małżenstwo
Moderator: modTeam
małżenstwo
Poznałam historię kolegi która dość mocno mnie zasmuciła.
Prosi o radę a mnie zupełnie zatyka
Może po krótce przedstawię wam całą sytuację.
Więc chłopak ma żonę i dziecko,które jest bardzo chore.Mala ma zaldwie 9 m-cy i straszne problemy z kręgosłupem.Lekarze walczą o to by mogła chodzić.
Żona mojego kolegi próbuje go zatrzymać przy sobie wykorzystując dziecko.
On z tego co widzę nie jest szczęśliwy.Ma już dość tej całej sutuacji.
Pracuje jak wół na dom i rodzine po 14 godzin dziennie a ona nawet mu nie pomaga.
Źle sypia,ogólnie nie dba o siebie...co strsznie mnie martwi...ale z tego co widzę to po prostu nie ma na to czasu
Powiedział mi ostatnio o tym,że już dawno zostawiłby żonę gdyby nie dziecko.
Przeciez szczęście i miłość w życiu są najważniejsze.W małżeństwie również.
Ale gdy tego nie ma to czy małżenstwo musi być naszym więzieniem?
Dodatkowo mówi,ze poznał kogoś z kim chciałby być.Kogoś w kim się zakochał.
Dotychczas nie wiedziałam o co chodzi,ale widziałam że się zmienił.Odkąd się z nią spotyka widzę innego człowieka...radosnego,wesołego...nawet zmęczenie mu tak nie przeszkadza.
Sama nie wiem co mu poradzić.
Chcę żeby był szczęśliwy a jeśl żona mu tego nie daje to czy musi z nią być dla zasady?
Prosi o radę a mnie zupełnie zatyka
Może po krótce przedstawię wam całą sytuację.
Więc chłopak ma żonę i dziecko,które jest bardzo chore.Mala ma zaldwie 9 m-cy i straszne problemy z kręgosłupem.Lekarze walczą o to by mogła chodzić.
Żona mojego kolegi próbuje go zatrzymać przy sobie wykorzystując dziecko.
On z tego co widzę nie jest szczęśliwy.Ma już dość tej całej sutuacji.
Pracuje jak wół na dom i rodzine po 14 godzin dziennie a ona nawet mu nie pomaga.
Źle sypia,ogólnie nie dba o siebie...co strsznie mnie martwi...ale z tego co widzę to po prostu nie ma na to czasu
Powiedział mi ostatnio o tym,że już dawno zostawiłby żonę gdyby nie dziecko.
Przeciez szczęście i miłość w życiu są najważniejsze.W małżeństwie również.
Ale gdy tego nie ma to czy małżenstwo musi być naszym więzieniem?
Dodatkowo mówi,ze poznał kogoś z kim chciałby być.Kogoś w kim się zakochał.
Dotychczas nie wiedziałam o co chodzi,ale widziałam że się zmienił.Odkąd się z nią spotyka widzę innego człowieka...radosnego,wesołego...nawet zmęczenie mu tak nie przeszkadza.
Sama nie wiem co mu poradzić.
Chcę żeby był szczęśliwy a jeśl żona mu tego nie daje to czy musi z nią być dla zasady?
Carpe diem!
KocurekV pisze:Chcę żeby był szczęśliwy a jeśl żona mu tego nie daje to czy musi z nią być dla zasady?
Raczej dlatego, że to jego żona, że ma obowiązki, że ma chore dziecko i że małżeństwo, to nie jest randkowanie - dzisiaj ta, a jutro inna.
KocurekV pisze:Źle sypia,ogólnie nie dba o siebie...co strsznie mnie martwi...ale z tego co widzę to po prostu nie ma na to czasu
Sądzisz, że to wina żony? Nie wierzę Jakby chciał, to zadbałby o siebie.
KocurekV pisze:Przeciez szczęście i miłość w życiu są najważniejsze.W małżeństwie również.
Oczywiście i nie tylko jego szczęście. Ciekawe, czy rozmawiają ze sobą, a Ty jesteś taka pewna, że on taki biedny jest. Siedzisz u nich 24 na dobę?
KocurekV pisze:Dodatkowo mówi,ze poznał kogoś z kim chciałby być.Kogoś w kim się zakochał.
