Seks jako nagroda

Zagadnienia związane ze sferą fizyczną (cielesną), a także z problemami dotyczącymi tematów współżycia i kontaktów cielesnych. Pozycje seksualne - wymiana doświadczeń.

Moderator: modTeam

click-else
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 15
Rejestracja: 09 wrz 2008, 09:07
Skąd: Centrum
Płeć:

Seks jako nagroda

Postautor: click-else » 12 cze 2009, 11:27

Witam was wszystkich.
Ostatnio miałem troche czasu żeby przemyśleć pewne kwestie dot. związku.
Mam 28 lat, moja kobieta 25... mieszkamy razem od ok 1.5 roku, od 2 lat jesteśmy razem.

Analizując to co się dzieje ostatnio dochodzę do wniosku że moja kobieta ma chyba naturalną atawistyczno-samiczą skłonność do traktowania seksu jako nagrody-kary za "sprawowanie". Przyznam, dla mnie to podłe.

Jest atrakcyjną kobietą, i myślę że daję jej to odczuć, natomiast gra którą prowadzi wydaje mi się dziwna. "Mam szansę" na seks, jeśli będzie tak jako ona chce (mimo że często przez różnice charakterów, jedno z nas się idzie na kompromis, rezygnując z własnych ambicji i planów). Zauważyłem że od jakiegoś pół roku stało się to jej remedium na wymuszaniu na mnie określonych zachowań.

Tylko po co to wszystko ?
Rozumiem że można nie być w nastroju, nie mieć ochoty - być zmęczonym, ale jednego jakoś pojąć nie mogę. Po co cały dzień przemyca aluzje, obiecuje, snuje wizje tego jaki to upojny wieczór nas czeka po czym idzie spać i po 5 min mogę o czymkolwiek zapomnieć.
Jeśli nie ma ochoty, niech przynajmniej mnie nie nakręca, bo to boli podwójnie - zwyczajnie czuje się oszukany....

Piszę tutaj, bo zwyczajnie w świecie czuję się zdezorientowany. To bardzo niebezpieczna gra. Seks jako waluta być może do pewnego momentu się sprawdza (iu być może sprawdzał się 40.000 lat temu)... Do pewnego momentu, bo może się okazać że szybko się znajdzie inna kobieta, która zaoferuje (przynajmniej początkow) to samo bez wymuszania czegokolwiek / zrobi to z czystej przyjemności. Nie daj bóg, okaże się że jeszcze można z nią całkiem sensownie porozmawiać.... A później będzie płacz i lament "..bo ten kutas mnie zostawił dla innej... ".


Przykre to bo chyba nie o to w związku chodzi, prawda ?
Co sądzicie ?
Awatar użytkownika
Dzindzer
Moderator
Moderator
Posty: 7882
Rejestracja: 16 lis 2005, 20:01
Skąd: Z Twoich Snów
Płeć:

Postautor: Dzindzer » 12 cze 2009, 12:04

click-else pisze:jedno z nas się idzie na kompromis, rezygnując z własnych ambicji i planów


To nie kompromis, kompromis jest wtedy kiedy obie strony ustepują choć trochę


Może ona tak robi bo to jedyny sposób by do Ciebie otrzeć ??
Przyjrzyj sie Waszym relacjom, czy umiecie otwarcie mówić o swoich potrzebach ?? Czy Ty umiesz słuchać ??
click-else
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 15
Rejestracja: 09 wrz 2008, 09:07
Skąd: Centrum
Płeć:

Postautor: click-else » 12 cze 2009, 12:59

Nie Ginger, kompromis polega w tym wypadku na ustępstwie (moim), za co ja "w nagrode" dostaję możliwość zbliżenia.
Tylko chwileczkę - jak to jest - seks w tym wypadku nie jest dla niej przyjemny ? Ona nie odczuwa braku bliskości fizycznej ? Traktuje to tylko jako czystą kartę przetargową ?
Nie przyszło by mi do głowy być tak wyrachowanym, bo grybym miał patrzeć na to przez pryzmat zysków i strat - ja na tym tracę (seks dla nas obojga jest przyjemny, z tym że ja muszę coś poświęcić, ona coś zyskuje)...

Przecież to nie jest agencja i kontrakt na zasadzie - zrób mi loda i sobie pójde. :|
Nie chcę też żeby robiła coś z przymusu.
Mam ochotę, żeby następnym razem też jej odmówić (czego nigdy jeszcze nie zrobiłem... ).
Poza tym, po co te gry ? Po co obiecanki, kuszenie a później jakby nic się nie stało...


Nie da się ukryć, problemy w sypialni to projekcja problemów rozgrywających się poza.
Rozmawiać - rozmawiamy często - i dość bezpośrednio.
To raczej ja nie mogę do niej dotrzeć. Próbuję jej pewne rzeczy uzmysłowić...
Epilog tych rozmów jest niestety często taki sam.
Ona nie potrafi przedstawić kontrargumentacji - żadnej.
Wobec czego, niechętnie ale sama przyznaje mi rację, obiecuje "postaram się" i problem zostaje odwleczony w czasie...

