
Samotność = ułomność??
Moderator: modTeam
- krackowiaczek
- Pasjonat
- Posty: 200
- Rejestracja: 26 maja 2004, 00:56
- Skąd: krakow
- Płeć:
-
- Pasjonat
- Posty: 187
- Rejestracja: 19 lis 2006, 11:05
- Skąd: skatowni
- Płeć:
soulvibrates pisze:Jak narazie mam jeszcze troche znajomych "bez pary" wiec nie odczuwam az tak bardzo wyobcowania towarzyskiego.Chociaz czasem sie zdarza ,ze laduje na jakis imprezach jako jedna jedyna niesparowana.Milo nie jest,ale chyba powinnam sie przyzwyczaic do tego ze bede sama,a takie sytuacje beda sie coraz czescie powtarza bo czas leci a ludzie beda sie juz wiazac na stale.
Mam tak samo. Tylko wszycy moi znajomi mają pary. Tez czesto jestem na imprezach gdzie wszyscy maja pary


krackowiaczek pisze: ilekroc potykalem samotne kobiety, choc takie "z mozliwosciami", okazywaly sie dziwnie zamkniete, niedostepne. a jesli byly otwarte to zazwyczaj "bez mozliwosci".
Ciekawe spostrzeżenie
krackowiaczek pisze:ilekroc potykalem samotne kobiety, choc takie "z mozliwosciami", okazywaly sie dziwnie zamkniete, niedostepne. a jesli byly otwarte to zazwyczaj "bez mozliwosci".
Coś w tym jest. Ale jeśli długo jest się samemu, to właśnie tak się dzieje. Ponoć wystarczą 2-3 lata prawdziwej samotności, żeby zatracić umiejętność pełnego i satysfakcjonującego koegzystowania z drugim człowiekiem.
I niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda, dla katów, szpiclów, tchórzy...
(Zbigniew Herbert)
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
tank girl pisze:Ponoć wystarczą 2-3 lata prawdziwej samotności, żeby zatracić umiejętność pełnego i satysfakcjonującego koegzystowania z drugim człowiekiem.
Ooo, ciekawy wniosek, z którym zupełnie się nie zgadzam. Gdzie można coś o tym znaleźć?
przemek21 pisze:Tylko wszycy moi znajomi mają pary.
Większość moich to małżeństwa
pani_minister pisze:tank girl pisze:Ponoć wystarczą 2-3 lata prawdziwej samotności, żeby zatracić umiejętność pełnego i satysfakcjonującego koegzystowania z drugim człowiekiem.
Ooo, ciekawy wniosek, z którym zupełnie się nie zgadzam. Gdzie można coś o tym znaleźć?
Bodajże w którymś numerze Charakterów (z ostatnich 15-20 miesięcy). Z artykułu wynikało, że żyjąc samotnie człowiek dziczeje, i że po przekroczeniu pewnych granic, stan owego zdziczenia staje się nieodwracalny.
I niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda, dla katów, szpiclów, tchórzy...
(Zbigniew Herbert)
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
pani_minister pisze:Dlatego pewnie tak cenię tych, którzy będąc z kimś - nadal pozostają sobą, a nie jedynie częścią układu.
ale wchodząc w związek małżeński staję się "jednością" i w wielu sprawach mówi się za Oboje i jest się de dwoje...nie wiem jak to wytłumaczyć, no np. na ślub nie zaprasza się pana x i panią x, tylko państwo x...
Fuck it all! Fuck this world!...
Fuck everything that you stand for!...
Fuck everything that you stand for!...
