Zakazany Owoc
Moderator: modTeam
-
- Bywalec
- Posty: 39
- Rejestracja: 06 gru 2005, 21:13
- Skąd: Podkarpackie
- Płeć:
Zakazany Owoc
Nie wiem czy taki temat już był... Szukałem, naprawdę! Wiec w razie powtarzania się, wybaczcie... zreszta jestem jąkałą - moim prawem nadanym przez nature, jest powtarzanie się
Ciekawi mnie pojecie „Zakazanego owocu”. Jak to do konca z nim jest? Ile jest w nim tej ciekawosci, tajemniczosci, a ile reczywistosci? Czy rzeczywiscie cos czego nie możemy mieć kusi nas tak ogromnie? A co jak to zdobedziemy? Tracimy na to ochote?
Po prostu... Jest dziewczyna która ma chlopaka (maja problem), a ja czuje ze chce z nia być, ciagnie mnie do niej, nawet przybiera to zdeczka chora forme - szalencza. Znamy się ponad rok, ale caly czas jako „przyjaciele”. Malymi kroczkami daze do tego, abysmy byli razem, oczywiście kosztem ich zwiazku - ale rozumiecie - to z milosci. Wrecz wykorzystuje sytuacje ich konfliktu i to z duzym skutkiem. A co do niej i jej chlopaka, oboje maja taki problem, bo tak namieszalem ze teraz nie sa pewni swoich uczuc.
I pytanie... Ona i ja cos do siebie czujemy. Nie potrafimy tego nazwac. Ona nie potrafi zerwac kontaktu ze mna, ani z tym chlopakiem. A co będzie jeśli chlopak się wycofa? A zakazany owoc nie będzie już zakazany? Czy zblednie?
Prosil bym abyscie się wypowiadali siegajac po swoje doswiadczenia. Wiem ze każdy jest indywidualny, każdy ma swoja teorie i dlatego jestem tego bardzo ciekaw.
Z gory zaznaczam - mimo ze pisze to w formie Ja, wcale nie chodzi tu o mnie. Po prostu tak było mi latwiej przedstawic sprawe. A ja osobiscie mam pewne wartosci których się twardo trzymam m.in. takie aby nie rozp** komus zwiazku.
Pozdrawiam i z gory dziekuje za poswiecony czas.
[ Dodano: 2006-02-03, 19:43 ]
Aha... ciekawi mnie punkt widzenia tego goscia mieszajacego w zwiazku, jak i tej dziewczyny, bo dla niej jest on rowniez "zakazanym owocem" ktorego nie moze miec.
Ciekawi mnie pojecie „Zakazanego owocu”. Jak to do konca z nim jest? Ile jest w nim tej ciekawosci, tajemniczosci, a ile reczywistosci? Czy rzeczywiscie cos czego nie możemy mieć kusi nas tak ogromnie? A co jak to zdobedziemy? Tracimy na to ochote?
Po prostu... Jest dziewczyna która ma chlopaka (maja problem), a ja czuje ze chce z nia być, ciagnie mnie do niej, nawet przybiera to zdeczka chora forme - szalencza. Znamy się ponad rok, ale caly czas jako „przyjaciele”. Malymi kroczkami daze do tego, abysmy byli razem, oczywiście kosztem ich zwiazku - ale rozumiecie - to z milosci. Wrecz wykorzystuje sytuacje ich konfliktu i to z duzym skutkiem. A co do niej i jej chlopaka, oboje maja taki problem, bo tak namieszalem ze teraz nie sa pewni swoich uczuc.
I pytanie... Ona i ja cos do siebie czujemy. Nie potrafimy tego nazwac. Ona nie potrafi zerwac kontaktu ze mna, ani z tym chlopakiem. A co będzie jeśli chlopak się wycofa? A zakazany owoc nie będzie już zakazany? Czy zblednie?