"Cause we all have wings, but some of us don’t know why"
Joe Cocker
Joe Cocker
Po pierwsze nie można oceniać sytuacji znając tylko jedną wersje historii.
Po drugie jak koleś się ożenił i ma dziecko to chyba coś znaczy. Wiedział w co wchodzi i co robi, a prawdziwe życie to nie zabawa w której można powiedzieć "koniec, już się nie bawie" i iść do innej piaskownicy. Nie mówię, że ma być nieszczęśliwy, ale sam siebie i swoją rodzinę do tego doprowadził, więc ciąży na nim jakaś odpowiedzialność...
Po drugie jak koleś się ożenił i ma dziecko to chyba coś znaczy. Wiedział w co wchodzi i co robi, a prawdziwe życie to nie zabawa w której można powiedzieć "koniec, już się nie bawie" i iść do innej piaskownicy. Nie mówię, że ma być nieszczęśliwy, ale sam siebie i swoją rodzinę do tego doprowadził, więc ciąży na nim jakaś odpowiedzialność...
The one thing, that guarantees our freedom and independence, is responsibility.
The only thing necessary for the triumph of evil is for good men to do nothing.
If we stop living because we fear death then we have already died.
The only thing necessary for the triumph of evil is for good men to do nothing.
If we stop living because we fear death then we have already died.
Ale czemu od razu na mnie najezdżacie?
Mam wam przedstawić zdanie żony?Ok...proszę bardzo.
Jeste jej źle z tą całą sytuacją...nie wiem zupełnie co ma robić.
Tłumaczę jej,że jeśli chce go odzyskać to nie może mu robić wyrzutów...musi go zdobyć na nowo i odbudować jego zaufanie.
Zdradziła go jeszcze przed ślubem i teraz ponosi tego konsekwencje.
Wiecie co jest najśmieszniejsze?Jak pytam obydwu stron po co brali ślub skoro ona go zdradziła,a on jej nie ufał....jedna i druga strona mówi "nie wiem"
Nie rozumiem.Przeciez ślub to nie jest takie sobie widzimisie.
Teraz jeszcze chora niunia,która zamiast mieć dwójkę kochających się rodziców...ma dwoje ludzi którzy się unikają.Przeciez dziecko wyczuwa takie rzeczy
Może w ogóle nie powinnam się mieszać...ale zarówno ona jak i on oczekują ode mnie rad.
Kurde a co ja mogę zrobić?Przecież nie dam im swojego rozumu
Nie mogę patrzeć jak się męczą...
W dodatku ta druga kobieta.
Mówisz że życie to nie piskownica,zdają sobie z tego sprawę.Przynajmniej tak wnioskuję z tego co mi mówią.
Paranoja
Mam wam przedstawić zdanie żony?Ok...proszę bardzo.
Jeste jej źle z tą całą sytuacją...nie wiem zupełnie co ma robić.
Tłumaczę jej,że jeśli chce go odzyskać to nie może mu robić wyrzutów...musi go zdobyć na nowo i odbudować jego zaufanie.
Zdradziła go jeszcze przed ślubem i teraz ponosi tego konsekwencje.
Wiecie co jest najśmieszniejsze?Jak pytam obydwu stron po co brali ślub skoro ona go zdradziła,a on jej nie ufał....jedna i druga strona mówi "nie wiem"
Nie rozumiem.Przeciez ślub to nie jest takie sobie widzimisie.
Teraz jeszcze chora niunia,która zamiast mieć dwójkę kochających się rodziców...ma dwoje ludzi którzy się unikają.Przeciez dziecko wyczuwa takie rzeczy
Może w ogóle nie powinnam się mieszać...ale zarówno ona jak i on oczekują ode mnie rad.
Kurde a co ja mogę zrobić?Przecież nie dam im swojego rozumu
Nie mogę patrzeć jak się męczą...
W dodatku ta druga kobieta.
Mówisz że życie to nie piskownica,zdają sobie z tego sprawę.Przynajmniej tak wnioskuję z tego co mi mówią.
Paranoja
Carpe diem!