Odbiegamy od tematu , czy prawdziwy problem jest właśnie w tym miejscu ?
Ostatnio zmieniony 12 cze 2009, 13:02 przez click-else, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Marissa
Weteran
Weteran
Posty: 1864
Rejestracja: 30 maja 2006, 11:46
Skąd: XxX
Płeć:

Postautor: Marissa » 12 cze 2009, 13:49

click-else, jestem podobna do Twojej kobiety, tylko że ja te zapędy staram się kontrolować.
Jakie miała dzieciństwo - może w jej przeszłości znajdziesz podpowiedź dlaczego tak a nie inaczej traktuje Ciebie i siebie.
Awatar użytkownika
eng
Weteran
Weteran
Posty: 1377
Rejestracja: 02 sie 2004, 11:43
Skąd: W-wa
Płeć:

Postautor: eng » 12 cze 2009, 14:01

Ona się bawi tobą i wykorzystuje fakt że cię trzyma "na dupę" i może manipulować ... szkoda czasu na nią.
Tego typu kobiety powinny mieć wytatuowane na czole znaczki i trzymane w odosobnieniu.
Ostatnio zmieniony 12 cze 2009, 14:03 przez eng, łącznie zmieniany 1 raz.
bleeeeeeeeeeeee
Awatar użytkownika
lollirot
Weteran
Weteran
Posty: 3294
Rejestracja: 02 maja 2005, 00:52
Skąd: ...
Płeć:

Postautor: lollirot » 12 cze 2009, 14:04

click-else pisze:Odbiegamy od tematu

Wręcz przeciwnie! Chyba najrzadszą przyczyną problemów w sypialni jest to, co się w tej sypialni dzieje, a już takie jej zachowanie z pewnością o tym świadczy. Przemyśl inne strefy i tam spróbuj naprawiać.

click-else pisze:Rozmawiać - rozmawiamy często - i dość bezpośrednio.
To raczej ja nie mogę do niej dotrzeć. Próbuję jej pewne rzeczy uzmysłowić...

Brzmi niebezpiecznie. Jeśli rozmowa polega na tym, że Ty próbujesz jak dziecku uzmysłowić, co Ci się (nie)podoba, to trochę się nie dziwię, że ona się cofa. Nie uzmysławiaj, słuchaj. I nie wymagaj kontrargumentacji w podpunktach - tylko dlatego, że nie ma Twojego stylu rozmowy i rozwiązywania konfliktów [jesteście różnych płci, przypominam, to się nie przekłada tylko na różnice między nogami], nie znaczy, że nie próbuje Ci nic powiedzieć.

[ Dodano: 2009-06-12, 14:05 ]
click-else, zanim zwrócisz uwagę na enga, poczytaj inne jego posty - tak dla bezpieczeństwa 8)
pan nie jest moim pasterzem
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
Awatar użytkownika
eng
Weteran
Weteran
Posty: 1377
Rejestracja: 02 sie 2004, 11:43
Skąd: W-wa
Płeć:

Postautor: eng » 12 cze 2009, 14:11

lollirot pisze:click-else, zanim zwrócisz uwagę na enga, poczytaj inne jego posty - tak dla bezpieczeństwa
_________________

Przesadziłaś lolli ....
bleeeeeeeeeeeee
Awatar użytkownika
lollirot
Weteran
Weteran
Posty: 3294
Rejestracja: 02 maja 2005, 00:52
Skąd: ...
Płeć:

Postautor: lollirot » 12 cze 2009, 14:17

Dlaczego? Ja zanim zwrócę uwagę na czyjąś radę to sprawdzam, jak się ta osoba na inne tematy wypowiada - uważam, że to rozsądne. Chyba się zgadzasz z własnymi postami, więc można do nich sięgnąć? Jeśli click-else zgodzi się z Twoim światopoglądem to z pewnością wysłucha właśnie Twojej, a nie mojej rady :]
pan nie jest moim pasterzem
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
Awatar użytkownika
eng
Weteran
Weteran
Posty: 1377
Rejestracja: 02 sie 2004, 11:43
Skąd: W-wa
Płeć:

Postautor: eng » 12 cze 2009, 14:24

A czy ja komuś doradzam ? Nie jestem kobietą żeby komukolwiek doradzać.
Informuję że to nie on nie umie rozmawiać, tylko jego kobieta jest jak kostka lodu i żeby się zastanowił, a nie słuchał od innej baby, że to jego wina ...
Ostatnio zmieniony 12 cze 2009, 14:25 przez eng, łącznie zmieniany 1 raz.
bleeeeeeeeeeeee
click-else
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 15
Rejestracja: 09 wrz 2008, 09:07
Skąd: Centrum
Płeć:

Postautor: click-else » 12 cze 2009, 14:28

Marissa

Ja psychiatrą ani psychologiem nie jestem - ciężko mi idzie grzebanie w takich tematach. Z tego co wywnioskowałem/dowiedziałem poznając ją - mam przed sobą ciężki dylemat.

Rodzina - matka kompletnie bierna, bez wykształcenia, ojciec robił co mógł, zapierdalał od poniedziałku do piątku, w weekendy ogarniał co się dało w domu.

Jej dzieciństwo - cóż - miałem wrażenie ze próbowała od małego zwrócić na siebie uwagę rodziców - prowokacyjnym zachowaniem, nieposłuszeństwem, szokującym otoczenie ubiorem (jako prawie-dorosła-nastolatka - tatuaże, mocno akcentowana przynależność subkulturowa).