Prosil bym abyscie się wypowiadali siegajac po swoje doswiadczenia. Wiem ze każdy jest indywidualny, każdy ma swoja teorie i dlatego jestem tego bardzo ciekaw.
Z gory zaznaczam - mimo ze pisze to w formie Ja, wcale nie chodzi tu o mnie. Po prostu tak było mi latwiej przedstawic sprawe. A ja osobiscie mam pewne wartosci których się twardo trzymam m.in. takie aby nie rozp** komus zwiazku.
Pozdrawiam i z gory dziekuje za poswiecony czas.
[ Dodano: 2006-02-03, 19:43 ]
Aha... ciekawi mnie punkt widzenia tego goscia mieszajacego w zwiazku, jak i tej dziewczyny, bo dla niej jest on rowniez "zakazanym owocem" ktorego nie moze miec.
Jak bylem maly to napalilem sie na taki zestaw LEGO ze smokiem i rycerzami. Wymyslalem sobie rózne przygody tych rycerzy walczacych ze smokiem, rysowalem je potem w zeszycie, snilem o nich w nocy
Przez pół roku ciułałem siano nań. Gdy w koncu dokonalem zakupu, zlozylem zestawik, postawilem na pułke... i stał tam aż skończylem osiemnastke. Jakies 10 lat.
to tak w ramach tego pytania :
Gdybym byl jej facetem i dowiedzial sie o Twoim knuciu na boku, oj niechcialbymbyc Toba...
Przez pół roku ciułałem siano nań. Gdy w koncu dokonalem zakupu, zlozylem zestawik, postawilem na pułke... i stał tam aż skończylem osiemnastke. Jakies 10 lat.
to tak w ramach tego pytania :
ZakochanyWariat pisze:A zakazany owoc nie będzie już zakazany? Czy zblednie?
Gdybym byl jej facetem i dowiedzial sie o Twoim knuciu na boku, oj niechcialbymbyc Toba...
fantastically well and close to spectacular.
Odpuśc sobie.
A to dlatego,że skoro Ty namieszałes i napsułes to ona tak naprawde Ciebie nie chce a kocha jego<tylko w wyniku zamieszania juz sama nie wie co myslec i moze mysli o Tobie w takiej kategorii ze lepiej byc z Toba niz meczyc sie samej.>
A odnosnie zakazanego owocu..to zapytaj sie sam siebie i zatsanow sie czy nudzisz sie kims /czyms gdy to cos /kogos juz dostajesz.
Opinia osób trzeciech w Twojej sprawie serio jest niewazna.
A to dlatego,że skoro Ty namieszałes i napsułes to ona tak naprawde Ciebie nie chce a kocha jego<tylko w wyniku zamieszania juz sama nie wie co myslec i moze mysli o Tobie w takiej kategorii ze lepiej byc z Toba niz meczyc sie samej.>
A odnosnie zakazanego owocu..to zapytaj sie sam siebie i zatsanow sie czy nudzisz sie kims /czyms gdy to cos /kogos juz dostajesz.
Opinia osób trzeciech w Twojej sprawie serio jest niewazna.
Please to meet you.
Hope you guess my name.
But what's puzzling you.
Is the nature of my game...
Hope you guess my name.
But what's puzzling you.
Is the nature of my game...
To co niedostepne kręci nas najbardziej. Dązymy do tego, aby to posiąść. Gdy juz bedzimy w posiadaniu tego czegoś nastąpi rozpręzenie. Podobnie dzieje się jesli rozchodzi sie o drugiego człowieka. Jednak należy wziac poprawkę na nieprzewidywalność, tajemniczość, odkrywanie ciągle to nowych horyzontów. Nie sposob się tak łatwo znudzić drugim czlowiekiem, niż np. nową klawiatura Logitecha.
Przy okazji tego temtu powraca odwieczne, i chyba uniwersalne pytanie: lepiej gonic kroliczka czy złapać króliczka?
