
Małomówność i niesmiałość...
Witajcie. Od jakiegoś miesiąca czytam to forum a od jakichś 2 tygodni zastanawiam się nad założeniem tematu tutaj. Miałam nie pisać ale jednak robię to bo po dzisiejszym dniu załamałam sie totalnie i straciłam wiarę w siebie. Z resztą już nie pierwszy raz w moim życiu.
Problem może wydawać się błahy ale dla mnie wydaje się nie do przeskoczenia. Chodzi o moją nieśmiałość połączoną z małomównością, które skutecznie utrudniają mi tworzenie relacji i długotrwałych więzi z chłopakami. Nigdy nie miałam jeszcze chłopaka. Kiedyś w ogóle mi to nie przeszkadzało i mówiłam sobie, że przecież jestem młoda i jeszcze sobie kogoś znajdę. Teraz jednak coraz częściej mnie to dołuje bo kiedy w końcu udaje mi się trafić na chłopaka, któremu nie tylko ja się podobam, ale i on podoba się mnie to okazuje się, że nie potrafię tego pociągnąć dalej, rozwinąć i wszystko szlag trafia. Dany chłopak jest zainteresowany na początku ale z czasem mam wrażenie, że zaczyna chyba mieć dosyć i rezygnuje. Taką sytuację miałam dwa razy w przeciągu ostatnich miesięcy a jedna jeszcze trwa albo mi się wydaje że jeszcze trwa. Ja nastawiam sie zawsze na coś wspaniałego a potem jak nie wychodzi to przeżywam to tygodniami i załamuję się jeszcze bardziej.
Potrafi być tak, że prawie nic się nie odzywam kiedy spotkam się z osobami, które dobrze znam. Gdy spotkam się z jedną koleżanką (którą dobrze znam) to mogę gadać do woli, gdy jest ta sama koleżanka i jej chłopak to jest lepiej niż na początku ale i tak gorzej niż gdy tylko z nią, a gdy dojdzie jeszcze jeden chłopak to ja praktycznie milczę. Nie mam pojęcia z czego to wynika. No bo przecież znam te osoby więc nie jest to kwestia tego, że sie wstydzę. Czasem po prostu nie mam potrzeby mówienia albo wychodzę z założenia, że skoro oni gadają to ja już nie muszę i posłucham po prostu pod warunkiem, że jeszcze mnie dostrzegają a nie prowadzą tylko dialog między sobą i zachowują się tak jakby mnie nie było. Są sytuacje, że powiedziałabym coś ale wewnętrznie coś mnie powstrzymuje. Do tego czasem rodzi mi się podświadomie pytanie "po co?, przecież jak tego nie powiem to nic sie nie stanie". Niekiedy jak już się odezwę to mi przerywają a czasem czuję się trochę zdominowana w rozmowie bo inni cięgle nawijają i narzucają dany temat a ja nie mogę dojść do słowa.Sztuka konwersacji jest dla mnie jak czarna magia.
Do tego jeszcze dochodzi to, że jestem zamknięta w sobie i nie umiem swobodnie wyrażać swoich uczuć. Np. gdy się z czegoś cieszę to bardziej tak wewnętrznie. Nie uzewnętrzniam tego za bardzo. tak samo gdy mi się coś podoba. Czasem tak myślę, że ludzie mogą przez to pomyśleć, że nie doceniam czegoś czy też że wszystko mi jest obojętne albo że się wywyższam. Gdy jestem smutna to samo wychodzi tak, że zamiast smutnej miny, na twarzy mimowolnie pojawia się uśmiech a potem w domu sama ryczę w poduszkę (wewnętrzna reakcja obronna? na zasadzie jest mi smutno ale tak naprawdę to daje radę?"). Nie umiem płakać przy innych, gdy coś mnie zdenerwuje to nie okazuję tego jakoś bardzo. Gdy z boku sie na to patrzy to wygląda to tak, jakbym była na wszystko obojętna i zawsze taka sama.
No i jeszcze moje przejmowanie się najmniejszym ruchem innych ludzi :-/ To to juz jest paranoja. Gdy tylko widzę, że ktoś kjakoś mnie olewa to jeszcze bardziej zamykam się w sobie i milknę.
Zapytałam szczerze dobrej koleżanki co ona o tym myśli. Stwierdziła, że z boku to wygląda tak jakbym cały czas była spięta i że mówię straaaasznie mało i jej to nie przeszkadza bo mnie zna i wie, że umiem też dużo gadać, ale jak ktoś mnie nie zna to będzie mu to przeszkadzać.
No i dzisiaj to już przesadziłam :-/ Pojechaliśmy ze znajomymi nad wodę: ja, chłopak, z którym próbowałam stworzyć głębszą więź/jeszcze próbuję(?), koleżanka i jej chłopak i malutka siostra koleżanki. Już wczoraj postanowiłam sobie, że tym razem się rozgadam i będzie oki ale nic z tego nie wyszło. Na początku było w miarę ale potem zamilkłam jak zaczarowana i nawet koleżanka pytała mnie co się stało bo wyglądałam na smutną/obrażoną. A taki stan krytyczny był dlatego, że ten chłopak, z którym coś probuję zaczął się zachowywać zupełnie inaczej w stosunku do mnie niż jakiś miesiąc temu. Już nie zagadywał sam, nie proponował niczego. Zamiast tego wolał gadać tylko z moimi znajomymi. Najbardziej jednak mnie wkurzało to, że żartował sobie w najlepsze z moja koleżanką. To boli. Bo pomimo tego, że ona ma chłopaka to i tak przyciąga jak magnez innych chłopaków i często jest tak, że ja pozostaję niezauważona. Całą drogę powrotną milczałam, on sam nie zagadywał. Było widać, że jest wkurzony albo raczej, że ja już nic go nie obchodzę. Jeszcze pogadałam sobie z tym chłopakiem przez gg po tej całej naszej wycieczce i dobił mnie stwierdzeniem, że "ciężko z Tobą rozmawiać. nie lubię po prostu prowadzić monologów" w odpowiedzi na to czy już nie lubi ze mną rozmawiać. I jeszcze dodał "a dzisiaj to już była przesada". Do tego był oschły i rozmawiał ze mną na zasadzie "to twój problem i sama zdecydujesz czy coś z tym zrobisz" i rozłączył się w trakcie rozmowy
Wcześniej ta moja małomówność nie stanowiła dla mnie tak wielkiego problemu ale gdy raz po raz ktoś mi zaczął o tym mówić to problem się pojawił. Gdy widzę, że dla innych moja małomówność jest problemem, dla mnie też ona się nim staje. Coraz częściej słyszę na różnych spotkaniach "Czemu nic nie mówisz?", "Mów coś, mów" itd. Do tego dla wielu osób wyglądam na spiętą choć tutaj to tylko gdy jestem z osobami nowymi.
Już nie wiem co mam robić? Jak mam wyeliminować tą małomówność? Co zrobić by się otworzyć i stać się osobą gadającą? Jutro znów planują gdzieś jechać. Nawet nie wiem czy jestem zaproszona :-/ Przecież jak tak dalej pójdzie to zostanę starą panną bo co z tego, że podobno jestem ładna i sympatyczna skoro po jakimś czasie chłopak się zniechęca. O czym można ciągle nawijać?
Proszę doradźcie mi coś bo sama już nie daje rady. Jeszcze dodam, że przez gg zdarzało mi się usłyszeć od chłopaków, że dobrze im się zemną gada a jak mówię, że na żywo jest inaczej i że nieśmiała jestem to bagatelizują to i nie chcą mi wierzyć.
Problem może wydawać się błahy ale dla mnie wydaje się nie do przeskoczenia. Chodzi o moją nieśmiałość połączoną z małomównością, które skutecznie utrudniają mi tworzenie relacji i długotrwałych więzi z chłopakami. Nigdy nie miałam jeszcze chłopaka. Kiedyś w ogóle mi to nie przeszkadzało i mówiłam sobie, że przecież jestem młoda i jeszcze sobie kogoś znajdę. Teraz jednak coraz częściej mnie to dołuje bo kiedy w końcu udaje mi się trafić na chłopaka, któremu nie tylko ja się podobam, ale i on podoba się mnie to okazuje się, że nie potrafię tego pociągnąć dalej, rozwinąć i wszystko szlag trafia. Dany chłopak jest zainteresowany na początku ale z czasem mam wrażenie, że zaczyna chyba mieć dosyć i rezygnuje. Taką sytuację miałam dwa razy w przeciągu ostatnich miesięcy a jedna jeszcze trwa albo mi się wydaje że jeszcze trwa. Ja nastawiam sie zawsze na coś wspaniałego a potem jak nie wychodzi to przeżywam to tygodniami i załamuję się jeszcze bardziej.
Potrafi być tak, że prawie nic się nie odzywam kiedy spotkam się z osobami, które dobrze znam. Gdy spotkam się z jedną koleżanką (którą dobrze znam) to mogę gadać do woli, gdy jest ta sama koleżanka i jej chłopak to jest lepiej niż na początku ale i tak gorzej niż gdy tylko z nią, a gdy dojdzie jeszcze jeden chłopak to ja praktycznie milczę. Nie mam pojęcia z czego to wynika. No bo przecież znam te osoby więc nie jest to kwestia tego, że sie wstydzę. Czasem po prostu nie mam potrzeby mówienia albo wychodzę z założenia, że skoro oni gadają to ja już nie muszę i posłucham po prostu pod warunkiem, że jeszcze mnie dostrzegają a nie prowadzą tylko dialog między sobą i zachowują się tak jakby mnie nie było. Są sytuacje, że powiedziałabym coś ale wewnętrznie coś mnie powstrzymuje. Do tego czasem rodzi mi się podświadomie pytanie "po co?, przecież jak tego nie powiem to nic sie nie stanie". Niekiedy jak już się odezwę to mi przerywają a czasem czuję się trochę zdominowana w rozmowie bo inni cięgle nawijają i narzucają dany temat a ja nie mogę dojść do słowa.Sztuka konwersacji jest dla mnie jak czarna magia.
Do tego jeszcze dochodzi to, że jestem zamknięta w sobie i nie umiem swobodnie wyrażać swoich uczuć. Np. gdy się z czegoś cieszę to bardziej tak wewnętrznie. Nie uzewnętrzniam tego za bardzo. tak samo gdy mi się coś podoba. Czasem tak myślę, że ludzie mogą przez to pomyśleć, że nie doceniam czegoś czy też że wszystko mi jest obojętne albo że się wywyższam. Gdy jestem smutna to samo wychodzi tak, że zamiast smutnej miny, na twarzy mimowolnie pojawia się uśmiech a potem w domu sama ryczę w poduszkę (wewnętrzna reakcja obronna? na zasadzie jest mi smutno ale tak naprawdę to daje radę?"). Nie umiem płakać przy innych, gdy coś mnie zdenerwuje to nie okazuję tego jakoś bardzo. Gdy z boku sie na to patrzy to wygląda to tak, jakbym była na wszystko obojętna i zawsze taka sama.
No i jeszcze moje przejmowanie się najmniejszym ruchem innych ludzi :-/ To to juz jest paranoja. Gdy tylko widzę, że ktoś kjakoś mnie olewa to jeszcze bardziej zamykam się w sobie i milknę.
Zapytałam szczerze dobrej koleżanki co ona o tym myśli. Stwierdziła, że z boku to wygląda tak jakbym cały czas była spięta i że mówię straaaasznie mało i jej to nie przeszkadza bo mnie zna i wie, że umiem też dużo gadać, ale jak ktoś mnie nie zna to będzie mu to przeszkadzać.