- zagubiona_wenus
- Pasjonat
- Posty: 190
- Rejestracja: 05 lip 2006, 10:24
- Skąd: dolnyśląsk
- Płeć:
j/w oraz facet znalazł swoje szczęście i ma prawo aby je "zdobyć"(chodzi o kobietke) tym bardziej ze do żony nic nie czuje szczegolnego. Powinni sie rozwiesc ale byc dla siebie "bliscy" w najlepszy sposob jak to mozliwe tylko ze wzglad na dziecko. Nie wiem troche smutno takie cos slyszec... wg Mnie babka jest głupia totalnie, a facet tez skoro sie z nia wiazal przed tym jak go zdradzila <boje_sie>
Pozdrawiam Wszystkich Ambitnych.
Co Ci nie zabije czyni Cie mocniejszym.
Krytyka także motywuje.
Przestrzegaj regulaminu tak, aby być wśród nas!
Co Ci nie zabije czyni Cie mocniejszym.
Krytyka także motywuje.
Przestrzegaj regulaminu tak, aby być wśród nas!
Dzieckiem moze opiekowac sie i tak bedac z inna kobieta. Po co byc na sile w zwaizku i do konca zycia plus sobie w twarz? A tak kazde pojdzie w swoja trone i moze kogos pozna. To ze jest dziecko nie znaczy ze musza byc razem, watpie zeby odwaracajac sie od zony, odwrocil sie od dziecka
...Te Quiero Mi Amor...
Lagartija pisze:Dzieckiem moze opiekowac sie i tak bedac z inna kobieta. Po co byc na sile w zwaizku i do konca zycia plus sobie w twarz? A tak kazde pojdzie w swoja trone i moze kogos pozna. To ze jest dziecko nie znaczy ze musza byc razem, watpie zeby odwaracajac sie od zony, odwrocil sie od dziecka
Choćby dlatego, że niemożliwym jest bycie z dzieckiem na dystans.
Jesteś wtedy ojcem od święta i za cholerę nie możesz mu pomóc na codzień.
Z perspektywy 4 lat po rozwodzie kategorycznie stwierdzam, że to mit.
Hasać można było i w "formalnym" związku, a bajzlu, który we łbie dzieciaka powstaje nic nie wyprostuje.
Bardzo mi przykro ale w tym przypadku, mimo organicznej niechęci, muszę poprzeć Andrewa (co nie zmienia faktu, że dalej go nie lubię )
miś pisze:Kocha to dziecko to neich o nie walczy w sadzie. Rozwod i zabiera dzidziusia
Z tego co wiem,sądy najczęsciej przyznają opieke matce Zreszta co za różnica kto "zabiera" dzidziusia? Rozwód to rozwód,dziecko to odczuwa.Tak piszecie,że każdy ma prawo do szczęścia,że ma spróbować z tą drugą kobietą.A co z żoną?Sama ma zostać z chorym dzieckiem?
miś pisze:Kocha to dziecko to neich o nie walczy w sadzie. Rozwod i zabiera dzidziusia
Pieprzeni.e - co to za różnica dla dziecka, czy matka jest z doskoku, czy ojciec?
Ono i tak się będzie zastanawiać, czy to ono nie było złe.
Potem dochodzi jeszcze działalność "kochanych" babć - tu dzieciak jest stawiany w roli arbitra - mamusia be, czy tatuś be, a to stanowczo za dużo na mały rozumek.
W każdym razie gratuluję podejścia i życzę sukcesów. Skoro tatuś nie wytłumaczył i nie dał w dupkę to życie da...
KocurekV pisze:Przeciez szczęście i miłość w życiu są najważniejsze.W małżeństwie również.
Szczescie i milosc powinny byc rzeczami nierozlacznymi, jezeli ktos nie jest szczesliwy np. w malzenstwie to znaczy, ze nie kocha lub nie jest kochanym w stopniu dajacym mu poczucie tegoz szczescia, co za tym idzie, takie malzenstwo zupelnie nie ma sensu, bo przeciez milosc jest po to by zmieniala nas na dobre, zebysmy czuli, ze swiat jest piekny i cieszyli sie tym.
"Serca przepełnione miłością
nigdy daleko od siebie nie odejdą"
Sylwia Kocham Cie!!!!!!!!!!!!!
nigdy daleko od siebie nie odejdą"
Sylwia Kocham Cie!!!!!!!!!!!!!
Widze,ze wasze zdania są podzielone.
