Postautor: adam28 » 04 cze 2007, 10:56
powiem tak, TAK - jestem autorem poprzedniego wątku. to że napisalem tamten i ten - wynikało z tego że chciałem ocalić wszystko, znaleźć sposób żeby to naprawić.
to że w poprzednim wątku wypowiedziała się moja dziewczyna - to tylko dlatego że świadomie jej to forum podsunąłem, żeby zobaczyła jak mi jest trudno kiedy tak psuję to co było dla mnie ważne.
oczywiście nie spodziewałem się, że ona zareaguje tak ambicjonalnie i kompletnie odwrotnie niż myślałem - miałem nadzieje - że stanie się tak że to poczyta a potem pogadamy szczerze w 4 oczy i znajdziemy rozwiązanie.
ona jednak jest typem - który zawsze chce mieć rację.nie liczy się z uczuciami innych. wiedziałem to wszystko zanim ją poznałem, ale każdy kiedy się zakocha (a były ku temu powody - bo to ona dała mi 1 sygnały że jej zależy, mówiła kocham), ma trochę inne wyobrażenie - i myśli że pod jego wpływem coś się zmieni. ja wiedziałem jak ona kończyła z poprzednimi - bawiła się nimi a potem rzucała - taki typ. jednak na początku wykazała się wobec mnie wyjątkową postawą, była taka dorosła, wydawało mi się że kiedy już ma 27 lat to po prostu się wyrasta z czegoś takiego. dodatkowo po miesiącu wyniknął szpital, i wtedy sobie pomyślałem - jej strasznie zależy, mi też zależy - może to że jesteśmy w tak trudnych chwilach umocni naszą wieź.
mylilem się. a to że odpisała na poprzednim forum - to było jej prawem, choć zrobiła wszystko żeby wzbudzić mieszane uczucia, podkopać to co ja napisałem wcześniej.
no powiedzcie sami szczerze - czy gdybym mi nie zależało na tym związku to pchałbym się na jakieś forum, pisał teksty, który tak naprawde dotykały mojej głębokiej intymności, czegoś co było dla mnie ważne ?
a to że ona napisała w takim stylu jak napisała - to było celowe, żeby wzbudzić sympatie, namieszać, ona dobrze wiedziała że jak zagra piosenke pt.- byłam w szpitalu a on mi takie coś zrobił - to wszystko co ja napisałem, choćby nie wiem jak było uczciwe nie będzie mieć już pozytywnego wydźwięku, no bo on był taki zły, ja w szpitalu a on sobie pozwolił na napisanie czegoś na gg, w chwili słabości wspomniał, że mu jeszcze gdzieś tam na dnie serca zależy na swojej ex. TAK, to była moja słabość, ale coś mojego. czego nie wiedziała, i nigdy by się nie dowiedziała gdyby nie naruszyła mojej prywatności - bo w codziennym życiu - wobec niej byłem taki jak powinienem być ! nigdy nie dałem dupy.
natomiast co do tego co sądzicie o mnie, że dubluje wątki i tak temu zaprzeczam, że pewnie jestem niewiarygodny w tym co napisałem od początku - nie miałem wyboru - chciałem jeszcze raz uzyskać od Was wskazówki co zrobić, a gdybym napisał na poprzednim wątku, pod poprzednim nickiem - mogła ona wejść - a tym razem nie chciałem żeby już to czytała.
i powiecie pewnie że jestem leszczem, że mi wszystko mówiliście - ale ja nie mogłem ciągle uwierzyć że tak celowo ona niszczy to co było. i nie będe tu przytaczał przykładów, bo i tak pewnie osoby, które najbardziej mnie krytykują napiszą swoje,
ale faktem jest że ona mnie nie kochała, choć to że zachowywała się z taką zaborczością, zazdrością w pewnym sensie - pokazywał mi że jej zależy. ale jej zależało w chory sposób - bo do tej pory wszyscy nosili ją na rękach, tatusiek, poprzedni faceci - chciała czuć się księzniczką, i tego nie umiała przeboleć, że ja traktowałem ją PO PARTNERSKU, że miałem oczekiwania, że umiałem odmówić, powiedziec NIE w momencie kiedy ona traktowała mnie źle. do tej pory poprzedni jej facet wysyła do niej smsy i skamle że chce wrócić, ja natomiast po każdej jej akcji nie umiałem inaczej zareagować niż tylko próbować rozmawiać szczerze albo w ostateczności unosiłem się honorem i nie odzywałem się - no bo już po prostu nie wytrzymywałem tego napięcia i tego co ona robi.
czy to jest normalne ? że jak jechałem na szkolenie - to ona wmawiała mi że z kimś sie przespałem, że jak roaming nie działał - to zarzucała mi że ja ją okłamuje i olewam i że na pewno dało się zadzwonić.
kiedy mielismy impreze u znajomych ona co rusz przy wszystkich podkreślała jak to u mnie w firmie wszyscy zdradzają swoich partnerów i że pewnie jak ja pojade to też.
sprawdzała mi wszystkie fotki z wyjazu, oglądała filmy, a kiedy usłyszała w tle jakiś głos na nagraniu - oszalała z furii i mówiła ze tam ktoś jest w moim pokoju bo słychać głosy i że to pewnie jakaś dziewczyna.
i to wszystko naprzemian z wyrzucaniem z siebie jak to ona mnie kocha i jej zależy.
