Yasmine pisze:Chociaz sa osoby, przy ktorych otwieram sie blyskawicznie, ale one musza miec to cos, co pozwala mi bardzo szybko nabrac zaufania.
Właśnie, są ludzie, przy ktorych nie mam tego problemu <browar> Albo kiedy druga strona jakoś zagada, zainteresuje się, to też jest łatwiej. A nie, że np. siedzisz pośrodku dwóch facetów (którzy znają się kopę lat), ktorzy mają zblazowane i znudzone miny i słówkiem się do ciebie nie odezwą, pomimo, że cię nie znają .
Na sylwku byłam w nowym gronie ludzi (tzn z dwiema kumpelami i znajomą). Reszta imprezowiczów się znała. Na początku bawiłam się fatalnie. Oczywiście przedstawiłam się, do paru osób coś zagadałam, uśmiechałam się ale czułam niepewność. A oni bawili się w swoich grupkach. Byłam zla, tak się nastawiłam, że poznam nowych ludzi i bedzie fajnie. A jak przyszło co do czego to część dziewczyn poszła potańczyć (najpierw dołączyłam do nich, ale że miały swoje wspólne układy to dałam spokój), pary tuliły się po kątach do siebie, parę osób spiło się i wyrabiało mało zabawne rzeczy. Ja siedziałam między dwoma gośćmi, którzy ani zdania nie odezwali się bezpośrednio do mnie (mimo, że ja ich sama spróbowałam zagadać), do tego jeden z nich miał minę, jakby mial na wszystko maxymalnie wylane

Byłam nieźle sfrustrowana

Na szczęście poratowaly mnie kumpele i dzięki nim ta impreza nie stała się dla mnie totalną zwałą, ba, zrobiło się bardzo wesoło i miło. <browar>
Zdaję sobie sprawę, że w zgraną grupę trudno jest wejść, ale ile znaczy nastawienie drugiej strony! Jeżeli ktoś cię zagada, odezwie się, zapyta o jakąkolwiek deperelę np. uczelnię, znajomych, życie osobiste, zainteresowania etc, to gadkę można pociągnąć. A jak ani jednego zdania w Twoim kierunku, tylko Ty się do innych szczerzysz żeby jakoś uratować sytuację... Ech...