-
- Pasjonat
- Posty: 187
- Rejestracja: 19 lis 2006, 11:05
- Skąd: skatowni
- Płeć:
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
Mati_00 pisze:państwo x
W moim przypadku byłby problem, bo nazwiska nie zmienię
Mati_00 pisze:ale wchodząc w związek małżeński staję się "jednością"
Jednością powiadasz... a mówisz, że jesteś "z kimś" czy raczej że jesteś "kimś"? Zawsze będziesz obok, ale niektórzy bardzo starają się być właśnie jednością. Są tacy, co mówią o sobie na co dzień w liczbie mnogiej
tank girl pisze:Z artykułu wynikało, że żyjąc samotnie człowiek dziczeje
Ja mam wrażenie, że socjalizacja jest jednak zbyt poważnym zabiegiem, żeby się go tak łatwo wymazać dało. Zwłaszcza po kilku latach takiej właściwie pseudo-samotności, kiedy dookoła ludzi pełno: w pracy, w szkole, w sklepie i w tv.
tank girl pisze:Bodajże w którymś numerze Charakterów (z ostatnich 15-20 miesięcy). Z artykułu wynikało, że żyjąc samotnie człowiek dziczeje, i że po przekroczeniu pewnych granic, stan owego zdziczenia staje się nieodwracalny.
Ta, chyba też to czytałem. Ale jesteś pewna, że to o singli chodziło?
-_-
Chodzi o umiejętność dzielenia zamkniętej przestrzeni z drugim człowiekiem. O zaakceptowanie kogoś na, by tak rzec, swoim terenie. Wszystkich tych dodatkowych dźwięków, ruchu itd. Słowem, Obecności.
A co do mas ludzkich jakie otaczają nas zewsząd; z tym też różnie bywa. Samotność w tłumie to w końcu syndrom naszych czasów.
A co do mas ludzkich jakie otaczają nas zewsząd; z tym też różnie bywa. Samotność w tłumie to w końcu syndrom naszych czasów.
I niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda, dla katów, szpiclów, tchórzy...
(Zbigniew Herbert)
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
pani_minister pisze:W moim przypadku byłby problem, bo nazwiska nie zmienię
pana x i panią xy/yx
pani_minister pisze:a mówisz, że jesteś "z kimś" czy raczej że jesteś "kimś"?
no "z kimś" ale mówimy często z Kami, że "my" to i to, że "nasze" itd. itp...jesteśmy razem i takie "rozbijanie" na "pojedynczo" jest troszkę dziwne
pani_minister pisze:Są tacy, co mówią o sobie na co dzień w liczbie mnogiej
no w sumie
Fuck it all! Fuck this world!...
Fuck everything that you stand for!...
Fuck everything that you stand for!...
-
- Pasjonat
- Posty: 187
- Rejestracja: 19 lis 2006, 11:05
- Skąd: skatowni
- Płeć:
tank girl pisze:Ponoć wystarczą 2-3 lata prawdziwej samotności, żeby zatracić umiejętność pełnego i satysfakcjonującego koegzystowania z drugim człowiekiem.
Dokładnie, bo kto nie potrafi przebywać sam ze sobą, ten nie potrafi przebywać z drugą osobą.
"Cause we all have wings, but some of us don’t know why"
Joe Cocker
Joe Cocker
szaman pisze:Ta, chyba też to czytałem. Ale jesteś pewna, że to o singli chodziło?
A o kogo, jak nie o nich?
soulvibrates pisze:Szczegolnie w duzych miastach,samotnosc w tlumie to normalka.Halas i choas jaki panuje wszedzie lubie owszem ale do domu wracam zeby sie wyciszyc i odpoczac i wtedy wlasnie sie zamykam na caly swiat zewnetrzny
No właśnie. Masy ludzi w około zmniejszają samotność tylko do pewnego stopnia.
Przy okazji; znany jest przypadek kobiety, która odosobniła się na ileś miesięcy. Niestety nie pamiętam szczegółów. Pani owa prowadziła jakieś badania nad tym zagadnieniem. Odcięła się więc od świata na długi czas i.... po zakończeniu experymentu nie była w stanie funkcjonować wśród ludzi jak dawniej.
Mona pisze:tank girl pisze:Ponoć wystarczą 2-3 lata prawdziwej samotności, żeby zatracić umiejętność pełnego i satysfakcjonującego koegzystowania z drugim człowiekiem.
Dokładnie, bo kto nie potrafi przebywać sam ze sobą, ten nie potrafi przebywać z drugą osobą.