No i dzisiaj to już przesadziłam :-/ Pojechaliśmy ze znajomymi nad wodę: ja, chłopak, z którym próbowałam stworzyć głębszą więź/jeszcze próbuję(?), koleżanka i jej chłopak i malutka siostra koleżanki. Już wczoraj postanowiłam sobie, że tym razem się rozgadam i będzie oki ale nic z tego nie wyszło. Na początku było w miarę ale potem zamilkłam jak zaczarowana i nawet koleżanka pytała mnie co się stało bo wyglądałam na smutną/obrażoną. A taki stan krytyczny był dlatego, że ten chłopak, z którym coś probuję zaczął się zachowywać zupełnie inaczej w stosunku do mnie niż jakiś miesiąc temu. Już nie zagadywał sam, nie proponował niczego. Zamiast tego wolał gadać tylko z moimi znajomymi. Najbardziej jednak mnie wkurzało to, że żartował sobie w najlepsze z moja koleżanką. To boli. Bo pomimo tego, że ona ma chłopaka to i tak przyciąga jak magnez innych chłopaków i często jest tak, że ja pozostaję niezauważona. Całą drogę powrotną milczałam, on sam nie zagadywał. Było widać, że jest wkurzony albo raczej, że ja już nic go nie obchodzę. Jeszcze pogadałam sobie z tym chłopakiem przez gg po tej całej naszej wycieczce i dobił mnie stwierdzeniem, że "ciężko z Tobą rozmawiać. nie lubię po prostu prowadzić monologów" w odpowiedzi na to czy już nie lubi ze mną rozmawiać. I jeszcze dodał "a dzisiaj to już była przesada". Do tego był oschły i rozmawiał ze mną na zasadzie "to twój problem i sama zdecydujesz czy coś z tym zrobisz" i rozłączył się w trakcie rozmowy
Wcześniej ta moja małomówność nie stanowiła dla mnie tak wielkiego problemu ale gdy raz po raz ktoś mi zaczął o tym mówić to problem się pojawił. Gdy widzę, że dla innych moja małomówność jest problemem, dla mnie też ona się nim staje. Coraz częściej słyszę na różnych spotkaniach "Czemu nic nie mówisz?", "Mów coś, mów" itd. Do tego dla wielu osób wyglądam na spiętą choć tutaj to tylko gdy jestem z osobami nowymi.
Już nie wiem co mam robić? Jak mam wyeliminować tą małomówność? Co zrobić by się otworzyć i stać się osobą gadającą? Jutro znów planują gdzieś jechać. Nawet nie wiem czy jestem zaproszona :-/ Przecież jak tak dalej pójdzie to zostanę starą panną bo co z tego, że podobno jestem ładna i sympatyczna skoro po jakimś czasie chłopak się zniechęca. O czym można ciągle nawijać?
Proszę doradźcie mi coś bo sama już nie daje rady. Jeszcze dodam, że przez gg zdarzało mi się usłyszeć od chłopaków, że dobrze im się zemną gada a jak mówię, że na żywo jest inaczej i że nieśmiała jestem to bagatelizują to i nie chcą mi wierzyć.
Dziewczyno, po pierwsze primo: nie załamuj się! Każdy z nas jest inny, niepowtarzalny, wyjątkowy. Ja swego czasu też miałem problemy, że nie potrafiłem zagadać w towarzystwie. Nie wiem, z czego to wynikało. W pewnym momencie samo się zmieniło i teraz zagaduję i rozmawiam bardzo chętnie. Choć czasem jeszcze czuję, że powiedziałbym coś, ale np. się boję (nie wiem czy to odpowiednie słowo)...
Pogadaj na temat tego problemu z najbliższymi. Zapytaj, czy widzą w tobie to samo np. w kontaktach z rodziną. Poproś ich o radę. Lilka, rozmowa nie boli, za to skutki braku rozmów - i owszem.
Życzę powodzenia!!! Będzie dobrze
Pogadaj na temat tego problemu z najbliższymi. Zapytaj, czy widzą w tobie to samo np. w kontaktach z rodziną. Poproś ich o radę. Lilka, rozmowa nie boli, za to skutki braku rozmów - i owszem.
Życzę powodzenia!!! Będzie dobrze
Dlaczego dziewczyny zawsze tak przeceniają wartość rozmowy?
Albo coś między wami iskrzy jako kobietą i mężczyzną albo nie i rozmowa nie ma tu nic do rzeczy.
Jeżeli dla mnie jakaś dziewczyna wpadnie w oko to szczerze mówiąc, ważne jest żeby nie zepsuła tego pierwszego wrażenia właśnie rozmową - gadając coś bez sensu. Lepiej żeby milczała, albo mówiła niewiele. Jeżeli coś ma być to jest od razu albo wcale.
Jeżeli tego gościa ciągnie do tej koleżanki to znaczy że ona mu sie bardziej podoba i tyle.
Rozmowa nie ma tu nic do rzeczy, w każdym razie w początkowej fazie tego rodzaju relacji.
Wiem, że dziewczyny potrafią gadać ze swoimi koleżankami całymi godzinami i pewnie dlatego taką zwracają uwagę na rozmowę - zresztą wiąże się to z budową kobiecego mózgu, który premiuje gadanie dodatkową porcją endorfin, ale to inny temat.
A jesteś zblokowana i nie potrafisz gadać bo po pierwsze:
- o czym miałabyś gadać, skoro nie jesteście na takim jeszcze poziomie intymności, żeby to miało głębszy sens,
- gadanie o głupotach raczej nie rozpali uczucia - przynajmniej nie słyszałem o takim zjawisku
- tremujesz się bo analizujesz każdą swoją myśl, czy to co powiesz będzie dostatecznie interesujące i nie spowoduje, że stracisz w jego oczach.
Jeżeli coś jest między danymi osobnikami to wszystko ptrzychodzi samo, jakoś naturalnie.
Jeżeli nie ma to jest właśnie tak jak opisała autorka topica.
To tyle ode mnie.
Albo coś między wami iskrzy jako kobietą i mężczyzną albo nie i rozmowa nie ma tu nic do rzeczy.
Jeżeli dla mnie jakaś dziewczyna wpadnie w oko to szczerze mówiąc, ważne jest żeby nie zepsuła tego pierwszego wrażenia właśnie rozmową - gadając coś bez sensu. Lepiej żeby milczała, albo mówiła niewiele. Jeżeli coś ma być to jest od razu albo wcale.
Jeżeli tego gościa ciągnie do tej koleżanki to znaczy że ona mu sie bardziej podoba i tyle.
Rozmowa nie ma tu nic do rzeczy, w każdym razie w początkowej fazie tego rodzaju relacji.
Wiem, że dziewczyny potrafią gadać ze swoimi koleżankami całymi godzinami i pewnie dlatego taką zwracają uwagę na rozmowę - zresztą wiąże się to z budową kobiecego mózgu, który premiuje gadanie dodatkową porcją endorfin, ale to inny temat.
A jesteś zblokowana i nie potrafisz gadać bo po pierwsze:
- o czym miałabyś gadać, skoro nie jesteście na takim jeszcze poziomie intymności, żeby to miało głębszy sens,
- gadanie o głupotach raczej nie rozpali uczucia - przynajmniej nie słyszałem o takim zjawisku
- tremujesz się bo analizujesz każdą swoją myśl, czy to co powiesz będzie dostatecznie interesujące i nie spowoduje, że stracisz w jego oczach.
Jeżeli coś jest między danymi osobnikami to wszystko ptrzychodzi samo, jakoś naturalnie.
Jeżeli nie ma to jest właśnie tak jak opisała autorka topica.
To tyle ode mnie.
sometimes saying nothing says all
neo7 pisze:Albo coś między wami iskrzy jako kobietą i mężczyzną albo nie i rozmowa nie ma tu nic do rzeczy.
chyba żartujesz To właśnie rozmowa, tak, rozmowa, tak wiele mówi o drugiej osobie. I jej sposób wypowiadania się. Autorka pisała o swej spinie w tej sytuacji i nieśmiałości, nie znaczy to przecież, że fajnej, interesującej konwersacji nie przeprowadzi, gdy stopniowo wyleczy się z w/w cech
http://www.facebook.com/LKSPogonLwow
Reaktywowany w 2009 r. Razem przywróćmy świetność tej historycznej drużynie!
http://www.piotrlabuz.pl/
http://michalpasterski.pl/
http://www.mateuszgrzesiak.pl/
Reaktywowany w 2009 r. Razem przywróćmy świetność tej historycznej drużynie!
http://www.piotrlabuz.pl/
http://michalpasterski.pl/
http://www.mateuszgrzesiak.pl/
TedBundy pisze:neo7 pisze:Albo coś między wami iskrzy jako kobietą i mężczyzną albo nie i rozmowa nie ma tu nic do rzeczy.
chyba żartujesz To właśnie rozmowa, tak, rozmowa, tak wiele mówi o drugiej osobie. I jej sposób wypowiadania się. Autorka pisała o swej spinie w tej sytuacji i nieśmiałości, nie znaczy to przecież, że fajnej, interesującej konwersacji nie przeprowadzi, gdy stopniowo wyleczy się z w/w cech
Faceci tacy jak ja sa wzrokowcami a nie słuchowcami. Ja tam jeszcze się nigdy nie zabujałem w lasce, bo potrafiła nawijać.
sometimes saying nothing says all
neo7 pisze:Dlaczego dziewczyny zawsze tak przeceniają wartość rozmowy?
Może dlatego, że dziewczyny nawiązują więzi poprzez rozmowe właśnie
Dziewczyny to nie chłopacy co to lecą na laski na wzrok, wg Ciebie.
neo7 pisze:- o czym miałabyś gadać, skoro nie jesteście na takim jeszcze poziomie intymności, żeby to miało głębszy sens,
A jak niby nie pogłębić więzi jak poprzez rozmowe?
neo7 pisze:gadanie o głupotach raczej nie rozpali uczucia - przynajmniej nie słyszałem o takim zjawisku
Nie rozpali, ale pozwoli się lepiej poznać, i wtedy jest szansa na rozpalenie owego uczucia.
neo7 pisze:tremujesz się bo analizujesz każdą swoją myśl, czy to co powiesz będzie dostatecznie interesujące i nie spowoduje, że stracisz w jego oczach.
O, i z tym się zgodzę.
utwierdzasz tylko, neo, durne stereotypy nt facetów, którzy (wg nich), tylko węszą za świeżą dupą, nic innego prócz prezencji od niej nie wymagają, otwierania ust tym bardziej A szkoda, bo te stereotypy to mit. Sama kobieca uroda to jak Alfa 156. Piękny design, a w środku tragedia Po co komu taka osoba?
http://www.facebook.com/LKSPogonLwow
Reaktywowany w 2009 r. Razem przywróćmy świetność tej historycznej drużynie!
http://www.piotrlabuz.pl/
http://michalpasterski.pl/
http://www.mateuszgrzesiak.pl/
Reaktywowany w 2009 r. Razem przywróćmy świetność tej historycznej drużynie!
http://www.piotrlabuz.pl/
http://michalpasterski.pl/
http://www.mateuszgrzesiak.pl/
Ja sadze ze rozmowa jest bardzo wazna!! Szczegolnie na poczatku, dzieki rozmowie poznajemy ta druga osobe. Skad mamy wiedziec jakie dana osoba ma poglady, czy jest inteligentna, jak postrzega swiat, co lubi a czego nie? Wszystko to odkrywamy poprzez przebywanie z ta osoba i poprzez rozmowe. Sadze ze jezeli autorka jest tak zamknieta w sobie, to niektorzy moga odebrac ja jako osobe malo towarzyska, znaczy ze np nasze towarzystwo jej nie odpowiada i nie chce z nami rozmawiac, albo nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Sadze ze musisz popracowac nad soba i nie chodzi tu o to bys non stop gadala o jakis glupotach, nawet nie o to bys sie zmieniala i byla dusza towarzystwa, ale o to zebys nie bala sie mowic gdy chcesz cos powiedziec.
TedBundy pisze:utwierdzasz tylko, neo, durne stereotypy nt facetów, którzy (wg nich), tylko węszą za świeżą dupą, nic innego prócz prezencji od niej nie wymagają, otwierania ust tym bardziej A szkoda, bo te stereotypy to mit. Sama kobieca uroda to jak Alfa 156. Piękny design, a w środku tragedia Po co komu taka osoba?
Tak jak wskazałem powyżej, wygląd ma kluczowe znaczenie w POCZĄTKOWEJ fazie znajomości.
Jak na początku nie iskrzy to sobie i tak nie pogadają.
A jeżeli na początku zaiskrzy to jest szansa na rozmowę i zbudowanie głębszej relacji.
sometimes saying nothing says all
Lilka212, przeczytaj sobie ten temat :
http://agnieszka.com.pl/forum_php/viewtopic.php?t=9838
bardzo podobne problemy tu sa opisywane. Tez sie wypowiedzialam .
http://agnieszka.com.pl/forum_php/viewtopic.php?t=9838
bardzo podobne problemy tu sa opisywane. Tez sie wypowiedzialam .
neo7, ale na pewno zabujasz się w lasce, która słowem się nie odzywa, nawet jak próbujesz trzeci czy czwarty zagaić jakąś rozmowę i cały czas ogląda czubki swoich butów. Nie wierzę.
