PFC pisze:Jest tam coś czego tak naprawdę nie było w "Księciu", Platonie, Arystotelesie?
wiele. M.in o livsach (bardzo mi się podoba to określenie Mistewicza "low information voters", story-spinnersach i marketingu narracyjnym.
[ Dodano: 2010-06-07, 21:13 ]wrzucam fragment wywiadu Mistewicza dla Rzeczpospolitej
Duża frekwencja to przede wszystkim zmobilizowanie livsów (pojęcie "Low Information Voters" wprowadził w 2008 r. Jonathan Alter w amerykańskim "Newsweeku"), osób niedoinformowanych, nie czytających gazet, nie oglądających programów informacyjnych, nie sięgających do Internetu. Osób, których świat ogranicza się do własnego podwórka, własnych przeżyć i doświadczeń, uzupełnionych przeżyciami gwiazd seriali, popkultury, sportu, kuchni, członków rodzin panujących, premiera i prezydenta. [...]
To, że livsy nie czytają ani gazet ani książek, jest konstatacją istotną. Słowo drukowane porządkuje bowiem świat linearnie: mamy wstęp, rozwinięcie, zakończenie; z przedstawionych faktów wynikają logiczne wnioski; ścierają się argumenty, do których można wrócić, przeczytać raz jeszcze, przeanalizować, wybrać. Świat słowa pisanego jest światem racjonalnej analizy poddanej ocenie czytelnika, wymagającej od niego jednakże pewnego poziomu dyscypliny i koncentracji uwagi, a więc wysiłku. Treść ważniejsza jest tu od osoby nadawcy, nieistotny jest uśmiech czy tembr głosu. Nie przez przypadek to w prasie i na łamach książek pojawiały się niegdyś idee, toczyły najważniejsze debaty.
Livsy nie czytają. Politycy nie mają szans na najmniejszy wysiłek z ich strony. Są za to namiętnymi odbiorcami emisji TV przynależących do odmiennego od słowa pisanego sposobu przedstawiania świata. Nie ma w nim miejsca na logikę analizy. Dynamiczny dźwięk i szybko montowane obrazy dostarczają emocji i poczucia uczestnictwa, złudnego bycia na bieżąco z wydarzeniami i ważnymi ludźmi. Polityka i poszczególni politycy są w telewizji nadal, ale o tyle, o ile za ich obecnością przemawiają wskaźniki oglądalności. [...] Takimi zaś są - po latach eksperymentów w stacjach telewizyjnych na całym świecie - programy "news as entertainment" łączące w jednej emisji szefa parlamentu i połykacza ognia, lidera opozycji i gwiazdę High School Musical, pisarza o zacięciu filozoficznym i top modela wyleczonego z alkoholizmu, i jedno, zresztą to samo pytanie: co zrobić, by żyło się lepiej?
O wyniku wyborów coraz częściej decydują obywatele słabo poinformowani. Nieczytający gazet, wiedzę o świecie czerpiący z własnych przeżyć uzupełnionych przeżyciami gwiazd popkultury. [...]
Tematyka polityczna w stacjach telewizyjnych ma szansę zaistnieć, o ile przyjmie formę anegdotki, chętnie z tłem obyczajowym [...]. Projekty polityczne jako trudne do opowiedzenia nie przytrzymują uwagi widzów [...], nie ma też już miejsca na spór programu czy idei (problem Lewicy, Libertas, Zielonych). Zostaje pełna dramatyzmu rywalizacja osobowości, rywalizacja telewizyjnych gwiazd. Celebrytów reprezentujących swoje partie. Najszybciej zrozumieli to politycy narcystyczni, wpatrzeni w siebie i traktujący politykę jako wizerunkową platformę prezentacji "one-man-show" i burzliwych, łaskoczących ich ego oklaskami w finale, często z zaproszeniem na kolejną kadencję. [...]
Politycy zostają uznani za gwiazdy i traktowani jak celebryci jednak tylko wówczas, jeśli uszanują konwencję gatunku. I znów, po latach debatowania i eksperymentów, widzą, że nie mają wyjścia. [...] Klasyfikując do kategorii gwiazd, odarto ich - podobnie jak znanych tenisistów i top modelki - z prywatności. A różnica między politykami dwóch wiodących partii sprowadzona została nie tyle do różnic w programach i ideologiach [...], co do różnic personalnych, portretów i narracji. Ostatecznie wygrywa polityk, którego livsy polubią, bo jest dla nich zrozumiały, zrobił na nich wrażenie, koncentruje ich uwagę i sympatię.
Komunikacja polityczna przeszła drogę od eseju politycznego do komiksu. livsy zapamiętują uśmiech lub naburmuszenie, czasami anegdotę, nieświadome (a coraz częściej wyreżyserowane) potknięcie. Telewizja nie pozostawiająca miejsca na wywód logiczny, rozbudowane przekonywanie, wyjaśnienia i liczby sprawia, że dominantą stają się skojarzenia i emocje. [...]
Jeśli w demokracji rządzenie jest ciągłym przekonywaniem, język nadawcy powinien być zrozumiały dla odbiorcy, nie zaś ograniczony do twardej grupy zwolenników. To w miejsce mozolnego przekonywania do racji ? aktywizowanie tłumów narracją. Ale przede wszystkim władza nad świadomością tych, których polityka w najmniejszym nawet stopniu nie interesuje, choć przecież dysponują prawem wyborczym i ? jeśli skutecznie do nich dotrzeć ? nie zawahają się tego prawa użyć. To władza nad livsami. [1]