Też prawda. Ale tylko do pewnego stopnia. Zbyt długa samotność bowiem uniemożliwia podobno przestawienie się z powrotem do trybu życia nie w pojedynkę.
I niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda, dla katów, szpiclów, tchórzy...
(Zbigniew Herbert)
![:] :]](./images/smilies/krzywy.gif)
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
tank girl pisze:Chodzi o umiejętność dzielenia zamkniętej przestrzeni z drugim człowiekiem
I dlatego przestrzeń powinna być duuuża. Idealny układ to dwa mieszkania na jednym piętrze - tudzież dwa połączone domy, jak u Fridy
Tym niemniej wydaje mi się, że to bardziej kwestia nastawienia, a nie nabytych (lub zapomnianych) umiejętności współżycia w ograniczonej przestrzeni. Znam ludzi, którzy mieszkali bezproblemowo lat parę w akademikach, z obcymi ludźmi na ograniczonej przestrzeni 10 metrów kwadratowych - a w chwili, gdy tę samą przestrzeń zaczynali dzielić ze swoją połówką awantury o te głupie brudne skarpetki potrafiły psuć związek. Bo współlokatora pozbyć się jest stosunkowo trudno - a partnerowi (teoretycznie) można w każdej chwili powiedzieć, że to koniec i położyć w ten sposób kres niesnaskom. Może jakby podchodzić to tych ukochanych połówek w podobny sposób, jak do obcych, szanse na przetrwanie związku byłyby większe?
[ Dodano: Nie 27 Maj, 2007 10:14 ]
tank girl pisze:Zbyt długa samotność bowiem uniemożliwia podobno przestawienie się z powrotem do trybu życia nie w pojedynkę.
Jestem żywym dowodem, że nie zawsze musi być to prawdą
soulvibrates pisze:Mona pisze:zjawi się, jak przyjdzie na to czas
no wlasnie slysze ciagle to samo...albo ze trafiam na nieodpowiednich ludzi,jestem sama i wole nawet o tym specjalnie nie rozmyslac ani tez nie wnikac czemu jestem sama i co robie nie tak.
Jak narazie mam jeszcze troche znajomych "bez pary" wiec nie odczuwam az tak bardzo wyobcowania towarzyskiego.Chociaz czasem sie zdarza ,ze laduje na jakis imprezach jako jedna jedyna niesparowana.Milo nie jest,ale chyba powinnam sie przyzwyczaic do tego ze bede sama,a takie sytuacje beda sie coraz czescie powtarza bo czas leci a ludzie beda sie juz wiazac na stale.
Widocznie tak ma być. Trzeba czekać i czekać, by bądź się doczekać bądź nie - i pluć na zmarnowany czas.
[ Dodano: 27 Maj 2007, 18:02 ]
tank girl pisze:krackowiaczek pisze:ilekroc potykalem samotne kobiety, choc takie "z mozliwosciami", okazywaly sie dziwnie zamkniete, niedostepne. a jesli byly otwarte to zazwyczaj "bez mozliwosci".
Ponoć wystarczą 2-3 lata prawdziwej samotności, żeby zatracić umiejętność pełnego i satysfakcjonującego koegzystowania z drugim człowiekiem.
A siedem? Nie licząc krótkotrwałego epizodu z kimś maksymalnie popapranym.
[ Dodano: 27 Maj 2007, 18:04 ]
To fakt, to się cholernie uzewnętrznia.tank girl pisze:pani_minister pisze:tank girl pisze:Ponoć wystarczą 2-3 lata prawdziwej samotności, żeby zatracić umiejętność pełnego i satysfakcjonującego koegzystowania z drugim człowiekiem.
Ooo, ciekawy wniosek, z którym zupełnie się nie zgadzam. Gdzie można coś o tym znaleźć?
Bodajże w którymś numerze Charakterów (z ostatnich 15-20 miesięcy). Z artykułu wynikało, że żyjąc samotnie człowiek dziczeje, i że po przekroczeniu pewnych granic, stan owego zdziczenia staje się nieodwracalny.