Ona sama - ex-bulimiczka (i wszystko co się z tym wiąże - brak wiary w siebie i własne możliwości, niska samoocena, bezustannie poczucie winy, rozchwiane emocjonalnie, depresja, cholernie szybko się poddaje a najmniejsza przeszkoda jest dla niej nie do przeskoczenia i często bywa odbierana jako totalna klęska).


@eng łatwiej by mi było gdbym mógł przyznać Ci rację, jednak niestety mam dość silne dowody że relacja jest obustronna. Kochamy się i tego nie kwestionuję - to że trudno nam razem z powodów różnorakich to zupełnie inna kwestia
Czyli chyba problem leży gdzie indziej.

@lollirot - Niestety mam wrażenie, ze to nie ja powoduję konflikty. Oczywiście zawsze można powiedzieć ze wszystko jest relatywne i gdybym pozwalał jej na wszystko tak jak ona tego chce - konflików nie będzie. Otóż wtedy konflikt przeniesie się wewnątrz mnie - dołaczę do grona osób sfrustrowanych, niespełnionych życiowo - mających wieczne pretensje do wszyskich wokół ze to przez nich zjebałem swoje życie - tego chciałbym przede wszystkim tego uniknąć... Na czym polegają konflikty ?
Opiszę w kolejnych postach...
Awatar użytkownika
eng
Weteran
Weteran
Posty: 1377
Rejestracja: 02 sie 2004, 11:43
Skąd: W-wa
Płeć:

Postautor: eng » 12 cze 2009, 14:43

To Twoje życie.
Gdybym ja myślał tak jak ty i zgodnie z dowodami rękę bym dał sobie za kogoś obciąć - dziś bym jedną ręką musiał pisać ;)
bleeeeeeeeeeeee
Awatar użytkownika
lollirot
Weteran
Weteran
Posty: 3294
Rejestracja: 02 maja 2005, 00:52
Skąd: ...
Płeć:

Postautor: lollirot » 12 cze 2009, 14:45

click-else pisze:Niestety mam wrażenie, ze to nie ja powoduję konflikty.

Widzę, że będzie ciężko <zalamka>
Powoli, wyraźnie: nie twierdzę, że konflikty to Twoja wina. Sugeruję tylko, że a) ich źródło nie leży tam, gdzie Ci się wydaje, b) niekoniecznie ona będzie próbowała je rozwiązać w taki sposób co Ty. Uzmysławianie w jakiś sposób kojarzy mi się z atakiem, jej nie to jest potrzebne.

eng pisze:A czy ja komuś doradzam ?

Zamień w moim poście rada na opinia, jeśli Ci łatwiej. Sens pozostanie ten sam.

eng pisze:żeby się zastanowił, a nie słuchał od innej baby, że to jego wina ...

Ja też piszę, żeby się zastanowił - patrz, jak się zgadzamy [:D] Co do winy - odsyłam parę linijek wyżej.

[ Dodano: 2009-06-12, 14:46 ]
click-else pisze:gdybym pozwalał jej na wszystko

Yyy... Jeszcze to mnie zainteresowało - a na co jej nie pozwalasz? :>
pan nie jest moim pasterzem
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
Awatar użytkownika
pani_minister
Administrator
Administrator
Posty: 2011
Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: pani_minister » 12 cze 2009, 14:51

click-else pisze:ma chyba naturalną atawistyczno-samiczą skłonność do traktowania seksu jako nagrody-kary za "sprawowanie"

A tam samiczą - zupełnie ludzką, niezależnie od płci. Znalazła Twój słaby punkt. Dlaczego manipuluje seksem? BO TO DZIAŁA, sam na to pozwoliłeś. A ona czuje się bezpieczniej, mogąc kontrolować sytuację przynajmniej w związku - bo z tego, co piszesz, w innych dziedzinach życia różnie jej to wychodzi. I po co jej dyskusja? W dyskusji nie da się tak łatwo przejąć kontroli, zwłaszcza, jeśli style rozmowy macie inne (a chyba macie). Może pomóc to, co pisze lolli: daj jej przejąć kontrolę w rozmowie, niech to ona ją poprowadzi, Ty bądź odbiorcą głównie. A nuż usłyszysz coś nowego.

Poza tym "uzmysławianie" jak piszesz, może słabo działać. Dzieciaki na przykład z rodzin patologicznych potrafią manipulować toczeniem zupełnie nieświadomie i automatycznie, na zasadzie odruchu chroniącego przed potencjalnym niebezpieczeństwem. Powiesz swojej kobiecie, że manipuluje, a ona będzie miała mnóstwo koncepcji na temat tego, dlaczego nie masz racji, a w dodatku sama będzie w to święcie wierzyć.
Awatar użytkownika
eng
Weteran
Weteran
Posty: 1377
Rejestracja: 02 sie 2004, 11:43
Skąd: W-wa
Płeć:

Postautor: eng » 12 cze 2009, 14:57

lollirot pisze:Zamień w moim poście rada na opinia, jeśli Ci łatwiej. Sens pozostanie ten sam.
lolli, daj sobie spokój ze mną, a swoje złe emocje przenieś na kogoś innego, najlepiej w domu ;)
lollirot pisze:Ja też piszę, żeby się zastanowił - patrz, jak się zgadzamy