Wiem,ze gdyby nie było dziecka...nie miałby żadnych skrupułów do tego,żeby ją zostawić.
Mówicie,że dziecko będzie cierpieć.Faktycznie.Moi rodzice też się rozwiedli...ale najgorsze było to,że żyli ze sobą bez miłości tyle lat.
Niunia jest bardzo mała i jeśli się teraz rozwiodą to nie będzie nic pamiętać.Może ona znajdzie sobie kogoś innego.Fakt faktem pogmatwali sobie życie a przede wszystkim życie dziecka,które tak naprawdę będzie cierpieć najbardziej.
Czy on będzie "niedzielnym ojcem"?Nie sądzę,za bardzo ją kocha.
Ale na pewno nie będzie próbował odebrać jej matce.
W gruncie rzeczy wszystko zalezy od tego czy będą się chcieli rozstać w zgodzie czy w gniewie
Moim zdaniem dla dobra dziecka powinni się rozwieść jak najszybciej,póki mała jest jeszcze na tyle mała,żeby później nic nie pamiętać.
Sama byłam w podobnej sytuacji i wiem,ze gdyby moi starzy roziwedli się wcześniej unikłabym wielu nieprzyjemnych sytuacji
[ Dodano: 2006-07-06, 14:42 ]
Zgadzam się z Tobą ...tyle,że czasem wykorzystanie tej drugiej szansy może być bardzo
trudne.
Najgorsze jest to,że człowiek popełnia często bezmyślne błedy które później bardzo trudno naprawić,o ile w ogóle się da.
Chciałabym żeby byli szczęsliwi,zarówno ona jak i on,ale z tego co widzę to razem szczęśliwi juz nie będą...więc po co się męczyć?
Wiem,ze gdyby nie było dziecka...nie miałby żadnych skrupułów do tego,żeby ją zostawić.
Mówicie,że dziecko będzie cierpieć.Faktycznie.Moi rodzice też się rozwiedli...ale najgorsze było to,że żyli ze sobą bez miłości tyle lat.
Niunia jest bardzo mała i jeśli się teraz rozwiodą to nie będzie nic pamiętać.Może ona znajdzie sobie kogoś innego.Fakt faktem pogmatwali sobie życie a przede wszystkim życie dziecka,które tak naprawdę będzie cierpieć najbardziej.
Czy on będzie "niedzielnym ojcem"?Nie sądzę,za bardzo ją kocha.
Ale na pewno nie będzie próbował odebrać jej matce.
W gruncie rzeczy wszystko zalezy od tego czy będą się chcieli rozstać w zgodzie czy w gniewie
Moim zdaniem dla dobra dziecka powinni się rozwieść jak najszybciej,póki mała jest jeszcze na tyle mała,żeby później nic nie pamiętać.
Sama byłam w podobnej sytuacji i wiem,ze gdyby moi starzy roziwedli się wcześniej unikłabym wielu nieprzyjemnych sytuacji
[ Dodano: 2006-07-06, 14:42 ]
zagubiona_wenus pisze:każdy ma prawo do szczęścia i do drugiej szansy
Zgadzam się z Tobą ...tyle,że czasem wykorzystanie tej drugiej szansy może być bardzo
trudne.
Najgorsze jest to,że człowiek popełnia często bezmyślne błedy które później bardzo trudno naprawić,o ile w ogóle się da.
Chciałabym żeby byli szczęsliwi,zarówno ona jak i on,ale z tego co widzę to razem szczęśliwi juz nie będą...więc po co się męczyć?
Carpe diem!
Mnostwo jest takich tatusiow, co to jak tylko pojawiaja sie problemy z dzieckiem, to i milosc do mamusi sie konczy. Z czego to wyplywa, mnostwo ksiazek jest o tym. Piszesz, ze on pracuje ciezko. A jego zona nie? Posiadanie chorego dziecka, rehabilitowanie go, codzienna opieka, mysl, ze moze nie byc zdrowe, to sa przezycia straszne i wyniszczajace. Kazdy chcialby od tego uciec. I zwykle robia to tatusiowie, bo matka rzadko zostawia dziecko. I zwykle tacy tatusiowie od razu zakladaja nastepna rodzine. A na swoje dziecko co najwyzej placa alimenty.