[ Dodano: 27 Maj 2007, 18:07 ]
Wiesz, ja wyszedłem i wychodzę (chociaż z coraz mniejszym zacięciem) z identycznym przekonaniem. Sądzę, że za jakiś czas będę brał "co leci" i nie będę wybrzydzał.soulvibrates pisze:tank girl pisze:Bodajże w którymś numerze Charakterów (z ostatnich 15-20 miesięcy). Z artykułu wynikało, że żyjąc samotnie człowiek dziczeje, i że po przekroczeniu pewnych granic, stan owego zdziczenia staje się nieodwracalny.
Mimo wszystko wole byc jednak sama niz z bylekim tak aby bylo
[ Dodano: 27 Maj 2007, 18:09 ]
Jesteś pewna siebie, ale czy naprawdę znasz siebie na tyle, by to stwierdzić?pani_minister pisze:tank girl pisze:Chodzi o umiejętność dzielenia zamkniętej przestrzeni z drugim człowiekiem
I dlatego przestrzeń powinna być duuuża. Idealny układ to dwa mieszkania na jednym piętrze - tudzież dwa połączone domy, jak u Fridy
Tym niemniej wydaje mi się, że to bardziej kwestia nastawienia, a nie nabytych (lub zapomnianych) umiejętności współżycia w ograniczonej przestrzeni. Znam ludzi, którzy mieszkali bezproblemowo lat parę w akademikach, z obcymi ludźmi na ograniczonej przestrzeni 10 metrów kwadratowych - a w chwili, gdy tę samą przestrzeń zaczynali dzielić ze swoją połówką awantury o te głupie brudne skarpetki potrafiły psuć związek. Bo współlokatora pozbyć się jest stosunkowo trudno - a partnerowi (teoretycznie) można w każdej chwili powiedzieć, że to koniec i położyć w ten sposób kres niesnaskom. Może jakby podchodzić to tych ukochanych połówek w podobny sposób, jak do obcych, szanse na przetrwanie związku byłyby większe?![]()
[ Dodano: Nie 27 Maj, 2007 10:14 ]tank girl pisze:Zbyt długa samotność bowiem uniemożliwia podobno przestawienie się z powrotem do trybu życia nie w pojedynkę.
Jestem żywym dowodem, że nie zawsze musi być to prawdą
Niebanalna formacja, niebanalna muza:
http://www.96project.cal.pl/
http://www.96project.cal.pl/
- pani_minister
- Administrator
- Posty: 2011
- Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
- Skąd: Dublin
- Płeć:
-
- Pasjonat
- Posty: 187
- Rejestracja: 19 lis 2006, 11:05
- Skąd: skatowni
- Płeć:
czero pisze:Wiesz, ja wyszedłem i wychodzę (chociaż z coraz mniejszym zacięciem) z identycznym przekonaniem. Sądzę, że za jakiś czas będę brał "co leci" i nie będę wybrzydzał.
nie jestem az tak zdesperowana po jednym spotkaniu z kims kto mi sie nie podobal nie mowie tu o wzgledzie fizycznym za to ja jemu bardzo sie podobalam stwierdzilam "dziekuje postoje" nie ma sie co zmuszac..
Ponoć wystarczą 2-3 lata prawdziwej samotności, żeby zatracić umiejętność pełnego i satysfakcjonującego koegzystowania z drugim człowiekiem.
Czyli co? 2-3 lata samotności i już się nikogo nie znajdzie? To śmieszne. Ale jeśli ktoś mi wskaże naukowe badania to się przekonam że ma rację, inaczej śmiem w to wątpić.
Z własnego przykładu - byłam samotna przez więcej lat niż te 3. Potem sobie kogoś znalazłam. Teraz znów jestem samotna i co? Mam jeszcze tylko rok na znalezienie kogoś, inaczej moja psychika się przestawi i już z nikim nie będę mogła być?

lepiej sie spieszMarissa pisze:inaczej moja psychika się przestawi i już z nikim nie będę mogła być?