Nieśmiałość jest bardzo wielkim problemem. Ktoś kto taki nie jest nie ma pojęcia jakim przekleństwem może ona być dla kogoś kto często jest bardzo wartościowym i ciekawym człowiekiem, ale przy tym jest nieśmiały.
Lilka212, nie wychodzą ci rozmowy, spróbuj może pisania. Napisać jest dużo łatwiej niż powiedzieć, a zawsze złapiesz już jakiś kontakt z drugą osobą i łatwiej Ci będzie później rozmawiać. Z tego jak napisałaś swój post widać, że potrafisz ładnie i ciekawie pisać, na pewno nikt, kto będzie Twoje listy czytał nie pomyśli na ich podstawie, że nie masz nic do powiedzenia. A to że się przyznasz do nieśmiałości doda ci, przynajmniej w oczach niektórych chłopców, uroku.
I jeszcze jedno. Nieśmiałość nie bierze się z nikąd. Jej przyczyną mogą być na przykład jakieś złe relacje w domu. Spróbuj się zastanowić jaka jest jej pierwotna przyczyna, źródło i pomyśleć co z tym możesz zrobić. Z dużą nieśmiałością będziesz miała problemy nie tylko z chłopakami ale i z pracą i z życiem codziennym, gdzie ciągle spotyka się z obcymi, nie zawsze do tego życzliwie nastawionymi osobami. No i zostaje ci jeszcze wizyta u psychoterapeuty lub kurs asertywności, spróbować warto, to nie boli.
Nieśmiałość jest bardzo wielkim problemem. Ktoś kto taki nie jest nie ma pojęcia jakim przekleństwem może ona być dla kogoś kto często jest bardzo wartościowym i ciekawym człowiekiem, ale przy tym jest nieśmiały.
Lilka212, nie wychodzą ci rozmowy, spróbuj może pisania. Napisać jest dużo łatwiej niż powiedzieć, a zawsze złapiesz już jakiś kontakt z drugą osobą i łatwiej Ci będzie później rozmawiać. Z tego jak napisałaś swój post widać, że potrafisz ładnie i ciekawie pisać, na pewno nikt, kto będzie Twoje listy czytał nie pomyśli na ich podstawie, że nie masz nic do powiedzenia. A to że się przyznasz do nieśmiałości doda ci, przynajmniej w oczach niektórych chłopców, uroku.
I jeszcze jedno. Nieśmiałość nie bierze się z nikąd. Jej przyczyną mogą być na przykład jakieś złe relacje w domu. Spróbuj się zastanowić jaka jest jej pierwotna przyczyna, źródło i pomyśleć co z tym możesz zrobić. Z dużą nieśmiałością będziesz miała problemy nie tylko z chłopakami ale i z pracą i z życiem codziennym, gdzie ciągle spotyka się z obcymi, nie zawsze do tego życzliwie nastawionymi osobami. No i zostaje ci jeszcze wizyta u psychoterapeuty lub kurs asertywności, spróbować warto, to nie boli.
Jest dobrze i tak trzymać!
[quote="yeti"]neo7, ale na pewno zabujasz się w lasce, która słowem się nie odzywa, nawet jak próbujesz trzeci czy czwarty zagaić jakąś rozmowę i cały czas ogląda czubki swoich butów. Nie wierzę.
To nie jest dobre rozumienie tego co chciałem przekazać.
Na początku spotykam dziewczynę, jest chemia, coś nas ciągnie do siebie i zaczynamy konwersację.
Albo też spotykam dziewczynę, nic mnie do niej nie ciągnie i wówczas rozmowa nie ma sensu, choćby była najbardziej otwarta i towarzyska i wygadana, ponieważ ja nie wierzę w przyjaźń damsko-męską. [/b]
To nie jest dobre rozumienie tego co chciałem przekazać.
Na początku spotykam dziewczynę, jest chemia, coś nas ciągnie do siebie i zaczynamy konwersację.
Albo też spotykam dziewczynę, nic mnie do niej nie ciągnie i wówczas rozmowa nie ma sensu, choćby była najbardziej otwarta i towarzyska i wygadana, ponieważ ja nie wierzę w przyjaźń damsko-męską. [/b]
sometimes saying nothing says all
Moim zdaniem chłopak zwyczajnie stracił cierpliwość. Ona mu się podoba, to wiemy. Znają się jakiś czas już, więc owa początkowa weryfikacja przeszła pomyślnie.
Pierwsza wypowiedź (nazwijmy go X) X sugeruje, że jest Tobą zainteresowany, Lilka212. Chciałby, ale denerwuje go, że wam nie wychodzi. Gdy ktoś ma względem Ciebie jakieś plany (związku z Tobą, rozmowy czy choćby dobrej zabawy nad jeziorem), które są rujnowane przez niezrozumiałe milczenie - to irytuje. Zrozum. Ale w ostatniej jego wypowiedzi, można się doszukać szansy dla Ciebie. Otóż on sądzi, iż się starał, "zrobił swoje" i teraz Twój ruch. Facety to ciapy, ale możesz w tej sytuacji upiec dwa króliki pod jednym palnikiem acetylenowo-tlenowym.
Spotykasz się nim sam na sam. Np. spacer. Wcześniej myślisz, co chciałabyś mu powiedzieć. Jeśli nic - powiedz, że wolisz na niego patrzeć Otwórz się, potraktuj go jak przyjaciółkę, powiedz o swoim problemie, zapewnij, że jesteś zainteresowana. Porządny facet postara się zrozumieć i zaangażuje się w przełamywanie Twojej nieśmiałości.
I nigdy, ale to nigdy nie sil się na powiedzenie "czegokolwiek". To jak z orgazmem. Jak o nim usilnie myślisz, to nici. Tylko pogłębiasz blokadę. Celem nie jest Twoje gadulstwo, tylko spontaniczność.
Lilka212 pisze:dobił mnie stwierdzeniem, że "ciężko z Tobą rozmawiać. nie lubię po prostu prowadzić monologów" w odpowiedzi na to czy już nie lubi ze mną rozmawiać. I jeszcze dodał "a dzisiaj to już była przesada". Do tego był oschły i rozmawiał ze mną na zasadzie "to twój problem i sama zdecydujesz czy coś z tym zrobisz" i rozłączył się w trakcie rozmowy
Pierwsza wypowiedź (nazwijmy go X) X sugeruje, że jest Tobą zainteresowany, Lilka212. Chciałby, ale denerwuje go, że wam nie wychodzi. Gdy ktoś ma względem Ciebie jakieś plany (związku z Tobą, rozmowy czy choćby dobrej zabawy nad jeziorem), które są rujnowane przez niezrozumiałe milczenie - to irytuje. Zrozum. Ale w ostatniej jego wypowiedzi, można się doszukać szansy dla Ciebie. Otóż on sądzi, iż się starał, "zrobił swoje" i teraz Twój ruch. Facety to ciapy, ale możesz w tej sytuacji upiec dwa króliki pod jednym palnikiem acetylenowo-tlenowym.
Spotykasz się nim sam na sam. Np. spacer. Wcześniej myślisz, co chciałabyś mu powiedzieć. Jeśli nic - powiedz, że wolisz na niego patrzeć Otwórz się, potraktuj go jak przyjaciółkę, powiedz o swoim problemie, zapewnij, że jesteś zainteresowana. Porządny facet postara się zrozumieć i zaangażuje się w przełamywanie Twojej nieśmiałości.
I nigdy, ale to nigdy nie sil się na powiedzenie "czegokolwiek". To jak z orgazmem. Jak o nim usilnie myślisz, to nici. Tylko pogłębiasz blokadę. Celem nie jest Twoje gadulstwo, tylko spontaniczność.
neo7 pisze:Na początku spotykam dziewczynę, jest chemia, coś nas ciągnie do siebie i zaczynamy konwersację.
Jak sobie wyobrażasz konwersację z kimś kto jest tak nieśmiały, że się słowem nie odzywa i nie patrzy na Ciebie? O to mi chodziło, że nawet jak poczujesz jakąś chemię, to nie ma szans żeby cokolwiek z tego wynikło, jeżeli z równym rezultatem mógłbyś porozmawiać ze słupem ogłoszeniowym.
Jest dobrze i tak trzymać!
yeti pisze:neo7 pisze:Na początku spotykam dziewczynę, jest chemia, coś nas ciągnie do siebie i zaczynamy konwersację.
Jak sobie wyobrażasz konwersację z kimś kto jest tak nieśmiały, że się słowem nie odzywa i nie patrzy na Ciebie? O to mi chodziło, że nawet jak poczujesz jakąś chemię, to nie ma szans żeby cokolwiek z tego wynikło, jeżeli z równym rezultatem mógłbyś porozmawiać ze słupem ogłoszeniowym.
Nie spotkałem się jeszcze z takim przypadkiem.
Ale widzę tutaj dopiero początek kłopotów.
Jeżeli są problemy ze zwykłą rozmową to co będzie z otwarciem na bardziej intymne formy kontaktu.
Chyba że znajdzie bardzo wyrozumiałego, wrażliwego i mądrego faceta.
sometimes saying nothing says all
yeti pisze:Jej przyczyną mogą być na przykład jakieś złe relacje w domu. Spróbuj się zastanowić jaka jest jej pierwotna przyczyna, źródło i pomyśleć co z tym możesz zrobić.
U mnie to na przyklad (oczywiscie u mnie to nie przybiera stopnia takiego jak u Lilki, ale jednak jestem dziwna, nienaturalna w nowym twarzystwie) wina tego mysle, ze jestem jedynaczka i w domu rzadko sie moglam do kogos odezwac.
A u Ciebie jak Lilka ?
neo7 pisze:Ale widzę tutaj dopiero początek kłopotów.
Jeżeli są problemy ze zwykłą rozmową to co będzie z otwarciem na bardziej intymne formy kontaktu.
Wbrew pozorom, neo7, przeważnie najtrudniejsze jest przełamanie pierwszej bariery. Później nie ma już tak dużych oporów i człowiek robi się całkiem normalny. O ile to jest tylko nieśmiałość a nie jakieś poważniejsze urazy psychiczne, których nieśmiałość jest tylko objawem.
Jest dobrze i tak trzymać!
Yasmine pisze:yeti napisał/a:
Jej przyczyną mogą być na przykład jakieś złe relacje w domu. Spróbuj się zastanowić jaka jest jej pierwotna przyczyna, źródło i pomyśleć co z tym możesz zrobić.
U mnie to na przyklad (oczywiscie u mnie to nie przybiera stopnia takiego jak u Lilki, ale jednak jestem dziwna, nienaturalna w nowym twarzystwie) wina tego mysle, ze jestem jedynaczka i w domu rzadko sie moglam do kogos odezwac.
Ja mam tak samo, i pewnie dlatego wychodze czasem na "przymulastą, nudną" pannę. Ale u mnie też nie było się do kogo odezwać. Siostra z matką miały własne konflikty żeby mną się zajmować.
Do autorki, masz może jakieś kompleksy?
[ Dodano: 2007-06-10, 11:43 ]
Oczywiście oprócz nieśmiałości.
Yasmine pisze:U mnie to na przyklad (oczywiscie u mnie to nie przybiera stopnia takiego jak u Lilki, ale jednak jestem dziwna, nienaturalna w nowym twarzystwie) wina tego mysle, ze jestem jedynaczka i w domu rzadko sie moglam do kogos odezwac.
też jestem jedynaczką i jestem pewna,że to miało duży wpływ na mój brak pewności siebie i nieśmiałość.ciężkie jest życie jedynaka mnie się wydaje jeszcze( a właściwie to jestem pewna),że autorka jest typowym introwertykiem-nie umie otwarcie wyrażać swoich uczuć i wszystko "dusi" w sobie.to jak się czujesz podczas rozmowy także niestety świadczy o introwertyzmie-wolisz kontakt z jedną osobą niż np. z czterema,bo w większym gronie nawet jeśli próbujesz coś powiedzieć to czujesz,że jesteś olewana.dlatego nie mówisz nic.i ciągle masz to wrażenie,że ludzie traktują Cię jak powietrze i w ogóle nie zauważają.moim zdaniem to po prostu skrajny introwertyzm i wydaję mi się,zę mógłby Ci pomóc psycholog albo najlepiej jakaś terapia grupowa.może spróbuj,to na pewno nie zaszkodzi.
