Amanda222 pisze:Jest tam mowa o tym, że od stosunku, do zapłodnienia mija do 6 dni. Nie wnikając w poprawność tego twierdzenia - "do 6 dni" oznacza, że tyle mija maksymalnie. Równie dobrze - może minąć mniej. Wtedy "antykoncepcja po" wykazuje działanie wczesnoporonne - uśmiercając powstały już embrion. Przytoczyłam fragment, który znalazłam w necie, ile jest w tym prawdy i czy w ogóle jest?
Ja pie****.
Tyle gadania w wątku, ale nikt nie zweryfikował prawdziwości takich bredni?
Jasne, tabletka uniemożliwia zagnieżdżenie się zarodka, ale to nie jest uznawane jako abocję, ani nawet środek wczesnoporonny!
Jeśli zarodek się już zagnieździł to taka tabletka wręcz pomoże mu się utrzymać, nie ma mowy o aborcji.
Swoją drogą, gdy raz chciałam tabletkę, pierwszy raz, i nawet palnęłam dr że chodzi mi o środek wczesnoporonny, to mi powiedział, że te są nielegalne i że pewnie chodzi mi o tabletkę po.
Można się kłócić czy ktoś jest pro life czy pro choice, i jak pro choice to do kiedy, sratatat. Ale oficjalnie, ciąża zaczyna się od momentu zagnieżdżenia zarodka, a co sobie kk wymyślił, to mnie lata
Nemezis - chrzanirz wg mnie 3 po 3. Trochę to wygląda tak, że mi jest wygodnie, to sobie użyłam tabletki po, ale teraz dojrzałam i uważam, że to zło. Weź pod uwagę ile kobiet jest teraz w takim momencie życia, jak Ty byłaś wcześniej.
Nie cierpię jak komuś się tak diametralnie poglądy zmieniają. Niektórzy twierdzili, że jak urodzę to mi się zmieni opinia nt aborcji. I figa, bo się nie zmieniła. Zawsze uważałam, że sama bym raczej na pewno nie skorzystała z aborcji nigdy, aczkolwiek zawsze byłam pro choice. Bo to, że ja akurat nie chcę, nie znaczy, że mam innym zabraniać. I tego się trzymam. Ament.