wiem też że miała kompleksy na swoim punkcie, że ta zazdrość własnie z tego wynikała - bo miała blizne itp itd, dla mnie to nie miało znaczenia - ale ona potrzebowała widocznie udowodnienia, adoracji i dowartościowania w ramionach innego. i wiem teraz że tego sie nie da zatrzymać - ja byłem taki sam, od początku do końca - dlaczego na początku byłem dla niej super, kimś ważnym, a potem się znudziła ?
i jaki jest efekt tego wszystkiego ? taki że w pewnym momencie kiedy ja najbardziej starałem się to ratować, kiedy czekałem aż pozwoli mi sie spotkać i pogadać normalnie,
ona w tym czasie sobie urządzała gadki z jakimś kolesiem, który jej słodził, pokazywał jak to może być inaczej - no bo przecież z nim nie miała awantur, złych skojarzeń, no i on traktował ją jak księżniczke - mając oczywiście swoje cele.
i tak podkreślając jak ja ją zdradziłem bo z kimś tam anonimowym pogadalem sobie przez 10 minut na gg dla odstresowania i powiedzialem tylko tyle "żę wymasuje jej stópki" dla żartu.
i co ? efekt jest taki, że za wszelką cenę chciała mnie zrównać z ziemią mając na ustach słowo KOCHAM. bo jak inaczej można nazwać to że odwoziłem ją do domu, w samochodzie gadalismy ja próbowałem znaleźć rozwiązanie - zapropnowałem (w żartach) że może powinniśmy odpoczać - chciałem zobaczyć po prostu czy jej zależy, i chciałem żeby zaczęło jej zależeć. i ona się w tedy rozpłakała - i mówi że tak długo jak miesiąc beze mnie nie wytrzyma. DLA MNIE TO ZNACZYŁO - ŻE JEJ ZALEŻY, ŻE MUSZE WSZYSTKO ZROBIĆ ŻEBY SIĘ UDAŁO. bo wiedziałem że skoro jesteśmy dorośli, świadomi, że jesteśmy partnerami to pokonamy razem nie takie trudności.
i 2 dni później zamiast ze mna na długi weekend ona pojechała sobie "niby" z koleżankami a teraz wiem, że prawdopodobnie to był on. smieszne, ale 5 miesięcy leżała na brzuchu po operacji, i ja nie chciałem jej forsować, oglądająć zdjecią RTG wiedziałem że ona nie może tak po prostu wstać i zacząć aktywnie żyć jak do tej pory, bo będą komplikacje i nast. bolesna operacja, której może nie przeżyć.
i co ? koleś powiedział jej że ją zabierze w góry, jak zrobił tak zrobił. zaimponował jej, bo dał jej coś niedostępnego na czym jej zależało i poczuła się jak księżniczka, no i ja byłem BE, bo codziennie chodziłem do szpitala, smarowałem jej plecy żeby nie było blizny, robiłem wszystko żeby powoli wrócila do normalności.
i co ? różnica jest taka, że ja mało gadałem, a dużo robiłem, podczas gdy ona ciągle wykrzykiwała jak to mnie kocha itp itd. ja nie potrafie sie zakochać w ciągu tygodnia, faktem jest, że pamietałem gdzies tam w sobie o swojej ex. ale ogolnie to był tylko sentyment. ja powoli się przekonuje do kobiet, ale z całych sił daje im wszystko. tylko że oczekuje normalności, tego samego, może nie jakiejś tam wdzięczności, ale zauważenia że się staram.
i efekt był taki - że ona mówi że sie "szybko zakochuje" i "szybko odkochuje" i że nic do mnie już nie czuje. i że przesyła mi fotke - żebym zrozumiał.a na fotce ten goguś - fakt faktem przystojny, i ona, usmiechnięta, 2 tygodnie po tym jak sie ostatnio widzielismy. i napisała mi ŻE JEST JEJ Z NIM DOBRZE, I ŻE SIE ZAKOCHAŁA.............
więc pytam się, jak możecie mnie osądzać patrząc tylko jednostronnie na to co zrobilem, fakt spieprzyłem to na początku z tym gg, ale to nie miało znaczenia ani dla mnie, bo nawet nie miałem hasła na gg, bo nie uważałem że źle robię. a to że ona próbowała i udało sie jej wywołać u czytających pewnego rodzaju reakcję, wiedziała co napisać, żebym ja został uznany za tego winnego.
tylko dlaczego ja próbowałem znaleźć rozwiązanie i zadałem sobie tyle trudu ? a ona po prostu się odwróciła i po 2 tyg. miała innego - jak tu wierzyć że ona mnie kochała - skoro po 2 tyg. kocha kogoś innego ? teraz doskonale wiem, że ona nie odróżnia zauroczenia od zakochania. i gdyby nie ten szpital to by się szybciej znudziła
i proszę nie oceniajcie mnie po tym że napisałem 2 wątki, i że pewnie coś przekręciłem. NIE. drugi wątek był po to że chciałem się uwolnić od opinii zawartej w pierwszym, że chciałem rzucić nowe światło, bo był nowe fakty - ona już zupelnie odeszła. ta chęć udowodnienia sobie i mi - że jest atrakcyjna i że ktoś inny ją dowartościuje zwyciężyła. jej koleżanka mi tylko powiedziała tyle, ze nie sądzi aby długo to potrwało..........
dzięki
ps. i gadanie że mówiliscie mi, co mam zrobić na serio nigdy do nikogo w mojej sytuacji by nie przemówiło - jak się kocha to się robi wszystko żeby się udało