Przy okazji tego temtu powraca odwieczne, i chyba uniwersalne pytanie: lepiej gonic kroliczka czy złapać króliczka?
Polecam serwis dla zaginionych i znalezionych zwierzaków http://zaginiony-znaleziony.pl/
-
- Bywalec
- Posty: 39
- Rejestracja: 06 gru 2005, 21:13
- Skąd: Podkarpackie
- Płeć:
Moze troche zle przedstawilem ta sprawe. Nie ja namieszalem. Ja jestem tym ktory wlasnie wczoraj sie wycofal (z 4 letniego zwiazku) - jej chlopakiem. Staralem sie przez pol roku na wszelkie sposoby. Moge smialo powiedziec ze zrobilem wszystko co moglem, ale procz przemocy na tym gosciu co namieszal - uznalem ze to nie bedzie wyjscie, nawet moglo to by miec odwrotne skutki.
Niektorzy by tez mogli powiedzec ze moze zbyt sie staralem... staralem sie rowniez w ten inny sposob, tzn. brak staran - i rowniez nic
Jak pisze Gt10
"jak bys ja szczerze kochal to chcialbys dla niej jak najlepiej i chcialbys zaoszczedzic jej jakichkolwiek trosk i cierpien"
I wlasnie o to chodzi ze Ją szczerze Kocham. I o to chodzi ze probowalem, ale zdalem sobie sprawe ze nie ma sensu. Chce jej dobra i pomoglem jej w wyborze... wycofalem sie. Przez wzglad na nia i na samego siebie. Widzialem ze ona nie moze sobie sama z tym poradzic. Postawilem jej ultimatum... albo ja, albo on... i znow nie dostalem odpowiedzi, wiec... ktos z tej trojki musial to zrobic.
Choc musze przyznac ze to moje wycofanie to byl moj ostateczny sprawdzian sytuacji... Nie mialem nic do starcenia, gdyz juz dawno to stracilem. Takie "byc, albo nie byc". Albo zrozumie i wroci, albo zacznie z nim i moze pozniej rowniez zrozumie, ale juz ja nie pozwole na powrot - nie jestem kolem ratunkowym. Ale dlatego wlasnie tez pytam sie z tym "owocem zakazanym"... ciekaw jestem jak ta sprawa sie potoczy, mimo ze jestem przygotowany na najgorsze.
A najfajniejsze w tym wszystkim jest to, ze planowalismy ze przyjade do niej do miasta(gdyz byl to zwiazek od 2 lat na odleglosc, co uwazam za glowny powod tej sytuacji). Znalazlem sobie juz prace, a na poczatku tygodnia jade juz tam pracowac (staram sie byc konsekwentny swoich decyzji). Teraz bede w miejscu ktorego nienawidze (gdyz nigdy nie podobalo mi sie to miasto) i to jeszcze sam
Ale trzymam sie nawet niezle
Heh jak fajnie ze mozna sie komus wyzalic, nawet jesli to tylko forum
Niektorzy by tez mogli powiedzec ze moze zbyt sie staralem... staralem sie rowniez w ten inny sposob, tzn. brak staran - i rowniez nic
Jak pisze Gt10
"jak bys ja szczerze kochal to chcialbys dla niej jak najlepiej i chcialbys zaoszczedzic jej jakichkolwiek trosk i cierpien"
I wlasnie o to chodzi ze Ją szczerze Kocham. I o to chodzi ze probowalem, ale zdalem sobie sprawe ze nie ma sensu. Chce jej dobra i pomoglem jej w wyborze... wycofalem sie. Przez wzglad na nia i na samego siebie. Widzialem ze ona nie moze sobie sama z tym poradzic. Postawilem jej ultimatum... albo ja, albo on... i znow nie dostalem odpowiedzi, wiec... ktos z tej trojki musial to zrobic.