Nie, w twojej wypowiedzi standard to "kobieta jest niewinna" z założenia, choćby dawała na lewo i prawo, ćpała, piła i biła, bo zawsze ma ważny powód lub przyczynę, a i tak zawsze to facet będzie winien, ten czy inny, pośrednio czy z daleko bardzo pośrednio ... chyba bardzo nienawidzisz facetów tak ogólnie ... chcesz o tym porozmawiać ? <diabel>
Moim zdaniem to ONA ma problem, a ten problem przekłada się na zachowania i relacje w związku, przerabiałem podobne akcje z "karta przetargową" i wiem czym to pachnie...
bleeeeeeeeeeeee
Awatar użytkownika
lollirot
Weteran
Weteran
Posty: 3294
Rejestracja: 02 maja 2005, 00:52
Skąd: ...
Płeć:

Postautor: lollirot » 12 cze 2009, 15:08

eng pisze:Nie, w twojej wypowiedzi standard to " jest niewinna" z założenia, choćby dawała na lewo i prawo, ćpała, piła i biła

Po raz kolejny proszę, żebyś nie zarzucał mi czegoś, kiedy nie możesz tego poprzeć cytatem. Po raz kolejny wiem, że nie posłuchasz :)

eng pisze:chyba bardzo nienawidzisz facetów tak ogólnie

Jasne, że nienawidzę. Właśnie dlatego za miesiąc wychodzę za mąż. I właśnie dlatego mam głównie kolegów. Znowu - piszesz mi to samo któryś raz, jakiś sensowny powód? :)

eng pisze:a swoje złe emocje

Jestem pełna samych dobrych emocji <zakochany>

Gwoli ścisłości, ani razu nie stwierdziłam, że ona jest niewinna, ale żeby to zauważyć trzeba by czytać to, co jest napisane, a nie co by się chciało przeczytać :)
Ostatnio zmieniony 12 cze 2009, 15:10 przez lollirot, łącznie zmieniany 1 raz.
pan nie jest moim pasterzem
a niczego mi nie brak
nie przynależę i nie wierzę
i chociaż idę ciemną doliną
zła się nie ulęknę i nie klęknę.
Awatar użytkownika
eng
Weteran
Weteran
Posty: 1377
Rejestracja: 02 sie 2004, 11:43
Skąd: W-wa
Płeć:

Postautor: eng » 12 cze 2009, 15:18

lollirot pisze:Po raz kolejny proszę, żebyś nie zarzucał mi czegoś, kiedy nie możesz tego poprzeć cytatem.

Nie da się zacytować "między wierszami" ...
lollirot pisze:Jasne, że nienawidzę. Właśnie dlatego za miesiąc wychodzę za mąż. I właśnie dlatego lepiej dogaduję się z mężczyznami. Znowu - piszesz mi to samo któryś raz, jakiś sensowny powód?

No to gratuluję.
Pisze bo tak uważam, tak odczytuję twoje wypowiedzi skierowane do mnie lub do innych, o facetach i związane z nimi...
lollirot pisze:Jestem pełna samych dobrych emocji

niewatpię ...
bleeeeeeeeeeeee
click-else
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 15
Rejestracja: 09 wrz 2008, 09:07
Skąd: Centrum
Płeć:

Postautor: click-else » 12 cze 2009, 15:27

pani_minister pisze:A tam samiczą - zupełnie ludzką, niezależnie od płci. Znalazła Twój słaby punkt. Dlaczego manipuluje seksem? BO TO DZIAŁA, sam na to pozwoliłeś.


Przyznaję, pozwoliłem. Nie sądziłem że pełen namiętności i spontaniczności seks, może być w przyszłości narzędziem manipulacji - pojawia się pytanie - czy ja w jakiś sposób manipuluję jej zachowaniem ? Don't think so...
Nie wiem czy kobiety zdają sobie sprawę, ale można się łatwo przeliczyć - bez seksu da się żyć. Co wtedy ?

A ona czuje się bezpieczniej, mogąc kontrolować sytuację przynajmniej w związku - bo z tego, co piszesz, w innych dziedzinach życia różnie jej to wychodzi.


W innych dziedzinach, z powodu totalnej bierności - trudno jest jej zaistnieć...

I po co jej dyskusja? W dyskusji nie da się tak łatwo przejąć kontroli, zwłaszcza, jeśli style rozmowy macie inne (a chyba macie).


W dyskusji argumenty zwykło się ważyć a nie liczyć, jakkolwiek moja przewaga w tej dziedzinie nie jest kwestionowana. I to nie jest tak że jestem demagogiem - dyktatorem. Łatwo mnie przekonać do swojego punktu widzenia, jeśli się jest w stanie użyć sensownego argumentu - potrafię się do błedów przyznać.

Może pomóc to, co pisze lolli: daj jej przejąć kontrolę w rozmowie, niech to ona ją poprowadzi, Ty bądź odbiorcą głównie. A nuż usłyszysz coś nowego.

Niestety, najczęsciej jako decydujący argument słyszę "nie wiem" :|

eng pisze:Moim zdaniem to ONA ma problem, a ten problem przekłada się na zachowania i relacje w związku...


