Juz całkiem przestałam rozumieć facetów i tego, czego chca naprawdę...
Ale może od początku.
Mam kolegę w pracy. Bardzo sympatyczny, jeszcze niedawno bylismy tylko na "cześć, co słychac?" i tyle. jakis miesiąc temu jak przechodził obok mnie poweidział mi jakis komplement. oczywiściezdębiałam, ale podziekowałam , zarumienilam sie i tyle. Ale on zaczął przychodzić codziennie,coraz wiecej rozmawialismy, żartowaliśmy pare razy, i tak od słowa do słowa zaproponował spotkanie. W formie żartu, wiec ja tez odpowiadałam żartem, że się zastanowie itp. Jakis tydzień poźniej zapytał znowu co ze spotkaniem, czy sie namyśliłam. Akurat miałam w tym czasie małe zamieszanie w domu, wiec powiedzialam, ze chetnie ale dopiero za tydzien. No i minal ten tydzien..... i on nic nie proponował, wiec sama podeszlam do niego i zapytalam co z tym spotkaniem, bo wreszcie mam czas. Wtedy on powiedzial , ze teraz on sie zastanowi ( zażartował, ale troszke zrobilo mi sie glupio) w koncu sie umowilismy. Spotkanie wyszlo bardzo milo, posiedzielismy pogadalismy, odprowadzil mnie do domu...no i przy pozegnaniu powiedział cos w tym stylu "ze jeszcze sie kiedys spotkamy?". Ja zrozumialam, ze to zaproszenie na nastepne spotkanie i zaczelam mówić kiedy mam wolne, a on mi przerwał i powiedzial, ze to nie jest istotne. Strasznie głupio mi sie zrobiło, bo wyszło na to, ze mu sie narzucam czy cos, a on wcale tego spotkania nastepnego moze wcale nie chce?...... Po spotkaniu czekalam na jakiego smsa, lub telefon a tu NIC! bylam kompletnie skołowana, bo wczesniej było tak, ze po randce facet zawsze dzwonil a poza tym według mnie spotkanie było calkiem OK. Zobaczyłam go w pracy dopiero po tygodniu. Podszedł, przywitał sie , ale rozmowa dotyczyła tylko spraw słuzbowych. Po paru godzinach przyszedł sie pozegnac, zagadal chwilke o bzdetach i koniec. Przyznam szczerze, ze sie zaczełam niepokoic: bo moze jemu ta randka wcale nie pasowała? zaczelam sie gubic i postanowilam ze bede udawala, ze wszystko jest OK zartowala, tak jak bylo przed spotkniem i tylko tyle. i tak zrobiłam. On dalej zartował i nic poza tym. Wczoraj bylam w pracy dość krótko, ale od samego poczatku widziałam, że mnie obserwuje. Znowu zachowywał sie jak dawniej, czyli zarciki, pstryczki w ucho

Ale ciagle nie wiem czy mam sie łudzic , ze bedzie nastepne spotkanie? Kolezanka powiedziala, ze niektorzy faceci tacy są, że pomalu sie rozgrzewaja.... ale sama juz nie wiem. moge mu zaproponowac spotkanie? czy w ogóle mozliwe, ze nagle stracił zainteresowanie? to po co znowu wczesniej tak długo łaził za mną i prawił mi kompementy? a może lubi powoli po prostu "poganiac za króliczkiem" ( jak któs mi kiedys napisał na tym forum) co w ogóle o tym sądzicie???