Chaos is a friend of mine
c-f pisze:bo w większym gronie nawet jeśli próbujesz coś powiedzieć to czujesz,że jesteś olewana.
Albo czasem wręcz przeciwnie. Ludzie skupiają sie na mnie, obserwują, słuchają. Ja sie strasznie peszę wtedy.
c-f pisze:eż jestem jedynaczką i jestem pewna,że to miało duży wpływ na mój brak pewności siebie i nieśmiałość.
Marissa pisze:Ja mam tak samo, i pewnie dlatego wychodze czasem na "przymulastą, nudną" pannę.
Widze panie, ze sie rozumiemy .
Lilka212,
Nie jest sztuką mówić wiele, ważne, by mówić z sensem.
Wypróbuj mały trening, jeśli masz ochotę coś powiedzieć a się boisz, weź kilka głębokich wdechów, nie zaciskaj ząbków, szczerze się uśmiechnij (nawet do siebie samej) i... zacznij mówić. Rozmówca na pewno zauważy, iż jesteś bardziej zrelaksowana, wówczas rozmowa potoczy się własnymi torami. Jeśli by jednak po krótkim czasie zapadła cisza, skup się na tym, że Ci się udało.
Na pewno masz wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia, nie musisz się bać, że przed kimś źle wypadniesz, przecież taka już jesteś. Jeśli przestaniesz walczyć ze sobą, a postarasz się jakoś tę nieśmiałość "oswoić", choćby poprzez głębokie uspokajające wdechy, uda Ci się.
Nie jest sztuką mówić wiele, ważne, by mówić z sensem.
Wypróbuj mały trening, jeśli masz ochotę coś powiedzieć a się boisz, weź kilka głębokich wdechów, nie zaciskaj ząbków, szczerze się uśmiechnij (nawet do siebie samej) i... zacznij mówić. Rozmówca na pewno zauważy, iż jesteś bardziej zrelaksowana, wówczas rozmowa potoczy się własnymi torami. Jeśli by jednak po krótkim czasie zapadła cisza, skup się na tym, że Ci się udało.
Na pewno masz wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia, nie musisz się bać, że przed kimś źle wypadniesz, przecież taka już jesteś. Jeśli przestaniesz walczyć ze sobą, a postarasz się jakoś tę nieśmiałość "oswoić", choćby poprzez głębokie uspokajające wdechy, uda Ci się.
Wiem słowo jak krem
krem na zmarszczki w mojej głowie.
krem na zmarszczki w mojej głowie.
Abstrahując od poprzednich odpowiedzi..
Trzeba się przełamać.. trzeba nad tym pracować przy każdej możliwej okazji.. w zdrowy sposób zaczepiać ludzi nakłaniać ich do rozmowy.. inaczej się nie przełamiesz.. czemu takie rady? Sam to miałem.. Zresztą dalej mam ale przestało być to problemem.. bo jak spotkam na swej drodze kogoś interesującego już nie mam problemu z pogadaniem z taką osobą.. Tak że dziewczyno ćwicz twą śmiałość efekty gwarantowane.. tylko uważaj na wszelkiej maści zboków i inne męty.. a poza tym rozmawiaj z kim się da i o czym się da I będzie dobrze..
Trzeba się przełamać.. trzeba nad tym pracować przy każdej możliwej okazji.. w zdrowy sposób zaczepiać ludzi nakłaniać ich do rozmowy.. inaczej się nie przełamiesz.. czemu takie rady? Sam to miałem.. Zresztą dalej mam ale przestało być to problemem.. bo jak spotkam na swej drodze kogoś interesującego już nie mam problemu z pogadaniem z taką osobą.. Tak że dziewczyno ćwicz twą śmiałość efekty gwarantowane.. tylko uważaj na wszelkiej maści zboków i inne męty.. a poza tym rozmawiaj z kim się da i o czym się da I będzie dobrze..
Ile jest wart świat pełen grubych krat?
Dziekuję za wszystkie opinie i porady. Nie spodziewałam się tylu
Rozmawiałam z nimi o tym ale oni są przyzwyczajeni do mojego stylu bycia. Rodzinie raczej to nie przeszkadza, że niewiele mówię, uważają że zachowuję się normalnie. Są do tego przyzwyczajeni. Poza tym w domu człowiek zawsze jest na luzie i jest otwarty. "Schody" zaczynają się na zewnątrz. Gdy rozmawiałam na ten temat z mamą była raczej zdziwiona i stwierdziła, że jestem przewrażliwiona, że ona też kiedyś była nieśmiała ale z wiekiem jej to przeszło. Ale u mnie jest coraz gorzej. Gdy byłam młodsza życie było prostsze. Pomimo nieśmiałości występowałam na akademiach, w różnego typu przedstawieniach szkolnych itd. Teraz już chyba bym się na to nie odważyła. Kiedy opowiedziałam mamie o tym, że coraz większej liczbie osób zaczyna przeszkadzać moja małomówność a w tym temu chłopakowi, stwierdziła że muszę poznać kogoś komu nie będzie to przeszkadzało i że każdy jest inny i gadatliwość też potrafi być denerwująca.
Jakieś 3 tygodnie temu zrobiliśmy u mnie na działce grilla: moi rodzice, babcia, ja, ten chłopak oraz koleżanka z chłopakiem. Wszyscy co do jednego nawijali i świetnie spędzili czas. Tylko ja prawie nic nie mówiłam ale również dobrze się bawiłam, posłuchałam, pośmiałam się. A potem ten chłopak zapytał mnie na gadu czemu nawet w tak dobrze znanym mi towarzystwie, wśród swoich bliskich nadal siedzę cicho.
Widzisz, chyba nie tylko dziewczyny bo tak się składa, że ja bym mogła pomilczeć i mnie by nie przeszkadzało, że jest cisza, tylko że to właśnie jego denerwuje to że nic nie mówię.
Być może rozmowa nie ma wielkiego znaczenia ale chyba tylko w przypadkach gdy kobieta i mężczyzna chcą się zabawić jednokrotnie, na zasadzie dziś jakieś przytulanko całowanko a jutro powiemy sobie dowidzenia. No chyba, że takie intymne zbliżenie do rozmowy pobudza i dalsza znajomość ma szansę.
Jeśli się chce budować długotrwałą relację na zasadzie najpierw się poznajmy a potem zbliżmy to jednak chyba rozmowa ma znaczenie.
Czyli tak będzie zawsze gdy będę spotykać się z jakimś chłopakiem, tą koleżanką i jej chłopakiem. Zawsze będę z boku. Szansę mam tylko w spotkaniach z danym chłopakiem sam na sam. Już raz tak miałam, teraz sytuacja się powtarza.
Ale akurat w tym przypadku, o którym piszę było tak, że to ten chłopak nalegał na spotkania ze mną sam na sam w celu lepszego mnie poznania a ja spotykałam się z nim bo dobrze czułam się w jego towarzystwie i tak sobie myślę, że dopóki ta relacja była kumpelska to było dużo lepiej niż potem gdy to sie troszkę rozwinęło bo potem oczywiście mnie zaczęło zależeć i wtedy zaczęło się z mojej strony analizowanie każdego jego ruchu Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale kiedy tylko zaczyna się dziać coś więcej to jednym słowem "głupieję" i zaczynam wszystko rozkładać na czynniki pierwsze. Głupia przypadłość :-/
- A o czym sie rozmawia gdy ludzie osiągną większy poziom intymności?
- Na początku raczej chodzi chyba o lepsze poznanie się
- W tym jest chyba trochę prawdy ale widocznie to działa podświadomie bo owszem, analizuję ale zachowania innych.
Przychodzić to może i przychodzi nawet trochę bo w końcu trochę się do siebie zbliżyliśmy. Tylko dlaczego potem odchodzi? czemu zamiast zbliżać się dalej to się od siebie oddalamy? Bo on pewnie myślał, że się rozkręcę a tu nici z tego
Coś w tym jest bo kiedy zdarzył się raz wieczór kiedy byłam, jak na mnie, naprawdę wyluzowana i żartowałam i udało mi się trochę pogadać, co było połączone z wyśmienitym humorem to wtedy działało to na tego chłopaka i chciał zacieśniać ze mną więzi Ale takie sytuacje to taka rzadkość u mnie, że wcale się nie dziwię że chłopak traci cierpliwość :-/
Nie da się mieć super humoru 24 godziny na dobę. Nie zawsze jest sprzyjająca sytuacja do tego.
Bo to nie chodzi chyba o to by tylko sama nawijała ale o to by prowadziła z Tobą ciekawą konwersację kiedy również ty możesz się wykazać.
I pewnie tak odbierają A już na pewno wtedy gdy mnie nie znają. Bo gdy mnie dobrze znają to potrafią zrozumieć.
Dzięki, poczytałam.
W tym temacie jest głównie o pierwszym wrażeniu jakie się wywiera na innych osobach w nowym towarzystwie, ale jak tak sobie pomyślę to jak na razie trafiam na takie osoby, które nie skreślają mnie po pierwszym wrażeniu. Zarówno wcześniej gdy poznałam jednego chłopaka jak i teraz gdy poznałam tego to obaj chcieli ciągnąc znajomość ze mną. Do czasu Cierpliwość kiedyś się zawsze kończy.
Coraz bardziej w to powątpiewam, że taka osoba się znajdzie. Nikt przecież nie chce być z słupem ogłoszeniowym. Ja rozumiem tych chłopaków, którzy mieli "przyjemność" ze mną sie poznać. Sama nie potrafiłabym być z kimś o charakterze takim jak mój. Może i byśmy sie wtedy zrozumieli ale najpierw byśmy się zanudzili w swoim towarzystwie.
To trochę dziwne ale ze swoich obserwacji widzę, że związki gdzie dziewczyna jest wygadana a chłopak milczący się udają i ludzie się dogadują a gdy jest na odwrót to w życiu to nie wyjdzie.
Mówisz tak po jednym moim poście? To co piszę w internecie mogę przemyśleć, ubrać w ładne zdania i może się to wydawać innym interesujące. Na żywo już nie jest tak kolorowo.
Widzisz, z tym chłopakiem, o którym piszę w pierwszym poście, zaczęłam właśnie od pisania. Zaczęliśmy naszą znajomość od rozmowy przez gg. Zanim się z nim spotkałam na żywo, prowadziliśmy cotygodniowe konwersacje przez gg ponad 3 miesiące, choć on od pierwszej rozmowy chciał się spotkać. Rozmawialiśmy na bardzo różne tematy. On zwierzał mi się ze swoich różnych lęków i obaw, o niektórych rzeczach podobno umiał powiedzieć tylko mnie. Ja niemal od początku trułam mu o swojej nieśmiałości i małomówności. Cieszył się, że jestem z nim szczera ale oczywiście jako osoba gadatliwa i śmiała nie widział wagi problemu i uważał, że na pewno przesadzam. Dosyć mocno go przygotowałam i zaznajomiłam ze swoją małomównością przed spotkaniem na żywo. To chyba spowodowało, że nie skreślił mnie od razu ale myślę, że nie tylko to. Ale internet nie załatwia wszystkiego i nigdy nie zastąpi prawdziwej rzeczywistości. A na żywo na początku jak spotykaliśmy się w dwójkę to jeszcze jakoś rozmowa szła choć i tak on więcej mówił ale potem było coraz gorzej i zamiast się rozwijać to się cofa Dlaczego?
Moje relacje w domu są bardzo dobre. Mogę śmiało powiedzieć, że bardzo dobrze dogaduję się z mamą. Z tatą trochę gorzej bo jest bardziej spokojny (to pewnie po nim ta moja nieśmiałość). Z siostrą tak sobie. Od dziecka byłam nieśmiała. Gdy spotykaliśmy się z pozostałą rodziną (ciocie, wujkowie itd) ja zawsze siedziałam cicho. Z resztą o czym miałam gadać z dorosłymi. Jako dziecko umiałam też obejść się bez innych dzieci. Umiałam znaleźć sobie zajęcie, które mnie pochłaniało na wiele godzin i nie odczuwałam samotności. Mimo to zawsze jakąś tam koleżankę miałam. Teraz w dorosłym już życiu samotność na dłuższą metę mi strasznie przeszkadza i potrzebuję ludzi jak powietrza.
