Cały czas się nie rozumiemy chyba...
Jak już napisałem - popatrzmy na społeczeństwo "od dołu".
Jeśli ktoś wykształcony, a zawsze takiej osobie jest łatwiej dostać pracę (dowolną), zajmuje stanowisko które z powodzeniem może zajmować osoba niewykształcona, to powoduje (oprócz sytuacji w której sam się znajduje, ona jest chwilowo nieistotna) że
tamta niewykształcona osoba nie ma żadnej pracy. I kto ją utrzymuje?? Tak naprawdę (pomijając nawet system redystrybucji) całe społeczeństwo. Dlatego dla mnie to jest patologia, zło, głupota - nazywaj to jak chcesz.
Ja wiem że są sytuacje kiedy jesteśmy gotowi robić różne rzeczy, wiem że jest ciężko (uwierz mi, naprawdę wiem coś o tym) u nas w kraju, najciężej jest tak naprawdę ludziom uczciwym

Ale nie zmienia to stanu rzeczy - osobie wykształconej łatwiej (i to zdecydowanie) jest być aktywną i nie powinna dlatego uniemożliwiać jedynej możliwej aktywności osoby niewykształconej.
Ja poprzez zaradność rozumiem (może troszkę wypaczam jej sens) takie zachowanie, by ani nie "wisieć na kimś", ani nie pogarszać sytuacji innych.