myslalem ze w moim zwiazku bedzie inaczej niz u innych - ale czlowek jest glupi

Jestem z moja dziewczyna od 1,5 roku -oczywiscie bardzo ja kocham - ale od tych swiat zaczal sie z nia problem ( po postach na forum zauwazylem ze wszystkie kobiety dostaja swira pod koniec roku - paranoja <swir> !!) jakiego do tej pory nie bylo. Zawsze wydawalo mi sie ze mimo dzielacej nas odleglosci wytrzymamy okres rozlaki (jeszcze niecale 1,5 roku)
Sytuacja.
Mamy po 21 lat. Wyglada to tak, ze ja mieszkam w naszej miejscowosci, studiuje zaocznie w opolu, a ona studiuje dziennie we wrocku, widzimy sie 1-2 w miesiacu (a gdy jest sesja w ogóle jest prze****ane). Do tego pracuje i nie moge zrobic sobie wypadu na tydzien, bo musze "zbierac" urlopy, a kto pracuje wie jak z nimi jest.
Szok.
zauwazylem ze cos w naszych relacjach jest nie tak gdy ja przywozilem z dworca do domu - zachwywala sie tak jakbym nie istnial dla niej
Co najlepsze, przez ten czas nawet nie napisala mi jeb**go smsa ze przykro jej ze sie nie mozemy zobaczyc
Sylwester.
Spedzilismy go razem, robila prywatke u siebie. Oczywiscie miedzy nami panowala straszna drętwica, mimo moich staran. W noc sylwestrowa po imprezie, gdy poszlismy spac cos we mnie peklo - nie moglem juz tego dluzej wytrzymac, spytalem ja o co chodzi, dlaczego tak jest, na co ona odpowiedziala ze "sama nie wie o co jej chodzi, ze jej bardzo przykro ze mnie rani, bo jestem wspanialym facetem" "ze zalezy jej na mnie, ale nie jest pewna czy mnie kocha"- az sie poplakalem, bo co to za tupet, kocham ja, mowilem jej to wiele razy, staralem sie byc dla niej wyrozumialy - najlepszy, by czula sie przy mnie szczesliwa,a ona po 1,5 roku bycia mowi mi takie pierdoly ?! przecierz to sie kupy nie trzyma? jak dla wspanialego faceta mozna byc zimna klodą?!
Epilog.
Wrocila do wrocka. Ja w domu zaczolem niewyrabiac nerwowo - totalna deprecha.
skontaklowalem sie z jej kolezanka, z ktora ona ma najlepszy kontakt, by cos od niej wyciagnac - pytalem czy kogos ma, co sie dizeje. Kolezanka powiedziala, ze to ODLEGLOSC dziala destrukcyjnie na nasz zwiazek.
Spytalem kolezanke o rade, co mam robic w tej sytuacji, polecila mi zebym z nia zerwac - tego nie moglem zrobic wiec zadwonilem do niej i powiedzialem ze daje jej czas do namyslu - przez ktory nie bede dawal oznak zycia.
2 dni puzniej zadwonila, przeprosila mnie, powiedziala ze kocha. Ucieszylo mnie to, ale radosc byla przedwczesna:/
Minol tydzien od jej telefonu - z powodu sesji nie moge przyjechac - a ona jakby nadal mnie olewala, nie rozmawiamy przez gg, bo ona wiecznie sie uczy - ja rzucilbym wszystko by choc chwile pogadac - bo przy tej rozlace to nasz jedyna mozliwosc "pobycia" blizej siebie..
Za porada jej klezanki przestalem slac jej czule smsy, bo jak twierdzi to nic nie da, powiedziala, z wlasnego doswiadczenia, ze kobiety nie mozna za dobrze traktowac, bo potrzebuje elementu niepewnosci - nie mozna jej ciagle deklarowac swojego uczucia.
Post Scriptum.
Juz wiem co robilem zle - zrobila sie ze mnie klucha - za czesto zapewnialem ja o moim uczuciu, chcialem dawac nieoczekujac/niechcas nic w zamian - ona najwidoczniej zaczela sie tym nudzic, a do tego ta odleglosc ...
Oby przez ten czas, gdy niebedziemy sie widziec, a ja bede robil za twardziela, nie wyprala sie calkowicie z tego co jeszcze do mnie czula...
Boje sie...
Co o tym myslicie? nie zapuzno na ta zmiane u mnie?
A wszyscy ktorzy mysla ze ich to nie moze spotkac, niech potraktuja moja historie jako PRZESTROGE na przyszlosc !! CHOPAKI UWAZAJCIE NA TE ZMIJE!!
pzdr!