Psychoterapeuta albo kurs asertywności mówisz? Myślałam nad tym ale czy naprawdę aż taki radykalny krok mi potrzebny?
Chyba jesteś najbliżej prawdy Szaman, jeżeli chodzi o relację z tym chłopakiem.
Znamy się sporo - od połowy grudnia. Najpierw, ponad 3 miesiące tylko wirtualnie a od kwietnia już na żywo. Z tym że spotykamy się nie częściej niż w weekendy bo on jest kierowcą i jeździ w trasy od pn do pt po Polsce, a ostatnio też za granicę więc widzimy się jeszcze rzadziej bo tak co 3 tygodnie a teraz po wczorajszym to nie wiem czy jeszcze się spotkamy. Jest bardzo cierpliwy moim zdaniem. Sama go podziwiam za to. Najpierw czekał te 3 miesiące bym zgodziła sie spotkać z nim na żywo i żartował sobie, że umawianie się ze mną powinno być zadaniem na teście na cierpliwość. Potem, już na żywo dążył do tego by jak najlepiej mnie poznać i wciąż był dla mnie uprzejmy i zagadywał sam. Ale widocznie miarka sie przebrała w końcu i cierpliwość stracił To, że mu się podobam wiem bo mi sam o tym powiedział kiedyś.
Byłam raz z nim sam na sam jakieś 33 godziny kiedy zabrał mnie w jedną ze swoich tras tirem (po jakimś miesiącu znajomości na żywo). Na początku mnie ten wyjazd trochę przerażał bo tyle czasu pod rząd razem ale z drugiej strony bardzo chciałam z nim wtedy jechać i pojechałam Miło spędziliśmy czas, zwłaszcza gdy już dojechaliśmy na miejsce i się położyliśmy spać. Wiele też wtedy ROZMAWIALIŚMY i aż następnego dnia mi powiedział, że się tak rozgadałam. A było tak bo sytuacja była stworzona do rozmowy a ja czułam się bezpieczna i byłam ufna. Szkoda tylko, że kolejnego dnia już było tak zwyczajnie i czar prysł No a potem było już coraz gorzej. On stwierdził, że spotykajmy się dalej i poznajmy się lepiej i zobaczymy jak to dalej wyjdzie. Tylko, że szło coraz gorzej.
Trochę inaczej odebrałam jego słowa. Moim zdaniem X był zainteresowany do czasu. Rzeczywiście starał się ale w końcu sie wkurzył i dał sobie spokój i już pewnie nawet nie zależy mu na moim dalszym kroku. Wczoraj gdy byliśmy nad wodą a ja się tak beznadziejnie zachowywałam, koleżanka zamiast mnie zapytać co mi jest od razu poszła do niego i zapytała czy coś się między nami stało i czy się pokłóciliśmy. On odparł tylko, że nie wie i nie chce mu się już więcej zgadywać.
Chodzi o to, że nasze rozmowy na żywo w dwójkę, jeżeli już są, to pozostają wciąż na tym samym etapie - głównie opowiadania sobie o różnych anegdotach ze swojego życia, o tym co u niego a co u mnie. Tyle, że tematy się w końcu wyczerpują. Czy mam dokładnie opowiedzieć mu o tym problemie nieśmiałości? Wyraźnie dać do zrozumienia, że mnie on męczy? Bo jak na razie mówiłam mu to tylko przez gg.
No i czy powiedzieć o tym co mnie boli i że jest mi przykro gdy żartuje sobie tylko z koleżanką albo omija mnie wzrokiem opowiadając coś i skupiając sie tylko na niej i jej chłopaku? Że to miedzy innymi powoduje, że się dołuję i zamykam jeszcze bardziej?
Powiem tak, mam 21 lat i jestem spragniona miłości. Mam już dosyć tej samotności. Mam ochotę się z kimś poprzytulać i porobić również inne rzeczy Oczywiście nie z pierwszym lepszym, ale takim który będzie podobał się mnie a ja jemu. I oczywiście wszystko w swoim czasie, czyli nie na zasadzie, że od razu wskakujemy sobie do łóżka. Ogólnie to uważam, że wszystko jest dla ludzi i warto wielu rzeczy spróbować a wszystkiego można się nauczyć. Żyje sie tylko raz.
Ten, o którym teraz ciagle piszę wydaje się taki być.
Ja mam młodszą sporo siostrę, która również jest nieśmiała. Tylko, że ona wydaje się szybciej niż ja rozkręcać. Myślę, że to nie ma aż tak dużego znaczenia czy ma się rodzeństwo czy nie. Dla przykładu, moja najlepsza koleżanka przez 19 lat była jedynaczką a jednak jest o 180 stopni różna ode mnie, rozgadana i śmiała. Z kolei np. siostra tego chłopaka, z którym się spotykam jest niemal tak nieśmiała jak ja.
Pewnie znalazło by się kilka. Choćby takie jak:
- duże niezdecydowanie w różnych dziedzinach życia
- mała pewność siebie
- poczucie, że dla chłopaków jestem mniej interesująca czy też gorsza od mojej najlepszej koleżanki
- poczucie, że wszyscy już mnie zaszufladkowali i widzą mnie w jeden określony sposób i oczywiście i gdybym zachowała się inaczej to pewnie byłoby wielkie zdziwienie albo uznanie, że to sztuczne
- blizna po operacji przebytej w dzieciństwie (tutaj jednak problem pojawia się tylko gdy założę bluzkę z większym dekoltem lub kostium kąpielowy)
i pewnie jeszcze jakieś tam. Nie wiem czy m,ożna uznać to co napisałam za kompleksy.
Tak, masz rację. Wspomniałam o tym w poprzednim poście. Mogę coś powiedzieć w towarzystwie ale wychodzi to tak, że przelatuje to gdzieś i wręcz bywa niezauważone. Wiem, że to kwestia braku emocji w tym co mówię, powiedzenia przeze mnie czegoś szybko i krótko i jeszcze na jednym tonie. Koleżanka potrafi gadać cały wieczór jak to ją wkurzyła jakaś błaha rzecz na studiach i wszyscy słuchają a to staje się tematem wieczoru. Gdy ona jest zła to wszyscy to odczuwają i sie tym zarażają. To samo z dobrym humorem. Wiem, że gdybym ja coś takiego powiedziała to temat urwałby się po dwóch minutach a wszyscy by sobie w duchu pomyśleli "o szkole będziemy gadać?".
Myślałam o tym, tyle że mam takie niezbyt dobre podejście do lekarzy. Wydaje mi się, że nie pomogą mi a tylko stracę pieniądze bo w dzisiejszych czasach to takie modne chodzić do psychologa (może jeszcze nie u na w Polsce, ale za granicą). Kiedyś jedna ciocia opowiadała mi, że jej córka też miała problem z otworzeniem się na ludzi i poszła raz do psychologa i skończyło się na jednym spotkaniu bo powiedziała, że w życiu więcej tam nie pójdzie a jakiś czas potem jej problem zniknął.
najczęściej jest tak, że zaraz na początku spotkania jeszcze staram się coś rozmawiać ale potem jakoś mi sie odechciewa, zamyślam sie i wypadam z rytmu i wszystko co mi przyjdzie do głowy co bym mogła powiedzieć wydaje mi się bez sensu i nie warte otwierania ust. Spróbuję zastosować tą metodę. Może się uda.
Już nie wiem jak mam na tą nieśmiałość patrzeć. czy z nią walczyć czy nie. Wiem, że bardzo chciałabym się jej pozbyć ale wiem też że nie czułabym się dobrze będąc większość czasu w centrum zainteresowania. Nie umiem ze sobą nie walczyć. Gdy siedzę ze znajomymi i widzę, że zaczynam coraz bardziej milknąć to przychodzą mi do głowy myśli, że znowu siedzę i nic nie mówię i pojawia się wewnętrzna niechęć do samej siebie i szukanie w głowie na siłę tematu do rozmowy.
Tylko nie wiem jak tego dokonać... To nie jest tak łatwo, że powiem sobie, że się od dzisiaj zaczynam odzywać i tak robię.
Może powinnam sobie wyznaczać jakieś codzienne zadania na zasadzie, że "Pierwszą osobę jaką dziś zobaczę po wyjściu z domu zagadam w dwóch zdaniach choćby o pogodę" albo może powinnam wypisać sobie różne tematy na kartce i spróbować napisać do nich jak najwięcej pytań pomocniczych? Już sama nie wiem.
A tak w ogóle to w relacjach z tym chłopakiem, o którym ciągle piszę jest coraz gorzej. Dzisiaj miałam efekty mojego wczorajszego zachowania. Chłopak olał mnie zupełnie. Rano wysłał smsa do mojej koleżanki pytając jak tam się czują po wczorajszej wycieczce i że on i jego siostra z chłopakiem wybierają się na koncert, który jest wieczorem i że może ona i jej chłopak też by sie wybrali. O mnie ani słowa. Do mnie oczywiście nic nie napisał. Zawsze było tak, że jak coś razem planowaliśmy to ja była pośrednikiem między nim a moimi znajomymi W końcu wyszło tak, że byliśmy wszyscy razem na tym koncercie bo ja i tak miałam iść z tymi znajomymi.
Była nawet sytuacja, że na jakieś pół godziny zostałam z nim sam na sam ale była tak ciężka atmosfera, że prawie się poryczałam. Oczywiście zacisnęłam zęby i powstrzymałam płacz jak to ja duszę wszystko w sobie, ale chyba nie zniosę dłużej takiej sytuacji.
Na koncercie oczywiście on uskutecznił celowe omijanie mnie wzrokiem i żartowanie tylko z moimi znajomymi. Teraz to chyba będę musiała z nim walczyć na słowa kiedy spotkamy sie jeszcze kiedyś w czwórkę i albo ja będę coś mówić do znajomych albo on. Tylko, że ja nie mam szans tego wygrać.
Wiem też, że już więcej nie umówi się ze mną na spotkanie we dwójkę. Nie byłabym też zaskoczona gdyby nie uwzględnił mnie w jakichś planach związanych ze spotkaniem się z moimi znajomymi.
Za 3-4 dni wyjeżdża w dłuższą trasę za granicę na jakieś 3 tygodnie i tak się zastanawiam czy zanim jeszcze wyjedzie nie poprosić go o godzinkę spotkania ze mną i nie powiedzieć w cztery oczy o tej swojej nieśmiałości jeszcze raz, tyle że tym razem dobitnie i nie przez gg a także o tym, że przykro mi gdy zaczął mnie tak totalnie olewać ostatnio. Pytanie tylko czy gdyby sie zgodził ze mną spotkać to czy udałoby mi się powiedzieć mu to wszystko o czym pisze tutaj na forum i tak jak opowiadam o tym koleżance bo obawiam się, że powiem to w dwóch zdaniach pomijając mase szczegółów. czy jest sens jeszcze raz to wyjaśniać? Czy warto?
krpablo pisze:Pogadaj na temat tego problemu z najbliższymi. Zapytaj, czy widzą w tobie to samo np. w kontaktach z rodziną. Poproś ich o radę.
Rozmawiałam z nimi o tym ale oni są przyzwyczajeni do mojego stylu bycia. Rodzinie raczej to nie przeszkadza, że niewiele mówię, uważają że zachowuję się normalnie. Są do tego przyzwyczajeni. Poza tym w domu człowiek zawsze jest na luzie i jest otwarty. "Schody" zaczynają się na zewnątrz. Gdy rozmawiałam na ten temat z mamą była raczej zdziwiona i stwierdziła, że jestem przewrażliwiona, że ona też kiedyś była nieśmiała ale z wiekiem jej to przeszło. Ale u mnie jest coraz gorzej. Gdy byłam młodsza życie było prostsze. Pomimo nieśmiałości występowałam na akademiach, w różnego typu przedstawieniach szkolnych itd. Teraz już chyba bym się na to nie odważyła. Kiedy opowiedziałam mamie o tym, że coraz większej liczbie osób zaczyna przeszkadzać moja małomówność a w tym temu chłopakowi, stwierdziła że muszę poznać kogoś komu nie będzie to przeszkadzało i że każdy jest inny i gadatliwość też potrafi być denerwująca.