Choc musze przyznac ze to moje wycofanie to byl moj ostateczny sprawdzian sytuacji... Nie mialem nic do starcenia, gdyz juz dawno to stracilem. Takie "byc, albo nie byc". Albo zrozumie i wroci, albo zacznie z nim i moze pozniej rowniez zrozumie, ale juz ja nie pozwole na powrot - nie jestem kolem ratunkowym. Ale dlatego wlasnie tez pytam sie z tym "owocem zakazanym"... ciekaw jestem jak ta sprawa sie potoczy, mimo ze jestem przygotowany na najgorsze.
A najfajniejsze w tym wszystkim jest to, ze planowalismy ze przyjade do niej do miasta(gdyz byl to zwiazek od 2 lat na odleglosc, co uwazam za glowny powod tej sytuacji). Znalazlem sobie juz prace, a na poczatku tygodnia jade juz tam pracowac (staram sie byc konsekwentny swoich decyzji). Teraz bede w miejscu ktorego nienawidze (gdyz nigdy nie podobalo mi sie to miasto) i to jeszcze sam
Ale trzymam sie nawet niezle
Heh jak fajnie ze mozna sie komus wyzalic, nawet jesli to tylko forum
ooooh, nie zrozumialem Cie przedtem. sorka.
Kiepska sprawa, daj sobie z nią spokój, nie jest Ciebie warta i tyle. Tez sie miotalem i walczylem o to, by wszystko wrocilo do "normalnosci" (choc u mnie chyba nie bylo nikogo trzeciego, zaznaczam - chyba, bo na dobra sprawe ja dowiedzialem sie o wszystkim ostatni i wiem najmniej ), az zdalem sobie sprawe z tego, ze gdyby zalezalo jej na prawde na mnie, jej zachowanie prezentowaloby sie zupelnie inaczej... i nie jest warta uczucia jakim chcialem ja darzyc
dobrze ze sie trzymasz niezle. Nie byla Ciebie warta i tego sie trzymaj. <browar>
Kiepska sprawa, daj sobie z nią spokój, nie jest Ciebie warta i tyle. Tez sie miotalem i walczylem o to, by wszystko wrocilo do "normalnosci" (choc u mnie chyba nie bylo nikogo trzeciego, zaznaczam - chyba, bo na dobra sprawe ja dowiedzialem sie o wszystkim ostatni i wiem najmniej ), az zdalem sobie sprawe z tego, ze gdyby zalezalo jej na prawde na mnie, jej zachowanie prezentowaloby sie zupelnie inaczej... i nie jest warta uczucia jakim chcialem ja darzyc
dobrze ze sie trzymasz niezle. Nie byla Ciebie warta i tego sie trzymaj. <browar>
fantastically well and close to spectacular.
-
- Bywalec
- Posty: 39
- Rejestracja: 06 gru 2005, 21:13
- Skąd: Podkarpackie
- Płeć:
hehe nie ma sprawy Sam jestem sobie winny, jesli chodzi o zle zrozumienie mnie
Tez uwazam ze nie jest mnie warta. Kwestia taka, ze ja po porstu widze w niej zagubiona osobe. Ona jest jeszcze dzieckiem (doroslym), ktora nie potrafi sama spojzec na swiat. Potrzebuje zawsze czyjejs pomocy. Opiera sie na czyims zdaniu. Nie winie jej za to, nie mam jej tego za zle... to jest cala ona. Jestem jej pierwszym chlopakiem, przez co nie ma porownania. Ja wiem, ze nasz zwiazek dalo by sie naprawic, gdyz to uczucie nie zamarlo smiercia naturalna. Ono zgubilo sie przez ta odleglos i ta trzecia osobe, ktora w ogóle nie ma honoru, dla ktorej istnieje tylko "Ja miec", "ja byc" - do celu po trupach. Ale wiem, ze aby odnalezsc to uczucie potrzebne sa checi obojga. Ona tego chyba jeszcze nie rozumie...