To, co mozesz dla nich zrobic, to zamiast pocieszac biednego tatusia, ze on taki biedny i ma prawo do szczescia, zostan z ich dzieckiem, a oni niech sobie zrobia wieczor we dwoje, ktorego nie mieli pewnie od lat... .
Jakos masz wiecej wspolczucia dla tego tatusia... .
To, co mozesz dla nich zrobic, to zamiast pocieszac biednego tatusia, ze on taki biedny i ma prawo do szczescia, zostan z ich dzieckiem, a oni niech sobie zrobia wieczor we dwoje, ktorego nie mieli pewnie od lat... .
Jakos masz wiecej wspolczucia dla tego tatusia... .
"a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
Miltonia, nie sposób się z Toba nie zgodzic <browar> Narzekac jaki to on biedny to bardzo prosta sprawa....Jak taki biedny to niech sam sie zajmie dziekckiem opiekowac..a zona niech idzie do pracy..zobaczymy jak szybko zechce sie z nia zamienic.... Mialam sasiadow z chorym dzieckiem...i uwierz mi KocurekV, matka opiekujaca sie dzieciakiem wykonywala duzo trudniejsza prace niz tatus zarabiajacy na zycie...
KocurekV pisze:Macie racje
A współczuje jedynie dziecku,bo oni są dorośli i doskonale wiedzieli co robią
Moze wspolne wyjscie a przede wszystkim rozmowa coś zmieni
To jest mysl...Oni pewnie sa zmeczeni juz...i tak jak powiedziala Miltonia,
Miltonia pisze:a oni niech sobie zrobia wieczor we dwoje, ktorego nie mieli pewnie od lat... .
...niestety chore dziecko to bardzo duza odpowiedzialnosc...zabiera caly wolny czas....
..porozmawiac to on powinien... nie wierze, ze ona przemeczona nie jest...tylko pewnie sie and soba nie uzala jak on
halo a czy ktos powiedział,że on się nad sobą użala?
Po prostu rozmawia ze mną,to wszystko...prosi o radę a to nie jest użalanie się nad sobą.
Sama gdybym była w takiej sytuacji na pewno szukałabym wsparcia w kimś obiektywnym.
Po prostu rozmawia ze mną,to wszystko...prosi o radę a to nie jest użalanie się nad sobą.
Sama gdybym była w takiej sytuacji na pewno szukałabym wsparcia w kimś obiektywnym.
Ostatnio zmieniony 06 lip 2006, 15:35 przez KocurekV, łącznie zmieniany 1 raz.
Carpe diem!
KocurekV pisze:hehe...nie mówie,ze jest bez winy
Oni obydwoje są winni...ale teraz zamiast ustalac kto jest winny a kto nie powinni się skupić na wyjściu z tej sytuacji,tak,żeby dziecku nie zrobić krzywdy.
W końcu ono jest Bogu ducha winne
Tu bardziej chodzi o odpowiedzialność... a być szczęśliwym, trzeba umieć...
To zabobon, że szczęście samo przychodzi...
Wiem,że szczęście trzeba zbudować...jeśli sie o nie nie stara to nie przyjdzie od tak sobie
Trochę bez sensu napisane "być szczęśliwym, trzeba umieć"...albo jesteś szczęsliwy albo nie jesteś.
Nie możesz się nauczyć być szczęśliwym z osobą z którą nie chcesz być...tak jak nie nauczysz się miłości tak i nie nauczysz się bycia szczęśliwym.
Trochę bez sensu napisane "być szczęśliwym, trzeba umieć"...albo jesteś szczęsliwy albo nie jesteś.
Nie możesz się nauczyć być szczęśliwym z osobą z którą nie chcesz być...tak jak nie nauczysz się miłości tak i nie nauczysz się bycia szczęśliwym.
Carpe diem!
KocurekV pisze:Tzw Carpe diem
Wiem o co Ci chodzi i w zupełności się z Tobą zgadzam...ale nie wyklucza to faktu,że także i miłość wywołuje szczęście.
A kto Ci zabrania zakochiwać się ile chcesz?
...chodzi o taki stały punkt zaczepienia, powiedzmy "bazę wypadową", żeby nie było jak u Kofty "...przytuli Cię przydrożny rów..."
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 467 gości