Gdy stałem kilka dni temu w kolejce do kasy, usłyszałem za plecami burzliwą rozmowę, która rozbawiła mnie i przeraziła zarazem. Para młodych ludzi mówiła o "Avatarze", który wydawał mi się po miesiącu od daty premiery tematem zamkniętym. Jak się jednak okazało, rozmówcy przez 30 dni czekali na bilety do IMAX-a, a kolejki do tego kina ciągną się jak stąd na Pandorę. Moje rozbawienie wzięło się z naiwności, jaką para wykazywała co do jakości obrazu w Imaksie, a przerażenie z tego, jak łatwo dajemy się nabrać na marketingowe zabiegi i płacimy wyższą cenę za gorszy produkt. Dlaczego "Avatar" wypada blado w Imaksie?
Po pierwsze: Format obrazu
Jak wykazały badania, panoramiczny obraz wydaje się ludziom obrazem o wyższej rozdzielczości od standardowego (4:3). Tymczasem, wybierając się do IMAX-a, sami skazujemy się na obraz, który z panoramicznym nie ma nic wspólnego. Proporcje ekranu IMAX to 1:1,44, zbliżone więc są do proporcji starych, kineskopowych telewizorów (4:3). Co prawda tutaj nadrabia się rozmiarem, ale co po rozmiarze, skoro aby pokazać "Avatara" w takim kinie, trzeba było go przeformułować - proporcjonalnie, z szerokości 1,78 zrobić 1,44. Na tej podstawie można powiedzieć, że widz IMAX-a ogląda 20% filmu mniej, niż przed przeformatowaniem, które polega w rzeczywistości na deformacji obrazu.
Po drugie: Rozmiar obrazu
Skoro nie za format, to w Imaksie płacimy pewnie za rozmiar obrazu? Owszem, rozmiar ekranu IMAX nie ma sobie równych (chociaż są już w Polsce kina, w których ekran osiąga przekątną zbliżoną do Imaksowej), ale tu paradoksalnie rozmiar, za który dopłacamy, okazuje się raczej wadą niż zaletą podczas projekcji "Avatara". Bierze się to stąd, że film został przygotowany w rozdzielczości 2K (2048 punktów obrazu w poziomie), natomiast rozdzielczość, dla jakiej został pomyślany IMAX, to co najmniej 20K (co wynika z rozdzielczości taśmy światłoczułej o szerokości 70mm). Skoro obraz został rozciągnięty dziesięciokrotnie, musimy się spodziewać spadku jego jakości, rozmyć i nieostrości. Efekt jest w ogólnym przybliżeniu taki, jakbyśmy chcieli wyświetlić film nagrany telefonem komórkowym na ekranie telewizora.
Po trzecie: Technologia 3D
Cóż, skoro nie zapłaciliśmy za format ani za rozdzielczość, to pewnie płacimy za technologię 3D, która, bądź co bądź, upowszechniła się właśnie za sprawą IMAX-a? Nic bardziej mylnego. Choć przyznać trzeba, że IMAX był pionierem w popularyzacji nowoczesnego 3D, to znowu działa to paradoksalnie na jego niekorzyść. A to dlatego, że rozwiązania stereoskopii w Imaksie to technologia lat 80-tych, podczas gdy współczesne kina cyfrowe korzystają z wynalazków ostatnich kilku lat. IMAX bazuje na zjawisku polaryzacji, w związku z czym ułożenie głowy widza inaczej niż w pionie powoduje, że rozdział obrazu na oko lewe i prawe nie jest już precyzyjny. Uniknięto tego w systemie Dolby Digital 3D (który upowszechnił się w naszych kinach) korzystającym z niemieckiego rozwiązania. Ponadto nowoczesne systemy 3D (w tym Dolby Digital 3D) wyświetlają obraz z prędkością 144 FPS, co oznacza, że do każdego oka dociera obraz wyświetlany trzy razy częściej niż w standardowym kinie, w tym w Imaksie. Co z tego wynika, możemy przeczytać choćby w Wikipedii: "W przeciwieństwie do kin IMAX w tych technologiach, dzięki triple flash, można oglądać pełnometrażowe filmy całkowicie w trójwymiarze bez zmęczenia oczu i bólu głowy". Dodam, że "Avatar" był robiony pod kątem amerykańskiego systemu RealD Cinema.
Po czwarte: Cena
To tylko najistotniejsze czynniki, które powinny nam dać do myślenia przy wyborze kina na projekcję "Avatara" lub innego filmu w technologii 3D. Nie chcę dyskredytować kin IMAX. Pamiętajmy, że powstały, aby prezentować filmy 3D stworzone w technologi IMAX, która jest w dalszym ciągu niedościgniona dla kin cyfrowych. Film taki kręci się na taśmie 70mm (dwa razy szerszej niż dla kina standardowego), co pozwala docenić rozmiar ekranu i jakość obrazu. Inna sprawa, że filmów takich jest mało i nie zobaczymy ich nigdzie indziej niż w Imaksie. Dlatego dzisiaj IMAX musi przejść cyfrową rewolucję, jeśli chce utrzymać się na rynku. W związku z tym pojawiają się głosy o tworzeniu nowoczesnej technologii wyznaczającej kinowy High-end, przewyższającej jakościowo dotychczas spotykane rozwiązania. Ma się ona pojawić w 2010/2011 roku. Oczywiście projekt ten zakłada przede wszystkim budowę kamery 3D o maksymalnie wysokich parametrach rejestracji obrazu.
Mam nadzieję, że powyższe argumenty przekonają tych którzy zapłacili więcej za bilet do IMAX-a, że wydali swoje pieniądze bezmyślnie. Rozmowa z nimi niestety często przypomina polemikę z większością użytkowników sprzętu zaczynającego się również na literę "i". Ich sprzęt jest najlepszy, bo... najdroższy. Na szczęście, jeśli chodzi o "Avatara" i IMAX, wielu widzów nie miało wyboru i musiało udać się do tańszych kin cyfrowych.
Grzegorz Cieśla, Filmweb.pl