Relatywizm uczy, że prawda jest mocno zależna od przyjętego punktu odniesienia. Można przyjąć ze to ja mam problem, forsując swoje zdanie, lub ona - jeśli ma alternatywną opcję...

lollirot pisze: a) ich źródło nie leży tam, gdzie Ci się wydaje, b) niekoniecznie ona będzie próbowała je rozwiązać w taki sposób co Ty. Uzmysławianie w jakiś sposób kojarzy mi się z atakiem, jej nie to jest potrzebne.


a) uświadomiłem sobie ten fakt - za co z tego miejsca wypowiadającym sie w temacie dziękuję
b) kwestia sporna, daleki jestem od przypisywania pejoratywnych znaczeń słowom. Często w życiu jest tak, że sami mając okreslony punkt widzenia nie jesteśmy w stanie dostrzec istoty problemu (nie inaczej z moim problemem, który opisuje na forum). Prezentuje jej po prostu pewnie zależności przyczynowo skutkowe, podpieram faktami, bo mam wrażenie ze kiepsko jej wychodzi taka analiza. Co lepsze, ona przyznaje mi rację. Recepty znaleźć nie umiem, bo psychiatrą/psychologiem nie jestem...
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 12 cze 2009, 15:38

Gdy jedna ze stron na problem reaguje manipulacją i zamyka się na dyskusję werbalną, to właśnie staje się pierwszoplanowym problemem. Nie doszukałem się w postach autora żadnego cytatu z jego partnerki typu "powiedziała mi, że nie potrafię słuchać, że nie moze się ze mną dogadać". Było natomiast o niedotrzymanych obietnicach jego partnerki.
Awatar użytkownika
pani_minister
Administrator
Administrator
Posty: 2011
Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: pani_minister » 12 cze 2009, 15:52

click-else pisze:Prezentuje jej po prostu pewnie zależności przyczynowo skutkowe, podpieram faktami, bo mam wrażenie ze kiepsko jej wychodzi taka analiza.

Kiepsko jej wychodzi, a Ty się jej domagasz. Dziwisz się potem, że odwołuje się do rzeczy, które jej lepiej wychodzą, czyli manipulacji na przykład?

click-else pisze:najczęsciej jako decydujący argument słyszę "nie wiem"

To nie jest argument. To jest odpowiedź na pytanie, zadane przez drugą stronę. Nadal zakłada dominację drugiej strony w dyskusji, kobietę Twoją sprowadzając do roli odpowiadającego.
Odpowie "nie wiem"? Przestań pytać dalej. Powiedz, że chętnie usłyszysz więcej i zamilknij. Cisza wcześniej czy później zostanie wypełniona, nie musisz jej zagłuszać swoimi argumentami, jestem pewna, że Twoja kobieta słyszała je już wszystkie.

shaman pisze:i zamyka się na dyskusję werbalną

No to czas otworzyć się na niewerbalną :P To najprostsze.
Oczywiście może dwudziestoletnią kobietę uczyć zasad logicznej debaty. Tyle, że ja wolałabym wybrać na tego typu szkolenie inny czas, niż ten, kiedy problemy się w związku pojawiły.
I tu nie chodzi o to, że on jest winien, a ona nie - ale o najprostszą ścieżkę rozwiązania sytuacji (która aktualnie zdaje się jego bardziej uwiera, niż ją).



A tak już na marginesie: ja zawsze uważałam, że teoria "szczerych rozmów w związku rozwiązujących problemy" jest przereklamowana.
Ostatnio zmieniony 12 cze 2009, 15:54 przez pani_minister, łącznie zmieniany 2 razy.
click-else
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 15
Rejestracja: 09 wrz 2008, 09:07
Skąd: Centrum
Płeć:

Postautor: click-else » 12 cze 2009, 16:07

Ok czas przybliżyć problem bo chyba o tym mowa. Miałem już od jakiegoś czsu napisać o tym osobny wątek ale wszysło ze podziele się tutaj....

<wprowadzenie>
Otóż, jestem sobie na tej planecie, niedługo 30lat, przez wielu uznawany za przełomowy moment w życiu. W tym wieku człowiek powinien już być mniej więcej określony co do kilku kwestii takich jak, co chce w życiu robić, z czego się utrzymać itp...

Mam jakieśtam ambicje, trochę życiowych planów, zapał twórczy i chęć sięgnięcia po coś co mogę osiągnąć - sukces - tak to się zwykło określać, niezależnie czy mówimy o wymiarze finansowym czy spełnieniu osobistych aspiracji.

Marzenia (oboje je mamy!) - ale drogi dojścia do nich są raczej rozbieżne dla nas obojga. Liczę się z ogromem ciężkiej pracy (nigdy się jej nie bałem, i dużo byłem w stanie poświęcić) , moja partnerka za to ma bardzo lekkie podejście do życia, na zasadzie " jakoś to będzie ". Dla niej to się po prostu stanie, dla mnie będzie to konsekwencją ciężkiej pracy.

To tyle jeśli chodzi o background.