Wiem ze spojzal bym na nia innaczej gdyby ona to zrobila z premedytacja. Ale chodzi o to, ze ona jest dzieckiem i sama do konca nie wie co robi. Wiem, wiem... dlatego nie jest mnie warta Ale moze nie chce w ten sposob myslec, gdyz to mnie zbyt boli. Po porstu, tak mialo byc
Wiem jedno... ona nie bedzie z nim zbyt dlugo (choc wiem rowniez, ze cuda sie zdarzaja). Teraz sa w fazei zauroczenia. W fazie idealizowania partnera. W fazie "pieknej bajki". Zakochanie, usmiech na twarzy, zero sprzeczek, zrozumienie, spedzaniu razem wielu godzin, zero czepiania sie (bo jako przyjaciele, nie mieli do tego praw). Gdy wyjda z tej fazy, Ona zda sobie sprawe ze nie ma z nim perspektyw na przyszlosc. On jest marzycielem, co jest piekne, ale nie potrafi twardo stapac po ziemi. Nie ma realnych celow na przyszlosc, jest dziecinny, nieodpowiedzialny. Samo to, wczoraj gdy postawilem to ultmiatu "on, albo ja"... Gdy juz Ona podjela decyzje i byla w trakcie wypowiedzi, on jej wyznal przez SMS milosc. i znow pojawila sie niepewnosc. I co on mysli ze jest sprytny? Oczywiscie tak tez mozna osiagnac cel, ale czy to o to chodzi? jak to o nim swiadczy?
Jestem tego pewny, ze ta "bajka" zamieni sie w szary i czarnobialy "film obyczajowy".
Przyznam, chce jej dobra, ale jeszcze nie jestm gotowy zyczyc im szczescia na nowej dordze zycia. Moze przez to, ze jeszcze zyje nadzieja.
Zobaczymy co przniesie przyszly tydzien, gdy ona sie z nim spotka juz jako wolna osoba (bo teraz jest w moim miescie na feriach, zdala od niego).
Ja na pewno nie bede zbyt dlugo cekal na wynik, gdyz i tak juz zmarnowalem sporo czasu na ta sprawe. Ale poczekam przynajmniej tyle, aby zobaczyc co wyniknie z ich spotkania - chodzi o jej reakcje.
Nie musicie tego czytac Pisze, bo latwiej jest wyrzucic cos z siebie, niz zamknac sie w sobie.
Tez uwazam ze nie jest mnie warta. Kwestia taka, ze ja po porstu widze w niej zagubiona osobe. Ona jest jeszcze dzieckiem (doroslym), ktora nie potrafi sama spojzec na swiat. Potrzebuje zawsze czyjejs pomocy. Opiera sie na czyims zdaniu. Nie winie jej za to, nie mam jej tego za zle... to jest cala ona. Jestem jej pierwszym chlopakiem, przez co nie ma porownania. Ja wiem, ze nasz zwiazek dalo by sie naprawic, gdyz to uczucie nie zamarlo smiercia naturalna. Ono zgubilo sie przez ta odleglos i ta trzecia osobe, ktora w ogóle nie ma honoru, dla ktorej istnieje tylko "Ja miec", "ja byc" - do celu po trupach. Ale wiem, ze aby odnalezsc to uczucie potrzebne sa checi obojga. Ona tego chyba jeszcze nie rozumie...
