Zeszły poniedziałek rano.Rozmowa na gg- miłe słowa-"mam nadzieję, że sie na mnie nie obraziłeś.Jak jestem smutna to nie dzielę sie tym z nikim, po co dołowac innych" itd....wszystko wydawało się być jasne, logiczne oraz zrozumiałe w stu procentach....
Minęło 8 dni - zero jakiegokolwiek kontaktu - zero rozmów, esemesów, znaków życia....wykonałem w ciągu tego czasu 2 telefony - po pięciu sygnałach głucha cisza:)
Więc zastosowałem pewien banalny trick - który już kiedyś przerabiałem. Ziomek. Jej numer.Jego głos.Jego telefon do niej.Hasło najgłupsze z możliwych (poproszę Zdzisia/Kasię/Wiesława) detale nieistotne. Odezwała się-mówiąc pomyłka.. Chociaż godzinę wcześniej mój telefon milczał, jak do niej dzwoniłem....
Chcąc się upewnić, dzień później zastosowałem ten sam trick, tylko z innym ziomkiem. Rezultat identyczny...Wiem, że na 99,9 proc to "naraaa "
-dlaczego tak często wykazują się brakiem podstawowej, elementarnej odwagi cywilnej, bojąc sie prosto w oczy powiedzieć-to koniec/pomyłka/nie spotykajmy się więcej/ ; dlaczego prezentują zwykłe, prostackie, ordynarne tchórzostwo najgorszego sortu???
-po co były te wszystkie plany, te gadki, te miłe słowa, te zaplanowane wyjazdy/wieczór przy winie, po co??? Po co jeszcze miesiąc temu to było dla niej bardzo wazne, często poruszane i akceptowane z uśmiechem??? po co??? po co tak kłamać???
-powody, konkrety-lubię jasne sytuacje. Albo tak, albo tak - są tylko dwa wyjścia. Ona nie wybrała żadnego. Wybrała najgorsze i najbardziej tchórzliwie - ignorowanie.....a najbardziej zabawne jest to, że za jasną cholere nie widzę (i nie widziałem) jakiegokolwiek powodu takiego zachowania....żadnych objawów "zmęczenia materiału", kryzysów, czy innych pierdół - nic!!!!idylla-rzekłbym; dodałbym-arkadia
3,5 mca wyparowało mi z życiorysu....i po c h u j a

28 sierpień 2005-5 grudzień 2005
żałosne.......