Teraz meritum z mojego punktu widzenia:

Problemem wydaje mi się jest jej bierność. Ona nie ma celów życiowych, ambicji. Po prostu jest. Męczy ją to chyba w większym stopniu niż mnie - że nie wie co ze sobą zrobić. Wracam z pracy i chciałbym coś jeszcze zrobić poza pracą (dla siebie) jednak od progu mam dziwne wrażenie że ona oczekuje odemnie zachowań w stylu "nudziłam się cały dzień, wypełnij jakoś mój czas bo sama nie potrafię". Czy za dużo wymagam od kobiety żeby przez chwilę zajęła się sama sobą ?
Czy wszystko musimy robić razem ?

Przez ostatnie 2 lata odkładałem realizację siebie "na później" - po tych 2 latach - jesteśmy w punkcie wyjścia, a ja mam wrażenie ze punkt krytyczny został przekroczony i sam do siebie mam żal, że nie korzystam z szans które mam w zasięgu. Nie chce dłużej czekać na cud, po prostu widzę, że jeśli się nie weźmiemy do roboty to manna raczej z nieba nie spadnie.

Ciężko tutaj tym bardziej, że pracując zawodowo, nie bardzo się ma już czas i ochotę uczyć się nowych rzeczy, rozwijać twórczo, mimo to jednak staram się jakoś pchnąć to do przodu...

Ona nie jest w stanie zrozumieć takiego podejścia. Sam kiedyś przerabiałem ten temat ze znajomymi (zacząłem prace w wieku 20 lat, znajomi często później ). Nie raz spotkałem się z niezrozumieniem z ich strony, bo jak ktoś kto śpi do 11:00, nie ma żadnych obowiązków - jest w stanie zrozumieć kogoś kto ma pewne zobowiązania wobec pracodawcy/czuje się zmęczony po pracy/ i z ww. powodów zwyczajnie nie ma ochoty.

Teraz sytuacja powróciła w moim obecnym związku.
Mieszkamy razem, ona studiuje zaocznie (ostatni rok). Generalnie nie robi nic. Obowiązków domowych jest dziennie (jeśli się sprężyc co 2 dzień - na góra 1-1.5h). Nie wymuszam na niej niczego, choć często zdarza się że zastaję dom w takim stanie jak wyszedłem. Nie mniej często jak mojej partnerce, zdarza mi się uczestniczyć w pracach domowych, sprzątanie / zmywanie / gotowanie (rzadziej). I nie wiem, czuje w takich momentach żal do niej, nie wiem czy uzasadniony, bo nie rozumiem jak można spędzić cały dzień, nie robiąc nic poza durnym klikaniem po naszej-klasie ? Przyznam, demotywuje mnie to strasznie...

Problemy są głównie konsekwencją cech charakteru o których pisałem wcześniej.
Boi się porażki, wiec dla bezpieczeństwa - lepiej nie robić nic. Z braku lepszego zajęcia, zostają jej obowiązki domowe, ale tutaj (jak twierdzi) - "nie chce być kurą domową". Alternatywa ? Na razie nie wie. W zawodzie pracować raczej nie chce bo "praca od 8:00 do 16:00" jest nie dla niej, poza tym za 1000 pln się nie opłaca. Znam ją trochę, zasugerowałem jakieś opcje... dziedzina artystyczna dla samouków, dałaby rade spokojnie tym bardziej ze ma predyspozycje zawodowe i podstawy opanowane. W odpowiedzi "tak, tylko ja tego nie umiem. Musiałabym iść na studia" - jasne, najlepiej magisterskie dzienne (bo nie trzeba sobie organizować czasu samemu), które by zostawiła, gdybym jej nie przypilnował tak jak obecne... Dla mnie męczące jest podwójnie takie ciągnięcie kogoś i ciągłe motywowanie. Próbowałem jakoś w niej obudzić wewnętrzną motywację. Najpierw pomocą na starcie w dziedzinie którą się zajmowała, żeby się nie zniechęciła - poczytałem, douczyłem się - poszło ( efekt żaden, za to ja zrobiłem 80% tego co jest na dzień dzisiejszy jej osiągnięciem ), myślałem może o sprowokowaniu małych sukcesów w jej życiu, by ten stał się motorem napędowym... Chciała mieć prawo jazdy - pomyślałem ze będzie to dobry pomysł : znalazłem program do nauki zasad, zainstalowałem, zaproponowałem ze może zdawać w moim rodzinnym mieście gdzie bajecznie prosto zdać prawo jazdy bo nie ma ani skomplikowanych skrzyżowań, ani tramwajów... Powiedziała ok... od 1.5 roku program nie włączyła ani razu...

Z braku zajęć znalazła sobie inne zajęcie
- pies. Ja nie mam ani ochoty ani czasu się nim zajmować. Uprzedzałem ją, jeśli się decyduje na psa w domu - musi się liczyć z tym że będzie się nim zajmować. Tym czasem, pojawiły się nieoczekiwanie zawody z psami (na które ja się muszę wybierać, ok przeżyje mimo że średnio mam ochotę), spacery bo ona akurat nie może iść bo ma inne zajęcie (areobik, spotkania z koleżanką, coś ją zatrzymało... ). Teraz ma o to do mnie pretensje że nie chcę (uprzedzałem przecież).

