otoz 3 miesiace temu poznalem fajna dziewczyne. oszczedze wam i sobie szczegolow. spotykalismy sie w towarzystkie czasam sam na sam. zapraszalem ja do kina, ona mnie do teatru. pamietam np taka sytuacje ze kiedy pierwszy raz umawialem sie z nia na koncercik jazzowy, spytala mnie czy chcialbym zeby przyszla ze znajomymi czy chce sie spotkac tylko z nia. odpowiedzialem ze oczywiscie ze z nia

nasze ostatnie spotkanie znowu bylo mile (moze "tylko"). znowu zero fizycznego kontaktu. na nim chcialem jej powiedziec ze mi zalezy, ale mielismy sie spotkac za kilka dni, takze stwierdzilem ze to bedzie lepsza okazja. nastepnego dnia dostalem sygnal o 9. czyz to nie mile z jej strony ze o mnie pamieta
dalej to juz rownia pochyla. nie spotkalismy nastepnym razem, powiedziala ze duzo jej sie zwalilo na glowe, a ona dodatkowo wziela sobie jakas prace.
znowu sie nie odzywala, na gg pojawil sie jej opis :"samotnosc jest niezaleznoscia..." wyslalem smsa z pytaniem czy cos sie stalo, co u niej. odpowiedz po paru dniach, ze zwalilo jej sie duzo na glowe, jej tata jest w szpitalu. jejku pomyslalem to ja usprawiedliwia.ale nastepnego dnia stwierdzilem ze jakby jej chociaz troche zalezalo to sama by sie odezwala i napisala mi co sie dzieje.
teraz dostaje od niej sporadyczne sygnaly, sms'y odpisuje ale sytuacja sie powtarza.
co o tym wszystkim myslec? rozum mi mowi ze nic z tego, ale serce nie dopuszcza tych mysli
jesli ktos doczytal do konca to gratuluje