Jakieś 3 tygodnie temu zrobiliśmy u mnie na działce grilla: moi rodzice, babcia, ja, ten chłopak oraz koleżanka z chłopakiem. Wszyscy co do jednego nawijali i świetnie spędzili czas. Tylko ja prawie nic nie mówiłam ale również dobrze się bawiłam, posłuchałam, pośmiałam się. A potem ten chłopak zapytał mnie na gadu czemu nawet w tak dobrze znanym mi towarzystwie, wśród swoich bliskich nadal siedzę cicho.
neo7 pisze:Dlaczego dziewczyny zawsze tak przeceniają wartość rozmowy?
Widzisz, chyba nie tylko dziewczyny bo tak się składa, że ja bym mogła pomilczeć i mnie by nie przeszkadzało, że jest cisza, tylko że to właśnie jego denerwuje to że nic nie mówię.
neo7 pisze:Albo coś między wami iskrzy jako kobietą i mężczyzną albo nie i rozmowa nie ma tu nic do rzeczy.
Być może rozmowa nie ma wielkiego znaczenia ale chyba tylko w przypadkach gdy kobieta i mężczyzna chcą się zabawić jednokrotnie, na zasadzie dziś jakieś przytulanko całowanko a jutro powiemy sobie dowidzenia. No chyba, że takie intymne zbliżenie do rozmowy pobudza i dalsza znajomość ma szansę.
Jeśli się chce budować długotrwałą relację na zasadzie najpierw się poznajmy a potem zbliżmy to jednak chyba rozmowa ma znaczenie.
neo7 pisze:Jeżeli tego gościa ciągnie do tej koleżanki to znaczy że ona mu sie bardziej podoba i tyle.
Czyli tak będzie zawsze gdy będę spotykać się z jakimś chłopakiem, tą koleżanką i jej chłopakiem. Zawsze będę z boku. Szansę mam tylko w spotkaniach z danym chłopakiem sam na sam. Już raz tak miałam, teraz sytuacja się powtarza.
Ale akurat w tym przypadku, o którym piszę było tak, że to ten chłopak nalegał na spotkania ze mną sam na sam w celu lepszego mnie poznania a ja spotykałam się z nim bo dobrze czułam się w jego towarzystwie i tak sobie myślę, że dopóki ta relacja była kumpelska to było dużo lepiej niż potem gdy to sie troszkę rozwinęło bo potem oczywiście mnie zaczęło zależeć i wtedy zaczęło się z mojej strony analizowanie każdego jego ruchu Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale kiedy tylko zaczyna się dziać coś więcej to jednym słowem "głupieję" i zaczynam wszystko rozkładać na czynniki pierwsze. Głupia przypadłość :-/
neo7 pisze:- o czym miałabyś gadać, skoro nie jesteście na takim jeszcze poziomie intymności, żeby to miało głębszy sens,
- gadanie o głupotach raczej nie rozpali uczucia - przynajmniej nie słyszałem o takim zjawisku
- tremujesz się bo analizujesz każdą swoją myśl, czy to co powiesz będzie dostatecznie interesujące i nie spowoduje, że stracisz w jego oczach.
- A o czym sie rozmawia gdy ludzie osiągną większy poziom intymności?
- Na początku raczej chodzi chyba o lepsze poznanie się
- W tym jest chyba trochę prawdy ale widocznie to działa podświadomie bo owszem, analizuję ale zachowania innych.
neo7 pisze:Jeżeli coś jest między danymi osobnikami to wszystko przychodzi samo, jakoś naturalnie.
Przychodzić to może i przychodzi nawet trochę bo w końcu trochę się do siebie zbliżyliśmy. Tylko dlaczego potem odchodzi? czemu zamiast zbliżać się dalej to się od siebie oddalamy? Bo on pewnie myślał, że się rozkręcę a tu nici z tego
TelBundy pisze:Autorka pisała o swej spinie w tej sytuacji i nieśmiałości, nie znaczy to przecież, że fajnej, interesującej konwersacji nie przeprowadzi, gdy stopniowo wyleczy się z w/w cech
Coś w tym jest bo kiedy zdarzył się raz wieczór kiedy byłam, jak na mnie, naprawdę wyluzowana i żartowałam i udało mi się trochę pogadać, co było połączone z wyśmienitym humorem to wtedy działało to na tego chłopaka i chciał zacieśniać ze mną więzi Ale takie sytuacje to taka rzadkość u mnie, że wcale się nie dziwię że chłopak traci cierpliwość :-/
Nie da się mieć super humoru 24 godziny na dobę. Nie zawsze jest sprzyjająca sytuacja do tego.
neo7 pisze:Faceci tacy jak ja sa wzrokowcami a nie słuchowcami. Ja tam jeszcze się nigdy nie zabujałem w lasce, bo potrafiła nawijać.
Bo to nie chodzi chyba o to by tylko sama nawijała ale o to by prowadziła z Tobą ciekawą konwersację kiedy również ty możesz się wykazać.
msssss pisze:Sadze ze jezeli autorka jest tak zamknięta w sobie, to niektorzy moga odebrac ja jako osobe malo towarzyska, znaczy ze np nasze towarzystwo jej nie odpowiada i nie chce z nami rozmawiac, albo nie ma nic ciekawego do powiedzenia.
I pewnie tak odbierają A już na pewno wtedy gdy mnie nie znają. Bo gdy mnie dobrze znają to potrafią zrozumieć.
Yasmine pisze:Lilka212, przeczytaj sobie ten temat :
http://agnieszka.com.pl/f...opic.php?t=9838
bardzo podobne problemy tu są opisywane. Tez sie wypowiedzialam .
Dzięki, poczytałam.
W tym temacie jest głównie o pierwszym wrażeniu jakie się wywiera na innych osobach w nowym towarzystwie, ale jak tak sobie pomyślę to jak na razie trafiam na takie osoby, które nie skreślają mnie po pierwszym wrażeniu. Zarówno wcześniej gdy poznałam jednego chłopaka jak i teraz gdy poznałam tego to obaj chcieli ciągnąc znajomość ze mną. Do czasu Cierpliwość kiedyś się zawsze kończy.
Jarmundo pisze:Lilka nie przejmuj sie, na pewno znajdziesz osobe ktora bedzie cie akceptowala taka jaka jestes i bedzie wam razem dobrze.
Coraz bardziej w to powątpiewam, że taka osoba się znajdzie. Nikt przecież nie chce być z słupem ogłoszeniowym. Ja rozumiem tych chłopaków, którzy mieli "przyjemność" ze mną sie poznać. Sama nie potrafiłabym być z kimś o charakterze takim jak mój. Może i byśmy sie wtedy zrozumieli ale najpierw byśmy się zanudzili w swoim towarzystwie.
To trochę dziwne ale ze swoich obserwacji widzę, że związki gdzie dziewczyna jest wygadana a chłopak milczący się udają i ludzie się dogadują a gdy jest na odwrót to w życiu to nie wyjdzie.
Jarmundo pisze:Sam z checia bym cie poznal i nawiazal blizszy kontakt pozdro
Mówisz tak po jednym moim poście? To co piszę w internecie mogę przemyśleć, ubrać w ładne zdania i może się to wydawać innym interesujące. Na żywo już nie jest tak kolorowo.
yeti pisze:Lilka212, nie wychodzą ci rozmowy, spróbuj może pisania. Napisać jest dużo łatwiej niż powiedzieć, a zawsze złapiesz już jakiś kontakt z drugą osobą i łatwiej Ci będzie później rozmawiać. Z tego jak napisałaś swój post widać, że potrafisz ładnie i ciekawie pisać, na pewno nikt, kto będzie Twoje listy czytał nie pomyśli na ich podstawie, że nie masz nic do powiedzenia. A to że się przyznasz do nieśmiałości doda ci, przynajmniej w oczach niektórych chłopców, uroku.
Widzisz, z tym chłopakiem, o którym piszę w pierwszym poście, zaczęłam właśnie od pisania. Zaczęliśmy naszą znajomość od rozmowy przez gg. Zanim się z nim spotkałam na żywo, prowadziliśmy cotygodniowe konwersacje przez gg ponad 3 miesiące, choć on od pierwszej rozmowy chciał się spotkać. Rozmawialiśmy na bardzo różne tematy. On zwierzał mi się ze swoich różnych lęków i obaw, o niektórych rzeczach podobno umiał powiedzieć tylko mnie. Ja niemal od początku trułam mu o swojej nieśmiałości i małomówności. Cieszył się, że jestem z nim szczera ale oczywiście jako osoba gadatliwa i śmiała nie widział wagi problemu i uważał, że na pewno przesadzam. Dosyć mocno go przygotowałam i zaznajomiłam ze swoją małomównością przed spotkaniem na żywo. To chyba spowodowało, że nie skreślił mnie od razu ale myślę, że nie tylko to. Ale internet nie załatwia wszystkiego i nigdy nie zastąpi prawdziwej rzeczywistości. A na żywo na początku jak spotykaliśmy się w dwójkę to jeszcze jakoś rozmowa szła choć i tak on więcej mówił ale potem było coraz gorzej i zamiast się rozwijać to się cofa Dlaczego?
yeti pisze:I jeszcze jedno. Nieśmiałość nie bierze się z nikąd. Jej przyczyną mogą być na przykład jakieś złe relacje w domu. Spróbuj się zastanowić jaka jest jej pierwotna przyczyna, źródło i pomyśleć co z tym możesz zrobić. Z dużą nieśmiałością będziesz miała problemy nie tylko z chłopakami ale i z pracą i z życiem codziennym, gdzie ciągle spotyka się z obcymi, nie zawsze do tego życzliwie nastawionymi osobami. No i zostaje ci jeszcze wizyta u psychoterapeuty lub kurs asertywności, spróbować warto, to nie boli.
Moje relacje w domu są bardzo dobre. Mogę śmiało powiedzieć, że bardzo dobrze dogaduję się z mamą. Z tatą trochę gorzej bo jest bardziej spokojny (to pewnie po nim ta moja nieśmiałość). Z siostrą tak sobie. Od dziecka byłam nieśmiała. Gdy spotykaliśmy się z pozostałą rodziną (ciocie, wujkowie itd) ja zawsze siedziałam cicho. Z resztą o czym miałam gadać z dorosłymi. Jako dziecko umiałam też obejść się bez innych dzieci. Umiałam znaleźć sobie zajęcie, które mnie pochłaniało na wiele godzin i nie odczuwałam samotności. Mimo to zawsze jakąś tam koleżankę miałam. Teraz w dorosłym już życiu samotność na dłuższą metę mi strasznie przeszkadza i potrzebuję ludzi jak powietrza.
Psychoterapeuta albo kurs asertywności mówisz? Myślałam nad tym ale czy naprawdę aż taki radykalny krok mi potrzebny?
shaman pisze:Moim zdaniem chłopak zwyczajnie stracił cierpliwość. Ona mu się podoba, to wiemy. Znają się jakiś czas już, więc owa początkowa weryfikacja przeszła pomyślnie.
Chyba jesteś najbliżej prawdy Szaman, jeżeli chodzi o relację z tym chłopakiem.
Znamy się sporo - od połowy grudnia. Najpierw, ponad 3 miesiące tylko wirtualnie a od kwietnia już na żywo. Z tym że spotykamy się nie częściej niż w weekendy bo on jest kierowcą i jeździ w trasy od pn do pt po Polsce, a ostatnio też za granicę więc widzimy się jeszcze rzadziej bo tak co 3 tygodnie a teraz po wczorajszym to nie wiem czy jeszcze się spotkamy. Jest bardzo cierpliwy moim zdaniem. Sama go podziwiam za to. Najpierw czekał te 3 miesiące bym zgodziła sie spotkać z nim na żywo i żartował sobie, że umawianie się ze mną powinno być zadaniem na teście na cierpliwość. Potem, już na żywo dążył do tego by jak najlepiej mnie poznać i wciąż był dla mnie uprzejmy i zagadywał sam. Ale widocznie miarka sie przebrała w końcu i cierpliwość stracił To, że mu się podobam wiem bo mi sam o tym powiedział kiedyś.