ja sie nie przekonam, albo uswiadomie sobie, ze obie jestesmy wyjatkiem. Ja tez bylam sporo czasu samotna(moze nei tyle samotna co bez faceta, bez partnera) i jakos po okresie tych ponad 2 lat potrafilam stworzyc zwiazek w ktorym jest mi obecnie dobrze.Marissa pisze:Ale jeśli ktoś mi wskaże naukowe badania to się przekonam że ma rację,
"To jest tak, że gdy mam co chcę,
Wtedy więcej chcę.
Jeszcze."
Wtedy więcej chcę.
Jeszcze."
madziorka.m pisze:Marissa napisał/a:
inaczej moja psychika się przestawi i już z nikim nie będę mogła być?
lepiej sie spiesz![]()
![]()
Ehh, czyli będę ułomnym odlutkiem

madziorka.m pisze:Marissa napisał/a:
Ale jeśli ktoś mi wskaże naukowe badania to się przekonam że ma rację,
ja sie nie przekonam, albo uswiadomie sobie, ze obie jestesmy wyjatkiem. Ja tez bylam sporo czasu samotna(moze nei tyle samotna co bez faceta, bez partnera) i jakos po okresie tych ponad 2 lat potrafilam stworzyc zwiazek w ktorym jest mi obecnie dobrze.
Czyli tak naprawde nie byłaś samotna. Bo dla mnie są 2 samotności - jedna to samotność bez faceta, druga samotność ogólnie. I ta druga jest bardziej dołująca niż pierwsza, bo gdy masz zły humor, chcesz gdzieś wyjść z przyjaciółmi, chcesz pogadać, to okazuje się że nie masz z kim, bo nikt dla Ciebie czasu nie ma - i to jest straszne i tego bać się trzeba. I może taka samotność człowieka wypacza w jakiś sposób - ale nie w ciągu 2-3 lat... Tutaj chodzi raczej o lat 10 i więcej.
Marissa pisze:Ehh, czyli będę ułomnym odlutkiem
jeszcze chyba troche czasu masz..

Marissa pisze:Bo dla mnie są 2 samotności - jedna to samotność bez faceta, druga samotność ogólnie.
dla mnie tez i wlasnie ta samotnosc keidy jest sie bez faceta czasem nawet dobrze na czlowieka dziala
Marissa pisze:nie masz z kim, bo nikt dla Ciebie czasu nie ma - i to jest straszne i tego bać się trzeba
na szczescie nie wiele razy bylo mi dane tak sie poczuc, ale niestety kilk arazy poczulam sie samotna, keidy 'przyjaciele' sie odwracali. Teraz sie z tego ciesze, bo wiem, ze nie byli przyjaciolmi
mnie sie wydaje, ze moze nawet w ciagu tych 2 lat, ale to naprawde keidy ktos jest totalnie samotny i nie ma nikogo. Nie jest lubiany, albo chociaz szanowany, nikt z nim nie rozmawia, nie martwi sie itpMarissa pisze: może taka samotność człowieka wypacza w jakiś sposób - ale nie w ciągu 2-3 lat... Tutaj chodzi raczej o lat 10 i więcej.
"To jest tak, że gdy mam co chcę,
Wtedy więcej chcę.
Jeszcze."
Wtedy więcej chcę.
Jeszcze."
madziorka.m pisze:Marissa napisał/a:
Ehh, czyli będę ułomnym odlutkiem
jeszcze chyba troche czasu masz..
Tak, półtora roku

Ale to jakoś mnie nie pociesza

madziorka.m pisze:Marissa napisał/a:
może taka samotność człowieka wypacza w jakiś sposób - ale nie w ciągu 2-3 lat... Tutaj chodzi raczej o lat 10 i więcej.
mnie sie wydaje, ze moze nawet w ciagu tych 2 lat, ale to naprawde keidy ktos jest totalnie samotny i nie ma nikogo. Nie jest lubiany, albo chociaz szanowany, nikt z nim nie rozmawia, nie martwi sie itp
Ale też trzeba mieć na względzie siłe psychiki tej osoby, ale zasadniczo sie zgadzam.