Nie wiem. Etos pracy jako takiej u niej nie istnieje i jest wyniesiony z domu - cieżko ją przekonać. Nie chodzi o pieniądze, bo zarabiam tyle że spokojnie możemy się utrzymać, bardziej chodziło mi o podniesienie jej samooceny, wyrobienie nawyku konsekwencji - nawet jakieś praktyki czy coś w ten deseń byłyby wskazane...
Ciężko jest dyskutować z "wiecznym studentem", tym bardziej ze jako akompaniament ma 2 wspaniałe koleżanki, o podobnym nastawieniu (jedna z bogatego domu, rodzice płacą za wszystko, druga mieszka z facetem wiec też nic nie musi... )

Co raz bardziej też, jestem już tym związkiem zmęczony. Kocham ją, ale mam wrażenie że ulegając, zatracam siebie, i nie czuję się szczęśliwy, z drugiej strony - zajmując się realizacją swoich planów - skazuję się na ochłodzenie stosunków i zaczyna się nakręcać dziwna spirala "cichych dni". Racjonalnie nie umiem wybrać, raz po prostu chce się przytulić / kochać, raz mam ochotę siedzieć nad czymś/własnym projektem/dodatkowym zleceniem do późnych godzin nocnych (rannych czasem).

Robię coś źle ? O czymś nie pamiętam ? Czegoś nie widzę ? <chory>
Ostatnio zmieniony 12 cze 2009, 16:10 przez click-else, łącznie zmieniany 2 razy.
fernandez
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 65
Rejestracja: 18 gru 2008, 14:47
Skąd: z Polski
Płeć:

Postautor: fernandez » 12 cze 2009, 16:25

ale co ona na Tobie właściwie chce wymuszac brakiem seksu ? Przecież już wszystko ma .... siedzi w domu i w nosie dłubie <diabel> Może z nudów się tobą bawi <banan> a może wkurza ją twoje zrzędzenie 8)

no cóż. formuła Waszego związku się przeżyła. To początek końca <przytul>
niczego sobie
Awatar użytkownika
pani_minister
Administrator
Administrator
Posty: 2011
Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: pani_minister » 12 cze 2009, 16:36

fernandez pisze:ale co ona na Tobie właściwie chce wymuszac brakiem seksu

Wyprowadzanie psa na przykład 8)
click-else
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 15
Rejestracja: 09 wrz 2008, 09:07
Skąd: Centrum
Płeć:

Postautor: click-else » 12 cze 2009, 16:46

Wiecie co.
Oś konfliktu jest generalnie ta sama.
- ja się nie zajmuję nią
- nie organizuję jej czasu
- nie spędzam całego pozostałego poza snem i pracą tylko z nią

Z jednej strony, skoro sama nie potrafi się zająć sobą, nie dziwie się że ma takie oczekiwania. Nie wątpię, że spanie do 11:00, wycieczki z psem nad jezioro byłby by super fajne, ale rzeczywistość wymaga od nas poświęceń i kompromisów na tym polu.

Życie to nie tylko przyjemne spędzanie wolnego czasu, ale też odpowiedzialność, zobowiązania i praca (z której akurat dla mnie jest źródłem satysfakcji ).

Niechetnie przyznam panie fernandez, do podobnych wniosków dochodzę...
Awatar użytkownika
Dzindzer
Moderator
Moderator
Posty: 7882
Rejestracja: 16 lis 2005, 20:01
Skąd: Z Twoich Snów
Płeć:

Postautor: Dzindzer » 12 cze 2009, 16:47

Ciągle mam wrażenie, ze uważasz ja za gorsza od siebie
Awatar użytkownika
Imperator
Moderator
Moderator
Posty: 2789
Rejestracja: 22 mar 2004, 13:45
Skąd: znienacka
Płeć:

Postautor: Imperator » 12 cze 2009, 17:18

Dzindzer pisze:Ciągle mam wrażenie, ze uważasz ja za gorsza od siebie

A to nie przystoi nawet temu lepszemu. <browar>

Można zrobić eksperyment. Zakładając, że trochę tego seksu-nagrody jest, proponuję odmówić. <diabel>
Tym bardziej łatwiejsze to powinno być dla osoby, która jest pewna siebie, ma pasje, ma ciekawą pracę, dającą satysfakcję.
Żyję tym co czuję, z życia biorę to, co mi smakuje.
Szukam i znajduję. Nie dołuję, kiedy mi brakuje.
Lubię, siebie lubię, co chcę robię i co myślę mówię.
Prostą idę drogą i niczego już nie boję się.
Awatar użytkownika
shaman
Weteran
Weteran
Posty: 2261
Rejestracja: 16 cze 2005, 15:30
Skąd: Polska
Płeć:

Postautor: shaman » 12 cze 2009, 17:41

Imperatorze :D

click-else, związałeś się z kobietą, która potrzebuje ciągłej adoracji, uwagi, kopania w tyłek i prowadzenia za rączkę. I narzekasz, że nie jest ambitną, przebojową, pracowitą, namiętną... Tyle.
Awatar użytkownika
Olivia
Weteran
Weteran
Posty: 3859
Rejestracja: 17 wrz 2004, 23:03
Skąd: Z kontenera
Płeć:

Postautor: Olivia » 12 cze 2009, 18:02

Owszem, dobry seks może być kartą przetargową, ale baaardzo rzadko i w wyjątkowych sytuacjach. Seks ma być przyjemnością dla obojga, a nie czymś, na co się ciężko haruje spełniając czyjeś zachcianki.

