sadi pisze:jaka jest twoja sytuacja aktualnie?
taka jak w tym dowcipie o zajączku ubranym w prezerwatywę:-), czyli h...owa, "uciekłem" w pracę, wniosek rozwodowy chcę złożyć gdy będę miał absolutną pewność co do tej decyzji (zawsze byłem optymistą, niestety:-( ) oraz przekonanie, czy "z" czy "bez" orzekania o winie, jeszcze trochę czasu sobie daję na wyciszenie emocji - niedawno przestałem brać prochy antydepresyjne, z tym faktem mój organizm musi sobie przez pewien czas się uporać, delikatnie, ale konsekwentnie przygotowuję syna na fakt rozwodu, aby nie był dla niego szokiem - całkiem niedawno dowiedział się, że siostra mojej zony się rozwiodła 3 miesiące temu, a z jej córką jest bardzo zaprzyjaźniony i też to przeżył. Z żoną nie rozmawiamy absolutnie, ona jest za bardzo zajęta swoimi sprawami a ja już nie mam chęci zaczynać jakichkolwiek dyskusji - ona tego nigdy nie robiła i nie robi, deklaracje sprzed jakiegoś czasu, "że będziemy rozmawiać o wszystkim" pozostały bez pokrycia jak i wiele innych... trochę bałem się zostać sam, niż ze "znanym wrogiem", ale teraz myślę tylko o synu - pod choinkę DOSTALIŚMY od niego kalendarz z wybranymi przez niego NASZYMI zdjęciami, on bardzo by chciał żebyśmy stanowili normalną rodzinę i stąd te moje i chyba nie tylko moje dylematy...
[ Dodano: 2007-02-08, 13:20 ]Mona pisze:sadi napisał/a:
Nie zaluje niczego? Przestala sie juz starac? Przestala wyjasniac "dlaczego"?
Od początku tej historii odnoszę wrażenie, że ona w ogóle nie przejęła się zbytnio całą sprawą

Zlemi?
ja mam nieodparte wrażenie, że przejęła się tym tylko, że jej "mamusia" albo jej otoczenie dowie się o całej sprawie. Utwierdza mnie w tym przekonaniu fakt, że rozwód jej siostry, który nastąpił 3 miesiące temu, jest w miarę możliwości utrzymywany w tajemnicy przed znajomymi (m. in. przed moimi rodzicami

), zaś ja w niedawnej rozmowie z teściową zgłupiałem, bo "mamusia", rozmawiała ze mną jakby nie wiedziała o tym rozwodzie - ja zostałem poinformowany o tym też nie bezpośrednio przez szwagierkę lub szwagra, którzy byli obecni na święta RAZEM

. Dla mnie to zakłamanie w jej rodzinie to jakaś paranoja i hipokryzja. Żonka nie bardzo się od tego odcina (w zasadzie wcale) a ja mam tego już dość

Swoją drogą, szwagierka, trzy lata starsza od mojej żonki, nie ukrywała swoich poglądów, "ze nic tak dobrze dla małżeństwa nie robi jak "skok w bok"", oraz, że popiera swoje koleżanki, mające młodszych "nowych" mężów lub kochanków, wszystko niby żartem mówiła, ale po ich rozwodzie, a nawet i przed, o jej byłym już mężu "mamusia", moja żona nie mówiły inaczej, że to on jest genetycznie skażony "skakaniem na boki", no i że ten rozpad ich małżeństwa to jego wina, taki klan trzech - "mamusia i jej dwie córeczki", one zawsze w porządku, "winni są zawsze inni". To też każe mi się zastanowić nad złożeniem wniosku rozwodowego "z" orzekaniem o winie.
"życie jest jak partia szachów: nie można cofnąć żadnego ruchu" (Ja, prawda, że genialne?:-))))