Wiem ze spojzal bym na nia innaczej gdyby ona to zrobila z premedytacja. Ale chodzi o to, ze ona jest dzieckiem i sama do konca nie wie co robi. Wiem, wiem... dlatego nie jest mnie warta Ale moze nie chce w ten sposob myslec, gdyz to mnie zbyt boli. Po porstu, tak mialo byc
Wiem jedno... ona nie bedzie z nim zbyt dlugo (choc wiem rowniez, ze cuda sie zdarzaja). Teraz sa w fazei zauroczenia. W fazie idealizowania partnera. W fazie "pieknej bajki". Zakochanie, usmiech na twarzy, zero sprzeczek, zrozumienie, spedzaniu razem wielu godzin, zero czepiania sie (bo jako przyjaciele, nie mieli do tego praw). Gdy wyjda z tej fazy, Ona zda sobie sprawe ze nie ma z nim perspektyw na przyszlosc. On jest marzycielem, co jest piekne, ale nie potrafi twardo stapac po ziemi. Nie ma realnych celow na przyszlosc, jest dziecinny, nieodpowiedzialny. Samo to, wczoraj gdy postawilem to ultmiatu "on, albo ja"... Gdy juz Ona podjela decyzje i byla w trakcie wypowiedzi, on jej wyznal przez SMS milosc. i znow pojawila sie niepewnosc. I co on mysli ze jest sprytny? Oczywiscie tak tez mozna osiagnac cel, ale czy to o to chodzi? jak to o nim swiadczy?
Jestem tego pewny, ze ta "bajka" zamieni sie w szary i czarnobialy "film obyczajowy".
Przyznam, chce jej dobra, ale jeszcze nie jestm gotowy zyczyc im szczescia na nowej dordze zycia. Moze przez to, ze jeszcze zyje nadzieja.
Zobaczymy co przniesie przyszly tydzien, gdy ona sie z nim spotka juz jako wolna osoba (bo teraz jest w moim miescie na feriach, zdala od niego).
Ja na pewno nie bede zbyt dlugo cekal na wynik, gdyz i tak juz zmarnowalem sporo czasu na ta sprawe. Ale poczekam przynajmniej tyle, aby zobaczyc co wyniknie z ich spotkania - chodzi o jej reakcje.
Nie musicie tego czytac Pisze, bo latwiej jest wyrzucic cos z siebie, niz zamknac sie w sobie.
Wszystko w życiu wraca jak bumerang. Jak ktoś na cudzej krzywdzie szczęście chce budować, to i tak mu nie wyjdzie. Ja czekałam trzy lata, żeby się wyrównało. Właściwie to się dowiedziałam, jak już mnie to zupełnie nie interesowało. I Ty też się zapewne dowiesz, jak już Cię to wcale nie będzie obchodzić.
- FlyingDuck
- Pasjonat
- Posty: 160
- Rejestracja: 11 gru 2005, 14:18
- Skąd: Wrocław
- Płeć:
ZakochanyWariat pisze:Czy rzeczywiscie cos czego nie możemy mieć kusi nas tak ogromnie? A co jak to zdobedziemy? Tracimy na to ochote?
eee... nie. Stanowczo wręcz przeciwnie, ale to w moim wypadku ;P (choć nie żebym rozbijał związki) Każdy jednak jest inny. Jeśli chodzi o Twoją sytuację, chyba niestety zgadzam się z oceną mrt...
ZakochanyWariat pisze:Tez uwazam ze nie jest mnie warta. Kwestia taka, ze ja po porstu widze w niej zagubiona osobe. Ona jest jeszcze dzieckiem (doroslym), ktora nie potrafi sama spojzec na swiat. Potrzebuje zawsze czyjejs pomocy. Opiera sie na czyims zdaniu. Nie winie jej za to, nie mam jej tego za zle... to jest cala ona.
Wiesz, bardzo długo szukałem właśnie tych słów, sam nie mogłem na nie wpaść. Chyba po części Cię rozumiem...
trzymaj się
[ Dodano: 2006-02-04, 19:26 ]
I nie zadręczaj się za bardzo wgryzaniem się w myślenie innych. Czasem ma się chyba lepsze samopoczucie gdy się czegoś do końca nie rozumie... i nie próbuje się zrozumieć.
Jedyna stała w życiu to zmiana
Pegaz pisze:cubasa napisał/a:
To co niedostepne kręci nas najbardziej.
To slogan..gdyby tak było 3/4 społeczeństwa byłoby znerwicowane.Może zresztą jest tylko ja tego nie widze.
