Poezja bardzo luźna - Mol moli u Loli
: 07 gru 2007, 19:34
MOL MOLI U LOLI
W skromnym, małym mieszkaniu, u niejakiej Lolli,
Zagnieździło się sporo, przeohydnych moli.
Spać po nocach nie dają, toteż cierpi srodze,
Wszędzie się pałętają, na ścianach, podłodze,
Oknie, suficie, szafie. Każdy kąt jej chaty,
Jest nieczysty od moli, nawet kosz na szmaty.
Siedzi biedna Loleczka i roni łzy słone.
Bo nie dają spokoju mole pier.dolone!
Lata z kapciem po domu, co rusz mola klapnie,
Lecz po chwili już znowu lecą dusze bratnie
Zabitego kompana i znów się zaczyna
Gonitwa za molem. Pecha ma dziewczyna!
Aż w końcu Imperator, razem z Sirem Charlie
Pojawili się z hukiem, niczym strzał armatni!
Dwie flaszki na stół dali, żeby tryumf opijać
Zakasali rękawy, ruszyli zabijać.
Litości nic nie mieli, tłukli gdzie popadnie.
Patrzyli pod firanki, jak i w kufrze na dnie,
I po paru godzinach ciężkiej, srogiej walki,
Ostatniego dopadli na dnie umywalki!
Na tym walka skończona, Loli ucieszona
Bowiem z plagi egipskiej jest już wyzwolona!
Więc Imperator z Charlie'm zasiedli do stołu
I Loli im podała tłustego rosołu.
"Zatem, moi panowie, teraz napijemy
Się tego co tu stoi i na was tak czeka"
"Polejże już kobito, bo po co tak zwlekać!"
- Odrzekł był Imperator, z gardłem ususzonym
"Przynieś słoik łogórców dobrze ukiszonych!"
Zasiedli więc do stołu i zaczęli gadać.
Wpół do trzeciej (flaszki) już zaczęli padać.
Lecz na tym nie koniec był tegoż ich spotkania.
Bo krakowskie imprezy zawsze kończą z rana!
Tak było i tym razem, bardzo spontanicznie.
Jak zwykle się skończyło - dość alkoholicznie!
Na wiślanych bulwarach, wcinając krokiety,
Dopijając się w knajpach, brudząc sobie bety.
Tak jak pieczenie placków, tak i bicie moli
Okazją spożywania różnych alkoholi!
Kończę zatem moi moli, dosyć opowieści.
Ową historię krótką chciałem se zamieścić...
W skromnym, małym mieszkaniu, u niejakiej Lolli,
Zagnieździło się sporo, przeohydnych moli.
Spać po nocach nie dają, toteż cierpi srodze,
Wszędzie się pałętają, na ścianach, podłodze,
Oknie, suficie, szafie. Każdy kąt jej chaty,
Jest nieczysty od moli, nawet kosz na szmaty.
Siedzi biedna Loleczka i roni łzy słone.
Bo nie dają spokoju mole pier.dolone!
Lata z kapciem po domu, co rusz mola klapnie,
Lecz po chwili już znowu lecą dusze bratnie
Zabitego kompana i znów się zaczyna
Gonitwa za molem. Pecha ma dziewczyna!
Aż w końcu Imperator, razem z Sirem Charlie
Pojawili się z hukiem, niczym strzał armatni!
Dwie flaszki na stół dali, żeby tryumf opijać
Zakasali rękawy, ruszyli zabijać.
Litości nic nie mieli, tłukli gdzie popadnie.
Patrzyli pod firanki, jak i w kufrze na dnie,
I po paru godzinach ciężkiej, srogiej walki,
Ostatniego dopadli na dnie umywalki!
Na tym walka skończona, Loli ucieszona
Bowiem z plagi egipskiej jest już wyzwolona!
Więc Imperator z Charlie'm zasiedli do stołu
I Loli im podała tłustego rosołu.
"Zatem, moi panowie, teraz napijemy
Się tego co tu stoi i na was tak czeka"
"Polejże już kobito, bo po co tak zwlekać!"
- Odrzekł był Imperator, z gardłem ususzonym
"Przynieś słoik łogórców dobrze ukiszonych!"
Zasiedli więc do stołu i zaczęli gadać.
Wpół do trzeciej (flaszki) już zaczęli padać.
Lecz na tym nie koniec był tegoż ich spotkania.
Bo krakowskie imprezy zawsze kończą z rana!
Tak było i tym razem, bardzo spontanicznie.
Jak zwykle się skończyło - dość alkoholicznie!
Na wiślanych bulwarach, wcinając krokiety,
Dopijając się w knajpach, brudząc sobie bety.
Tak jak pieczenie placków, tak i bicie moli
Okazją spożywania różnych alkoholi!
Kończę zatem moi moli, dosyć opowieści.
Ową historię krótką chciałem se zamieścić...