Byłam raz z nim sam na sam jakieś 33 godziny kiedy zabrał mnie w jedną ze swoich tras tirem (po jakimś miesiącu znajomości na żywo). Na początku mnie ten wyjazd trochę przerażał bo tyle czasu pod rząd razem ale z drugiej strony bardzo chciałam z nim wtedy jechać i pojechałam Miło spędziliśmy czas, zwłaszcza gdy już dojechaliśmy na miejsce i się położyliśmy spać. Wiele też wtedy ROZMAWIALIŚMY i aż następnego dnia mi powiedział, że się tak rozgadałam. A było tak bo sytuacja była stworzona do rozmowy a ja czułam się bezpieczna i byłam ufna. Szkoda tylko, że kolejnego dnia już było tak zwyczajnie i czar prysł No a potem było już coraz gorzej. On stwierdził, że spotykajmy się dalej i poznajmy się lepiej i zobaczymy jak to dalej wyjdzie. Tylko, że szło coraz gorzej.
shaman pisze:Pierwsza wypowiedź (nazwijmy go X) X sugeruje, że jest Tobą zainteresowany, Lilka212. Chciałby, ale denerwuje go, że wam nie wychodzi. Gdy ktoś ma względem Ciebie jakieś plany (związku z Tobą, rozmowy czy choćby dobrej zabawy nad jeziorem), które są rujnowane przez niezrozumiałe milczenie - to irytuje. Zrozum. Ale w ostatniej jego wypowiedzi, można się doszukać szansy dla Ciebie. Otóż on sądzi, iż się starał, "zrobił swoje" i teraz Twój ruch. Facety to ciapy, ale możesz w tej sytuacji upiec dwa króliki pod jednym palnikiem acetylenowo-tlenowym.
Trochę inaczej odebrałam jego słowa. Moim zdaniem X był zainteresowany do czasu. Rzeczywiście starał się ale w końcu sie wkurzył i dał sobie spokój i już pewnie nawet nie zależy mu na moim dalszym kroku. Wczoraj gdy byliśmy nad wodą a ja się tak beznadziejnie zachowywałam, koleżanka zamiast mnie zapytać co mi jest od razu poszła do niego i zapytała czy coś się między nami stało i czy się pokłóciliśmy. On odparł tylko, że nie wie i nie chce mu się już więcej zgadywać.
shaman pisze:Spotykasz się nim sam na sam. Np. spacer. Wcześniej myślisz, co chciałabyś mu powiedzieć. Jeśli nic - powiedz, że wolisz na niego patrzeć Otwórz się, potraktuj go jak przyjaciółkę, powiedz o swoim problemie, zapewnij, że jesteś zainteresowana. Porządny facet postara się zrozumieć i zaangażuje się w przełamywanie Twojej nieśmiałości.
Chodzi o to, że nasze rozmowy na żywo w dwójkę, jeżeli już są, to pozostają wciąż na tym samym etapie - głównie opowiadania sobie o różnych anegdotach ze swojego życia, o tym co u niego a co u mnie. Tyle, że tematy się w końcu wyczerpują. Czy mam dokładnie opowiedzieć mu o tym problemie nieśmiałości? Wyraźnie dać do zrozumienia, że mnie on męczy? Bo jak na razie mówiłam mu to tylko przez gg.
No i czy powiedzieć o tym co mnie boli i że jest mi przykro gdy żartuje sobie tylko z koleżanką albo omija mnie wzrokiem opowiadając coś i skupiając sie tylko na niej i jej chłopaku? Że to miedzy innymi powoduje, że się dołuję i zamykam jeszcze bardziej?
neo7 pisze:Jeżeli są problemy ze zwykłą rozmową to co będzie z otwarciem na bardziej intymne formy kontaktu.
Powiem tak, mam 21 lat i jestem spragniona miłości. Mam już dosyć tej samotności. Mam ochotę się z kimś poprzytulać i porobić również inne rzeczy Oczywiście nie z pierwszym lepszym, ale takim który będzie podobał się mnie a ja jemu. I oczywiście wszystko w swoim czasie, czyli nie na zasadzie, że od razu wskakujemy sobie do łóżka. Ogólnie to uważam, że wszystko jest dla ludzi i warto wielu rzeczy spróbować a wszystkiego można się nauczyć. Żyje sie tylko raz.
neo7 pisze:Chyba że znajdzie bardzo wyrozumiałego, wrażliwego i mądrego faceta.
Ten, o którym teraz ciagle piszę wydaje się taki być.
Yasmine pisze:A u Ciebie jak Lilka ?
Ja mam młodszą sporo siostrę, która również jest nieśmiała. Tylko, że ona wydaje się szybciej niż ja rozkręcać. Myślę, że to nie ma aż tak dużego znaczenia czy ma się rodzeństwo czy nie. Dla przykładu, moja najlepsza koleżanka przez 19 lat była jedynaczką a jednak jest o 180 stopni różna ode mnie, rozgadana i śmiała. Z kolei np. siostra tego chłopaka, z którym się spotykam jest niemal tak nieśmiała jak ja.
Marissa pisze:Do autorki, masz może jakieś kompleksy?
Pewnie znalazło by się kilka. Choćby takie jak:
- duże niezdecydowanie w różnych dziedzinach życia
- mała pewność siebie
- poczucie, że dla chłopaków jestem mniej interesująca czy też gorsza od mojej najlepszej koleżanki
- poczucie, że wszyscy już mnie zaszufladkowali i widzą mnie w jeden określony sposób i oczywiście i gdybym zachowała się inaczej to pewnie byłoby wielkie zdziwienie albo uznanie, że to sztuczne
- blizna po operacji przebytej w dzieciństwie (tutaj jednak problem pojawia się tylko gdy założę bluzkę z większym dekoltem lub kostium kąpielowy)
i pewnie jeszcze jakieś tam. Nie wiem czy m,ożna uznać to co napisałam za kompleksy.
c-f pisze:mnie się wydaje jeszcze( a właściwie to jestem pewna),że autorka jest typowym introwertykiem-nie umie otwarcie wyrażać swoich uczuć i wszystko "dusi" w sobie.to jak się czujesz podczas rozmowy także niestety świadczy o introwertyzmie-wolisz kontakt z jedną osobą niż np. z czterema,bo w większym gronie nawet jeśli próbujesz coś powiedzieć to czujesz,że jesteś olewana.dlatego nie mówisz nic.i ciągle masz to wrażenie,że ludzie traktują Cię jak powietrze i w ogóle nie zauważają.
Tak, masz rację. Wspomniałam o tym w poprzednim poście. Mogę coś powiedzieć w towarzystwie ale wychodzi to tak, że przelatuje to gdzieś i wręcz bywa niezauważone. Wiem, że to kwestia braku emocji w tym co mówię, powiedzenia przeze mnie czegoś szybko i krótko i jeszcze na jednym tonie. Koleżanka potrafi gadać cały wieczór jak to ją wkurzyła jakaś błaha rzecz na studiach i wszyscy słuchają a to staje się tematem wieczoru. Gdy ona jest zła to wszyscy to odczuwają i sie tym zarażają. To samo z dobrym humorem. Wiem, że gdybym ja coś takiego powiedziała to temat urwałby się po dwóch minutach a wszyscy by sobie w duchu pomyśleli "o szkole będziemy gadać?".
c-f pisze:wydaję mi się,zę mógłby Ci pomóc psycholog albo najlepiej jakaś terapia grupowa.może spróbuj,to na pewno nie zaszkodzi.
Myślałam o tym, tyle że mam takie niezbyt dobre podejście do lekarzy. Wydaje mi się, że nie pomogą mi a tylko stracę pieniądze bo w dzisiejszych czasach to takie modne chodzić do psychologa (może jeszcze nie u na w Polsce, ale za granicą). Kiedyś jedna ciocia opowiadała mi, że jej córka też miała problem z otworzeniem się na ludzi i poszła raz do psychologa i skończyło się na jednym spotkaniu bo powiedziała, że w życiu więcej tam nie pójdzie a jakiś czas potem jej problem zniknął.
Koko pisze:Wypróbuj mały trening, jeśli masz ochotę coś powiedzieć a się boisz, weź kilka głębokich wdechów, nie zaciskaj ząbków, szczerze się uśmiechnij (nawet do siebie samej) i... zacznij mówić. Rozmówca na pewno zauważy, iż jesteś bardziej zrelaksowana, wówczas rozmowa potoczy się własnymi torami. Jeśli by jednak po krótkim czasie zapadła cisza, skup się na tym, że Ci się udało.
najczęściej jest tak, że zaraz na początku spotkania jeszcze staram się coś rozmawiać ale potem jakoś mi sie odechciewa, zamyślam sie i wypadam z rytmu i wszystko co mi przyjdzie do głowy co bym mogła powiedzieć wydaje mi się bez sensu i nie warte otwierania ust. Spróbuję zastosować tą metodę. Może się uda.
Koko pisze:Jeśli przestaniesz walczyć ze sobą, a postarasz się jakoś tę nieśmiałość "oswoić", choćby poprzez głębokie uspokajające wdechy, uda Ci się.
Już nie wiem jak mam na tą nieśmiałość patrzeć. czy z nią walczyć czy nie. Wiem, że bardzo chciałabym się jej pozbyć ale wiem też że nie czułabym się dobrze będąc większość czasu w centrum zainteresowania. Nie umiem ze sobą nie walczyć. Gdy siedzę ze znajomymi i widzę, że zaczynam coraz bardziej milknąć to przychodzą mi do głowy myśli, że znowu siedzę i nic nie mówię i pojawia się wewnętrzna niechęć do samej siebie i szukanie w głowie na siłę tematu do rozmowy.
Pegaz pisze: Trzeba się przełamać..
Tylko nie wiem jak tego dokonać... To nie jest tak łatwo, że powiem sobie, że się od dzisiaj zaczynam odzywać i tak robię.
Pegaz pisze:a poza tym rozmawiaj z kim się da i o czym się da I będzie dobrze..
Może powinnam sobie wyznaczać jakieś codzienne zadania na zasadzie, że "Pierwszą osobę jaką dziś zobaczę po wyjściu z domu zagadam w dwóch zdaniach choćby o pogodę" albo może powinnam wypisać sobie różne tematy na kartce i spróbować napisać do nich jak najwięcej pytań pomocniczych? Już sama nie wiem.
A tak w ogóle to w relacjach z tym chłopakiem, o którym ciągle piszę jest coraz gorzej. Dzisiaj miałam efekty mojego wczorajszego zachowania. Chłopak olał mnie zupełnie. Rano wysłał smsa do mojej koleżanki pytając jak tam się czują po wczorajszej wycieczce i że on i jego siostra z chłopakiem wybierają się na koncert, który jest wieczorem i że może ona i jej chłopak też by sie wybrali. O mnie ani słowa. Do mnie oczywiście nic nie napisał. Zawsze było tak, że jak coś razem planowaliśmy to ja była pośrednikiem między nim a moimi znajomymi W końcu wyszło tak, że byliśmy wszyscy razem na tym koncercie bo ja i tak miałam iść z tymi znajomymi.
Była nawet sytuacja, że na jakieś pół godziny zostałam z nim sam na sam ale była tak ciężka atmosfera, że prawie się poryczałam. Oczywiście zacisnęłam zęby i powstrzymałam płacz jak to ja duszę wszystko w sobie, ale chyba nie zniosę dłużej takiej sytuacji.
Na koncercie oczywiście on uskutecznił celowe omijanie mnie wzrokiem i żartowanie tylko z moimi znajomymi. Teraz to chyba będę musiała z nim walczyć na słowa kiedy spotkamy sie jeszcze kiedyś w czwórkę i albo ja będę coś mówić do znajomych albo on. Tylko, że ja nie mam szans tego wygrać.
Wiem też, że już więcej nie umówi się ze mną na spotkanie we dwójkę. Nie byłabym też zaskoczona gdyby nie uwzględnił mnie w jakichś planach związanych ze spotkaniem się z moimi znajomymi.
Za 3-4 dni wyjeżdża w dłuższą trasę za granicę na jakieś 3 tygodnie i tak się zastanawiam czy zanim jeszcze wyjedzie nie poprosić go o godzinkę spotkania ze mną i nie powiedzieć w cztery oczy o tej swojej nieśmiałości jeszcze raz, tyle że tym razem dobitnie i nie przez gg a także o tym, że przykro mi gdy zaczął mnie tak totalnie olewać ostatnio. Pytanie tylko czy gdyby sie zgodził ze mną spotkać to czy udałoby mi się powiedzieć mu to wszystko o czym pisze tutaj na forum i tak jak opowiadam o tym koleżance bo obawiam się, że powiem to w dwóch zdaniach pomijając mase szczegółów. czy jest sens jeszcze raz to wyjaśniać? Czy warto?
Dużo tego... Ale to dobrze, przynajmniej wiemy na czym stoimy.