No moze niejasno się wyrazilem. Zamiast "najbardziej" wstawilbym "bardzo nas kreci". Bo z tym slowem "najbardziej" wychodzi, że to co zdobedziemy juz przestaje nas krecić. To zahacza troche o kwestie ambicji, o wyznaczanie nowych gor do zdobycia.
Ale wydahe mi sie, ze glowna rolę odgrywa chęć do rozbudowywania się - otaczania sie coraz to wieksza iloscia rzeczy, osob. Taka ludzka pazerność
Polecam serwis dla zaginionych i znalezionych zwierzaków http://zaginiony-znaleziony.pl/
Ja za bardzo może nie wyraże opini dosłownie co do tematu, ale napisze tak jak uważam "ogólnie". Wszystko co jest "zakazane" zawsze przyciąga. W dziecinstwie ... alkohol, papierosy, ogladanie TV do pozna. Kiedy to osiągasz, nie przywiązujesz już do tego takiej wagi. Tak samo ze zdradami, czasami ludzie zdradzają nie dlatego że mają ochote na seks z kimś innym, tylko wlasnie dlatego że tak nie można. Każdy z nas lubi adrenaline w większym lub mniejszym stopniu.
Nie czytałem wszystkich postów ale po przeczytaniu tego:
muszę Dynaxx'owi przyznać rację, bo ja bym zrobił to samo co on..., a co do tematu to uważam, że takich rzeczy się nie robi, mam na myśli rozwalanie czyichś związków.
Pewnie nie "zblednie", ale i tak uważam, że nie powinno się rozwalać czyichś związków. Nawet, jeżeli kochasz to pomyśl o niej ona przecież też coś czuje do tego jej faceta..., a co byś zrobił gdyby już była Twoja i jakiś facet robiłby to samo co Ty teraz? Mnie takie coś drażni..., i nawet ostatnio miałem podobną sytuację, że jakiś typek próbował mi odbić dziewczynę, na szczęście wszystko dobrze się skończyło i nawet ją przeprosił.
Gdybym byl jej facetem i dowiedzial sie o Twoim knuciu na boku, oj niechcialbymbyc Toba...
muszę Dynaxx'owi przyznać rację, bo ja bym zrobił to samo co on..., a co do tematu to uważam, że takich rzeczy się nie robi, mam na myśli rozwalanie czyichś związków.
A zakazany owoc nie będzie już zakazany? Czy zblednie?
Pewnie nie "zblednie", ale i tak uważam, że nie powinno się rozwalać czyichś związków. Nawet, jeżeli kochasz to pomyśl o niej ona przecież też coś czuje do tego jej faceta..., a co byś zrobił gdyby już była Twoja i jakiś facet robiłby to samo co Ty teraz? Mnie takie coś drażni..., i nawet ostatnio miałem podobną sytuację, że jakiś typek próbował mi odbić dziewczynę, na szczęście wszystko dobrze się skończyło i nawet ją przeprosił.
-
- Bywalec
- Posty: 39
- Rejestracja: 06 gru 2005, 21:13
- Skąd: Podkarpackie
- Płeć:
Zgadzam sie z wami calkowice!! Nie wolno wpiep** sie w czyjs zwiazek. Zle to napisalem w pierwszym poscie, ale juz tlumacze: to ja jestem tym ktory sie wycofal.
Heh... dzis jak jechalem na uczelnie, jakis gosc spiewal sobie piosenke "Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym..."
Jakos tak sie poczulem jakby to spiewal dla mnie
Ale wiecie co? Gdy robie teraz krok w tyl, ona robi krok w przod, choc jeszce za wczesnie na snucie teorii i jakiekolwiek nadzieje!
Zoaczymy co bedzie jak sie spotka z ta Szuja! Zobaczymy czy cos odkryje, rozwieja sie jej watpliwosci.
Pozdrawiam i dziekuje za poswiecony czas.
Heh... dzis jak jechalem na uczelnie, jakis gosc spiewal sobie piosenke "Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym..."