Marissa pisze:Tak, półtora roku
Ale to jakoś mnie nie pociesza

oczywiscie sila psychiki jest wazna. na pewno,ale np ja uwazam ze jestem wzglednie 'twarda' i silna, ale dlugo bym w samotnosci nie wytrzymala. Mam czas kiedy chce byc zupelnie sama, ale bez ludzi bym chyba umarla. Dlatego pomimo tego, ze w miare silna jestem to strasznie sie samotnosci bałam i chyba boje nadal. Nie jest to jakies desperackie, ze za wszelka cene nie moge byc samotna, ale jednak nie chcialabym aby taka sytuacja mnie spotkalaMarissa pisze:Ale też trzeba mieć na względzie siłe psychiki tej osoby, ale zasadniczo sie zgadzam.
"To jest tak, że gdy mam co chcę,
Wtedy więcej chcę.
Jeszcze."
Wtedy więcej chcę.
Jeszcze."
madziorka.m pisze:Marissa napisał/a:
Tak, półtora roku
Ale to jakoś mnie nie pociesza
Marissko Kochana, nie ma co sie martwic, mowie Ci to ja urodzona pesymistka, ktora sama doswiadczyla tego, ze milosc przychodzi keidy ma taki kaprys i keidy juz myslisz ze nigdy nikogo odpowiedniego nie spotkasz.
Jasne. Tylko trzeba nowych ludzi spotykać
madziorka.m pisze:oczywiscie sila psychiki jest wazna. na pewno,ale np ja uwazam ze jestem wzglednie 'twarda' i silna, ale dlugo bym w samotnosci nie wytrzymala.
Oczywiście że długo byś nie wytrzymała, bo ludzie to gatunek stadny. I naturalnym jest, że ludzie ciągnie do ludzi.
Mam czas kiedy chce byc zupelnie sama
Nie tylko Ty
Marissa pisze:I naturalnym jest, że ludzie ciągnie do ludzi.
Ech nie zawsze... Zwłaszcza wtedy, gdy dochodzi się do wniosku, że ludzie w swej masie to


Szczecin Floating Garde 2050 Project.
pani_minister pisze:Znam siebie lepiej, niż kogokolwiek innego. Ty nie znasz siebie? Dlaczego?
ministrowo, naprawdę byłaś już sama ze sobą we wszystkich możliwych życiowych sytuacjach?
Marissa pisze:Jasne. Tylko trzeba nowych ludzi spotykać
To ja dodam - trzeba chcieć ich spotykać
PFC pisze:można zbudować sobie perfekcyjny mur wokól siebie, nawet wtedy, gdy codziennie ma się kontakt z dziesiątkami osób, gdy jest się miłym, wesołym, itp...
Ten mur, jeśli już ma powstać, może być właśnie najbardziej perfekcyjny tylko w tłumie, bo w samotni nie ma potrzeby budować go
"Cause we all have wings, but some of us don’t know why"
Joe Cocker
Joe Cocker
-
- Pasjonat
- Posty: 187
- Rejestracja: 19 lis 2006, 11:05
- Skąd: skatowni
- Płeć:
Mona pisze:PFC napisał/a:
można zbudować sobie perfekcyjny mur wokól siebie, nawet wtedy, gdy codziennie ma się kontakt z dziesiątkami osób, gdy jest się miłym, wesołym, itp...
Ten mur, jeśli już ma powstać, może być właśnie najbardziej perfekcyjny tylko w tłumie, bo w samotni nie ma potrzeby budować go
Znam wiele takich osob,super ludzie,mili ,uprzejmi, weseli ,ludzie ich lubia ,ale jest cos co nie pozwala sie do nich zblizyc sami sie odgradzaja od blizszych kontaktow,sami chyba nie wiedza ile na tym traca,chociaz to moze byc tez ich swiadomy wybor.Nie wiem ,ciezko wniknac w umysl i sposob myslenia takich ludzi.
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 197 gości