Piszesz nam o tej kobiecie naprawdę w takich barwach, że włos się na głowie jeży. Zastanawia mnie, dlaczego nic z tym nie zrobisz? Myślisz, że samo się rozwiąże? To życzę powodzenia...

Nie mówię, że od razu masz od Niej odchodzić, choć w tej sytuacji nie widzę lepszego rozwiązania, ale może warto raz zachować się jak facet i wrzasnąć na kobietę porządnie? Powinieneś z Nią szczerze porozmawiać, powiedzieć absolutnie WSZYSTKO, co Ci nie odpowiada (łącznie z tym chorym traktowaniem seksu). Jeśli Jej na Tobie naprawdę zależy, przemyśli swoje zachowanie i może coś z tym zrobi. Ale w moim przekonaniu pewnych cech w ludziach nie da się zmienić, jak to lenistwo czy podejście ogólnie do związku.

Tylko od Ciebie zależy, jak będzie wyglądać Twoje życie.
"Miarkuj złość.
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
click-else
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 15
Rejestracja: 09 wrz 2008, 09:07
Skąd: Centrum
Płeć:

Postautor: click-else » 12 cze 2009, 18:02

@Dzindzer

Nie wiem na jakiej podstawie to wywnioskowałaś. Zwróc proszę uwagę na to jak ona się odnosi do własnej osoby (nie umiem, nie dam rady, nie wiem)...

@Imperator
Ironiczny ton wypowiedzi mogłeś sobie podarować IMO.
Rada słuszna - dokładnie to miałem zrobić.

@shaman
Cóż, serce nie sługa. Bywa i tak... choć mocno wierzyłem że coś się uda zmienić...
Awatar użytkownika
Olivia
Weteran
Weteran
Posty: 3859
Rejestracja: 17 wrz 2004, 23:03
Skąd: Z kontenera
Płeć:

Postautor: Olivia » 12 cze 2009, 18:04

click-else pisze:Cóż, serce nie sługa.

Tak, miłość bywa ślepa. Ale są pewne granice...
"Miarkuj złość.

Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się

Bo on za chwilę może trzasnąć"
click-else
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 15
Rejestracja: 09 wrz 2008, 09:07
Skąd: Centrum
Płeć:

Postautor: click-else » 12 cze 2009, 18:11

Olivia pisze:Owszem, dobry seks może być kartą przetargową, ale baaardzo rzadko i w wyjątkowych sytuacjach. Seks ma być przyjemnością dla obojga, a nie czymś, na co się ciężko haruje spełniając czyjeś zachcianki.


Dokładnie tak samo myśle...

Piszesz nam o tej kobiecie naprawdę w takich barwach, że włos się na głowie jeży. Zastanawia mnie, dlaczego nic z tym nie zrobisz? Myślisz, że samo się rozwiąże? To życzę powodzenia...


Fakty... aczkolwiek możesz mieć mylne o niej wrażenie. W gruncie rzeczy to dobra dziewczyna, czuła, urokliwa, empatyczna...

Nie mówię, że od razu masz od Niej odchodzić, choć w tej sytuacji nie widzę lepszego rozwiązania, ale może warto raz zachować się jak facet i wrzasnąć na kobietę porządnie? Powinieneś z Nią szczerze porozmawiać, powiedzieć absolutnie WSZYSTKO, co Ci nie odpowiada (łącznie z tym chorym traktowaniem seksu).


Cóż, rozmów takich na granicy było już pare, średnio co pół roku temat wraca.
Wygląda to zazwyczaj podobnie, mówie wprost i spokojnie co mnie denerwuje boli.
Przedstawiam mój punkt widzenia - ona to akceptuje i zazwyczaj zgadza się ze mną.
Nie bardzo umiem jej pomóc, próbowałem wszystkiego chyba i co raz bardziej mnie ta pogłębiająca się sytuacja i moja bezradność męczy.
Wnosków brak, nawet jeśli są jakieś konstruktywne , wyracowane wspólnie metody wyjścia z sytuacji - kończy się na obietnicach.
Naprawa sytuacji będzie przede wszystkim od niej wymagała pracy nad własnymi słabościami, tyle ze ja tutaj nie mogę jej pomóc...

Jeśli Jej na Tobie naprawdę zależy, przemyśli swoje zachowanie i może coś z tym zrobi. Ale w moim przekonaniu pewnych cech w ludziach nie da się zmienić, jak to lenistwo czy podejście ogólnie do związku.



Obawiam się tego własnie. Zależy nam obojgu, jednak co raz częściej ona podczas tych rozmów rezygnuje nawet ze mnie, przytaczając nieśmiało "może powinieneś sobie znaleźć inną kobietę... ". Żal mi tego wszystkiego co nas łączyło, nie mogę powiedzieć że jej nie kocham mimo to, jednak...

Tylko od Ciebie zależy, jak będzie wyglądać Twoje życie.


Właśnie :(
Ostatnio zmieniony 12 cze 2009, 18:12 przez click-else, łącznie zmieniany 1 raz.

Wróć do „Seks, kontakt fizyczny”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 466 gości