I teraz pomyślało mi się - Ona nieśmiała? Małomówna? Otworzyłaś się przed nami bardziej niż przed chłopakiem, napisałaś chyba najdłuższy post jaki tu widziałem. Tak więc myślę, że wiem co Ci jest. Znam nawet analogiczny przykład z życia.
Łatwiej rozmawia Ci się w sieci. To jest dobre na krótką metę, ale możesz to wykorzystać. Możesz zasygnalizować owemu chłopakowi swoje problemy i kompleksy będące ich źródłem. Możesz nawet wspomnieć o swojej zazdrości i smutku, jeśli tk zadecydujesz. Możesz mu nawet pokazać to forum.
Ale żeby on Ci naprawdę pomógł, to musi być jedynie wstęp do rozmowy na żywo. On na pewno postara się o odpowiednie "warunki" do rozmowy. Pewnie mu nie wyjdzie, bo pewnie sama nie do końca wiesz od czego zależy czy warunki ją optymalne czy nie. Musisz jednak uszanować jego starania i spróbować się przemóc. Nie za wszelka cenę, ale tak, żeby widział to.
To bardzo trudne być wyrozumiałym i cierpliwym dla kogoś, kto rażąco nie spełnia naszych oczekiwań z niezrozumiałych powodów. Ale to z kolei nie oznacza, że jesteś gorsza. Jesteś inna, nie lepsza, nie gorsza.
Cokolwiek mu powiesz, mów jak najwięcej o sobie. Jeśli nie wiesz co powiedzieć, mów o swoich uczuciach (smutku, zakłopotaniu), ich źródłach, skutkach, tego jest zapewne dużo. On musi być wielce uprzywilejowany, musi wiedzieć najwięcej ze wszystkich, aby Ci pomóc.
Od forumowiczów nie oczekuj pomocy. Stąd wyciągnij tylko odwagę, motywację do stawienia czoła swoim problemom. Musisz to zrobić na tyle samodzielnie, na ile to możliwe.
Jeśli potrzebujesz motywacji: sama widzisz, że blokowanie werbalizowania swoich myśli skutkuje nerwami oraz tym, że facet przechodzi Ci koło nosa. I to przyjaźnie nastawiony facet. Tak będzie zawsze.
Najsampierw zastanów się, czy to ten. Potem bądź szczerza bez ograniczeń. Nie ważne, że to może przerażać.
I teraz pomyślało mi się - Ona nieśmiała? Małomówna? Otworzyłaś się przed nami bardziej niż przed chłopakiem, napisałaś chyba najdłuższy post jaki tu widziałem. Tak więc myślę, że wiem co Ci jest. Znam nawet analogiczny przykład z życia.
Łatwiej rozmawia Ci się w sieci. To jest dobre na krótką metę, ale możesz to wykorzystać. Możesz zasygnalizować owemu chłopakowi swoje problemy i kompleksy będące ich źródłem. Możesz nawet wspomnieć o swojej zazdrości i smutku, jeśli tk zadecydujesz. Możesz mu nawet pokazać to forum.
Ale żeby on Ci naprawdę pomógł, to musi być jedynie wstęp do rozmowy na żywo. On na pewno postara się o odpowiednie "warunki" do rozmowy. Pewnie mu nie wyjdzie, bo pewnie sama nie do końca wiesz od czego zależy czy warunki ją optymalne czy nie. Musisz jednak uszanować jego starania i spróbować się przemóc. Nie za wszelka cenę, ale tak, żeby widział to.
To bardzo trudne być wyrozumiałym i cierpliwym dla kogoś, kto rażąco nie spełnia naszych oczekiwań z niezrozumiałych powodów. Ale to z kolei nie oznacza, że jesteś gorsza. Jesteś inna, nie lepsza, nie gorsza.
Cokolwiek mu powiesz, mów jak najwięcej o sobie. Jeśli nie wiesz co powiedzieć, mów o swoich uczuciach (smutku, zakłopotaniu), ich źródłach, skutkach, tego jest zapewne dużo. On musi być wielce uprzywilejowany, musi wiedzieć najwięcej ze wszystkich, aby Ci pomóc.
Od forumowiczów nie oczekuj pomocy. Stąd wyciągnij tylko odwagę, motywację do stawienia czoła swoim problemom. Musisz to zrobić na tyle samodzielnie, na ile to możliwe.
Jeśli potrzebujesz motywacji: sama widzisz, że blokowanie werbalizowania swoich myśli skutkuje nerwami oraz tym, że facet przechodzi Ci koło nosa. I to przyjaźnie nastawiony facet. Tak będzie zawsze.
Najsampierw zastanów się, czy to ten. Potem bądź szczerza bez ograniczeń. Nie ważne, że to może przerażać.
Przyznaję. Trochę się rozpisałam w tym poprzednim poście, ale chciałam wrzucić jeszcze kilka szczegółów by lepiej zobrazować sytuację. Przez internet łatwo mi sie pisze bo jestem tu anonimowa, nikt mnie nie zna więc prościej z wyrzuceniem z siebie tego wszystkiego choć i tak początkowo obawiałam się krytyki.
Temu chłopakowi ja już wiele razy sygnalizowałam o moim problemie przez internet choć teraz doszły jeszcze ta zazdrość i smutek, o których raczej nie wie. Raczej spróbuję teraz pogadać o tym na żywo z nim ale muszę tak to jakoś wykombinować by nie wyszło drogą okrężną. Tak sobie myślę, że on wie na razie niewiele, bo co to jest kilka zdań przez gg. Mnie wydaje się, że ciągle gadam o tej mojej nieśmiałości ale prawda jest taka, że najwięcej to się kłębi myśli w mojej głowie na ten temat.
Nie wiem czy on zechce mi pomóc. Jedyne chyba co może zrobić to nie utrudniać mi to znaczy nie olewać mnie i być wyrozumiałym ale nie wiem czy na to nie za późno. Wysłałam mu smsa z prośbą o rozmowę jakąś godzinę temu. Ciekawe czy chociaż odpisze bo jak na razie nic.
Motywacja jest niezła. Wcześniej problemu aż tak nie zauważałam. Dopiero gdy pojawił się pierwszy chłopak na horyzoncie i nie wyszło i zaczęłam to traktować jak życiową porażkę, to zaczęło do mnie docierać jak wiele tracę. I zamiast nauczyć się na błędach po tamtym teraz sytuacja się powtarza.
Nie wiem czy coś da się jeszcze tutaj uratować. Próbować mogę i chcę.
Czy to ten? Trudno jeszcze teraz mi to stwierdzić. Czuję jednak, że warto spróbować. Wiem też, że w porównaniu z tamtym wcześniejszym kiedy nam nie wyszło, z tym, z którym obecnie się spotykam mam wiele wspólnego.
[ Dodano: 2007-06-17, 01:22 ]
Wreszcie, po całym tygodniu oczekiwania ten chłopak znalazł dla mnie trochę czasu i spotkaliśmy sie i pogadaliśmy sobie, to znaczy głównie ja mówiłam o tym co mnie gryzie i o mojej małomówności. Na moje "chciałabym się zmienić i być bardziej rozgadana" powiedział "to się zmień" no i że powinnam się przełamać ale to moja decyzja jak postąpię. Powiedział też, że owszem, spotykajmy się, czemu nie, ale jako kolega i koleżanka bo z jego strony na dany moment nie iskrzy po czym dodał, że "na razie nie iskrzy". Powiedziałam mu też, że wolę z nim kontakt na żywo a nie przez gg choć przez gg też możemy ale raczej w celu ustalenia np. spotkania niż rozmowy. Ogólnie jemu chodzi o to, że ja milczę wtedy gdy spotkamy się w co najmniej 4 osoby i że trochę zaczyna go to denerwować. A jak się spotkamy w 2 to jest oki.
Później, właściwie to dopiero jakąś godzinę temu odezwał się do mnie na gg i milczał. Na moje pytanie co porabia odparł, że rozmawia z koleżanką i że zdążyła w ostatniej chwili bo napisała sekundę przed tym jak miał wyłączyć gg. Po co mi to w ogóle napisał?
Tylko mi popsuł humor tą koleżanką Cała moja motywacja poszła gdzieś i znów pewnie będzie tylko cisza z mojej strony gdy znów spotkamy się w większym gronie a szybko takie spotkanie nie nastąpi bo on teraz jedzie w trasę na jakieś 10 dni. Z resztą może to i lepiej bo mam egzaminy w najbliższym czasie.
Czuję się jakby ktoś mnie walnął mocno patelnią w głowę. Najpierw pokrzepiająca rozmowa a teraz ta koleżanka... Eh... ciężko mi
Temu chłopakowi ja już wiele razy sygnalizowałam o moim problemie przez internet choć teraz doszły jeszcze ta zazdrość i smutek, o których raczej nie wie. Raczej spróbuję teraz pogadać o tym na żywo z nim ale muszę tak to jakoś wykombinować by nie wyszło drogą okrężną. Tak sobie myślę, że on wie na razie niewiele, bo co to jest kilka zdań przez gg. Mnie wydaje się, że ciągle gadam o tej mojej nieśmiałości ale prawda jest taka, że najwięcej to się kłębi myśli w mojej głowie na ten temat.
Nie wiem czy on zechce mi pomóc. Jedyne chyba co może zrobić to nie utrudniać mi to znaczy nie olewać mnie i być wyrozumiałym ale nie wiem czy na to nie za późno. Wysłałam mu smsa z prośbą o rozmowę jakąś godzinę temu. Ciekawe czy chociaż odpisze bo jak na razie nic.
shaman pisze:Jeśli potrzebujesz motywacji: sama widzisz, że blokowanie werbalizowania swoich myśli skutkuje nerwami oraz tym, że facet przechodzi Ci koło nosa. I to przyjaźnie nastawiony facet. Tak będzie zawsze.
Motywacja jest niezła. Wcześniej problemu aż tak nie zauważałam. Dopiero gdy pojawił się pierwszy chłopak na horyzoncie i nie wyszło i zaczęłam to traktować jak życiową porażkę, to zaczęło do mnie docierać jak wiele tracę. I zamiast nauczyć się na błędach po tamtym teraz sytuacja się powtarza.
Nie wiem czy coś da się jeszcze tutaj uratować. Próbować mogę i chcę.
Czy to ten? Trudno jeszcze teraz mi to stwierdzić. Czuję jednak, że warto spróbować. Wiem też, że w porównaniu z tamtym wcześniejszym kiedy nam nie wyszło, z tym, z którym obecnie się spotykam mam wiele wspólnego.
[ Dodano: 2007-06-17, 01:22 ]
Wreszcie, po całym tygodniu oczekiwania ten chłopak znalazł dla mnie trochę czasu i spotkaliśmy sie i pogadaliśmy sobie, to znaczy głównie ja mówiłam o tym co mnie gryzie i o mojej małomówności. Na moje "chciałabym się zmienić i być bardziej rozgadana" powiedział "to się zmień" no i że powinnam się przełamać ale to moja decyzja jak postąpię. Powiedział też, że owszem, spotykajmy się, czemu nie, ale jako kolega i koleżanka bo z jego strony na dany moment nie iskrzy po czym dodał, że "na razie nie iskrzy". Powiedziałam mu też, że wolę z nim kontakt na żywo a nie przez gg choć przez gg też możemy ale raczej w celu ustalenia np. spotkania niż rozmowy. Ogólnie jemu chodzi o to, że ja milczę wtedy gdy spotkamy się w co najmniej 4 osoby i że trochę zaczyna go to denerwować. A jak się spotkamy w 2 to jest oki.
Później, właściwie to dopiero jakąś godzinę temu odezwał się do mnie na gg i milczał. Na moje pytanie co porabia odparł, że rozmawia z koleżanką i że zdążyła w ostatniej chwili bo napisała sekundę przed tym jak miał wyłączyć gg. Po co mi to w ogóle napisał?
Tylko mi popsuł humor tą koleżanką Cała moja motywacja poszła gdzieś i znów pewnie będzie tylko cisza z mojej strony gdy znów spotkamy się w większym gronie a szybko takie spotkanie nie nastąpi bo on teraz jedzie w trasę na jakieś 10 dni. Z resztą może to i lepiej bo mam egzaminy w najbliższym czasie.
Czuję się jakby ktoś mnie walnął mocno patelnią w głowę. Najpierw pokrzepiająca rozmowa a teraz ta koleżanka... Eh... ciężko mi
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 267 gości