Jakos tak sie poczulem jakby to spiewal dla mnie
Ale wiecie co? Gdy robie teraz krok w tyl, ona robi krok w przod, choc jeszce za wczesnie na snucie teorii i jakiekolwiek nadzieje!
Zoaczymy co bedzie jak sie spotka z ta Szuja! Zobaczymy czy cos odkryje, rozwieja sie jej watpliwosci.
Pozdrawiam i dziekuje za poswiecony czas.
Proponuję sobie na jakiś czas odpuścić, dać dziewczynie trochę powietrza, by mogła wziąć głeboki oddech i się zdecydować.
Taki jesteś dumny z siebie, że mieszasz w związku tak, że się rozpada? A chciałbyś, żeby ktoś był kornikiem Twojego związku? Zastanów się, co Ty w ogóle wyprawiasz...
Taki jesteś dumny z siebie, że mieszasz w związku tak, że się rozpada? A chciałbyś, żeby ktoś był kornikiem Twojego związku? Zastanów się, co Ty w ogóle wyprawiasz...
"Miarkuj złość.
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
mrt pisze:Nieprawda, nie zawsze. Facet zajęty jest dla mnie zupełnie nieinteresujący, choćby był samym... no nie wiem, ale kimś.amazonka pisze:Zakazany owoc zawsze smakuje lepiej.
Podejście prawidłowe. Związek powinien być świętością, często nie jest, ale to inna bajka...
ALe już w sytuacji, w ktorej nasz dlugodystansowy adorator nagle przestaje się nami interesować, bo spotkał kogoś innego... staje się tym "zakazanym owocem"... a czy nie wydaje się o niebo atrakcyjniejszy niż wtedy, kiedy wydeptywał ścieżki pod nasz dom czekając z utęsknieniem na jakiekolwiek ochłapy naszego zainteresowania?! Tylko już najczęściej jest za późno...
Ehh kobiety... faktycznie puch to marny! Choć faceci akurat wcale lepsi nie są!
-
- Bywalec
- Posty: 39
- Rejestracja: 06 gru 2005, 21:13
- Skąd: Podkarpackie
- Płeć:
mrt... rozpoczynalem ten temat w sporych emocjach, wiec i pisalem w desperacji wylapujac pokolei wyrazy z rzeki slow... teraz zbieram katusze za to Moja wina, przyznam...
Ale ciesze sie ze jednak jest wiele madrych ludzi, ktorzy gania mnie/jego za to co zrobil.
Qucze... nie moge ukryc ze zyja jeszcze nadzieja, ale nie dam po sobie tego okazac, bo jeszcze moge wszystko zniweczyc. A czas bedzie lecial... albo w ta, albo w druga strone. Samo to ze za 3 dni przeprowadzam sie do jej miasta... cholera walentynki samotne - powrot do dawnych czasow! Ciekawe co ona poczuje w te walentynki?
Pewnie nie bedzie miala czasu myslec, bo ten skur** nie da jej odetchnac!
mrt - tak w ogole dzieki za slowa otuchy. Pozwalasz mi wierzyc, a wiara jest good
Ale ciesze sie ze jednak jest wiele madrych ludzi, ktorzy gania mnie/jego za to co zrobil.
Qucze... nie moge ukryc ze zyja jeszcze nadzieja, ale nie dam po sobie tego okazac, bo jeszcze moge wszystko zniweczyc. A czas bedzie lecial... albo w ta, albo w druga strone. Samo to ze za 3 dni przeprowadzam sie do jej miasta... cholera walentynki samotne - powrot do dawnych czasow! Ciekawe co ona poczuje w te walentynki?
Pewnie nie bedzie miala czasu myslec, bo ten skur** nie da jej odetchnac!
mrt - tak w ogole dzieki za slowa otuchy. Pozwalasz mi wierzyc, a wiara jest good
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: BarbaraBix, Melodykix i 186 gości