Mysiorek pisze:i czego to dowodzi? Jakie prawo na Ciebie podziałało?
To akurat tyczyło się postawy Tedzia, i dowodzi tego, że bardzo dobrze ją rozumiem. Po prostu najpierw jest tak różowo i kolorowo, że się wydaje, że nic nas nie ruszy, wszystko będzie trwało wiecznie, mimo że inni się rozstają i kłócą - przecież nie my, to niemożliwe itp.
Dopiero jak się w tym raju kłopoty zaczynają to otwiera się oczy - ciągle trzeba o to dbać, starać się, nie można liczyć że wszystko "przjedzie" bo on kocha, że nie na wszystko można przymknąć oko, trzeba ustępować, czasem nawet niesłusznie przepraszać, iść na kompromisy, a i nie mozna być pewnym, że to wystarczy.

TedBundy pisze:chyba to sobie w profil wrzucę, bo mi się podoba
Mogę Ci oddać copyrighty

TedBundy pisze:a poważnie - nie chodzi moim zdaniem o tą przytoczoną wcześniej wyjątkowość,eteryczność (jak zwał,tak zwał), ale....jeżeli czujemy,że to, co nas łączy, ma w sobie pierwiastek czegoś wyjątkowego, nawet magicznego? Czegoś, co trudno zdobyć, a czasami łatwo stracić? Czegoś, co trzeba pielęgnować, dbać.
Oczwywiście, że tak jest. Tylko, jak napisałam powyżej, z czasem okazuje się, że ta wyjątkowość nie jest taka niespotykana, i jeszcze nie gwarantuje szczęśliwego związku do grobowej deski. Ogromny wpływ tak na prawdę na związek mogą mieć różne zbiegi okoliczności, czasem nawet osoby trzecie, czasem drobiazg potrafi zachwiać tym szczęściem, wiele to kwestia przypadku itp. Ale na razie nie przejmuj się tym
Zegrzysław, ale ja rozumiem o co Zetowi chodziło. Ale takie "co by było" jest bez sensu, bo tak się zwyczajnie nie zdarza. Różne czynniki decyduja, wzrost to taki sam plus (lub minus) jak ładne zęby czy fajny garnitur.